Dziesięć do pięciu, a może do sześciu

(fot. Paul Aloe / flickr.com / CC BY 2.0)

Trudno zgodzić się z twierdzeniem księdza Tomasza Jaklewicza, że rzecz dotyczy niewielkiej grupy wiernych. Problem rozwodów czy, mówiąc szerzej, pewnej korozji tradycyjnej wizji małżeństwa i rodziny dotyczy bardzo wielu wierzących. To nie tylko dramat tych, którym rozpadło się małżeństwo (albo którzy odżegnują się od tradycyjnego modelu małżeństwa i rodziny), ale także ich najbliższych, którzy niemniej boleśnie przeżywają ruinę projektu życia swoich dzieci czy wnuków. Nie wydaje mi się, żeby to była mała liczba.

Nie. To nie wynik meczu hokejowego. To rezultat pewnej konfrontacji, do której doszło (zapewne w sposób niezamierzony) między księdzem Tomaszem Jaklewiczem, który w dwóch numerach Gościa Niedzielnego (z 1 i 8 marca tego roku) podaje dziesięć powodów, dla których nie należy udzielać Komunii świętej osobom rozwiedzionym i ponownie poślubionym a księdzem biskupem Jean - Paul Vesco, ordynariuszem Oranu, który w wywiadzie udzielonym francuskiemu portalowi La Croix (z 2 marca 2015), przychyla się do zmiany kościelnej dyscypliny i podaje swoje racje ku temu.

Zacznijmy od argumentów księdza Tomasza Jaklewicza, który posiłkuje się dziełem amerykańskich dominikanów. Chodzi o opublikowane w 2014 roku dossier pod redakcją Johna Corbetta OP dotyczące najnowszych propozycji - w domyśle kardynała Waltera Kaspera - duszpasterstwa osób żyjących w ponownych związkach małżeńskich.

DEON.PL POLECA

Tych dziesięć argumentów przeciw komunii świętej dla rozwodników żyjących w ponownych związkach próbuje ogarnąć całość życia Kościoła. Odwołują się do zagadnień duszpasterskich (zwątpienie w cnotę czystości, Komunia święta duchowa, grzech ciężki i zgorszenie), prawnych (dyscyplina sakramentu pojednania), historycznych (małżeństwo w epoce patrystycznej i w nauczaniu Soboru Trydenckiego) i ekumenicznych (dyscyplina prawosławna i anglikańska). Niewątpliwą zaletą tego opracowania jest właśnie to, że stara się przewidzieć konsekwencje zmiany dyscypliny Kościoła w możliwie najszerszym kontekście. Przede wszystkim w duszpasterstwie. Nie sposób jednak nie dostrzec, że Autor prezentując te reperkusje w niektórych miejscach nie unika uproszczeń, czy wręcz manipulacji.

Już na samym początku trudno się zgodzić z twierdzeniem księdza Tomasza Jaklewicza, że rzecz dotyczy niewielkiej grupy wiernych. Problem rozwodów czy, mówiąc szerzej, pewnej korozji tradycyjnej wizji małżeństwa i rodziny dotyczy bardzo wielu wierzących. To nie tylko dramat tych, którym rozpadło się małżeństwo (albo którzy odżegnują się od tradycyjnego modelu małżeństwa i rodziny), ale także ich najbliższych, którzy niemniej boleśnie przeżywają ruinę projektu życia swoich dzieci czy wnuków. Nie wydaje mi się, żeby to była mała liczba.

Czym w naszym duszpasterstwie zakończyłoby się, wg przeciwników tej opcji, wprowadzenie komunii świętej dla rozwodników ponownie poślubionych? Należałoby oczekiwać kilka negatywnych rezultatów. To przede wszystkim przyznanie, że cnota czystości jest niepraktykowalna. Zmusiłoby nas to także do zmiany spojrzenia na zagadnienie grzechu ciężkiego, w którym znajdując się, nie wolno przystępować do Stołu Pańskiego. Ostatecznie, wszystko to skończyłoby się definitywnym pożegnaniem z pojęciem zgorszenia, rozumianym jako pewna kategoria kształtowania sumienia wierzących.

Trudno jednak zgodzić się z księdzem Tomaszem Jaklewiczem, kiedy pisze, że "każdy człowiek jest wezwany do czystości, niezależnie od swojego stanu (…) Jezus obiecuje każdemu łaskę konieczną do życia w czystości" i utożsamia tę czystość ze wstrzemięźliwością seksualną. Jeszcze większe zdumienie ogarnia człowieka czytając, że "w Kazaniu na Górze właśnie czystość jest sednem nauczania Jezusa o małżeństwie, rozwodzie i miłości małżeńskiej". Jestem przekonany, że tego typu ujęcie jest rażącym uproszczeniem. Nie ulega wątpliwości, że do czystości powołani jesteśmy wszyscy, ale ona jest czymś więcej niż tylko wstrzemięźliwością seksualną.

