Filmy o prawdziwych mężczyznach

(fot. materiały dystrybutora filmu)

Łatwo zbagatelizować oscarowe zwycięstwo "Moonlight". Błyskawicznie po rozdaniowym zamieszaniu pojawiły się komentarze sugerujące, że dzieło Barry’ego Jenkinsa nie jest w stanie samo się obronić.

Osoby krytykujące film podkreślają, że to film przeciętny; prosta historia, która nie ma w sobie potencjału. Mniej życzliwi upierają się przy politycznym wymiarze Oscarów - przecież "Moonlight" to film o czarnoskórych gejach, a zatem za nagrodą z pewnością stało jakieś lewicowe lobby.

Sam byłem odrobinę zaskoczony wynikiem głosowania Akademii Filmowej. "La la land" to przecież murowany kandydat do otrzymania głównej nagrody. Chociaż antymusical Damiena Chazelle jest w dużej mierze pastiszem na Hollywood, to jednak bije od niego barokowy wręcz splendor. Emma Stone i Ryan Gosling to współczesne bożyszcza. Piosenki zapadają w pamięć i są tak dobre, że nieprzypadkowo konkurowały ze sobą w kategorii najlepszego utworu muzycznego. Idealny film do otrzymania Oscara!

Stało się inaczej. Główną nagrodę zdobył film subtelny, zaskakująco bliski europejskiej kinematografii. "Moonlight" to dzieło ogromnie emocjonalne, ale ten efekt uzyskuje, operując oszczędnymi środkami: zapadającą w pamięć kolorystyką, charakterystyczną pracą kamery. Tym, co najbardziej ujmuje widza, jest milczenie głównego bohatera granego przez trzech aktorów. Jeśli weźmiemy pod uwagę ich różny wiek oraz to, że podobno nie spotkali się na planie zdjęciowym, to budowa postaci Chirona przez Aleksa Hibberta, Ashtona Sandersa i Trevante Rhodesa jest nietuzinkowym kinowym popisem.

DEON.PL POLECA

Wszystkie środki wyrazu są skupione na wyeksponowaniu najważniejszej kwestii w "Moonlight" - jak trudno być kruchym i delikatnym w świecie rządzonym prawem pięści. Jenkins pyta o to, jak być mężczyzną tam, gdzie męskość sprowadza się do przemocy. To film o dorastaniu, gdy nie ma się autorytetu, pozytywnego wzorca. Świat mężczyzn przedstawiony w "Moonlight" jest bowiem światem pozbawionym ojców.

Bohater "Moonlight" jest ofiarą świata, w którym się wychował. Chiron jest inny od reszty rówieśników. Nie dlatego, że z wiekiem odkrywa w sobie skłonności homoseksualne. Jest inny, bo dysponuje ogromną wrażliwością. Pozostaje zamknięty, nawet nie ma z kim dzielić swych emocji. Jego matka jest uzależniona, wchodzi w przygodne związki i okrada syna z pieniędzy. Człowiek, który dobrowolnie zaczyna pełnić funkcję brakującego chłopcu ojca, mimo że opiekuńczy, to przecież zarabia, sprzedając narkotyki jego matce. Dorastający chłopak prawie nie ma przyjaciół. Nie chce grać w twardą grę zbuntowanych facetów, którzy przez męskość rozumieją maczyzm i prześladowanie słabych. Jego ostatnie oblicze - wypakowanego gangstera Blacka - jest kalką postaw, które zobaczył jako dziecko.

Kluczowe pytanie przewijające się przez cały film jest proste: kim jestem? Chiron nie potrafi na nie odpowiedzieć, tylko kryje się za obliczem twardziela. Maski, które zakłada bohater, to narzucone z zewnątrz nieautentyczne formy.

Wyzwanie odpowiedzi przyjmuje Bambi z "Imperial Dreams", filmu nagrodzonego przez publiczność na Sundance Film Festival w 2014 roku (polscy widzowie mogą zobaczyć go w Netfliksie). Bohater grany przez Johna Boyegę wychodzi z więzienia. Odkrył w sobie talent poetycki, można nawet powiedzieć, że jego postawa to sukces systemu resocjalizacji. Wie, kim jest i co to znaczy być ojcem. Chce pożegnać się z przeszłością i zacząć nowe życie. Jednak co z tego, skoro urzędnicy i własna rodzina mu na to nie pozwalają? Sytuacja, w jakiej się znajduje, uniemożliwia mu samodzielne wychowanie syna, którego pragnie ustrzec przed patologiami otoczenia. Nie może podjąć legalnej pracy, nie stać go na własne lokum. Tak jak w przypadku "Moonlight" obserwujemy tu nierówną walkę jednostki przeciw opresji środowiska.

