Dlaczego nie odpowiedziałem na Ice Bucket Challenge?

(fot. Podravka / flickr.com)

Na przykładzie Ice Bucket Challenge bardzo dobrze widać, jak różne mogą być reakcje środowisk katolickich na wątpliwe moralnie czy religijnie inicjatywy.

Odpowiedź na to pytanie jest właściwie banalna. Po pierwsze, nie bardzo wiedziałem o co biega. Po drugie, w chwili nominacji byłem akurat zagranicą i miałem ograniczone możliwości organizacyjne. Nie bardzo miałem skąd wziąć kubeł z lodem. A po trzecie, nie miałem pomysłu, jak to zrobić "z jajem". Okazuje się jednak, że inni mieli poważniejsze powody, by zignorować nominację. Niektórzy wytropili w tym rytuał satanistyczny, inni doczytali, że organizacja stojąca u początku akcji zbierania pieniędzy na stwardnienie zanikowe boczne prowadzi badania z wykorzystaniem komórek z dzieci nienarodzonych. Przez polski Internet przetoczyła się fala krytyki. Aż czoło problemowi stawili jezuici, którzy pokazali, że zamiast krytykować można akcję potraktować jako prawdziwe wyzwanie.

Jezuitom wystarczyło pokropienie wodą święconą, a całą wodę, która miałaby być wylana na nich i na wielu innych proponują "przekazać" Polskiej Akcji Humanitarnej Janki Ochojskiej, która przypomniała, że po wiaderko wody niejedna kobieta w Afryce musi iść godzinami. Spot przygotowany przez jezuitów jest świetnym przykładem tego, jak twórczo można podejść do pomysłu czy inicjatywy, wobec której mamy moralne czy religijne zastrzeżenia. Rozumiem tych, którzy wzięli udział w pierwotnym pomyśle, gdyż robili to z dobrej woli i chęci pomocy. Ale rozumiem także tych, którzy się zdystansowali, widząc, że pomysł przeradza się powoli w hucpę. Trudno mi jest jednak uwierzyć, że u początku ktoś to wymyślił jako satanistyczny czy okultystyczny rytuał, nawet jeśli ktoś z czasem tak to traktował czy rozumiał. Tak czy inaczej, nikt nie jest zobowiązany do wzięcia udziału.

Na przykładzie Ice Bucket Challenge bardzo dobrze widać, jak różne mogą być reakcje środowisk katolickich na wątpliwe moralnie czy religijnie inicjatywy. Najprostszą reakcją pozostaje krytyka sformułowana z etyczno-religijnego stanowiska. Taka krytyczna ocena jest oczywiście potrzebna, ale trzeba się też liczyć z jej skutkami. Najczęściej wywołuje ona wzmożoną obronę krytykowanego, co często prowadzi jedynie do eskalacji stanowisk, a czasami nawet do obopólnych oskarżeń. Po wtóre, krytyka musi być merytoryczna i nie powinna być obraźliwa. Kiedy przyglądałem się memom krytykującym Ice Bucket Challenge, wiele z nich było po prostu chamskich. Poza tym krytyka, która niczego nie proponuje w zamian, jest bardzo mało konstruktywna.

DEON.PL POLECA

Drugi przykład tego, jak można reagować pochodzi z Niemiec. Na komercyjnym kanale RTL można teraz oglądać program zatytułowany "Adam sucht Eva - Gestrandet im Paradies". Formuła programu określona jest jako "Datingshow", czyli mniej więcej program randkowy. Na tropikalnej wyspie zostaje umieszczonych dwoje ludzi: Adam i Ewa. Oboje są nadzy, co kamery telewizyjne skrzętnie pokazują, ukrywając jednakże intymne części ciała. Po razem spędzonej nocy, na wyspie pojawia się jeszcze jedna Ewa bądź jeszcze jeden Adam. Teraz Adam bądź Ewa muszą dokonać wyboru. Po otrzymaniu ubrań podejmują decyzję, czy chcą kontynuować znajomość czy też się rozstają. Jak twierdzą pomysłodawcy programu, chodziło o psychologiczny eksperyment mający pokazać, jakie są kryteria wyboru drugiej osoby, gdy pierwsze spotkanie - inaczej niż w typowej sytuacji - dokonuje się, gdy oboje są nago. Często rozczarowanie drugą osobą przychodzi po rozebraniu się, tutaj może nadejść po ubraniu - tak ma brzmieć teza do ewentualnego udowodnienia.

