Franciszka przepis na dobre kazanie

ks. Adam Błyszcz CR

Lubi kokietować ten nasz papież. W swojej adhortacji Evangelii gaudium z jednej strony pisze, że nie można oczekiwać od biskupa Rzymu, żeby w każdej sprawie, która dotyczy Kościoła lub/i świata wypowiadał się w sposób definitywny i wyczerpujący, z drugiej strony cały rozdział w swoim dokumencie programowym poświęca temu jak tworzyć homilię. Dobrą homilię.

Trzeba przyznać, że katalog papieskich rad na udaną homilię rozpoczyna się całkiem ciekawie: musimy być pewni, że zrozumieliśmy sens słów, które czytamy! Jeśli weźmiemy pod uwagę, że 40% Polaków (znajdzie się zapewne wśród tej wspólnoty niejeden ksiądz, lekarz, dziennikarz czy profesor) czyta tekst nie rozumiejąc jego znaczenia to uwaga argentyńskiego papieża nie powinna dziwić. Tę trudność rozumienia potęguje fakt, że mamy do czynienia z tekstem biblijnym, który powstawał dwa, trzy tysiące lat temu. Niezbędne staje się odwołanie do jakiegoś dobrego komentarza, który pozwoli uchwycić główne przesłanie czytanej perykopy biblijnej. Papież Franciszek nic nie wspomina czy taki komentarz znajdziemy w internetowych zasobach gotowych kazań, którymi na potęgę posiłkują się nasi duszpasterze.

Dobrze, jeśli jeszcze takiego gotowca przed samym kazaniem sobie przeczytają. Proszę sobie jednak wyobrazić miny parafian, którzy w pewnym wiejskim kościółku, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, na porannej Mszy świętej ze zdumieniem odkrywają, że stali się żołnierzami i reprezentują Wojsko Polskie w dniu jego święta. Biedny kaznodzieja zapomniał z kazania jednego z polskich biskupów usunąć okolicznościowy adres.

Według Franciszka nie sposób zatrzymać się na aspekcie egzegetycznym proklamowanego fragmentu. Kaznodzieja winien pozwolić, aby głoszone Słowo stało się ciałem w jego konkretnej egzystencji. Aby go poruszyło, czy wręcz wzruszyło. To Słowo w życiu samego kaznodziei musi wywołać ruch. To chyba ulubiona kategoria naszego Papieża, który wiele razy w adhortacji wzywa Kościół, aby się ruszył, aby wyszedł. Inaczej istnieje realne zagrożenie, że głoszący stanie się fałszywym prorokiem, oszustem i szarlatanem.

DEON.PL POLECA

Uprzywilejowaną drogą do takiego poruszenia jest lectio divina. Praktyka nieco zapomniana w naszym duszpasterstwie. Na ile Franciszek jest w tym punkcie dłużnikiem innego wielkiego jezuity, nieżyjącego już kardynała Carlo Martiniego, nie wiem. Ale nie znam nikogo, kto we współczesnej duchowości zrobiłby więcej dla przyswojenia lectio divina XX-wiecznemu chrześcijaninowi (nie tylko temu w sutannie czy habicie). Warto wracać do tych wszystkich publikacji byłego arcybiskupa Mediolanu.

Bardzo mocno biskup Rzymu podkreśla, że homilia winna być formą dialogu Boga ze swoim Ludem. Ciarki przechodzą jak człowiek pomyśli, że w tych słowach (częstokroć nieudolnych) kapłana miałby Bóg rozmawiać z Kościołem. Dialog zakłada słuchanie. Kaznodzieja winien słuchać Ludu. Pięknie brzmi to zdanie, w którym Franciszek mówi, że głoszący kontempluje Słowo i kontempluje Lud. A zaraz potem cierpki humor Autora, który przypomina, że nie odpowiada się na pytania, których nikt sobie nie stawia.

W związku z tym, że homilia nie powinna przypominać lekcji ani konferencji należy oprzeć ją o obraz. Papież odwołuje się do rad swojego starego mistrza (pozostanie on jednak dla nas anonimowy), który miał mawiać, że dobra homilia powinna zawierać jedną myśl, jedno uczucie i jeden obraz. I nie tyle płakać nad tym, co się nie zrobiło ile wskazywać to, co możemy zrobić lepiej. Co jeszcze możemy zrobić.