Niestety, takie zapatrywanie sprawia, iż powstaje wrażenie, że Kościół jest zainteresowany jedynie pożyciem intymnym osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Jeśli zadeklarują życie w abstynencji seksualnej to mogą przyjmować Komunię świętą. Rozumiem doktrynę Kościoła, dla którego małżeństwo jest jedyną, wyłączną przestrzenią dla pożycia intymnego, ale przecież seks to nie tylko lepiszcze związku, ale i jego swoiste ukoronowanie. Wygląda to trochę tak, że jakby Kościołowi nie przeszkadzało to, że ktoś pozostaje w związku cudzołożnym (o tym za chwilę) będąc wsparciem (w jak najszerszym tego słowa znaczeniu) dla swojego małżonka-nie-małżonka, ale sypialnia stanowi nieprzekraczalną granicę.

Przeciwnicy jakichkolwiek zmian odwołują się także do tradycyjnego nauczania, że związek niesakramentalny to w gruncie rzeczy ciężki grzech, grzech cudzołóstwa. Trudno im odmówić racji. Można im jedynie odmówić pewnej wrażliwości. Bo przecież należałoby inaczej mówić o związkach kogoś, kto nie potrafi wytrwać w żadnej relacji a o kimś, kto od kilkudziesięciu lat żyje w związku, w którym wychowuje dzieci, w którym one odnajdują powołanie do małżeństwa i kapłaństwa (znamy przecież takie historie). Czy da się jednym słowem "cudzołóstwo" objąć te różne rzeczywistości? Ten brak wrażliwości niewątpliwie osłabia argumentację przeciwników kardynała Kaspera. Pozostaje jednak wezwaniem dla Kościoła, żeby szukać takiego języka, który zdoła oddać sprawiedliwość wielości sytuacji, z którymi w naszym duszpasterstwie mamy do czynienia.

Czy taki nowy język proponuje ksiądz bp Jean - Paul Vesco, który 3 marca udzielił wywiadu francuskiemu portalowi La Croix? Wywiad towarzyszył jego książce poświęconej właśnie duszpasterstwu osób żyjących w związkach niesakramentalnych. W rozmowie z dziennikarzami La Croix ordynariusz Oran opowiada się ze wprowadzeniem zmian w dyscyplinie Kościoła. Przytaczane przez niego argumenty mają charakter przede wszystkim duszpasterski. Według francuskiego hierarchy Kościół popełnia błąd nie dokonując rozeznania sytuacji poszczególnych par niesakramentalnych. Takie sztampowe nastawienie przynosi Kościołowi szkodę, gdyż ukazuje jakieś niewspółczujące oblicze wspólnoty uczniów Jezusa Chrystusa. A przecież wszyscy ochrzczeni wezwani są do świętości i to powołanie winni realizować.

Nieco kuriozalnie natomiast brzmi argument bpa Vesco, który twierdzi, że w imię nierozerwalności małżeństwa sakramentalnego (tego pierwszego, które się rozpadło) nie można domagać się od wierzących odejścia od partnera, z którym teraz dzielą życie (w związku niesakramentalnym). Kuriozalnie, gdyż nie znam żadnego dokumentu, w którym Kościół domagałby się takiego kroku. Nawet wtedy kiedy postulowana jest abstynencja seksualna (formuła związku "brat - siostra") to przecież nie mówi się o porzuceniu partnera. Odnoszę wrażenie, że za taką manipulacją kryje się swoista eklezjologia na miarę operatora telefonii komórkowej. Klient ma prawo w ramach promocji…, a my tutaj spełniamy życzenia… Jeśli wierny ma prawo żądać od wspólnoty pewnych rzeczy (o czym biskup mówi dalej) to i wspólnota ma prawo stawiać pewne wymagania. Zobowiązania we wspólnocie są zawsze dwustronne. Niezauważanie tego sprawia, że powielamy schemat taniej reklamy. W oczy rzuca się i drugi mankament wspomnianego wywiadu: brak wytłumaczenia dlaczego inne (podejrzewam, że i tu chodzi o propozycje kardynała Kaspera) podejście do osób ponownie poślubionych nie zmieni doktryny o nierozerwalności małżeństwa sakramentalnego. Powtarzanie, że takiego niebezpieczeństwa nie ma bez rzetelnej, teologicznej analizy przypomina zwykłe zaklinanie rzeczywistości. Wygląda trochę tak, że nie znajdując stosownych racji, bp Vesco unika konfrontacji. Zresztą pod koniec wywiadu padają znamienne słowa, że rozwiedzeni ponownie nie powinni być dłużej przedmiotem dyskusji. Według francuskiego biskupa należy tę kwestię na Synodzie załatwić szybko i przejść do innych, bardziej palących kwestii. Jakich? Ani słowa na ten temat.

