Głośne "Milczenie"

(fot. materiały promocyjne filmu "Milczenie")

Głośne, bo oczekiwane, a oczekiwane, ponieważ Martin Scorsese pół, jeśli nie całe swoje reżyserskie życie nosił się z zamiarem zrealizowania tego filmu.

Oczekiwane również osobiście, bo jest to dla mnie dalszy ciąg epopei zakonnej w jej filmowym, fabularnym wydaniu, dalszy ciąg "Misji" w reżyserii Rolanda Joffé.

Zresztą oba te filmy łączy nie tylko fakt, że mówią one o jezuickiej misji ewangelizacyjnej na "końcu świata": w pierwszym wypadku na krańcach Azji, a w drugim na rubieżach "Nowego Świata", czyli w nowo odkrytej Ameryce. Wspólne dla nich jest również to, że ich tematem jest tragiczny kres dynamicznie rozwijającego się dzieła apostolskiego oraz to, że stanowiło ono zupełnie nowy rodzaj wyzwania ewangelizacyjnego z uwagi na obcą kulturę i zupełnie odmienną cywilizację.

DEON.PL POLECA

W przypadku filmu "Misja" chodzi o materialne zniszczenie budowanej przez jezuitów ewangelicznej utopii (?), znanej w historii pod nazwą "redukcji paragwajskich". W przypadku "Milczenia" chodzi o materialny kres dynamicznie rozwijającej się jezuickiej misji na Dalekim Wschodzie, zapoczątkowanej przez ewangelizacyjnego geniusza św. Franciszka Ksawerego.

W obu przypadkach o klęsce tych pionierskich przedsięwzięć zadecydował czynnik polityczny. W Ameryce była to bezlitosna i żądna zysku polityka kolonialna państw europejskich, w drugim zaś Japonia zazdrosna o pełnię totalitarnej władzy w tym państwie i obawiająca się europejskiej ekspansji ekonomicznej i politycznej.

Użyłem określenia "głośne" w odniesieniu do tytułu filmu "Milczenie", aby zwrócić uwagę na to, że w rzeczywistości zasadniczy temat, a mianowicie "milczenie Boga", pomijany jest w komentarzach na temat tego filmu. Słówko "głośne" w tytule tekstu właśnie na ten fakt miało zwrócić uwagę. Proszę mi wybaczyć, że zachowałem ten tytuł, pomimo że są już komentarze, które zajęły się tym tematem.

Mówiąc już wprost o filmie, zadaję sobie pytanie: co mówi o milczeniu Boga sam twórca filmu? Pytam również o to, jaką reakcję we mnie wywołało spotkanie z jego dziełem, a więc i z jego wypowiedzią. Wiąże się to w oczywisty sposób z pytaniem o moje doświadczenie "milczenia Boga" i czy film Scorsese wniósł coś twórczego do rozumienia tego problemu. Rzeczywiście trzeba przyznać, że stanowi to doskonały temat rekolekcyjny.

Zastanawia mnie to, że dwaj młodzi bohaterowie filmu, zarówno Rodrigues, jak i jego zakonny towarzysz Garupe, wybrali się do Japonii świadomi tego, że jest to misja "straceńcza". Dlatego właśnie konieczne było wymuszenie z ich strony pozwolenia na tę misje od przełożonych. Możemy powiedzieć, że wiedzieli o tym, że zginą, kiedy się znajdą w Japonii. Niemożliwe było, aby cudzoziemcy, nie znający języka, mogli się ostać nierozpoznani na japońskiej ziemi, pełniąc do tego swoją kapłańską misję, wśród ludności, która była nieustannie inwigilowana przez szpiegów i miejscowych konfidentów. Tym bardziej było to niemożliwe w czasach wzmożonego terroru policyjnego, gdy tortury i śmierć groziły nie tylko za udzielenie wsparcia misjonarzom, ale za każdy, nawet najmniejszy przejaw wiary chrześcijańskiej, a zgłoszenie władzom wszelkiej niesubordynacji pod tym względem było obowiązkiem, denuncjacja zaś wiązała się z otrzymaniem wysokiej nagrody.

