Czy to prawda, że Kościół nie lubi seksu?

(fot. unsplash.com)

Trudno sobie wyobrazić miłość małżeńską bez erotyzmu. A jednak wielu wyobraża sobie, że spojrzenie Kościoła jest co najmniej podejrzliwe wobec tego wymiaru miłości.

"Nagadaliście się? A teraz ja wam powiem!" - Franciszek tak nie mówi. Jego adhortacja posynodalna nie ma w sobie nic z postawy kogoś, kto po długiej konferencji chce w końcu powiedzieć, co myśli. Raczej dzieli się swoim zaciekawieniem i odkryciami.

DEON.PL POLECA

Papież pisze: "Z racji bogactwa dwuletniej refleksji, której dostarczył proces synodalny, adhortacja ta obejmuje, w różny sposób, wiele i dość różnorodnych tematów. Wyjaśnia to jej nieuniknioną obszerność. Dlatego nie polecam pośpiesznej lektury całości" (nr 7).

Nie od deski do deski, ale wybierając wg spisu treści. Dziś serce podpowiada mi, bym polecił mniej cierpliwym łatwy do zapamiętania nr 150. To, co się wokół niego dzieje, jest chyba "nowatorskie".

W numerze 150 (i w pobliżu) chodzi o "Erotyczny wymiar miłości". Rozumiem, że ktoś mógłby się uśmiechnąć: Nihil novi. Trudno sobie wyobrazić miłość małżeńską bez erotyzmu. A jednak wielu wyobraża sobie, że spojrzenie Kościoła jest co najmniej podejrzliwe wobec tego wymiaru miłości. I do chwili powstania tej adhortacji mogli mieć rację. Po jej przeczytaniu to musi się zmienić. Erotyczny wymiar seksualności jest nie tylko dobry, ale bardzo dobry. Choć wymaga zachwytu, "patrzenia z zachwytem", by był skierowany na osobę, by był ludzki.

Warto tu też podkreślić, że nie oznacza to, iż trzeba koniecznie zapominać o sobie i o swojej przyjemności. W adhortacji czytamy: "Jednak odrzucenie wypaczeń seksualności i erotyki nie powinno nas nigdy prowadzić do pogardzania nimi albo lekceważenia. Ideał małżeństwa nie może się kształtować tylko jako dar hojny i pełen poświęcenia, gdzie każdy wyrzeka się wszelkich potrzeb osobistych i dba tylko o czynienie dobra dla drugiego, bez żadnej satysfakcji. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość umie także przyjmować od drugiego, jest zdolna do zaakceptowania siebie jako osoby kruchej i potrzebującej pomocy, nie rezygnuje z przyjęcia ze szczerą i radosną wdzięcznością cielesnych wyrazów miłości w pieszczocie, przytuleniu, pocałunku i zjednoczeniu seksualnym. (...) Dlatego «człowiek nie może (…) zawsze tylko dawać, musi także otrzymywać. Kto chce ofiarować miłość, sam musi ją otrzymać w darze»" (nr 157).

Nieco wcześniej papież przywołuje doświadczenia ludzi "uwodzących wzrokiem", zachwycających się lub takich, którym tego brakuje: "Doświadczenie estetyczne miłości wyraża się w takim spojrzeniu, które podziwia drugą osobę, jako cel sam w sobie, nawet jeśli jest chora, stara lub pozbawiona atrakcyjności zmysłowej. Spojrzenie, które docenia, jest bardzo ważne, a jego skąpienie zazwyczaj powoduje szkodę. Jakże wiele czynią czasami małżonkowie i dzieci, aby być dostrzegani i brani pod uwagę! Wiele urazów i kryzysów pojawia się wówczas, gdy przestajemy podziwiać. To właśnie wyrażają pewne pretensje i narzekania, jakie daje się słyszeć w rodzinie: «Mój mąż na mnie nie patrzy, wydaje się, że dla niego jestem niewidzialna», «Patrz na mnie, proszę, gdy do ciebie mówię». «Moja żona już na mnie nie patrzy, teraz ma oczy tylko dla swoich dzieci». «W moim domu nikogo nie interesuję, w ogóle na mnie nie patrzą, jakby mnie nie było». Miłość otwiera oczy i pozwala widzieć, poza wszystkim, jak wiele znaczy człowiek" (nr 128).

