Głosujmy, czytając Franciszka

(fot. EPA/Fabio Frustaci)

W przeddzień wyborczego maratonu 2014/2015 warto używać mocnych słów wobec tych, na których głosowaliśmy lub będziemy głosować. Warto też jasno stawiać sprawę, przypominając im czym dla nas, wyborców jest powołanie polityka. Z pomocą przychodzi nam papież Franciszek.

Zdeprawowani

Medialny obraz obecnego biskupa Rzymu jest - by posłużyć się językiem młodzieżowym - taki trochę cool. Fajny gość, który zawsze się uśmiecha, wszystkim dodaje otuchy, a na dodatek, kto ma szczęście, to może sobie z nim trzasnąć fotkę, tak zwaną selfie. Podobnie zapewne myśleli włoscy parlamentarzyści, którzy 27 marca przybyli do Watykanu na specjalną mszę z papieżem. A tu niespodzianka. Żadnych śmiechów, pochlebstw i politycznej poprawności. Wręcz przeciwnie, gospodarz nie owijał w bawełnę.

Kazanie rozpoczął klasycznie: od komentowania Słowa Bożego, ale był to komentarz z wyraźną aluzją do współczesności. Przypomniał, że za czasów Jezusa to właśnie partyjne interesy i walki wewnętrzne wśród Żydów sprawiły, iż gdy na ich ziemi pojawił się Mesjasz, oni go nie rozpoznali. Nauczyciel z Nazaretu mówił "w sposób zupełnie inny od klasy rządzącej, która oddaliła się od ludu i która skupiła się tylko na własnych interesach: na swojej grupie, na swojej partii, na wewnętrznych walkach. Porzuciła swój lud" - wołał Franciszek. A słuchało go 493 parlamentarzystów, wśród nich przewodniczący obu izb Piero Grasso i Laura Boldrini oraz 9 ministrów włoskiego rządu.

Oddalenie się od obywateli to nie jedyny grzech, jaki tego dnia papież wytknął politykom. Zresztą grzesznikami jesteśmy wszyscy - przypomniał w homilii. Ale porzucenie ludu ma poważniejsze konsekwencje. "W ten sposób rządzący stają się ludźmi o niewrażliwym sercu i z grzeszników stają się ludźmi zdeprawowanymi" - powiedział Franciszek. I dodał: "Grzesznik może się odwrócić od swoich win, ale zdeprawowani tkwią w swoim błędzie. Zbłądzili. Stali się ludźmi dobrych manier, ale złych postaw. Jezus nazywa ich «grobami pobielanymi»".

Lepiej było nie przychodzić

Jak wiemy z późniejszych relacji prasowych, wielu uczestników tej mszy było w szoku. "Papież nas spoliczkował", "dał nam baty", "lepiej było nie przychodzić" - to tylko niektóre reakcje. Spodziewali się przecież zwykłej mszy, możliwości spotkania z popularnym gospodarzem Watykanu, może też okazji do krótkiej rozmowy albo zrobienia sobie zdjęcia, którym potem mogliby chwalić się na portalach społecznościowych.

"A on nawet nas nie pozdrowił, nie podał ręki, nawet nie spojrzał w naszym kierunku" - mówiła z goryczą Renata Polverini. Rozczarowanie było tym większe, że wielu z przybyłych albo nie uważa się za wierzących, albo wiary od dawna nie praktykuje. Umberto Bossi, lider Ligi Północnej przyznał nawet, że po raz pierwszy od 15 lat poszedł z tej okazji do spowiedzi.

Adhortacja apostolska Evangelii Gaudium

Wszyscy dobrze zrozumieli, że to, co Franciszek mówił o historii sprzed 2000 lat, odnosiło się wprost do współczesnych polityków i do nich samych. "Papież przemawiał z wielką siłą. Dał napomnienie. Powiedział, że klasa rządząca musi umieć dostrzegać problemy i potrzeby tych, którzy już sobie nie radzą. Dzięki swej prostocie jego przesłanie wybrzmiało z wielką siłą. Był też trochę surowy, ale myślę, że było to konieczne" - zauważyła przewodnicząca Izby Deputowanych, Laura Boldrini.

Wzniosłe powołanie

Mimo całego krytycyzmu, z jakim biskup Rzymu odniósł się tego dnia do włoskiej klasy rządzącej, jego poglądy na politykę sensu stricto są jak najbardziej pozytywne. Dał temu wyraz w najważniejszym dokumencie, jaki do tej pory napisał, czyli w adhortacji Evangelii gaudium (EG).