Nie jest czasem straconym lektura obydwóch tekstów. Pokazują one bardzo wyraźnie różnice zachodzące między jedną a drugą frakcją. Przeciwnicy zmian wskazują na związek z Tradycją Kościoła. I tego argumentu nie osłabi odwoływanie się do dyscypliny Kościoła Wschodniego (znanej skądinąd z drugiej ręki). Zwolennicy zmian odwołują się natomiast do dnia dzisiejszego przypominając Kościołowi o obowiązku troski o ochrzczonych, których sytuacja życiowa wydaje się być pogmatwana.

Obydwie strony nie są wolne od pokusy manipulacji i uproszczeń, co może służy obronie poglądów, ale nie przyczynia się do znalezienia rozwiązania, które czyniłoby zadość wierności Tradycji i trosce duszpasterskiej o wszystkich. Także o rozwiedzionych i ponownie poślubionych.

Kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Autor rekolekcji o "Amoris Laetitia". Mieszka i pracuje w Tivoli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dziesięć do pięciu, a może do sześciu
Komentarze (41)
T
tradycja
19 marca 2015, 22:03
"..bp Vesco, który twierdzi, że .... nie można domagać się od wierzących odejścia od partnera, z którym teraz dzielą życie (w związku niesakramentalnym). ..... nie znam żadnego dokumentu, w którym Kościół domagałby się takiego kroku. Nawet wtedy kiedy postulowana jest abstynencja seksualna (formuła związku "brat - siostra") to przecież nie mówi się o porzuceniu partnera...'' Jeśli taka jest prawda, to by oznaczało, że Kościół milcząco akceptuje drugie związki po rozwodzie. Nie wzywa do nawrócenia, nie domaga się odejścia od partnera i powrotu do małżonka. Kiedyś uczono na lekcjach religii o tzw grzechach cudzych: milczeć na grzech cudzy, pozwalać na grzech cudzy i grzechu cudzego nie karać. Czy te zasady już nie obowiązują w otwartym Kościele?
T
Tur
18 marca 2015, 15:01
Dla KK małżeństwo to seks. I tylko seks. Bo gdyby było inaczej to nie byłoby całej tej dyskusji o powtórnych związkach. Miłosierdzie ? Eee tam, takie rzeczy to pozostawmy Dalai Lamie.
Z
zaza
18 marca 2015, 13:43
Dobry tekst, dwa skrajne stanowiska. To prawda, że nauczanie nadwiślańskiego kościoła głównie skupione jest na seksie. Inne sfery życia małżonków nie są już ważne. Przemoc- nieważne..bieda...nieważne...nawet uzaleznienia...nieważne.  Ważne jest seks i gender- w tej chwili główna przyczyna wszystkiego zła w polskich rodzinach. Łatwo jest znaleźć kozła ofiarnego. Bezpiecznie można sobie pogadać...i powalczyć..byle nie z tym, co jest prawdziwym problemem w polskich rodzinach. Bo to wymaga zmian..od głowy... i ciężkiej pracy, a to nie jest wygodne dla formalistów, bezmyślnie kopiujących tradycję. I jeszcze jedno, jeśli ktoś tak restrykcyjnie walczy z seksem i tak się tym interesuje, to na pewno sam ma z tym olbrzymi problem. I tu pies pogrzebany. Myślę, że wszystkie te komentarze potępiające w czambuł i wysyłające do piekła  osoby w powtórnych zwiazkach czy w konkubinatach, mają mało udane życie małżeńskie i seksulane. Bo ktoś kto prawdziwie kocha chociażby jednego człowieka, po prostu umie kochać innych bliźnich bez tej zajadliwości. I moze odczuwać empatię. I przede wszystkim..skupia się na sobie, nie ma potrzeby potępiać innych.
R
Rena
18 marca 2015, 14:31
Brawo!!!! Tez tak myśle, ze osoby potępiające powtórne związki żyją w okropnych małżeństwach wiec dlaczego innym miało by byc lepiej niż im. 
I
irbis
18 marca 2015, 16:06
Rena, Zaza, Panie polecam Wam z Księgi Genesis opis kuszenia Adama i Ewy. I proszę równocześnie znaleźć i przeczytać różne interpretacje tego tekstu. Dla myślących osób naprawdę pouczająca lektura :)
R
Rena
18 marca 2015, 16:21
