Godność i nadzieja

(fot. EPA/REMY DE LA MAUVINIERE)

Komentowanie wystąpienia biskupa Rzymu Franciszka przed Parlamentem Europejskim zebranym w Strasburgu nie jest zadaniem łatwym. Zwłaszcza dla Europejczyków. Nie tylko ze względu na mnogość wątków, jakie Papież poruszył.

Także dlatego, że chociaż Franciszek w swym przemówieniu identyfikował się z mieszkańcami Starego Kontynentu, to jednak zaprezentował spojrzenie na nasze, europejskie problemy z zupełnie innej perspektywy niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Bez tak oczywistego dla wielu tutaj urodzonych europocentryzmu. Papieskie wystąpienie zresztą, choć było adresowane do Europejczyków, raz po raz dotykało problemów nękających cały ziemski glob. Można zaryzykować stwierdzenie, że Franciszek w pewnym sensie przedstawił oczekiwania reszty świata względem Europy.

W pierwszych komentarzach, które pojawiły się w mediach w Polsce, spory nacisk położono na to, co Franciszek Europie wytknął. Czytając tytuły można odnieść wrażenie, że Papież skupił się na krytyce europejskiej rzeczywistości i skoncentrował się na wyliczaniu jej błędów i niedomagań. Tymczasem sam Franciszek cel swojej obecności w Parlamencie Europejskim sprecyzował inaczej. "Zwracając się dziś do was i wychodząc od mojego powołania jako pasterza, chciałbym skierować do wszystkich obywateli Europy orędzie nadziei i zachęty" - zapowiedział. Dużą część swojego wystąpienia poświęcił poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: "Jak zatem przywrócić nadzieję na przyszłość, aby wychodząc od młodych pokoleń odnaleźć ufność, by dążyć do wielkiego ideału Europy zjednoczonej, żyjącej w pokoju, twórczej i przedsiębiorczej, szanującej prawa i świadomej swoich obowiązków?".

DEON.PL POLECA

Chociaż w papieskim wystąpieniu wiele było odniesień do przeszłości, to jednak przede wszystkim dotyczyło ono teraźniejszości, a zwłaszcza przyszłości naszego kontynentu. Zdaniem Franciszka zależy ona "od odkrycia żywotnego i nierozerwalnego powiązania" między wyróżniającym dotychczas zawsze Europejczyków otwarciem na transcendencję, na Boga, a praktyczną zdolnością radzenia sobie z problemami.

Właśnie w aspekcie transcendencji Papież z Argentyny zwrócił uwagę Europy na centralne miejsce osoby ludzkiej. Przypomniał, że dla ojców założycieli Unii Europejskiej w centrum ich ambitnego projektu politycznego "było zaufanie do człowieka, nie tyle jako obywatela ani też podmiotu ekonomicznego, ale do człowieka jako osoby obdarzonej godnością transcendentną". Franciszek bardzo mocno podkreślił związek godności i transcendencji. A do pojęcia godności człowieka jako osoby odwołał się w różnych jej odsłonach kilkanaście razy. Zadał również szereg pytań dotyczących jej faktycznego poszanowania. "Jaka bowiem godność istnieje rzeczywiście, kiedy nie ma możliwości swobodnego wyrażania swej myśli czy wyznawania bez ucisku swej wiary religijnej? Jaka godność jest możliwa bez jasnych ram prawnych, ograniczających panowanie siły i sprawiających wyższość prawa nad tyranią władzy? Jaką godność może w ogóle posiadać mężczyzna lub kobieta, którzy stali się przedmiotem jakiejkolwiek dyskryminacji? Jaką godność może mieć kiedykolwiek osoba, która nie ma pożywienia czy minimum niezbędnego do życia, czy co gorsza, pracy, która namaszcza ją godnością?". Nie są to pytania adresowane jedynie do zebranych w Strasburgu europosłów. Franciszek powiedział wyraźnie, że swoje wystąpienie w Parlamencie Europejskim traktuje jako szansę zwrócenia się do ponad pięciuset milionów obywateli 28 państw członkowskich Unii Europejskiej. A więc także do mieszkańców Polski. Franciszek mówił również do nas, Polaków.