Co wobec tego? "Trzeba pielęgnować radość tej podziwiającej miłości. Ponieważ jesteśmy stworzeni do miłości, wiemy, że nie ma większej radości niż dzielenie dobra: «Dawaj, bierz i staraj się o rozrywki dla siebie» (Syr 14, 16). Najbardziej intensywne radości życia rodzą się wówczas, kiedy można spowodować szczęście innych, w przedsmaku nieba. Przypomnijmy radosną scenę z filmu Uczta Babette, gdzie hojna kucharka otrzymuje wdzięczny uścisk i pochwałę: «Ach, jakże zachwycisz aniołów!»". Urocza i pocieszająca jest radość wypływająca ze sprawienia w innych zachwytu, gdy widzimy, że się cieszą» (nr 129).

Nihil novi? Może. Ale na tak oficjalnym poziomie nauczania Kościoła jednak robi wrażenie. Choć pewnie nie chodzi o wrażenie, chodzi o to, by się po prostu... zachwycać.

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy to prawda, że Kościół nie lubi seksu?
Komentarze (50)
Agamemnon Agamemnon
20 kwietnia 2016, 00:49
Czy to prawda, że Kościół nie lubi seksu? Boi się tego zjawiska. Ogłasza się  ekspertem w tej dziedzinie. Podejmumje szkodliwe w tej materii decyzje. Stosuje biologizm i redukcjonizm.  Nie bierze jakiejkolwiek   odpowiedzialności za wynikłe  negatywne skutki z zastosowania tych decyzji w praktyce.
Agamemnon Agamemnon
16 kwietnia 2016, 15:07
ad MR Nauczanie Kościoła nt. seksu jest proste i zrozumiałe. No, nie bardzo. Gdy się studiuje Miłość i odpowiedzialność  bp. Karola Wojtyły, element manicheistyczny tam zawarty jest dość ukryty, jednak wyraźnie występuje, dla mało uważnego czytelnika jest nie zauważalny. Zdeprecjonowanie miłości małżeńskiej występuje też w sposób zakamuflowany w encyklice Humane vitae, choć już bardziej otwarcie. Zawarty jest tam zakaz stosowania sztucznych metod antypoczęciowych, zakaz ten jest zakazem zupełnym i dotyczy również metod sztucznych zupełnie nieszkodliwych nie mających żadnego wpływu na gospodarkę hormonalną. A ponieważ wiadomo, że w okresie gdy małżonkowie zakończyli proces rodzenia dzieci  a  organizm kobiety wchodzi w okres bliski menopauzie, a ta nie pozwala na korzystanie z naturalnych metod określania stanu cyklu,  przy zakazie stosowania metod sztucznych regulacji poczęć, pożycie małżeńskie zostaje zredukowane  do absurdalnego poziomu, i tu zaczynają  się problemy  psychoseksualnego małżeńskiego pożycia dochodzące do małżeńskiej dychotomii. To co Bóg złączył człowiek niech raczej nie rozłącza. To dobra rada dla tych wszystkich, którzy mają manichejskie inklinacje.
MR
Maciej Roszkowski
16 kwietnia 2016, 11:27
     Nauczanie Kościoła nt. seksu jest proste i zrozumiałe. Wyznacza cele i miejsce seksu w naszym zyciu. Trzeba tylko CHCIEĆ  się z nim zapoznać, zrozumieć i przyjąć.     Dlaczego pojawia sie często? Bo dziś nastąpiło opętanie seksem. Nie Kościoła tylko całej laickiej kultury. Seksem reklamuje się wszystko od damskiej bielizny po kredyty mieszaniowe i nawozy sztuczne. Poza tym jest to świetny biznes od "uświadamiaczy" i rozrywki, do pornografii i prostytucji.Nie są więc dziełem przypadku ataki na nauczanie Kościoła. "Kasa Misiu, kasa!"     Przyszli badacze analizując materialne ślady naszej kultury zastanowią się pewnie  - Czy ci ludzie mysleli jeszcze o czymś innym, czy zajmowali się jeszcze czymkolwiek innym. I pewnie pokiwają głowami ze zdziwieniem i litością. 