Przez media niemieckie przetoczyła się fala krytyki. Uznano, że jest to program pornograficzny, że przekroczono kolejne granice ekshibicjonizmu. Jak na to powinien zareagować Kościół? Potępić - brzmi najprostsza odpowiedź. Co jednak przyjdzie z samego potępienia prócz poczucia moralnej czystości i dobrze spełnionego obowiązku? Inne podejście zaproponował prof. Alexander Filipovič, specjalista od etyki mediów, na Kongresie Renovabis, który odbył się na początku września we Fryzyndze k. Monachium. Kongres poświęcony był relacji między Kościołem, mediami a opinią publiczną. Na tym przykładzie niemiecki uczony pokazywał, w jaki sposób Kościół może wziąć udział w debacie publicznej. Oczywiście, podkreślał, pierwsze, co przychodzi do głowy to krytyczna ocena programu, który przekracza kolejne granice. Kościół może nawet powiedzieć, że nie wolno tego robić. Problem w tym, że nikt współcześnie nie czeka na zezwolenie ze strony Kościoła, a negatywna opinia nie wpłynie na decyzje producenta.

O wiele bardziej owocne może być wejście w merytoryczną polemikę niż krytyka. Profesor zaproponował, by na kanwie programu rozpocząć poważną dyskusję na temat wartości ciała, nagości, a także bezdomności, czy biedy. Chodzi o to, by pokazać rzeczywiste problemy - ludzi, którzy są naprawdę nadzy i bezdomni z powodu ich ubóstwa. Merytoryczna polemika przeniesiona na poważny i wyższy poziom może o wiele mocniej pokazać miałkość krytykowanego pomysłu niż zjadliwość, złośliwość czy protest. Okaże się bowiem, że problem jest sztuczny jak wydmuszka. Z pozoru jajko, w istocie - puste.

Oba - choć różne - przykłady mówią o tym samym: o konieczności dialogowego wkraczania w przestrzeń publiczną i brania udziału w debacie publicznej. Jestem przekonany, że merytoryczna, poważna i rozsądnie uargumentowana polemika bywa o wiele bardziej skuteczna niż gwałtowana i często niewyszukana krytyka, która często ogranicza się do imputowania komuś intencji, których ten ktoś nie ma. Można by dać wiele przykładów tego, jak w Polsce niejednokrotnie brakło debaty, dyskusji, polemiki, a w zamian za to pojawiały się protesty, pikiety, złośliwe i niewybredne komentarze. Jezuici pokazali, że niezgoda na coś może stać się twórczym wyzwaniem, a nie jedynie przedmiotem krytyki, której w ich spocie nie było ani za grosz, a przecież wyrazili swoje zdanie dobitniej niż niejeden krytyk - tropiciel.