Podkreślenia wymaga jeszcze jedna kwestia poruszona przez Papieża. Chodzi o rolę chrześcijaństwa w Europie. "Uważam, że fundamentalne znaczenie ma nie tylko dziedzictwo, jakie chrześcijaństwo pozostawiło w przeszłości w kształtowaniu społeczno-kulturowym kontynentu, ale nade wszystko wkład, jaki zamierza wnieść dziś i w przyszłości do jego rozwoju" - powiedział Franciszek, dodając, że taki wkład nie stanowi zagrożenia dla świeckiego charakteru państwa i dla niezależności instytucji Unii, lecz jest dla nich ubogaceniem. Takie patrzenie ustawia nas, katolików, w bardzo szczególnej pozycji. Nie wystarczy, że jesteśmy strażnikami przeszłości, zajętymi konserwacją chrześcijańskich korzeni Europy. Franciszek nie pozostawił wątpliwości, że chrześcijaństwo nadal powinno kształtować oblicze Starego Kontynentu. A to oznacza ogromny czekający nas wysiłek, który nie może się ograniczać jedynie do recenzowania unijnych rezolucji i dyrektyw. "Wnoszenie wkładu", o którym mówił Papież, to ciężka, ale mająca pozytywny i twórczy wymiar praca. Nie da się jej podjąć bez nadziei, że Europa wciąż ma przed sobą przyszłość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Godność i nadzieja
Komentarze (22)
WP
warto posłuchać
27 listopada 2014, 00:18
Całe przemówienie papieża Franciszka wygłoszone na forum Parlamentu Europejskiego [url]http://www.radiomaryja.pl/kosciol/przemowienie-papieza-franciszka-wygloszone-na-forum-parlamentu-europejskiego/[/url] "Dlatego też uważam, że ważniejsze niż kiedykolwiek jest dziś pogłębienie takiej kultury praw człowieka, która mogłaby roztropnie łączyć wymiar indywidualny, czy – lepiej – osobowy, z wymiarem dobra wspólnego, z owym «nas-wszystkich», czyli poszczególnych osób, rodzin oraz grup pośrednich, tworzących wspólnotę społeczną. (...) jeśli prawo każdego nie jest harmonijnie podporządkowane dobru większemu, to w ostateczności pojmowane jest ono jako prawo bez ograniczeń, a tym samym staje się źródłem konfliktów i przemocy. Mówienie o transcendentnej godności człowieka oznacza zatem odwoływanie się do jego natury, jego wrodzonej zdolności do odróżniania dobra od zła, do owej „busoli” wpisanej w nasze serca, którą Bóg odcisnął na całym stworzeniu; oznacza nade wszystko spoglądanie na człowieka nie jako na absolut, lecz jako na istotę relacyjną. Ze smutkiem stwierdzamy, że w centrum debaty politycznej przeważają kwestie techniczne i ekonomiczne kosztem autentycznej orientacji antropologicznej. Istocie ludzkiej grozi sprowadzenie do bycia jedynie trybikiem w mechanizmie, który traktuje ją na równi z dobrem konsumpcyjnym, którego można używać, tak że – jak to niestety często widzimy – gdy życie nie odpowiada potrzebom tego mechanizmu, jest odrzucane bez większego wahania, jak w przypadku nieuleczalnie chorych, ludzi starszych, opuszczonych i pozbawionych opieki lub dzieci zabitych przed urodzeniem. Jest to wielkie nieporozumienie, które ma miejsce „kiedy bierze górę absolutyzacja techniki”, doprowadzająca do „pomieszania środków i celów”. Jest ona nieuniknionym wynikiem „kultury odrzucenia” i „agresywnego konsumizmu”.
jazmig jazmig
26 listopada 2014, 18:21
Praca nie namaszcza godnością. Już w tym punkcie Franciszek powtarza slogany lewicy. Ciekaw jestem, jak Franciszek interpretuje słowa św. Pawła: kto nie chce pracować, ten niech i nie je. Co do pracy dla katolików, jaką zdaniem autora mamy wykonać, to moim zdaniem wykli katolicy, ci obecni na niedzielnych mszach itp. tę pracę wykonują.