Ich misja zatem od samego początku była decyzją towarzyszenia Jezusowi w Jego drodze krzyżowej, na którą się w pełni godzili. Dlaczego zatem Rodrigues miał pretensje do Boga, kiedy doświadczył ciężaru tego krzyża? Dlaczego go nie przyjął? Jak rozumieć jego pretensje, że Bóg milczy, to znaczy nie interweniuje w sposób widoczny, w taki, o jaki on Go o to prosi, ratując ich z opresji? Czy są Mu obojętne cierpienia Jego wyznawców? Przecież z tego powodu załamują się wierni, a ich prześladowcy śmieją się z chrześcijańskiej religii, porównując ją szyderczo do starej, brzydkiej i bezpłodnej kobiety.

Nam dzisiaj również się wydaje, że niemożliwe jest, aby Bóg nic nie robił wobec ogromu cierpienia, z jakim nieraz musi się zmierzyć niewinny człowiek. Chrystus jest przecież prawdziwym Panem, a Bóg Wszechmocny prawdziwym Bogiem. Powinien zatem interweniować i to z całą swoją Boską mocą, tym bardziej że jest Bogiem Miłosiernym, który kocha człowieka jak ojciec kocha swoje dzieci. Dlaczego zatem Bóg milczy? - powraca pytanie, które dla tego, kto je zadaje, zaczyna być skandalem.

Przypominają się natychmiast straszne "dlaczego" wypowiedziane przez historię ostatnich wojen i rewolucji, na które wciąż szukamy pełnej odpowiedzi. Nie znaczy to bynajmniej, że nie znamy tego, co na ten temat się mówi, bo mówi się zawsze wiele, z tym nie ma trudności. Chodzi jednak o takie mówienie, które przekona człowieka i da mu wewnętrzną siłę do stawienia czoła wyzwaniu, jakim jest cierpienie, zwłaszcza ten szczególny rodzaj cierpienia, którym jest "milczenie Boga" i to wówczas kiedy znak Jego solidarności jest najbardziej oczekiwany i najbardziej potrzebny. Brak Bożej odpowiedzi na krzyk ludzkiego zawodu i rozpaczliwego wołania pomocy skutkuje często zaparciem się Boga, w każdym razie zawsze jest balansowaniem na krawędzi.

Jednocześnie w jakimś stopniu przecież jest to wyznanie wiary, bo jak można mieć pretensję do kogoś, że milczy, jeśli on wcale nie istnieje?! Droga krzyżowa dochodzi tu do punktu kulminacyjnego. Rozumie to każdy, kto zna związane z konaniem cierpienia Jezusa. Ubiczowany, wyszydzony, wiszący jak łotr na krzyżu, a wrogi świat Mu urąga, wołając: "Zejdź z krzyża!". Wokół Niego sami szydercy. Jego przyjaciele się rozpierzchli. Ci najwierniejsi, stojący pod krzyżem, nie są zdolni do tego, aby Mu ulżyć w cierpieniu. Ci, którzy Go kiedyś witali z entuzjazmem, teraz drwią z Niego. To Słowo, które czyniło cuda, teraz milczy. Bezgłośnie ginie "jak baranek na śmierć prowadzony". Stwórcze Słowo Boga. Nie ma się co dziwić, że zło tryumfuje. Przecież na tym właśnie polega esencja zła i jego misja: uciszyć to Słowo, zamordować Życie.

Tutaj właśnie są moje największe zastrzeżenia pod adresem filmu. Rozumiem jednak, że nie ja jestem jego twórcą. Ja ten film odbieram i reaguje na to, co pomógł mi reżyser zobaczyć. Formułuję coś, czego wcześniej nie zobaczyłem. Nie usłyszałem od niego tego słowa, ale on podprowadził mnie pod miejsce, gdzie to słowo słychać. Chodzi o "Pokój wam" i o "Alleluja".

Brakuje mi Zmartwychwstania, ale ono na krzyżu nie było przecież widoczne. Wierzyła w nie Maryja i, o dziwo, wierzył w życie ktoś, po kim nikt by się tego nie spodziewał, wiszący na sąsiednim krzyżu zbrodniarz. Wierzył, że Jezus, z którego szydzi cały świat, jest Królem udającym się do swojego Królestwa, i prosi, by pamiętał o nim tam, dokąd się udaje. Otrzymał królewską odpowiedź, godną Boga: "jeszcze dzisiaj będziesz ze Mną w raju". Taka jest odpowiedz milczącego Boga.