Tekst pierwotnie ukazał się na blogu ks. Andrzeja Draguły

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego nie odpowiedziałem na Ice Bucket Challenge?
Komentarze (34)
R
rewela
12 września 2014, 20:00
TomaszL, czy masz  już żonę? Bo szukam męża.. Takiego. e
L
leszek
12 września 2014, 18:22
Nie bardzo rozumiem dylematów autora. Jeśli chodzi o zagadnienie "Ice Bucket Challenge" a środowiska katolickie to najlepiej sięgnąc po ewangeliczny cytat "po owocach ich poznacie". Jeśli w wyniku tej inicjatywy rzeczywiście zebrano znaczącą kwotę pieniędzy, która pomoże ludziom chorym, to gdzie problem ? Zaś jeśli chodzi o program w niemieckiej TV to można wyłącznie zacytować klasyka: "To jest goła dupa synu i nie daj sobie nigdy wmówić, że to jest coś innego". Ale wyraźnie profesor i specjalista od etyki mediów dał sobie wmówić i chce wmówić innym.
12 września 2014, 07:35
I jeszcze uwaga do dyskusji toczonej poniżej. "O wiele bardziej owocne może być wejście w merytoryczną polemikę niż krytyka. Profesor zaproponował, by na kanwie programu rozpocząć poważną dyskusję na temat wartości ciała, nagości, a także bezdomności, czy biedy. Chodzi o to, by pokazać rzeczywiste problemy - ludzi, którzy są naprawdę nadzy i bezdomni z powodu ich ubóstwa. Merytoryczna polemika przeniesiona na poważny i wyższy poziom może o wiele mocniej pokazać miałkość krytykowanego pomysłu niż zjadliwość, złośliwość czy protest." Znaczy przekładają ten potok słów na wersje krószą: zbudować na fundamencie  zła (programu TV promujący cudzołóstwo bazujacy na zboczenoym podglądactwie) jakies dobro (zainteresowac ubóstem, czy faktycznymi problemami ludzi). Czy taka jaka jest trwajaca od wieków nauka Kościoła? 
D
DK
12 września 2014, 08:23
Raczej przenieść ciężar uwagi ze zła które lubi być w centrum uwagi, na dobro które zło często przeinacza.
KF
Katarzyna F.
12 września 2014, 10:12
Taka jest nauka całej Biblii Panie Tomaszu: Bóg wyprowadza dobro ze zła. A my jako uczniowie Jezusa powinniśmy robić to samo.
12 września 2014, 10:59
Czemu chcesz zastąpić Boga, Pana żniwa? Aby było jaśniej - nie masz mocy zamiany chwastu na rośliny przynoszące dobre owoce. Taką moc ma wyłącznie Bóg, bo u Niego (nie u ludzi) wszystko jest możliwe. My mamy wyłącznie głosić Dobrą Nowine, kto w Nią uwierzy będzie zbawiony.  Ale to wkurza, tych niecierpliwych, co widza brak widocznych efektów tego gloszenia i stąd uważają, ze Bóg nie przemienia zła w dobro, więc sami swoimi siłami to chcą zrobić. Powodzenia....
12 września 2014, 11:01
Po co? Aby zło nie raziło swa brzydotą? Nazwij zło złem i idź dalej, nie zajmując sie nim.
E
ew
12 września 2014, 12:05
Tomaszu - móiąc innymi słowy, Bóg jedynie jest PANEM RZECZYWISTOŚCI i będąc DOBRY może zmienić jak to ująłęś "chwast w roślinę". Katarzyna nie próbuje zastępować Pana Boga. To po prostu ufność w Jego moc. 
D
DK
12 września 2014, 14:23
Problem w tym że zło nie razi zawsze brzydotą, bo często jest przekrzywieniem dobra. Tak zło należy nazwać złem i isć do świetosci, a nie roskoszować się upadkiem innych. Zło chce być niezauważone, lub wręcz epatować sobą. Potępiasz go więc go zauważasz, przechodzisz do rzeczy ważnych, więc sprawiasz że już nie epatuje , skracasz jego żywotność, czyniąc dobro neutralizujesz skutki zła. Zło dobrem zwyciężaj!!!
12 września 2014, 15:11
Zwyciężaj, nei debatuj i paktuj ze złem. Samo nazwanie zła po imieniu wystarcza. Szczególnie gdy jasno odetniesz sie od pouczania, namawiania etc. Proste "rozmowy" Jezusa z szatanem powinny wskaząć nam jedyną drogę postępowania.