PP
Piotr Polmański
16 kwietnia 2016, 13:32
Nie wiem ile dla Ciebie znaczy sex, bo już pisałem poniżej, że dla normalnego człowieka jest tak samo ważny, jak jedzenie i oddychanie. Pan Bóg dając Mojżeszowi Dekalog wyraźnie nakreślił, czego człowiek w zakresie seksualności nie powinien robić. Ale dał człowiekowi wolną wolę i liczy na jego odpowiedzialność. Paradoksalnie jednak człowiek ma prawo do grzechu. Brutalna ingerencja Kościoła jest mi tu nie potrzebna, jest szkodliwa, bo mi wystarczy 10 przykazań. Zresztą Obłuda hierarchów jest wręcz przeogromna w tej materii, a przykładów mamy tysiące. Seks zawsze odgrywał ważną rolę w życiu człowieka i będzie tak nadal, czy to się hierarchom podoba, czy nie. Powtórzę raz jeszcze , że obłuda i hipokryzja w tej sferze wielu biskupów i kapłanów powoduje, że tracą moralne prawo, do nauczania innych, zwłaszcza, że i z wiedzą i z doświadczeniem w tym zakresie, też jest na bakier. 
16 kwietnia 2016, 14:50
Za kogo się uważasz?
PP
Piotr Polmański
16 kwietnia 2016, 15:58
Jestem dzieckiem Bożym..
PP
Piotr Polmański
16 kwietnia 2016, 20:46
Skoro Bóg twierdzi, że jestem Jego dzieckiem, to dlaczego Jego wyznawca twierdzi, że jest inaczej..
17 kwietnia 2016, 07:46
Polecam MT 5 33- dk. Ze szczególnym spojrzeniem na ósme przykazanie.
PP
Piotr Polmański
17 kwietnia 2016, 08:59
Ja Dekalog znam, a reszta nie ma dla mnie znaczenia.   
P
Piotr
16 kwietnia 2016, 10:38
Pytanie w tytule jest trochę przewrotne. Bo co rozumiemy w tym opisie pod słowem Kościół ? Czy to jest Kościół sensu largo, czyli My jako lud Boży ? Czy to jest Kościół sensu stricte, czyli Kosciół jako instytucja, Kościół hierarchiczny ?  Jako członek Kościoła sensu largo uważam sex za rzecz bardzo istotną i ważną, a pytanie czy ten Kościół lubi sex za retoryczne. Inaczej moim zdaniem sprawa wygląda z seksualnością Kościoła hierarchicznego, który na to pytanie nie zna odpowiedzi wynikającej z własnych doświadczeń, a przynajmniej nie powinien ich mieć. Kwestię celibatu uważam za dyskusyjną, bo jest jedną z przyczyn ciężkich grzechów Kościoła hierarchicznego.  Mimo, że kościół hierarchiczny nie ma praktycznego doświadczenia ( nie powinien go mieć ) w dziedzinie seksualności człowieka, nie przyjmuje do wiadomości zdania znacznej części ludu Bożego. Mało tego od wieków, powołując się na etykę próbuje dominować nad naszą seksualnością, narzucając swoje rygory. Uważam, to za błąd i śmię twierdzić, że ogromna większość katolików nie przestrzega tego nauczania, a mówiąc szczerze niepotrzebnego wtrącania się w sferę naszej seksualności. Wchodzenie z buciorami pod kołdrę katolików przynosi odwrotny skutek.  A tak na koniec, to Kościół hierarchiczny ma poważny problem z opanowaniem w ryzach celibatu swojej seksualności, więc prosze się tym zająć, a będzie mniej afer i skandali. A relacje małżeńskie prosze zostawić małżonkom, bo Bóg dał ludziom wolną wolę i z tego bedzie ich rozliczał. 
BP
Bruno Polkowski
15 kwietnia 2016, 22:16
kosciol z czegos tak pieknego jak sex ,zrobil grzech, cos brudnego z czego trzeba sie spowiadac,  nawet taka niewinna przyjemnosc jak masturbacja jest bee,    niektorzy z tych sukienkowych facetow lubia sex  szcegolnie z nieletnimi chlopcami.....
Agamemnon Agamemnon
16 kwietnia 2016, 15:38
Opowiadania o księżach pederastach są bez pokrycia. Jest to propaganda wymierzona przeciwko Kościołowi katolickiemu.