Co prawda świat przedstawiony w obu filmach to amerykańskie przedmieścia, jednak obie historie mają wymiar uniwersalny. Kryzys męskości to jeden z absolutnie najbardziej ogranych tematów ostatnich dekad. Podważenie tradycyjnych ról męskich i żeńskich przyniosło pytania o to, co dziś znaczy bycie mężczyzną. Słyszy się, że męskość to pewna forma. To jasne, ale samo w sobie przecież nic nie znaczy. Nad męskością czuwa widmo powinności: dokonuj takich wyborów, jeśli chcesz mieć się za mężczyznę, "prawdziwy mężczyzna" zachowuje się tak, a nie inaczej. Zapominamy, że wzorce zachowania to coś zewnętrznego względem nas i jeśli sztywno na nie patrzymy, łatwo je przeinaczyć. W "Moonlight" i "Imperial Dreams" tak właśnie się dzieje: od bohaterów wymaga się twardości, podczas gdy obaj zupełnie jej nie odczuwają i nie chcą odczuwać. Środowiska obu bohaterów sprowadzają męskość do bezwzględności, przemocy, wypaczając pojmowanie tego,co to znaczy być mężczyzną.

Gdy my, mężczyźni, pytamy siebie o to, kim jesteśmy, łatwo udzielić odpowiedzi niemających nic wspólnego z naszą własną tożsamością. Łatwo mówić "jestem facetem", nie rozumiejąc jednocześnie co to znaczy, bezrefleksyjnie podając proste kulturowe kalki. Zapominamy, że męskość to cnota, której trzeba się uczyć. Formy to coś, co wynosi się z domu, najbliższego środowiska, co jednak, jeśli w tych miejscach może zabraknąć dobrych wzorców? Tym większa potrzeba, by ich szukać, a następnie rozeznawać, jak je realizować. Patrzeć w autorytety, ale nie być do nich kurczowo uwiązanym, bo wtedy nie uzyskam pełni samodzielności, dojrzałości. Przede wszystkim zaś: pozwolić sobie na słabość, bo w niej kształtuje się siła. Przez nią wybija się odwaga, która polega na pokonywaniu siebie, podejmowaniu bohaterskich decyzji. Tego uczy Chrystus umierający na krzyżu, którego heroizm walki o nasze zbawienie znajduje przecież swe dopełnienie w przezwyciężeniu lęku nocy ciemnej Ogrójca.

Karol Kleczka - członek Klubu Jagiellońskiego, doktorant filozofii na UJ

Redaktor i publicysta DEON.pl, pracuje nad doktoratem z metafizyki na UJ, współpracuje z Magazynem Kontakt, pisze również w "Tygodniku Powszechnym"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Filmy o prawdziwych mężczyznach
Komentarze (3)
D
daglezjama
22 marca 2017, 22:06
Film rewelacyjny. Tak naprawdę Chiron staje się prawdziwym mężczyzną kiedy wpada do klasy i rozpie....a krzesło na głowie klasowego prześladowcy a Kevinowi opada szczęka jak przyjeżdża policja i zakuwają Chirona w kajdanki. Późniejszy Chiron już jako Black to faktycznie klną Juana tego można się było spodziewać bo przecież Juan był jedynym prawdziwym mężczyzną w jego dziecięcym życiu. Widz już zna Chirona i poznaje się w nim dawnego Chirona, jak jedzie do mamy do ośrodka to przecież znowu jest tym wrażliwym małym chłopakiem. Wreszcie spotkanie z Kevinem po latach, wsumie to jednak smutne to spotkanie, łza się na końcu zakręciła.
22 marca 2017, 22:15
miało być kalka a nie klną Ojciec, tak to zdecydowanie o brak ojca tu chodzi. Zastanawiam się kim jest tak naprawdę dla Chirona Kevin, zastanawiam się czym tak naprawdę jest homoseksualizm
22 marca 2017, 13:37
Mit dobrego dzikusa.W tym wypadku homoseksualisty bądź poety. Reszta to opresywna rzeczywistość. Bardzo kształcące.