Eutanazja dzieci

(fot. ESB Professional / shutterstock.com)

Podczas gdy z wielu stron mobilizowano się, by zapobiec lub przynajmniej oddalić chwilę śmierci małego Charliego Garda - przypadek tragiczny, lecz daleki od eutanazji - noworodki uznawane za poważnie chore bywają zabijane przy absolutnym milczeniu.

Unormowanie tej praktyki zaproponował w 2005 r. holenderski lekarz Eduard Verhagen, wychodząc z założenia, że na 200 tys. dzieci, rodzących się każdego roku w Holandii, ok. 1000 umiera w pierwszych dwunastu miesiącach, z tego 600 w wyniku decyzji lekarskiej, na ogół związanej z możliwością niekontynuowania lub nierozpoczynania uciążliwego leczenia, czyli dla uniknięcia uporczywej terapii. Verhagen daje tym samym podwaliny tzw. protokołu z Groningen, w myśl którego możliwość interwencji obejmuje także autentyczną eutanazję w przypadku dzieci, które "mogą mieć bardzo niską jakość życia, bez perspektyw poprawy". Wielce nieprecyzyjne pojęcie "jakości" życia otwiera drogę do różnych możliwości, które znacznie wychodzą poza uporczywą terapię.

By uprawomocnić tę praktykę, która wymaga oczywiście również zgodny rodziców, protokół przywiduje złożoną procedurę biurokratyczną, którą należy dopełnić przed śmiercią dziecka i po niej.

Pomimo iż w Holandii eutanazja jest legalna, i to począwszy od wieku 12 lat, niniejszy protokół, wypracowany w uniwersyteckim szpitalu w Groningen, a zatwierdzony wkrótce po tym przez Holenderskie Towarzystwo Pediatryczne, nie został przegłosowany jako ustawa. Zatem ten, kto wprowadza go w życie, może być prawnie ścigany, jednak faktycznie tak nie jest, bowiem holenderskie trybunały do tej pory zawsze wypowiadały się na rzecz lekarzy, którzy dokonywali aktów eutanazji, również na noworodkach.

Status nielegalności tych praktyk wyjaśnia jednak, dlaczego nie da się wykryć, ile dzieci poddawanych jest temu procederowi; w istocie lekarze, zniechęceni również ustaloną długą procedurą biurokratyczną, wolą zadeklarować zgon naturalny również wówczas, kiedy interweniują w celach dokonania eutanazji. Wystarczy pomyśleć, że w 2012 i w 2013 r. żaden raport zgodny z protokołem nie został przekazany, choć jest bardziej niż prawdopodobne, że eutanazja była przeprowadzana.

Dzieje się tak, ponieważ w gruncie rzeczy opinia publiczna jest w znacznej części przychylna protokołowi i go akceptuje, pomimo iż nie jest on prawnie zatwierdzony. Istnieją jednak lekarze, którzy wysuwali krytyki, przede wszystkim dotyczące możliwości przewidywań co do "jakości przyszłego życia", nie znając możliwości każdego pacjenta i ewentualnych postępów nauki.

Krytycy sygnalizują także, iż przyzwolenie rodziców opiera się na koncepcji bardzo niejednoznacznej: ich odpowiedź w istocie jest zawsze uwarunkowana przez sposób, w jaki lekarze przedstawiają im sytuację dzieci, nie zważając na stan depresji emocjonalnej, w jakiej się znajdują.

Za eutanazją noworodków opowiedziało się niedawno również dwóch filozofów w "Journal of Medical Ethics", uzasadniając ją w odniesieniu do tych noworodków, których kondycja mogłaby "usprawiedliwić" aborcję, i posuwając się do określenia ich eutanazji jako "aborcji po narodzinach".

Fala solidarności i obrony, jaką wzbudził przypadek Charliego Garda, nie powinna zatem wyczerpać się z chwilą odosobnionego, nawet jeśli silnego wzruszenia, lecz winna stać się okazją do ujawniania przypadków jeszcze poważniejszych. Tak aby skłonić osoby odpowiedzialne za decyzje do refleksji nad wagą tego, co dzieje się na ich oczach przy bezprawiu nie tylko tolerowanym, lecz wręcz usprawiedliwianym.

