Decentralizacja, synodalizacja i władza absolutna

Papież Franciszek (fot. Grzegorz Gałązka)

Papież Franciszek, choć wiele mówi o konieczności decentralizacji i synodalizacji, sam chętnie korzysta z prerogatyw władzy absolutnej, jaką daje mu jego urząd. Tyle, że w istocie nie można mówić o pełnej transparentności i kontrolowalności tam, gdzie taka władza istnieje.

Od jakiegoś czasu regularnie słyszmy, że papież Franciszek wydał motu proprio, za pomocą którego zmienił jakieś zasady prawne, zreformował układ urzędów czy podjął jakąś decyzję. I może nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że - jak zwracał uwagę John L. Allen Jr. - po pierwsze Franciszek jest papieżem najczęściej korzystającym z tego uprawnienia, a po drugie jest ono wyrazem najwyższej, absolutnej władzy papieskiej, która nie wymaga kontroli, zatwierdzania, nawet konsultacji, a jest jedynie wyrazem jego woli. I już w tym kryje się pewien paradoks, że papież, który najwięcej mówi o konieczności ograniczania władzy, o delegowaniu jej, sam zarządza za pomocą narzędzi prawnych, którym najbliżej jest do jednowładztwa.

To można oczywiście uznać za wyraz „konieczności dziejowej” i traktować jako narzędzie niezbędne do tego, by przeprowadzić głębokie reformy. Takie podejście byłoby jednak słuszne, gdyby papież rzeczywiście z narzędzi jednowładcy korzystał tylko w dziele reformowania struktur, a wiele wskazuje na to, że tak nie jest. Codzienne zarządzanie Watykanem, a nawet rozliczanie byłych pracowników dokonuje się bowiem - i na to zwracają uwagę nie tylko przeciwnicy papieża, ale także jego sympatycy - przy pomocy narzędzi najściślejszej centralizacji, absolutyzmu monarszego. I wiele wskazuje na to - jak wskazuje przywoływany już John L. Allen Jr - że właśnie ktoś zamierza papieżowi nie tylko powiedzieć „sprawdzam”, ale też pokazać, że metody takie są nie tylko sprzeczne z deklaracjami tego pontyfikatu, ale w istocie uniemożliwiają proces oczyszczania, budowania transparentności i przejrzystości, za jakimi opowiada się obecnie Stolica Apostolska.

DEON.PL POLECA

O czym mowa? O procesie kard. Angelo Becciu i innych osób, który z pewnymi opóźnieniami, ale zaczyna ruszać. To w jego trakcie prawnicy reprezentujący finansistę Gianluigiego Torzi, który pośredniczył w transakcji w Londynie oraz byłego menedżera finansowego Sekretariatu Stanu Enrico Crasso zakwestionowali reskrypty prawne Franciszka, na podstawie których toczy się obecne proces. Ich zdaniem te decyzje papieskie naruszają fundamentalne prawo do sprawiedliwego procesu, a także są sprzeczne z normami prawa watykańskiego i standardami praw człowieka. I niestety wiele wskazuje na to, że prawnicy ci mają rację. Tak się bowiem składa, że proces kard. Becciu i jego współpracowników toczy się na podstawie doraźnych środków prawnych, które zaproponował Franciszek, środki te niewiele mają wspólnego z normalną, także watykańską procedurą prawną. O co chodzi? Choćby o to, że na podstawie owych reskryptów prawnych możliwe było podsłuchiwanie, nadzór elektronicznych, bez potrzeby kontroli sądowej, a nawet zatrzymanie podejrzanych bez zgody sądu. Prawnicy oskarżonych zwracają także uwagę na fakt, że istnieje zasadniczy konflikt interesów w czasie tego procesu. Tak się bowiem składa, że głównym poszkodowanym ma być Watykan, a konkretniej jego zwierzchnik, władca absolutny, jakim jest papież Franciszek, proces o jakim mowa toczy się jednak w oparciu o osobiście przez niego ustanowione prawo, które w sposób wyraźny przyznawało nadzwyczajne kompetencje prokuraturze. W większości systemów prawnych - na co zwraca uwagę Allen - tego rodzaju sytuacja byłaby niemożliwe z zasady, bowiem celem sądów jest równoważenie praw obu stron. Prawnicy oskarżonych zwracają również uwagę, że Watykan ponawia nieustannie wnioski do włoskiego systemu sprawiedliwości o kontrolowanie wydarzeń, które już były sprawdzone, a sami oskarżeni czy podejrzani (w tym kard. Becciu) nie mają żadnych możliwości odwołania się od decyzji kontrolnych prokuratury. Tak się bowiem składa, że zgodnie z reskryptami prawnymi Franciszka prokuratura w tej sprawie nie podlega standardowej ocenie sądu. Zarzuty te są na tyle poważne, że prowadzący proces sędzia zasugerował, że nie ma pewności, czy proces będzie dalej trwał… I trudno mu się dziwić, bowiem - właśnie na skutek decyzji Franciszka - procedura sądowa i prokuratorska wygląda tak, jakby była z góry ustawiona.