BP
Bruno Polkowski
16 kwietnia 2016, 21:39
taa, dla was nawiedzonych wszystko co sie wam nie podoba to wroga propaganda i atak na ten wasz kosciol  wywalic religie ze szkoly - atak na kosciol , odsunac facetow w czarnych kieckach od publicznej kasy - atak na kosciol  to ze istnieja ludzie nie wierzacy w religijne bajki wymyslone dwa tysiace lat temu przez pasterzy koz , tez pewnie atak na kosciol.....itd. itp
16 kwietnia 2016, 22:30
Nie musisz posyłać dziecko na religię, nie musisz chodzić do kościoła, nie musisz wierzyć w Boga, jesteś zupełnie wolnym człowiekim, więc uszanuj  to. Nie musisz tu pisać.
Krzysztof Łoskot
19 kwietnia 2016, 14:17
Przecież Ty sama tylko wierzysz że nie ma Boga. Czy mam uszanować Twoją wiarę?
Agamemnon Agamemnon
15 kwietnia 2016, 21:54
ad Oriana Nie wykluczam, że manicheizm który zakorzenił się w Kościele katolickim, zostanie zniszczony przez papieża Franciszka. Ale jak dotychczas podtrzymuje on formalnie Humanae vitae  w zakresie zakazu przez papieża pożycia małżeńskiego w II fazie małżeństwa, gdy okres rodzenia potomstwa został zakończony. Okres od 1968 roku to szmat czasu. Okres ten sfalsyfikował zawarte  stwierdzenia w tej encyklice o dobru jakie niesie redukcjonizm małżeńskiego pożycia. Wiemy już, że nakaz ten przyniósł negatywne skutki dla jedności małżeńskiej, niejednokrotnie doprowadził bowiem do chłodu pomiędzy małżonkami, do separacji i rozwodów. Po owocach ich poznacie.
Oriana Bianka
16 kwietnia 2016, 17:08
Na szczęście wiele małżeństw nie wie chyba o tym zakazie. Ale nakazy i zakazy to nie wszystko, trzeba się starać, aby małżeństwo było ciągle żywe, a małżonkowie dla siebie atrakcyjni i papież Franciszek udziela dobrych wskazówek. Dobrze wyjdą na tym ci, którzy go posłuchają.
Oriana Bianka
15 kwietnia 2016, 20:47
Nauki wypływające z adhortacji posynodalnej są mądre i piękne. Jeśli stanowią dla Kościoła novum, to dobrze, że wreszcie odkryto i doceniono dobro i piękno erotycznego wymiaru miłości.  Szczęśliwi ci, którzy odkryli to już wcześniej i nie szczędzą sobie zachwytów i czułości :-) Od dawna podziwiam mądrość papieża Franciszka :-)
Rafał Dąbrowa
15 kwietnia 2016, 08:46
Gdyby nie lubił to by się nim nie zajmował. A zajmuje się, z jakąś dziwną perwersją.
15 kwietnia 2016, 08:16
kościół ma jakiegoś nieracjonalnego fioła na temat seksu, nieustannie się tym tematem zajmuje i trochę to zaczyna przypominać zachowanie psa ogrodnika... są inne ważne sfery życia człowieka a nieustannego gadania w kościele o skeksie ja przynajmniej mam po dziurki w nosie...
15 kwietnia 2016, 01:52
Gadu,gadu...A ja mam pytanie.Przychodzi do ojca penitent prosząc o rozgrzeszenie.Żyje w ponownym związku, ma w owym związku dzieci no i oczywiście udany seks, który jak wiadomo związek ten spaja. Do niedawna sprawa byłaby jasna.Teraz musisz ojczulku rozeznawać. Cudzołożnik to, czy nie?Grzech to czy nie?Dopuścić do komunii czy nie?  Dopuścić oczywiście- skonstatujesz, nie mogę przecież stawiać tamy miłosierdziu- doktryna na bok. Jeśli tak to o jedno cię proszę, skończ z obłudą i przestań nazywać się katolikiem.
PP
Piotr Polmański
15 kwietnia 2016, 20:12
Powiedz to Franciszkowi, albo idź na stos..