To co napisałam rownież wynika z Przemysleń. Dlaczego moje przemyślenia miałyby byc gorsze niż innych?
G
GP
18 marca 2015, 16:26
Oj Rena, Rena. Oczywiście, ze twoje przemyślenia sa do kitu. Przecież jesteś kobieta. Te interpretacje, które Irbis poleca, jestem pewna, zostały w 100% napisane przez mężczyzn. Wiec sie nie wtrącaj.
G
GP
18 marca 2015, 16:32
Sorry, Rena, złe sformułowałam. Wtrącać to sie możesz, byle byś sie nie wymadrzala. Pozdrawiam ;)
I
irbis
18 marca 2015, 20:42
Ja nie napisałem, że Pani przemyslenia są gorsze, zachęciłem tylko do lektury, która pozwala otworzyć oczy na wiele spraw. Naprawdę polecam, piszę bez ironii.
C
CRC9
20 marca 2015, 20:14
"(...)mają mało udane życie małżeńskie i seksulane(...)" Masz rację, Jezus nie miał żony więc nie wie co to życie małżeńskie, że o seksie nie wspomnę..... I nie wie co dla człowieka jest dobre a co jest tylko pozorem dobra. W sumie to nic nie wie, bo nie skosztował seksu i w ogóle.
A
Anonimowy
18 marca 2015, 07:30
Czy Kościół o Którym Ksiądz Pisze jest Kościołem Chrystusa, który jest drogą do Zbawienia, czy jakąś Szatańską organizacją, która ma na celu zwodzenie ludzi do piekła. Bo mam wrażenie, ze liczna część stadka się rozbrykała i "zdrowej nauki nie chcezc słuchać". No i jeśli statdko spada w przepaść, to nie oznacza, ze jeszcze należy im na tę drogę błogosławić. "Nie można wymagać od Boga, aby błogosławil grzech. Nie wolno błogosławić grzechu". Te zdania usłyszałam na Mszy św. na Jasnej Górze, gdy byłam jeszcze dzieckiem i pamiętam, że to były dla mnie wtedy bardzo mcne zdania, ktore do dzisiaj pamiętam.
C
CRC9
18 marca 2015, 01:44
Czy człowiek będzie chciał zmiany sytuacji swojego życia, gdy Kościół zezwoli parom niesakramentalnym na przyjmowanie sakramentu Eucharystii? Jeżeli zezwoli, to po rozwodzie będę miał: 1. drugą żonę, jakieś wsparcie materialne (większe lub mniejsze (chociaż parę groszy do komornego)), zaspokajanie cielesnych rządzy oraz Boga w Eucharystii. 2. A jak mi się znudzi z drugą "żoną-nie-żoną" to wezmę sobie trzecią i będę miał to samo co z drugą + Boga w Eucharystii. 3. A jak będę chciał żyć wg starych zasad to będę musiał zrezygnować ze swoich uciech, będę musiał prowadzić tryb życia pełen wyrzeczeń i zaparcia się samego siebie, ale za to będę miał Boga w Eucharystii. Kto wtedy zrezygnuje z pierwszych dwóch opcji, kosztem 3-ciej opcji? Bo dzisiaj to jeszcze można spotkać (bardzo rzadko) opcję nr. 3 a za parę lat....?
MR
Maciej Roszkowski
17 marca 2015, 18:40
Księżę Autorze, nie jestem pozbawiony ludzkich uczuć, wrażliwości, empati, zrozumienia dla ludzkich cierpień. Ale powiedział Chrystus Pan - "Kto pojął rozwiedzioną cudzołoży" ( co oczywiście dotyczy również rozwiedzionych  mężczyzn) , "Co Bóg złączył człowiek nie nie rozdziela". "Tak niech tak znaczy, a nie - nie". Co z tymi słowami?
W
Wers
18 marca 2015, 00:53
No i tutaj sie mylisz, bo Chrystus nic nie powiedział o tym, ze kobieta nie moze wsiąść za męża rozwiedzionego mężczyzny ani tez nie powiedział, ze kobieta nie moze oddalić męża. Wszystko co powiedział dotyczy mężczyzn. Czytaj Pismo ze zrozumieniem i nie dodawaj własnych interpretacji tylko dlatego, ze jesteś mężczyzna.
MR
Maciej Roszkowski
18 marca 2015, 12:31
Czy zatem kobieta chcąc być w zgodzie z nauczaniem Kościołą, a to pochodzi o Chrystusa, może  pojąć rozwiedzionego, lub oddalić mężą?
W
Wers
18 marca 2015, 14:36
Oczywiście, ze moze. Chrystus kochał kobiety, dlatego dał im taka furtkę. Sprawa jest jasna. Kobieta powinna żyć zgodnie z nauka Chrystusa, nie KK. Kosciol mylił sie w juz setki razy, a potem korygował. Nie jest wiec warty zaufania.
W
Wers
18 marca 2015, 14:40
