Czy dzieci na weselu to przeszkoda dla dobrej zabawy?

(fot. shutterstock.com)

Wesele jest świętem młodych. Nie jest jednak możliwe bez gości. Kto powinien więc decydować czy w zabawie wezmą udział dzieci czy nie?

Na stronie swiat-rodzicow.pl ukazał się krótki i budzący wiele kontrowersji tekst o uczestniczeniu dzieci w weselu.

Zabierać czy nie? Czy dziecko na zabawie to przeszkoda dla dobrej imprezy rodziców i reszty weselników? A może towarzysz do wspólnych, rodzinnych wygłupów - wszak kto potrafi być tak słodki jak roztańczony dwulatek?

Kilka tygodni temu byłam w kościele na ślubie koleżanki ze wspólnoty. Oboje z mężem ustaliliśmy, że pójdę sama jako delegacja naszej rodziny. Nasze doświadczenie pokazuje, że dzieci podczas ślubu w kościele to nie jest dobry pomysł. Dlaczego?

DEON.PL POLECA

>> Pojawiają się całodobowe żłobki czynne przez cały tydzień. "Biedne dzieci"

Śluby zazwyczaj odbywają się popołudniu. To czas zmęczenia pociech, ich irytacji. Byłam na kilku uroczystościach, gdzie dziecko zakrzyczało młodą parę podczas przysięgi. Kiedyś moja sąsiadka (panna młoda) mówiła z żalem o sytuacji, jaka miała miejsce na jej ślubie. To był żal do brata i jego żony - 3-letni bratanek biegał po kościele i krzyczał, gdy oni chcieli złożyć sobie przysięgę. Widziałam tą sytuację, byłam na tej mszy. I szczerze im współczułam. Coś, co miało być piękne i ważne, zostało zagłuszone.

Nie chodzi teraz o to, by szukać winnych. Dziecko nie jest winne temu, że nie jest robotem i cicho nie usiedzi. Rodzic nie jest winien, że chce brać udział w najważniejszym dniu siostry i szwagierki. Gdzie więc znaleźć złoty środek?

Wesele jest świętem młodych. Nie jest jednak możliwe bez gości. Kto powinien więc decydować, czy w zabawie wezmą udział dzieci czy nie? Nie wiem.

Przyszły rok zapowiada się bogaty w weselne klimaty - na dzień dzisiejszy zaplanowane są trzy uroczystości bardzo bliskich mi osób. Jedna z nich zapytała, czy planuję zabrać ze sobą dzieci. Nie, nie planuję. Ale czy mam inne wyjście?

Nie mam nigdzie blisko babci, która zaopiekuje się dwójką maluchów. Z jednym sobie jeszcze poradzi, ale nie chce brać odpowiedzialności za dwoje - rozumiem to i doceniam szczerość. Pytanie jednak, co zrobić? Co mają zrobić rodzice, którzy idą na wesele siostry lub brata i naturalną tego konsekwencją cała najbliższa rodzina też będzie brała udział w uroczystości? W komentarzach pod artykułem przeczytałam wiele cennych rad.

Można poprosić przyjaciół - jeśli się takowych ma i im ufa. Sama 5 lat temu byłam nocną opiekunką kilkumiesięcznej Zuzi przyjaciół, którzy bawili się na weselu. Da się - jeśli utrzymujesz takie znajomości i wiesz, że twoje dzieci zostaną z kimś na noc. Można poprosić rodzinę - jeśli nie wybiera się na wesele razem z tobą.

Można wynająć opiekunkę. Całonocna opieka trochę kosztuje, pytanie, czy nie warto? Może warto zrobić bilans zysku i strat - znasz swoje dziecko najlepiej, jak ono będzie czuło się na całonocnej imprezie? Czy nie zacznie płakać i marudzić po 21? Czy nie będzie "pchało" się pod nogi młodej parze podczas ich pierwszego tańca? Czy nie przestraszy się, widząc pijanego wujka (w każdej rodzinie zdarzają się tacy wujkowie, czyż nie?)? Czy zniesie bez płaczu hałas, gwar, oklaski i "gorzko gorzko"?