16 kwietnia 2016, 06:42
Ostatnia adhortacja Franciszka jest nauczaniem zwyczajnym i jako taka może być poddana krytyce. Co też się dzieje i bardzo dobrze, gdyż jej treść rozmija się z dotychczasowym nauczaniem Kościoła.
PP
Piotr Polmański
16 kwietnia 2016, 08:15
ble,ble ,ble...
Krzysztof Łoskot
19 kwietnia 2016, 14:21
A gdy św. Paweł pisał że biskup powinien być mężem jednej żony to było to nauczanie Kościoła czy nie?
Agamemnon Agamemnon
14 kwietnia 2016, 23:47
ad jan777 Manicheizm nie jest wartością, ponieważ deprecjonuje pożycie małżeńskie, to jest tak oczywiste jak to, że słońce świeci.   Pożycie małżeńskie jest bowiem wartością podstawową w małżeństwie. Nie wiem jakie w  zboczeniu manicheistycznym szanowny Pan widzi wartości? Proszę zatem napisać  a nie używać gróźb użycia przemocy fizycznej , ponieważ metodą gróźb nie prowadzi się dialogu. Czyżby Pan o tym nie wiedział. A może w swoim życiu podczas dyskusji nie ma Pan w zwyczaju stosować argumentów tylko przemoc fizyczną? Chcę Panu przypomnieć, że stosowanie gróźb jest karalne art. 190 k.k.
A
Agamemnon
14 kwietnia 2016, 20:14
Manicheizm nie jest wartością, jest brakiem wartości. Przyjęty przez niektórych luminarzy Kościoła katolickiego zakorzenił się w nim , przynosząc obniżenie  powagi Kościoła katolickiego. Odtąd głoszona jest nauka Chrystusa  z domieszką  nauki Manesa. Tezy podawane przez zwolenników manicheizmu zakorzenionego głównie w Watykanie  nie weszły do zakresu nauk szczegółowych: psychologii rozwojowej, pedagogiki , genetyki. Manicheistyczne tezy głoszone w imieniu Kościoła katolickiego nie posiadły rangi tez naukowych. Są to tezy pozbawione obiektywnej wiedzy naukowej. Przynoszą wymierne szkody. Nie wykluczone, że za wprowadzenie  do małżeństw różnorakich dysfunkcji jakie pojawiają się w wyniku zakazu małżeńskiego pożycia, sprawy będą kierowane  do rozstrzygnięć sądowych. Wynikłe szkody bowiem są ogromne w zakresie strat moralnych jakie doznają małżonkowie w wyniku głoszonej manichejskiej nauki. Po owocach ich poznacie.
14 kwietnia 2016, 14:23
Najtrudniejsze jest to, co jest najprostsze. Ludzie dlatego są nieszczęśliwi, bo zwyczajnie wstydzą się  prostych gestów zachwytu, życzliwości okazanej  np. okiem, słowem, gestem. Ten wstyd jest przykrywany gruboskórnością, szorstkością itd. To z kolei powoduje dyskomfrot, bo człowiek już taki jest, że jak tłumi w sobie to co dobre a czym mógłby się podzielić z drugim człowiekiem zaczyna sam czuć się źle. Jak zaczyna czuć się źle, musi to złe samopoczucie czymś zrekompensować, czymś co sprawi mu natychmiastową przyjemność, popada więc w najrozmaitsze  nałogi. Jednym z takich nałogów jest uzależnienie od przygodnego seksu czy pornografii sygnalizujące deficyt relacji z drugim człowiekiem, co na dłuższą metę jeszcze bardziej pogarsza sytuację. Winę za taki stan rzeczy ponosi bezosobowa realcja z przygodnym obiektem zainteresowania, co sprzyja z jednej strony całkowitemu i bez żadnych kompleksów daniu upustu temu, co powoduje napięcie wynikające z tłumienia okazania właśnie chociażby życzliwości czy zachwytu w tych sferach życia, które z racji deficytow popchnęły do sięgnięcia po np. pornografię. W efekcie następuje chwilowe odprężenie, a jednocześnie mózg koduje sobie to jako łatwy sposób rozładowania napięć w przypadku powtórzenia się podobnej sytuacji. To jeszcze bardziej pogłębia już zaistniałe błędne koło, dając złudne poczucie bycia panem sytuacj,i w której najwazniejszym celem jest zaspokojenie popędu płciowego. Tęsknota jednak za tym co najprostsze i najpiękniejsze nigdy w ten sposob nie zostaje zaspokojona co powoduje nawarstwiajacy się dyskomfort psychiczny itd. a w efekcie szorstkosć, grouboskórnośc, czasem nawet chamstwo.