Doświadczyli tej prawdy ginący w straszliwym cierpieniu męczennicy. Wszyscy oni, jeden po drugim, prostą drogą udali się do raju, o czym oczywiście nie wiedzieli ich prześladowcy i niestety nie wierzyli, ani świątobliwy Ferreira, ani padre Rodrigues... Pozostaje jednak znak, maleńki krzyżyk w dłoni Rodriguesa, gdy został pochowany jako buddyjski mnich i wierny poddany swego japońskiego władcy. Ten znak każe nam sądzić, że jego zaparcie się wiary nie było definitywne. Mamy prawo sądzić, że po tym, jak zmniejszył się horror i zmalał szok krwawych tortur, dotarła do ich duszy wieść o Zmartwychwstaniu. Przecież tak stało się z apostołami Jezusa i z tłumem, który urągał Mu pod krzyżem. Przecież Kościół w Jerozolimie właśnie z nich został uformowany - taka jest bowiem Boża odpowiedź na ludzkie wołanie, aby On nie milczał.

PS: Oczekiwałem na ten film również z powodów osobistych, dlatego że mówi on o misjach, a ja spędziłem na nich, na Bliskim Wschodzie, ponad trzy dekady swojego życia, oraz dlatego, że chodzi w nim o Japonię, którą trochę poznałem podczas moich czterech wyjazdów duszpasterskich. Dodać do tego jeszcze należy, że dosłownie na dniach ma się ukazać książka mojego współautorstwa mówiąca o chrześcijaństwie japońskim, pt. "Chrystus w kraju samurajów".

Zygmunt Kwiatkowski SJ - jezuita, misjonarz, spędził 30 lat w Egipcie, Libanie i Syrii