Z
zs
12 września 2014, 16:09
Św. Paweł w Atenach nie miał Twojego dylematu i wiele z tego dobrego wyszło. A tam budował na grzechu bałwochwalstwa. Nie my mamy moc, by zmienić zło w dobro. My mamy siać, między innymi przez rozmowę, dialog. Często bowiem zło nie wynika z oddania się mu, lecz z nieświadomości, a nawet podbudowane jest często dobrymi intencjami. 
12 września 2014, 07:12
Dlaczego nie interesują mnie tego typu FB-akcje? Bo „nie wie lewa ręka, co czyni prawa, czyli pomoc i jałmużna po cichu, w ukryciu, bez tego zadętego rozgłosu i zachwytów otrzymanych od ludzi. Jezuici zrobili źle, bo swoim publicznym działaniem niejako zaprzeczyli takiej cichej postawie. Dlaczego nie ruszają mnie internetowe „wyzwania”? Bo mam tylko jednego Pana. Czy nazywać zło niektórych idiotycznych programów telewizyjnych złem? Tak, jednoznacznie i bez zbędnych dyskusji. Nie dyskutuje się nad złem. Czy organizować protesty? Bezwzględnie nie. Często jedynym celem programów TV i tzw. artystycznych dzieł jest wywołanie fali protestów. Trzeba zło nazwać złem i skończyć się nim interesować. Bo zło potrzebuje i dyskusji i rozgłosu. Dlaczego nikt współcześnie nie czeka na zezwolenie ze strony Kościoła, a negatywna opinia nie wpłynie na decyzje producenta? Bo ludzie Kościoła uwikłają się w bezsensowne dyskusje, zamiast bez wglądu na tzw. społeczne koszty mówić tak, tak, nie, nie.
K
klara
12 września 2014, 08:33
Trzeba zło nazwać złem i skończyć się nim interesować. Niezupełnie tak. Trzeba zło nazwać złem i skutecznie mu przeciwdziałać.
12 września 2014, 11:01
Nie zatamujesz zła. Szkoda czasu na walke z wiatrakami.
W
WDR
12 września 2014, 07:02
"Można by dać wiele przykładów tego, jak w Polsce niejednokrotnie brakło debaty, dyskusji, polemiki, a w zamian za to pojawiały się protesty, pikiety..." Użycie "w zamian" jest tu niewłaściwe. Jedno nie wyklucza drugiego tzn. debata nie wyklucza pikiety i na odwrót, a właściwie to należałoby dążąć do współgrania i współpracy. Pikieta może zwrócić na coś uwagę, co następnie w sposób wyważony zostanie omówione podczas debaty.
T
Tommy
11 września 2014, 22:14
Moja propozycja jest nieco inna. Gdy okazało się, że cała ta akcja ma swoje drugie, ciemne oblicze, to wystarczyło aby redakcja Deonu na stronie głównej umieściła stosowny, ale krótki komunikat przestrzegający przed nią, tak aby był widoczny dla odwiedzających - przez określony czas, np. przez miesiąc. Ale zamiast tego Deon serwuje już któryś z kolei odkrywczy artykuł, mimo że "Ameryka" dawno już została odkryta. Niestety wydaje się, że kierownictwo portalu wykorzystuje całe zamieszanie jedynie w celu zwiększenia swojej popularności. I wreszcie - dlaczego wszystko musi mieć swoją odpowiedź, dlaczego mamy gonić za czymś co jest na topie, co ma swoje pięć minut? Dlaczego nie można po prostu żyć swoim życiem, tylko ciągle na coś reagować?
11 września 2014, 23:03
W tym momencie nie biega tyle o jakieś rzekome, czy nie rzekome ciemne oblicze IBC. Poza tym, zdaje się, że sytuacja niepostrzeżenie stawała się dynamiczna, gdzie całe multum innych różności się dzieje wokół, nie do ogarnięcia. A w tym przypadku to właśnie jezuici jako pierwsi poszli po rozum do głowy. Pokazali, że można inaczej podejść do tej akcji i zmienili tok nie tylko działania w tym przypadku, ale i myślenia o tym. A może część ludzi wyciągnie wnioski na przyszłość do innych owczopędnych ruchów, którym masy dają się wodzić za noski, a to wte, a to we wte, a to tam coś zagra, a to gdzie indziej już przywołują.
