Do 2025 roku nie ma szans na zmiany prawa aborcyjnego

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com)

Nawet jeśli projekty liberalizujące aborcję wejdą pod obrady parlamentu i zostaną przyjęte, to potem musi je podpisać prezydent. Ten już zapowiedział, że tego nie zrobi. Koalicja tymczasem nie dysponuje 276 głosami, które są potrzebne do tego,  by prezydenckie weto odrzucić. A zatem co najmniej do połowy 2025 roku nie ma najmniejszych szans na to, by jakiekolwiek zmiany w zakresie prawa aborcyjnego zrobić.

Wiele razy pisałem tu na tych łamach o emocjach, o tym jak wielką rolę odgrywają one w przeróżnych dyskusjach w naszym życiu rodzinnym, ale też i społeczno-politycznym. Emocjonalne podejście do jakiegoś tematu uniemożliwia w zasadzie normalną, merytoryczną dyskusję, bo emocje zasłaniają argumenty. Właściwie przestają się liczyć. Możemy to dokładnie zaobserwować teraz w debacie publicznej na temat liberalizacji prawa aborcyjnego. Emocje sięgają zenitu. Jedna strona politycznego sporu nakręca opinię publiczną i w ogóle nie chce słuchać argumentów drugiej. A wydaje się, że rację mają ci, którzy apelują o odłożenie debaty na czas nieco spokojniejszy. Problemem dla tych pierwszych jest to, że jeśli się na taki układ zgodzą, to w dłuższej perspektywie stracą. Muszą zatem dziś głośno krzyczeć.

Patrząc bowiem realnie na całą tą debatę nie trudno jest dostrzec, że ludzkie życie - a o to tu w istocie chodzi - ma znaczenie co najmniej drugorzędne. Cała dyskusja ma bowiem wymiar głównie  polityczny. Chodzi głównie o to, by wykorzystać ją do osiągnięcia jak najlepszych wyników w wyborach. Najpierw samorządowych, które już za miesiąc, potem w czerwcu w wyborach do Parlamentu Europejskiego i wreszcie przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Utrzymywanie emocji, a co za tym idzie budowanie także mocnej polaryzacji jest zwyczajnie dla wszystkich partii bez wyjątku opłacalne. Będzie pomagało w utwardzaniu najtwardszego elektoratu. Jedna strona będzie zatem utrzymywała narrację, że Polska to kraj zaściankowy, ciemnogród, państwo wyznaniowe, w którym rządzi Kościół. Druga zaś będzie utrzymywała, że stoi na straży prawdziwych wartości, że są sprawy, których negocjować nie można - a to takich należy przecież ludzkie życie.

Naruszenie kompromisu aborcyjnego z 1993 roku - co dokonało się przez orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego - i wielka akcja środowisk liberalnych, które się temu sprzeciwiły i wciąż sprzeciwiają nakręciła emocje społeczne. Wystrzeliły w górę jak nigdy dotąd. Badania opinii publicznej jednoznacznie wskazują, że połowa Polaków opowiada się dziś za dostępem do aborcji, druga jest temu przeciwna. Ale spójrzmy na sytuację ogólną. Nawet jeśli projekty liberalizujące aborcję wejdą pod obrady parlamentu i zostaną przyjęte, to potem musi je podpisać prezydent. Ten już zapowiedział, że tego nie zrobi. Koalicja tymczasem nie dysponuje 276 głosami, które są potrzebne do tego,  by prezydenckie weto odrzucić. A zatem co najmniej do połowy 2025 roku nie ma najmniejszych szans na to, by jakiekolwiek zmiany w zakresie prawa aborcyjnego zrobić. W dalszej perspektywie - oczywiście pod warunkiem, że nie nastąpi w polityce jakiś wielki wstrząs, np. związany z rozpadem koalicji, przedterminowymi wyborami - kolejna elekcja do parlamentu to jesień 2027 roku. Faktem jest, że od kilku lat mamy w Polsce nieustającą kampanię wyborczą, ale czas między wyborami prezydenta a kolejnymi wyborami parlamentarnymi byłby dobrym do tego, by poważnie, a przede wszystkim merytorycznie o tematach światopoglądowych rozmawiać.

Wróćmy na chwilę do sondaży. Pokazują one, że poparcie dla przerywania ciąży w społeczeństwie ogólnie wzrosło. Ale jeśli się w nie wczytać dogłębniej okaże się, że Polacy nie są wcale za tym, by aborcja była bezwarunkowa. Wskazują raczej na konieczność powrotu do kompromisu aborcyjnego, który naruszyło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Ktoś kto usiłuje udowodnić coś innego - mija się zwyczajnie z prawdą. A to właśnie najgłośniej krzyczący próbują udowodnić.

Przeskoczmy szybko na podwórko ściśle kościelne. Debata dotycząca aborcji spowodowała bowiem pewne ożywienie się abp. Stanisława Gądeckiego, ustępującego szefa KEP. Jego aktywność, apele o modlitwę w intencji Ojczyzny oraz obronę życia, może dziwić. Fakt, że mamy do czynienia z pewną intensyfikacją działań w tym obszarze widoczny jest gołym okiem. Ostatnie tego typu działania można było obserwować na końcówce poprzednich rządów PO-PSL, gdy szła debata na temat dopuszczalności procedury in vitro. Kolejne rządy nie zdążały w kierunku liberalizacji prawa aborcyjnego lecz jego zaostrzenia. Trudno by Kościół w tej sytuacji protestował i wzywał do modlitw. Robi to teraz. I jest to logiczne działanie. Trudne do zrozumienia są zatem obserwowane w środowiskach katolickich, także wśród licznej grupy księży, próby wyśmiewania tych inicjatyw. Naigrywanie się z tego, że abp Stanisław Gądecki wzywa np. do narodowej nowenny w intencji Ojczyzny i obrony życia. W wielu kwestiach można się z metropolitą poznańskim nie zgadzać - osobiście dawałem temu wyraz nie jeden raz - ale wyśmiewanie tych ostatnich apeli jest zwyczajnie nie na miejscu. I niestety służy także utrzymywaniu emocji na wysokim poziomie. Wpisuje się w narrację o zacofanym Kościele, ciemnogrodzie, itd.