Lucetta Scaraffia - włoska publicystka, dziennikarka i teolożka. Publikuje na łamach Avvenire, Il Foglio, Corriere della Sera i L'Osservatore Romano

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Eutanazja dzieci
Komentarze (7)
3 sierpnia 2017, 07:16
Są tutaj trzy strony medalu i wiele miejsca dla naszej katolickiej posługi miłosierdzia. ​Pierwsza stroną medalu jest postęp medyczny, który powoduje że można długo ratować i podtrzymywać życie. Czasami są to działanie, ktore mają obiektywnie patrząc znikomy sens bo niosą tylko cierpienia i tzw. pogorszenie jakości życia. Pytanie kiedy przestać ratować życie, a zaczać tylko leczenie objawowe pozostanie pewnie długo otwartym. ​Druga strona medalu to fakt, że wielu ludzi w ciezkich chorobach swoich czy swoich dzieci, rodziców, współmałżonków jest osamotniona. To prowadzi często do podejmowania dramatycznych kroków skracajacych to chore życie.  ​I trzecia strona medalu - współćzesny model życia i szukania szczęścia w zdrowiu. To prowadzi czesto do aborcjii czy eutanazji. Ile to razy w dyskusjahc słychać argumnety, aby wykonać aborcje dla dobra dziecka, czy dlatego aby rodzice dziecka mniej ciepieli. ​Współcześni ludzie boją sie ciepirnia czy śmierci i to jasno dekalruja choćby skłądając życzenia typu "żyj w zdrowiu, bo zdrowie najważniejsze". Naprawdę?
WDR .
2 sierpnia 2017, 18:54
Nie ma przypadku w tym, że ci którzy przepchnęli tę procedurę w swoich krajach teraz pracując na stanowiskach w UE są największymi przeciwnikami Polski.
3 sierpnia 2017, 07:21
Zamiast polityką i szukaniem wszedzie wrogów może warto podejść do hospicjum, czy na oddział z terminalnie chorymi i pomóć im godnie umierać. ​A może dobrym sposobem jest podziałanie w pomocy rodzucim z ciezko niepełnopsrawnym dzieckiem? Wtedy ten polityczny podtekst zniknie.
WDR .
3 sierpnia 2017, 07:42
+ Bardzo dobre pomysły, ale... muszę przyznać szczerze, że ja akurat bardzo często rozmawiałem o polityce. Może dlatego, że w moim przypadku to byli głównie akowcy? Nawet nie wiesz jaki byłem dumny, że bohaterowie mówili do mnie: panie kolego. O wszystkim nie chce opowiadać, bo wolę mieć zasługę w niebie, ale jak najbardziej każdy kto tylko jest w stanie powinien się zaangażować.
3 sierpnia 2017, 15:34
"Nie ma przypadku w tym, że ci którzy przepchnęli tę procedurę w swoich krajach teraz pracując na stanowiskach w UE są największymi przeciwnikami Polski." Cóż to za dziwaczny wniosek? Na czym oparty ... hma chyba na fobiach i zabobonach, oraz strachu przed wszystkim co nie jest ciemnogrodzkie. 
TK
Ter Ka
8 sierpnia 2017, 02:16
Wszystko pięknie, tylko po co to sączenie jadu względem UE i robienie z UE największego wroga Polski. Mamy takie położenie geograficzne, że nie mamy alternatywy. Warto o tym pamietać. A UE Polska naprawdę duzo zawdzięcza. Teraz rządowi z nią nie po drodze, bo nie po drodze mu z demokracją.
WDR .
8 sierpnia 2017, 05:07
To bzdura. Największym wrogiem Polski jest Kreml. Był nim wtedy jak Lech Kaczyński przed nim ostrzegał w Gruzji, a Donald Tusk robił reset z Putinem. Jest nim i teraz. I będzie w przyszłości. Spór z UE to także po części starcie z Kremlem. Polska próbuje zablokować, albo przynajmniej spowolnić powstanie Nord Stream 2. Putin może liczyć na wsparcie Berlina, który rządzi w Brukseli. Stąd także unijno-niemiecki atak na USA za wprowadzenie senkcji.