Czytam te papieskie wskazówki i zastanawiam się nad najbliższymi dniami, bo przecież trzeba będzie wygłosić kilka homilii. No chyba, że uratuje nas znowu rektor KUL-u swoim listem, ordynariusz albo internetowa biblioteczka homiletyczna.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Franciszka przepis na dobre kazanie
Komentarze (17)
F
Franek
21 grudnia 2013, 21:47
"Fałszywy prorok wprowadzi potężną ekumeniczną wiarę i to zadowoli każdego heretyka. Większość z nich w Kościele mojego Syna zostanie oszukanych, ale prawie połowa wyświęconych sług mojego Syna odmówi złożenia ostatecznej przysięgi, która będzie fałszywą przysięgą Najświętszej Eucharystii. Najświętsza Eucharystia i jej profanacja będzie w centrum wszelkiego niezadowolenia i opozycji. Następnie, gdy fałszywe cuda zostaną mu przypisane, wiele światowych osobistości otoczy fałszywego proroka i będzie zabiegać o względy na jego dworze. Wtedy przygotuje on listę godnych i zostaną im przyznane doktoraty honoris causa w świeżo odnowionym kościele fałszywego proroka, który będzie już tylko stanowić pustą skorupą poprzedniego. Wszyscy przyjmą swoje nagrody dla wielkich dzieł miłosierdzia, którym przewodniczyli pod kierunkiem oszusta. Jeden drugiego będzie wychwalał, dopóki publicznie nie ogłoszą fałszywego proroka świętym za życia, ponieważ powiedzą, że tak zwane cuda dokonuje on jako sługa Boży. A potem, on i antychryst obejmą władzę nad większością świata, ale Rosji i Azji nie będzie to dotyczyć, gdyż te dwa imperia powstaną przeciwko Nowemu Babilonowi, aż Rzym nie zostanie zniszczony." - http://paruzja.info/oredzia-przeglad/60-grudzien-2013/1347-11-12-2013-22-05-matka-zbawienia-zostana-im-przyznane-honorowe-doktoraty-w-nowo-odnowionym-kosciele-falszywego-proroka
K
kamera
21 grudnia 2013, 21:44
"Lubi kokietować ten nasz papież." a oprocz kokietowania -zwlaszacza mediow -co jeszcze potrafi? ... To jeszcze potrafi: http://www.youtube.com/watch?v=ou038f2yGdA
FO
five ogisom
21 grudnia 2013, 12:27
"Lubi kokietować ten nasz papież." a oprocz kokietowania -zwlaszacza mediow -co jeszcze potrafi?
C
chrysorroas
21 grudnia 2013, 10:53
ad "rafi" No to jeszcze raz. - Miłość to nie tylko i nie przede wszystkim uczucia. - Wiara nie polega na pobożnych uczuciach, lecz na przyjęciu Prawdy Objawionej. - Homilia i kazanie ma być przekazem wiary, a nie osobistych przeżyć czy poglądów księdza.  - Ten przekaz ma być zarówno urzędowy, tzn. z posłannictwa Kościoła, jak też pobudzony miłością Boga i bliźniego. - Skoro są problemy z kazaniami, to wynika to z braków dotyczących prawdziwej wiary właściwej znajomości prawdziwej teologii, a także żaru miłości Boga i bliźniego, które są właśnie owocami prawdziwej wiary. Bzdetne jest Bergogliowe bredzenie o "kontemplowaniu ludu". Teraz capito?
C
chrysorroas
20 grudnia 2013, 17:48
ad "zielona" i "rafi" Macie zasadniczo rację, że najważniejsze jest miłowanie Pana Boga, ale to nie wszystko, a to ze tego prostego powodu, że miłość to nie tylko i nie przede wszystkim uczucia, zwłaszcza w przypadku księdza. Chodzi o miłowanie wszystkimi siłami, czyli także mózgiem i odpowiednio wyszkolononym językiem. Problem polega na tym, że w moderniźmie nawet księża pchani są w pseudopobożność tylko czy głównie uczuciową. A z całą pewnością nie jest to miłowanie Boga ze wszystkich sił swoich. Drugim poważnym problemem jest fałszywa czy przynajmniej wybrakowana teologia pseudonaukowa, która albo utożsamia wiarę z uczuciami, i tym samym przeciwstawia ją rozumowi, albo sprowadza wiarę do pseudorozumowych pomysłów jakichś tak pseudoautorytetów niby naukowych. Dotyczy to głównie egzegezy, która jest obecnie najczęściej przesiąknięta (a właściwie zatruta) liberalno-protestanckimi bzdetami. Te bzdety są wkładane przyszłym księżom do głów. Potem na kazaniach oni albo reprodukują te bzdety (wtedy kazanie jest pseudouczone), albo zupełnie stronią da jakiegokolwiek rozumowego czy wręcz naukowego podejścia, ograniczając się do wylewania swoich odczuć i osobistych poglądów. Mówiąc krótko: obecna denność kazań i homilij jest jedynie odbiciem denności teologii. A Bergoglio chce to "leczyć" jeszcze dalszym odchodzeniem od teologii, oczywiście tej prawdziwej katolickiej. Zamiast prawdziwej, zdrowej teologii każe on "kontemplować lud". Tylko jak wtedy brukowce i sodomici nadążą z nadawaniem tytułu "człowieka roku"?