D
DG
26 listopada 2014, 20:20
Jasne praca nie daje człowiekowi godności. Daje ją siedzenie na wysokim fotelu, powłóczyste szaty, pierścienie i bogate nakrycia głowy, wyszywane płaszcze, liczna służba i tym podobne.
27 listopada 2014, 03:08
JP II - Laborem Exercens Praca jest jednym z tych aspektów, aspektem odwiecznym i pierwszoplanowym, zawsze aktualnym i wciąż na nowo domagającym się, by o niej myśleć i świadczyć. Coraz to nowe bowiem powstają pytania i problemy, coraz nowe rodzą się nadzieje, ale także obawy i zagrożenia, związane z tym podstawowym wymiarem ludzkiego bytowania, z którego życie człowieka jest zbudowane na co dzień, z którego czerpie właściwą sobie godność — ale w którym zawiera się zarazem nieustająca miara ludzkiego trudu, cierpienia, a także krzywdy i niesprawiedliwości, sięgających głęboko w życie społeczne w obrębie poszczególnych narodów i w zakresie międzynarodowym. (LE 1) We wniosku tym dochodzi prawidłowo do głosu pierwszeństwo podmiotowego znaczenia pracy przed przedmiotowym. W tym sposobie rozumienia, zakładając, że różne prace spełniane przez ludzi mogą mieć większą lub mniejszą wartość przedmiotową, trzeba jednak podkreślić, że każda z nich mierzy się nade wszystko miarą godności samego podmiotu pracy, czyli osoby: człowieka, który ją spełnia. (LE 6) Pozostając nadal w perspektywie człowieka jako podmiotu pracy, wypada dotknąć bodaj syntetycznie kilku spraw, które bliżej określają godność ludzkiej pracy, pozwalają bowiem pełniej scharakteryzować właściwą jej wartość moralną. (LE 9) Wartość pracy musi być mierzona tą samą miarą, a nie względem na odmienną narodowość, religię czy rasę. Tym bardziej nie może być wyzyskiwana sytuacja przymusowa, w której znajduje się emigrant. Wszystkie te okoliczności muszą stanowczo ustąpić — oczywiście przy uwzględnieniu szczegółowych kwalifikacji — wobec podstawowej wartości pracy, która związana jest z godnością ludzkiej osoby. (LE 23) Czytaj, bo rzeczywistość Ci ucieka.
27 listopada 2014, 11:06
Jak widać, JPII też pisał farmazony. Niewolnik ma zagwrantowaną pracę i jedzenie wystarczające do jej wykonywania. Czy to gwarantuje mu godność? Godność człowieka to coś więcej, niż praca i ta godność wcale nie wynika z pracy. Ograniczanie człowieka do pracującej maszyny i wmawiania mu, iż daje mu to godność, godzi w człowieka.
jazmig jazmig
27 listopada 2014, 16:36
Ja słusznie zauważył jazg, praca nie daje godności człowiekowi. Musimy pracować, żeby zarobić na swoje i rodziny utrzymanie, ale nie gwarantuje to nam godności. Godność to coś więcej niż praca i pełny brzuch.
P
prim
27 listopada 2014, 17:53
Jeżeli nie zauważa sie tych, co zarazem pracy jak i widoku na nią nie mają, to pisze się takie za przeproszeniem bzdury. Sama praca godności co prawda jeszcze nie gwarantuje, ale jej brak w dłuższym okresie czasu już na pewno jej pozbawia. Dziękuję papieżowi Franciszkowi za jego dalekowzroczność w tym unijnym przesłaniu, choć zarazem nie sądzę, aby akurat na większości Eurodeputowanych odcisnęło ono głębszy ślad. Papież w przeciwieństwie do coniektórych tutaj zauważa najsłabszych, i poleca nad nimi się pochylić. Jak juz ktoś ma pracę, to przynajmniej nie musi się o nią martwić, niemniej mógłby zauważać i tych, którzy w dobie kapitalizmu a dodatkowo kryzysu jej nie posiadają.
D
DG
27 listopada 2014, 19:48
Różne są poglądy na źródła ludzkiej godności. Ja szanuję każdego człowieka, który uczciwie zarabia na swoje życie, nisko zaś cenię leni i złodziei. A Szanowni Państwo? Jest także kategoria godności przyrodzonej, wszelako uczciwa praca godności człowiekowi dodaje, nie ujmuje.