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Głośne "Milczenie"
Komentarze (19)
Andrzej Ak
26 marca 2017, 19:17
Myślę, że tematyka filmu powinna nas skłaniać bardziej do refleksji nad dramatami wierzących ludzi żyjących w obecnych czasach. Jak to słusznie już wielu forumowiczów dostrzegło, dramaty życia wciąż towarzyszą wielu ludziom w obecnych czasach. Niech to będzie np ciąża zagrożona jakąś wadą dziecka. Co mają zrobić przyszli rodzice? Jakimi kryteriami się kierować? Takich pytań w chwilach dramatów są dziesiątki. Porad od ludzi mających dobre chęci też będzie wiele. Jednak wielu ostatecznie poczuje się osamotnieni w wyborze. Jak wybrać dobro, jeśli wybór jest ograniczony jedynie do mniejszego lub większego zła? Jak odnaleźć wybór właściwy lub może jakiś jeszcze inny i gdzie go szukać i jak? I tutaj prawda każdego z nas będzie jedynie prawdą subiektywną, bo dopiero po zmierzeniu się z taką próbą wiary lub dramatem, można z perspektywy czasu wyciągać właściwsze (dla danej sytuacji) wnioski, czyli takie klasyczne człowiek mądr po szkodzie.
27 marca 2017, 08:25
"Niech to będzie np ciąża zagrożona jakąś wadą dziecka. Co mają zrobić przyszli rodzice? Jakimi kryteriami się kierować?" ​ Jak to czym mają sie kierować. Normalnei człowiek o życie swoich najbliższych walczy do końca. Często wbrew logice tego swiata i wbrew "życzliwym" doradcom znajacym proste rozwiązania. "Jednak wielu ostatecznie poczuje się osamotnieni w wyborze." ​ Tak, dokladnie tak jest. W sytuacjach krytycznych zawsze pytam się "doradców" czy podejma sie pełnej odpowiedzialnosci za swoje rady. Nie spotkałem takiego. "Jak wybrać dobro, jeśli wybór jest ograniczony jedynie do mniejszego lub większego zła? " Nie ma czegos takiego jak wybór mniejszego lub większego zła. Zawsze wybieramy pomiedzy dobrem, a brakiem dobra (zlem). ​Jeżeli faktycznie wierzysz, to przecież wiesz dokładnie co jest dobrem, a co nim nie jest. "I tutaj prawda każdego z nas będzie jedynie prawdą subiektywną, bo dopiero po zmierzeniu się z taką próbą wiary lub dramatem, można z perspektywy czasu wyciągać właściwsze (dla danej sytuacji) wnioski, czyli takie klasyczne człowiek mądr po szkodzie." ​Jeżeli ktoś jest ateistą, poganinem to masz racje.
Andrzej Ak
27 marca 2017, 18:34
A jak myślisz Tomaszu Duchową Adopcją czyje się dzieci obejmuje? Ja staram się nie oceniać czy, przyszła matka jest z rodziny katolickiej czy może ateistycznej, bo każde dziecko otrzymuje ten sam dar życia od samego Boga. Pragnąc wypełniać wolę Boga tu na Ziemi powinniśmy wspierać wszystkie przyszłe matki w trudnych chwilach. Kiedyś nawet postulowałem, aby Kościoł Powszechny wykupywał te niechciane dzieci, ale ktoś mi zarzucił, że otworzyłbym nowy biznes "na brzuch", więc tego zaniechałem. Ale dalej sądzę, że powinna istnieć taka alternatywa dla tych co chcą dokonać aborcji.
Andrzej Ak
26 marca 2017, 19:16
Spoglądając z dalszej perspektywy, być może właściwsze było by nastawienie wielu wspólnot chrześcijańskich na pomaganie nie tylko w podjęciu właściwej decyzji, ale również zobowiązaniu się w pomaganiu bez ograniczeń czasowych. Do takiego odważnego kroku Katolicyzm musiałby chyba troszkę dorosnąć, już wyjaśniam dlaczego. Zgłębiając tą tematykę jakiś czas temu, podglądałem troszkę różne wspólnoty różnych kościołów i dostrzegłem wadę katolickich wspólnot. Ile by one nie uzbierały funduszy to i tak te pieniądze wydrenuje biskupstwo z podziałem dla papiestwa. W takim układzie ekonomicznym możemy tylko marzyć o wspólnych przedsięwzięciach na rzecz pomocy również materialnej np rodzinom z dziećmi obciążonymi wadami, które należy chronić przed aborcją. Zaraz ktoś podpowie, że można przecież własnymi siłami. Tak można, tylko jak długo? Wcześniej czy później ktoś inny będzie musiał przejąć temat, bo ludzie wciąż odchodzą. Ja tutaj jedynie tak subiektywnie przedstawiłem zaburzony przepływ pieniądza w Katolicyzmie, ale problemów w każdym kościele nie brakuje. Jak pomagać innym, tak by inni kiedyś pomogli i nam?  