Dzieci na półmisku

Mo Yan - chiński pisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla w 2012 r. (fot. Johannes Kolfhaus, Gymn. Marienthal / Wikipedia Commons / CC)

O krainie, w której podaje się na półmisku ludzkie noworodki, o wyśmienitym smaku tej wybornej potrawy zapijanej małpim winem, pisze laureat tegorocznej literackiej Nagrody Nobla - Mo Yan.

W Alkoholandii wszystko jest pozbawione wartości. Jej zdegenerowani mieszkańcy jedzą, obżerając się, piją, chlejąc i zachowują się gorzej od zwierząt, które w przeciwieństwie do ludzi potrafią się wzruszyć, dochować wierności i otoczyć troską swoje małe.

Śledząc surrealistyczne losy oficera śledczego Dinga Gou’era i poznając opowieści młodego pisarza Yidou, czytelnik z trudem opanowuje odruch wymiotny. Jeden z bohaterów powieści, zbuntowany dzieciak, przestrzega czekających na ubój małych chłopców: "Oh, maja różne przepisy. Mogą nas na przykład usmażyć, ugotować na parze, udusić w sosie sojowym, posiekać i przesmażyć z odrobiną octu, albo uprażyć na sucho. Sposobów jest mnóstwo. Na ogół jednak nie jadają nas na surowo, choć zdarzają się wyjątki - podobno wiceburmistrz Shen zjadł raz surowego chłopca, maczając mięso w japońskim occie z importu".

Czytając książkę "Kraina wódki" wielokrotnie zadawałem sobie pytanie: dlaczego jej nie odłożę? Dlaczego nie przerwę w połowie tych idiotycznych dywagacji o obscenicznych potrawach, zezwierzęconym seksie i chlaniu wódy? Brutalny język tej mojej relacji z lektury Noblisty tylko w nieznacznym stopniu oddaje stosowane przez autora metafory przepełnione sadyzmem, katujące czytelnika niemal na każdej stronie. Początkowo byłem oburzony, że nagrodą Nobla uhonorowano tak zwyrodniałą powieść. Jednak po dłuższej refleksji zrozumiałem, co kryje się pod tą moralną brzydotą.

Ta okrutna powieść wyraża straszną prawdę o człowieku, którego grzeszność już nie przeraża lecz fascynuje, który morduje dzieci nazywając je specjałem kulinarnym a nie człowiekiem. By rozgrzeszyć się z brutalnego czynu, wystarczy zmienić jego nazwę. Nikt tu nie zjada niewinnych dzieci lecz przyrządza wyjątkowa potrawę. Mieszkańcy Alkoholandii nie są kanibalami lecz obrońcami praw konsumenta, jego wolności, jego kultury i kreatywności. Wyjątkowość ludzkiego życia polega przecież na smaku a szczęście na wypełnianiu żołądka, podrażnianiu narządów płciowych i odurzaniu się trunkiem o kuriozalnej nazwie "Mrowie zielonych mrówek".

Czy rzeczywiście w tym kierunku zmierza cywilizacja? "Pewnego dnia, gdy kula ziemska przestanie istnieć - czytamy w ponad czterysta stronicowej książce - cząsteczki alkoholu będą wciąż krążyć po wszechświecie". Czy Mo Yan tworzy metaforę współczesnego materializmu, którego jedynym celem jest "dostarczyć nowej podniety naszym kubkom smakowym i błonom śluzowym jamy ustnej"? Jeśli tak, to warto przebrnąć przez jego powieść i czytać ją na trzeźwo mimo, że niejednokrotnie odnosiłem wrażenie, że Autor pisze po pijanemu, rzucając mi w twarz śmierdzące wnętrzności z rozprutego brzucha ładnie wyglądającej powierzchowności.