A jeżeli chodzi o nauczanie KK to nie jest ono Chrystusowe ale Św Pawła.
MR
Maciej Roszkowski
18 marca 2015, 22:42
Ręce i piersi opadają
N
Ness
18 marca 2015, 23:37
....majtki tez. Współczesny katolik przejął mnóstwo z New Age. Taka prawda. I niestety to jeszcze nie koniec. Proces postępuje.
jazmig jazmig
17 marca 2015, 10:10
Gwoli uzupełnienia moich rozważań w materii poruszonej w tym artykule: paradoksalnie, człowiek, który stale zmienia partnerki/partnerów, może otrzymać rozgrzeszenie i przyjąć komunię św. Załóżmy, że facet skończył pożycie z jakąś kobietą i uważa, że powinien wyspowiadać się z tego grzechu, żałować go i chce się trwale poprawić. W takim przypadku otrzyma rozgrzeszenie, może przyjąć komunię św. a jeżeli później pozna inną kobietę, z którą zwiąże się i będą współżyli seksualnie, to znowu popadnie w grzech śmiertelny. Jednakże po zakończeniu kolejnego związku... patrz wyżej.
M
Molotov
19 marca 2015, 00:49
A szto na to Cerkiew Prawosławnaja? Bo wy w tej materii specjaliści jesteście przecież!
T
tradycja
16 marca 2015, 22:00
 "Bo przecież należałoby inaczej mówić o związkach kogoś, kto nie potrafi wytrwać w żadnej relacji a o kimś, kto od kilkudziesięciu lat żyje w związku, w którym wychowuje dzieci..." -  Czy grzech popełniany przez kilkadziesiąt lat ma mniejszy ciężar niż grzech popełniany przez rok, czy dwa ? Zawsze wydawało mi się, że im dłużej ktoś trwa w grzechu tym gorzej, może nawet grzeszy zuchwale w nadziei na miłosierdzie Boże i odkłada pokutę aż do śmierci. A tu Autor zdaje się sugerować, że jest całkiem odwrotnie, czyli że wytrwałe i długotrwałe grzeszenie (życie w związku niesakramentalnym)  obniża wagę grzechu cudzołóstwa? 
jazmig jazmig
17 marca 2015, 09:57
Moim zdaniem autorowi chodzi o ludzi, którzy skaczą z kwiatka na kwiatek, co jakiś czas zmieniają partnerki/partnerów na innych, a jako ich przeciwstawieństwo takich, których aktualny związek jest trwały. Jego zdaniem nie można zrównywać tych związków, co wskazuje na brak zrozumienia Pisma Świętego u autora. Autor nie rozumie, że stale jest zdradzany małżonek, któremu ten stabilny grzesznik ślubował wierność oraz, że nie opuści go aż do śmierci.
M
Molotov
19 marca 2015, 00:44
Towarzyszu Jazmig, w języku polskim nie ma takiego związku wyrazowego jak "stabilny grzesznik"
jazmig jazmig
16 marca 2015, 21:19
należałoby inaczej mówić o związkach kogoś, kto nie potrafi wytrwać w żadnej relacji a o kimś, kto od kilkudziesięciu lat żyje w związku, w którym wychowuje dzieci, w którym one odnajdują powołanie do małżeństwa i kapłaństwa (znamy przecież takie historie). Czy da się jednym słowem "cudzołóstwo" objąć te różne rzeczywistości? Owszem, te dwie różne rzeczywistości mają jeden wspólny mianownik: złamanie ślubu złożonego przed Bogiem, którego reprezentował kapłan. Autor doskonale wie, że Bóg absolutnie zabrania łamania takich ślubów. Żyjąc w innym związku, taki człowiek stale zdradza osobę, której ślubował wierność i nieopuszczenie aż do śmierci. To jest dzisiaj relatywizowane, grzech nieczystości jest normą wśród wielu par przed ślubem, ale to jest nadal grzech śmiertelny, o czym wyraźnie mówi św. Paweł. Dlatego komunia święta dla par żyjących w związkach niesakramentallnych jest absolutnie wykluczona. KK nie jest tu opresyjny, lecz stoi na gruncie Ewangelii i nie posiada mocy, aby to zmienić.
M
Molotov
19 marca 2015, 00:46
Towarzyszu a grzech oszczerstwa przeciw bliźniemu? A uprawianie propagandy informacyjnej na forach? A PROSTYTUCJA INFORMACYJNA to grzech ciężki czy lekki? A tak wogóle to od kiedy towarzyszu jesteście specjalistami od zdradzania?
B
Babilończyk
16 marca 2015, 17:18