F
fanka-kapucynka
20 grudnia 2013, 11:40
Dobre kazanie-rekolekcje wygłosił ostatnio o. Zdzisław, kapucyn z Piły
Katarzyna Rybarczyk
20 grudnia 2013, 08:28
Jeżeli ksiądz żyje Słowem Bożym, Ewangelią, jest szczery sam ze sobą i z wiernymi w poszukiwaniu Boga, to choćby był kiepskim mówcą, jego kazania będą trafiały do serc. To, co mi najbardziej przeszkadza na ambonie to oderwanie od życia, pouczanie (moralizowanie) - najczęściej na tematy, które i tak są dla wszystkich oczywste, i brak pogłębienia rozumienia Pisma Świętego.
S
Skarga
19 grudnia 2013, 21:03
Bergoglio bredzi jak zwykle i to nawet w niby oficjalnej niby adhortacji. Jeśli on ma być wzorem głoszenia homilii, to nie trzeba księżom - żadnych studiów teologicznych - szkolenia homiletycznego - modlitewnej medytacji Pisma św. i w ogóle najlepiej zaprzestać przygotowywania kazań i ich głoszenia. Bo to "homilie" Bergoglio to z reguły nic więcej niż ględzenie, co mu ślina akurat na języl przyniesie, szczególnie żeby dowalić jako tako pobożnym katolikom.
jazmig jazmig
19 grudnia 2013, 19:27
Tylko nie list!! Najgorsze kazanie, ale wygłoszone swoimi słowami, jest lepsze niż listy biskupów czy rektorów ... Listu rektora KUL nie unikniemy. Jak zwykle chce naszych pieniędzy na lansowanie w swojej uczelni gender i innych nowoczesnych prądów.
TN
tylko nie list
19 grudnia 2013, 19:24
"....zastanawiam się nad najbliższymi dniami, bo przecież trzeba będzie wygłosić kilka homilii. No chyba, że uratuje nas znowu rektor KUL-u swoim listem...",  ... Tylko nie list!! Najgorsze kazanie, ale wygłoszone swoimi słowami, jest lepsze niż listy biskupów czy rektorów
D
db
19 grudnia 2013, 18:00
"Według Franciszka nie sposób zatrzymać się na aspekcie egzegetycznym proklamowanego fragmentu. Kaznodzieja winien pozwolić, aby głoszone Słowo stało się ciałem w jego konkretnej egzystencji. Aby go poruszyło, czy wręcz wzruszyło. To Słowo w życiu samego kaznodziei musi wywołać ruch". Nic, dosłownie nic nie jest w stanie wywołać ruchu, poruszenia w sercu i umyśle człowieka dobrej woli jak tylko rozpoznana w nauce Chrystusa prawda i dobro, i doświadczona w tym miłość gotowa przeciwstawić się kłamstwu i złu za cenę nawet oddanego życia ! Tam gdzie nie ma prawdy i dobra, tam nie ma miłości i nie ma (i nie może być) żadnego poruszenia ani ruchu ! Pozostaje tylko chłodne przesłanie obłudy.
jazmig jazmig
19 grudnia 2013, 17:26
Jedni mają dar kaznodziejski, a inni nie. Najwięcej jak zwykle jest średniaków, którzy głoszą homilie dające się słuchać, ale nie porwać. Żadne rady najlepszego kaznodziei niewiele tu pomogą. Każdy kapłan musi sobie radzić sam, stosownie do darów, jakie otrzymał.
19 grudnia 2013, 17:17
A Pismo mówi: "... nie martwcie się co będziecie mówić, gdyż sam Duch będzie przez Was przemawiał..." :P :) Wyrwałeś fragment z kontektsu, bo tam była mowa zdaje się w kontekście prześladowań. Absolutnie nie wskazuje na improwizację w głoszeniu Słowa Bożego, jeśli to nie jest konieczne. A mój dodatek do przepisu na homilię - nie za dłiuga i w miarę prostym językiem. Bo język zbyt teologiczny, zbyt skomplikowany nadaje się co najwyżej do przeczytania, na spokojnie. Percepcja przeciętnego człowieka zamyka uszy na tego typu, który czeka tylko, aż ktoś skończy czem prędzej...
R
Radek
19 grudnia 2013, 17:05
A Pismo mówi: "... nie martwcie się co będziecie mówić, gdyż sam Duch będzie przez Was przemawiał..." :P :)
A
aka
19 grudnia 2013, 14:39
Tomku, a nie zwalaj tak całej roboty na Ducha Świętego:), sam się tez wysil
V
Velasquez
19 grudnia 2013, 14:24
"...bo przecież trzeba będzie wygłosić kilka homilii." Toż to prawdziwy dramat. Zwłaszcza jak się nie ma nic do powiedzenia.
T
Tomek
19 grudnia 2013, 13:05
A ja bym pomyślał że wystarczy poprosić Ducha Świętego, a wtedy często i słowa i obrazy i uczucia się znajdą, dotrą do adresata i zrobią w jego sercu niezle zamieszanie...