14 kwietnia 2016, 14:39
Zapomniałam dodać, że tekst o. Siepsiaka oczywiście mnie zachwycił a mała ilosć wpisów w tym wątku jest najlepszym dowodem, że temat sprawia trudności.
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 16:57
Dość długo kazałaś nam Amelio czekać na to Twoje Świadectwo. Ale jak to mówią lepiej późno, niż wcale. :-) Niektóre powyższe swe wypowiedzi ujęłaś w zdania wielokrotnie złożone, trudno uchwycić w nich sens. Wygląda na to jakbyś przepisywała je z kursu psychologicznego poradnika dla piszących w internecie. ;-) A sam temat wałkowany w Kościele nieskończoną ilość razy. Pamiętam jeszcze, jak za komuny w Kościele traktowana była fizyczna miłość. Wcale nie lepiej, aniżeli za św. Augustyna, czyli  tysiąc pięset lat wcześniej. Wszystko co pochodziło od ciała było wtedy złe. Na szczęscie tego typu myślenie odchodzi już do annałów historii Koscioła. I oby bezpowrotnie.
MP
Marek Pawłowski
14 kwietnia 2016, 17:37
Autorytety w natarciu. pffff....
14 kwietnia 2016, 17:39
Zatrzymywanie doświadczeń tylko dla siebie, również jest rodzajem tłumienia a więc także źle wpływa na samopoczucie. Starałam się jak najczytelniej przedstawić to, co napisałam, ale jak coś jest niejasne chętnie wytłumaczę. Zawstydzanie kogoś czy kpienie z czegoś również jest formą zagłuszania w sobie czegoś, z czym jeszcze się człowiek nie uporał, przeważnie chodzi o wstyd czyli kompleksy. Dla przykładu, pochodzisz ze środowiska patologicznego gdzie alkohol i bicie są na porządku dziennym. Rozpoczynasz swoje życie, masz zamiar odciąć się raz na zawsze od przeszłości. Denerwują cię ludzie, którzy przeklinają, oburza muzyka disco polo, dresy z paskami na spodniach, ostre makijaże, wygolone fryzury. Kiedy widzisz kogoś takiego na ulicy omijasz i udajesz, że nie znasz chociaż chodziliście do jednej klasy. Nie rozmawiasz z ludźmi źle się wysławiającymi, oburzasz się gdy ktoś w twoim towarzystwie wypowie się niegramatycznie. Układasz w swojej głowie plan o życiu o którym marzysz. Każdy kto od tego planu odstaje jest nie lubiany, wywołuje u ciebie nerwowość, czujesz się źle, zawstydzasz, kpisz. To wszystko w wielkim skrócie świadczy o tym, że swoją wartośc cały czas uzależniasz od tego jacy są inni, a to oznacza, że jeszcze nie do końca umarłeś dla tego świata, więc nie jesteś gotowy okazywać w pełni zrozumienie dla innych ludzi, szacunek czy podziw, bez względu na to kim są i co robią. [url]https://www.youtube.com/watch?v=5pmMP1fSdQ0[/url]
14 kwietnia 2016, 18:31
Czyżby negatywna ocena wypowiedzi przez anonimowe osoby wstydzące się napisać co im się nie podoba była dowodem na to, że osobom  odstająćym od powszechnie obowiązującego wzorca miejskiego hipstera nie należy się szacunek? Paski na dresach wam się nie podobają czy disco polo? Odwagi, piszcie.
AA
Akada Asaki
14 kwietnia 2016, 18:47
Dobrze gada, dać jej piwa!
abraham akeda
14 kwietnia 2016, 20:12
Twoja upośledzona zdolność poznawczej analizy tekstu sprawia, iż twoje komentarze mają wartość informacyjną oscylującą wokół zera bezwzględnego, co czyni je pseudointelektualnymi zasiekami, bez znaczenia w sensie zawartości istotnego z punktu widzenia obiektywnej prawdy komunikatu do przyswojenia.