P
prim
27 listopada 2014, 21:27
Jeśli masz problem z odczytaniem mojego komentarza, to ja postaram się go bardziej wyjaśnić, moze tylko powiedz czego nie zrozumiałeś. Osoby które nie mają pracy adekwatnie powiązanej z wykształceniem, czy płacą Ty chyba tu nazywasz "leniami". Nie będę nawet dopytywał kim są dla Ciebie "złodzieje", niech pozostanie to Twoją tajemnicą. Nie chcę Ci także wyjaśniać (widać, że masz z tym problem) jak w naszym kraju wygląda rynek pracy, odnosząc go choćby do innych krajów unijnych. A ostatnie napisane przez Ciebie zdanie zadedykuj może tym milionom Polaków, którzy wyjechali z ojczyzny bynajmniej nie na wczasy.
D
DG
27 listopada 2014, 22:07
Wcale nie sugeruję tego, czego się Pan domyśla. Także mam w życiu wiele problemów. Pracę na razie mam, ale nie wiem jak długo to potrwa.
K
krzywezwierciadło
27 listopada 2014, 22:30
Oczywiście, wszyscy są idiotami, papieże też niewarci uwagi, tylko Jazmig ueber alles! Gratuluję !!!
T
tak
26 listopada 2014, 12:49
Ks. Stopka pisze co sam uważa 9a już róż ności pisał na deonie) a najlepiej to samemu posłuchać czy przeczytać całość wystąpien papieża i wtedy można samodzielnie pomyśleć jakie fundamentalne zadania przedstwił ponownie (po Janie Pawle II i Bendykcie XVI - wiele w słowach papieza Franciszka było z ich nauczania)przed nami. Bo np taka Wyborcza bardzo widać niezadowolona z przemówień papieża na swoim portalu pezpardonowo go zaatakowwał - dzisiaj wykorzystjuąc swój stały i stary repertuar - celibat. Całośc na żywo była transmitowana przez TV Trwam i Radio Maryja i nadal jest do zobaczenia na ich portalach
R
rafi
26 listopada 2014, 14:10
Też piszesz co sam uważasz. Jedynie, w odróżnieniu od ks. Stopki jesteś monotematyczny.
W
Wojciech
26 listopada 2014, 10:13
Zawsze uważałem że zwracanie sie przez niektórych wrogów Koscioła do księży "per Pan" jest dowodem braku kindersztuby. To samo dotyczy maniery, który płynie z równie ideologicznego źródła , i które przejawia sie w upartym mówieniu o papieżu "per biskup Rzymu". To ze tej brzydkiej manierze ulega ksiądz jest dodatkowo przykre.
26 listopada 2014, 10:42
Szukanie dziury w całym oraz robienie z igły wideł. Może coś o faktycznej treści?
D
DG
26 listopada 2014, 10:51
Nie ma osobnej godności papieża. Słowo papież (papa romanus) jest zwyczajowe, natomiast rzeczywistym tytułem papieża jest biskup Rzymu. Także uzywanie formy "pan" wobec duchownych nie jest niczym nadzwyczajnym. Uzywano jej w łacińskich dokumentach ("dominus noster episkopus ..."), uzywa się przy ogłaszaniu wyboru nowego papieża: reverendissimum ac eminetissimum dominum, sancte ecclesiae cardinalem, dominum Carlum... (Josephum, Georgium etc.) Dodajmy, że Czesi mowią: pan faraż, pan kardinal. Ech, dobry człowieku, do nauki!
W
Wojciech
26 listopada 2014, 13:52
Dziękuję za wezwanie do nauki, zawsze warto uzpełnić wiedzę. W całej dyskusji, która toczy sie nie tylko od czasów SVII chodzi oczywiscie o kwestię papieskiego prymatu Biskupa Rzymu (dokładnie prymatu jurysdykcji nad całym Kosciołem Bożym (SVI)) Ten własnie prymat stanowi kamień obrazy, najwiekszą przeszkodę (o.Hryniewicz ) w dialogu ekumenicznym. Programowe używanie tylko tutyłu Biskupa Rzymu sugeruje znaczenie wąskie w znaczeniu ordynariusza (a przeciez PAPIEŻ Franciszek ma swojego wikariusza Apostolskiego dla Diecezji Rzymskiej). O to własnie toczy sie ten spór, o prymat. Jesli PAN ( nie w znaczeniu dominus który zawiera inny desygnat) tego nie rozumie - to musi Pan dalej kopać w Wikipedii.