Wbrew wielu recenzjom, książka, której w żadnym wypadku nie należy dawać do ręki uczniom, nie przedstawia jedynie obrazu chińskiego społeczeństwa. Ona mówi o beztroskiej i nie zawsze świadomej degeneracji dzisiejszego człowieka. Dlatego tak oburza i przeraża.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzieci na półmisku
Komentarze (10)
MR
Maciej Roszkowski
24 listopada 2012, 10:56
Kolejny dowód na tioile wart jest dziś literacki Nobel
OO
obrzydliwa obrzydliwość
22 listopada 2012, 09:26
nie wszystko dla wszystkich... Są takie książki które dla jednego będą pomocą i przestrogą, dla drugiego mogą stać się  wręcz degradujące. To dobre pytanie(do zastanowienia się) Dlaczego autor czytając te obrzydliwości(które jak mniemam go odrzucały) jednak nie przerwał czytania? Mogę się założyć, że do tej pory-i jeszcze pewnie długo, będzie miał w wyobraźni te obrzydliwe obrazy. De Mella polecam tym, którzy mają solidny fundament. Jego teksty trzeba czytać myśląc. Konkretnie. Jego krótkie opowiastki(niektóre) są świetne. Obrzydliwości, nikomu nie polecam.
M
MaGietek
21 listopada 2012, 23:31
 A co, jesli mnie DeMello pomógł zblizyc sie do Boga i ludzi, tak, że dzis z wyrozumiałym usmiechem czytam atakujace komentarze. Przy czym, nie twierdze, że to lektura dla kazdego. I zdziwie sie, jesli ktos powie, ze lepiej czytac Chińczyka, bo jego jeszcze Kongregacja nie "zakazała"... czy jakoś tak. Moja wypowiedx padła w kontekście i tylko w kontekscie, ani jako prowokacja, ani jako promocja. Pzryjmuje, ze ktos może miec inny pogląd ode mnie. Co sądzic o odprawieniu Mszy św, za  niezyjącego juz Leszka Kołakowskiego przezz Metropolite Krakowskiego trzy lata temu?:)
K
Krystyna
21 listopada 2012, 23:01
Jak można przyznać jakąkolwiek nagrodę za taką patologię ????? człowiek wymaga leczenia,a nie nagradzania !!!!! szczyt degeneracji
A
andre___
21 listopada 2012, 21:47
Od kiedy de Mello jest heretykiem? Coś sobie ubzdurałeś! Kongregacja Nauki Wiary jednoznacznie stwierdziła, iż poglądy ks. Anthony'ego de Mello SJ są "nie do pogodzenia z wiarą katolicką" i "mogą prowadzić do poważnych szkód"
W
wiesław
21 listopada 2012, 20:15
 no to dziwię się ks. Wojciechu, że nie odłożył ks. tej książki. Rozbudzanie swojej wyobraźni i ciekawości czymś tak brudnym jest grzechem. Jak można swoją duszę karmić czymś takim, bo to przecież jak oglądanie np. najgorszego filmu pornograficznego, oglądać do końca - co jeszcze będzie. Nie ważne jaki jest cel tej publikacji, środki są brudne. Co to znaczy degeneracja dzisiejszego człowieka? Zawsze byli tacy, ale są i o czystych pięknych duszach... 
P
PO CO?
21 listopada 2012, 18:38
 Dosyć szmba na około, po co zaczytywać się tymi rzygami? Szukać w nich głębszych przekazów, jakie dostrzegł Autor? 
M
marta
21 listopada 2012, 17:43
Od kiedy de Mello jest heretykiem? Coś sobie ubzdurałeś!
S
Sochoń
21 listopada 2012, 17:21
de Mello jest heretykiem, jego dzieła nie są w zgodzie z nauką Kościoła, kongregacja nauki wiary stwierdza to jednoznacznie, nie wiem po co takie komentarze, chyba tylko, żeby burzyć jedność.
M
MaGietek
20 listopada 2012, 16:36
 Chora wyobraznia pisarza, chory on sam i chore jury. Dno, dno, dno.Jest tylko jedna odtrutka dla czytelnika tej ksiazki - "Przebudzenie" De Mello