K
kruluk
11 września 2014, 21:56
"Węże, plemię żmijowe, coście wyszli oglądać" - zaiste Jan Chrziciel, gdyby miał lepszy PR zapewne działałby lepiej. "Niech wasz mowa bedzie tak tak, nie nie", ale co tam Jezus się zna, twórcza polemika przynosi lepsze owoce... "Jeśli twój brat zgrzeszy, upomnij go..." itd, itp. Doprawdy nie przychodzi mi żaden cytat, zgodny z duchem tego artykułu. Może poza jednym: "zło dobrem zwyciężaj", jednak autor wbrew pozorom nawet do tego nie zachęca, bo zgodnie ze słowami św. Pawła najpierw coś trzebaby jasno określić jako zło, a dopiero potem porponować dobrą alternatywę. Tu jednakże propnuje się zmianę tematu, czy kategorii, nie ma zachęty do jasnego określania swojego (Bożego) stanowiska. "Po owocach poznacie ich", pamiętajmy, że tylko Bóg widzi tak naprawdę jakie są PRAWDZIWE owoce naszych działań (nie mylić z reakcjami na nasze czyny, bo to często zupełnie oddzielne sprawy). Po raz kolejny, niestety, czytam tu artykuł, który przede wszystkim ma uderzać w tych gorliwszych członków Kościoła, bo czase w swej gorliwości mogliby kogoś uradzić. "Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca" - Brakuje mi TAKICH tekstów na Deonie, zresztą nie tylko tutaj.
AC
Anna Cepeniuk
11 września 2014, 20:49
Bardzo dziękuję księdzu za ten tekst.... Dokładnie tak być powinno: .." krytyka musi być merytoryczna i nie powinna być obraźliwa"..... I choć nie jest to proste.... ale okazuje się możliwe....
11 września 2014, 20:02
Lubię pomagać innym, a w tym samemu decydować w wolności komu, kiedy, w jakim kształcie. Nie chcę, żeby ktoś wywierał na mnie jakąś taką presję (opinia/ocena otoczenia, moda mniej lub bardziej chwilowa). Nie jestem bezwolnym bydlątkiem. A co do sposobu reakcji na różne ekstrawaganckie programy, imprezy, dziełka? Jak można – ignorować. Nie ma nic gorszego dla ich autorów, niż brak zainteresowania. A paliwem dla niektórych jest nie tylko zainteresowanie w ogóle, co wprost prowokowanie do wywołania oburzenia (a najlepiej „świętego”), rozdrażnienia , do furii włącznie. Wtedy można niejako pokazać innym – spójrzcie, czy ci religianccy, zacofani psychopaci są wiarygodni co do właściwej oceny tego, co tu robimy nieszablonowego, w ramach nieograniczonej, normalnej przecież artystycznej wyobraźni? A jeśli już trzeba zareagować – mądrze: w miarę możliwości ugasić co nieco żar, dać jakoś do myślenia, może właśnie pobudzić do konstruktywnej - w razie potrzeby szerszej - dyskusji. A najlepiej jeśli się da, to jeszcze dodatkowo zainspirować czymś pozytywnym, dobrym.
K
klara
11 września 2014, 17:14
 Chodzi o to, by pokazać rzeczywiste problemy - ludzi, którzy są naprawdę nadzy i bezdomni z powodu ich ubóstwa.(...) o wiele mocniej pokazać miałkość krytykowanego pomysłu(...) Okaże się bowiem, że problem jest sztuczny jak wydmuszka. Ksiądz zdaje się podziela punkt widzenia tego profesora Filipowica? Hmm... Doprawdy nie wiem co mysleć o kapłanie, dla którego program tv, gdzie ludzie publicznie parzą się jak zwierzęta, jest MIAŁKI, a oburzenie opinii publicznej to stwarzanie SZTUCZNYCH problemów. Co myśleć o kapłanie, który bagatelizuje grzech zgorszenia i grzech cudzołóstwa, pokrętnie przeciwstawiając je ubóstwu.
G
gotyk
11 września 2014, 17:20
Proszę przeczytać ten tekst jeszcze raz. Ale tym razem ze zrozumieniem...
K
klara
11 września 2014, 17:28
Czego wg ciebie nie zrozumiałam?
G
gotyk
11 września 2014, 17:36
Gdzie autor napisał, że "oburzenie opinii publicznej to stwarzanie SZTUCZNYCH problemów"? Problemy w programie są sztuczne, a nie opinia publiczna. 