Ej, a może tak sobie warto przypomnieć Ostatnią Wieczerzę: "Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy". A nie "bierzcie i jedzcie z tego tylko ci czyści i wybrani". Za stołem siedział wtedy Judasz - jakoś Pan mu wtedy nie powiedział: "A ty wyjazd stąd!". I Piotr, o którym wiedział, że się go wyrzeknie za chwilę jak tchórzliwy kundel. Ale ci, którzy w Imieniu Pana szafują Jego ciałem wiedzą lepiej. Mają władzę nad innymi i ją właśnie realizują. No jasne, przecież to my wiemy co jest dla was dopuszczalne a co nie.  Tylko Chrustusa w tym nie ma. "Chrystus puka do dzwi kościoła że by z niego wyjść" - to Franciszek. Uważajcie, żeby sobie sam dzrzwi nie otworzył.  
?
?
16 marca 2015, 17:27
Babilon a co na to Aszera i Baal ?
jazmig jazmig
16 marca 2015, 21:21
Przeczytaj listy św. Pawła, a dopiero potem zabieraj głos, bo piszesz od rzeczy.
G
gh
17 marca 2015, 23:22
masz 100% racji a co do jazmiga, to przez chwile chcialem odpowiedziec na jego posty, ale stwierdzilem, ze to zwyczajnie nie ma sensu. coz, skoro tak autorytarnie stwierdza, iz Komunia dla niesakramentalnych jest "absolutnie wykluczona", moge sie tylko usmiechnac z politowaniem :) pycha ludzka i przekonanie o swojej nieomylnosci nie znaja widac granic
C
CRC9
18 marca 2015, 00:49
Ej, nie do końca jest tak jak piszesz, ponieważ Judasz zdradził Jezusa po Wieczerzy, a więc podczas Wieczerzy jeszcze był czysty i mógł z tego procederu zrezygnować w ostatniej chwili. Św Piotr zaparł się Jezusa też po Wieczerzy a więc podczas Wieczerzy też był czysty.
T
Ten
16 marca 2015, 16:14
"Obydwie strony nie są wolne od pokusy manipulacji i uproszczeń ..." Nie ma to jak przyłożyć obu stronom nazywając je ekstremistami. Wtedy możemy chodzić w glorii ludzi umiarkowanych i rozsądnych w przeciwieństwie do tych tam ... Czytałem artykuł ks. Jaklewicza i naprawdę nie tylko nie widzę powodów do oburzenia, ale i uważam, że trudno się katolikowi z tym nie zgodzić. > Trudno jednak zgodzić się z księdzem Tomaszem Jaklewiczem, kiedy pisze, że "każdy człowiek jest wezwany do czystości, niezależnie od swojego stanu (…) Jezus obiecuje każdemu łaskę konieczną do życia w czystości" i utożsamia tę czystość ze wstrzemięźliwością seksualną. Jeszcze większe zdumienie ogarnia człowieka czytając, że "w Kazaniu na Górze właśnie czystość jest sednem nauczania Jezusa o małżeństwie, rozwodzie i miłości małżeńskiej". < Ja takiego utożsamienia w artykule ks. Jaklewicza nie znalazłem. Czystość w sferze seksualnej jest częścią czystości serca, bez której nie można oglądać Boga. Bez Boga nie ma miłości, bo Bóg jest Miłością. Ks. Jaklewicz pisze o czystości w kontekście 6go przykazania, więc naturalne jest, że pisze o sferze seksualnej. Nie ma tam zdania, że czystość serca to tylko rodzaj wstrzemięźliwości seksualnej. Może jest tam jakaś nieprecyzyjność w sformułowaniu, ale artykuł jest słuszny i bardzo warty przeczytania. Trudno też sprowadzić go wyłącznie do takich twierdzeń, bo porusza bardzo wiele zagadnień. Wszystkim bardzo polecam: http://gosc.pl/doc/2367075.Komunia-dla-rozwiedzionych-Dlaczego-nie
16 marca 2015, 13:46
Temat Komunii św. dla ludzi w ponownych związkach jest jednym z najtrudniejszych obecnie, z którym jednak Kościół będzie musiał się zmierzyć skutecznie i wypracować jakieś salomonowe rozwiązanie, bo chowanie głowy w piasek, bądź też okopywanie się na zabetonowanych pozycjach sytuacji nie polepszy, wręcz przeciwnie. Wierzę, że Papież Franciszek po drugiej rundzie Synodu, poznaniu wszystkich racji, rozważnym, spokojnym, ignacjańskim rozeznaniu, podejmie ostateczną decyzję taką, jaką natchnie go Duch Św. na dzisiejszy czas ludu Bożego. Być może powstaną