Sądzę, że milczenie Boga czasami jest próbą naszej wiary, jednak czy tylko naszej czy nie całych naszych wspólnot? Wielu niedzielnych wspólnotowiczów nawet nie chce wiedzieć jakie mają obowiązki lub uchylają się od nich jak tylko mogą. Na tej płaszczyźnie jest wiele do zrobienia, Bóg za nas nie wykona pracy, którą czasem trzeba wykonać, a jeszcze wcześniej trzeba się odważyć i podjąć wyzwanie które jest krzyżem. Czasem nie trzeba szukać po świecie potrzebujących, bo jest ich wielu w naszych lokalnych wspólnotach. I my możemy mieć kiedyś problem u Boga jak nas postawi na równi z bogaczem, który nie myślał o potrzebującym Łazarzu. Najpierw zadbajmy o potrzebujących w naszych lokalnych społecznościach, dopiero potem zajmijmy się innymi.
MR
Maciej Roszkowski
26 marca 2017, 11:53
Pytanie o "milczenie Boga" dowodzi braku wiary Albo wierzymy w Jego plan świata i naszego losu, albo żadamy objaśnień, dowodów, tłumaczeń, wyjaśnień. Nie lekceważę ludzkiego cierpienia rozpaczy  i wątpliwości z  nich zrodzonych, ale wierzę, że ci którzy cierpieli Tu otworzyli oczy TAM, że Bóg w Oswięcimiu był w ofiarach i z ofiarami. I wcale nie jest to łatwa wiara.  
KJ
k jar
26 marca 2017, 11:33
Shusaku Endo pisał swoją książkę "Milczenie" w szczególnym dla japońskich katolików czasie - po Soborze Watykańskim II, gdy zatriumfowały w misjologii koncepcje interkulturowości. Niektórych ogarniała wściekłość:dotychczasowa europeizacja katolicyzmu, w którą wielu uwierzyło przyjmując obrzędy, rytuały, obiekty kultu z Europy okazała się złudzeniem. Wielu japońskich katolików oddało życie za idee, które z wiarą nie miały nic wspólnego. Z wściekłości powstała książka Endo, która stała za ekranizacją Scorsese. Pierwsza ekranizacja książki z 1971 roku Masahiro Shinoda lepiej oddawała ciemny klimat książki, doświadczenie wyobcowania kulturowego nowej wiary oraz to właściwe dla wiary czystej doświadczenie nieprzystawalności, bycia "nie z tego świata". Scorsese nam osłodził życie, pokazał wiarę jak landrynkę, która jest według nas lepsza w zależności od papierka, w jaki cukierek zawiniemy. Wiara jest pokazana w filmie jak gadżet, który wylansowany można nabyć za określoną cenę i w ten sposób staje sie ona pożądanym towarem. Jeśli nie przystaje do naszych gustów łatwo też mozna ją porzucić, uznać za niebyłą lub sentymentalnie potraktować. Ot lejemy łzy na widok małego krzyżyka w rękach umierajacego Rodriquesa tak jak rozpaczamy za konikiem na biegunach czy misiem z dzieciństwa. I nie mogę z podziwu zejść, jak łatwo na te zabiegi reżysera nabierają się rzekomo wierzący. A że takich filmów ateistycznych będzie powstawać wiele, to najlepszy przykład Smarzowskiego, który właśnie ogłosił, że zabiera się za film o początkach chrześcijaństwa w Polsce, za czasy "reakcji pogańskiej". I może dobrze, że nie ma książki do ekranizacji, bo Teodor Parnicki "Srebrne orły" tak daleko nie pociągnął.
KJ
k jar
26 marca 2017, 11:10
Pompowanie przez jezuitów, DEON, a ostatnio też Ignatianum tematu filmu "Milczenie" musi zastanawiać i tylko szukanie odpowiedzi na to pytanie w fabule filmu,czy faktach historycznych lub w misjologii niewiele daje. Film jest z gruntu widzenia ateistyczny,a ateizm chrześcijański jest dziś modnym kierunkiem w kulturze.Przepis jest prosty: wybrać tzw. czasy brzegowe,okres formowania się róznych koncepcji politycznych, socjalnych, kulturowych czy religijnych i grzać temat w oparciu o hipotezy lub przyjęte ideowe założenia. W epoce, w której straciliśmy smak, na siłę chce się przywoływać słodycze przeszłości lub budować smaki alternatywne. Po co? Z bezsilności, lęku czy braku wiary? I po co to zwodzenie ludzi estetyzacją martyrologii - wygląda to tak, jak kobieta,która już nic nie ma do zaoferowania, ale wciąż się podrasowuje w złudnej nadziei, że ocaleje choć jej dawna uroda.