W sprawie tej zderzają się dwa zupełnie odmienne systemy myślenia prawnego. Z jednej strony papież - zgodnie z prawem kanonicznym i rozumieniem jego władzy - jako monarcha absolutny miał prawo podjąć takie, a nie inne decyzje i ustanowić takie, a nie inne prawo. To jego przywilej, ale w tej konkretnej sprawie zderza się on nie tylko z własną teologią władzy Franciszka, ale także z fundamentami prawa, a nawet jak się zdaje z prawem człowieka do godnego procesu, które są fundamentami współczesnego myślenia o prawie. I jak się zdaje nie ma prostego modelu pogodzenia tych dwóch sprzecznych systemów myślenia o prawie. Albo bowiem papież jest władcą absolutnym i wtedy on decyduje, jaki system prawny jest odpowiedni, albo budujemy przestrzeń, w których sąd i proces ma budować równowagę i chronić także osoby oskarżone (czy skrzywdzone). Albo w centrum znajduje się Kościół i Jego ziemski zwierzchnik albo budujemy prawną równowagę i respektujemy choćby zasadę prawa do sprawiedliwego procesu. Ciekawe, że w myśleniu feudalnym istniało wiele bezpieczników, które władzę - także władzę królewską - ograniczało. To dopiero absolutyzm, doprowadzony do sakralnej doskonałości przez ultramontanizm, który wciąż ma się nieźle w Watykanie, zmienił sytuację. I wydaje się, że - przynajmniej w wymiarze władzy świeckiej (a papież jest także władcą świeckim w Watykanie) trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Inaczej nie będzie mowy o transparentności, przejrzystości w Watykanie. Trudno też budować synodalność i decentralizację przy pomocy narzędzi absolutystycznych.

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Decentralizacja, synodalizacja i władza absolutna
Komentarze (3)
LK
~Lemon Kosta
23 lutego 2022, 15:41
Fajnie się urządził ten Franciszek - władza absolutna jak u Putina. A ludziom mówi, że jego praca to służba. Tylko że różnica między władzą absolutną a służbą jest taka, że służba pozwala siebie kontrolować, a totalna władza - nie.
WC
~Wojciech Chajec
23 lutego 2022, 13:25
Gdyby zapomnieć, że nauczanie papieża powinno być zgodne z Ewangelią, to można by twierdzić, że papież jest władcą absolutnym. Przy podobnym założeniu nauczanie soborów i synodów świadczyłoby o demokracji. Ale nie należy zapominać o Ewangelii, z którą oba te nauczania powinny być zgodne.
ŁM
~Łukasz Morawski
22 lutego 2022, 18:26
Nigdy nie można wierzyć we własną propagandę, typowym dla komunistów jest Dyktowanie komuś co ma robić a samemu działać po swojemu. Jak w tym kawale , jak matka Breżniewa zwiedza jego dom, mówi jaki piękny pałac, meble ogród, i na koniec, uważaj synek bo jak przyjdę komuniści wszystko ci zabiorą.