ogólne ramy, ale w szczegółach realizacji dyscypliny, z bardzo indywidualnym podejściem do każdej sytuacji, kompetencje przekaże poszczególnym episkopatom, a może wręcz diecezjom. Sam natomiast doznaję wciąż schizofrenii. Dlaczego najbliższy nam bratni Kościół Prawosławny potrafił to rozwiązać, wszystko cały czas gra i nikt ich nie wyzywa od heretyków, a tu nagle zaćma – moja logika w tej kwestii doznaje gwałtu. A jak popatrzy się, ile akcentu jest kładzione na wagę grzechów i „grzechów” seksualnych, a co piętnował sam Jezus, proporcje zostały odwrócone. To już jest chyba jakaś choroba Kościoła (obsesja?): wyeliminować całkowicie seks z życia, tematów, z horyzontu – jesteś ok chrześcijanin, „zbawiasz” się… Pozostałe – pycha, egoizm, nieprzebaczenie, nienawiść, zawiść, chciwość, obłuda itd. - no tak, no są tam...
A
Anonimowy
16 marca 2015, 14:05
Tak gwoli ścisłości, to wg św. Jakuba, kto nie panuje nad językiem, nie panuje także nad ciałem. Zatem "my Słowianie" - ludzie słowa mamy przyjąć Wcielone Słowo i wszystko bedzie na swoim miejscu.  A prawosławie - mimo mojej ogromnej sympatii do Ikon i Chórów Cerkiewnych, a i samych Prawosławnych - cóż - to jest odstępstwo. A pojedźcie np do Pratulina i posłuchajcie o Męczennikach z Pratulina - kto ich zamęczył. A pojedźcie do Jabłecznej do Monastyru i zobaczcie co Prawosłąwni myślą o Unii Brzeskiej. Szkoda. Ekumenizm to niestety nie powrót do Źródeł. Zresztą porozmawiajcie z Prawosławnymi, co Oni myślą o Ekumenizmie - ano Oni go w ogóle  nie uznają. Czasem myślę, że ekumenizm został wymyślony po to, aby Katolicy nie myśleli, ze sa jedyną prawdziwą religią i że w ogóle nie ma prawdy, ani tej dużej, ani tej małej, tylko jest kazuistyka.
16 marca 2015, 14:10
Prawosławie ugięło się przed potrzebami cesarza (nowa żona) i państwa (rejestracja powtórnych związków) i ma to co ma. Jeśli chodzi o koncentrację, na grzechach związanych ze sferą seksualności to chyba jest tak dlatego, że łatwo zadeklarować wyrzeczenie się: pychy, egoizmu, nieprzebaczania, nienawiści, zawiści, chciwości, obłudy, bo tu poryw chwili wystarczy  - a trudno zadeklarować rezygnację z konkubinatu, bo wymagają jakiegoś konkretu?
16 marca 2015, 14:49
Co do panowania nad językiem – pełna zgoda. Podejście do słowa czytanego/pisanego, mówionego/słuchanego mnie zatrważa. Dotyczy to np. wyrywania fragmentów z Pisma Św. i walenia nimi na oślep w innych jak cepem. Albo lekceważenie przez samego siebie Słowa Bożego (droga, ciernie, ptaki). A także języka używanego i rozumianego choćby na forach internetowych, które stają się największą areną kształtowania opinii społeczeństwa. Polecam gorąco artykuł  Zdzisława Kijasa OFMConv w tym temacie: [url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,838,milczenie-oczyszcza-slowo.html[/url]
C
CRC9
20 marca 2015, 20:27
Ale grzechy takie jak pycha, egoizm i chciwość również mogą dotyczyć seksu: pycha - jestem taki super, że zaliczę wszystkie panny i będą mi dziękować za super doznania. egoizm - chce mi się seksu, więc nieważne jest to, czy panna jest w okresie owulacji czy nie. Jak jest, to niech weźmie tabletkę antykoncepcyjną bo muszę się zaspokoić. I nie ważne czy ona ma ochotę - musi spełnić moje zachcianki bo pójdę do innej. chciwość - chcę coraz więcej... i więcej ....i więcej I akurat te grzechy najbardziej dotyczą seksu. Kościół wcale nie potępia seksu, który jest aktem miłości małżeńskiej i jest otwarty na to co Bóg zdecyduje.
A
Anonimowy
16 marca 2015, 12:53