"Polityka, tak oczerniana, jest bardzo wzniosłym powołaniem, jest jedną z najcenniejszych form miłości, ponieważ szuka dobra wspólnego" - napisał Franciszek (EG 205). W tym zdaniu zawiera się istota chrześcijańskiego rozumienia polityki. A jej misją jest "sprawiedliwy porządek społeczeństwa i państwa". Padają też konkrety. Papież wprost kieruje apel do polityków o przeprowadzenie wielkiej reformy finansowej, nie ignorującej zasad etyki. "Wzywam do podjęcia tego wyzwania stanowczo i patrząc dalekosiężnie. Pieniądz powinien służyć, a nie rządzić!" (EG 58).

Franciszek skupia się na sprawach najważniejszych. W swym tekście akcentuje wielokrotnie, że polityka musi służyć najuboższym, najbardziej potrzebującym. "Jest rzeczą nieodzowną, by rządzący i władza finansowa podnieśli wzrok i poszerzyli swoje perspektywy, by postarali się, aby godna praca, oświata i opieka zdrowotna były dostępne dla wszystkich obywateli" - czytamy w Evangelii gaudium. Obecny następca św. Piotra daje też odpowiedź tym, którzy nie rozumieją dlaczego ludzie za nimi nie idą, dlaczego mają niskie poparcie: "Prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że usadowili się w królestwie czystych idei i sprowadzili politykę do retoryki" (EG 232).

Głosujmy, czytając Franciszka

O słowach Franciszka warto byśmy pamiętali my, obywatele, gdy w kolejnych wyborach będziemy decydowali, komu oddać swój głos. Im więcej przedstawicieli odpowiadających jego wskazaniom wybierzemy, tym większa szansa, że praca naszej klasy politycznej faktycznie będzie służbą miłości i poszukiwaniem dobra wspólnego, a jej skutkiem sprawiedliwy porządek społeczeństwa i państwa.

Dobrze by również było wbić te proste przecież prawdy naszym politykom do głowy. A gdyby zdecydowali się jechać do Watykanu, niech lepiej zastanowią się trzy razy, czy mają się czym pochwalić. Żeby nie skończyło się tak, jak z włoskimi parlamentarzystami.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Głosujmy, czytając Franciszka
Komentarze (4)
E
etyk
15 maja 2014, 08:39
Ja proponowałbym przed wyborami lekturę św. Jana Pawła II. W jego adhortacjach i encyklikach społecznych oraz w Pamięci i tożsamości odniesień do polityki jest naprawdę wiele. Są one tym bardziej wiarygodne, że w myśl ewangelicznej rady rozpoznawania po owocach – owoce działalności politycznej (tak, P O L I T Y C Z N E J) kardynała Wojtyły, a potem papieża Jana Pawła II są tak gigantycznie wspaniałe, że pobieżna choćby refleksja nad nimi przywodzi na myśl tylko jedno słowo: cud.
WD
Wujek Dobra Rada
12 maja 2014, 17:59
My nie gorsi od Włochów i swojego oburzonego polityka mamy i to na samej górze, Pierwszy Obywatel! Świeżo wybranemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu nie spodobało się kazanie ks. płk. Sławomira Żarskiego wygłoszone 11 listopada 2010 roku. Prezydent Komorowski pozbył się problemu i przeniósł niesfornego kapłana do rezerwy (19 dni później). Minister Nowak (wielbiciel zegarków, wtedy pracujący w Kancelarii Prezydenta mówił Radiu Zet): "Prezydent akurat w tej kwestii bardzo jasno się wypowiedział również zaraz po tej homilii, odbył rozmowę z tym księdzem, księdzem pułkownikiem, i wyraził swój – powiem delikatnie – sceptycyzm wobec tego rodzaju słów." (...) jest kłopot z narracją i pewnymi zachowaniami księdza pułkownika”. Jak widać nie brakuje odważnych kapłanów, którzy cytując Pana słowa z artykułu: "Żadnych śmiechów, pochlebstw i politycznej poprawności. Wręcz przeciwnie, gospodarz nie owijał w bawełnę."
W
w
12 maja 2014, 15:34
Może raczej tak: Głosujmy słuchając Jezusa Chrystusa
G
G+H
12 maja 2014, 15:41
Problem w tym, że On nie mówi. Co miał powiedzieć to powiedział. Zostawił nam za to Ambasadora aby tłumaczył jego naukę językiem współczesności.