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 21:08
Problemem dzisiejszego świata nie jest raczej to, o czym tu piszesz Amelio. On wg mnie nie polega na zastępowaniu relacji pomiędzy ludzmi własnymi uzależnieniami. Relacje jako takie nie zaginęły, problem występuje gdzieś indziej- w ich jakości. Nie umiemy ze sobą rozmawiać, dialog zastępujemy własnymi, nieuzasadnionymi i mylnymi sądami. Równie często drugiego człowieka traktujemy przedmiotowo, a jeśli nawet już nie, to w najlepszym wypadku tworzone przez nas relacje są mocno powierzchowne. Bo zwyczajnie albo nam się w życiu śpieszy, lub mamy ważniejsze, "realne" zajęcia, zupełnie zagubilismy umiejetność aby się choć na chwilę zatrzymywać z drugim. Niestety zdarza sie także, iż zupełnie zapominamy czym jest lojalność wobec drugiego człowieka. A ona nigdy nie funkcjonuje dobrze dominowana przez czyjąś tam subiektywną "prawdę". Jesli cię kiedyś zobaczę w dresach z "lampasami" mnie w ogóle to nie "ruszy", nie zwracam zbytniej uwagi na ubiór. Chyba, że będziesz w tym stroju smiesznie wyglądać. Ale i wtedy powstrzymam się, bo zauważyłem, iz jest Ci trudno złapać dystans do siebie samej. :-)
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 21:14
Abramie cóż Ty znów dziś piłeś? Postaraj się może sam napisać cokolwiek w temacie, i najlepiej na sposób, aby inni również mogli zrozumieć. :-)
14 kwietnia 2016, 21:19
Dziękuję, nie przepadam za piwem, wolę wino.
AA
Akada Asaki
14 kwietnia 2016, 21:39
Bardzo słusznie, tako też ja. Ale gram tutaj robola a robole wolą piwo. Wino to piją intelektualiści.
A
Amelia_Mel
14 kwietnia 2016, 21:46
Czy mi jest trudno złapać dystans do siebie samej? Dzisiejszy dzień jest dla mnie najlepszym tego sprawdzianem. Bo oto okazało się, że drzemie we mnie żeby dobrze to ująć - skąpiradło? Nie chciałabym zanudzać swoją osobą ale sytuacja była następująca. Mam dość sporą  ilość rzeczy codziennego użytku w dobrym stanie, naprawdę sporo. Na bazar z tym nie pójdę, chociaż wiem, że znalazłyby u kogoś drugie życie, ale to wymagałoby czasu a mnie czas trochę nagli. Mój ojciec, znając go, życzyłby sobie, żeby rozdać biednym ludziom, którym zawsze chętnie pomagał. Umawiam się z człowiekiem z pewnej fundacji, że przyjedzie i to zabierze, wiadomo gratis. Dzwoni, że nie może o wyznaczonej godzinie , może innego dnia. Idź i sprzedaj komuś - radzą. Wstępuję do pierwszego z brzegu sklepu z używaną odzieżą - ja nie kupię ale dam namiary, facet jeźdżi i skupuje co się da. Zadzwoniłam, umówiliśmy się. I od razu budzi się we mnie kupiecka żyłka, ile na tym mogę zarobić. Oczyma wyobraźni już nawet wydaję na konkretny cel jeszcze nie zarobione pieniądze. Facet przyjeżdża z wagą łazienkową, na której stawia 120 litrowy worek, waga tego nie ogarnia bo nie do tego przeznaczona więc pomiar wadliwy. To ile pani chce za to? - podaję górną granicę przedziału cenowego podanego przez niego, trochę dużo - mówi, ja nie ustępuję. Ponieważ waga zła, jedzie po inna lepszą, umawiamy się za dwie godziny. Dzwoni za godzinę, że nie może znaleźć wagi, zadzwoni może jutro. Ja juz wiem, że zgubiła nie pazerność, zupełnie zapominam że pierwotnie chciałam oddać wszystko za darmo, i było mi tak zrobić właśnie, oddać za symboliczną złotówkę, zresztą, tak pewnie chciałby mój ojciec, żeby oddać biednym i potrzebującym. Chytry traci podwójnie  - słyszę przez telefon życzliwy rechot. Długi wywód ale dało mi to dzisiaj do myślenia na mój temat. Czekam do jutra, jak nie zadzwoni jadę tam gdzie pierwotnie miały trafić te rzeczy. Widać taka była wola mojego ojca, żadnego sprzedawania.