K
klara
11 września 2014, 17:50
 Merytoryczna polemika przeniesiona na poważny i wyższy poziom może o wiele mocniej pokazać miałkość krytykowanego pomysłu niż zjadliwość, złośliwość czy protest. Okaże się bowiem, że problem jest sztuczny jak wydmuszka. Drogi gotyku - z powyższego fragmentu jasno wynika, że chodzi o wywołujący protesty- rzekomo sztuczny - problem zgorszenia w mediach, a nie o problemy nagich wykonawców programu.
M
m
11 września 2014, 18:35
Problem na jaki ma dać odpowiedź program jest sztuczny. Ciężko jest to inaczej zrozumieć czytając ten tekst. Zacytowanie fragmentu tego nie zmienia.
K
klara
11 września 2014, 18:58
A więc skoro tak, skoro dylematy partnerskie publicznych cudzołożników są sztucznymi problemami, więc nie ma sobie czym zaprzątać głowy. Wszak zgorszenie to żaden problem i zamiast dawać upust oburzeniu, lepiej zająć się ubóstwem i bezdomnością. Teraz dobrze zrozumiałam?
J
Justyna
11 września 2014, 21:46
Jak byk jest napisane na jaki problem ma odpowiedzieć program: "Jak twierdzą pomysłodawcy programu, chodziło o psychologiczny eksperyment mający pokazać, jakie są kryteria wyboru drugiej osoby, gdy pierwsze spotkanie - inaczej niż w typowej sytuacji - dokonuje się, gdy oboje są nago. Często rozczarowanie drugą osobą przychodzi po rozebraniu się, tutaj może nadejść po ubraniu - tak ma brzmieć teza do ewentualnego udowodnienia". I to jest sztuczny problem.
K
klara
12 września 2014, 07:18
Ach tak - więc opinia publiczna zmagała się w zjadliwych  polemikach na temat kryteriów wyboru drugiej osoby, a światły profesor wytłumaczył im, że to jest miałki, pozorny problem? I że lepiej zająć się ubóstwem i bezdomnością? Nooo - to teraz kumam. Bo już myślałam, że ludzie się oburzali na promowanie w mediach rozwiązłości, a profesor poradził im, żeby sobie tym nie zaprzątali głowy i lepiej zajęli się" prawdziwymi" problemami. A tu się okazuje, że grzech nieczystości nie interesował ani dyskutantów ani profesora.
12 września 2014, 07:43
Klara, przeraszam, że zapytam, ale ile Ty masz lat? Jakas niegdysiejsza jesteś, skoro piszesz o grzechch nieczystosci, czy o podstawowym braku naturalnej skromności i promocji zboczenia zwanego podglądactwem. Przecież promowanie nagości, rozwiązłości, współżycia poza małżeństewm, czyli mówiac krótko cudzołóstwa jest normą współczesnego swiata. A niedobitki wołajace na pustyni o czystosci i zwykłej przyzwoitości sa skutecznie zagłuszane przez zwolenników paktowania ze złem i dyskusji o "faktycznych" problemach współczesnego człowieka. Nie bądź zjadliwa, miałka czy złośliwa, tylko przyłącz sie do tej współczesnej debaty ze złem i paktowania z szatanem.
K
klara
12 września 2014, 08:05
Jestem równie niegdysiejsza jak Ewangelia. A przy tym na tyle niedojrzała, żeby jeszcze  - wbrew powszechnej opinii - dostrzegać, że "król jest nagi". Więc całkiem bez zjadliwości przypomnę niegdysiejszy, Boży punt widzenia na zgorszenie - ten o kamieniu młyńskim u szyi: Łk.17, 26-30 I również bez zjadliwości - pozdrawiam ciepło:)
J
justyna
14 września 2014, 13:41
Oj Klara, Klara...przecież teza została określona bardzo jednoznacznie. Co Ciebie tak naprawę wkurza? 
J
justyna
14 września 2014, 13:50
I Szaweł, niegdysiejszy jak Prawo, które gorliwie bronił musiał spaść kiedyś z konia, by mógł równie gorliwie głosić Słowo Boże. Cenna jest Twoja gorliwość. NIe gaś jej. I wielka jest mądrość Boga, który wie jak nią pokierować :)
Dariusz Piórkowski SJ
11 września 2014, 17:13
Dzięki, Andrzeju, za ten głos.