Na moim weselu nie było dzieci - nie było więc "problemu". Nie był to nasz wybór, ale naszych gości. Wodzirej miał w zanadrzu kilka zabaw dla najmłodszych, nie musiał ich jednak przeprowadzać.

Czasem na wesela zatrudniany jest animator dla najmłodszych. Nigdy nie byłam na zabawie z kimś takim, wiem jednak, że rodzice bardzo chwalą sobie takie rozwiązanie. Taka osoba nie tylko zabawia najmłodszych, siedzi z nimi przy osobnym stole (na którym nie ma np. świeczek i innej potencjalnie niebezpiecznej dekoracji), ale jest z nimi również, gdy zasną i czuwa w osobnym pokoju, gdy reszta weselników bawi się w najlepsze.

Wydaje się, że takie rozwiązanie jest idealne, jednak kosztowne. Poza tym jeden animator nie ogarnie np. piętnastki dzieci poniżej 3. roku życia - choćby nie wiem jakie posiadał umiejętności, to w końcu nadzieje się na zmęczenie, focha i ogólną klęskę całego pomysłu.

Zabierać więc czy nie zabierać?

Uwielbiam tańczyć, śpiewać i dobrze się bawić. Lubię beztroskie pląsy na parkiecie i poczucie, że mogę bawić się bez trosk. Choć kocham swoje dzieci i uważam, że są najwspanialsze na świecie (jak każda matka!), to wolałabym bawić się bez nich. Dlaczego?

Dzieci zawsze będą potrzebowały choćby minimalnej uwagi rodziców - nie będzie więc beztrosko. Trzeba przypilnować, by nie wpadły pod nogi kelnerowi niosącemu wazę z gorącą zupą. Trzeba trzymać z daleka od orkiestry i kabli (oj, mój dwulatek miałby zabawę w świecie wtyczek i kabelków!). Moje pociechy uwielbiają tańczyć, ale obstawiam, że koło 22 padną trupem na parkiecie. I co wtedy?

Ideałem jest mieć komu i gdzie zostawić dziecko. Są jednak rodzice, którzy boją się nadmiernie o swoje potomstwo - nie potrafią dobrze bawić się, wiedząc, że ich dziecko nie umie zasnąć bez ich przytulenia. Nie oceniam, czy to dobre czy nie. Taki rodzic jednak nie będzie bawił się dobrze na weselu bez dziecka, myślami będzie z nim w domu.

Cztery lata temu byłam w sytuacji, która nie była dla mnie idealna. Na wesele kuzynki musieliśmy zabrać nasze półroczne dziecko. Powód był prosty - wesele było daleko od rodziny, a ja karmiłam piersią. Jaś płakał, gdy orkiestra zaczynała głośniej grać i niewiele pomagało siedzenie na uboczu.

Część wesela spędziłam na korytarzu, zmieniając się z mężem przy dziecku. Bawiłam się wtedy bardzo dobrze, ale bez męża i tylko przez chwilę. Nie było to dla mnie najlepsze wesele, choć samo w sobie było fantastyczne. Na szczęście udało się nam nadrobić na poprawinach, gdy ktoś z rodziny zabrał dziecko na spacer.

Niektórzy twierdzą, że dziecko to ich najbliższa rodzina i chcą świętować z nimi. Jeśli para młoda nie chce dzieci - one też się nie pojawią. Szantaż czy jasne stawianie sprawy? Może to jest dla kogoś jedyne rozwiązanie?

Nie ukrywajmy też, dzieci są różne. Niektóre będą bawić się grzecznie niedaleko opiekunów. Inne będą uciekać, chodzić pod stołami, ściągać obrus (i świeczki!).

Rodzic wiedząc, czego może się spodziewać, powinien pomyśleć, czy jego obecność z dzieckiem na weselu nie będzie zadrą na lata z młodymi. Czy jego pociecha będzie rzeczywiście pociechą wesela czy małym niszczycielem z wielkim fochem? Bądźmy roztropni - także w pozornie błahych sprawach.

Magdalena Urbańska - z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Prowadzi bloga niezawodnanadzieja.blog.deon.pl.