14 kwietnia 2016, 21:50
Szczerze  ci dziękuję, naprawdę nie są mi dzisiaj potrzebne żadne komplementy.
14 kwietnia 2016, 21:56
Ja nikogo nie gram, po prostu nie lubię piwa.
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 22:11
Pamiętaj Amelio, człowiek nigdy nie jest jakiś tam, każdego dnia staje się na nowo. A Ty w swym zyciu robisz wiele dobrych, bardzo pożytecznych rzeczy. Wiedz jednak, iz pieniądze szczęścia Ci nie dadzą, nigdy się tak nie dzieje, one zawsze są tylko złudzeniem. Odnośnie Twego taty przyjmij ode mnie wyrazy współubolewania.
AA
Akada Asaki
14 kwietnia 2016, 22:12
Czy Twoje zdawkowe wypowiedzi sprawiajace wrażenie jakby były generowane przez komputer to jest właśnie to o czym piszesz na początku? Czy to jest to okazywanie zwykłej życzliwości? Zwykłego uśmiechu płynącego z dystansu do siebie? Zaprosiłam Cię na sympozjum gdyż chciałam Cię właśnie najzwyczajniej poznać i przytulić. Ale nie wiem czy dam radę wyjąć Cię ze słoja z formaliną.
14 kwietnia 2016, 22:21
Filipku, dziekuję za zaproszenie na sympozjum, i za troskę, i za chęć przytulenia, to mi w zupełności wystarczy.:-) Jakoś tak dziwnie czuję sie przyparta do muru, może stąd ta powściągliwosć w okazywaniu wylewności, zwlaszcza że tu jest internet, rozumiesz - nie wiem z kim tak naprawdę rozmawiam, w sensie nikogo nie dyskryminuję ale nie mam na chwilę obecną potrzeby przenoszenia znajomości z internetu na grunt prywatny. Wymieniamy się tu opiniami, ot wszystko.
14 kwietnia 2016, 22:34
Bynajmniej nie ubolewam a cieszę się, każda taka sytuacja to okazja żeby uświadomnić sobie, że nic raz na zawsze nie jest człowiekowi dane, że każdy dzień to nauka, okazja żeby być bardziej uważnym. Dlatego jak ktoś mówi o sobie że jest np. świetnym kierowcą, wiem że przesadza i najprawdopobniej zetknie się z taką sytuacją na drodze, że będzie musiał zmienić zdanie.
no_name (PiotreN)
14 kwietnia 2016, 22:55
Osobiście nie jestem dobrym kierowcą, a na instruktora nauki jazdy zupełnie się nie nadaję. Jednak ten fakt nie dyskredytuje ani mojej szczerej chęci, czy przyjemności rozmowy z Tobą.  :-)
14 kwietnia 2016, 23:04
To ważne mieć wiernego słuchacza czy też czytacza, pewnie dlatego tak się tu udzielam;) Wiesz no_name nie od dziś, że kobiety przeglądają się w męskich oczach. Jak ty lubisz czytać co piszę, to ja od razu sobie myślę - ależ ja jestem ładna :-)) No tak to działa, nie inaczej. Gorzej, jeśli masz np. jedenaście lat, jeśli tak jest, muszę najpierw porozmawiać z twoją mamą lub tata.
14 kwietnia 2016, 23:18
Filipku, chiałabym ci zwrócić uwagę na co ważnego. Jeśli chcesz pozyskać czyjeś zaufanie, a publicznie wyjawiasz szczegóły prywatnej rozmowy to zmnijeszasz tym samym szansę, że dana osoba faktycznie cię takim zaufaniem obdarzy. Skoro piszesz do mnie na pocztę, a potem piszesz o tym publicznie to jaki jest cel twojego pisanai do mnie na skrzynkę pocztowa? Chcesz mnie sprawdzić, czy tu i tu jestem taka sama?
AA
Akada Asaki
15 kwietnia 2016, 02:33
Zrobisz jak uważasz Słoju.