Czy Kościół Katolicki zmierza w kierunku Amnesty International? Miłosierdzie to nie amnestia dla grzechu. Paradoksalnie - zmierzając w takim stylu do rozumienia ułomności ludzkich, bliżej nam do Prawa Mojżeszowego niż nauczania Chrystusa. A może właśnie współczesnym ludziom bliższe jest prawo niż Miłość? Czyżby zapowiedź Wielkiego Odstępstwa zaczeła się spełniać? A poza tym: Jeśli w całej wsi jest cholera, to nie oznacza, że to jest sytuacja normalna i dla równości szans wszystkich należy zarazić. Chorzy niech sie leczą, a nie czynią normę z choroby. Zatem czy Kościołowi zależy na liczebności i usypianiu ludzkiego sumienia?
I
irbis
16 marca 2015, 14:43
To jest raczej trąd, a nie cholera. Chorych należałoby izolować w konkubozoriach, bo strasznie szybko postępuje zarażanie. Tam zaaplikować kilka "leków" i powinno być lepiej. Należą do nich ścisły post, modlitwa, jałmużna, po czasie także Eucharystia. Coprawda nieleczona, to "śmiertelna choroba", jednak wiele już mamy przypadków całkowitej remisji, oto jeden z nich : [url]https://www.youtube.com/watch?v=x7h6xuf1_gM&feature=youtu.be[/url] Piękny przypadek powrotu na właściwe, bo Chrystusowe tory. I wielka radość z tego nawrócenia. Da się? Jak sami widzicie jest to możliwe. Bo jedyne, zawsze prawdziwe szczęście to pełnienie Bożej Woli :) Oby tylko było trwałe. Amen
W
W.Maria
16 marca 2015, 09:58
Niestety radykalizm nasz "polsko"-katolicki jest tu dramatem. "Strach się bać" co będzie, gdy p.Franciszek zmieni zasady. Takie głosy jak Ojca Adama są odosobnione (brak radykalizmu a nie odejście od doktryny). Intrygujące jest tu spojrzenie nie od strony dogmatycznej, której się nie przeciwstawiamy a od strony duszpasterskiej. Dyskusje odnośnie małżeństwa jako skaramentu trwają w Kościele od Chrystusa. Są one uprawnione, tak jak każda dyskusja tym bardziej, że jest to jedyny skarament nie osadzony zbyt mocno w Piśmie Świętym i dużą rolę odgrywa tu Tradycja. Stąd też inne podejście prawosławia no i protestantów którzy nie widzą sakramentu w małżeństwie. Teologia protestancka nie została stworzona przecież przez ignorantów a jej podstawy biblijne są nieraz i mocniejsze niż katolickiej. Nie odrzucając dogmatów K.Katolickiego widać, że rozeznanie dobra i zła przez 2000 lat ulegało przemianie, powiedzmy sobie szczerze, słusznej. Podobnie Euchrystia, zrozumienie znaczenia i jej roli wspierającej zmianiało się tak jak i warunki jakie należało spełniać by przystąpić do Stołu Pańskiego. Uczy się nas, że jest to sakrament wspierający człowieka. Nie jest to nagroda za to że "jesteśmy grzeczni". Chrystus szedł do grzeszników udzielał się im osobiście w rozmowie błogosławieństwie i to jego obecność budowała refleksję. Może podejdźmy z tego punktu widzenia do Eucharystii. Wsparcie Eucharystyczne dla żyjących w związkach niesakramentalnych mówi że Chrystus wie o naszej grzeszności której żałujemy, ale wie też że są zdarzenia nieodwracalne a On i tak przychodzi do nas. A już Benedykt XVI w "Jezus z Nazaretu" pisze, że Kościół zbyt duży nacisk kłądzie na "seksualność" jako wyraźnym błędzie ostatnich wieków... Ciekawe będzie skonfrontowanie duszpasterskiego rozsądku O.Adama z głosem rekolekcjonisty(!!!) abpa Gądeckiego, który w parafii O.Adama wygłosi swoje nauki 22-24.03.
16 marca 2015, 09:35
Trudno jednak zgodzić się z księdzem Tomaszem Jaklewiczem, kiedy pisze, że "każdy człowiek jest wezwany do czystości, niezależnie od swojego stanu (…) Jezus obiecuje każdemu łaskę konieczną do życia w czystości" i utożsamia tę czystość ze wstrzemięźliwością seksualną. Czy ksiądz jaklewicz utożsamia? Czy raczej sugeruje, że bez życia w czystości seksualnej nie żyje się w czystości? Inaczej jeśli ktoś ma brud za uszami to nie znaczy że nie myje rąk, ale nie znaczy też że jest umyty... (czysty)