Zostawienie emocji z boku, co jest niestety w obecnym czasie zadaniem dość karkołomnym, jest konieczne do tego, by dostrzec i choć trochę zrozumieć dziejące się wokół nas procesy. Odejście od emocji może przyczynić się do tego, że zaczną znikać podziały i zaczniemy ze sobą normalnie rozmawiać. Zatem zostawmy emocje i spróbujmy racjonalnie, na chłodno, ocenić rzeczywistość. Może nas zaskoczyć.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Do 2025 roku nie ma szans na zmiany prawa aborcyjnego
Komentarze (10)
IS
~Isaburo Sasahara
11 marca 2024, 11:33
Nie ma szans, czy nie ma ryzyka, redaktorze? ;)
MO
~Melon Oreb
8 marca 2024, 16:05
Trudno żeby apele Abpa Gądeckiego ktoś brał poważnie jeśli gość przez 8 lat nie istniał a tu nagle 5 min. przed odejściem włączył mu się nagle tryb "turbo zatroskania o Polskę"
E3
edoro 333
8 marca 2024, 15:49
Są sondaże i sondaże..
AR
Awdotia Romanowa
8 marca 2024, 11:20
Prawa Bożego nie wprowadza się ustawą. Biskupi tego nie rozumieją a że ich nauczanie jest nieskuteczne to próbują zastąpić je ustawą. Nie rozumieją również tego, że życie kobiety to też życie. Kobieta w stanie zagrożenia swojego życia może je złożyć w darze ratując dziecko ale biskupi boją się zostawić jej tę decyzję ( bo jeszcze wybierze inną możliwość) więc chcą zmusić ją ustawą do jedynego słusznego wyboru. To nie może się udać.
WT
~Wojtek T.
8 marca 2024, 14:50
tylko, że w proponowanej przez obecnie rządzących ustawie nie chodzi o ten dylemat - życie matki lub dziecka, bo on jest dość skutecznie rozwiązany w obecnym prawodawstwie oraz w moralności chrześcijańskiej - tylko o możliwość 'usunięcia płodu, czyli zlepka komórek', bo niedoszła mamusia np. woli sprawić sobie pieska, albo nową torebkę (sorry za strywializowanie, ale ono obrazuje obecny spór).
JK
~Jerzy Kulesza
8 marca 2024, 21:04
A kobiety tego nie rozumieją że Biskupi muszą tak nauczać, jak nauczają. Muszą głosić to co mówi Ewangelia, to co mówi Dekalog. To nie jest kwestia ich chcenia lub niechcenia. To jest kwestia egzystencjalna, ujęta przez św. Pawła w słowa: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii" Biskupa, kapłana, diakona, który nie głosi Ewangelii - ich mocodawca po prostu likwiduje, bo po co mu pracownik, który nie chce głosić Prawdy. Choćby wszystkie kobiety na świecie się od niego odwróciły Biskupowi nie wolno przestać głosić że Bóg jest jedynym panem życia.
JK
Jozjasz Kowalski
10 marca 2024, 14:40
Odsyłam do obecnie obowiązujących przepisów, ponieważ widzę w tej wypowiedzi duże luki dotyczące prawa kobiety. Druga sprawa to to, że w obecnym systemie społeczno-prawnym nie funkcjonuje pojęcie "Prawa Bożego". Mamy za to w konstytucji zapisy dotyczące prawa do życia i wszystkie przepisy muszą być zgodne z zapisem konstytucyjnym.
JN
~Jan Nowak
10 marca 2024, 22:21
Proszę pana, jest tylko jedno prawo - Boże. Wszystkie inne są tylko didaskaliami
KK
Kamil Książek
8 marca 2024, 11:12
Lewica rozpaczliwie usiłuje odbić Tuskowi swój elektorat, który im odebrał udaną mobilizacją w zeszłym roku, dlatego nakierowują debatę na takie emocjonalne tematy i próbują wzbudzić w ludziach atmosferę proaborcyjnej histerii.
RD
~Rafał Dąbrowa
8 marca 2024, 08:24
Ależ właśnie o ludzkie życie chodzi w pierwszym rzędzie! I zgadza się, że największą rolę odgrywają emocje. A emocją dominującą jest po prostu lęk. Lęk o swoje własne życie. I im bardziej Kościół krzyczy o godności ludzkiego życia, tym bardziej ten lęk się wzmaga. Bo jedną rzeczą są słowa, a zupełnie inną przekaz. Ludzie słyszą o godności ludzkiego życia, ale zdają sobie sprawę, że nie chodzi tu o ich własne życie. Przekaz, jaki do nich dociera, to: "nie obchodzi nas twoje życie; obchodzą nas zasady". Cóż, gdyby ludzie Kościoła umieli słuchać... Ale skupiają się na nadawaniu. I obawiam się że jest już zbyt późno by przekonać ludzi, że ich życie też jest dla was ważne.