26 marca 2017, 09:54
Wspołczesne milczenie wielu katolików w tym takze niektórych katolickich portali: - o adopcji dziecka poczętego - o skandalu z odwoływaniem wykładów obrończyni życia - o fakcie zabijania niewinnych dzieci zgodnei z prawem Czyż nie lepiej zajac sie tym, a nie kolejny raz wracać do fikcji filmowej? A moze łatwiej jest produkowac artykuły o wydumanych problemach, niż o realnym zyciu?
P
Piotr ~
27 marca 2017, 12:38
A może lepiej jest nic nie pisać w komentarzu, gdy nie ma się nic do powiedzenia na temat, a nie kolejny raz krytykować? A może łatwiej jest skrytykować, niż napisać coś konstruktywnego?
27 marca 2017, 12:44
Widzisz - w sobotę w całęj Polsce wiele osób podjęło trud modlitewnej adopcji dzeicka poczętego - widziałeś o tym choćby jedne wpis na Deonie? A może widziałeś tutaj dyskusje o odwoływanych wykładach obrończyni życia? To jest realne życie katolików. A na Deonie zamiast tego kolejny wpis o jakieś filmowej fikcji. Mnie wkurza takie podejście do życia, wiec o tym piszę, korzystajac z prawa do dyskusji, które jak widać chciałbyś ograniczyc do bajdurzenia o filmie. Bo to przecież wygodny temat do "dyskusji" o niczym.
P
Piotr ~
27 marca 2017, 13:57
A może Pan uszanować to, że nie wszyscy katolicy są tacy sami jak Pan i nie probówać ich na siłę zmieniać na swój obraz? Aha, czyli jak ja używam Pańskiej retoryki to ja ograniczam Panu prawo do dyskusji, a jak Pan stosuję swoją retorykę wobec autora artukułu, to co?
27 marca 2017, 14:15
Tu nie chodzi o zmienianie kogokolwiek. Tu chodzi o zwyczajną uczciwość wobec tych, co ratują nienarodzonych. ​Skoro jakiś film jest tak wazny, iz pojawia sie tyle artykułów o nim (czyli o filmowej fikcji), a jednocześnie lekcewazy się katolików żyjących realnie wiarą to coś jest nie tak.
P
Piotr ~
27 marca 2017, 15:55
A jaki według Pana ma sens, pisanie pod artukułem komentarza o treści: czemu ten artykuł nie jest na temat, który mnie interesują? Zamiast napisać do redakcji deonu propozycji, o czym chciałby Pan poczytać, jest szansa, że spełnią Pana prośbę?
27 marca 2017, 16:16
Równei dobrze mozna nie czytać moich komentarzy. I nie rozumiem, czemu zwrócenie uwagi autorowi artykułu opisujacemu fikcje literacką na realne i rzeczywiste życie katolików powoduje u Ciebie aż tak wielki problem.
P
Piotr ~
27 marca 2017, 17:58
Nie widzi Pan absurdu? Człowiek pisze sobie felieton o filmie Milczenie. A pan mu pisze komentarz: czy nie lepiej byłoby napisać artykuł o aborcji, itd. Nie neguje ważności wymienionych przez Pana tematów, ale to już o filmach pisać nie można?
27 marca 2017, 20:18
Współczesnym realnym i rzeczwysitym (nie filmowym) milczeniem komnetatorów tego portalu jest .... I jest to wprost nawiazanie do tego filmu. I cieszy mnie, iż kogoś takie nawiązanie wkurza. Bo pewnie wielu woli poczyc kolejny tutaj artykuł o filmowej fikcji, niż o realnym zyciu. Bo to bezpieczne i nie trzeba zajmować stanowiska i teraz wróc do filmu "Milczenie" i zobacz podobieństwo.
P
Piotr ~
27 marca 2017, 20:43
I gdyby poprzestał Pan na pierwszym zdaniu czyli wymienieniu współczesnych realnych analogii do filmu, to byłby celny komentarz, ale Pan postanowił pojść dalej i w lekcewarzący sposób strofować autora artykułu, jakoby mu: "łatwiej jest produkowac artykuły o wydumanych problemach, niż o realnym zyciu". Jak rozumiem, Pan nigdy nie zajmuje sie takimi rzeczami jak komentowanie fikcji filmowej?
28 marca 2017, 08:02
"Jak rozumiem, Pan nigdy nie zajmuje sie takimi rzeczami jak komentowanie fikcji filmowej?" ​Dziś w świetle polskiego prawa zostanie zabitych troje niewinnych nienarodzonych dzeici. Ile zginie nielegelanie tego można sie jedynei doyśleć. ​Co ważniejsze - film, czy ludzkie życie?
P
Piotr ~
28 marca 2017, 08:52
Jeśli ma Pan takie podejście, to ja w takim razie nie rozumiem po co traci Pan czas na komentowanie na deonie, pożytku z tego dużo mnie niż z powyższego artykułu.