D
DG
26 listopada 2014, 19:11
Drogi chłopcze, nie ma takiego stanowiska jak papież, jest biskup Rzymu, który jest także patriarchą Zachodu (wg soboru nicejskiego). Papa romanus to określenie potoczne, które się przyjęło z czasem w tytulaturze. Prymat biskupa Rzymskiego w całym Kościele to pomysł dość późny, związany z legendą o św. Piotrze.  Liber pontificorum wyraźnie notuje, że pierwszym biskupem Rzymu był Linus. Później dopisano do tej listy Piotra i uznano, że następni biskupi są spadkobiercami domniemanego prymatu jaki miał posiadać apostoł. Tymczasem nie ma jakiegokolwiek dowodu, że apostoł Piotr wogóle był w Rzymie. Domniemany grób św. Piotra zawiera ossuarium z IV w. w którym swego czasu znalezione pewne kości, zapewne starsze. Nie ma jednak cienia dowodu, że są to kości rybaka z Galilei. Poza tym jest stara tradycja, że Piotr był pierwszym biskupem Antiochii, za którą może świadczyć wzmianka w listach Pawła. O pobycie apostoła Piotra w Rzymie milczy tak Nowy testament jak wszelkie inne źródła pisane. Wzywam do ksiązek raz jeszcze!
W
Wojciech
27 listopada 2014, 10:30
Nie istnieje (od 2006r.-BXVI) tytuł Patriarchy Zachodu - aż dziw że alergia na zwierzchnosć papieża pozwoliła przeoczyć tak radosny dla heretyków fakt... 1 P 5,13 - tyle  chociażby o Piotrze w Rzymie - choć Waćpan jak widzę z Cullmanów ? źródła : Euzebiusz z Cezarei, Ignacy Antiocheński , Ireneusz z Lyonu. ale i inne w tym dokumenty Koscioła : [url]http://św. Syrycjusz, list Directa ad decessorem, 10 lutego 385 r.: DS, n. 181; Sobór Lyoński II, Professio fidei Michała Paleologa, 6 lipca 1274 r.: DS, n. 861; Klemens VI, list Super quibusdam, 29 września 1351 r.: DS, n. 1053; Sobór Florencki, bulla Laetentur caeli, 6 lipca 1439 r.: DS, n. 1307; Pius IX, enc. Qui pluribus, 9 listopada 1846 r.: DS, n. 2781; Sobór Watykański I, Konst. dogm. Pastor aeternus, rozdz. 2: DS, n. 3056-3058; Sobór Watykański II, Konst. dogm. o Kościele Lumen gentium, rozdz. III, n. 21-23; Katechizm Kościoła Katolickiego, 882; itp.[/url] Ps. - Drogi chłopcze - to raczej klasyczny zwrot którym posługują się pedofile, a tych jak wiadomo wile na forach chrzescijańskich... 
D
DG
27 listopada 2014, 15:43
We wskazanym miejscu (1 P 5.13) jest napisane: Pozdrawia was ta, która jest w Babilonie razem z wami wybrana, oraz Marek mój syn. To o Piotrze w Rzymie? Ciekawe... Szkoda czasu na dalszą polemikę, drogi chłopcze.
R
ross
28 listopada 2014, 15:06
A po co jakieś tytuły, "panowanie", "ksiezowanie", "biskupowanie"? Po co to nadymanie się? Wszyscy jesteśmy "ty" tak jak pięknie to ujmuje j angielski. I do papieża w tym języku tez się zwracasz "ty", bo w czym on lepszy od ciebie. Taki sam człowiek jak ty. Może młode pokolenie tak ukochało angielski bo nie brak mu zadęcia. Także o zwierzętach nie mówi, ze " zdychają" ale " umierają" . To tez uważam za piękne.
R
ross
28 listopada 2014, 15:09
Przepraszam za pomyłkę w zdaniu: oczywiście angielskiemu BRAK zadęcia.