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy dzieci na weselu to przeszkoda dla dobrej zabawy?
Komentarze (11)
S
spm01
11 sierpnia 2018, 22:44
Dzieci na weselu często hałasują ,nie słychać muzyki, nie można się bawić. Ostatnio tanczylem na weselu i jakieś dziecko wbiegło mi pod nogi. Kopnąłem je niechocny, jego matka była wściekła. Ono płakało, ja miałem zepstue wesele, nikt nie był szczęśliwy. Wesle jest dla dorosłych,  nie dla dzieci. Na weselu jest alkogol, czy dzieci mogą pić alkohol? Nie, więc wesele nie jest dla dziecI!1
WDR .
11 sierpnia 2018, 03:54
Nie. Zabierać.
Andrzej Kozak
11 sierpnia 2018, 20:59
musisz jaśniej do mnie pisać bo nie rozumiem. najpierw myślałem że nie zabierać. a teraz myśle: nie! (własnie) zabierać. gubię się, pomóż mi. Chce Cię zrozumieć, wiem że masz dobre intencje.
Zbigniew Ściubak
10 sierpnia 2018, 20:57
Ja myślę, że to zależy silnie od wieku dziecka oraz tego, czy są inne dzieci na weselu. Jeśli dziecko jest w wieku "żłobkowym" to będzie za wcześnie.
KB
Kasia Brzez
10 sierpnia 2018, 13:27
Są różne rozwiązania pośrednie. Byłam na weselu, gdzie w rolę animatorki dobrowolnie weszła młoda osoba - dziewczyna, będąca gościem. Nie jestem pewna, ale gdzieś mi się obiło o uszy, że to był jej prezent ślubny dla młodych. Choć nie była profesjonalistką, to potrafiła zainteresować zabawą grupę dzieci w wieku 3 - 14 lat (duży rozrzut wiekowy mógł tu być problemem, ale ona dała radę!). Miała pod ręką masę gadżetów od balonów przez pisaki, kredki, kredy, wstążki, wielkie kolorowe kartki itp. Była taka jakby wnęka, gdzie mogła być tylko z dziećmi i gdzie one nikomu nie przeszkadzały - to ważne. No i nie powiem, że dzieci na tym weselu były całkiem niewidoczne. One tu i ówdzie się pojawiały, czasem odchodząc od zabawy, albo tęskniąc za rodzicem, ale nie przeszkadzały w zabawie dorosłym. To był bardzo dobry pomysł.
Andrzej Kozak
10 sierpnia 2018, 18:51
jesteś bardzo mądrą kobietą. gdybym Cie znał to byśmy zostali przyjaciółmi. Znalazłaś złoty środek, lepszy niż mój.
BS
Bolesław S
10 sierpnia 2018, 12:46
Nie biorę. Tam jest alkohol i lepiej żeby dziecko nie widział co się z nim robi, bo będzie chciało spróbować przed 18 rokiem życia i będzie miało grzech.
Andrzej Kozak
10 sierpnia 2018, 12:48
od kiedy to picie alkoholu to grzech? ja pije codziennie - ma się z tego spowiadać? a poza tym to nie grzechy są problemem, tylko złe relacje z parą młodą - czytaj uważnie.
BS
Bolesław S
10 sierpnia 2018, 12:51
Ile ty masz lat? Jak nie masz 18 to tak, bo przysięgałeś na I Komunii, abstynencję do osiągnięcia pełnoletności. I napisałem swoje zdanie na ten temat, dlaczego ja nie zabieram dzieci.
Andrzej Kozak
10 sierpnia 2018, 12:42
w sumie ma Pani racje, ogólnie z dziećmi jest dużo problemów. Nie twierdze, że są złe - wszyscy ich potrzebujemy, bo ktoś musi pracować na nasze emerytury, ale w kościele robia hałas. Dlatetgo swoich nie biorę do kościoła.
Andrzej Sosnowski
11 sierpnia 2018, 21:05
bulwapapieska co Ty człowieku wygadujesz dzieci trzeba zabierać do kościoła sam Jezus powiedział nie zabraniajcie dzieciom przychodzić do mnie?