Grozi nam katastrofa

(fot. wikimedia commons)

Mądrość indiańskich ludów głosi, że kiedy umrze ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i ostatnia ryba zostanie złowiona, to dopiero wtedy człowiek przekona się, że nie może jeść pieniędzy. I można by dodać, że dopiero gdy wyparuje ostatnie jezioro, przekonamy się, że pieniądz nie rodzi życia.

Tragedia ekologiczna, jaką jest wyschnięcie jeziora Poopó, drugiego co do wielkości zbiornika wodnego Boliwii (po największym andyjskim jeziorze Titicaca), jest dowodem zachodzących zmian klimatycznych i globalnego ocieplenia, następstw prowadzonej przez człowieka działalności przemysłowej i zanieczyszczania atmosfery.

To boliwijskie jezioro o długości 84 km i szerokości 55 km (4600 km2 powierzchni) ostatecznie zniknęło z mapy ziemskiego globu, a ludzkość bezpowrotnie utraciła unikatowy w skali świata rezerwat flory i fauny. Na wyschniętej ziemi pozostało jedynie tysiące martwych ryb, wodnych ptaków i innych zwierząt. Widok jest przerażający.

DEON.PL POLECA

Tam, gdzie jeszcze niedawno znajdował się brzeg jeziora, dziś można zobaczyć porozrzucane na pustyni rybackie łodzie, tracące swój kolor pod żarem słonecznych promieni.

Wioska Untavi, gdzie jeszcze kilka lat temu tętniło życie, a mieszkańcy z nadzieją patrzyli w przyszłość, ciesząc się połowem ryb i rozwijającą się turystyką, dzisiaj jest praktycznie wioską-widmem, w której pozostało zaledwie kilku starszych mieszkańców.

Kiedy na konferencji w Paryżu (COP 21) dyskutowano o tym, aby zmiany klimatyczne nie przekształciły się w globalną katastrofę, a wiele krajów broniło się przed koniecznością ograniczenia emisji CO2, jezioro Poopó zmieniło się w cmentarz dla wielu gatunków zwierząt, w miejsce przypominające bardziej Marsa niż Ziemię.

Tym, co czyni całą sprawę jeszcze bardziej ironiczną, jest fakt, że trasa najbliższego Rajdu Dakar będzie przebiegać właśnie przez tę pustynię, która nie tak dawno była prawdziwym rajem. Znane marki samochodów i motocykli staną się symbolem całego przemysłu motoryzacyjnego, w skład którego wchodzi także przemysł naftowy (rafinerie), wydobywczy (kopalnie i szyby naftowe), metalurgiczny i chemiczny (produkcja komponentów) i które to gałęzie są największymi trucicielami atmosfery, gleby i wody.

Teraz te współczesne zdobycze techniki będą miały wspaniałą pustynną autostradę o powierzchni ponad 4 tys. km2, aby pokazać swoje umiejętności w zanieczyszczaniu i w dyscyplinie mentalnie bliższej wiekowi XIX niż wyzwaniom, przed którym stanął człowiek w XXI wieku.

Dawno temu przecież minęły czasy, kiedy człowiek, opierając się na zdobyczach rozumu i techniki, stawał w szranki z siłami przyrody, chcąc je ujarzmić. Jaki jest sens, aby współczesny człowiek w swym supernowoczesnym pojeździe stawał do walki z siłami pustyni, próbując naśladować wyczyny dawnych pionierów? Jaki jest sens rajdowych osiągnięć, gdy jesteśmy świadkami systematycznego niszczenia przyrody i ekosystemów, czyli wartości koniecznych, aby człowiek w ogóle mógł żyć?

Naukowcy wskazują, że realizacja celu, jakim jest zatrzymanie wzrostu średniej temperatury na świecie poniżej 2°C, czyli nieprzekraczania wzrostu, który mógłby okazać się śmiertelny dla życia, wymaga pozostawienia pod ziemią przynajmniej 80 proc. aktualnego stanu paliw kopalnych, co równoznaczne jest z pozostawieniem tam bilionów dolarów.

Tragedia ekologiczna, jaką jest zagłada jeziora Poopó, potwierdza, że tylko kwestią czasu jest to, czy dobro ludzkości przeważy wobec krótkotrwałej chęci zysku za wszelką cenę.

Papież Franciszek w czasie konferencji prasowej w drodze powrotnej z Afryki, odnosząc się do kwestii wysiłków podejmowanych na rzecz ochrony środowiska, był bardzo klarowny: "Teraz albo nigdy! Jesteśmy na granicy! Jesteśmy na skraju samobójstwa!".

Papież w ten sposób przypomniał to, co już wcześniej powiedział w czasie spotkania z prezydentem Barackiem Obamą: "Żyjemy w krytycznym momencie historii; zmiany klimatyczne są problemem, którego nie można zostawić następnemu pokoleniu".

A zwracając się do przedstawicieli ruchów ludowych w boliwijskim Santa Cruz, zachęcił nas do odpowiedzialnego rachunku sumienia: "W niemal dziki sposób karzemy Ziemię, ludy i osoby. Wspólny dom nas wszystkich jest plądrowany, dewastowany, bezkarnie upokarzany. Tchórzostwo w jego obronie jest grzechem ciężkim".

Charakterystyczne, że papież, który patrzy na kwestie społeczne z perspektywy ludzi ubogich, ludzi z marginesu, odtrąconych przez współczesną cywilizację i stara się być ich rzecznikiem, przypomina, że takim "ubogim" jest też przyroda, często nadmiernie eksploatowana i łupiona tylko dla zysku i doraźnej korzyści.

Papieski sprzeciw wobec systemu gospodarczego, który "przyspiesza w nieodpowiedzialny sposób tempo produkcji i wdraża w przemyśle i rolnictwie metody niszczące Matkę Ziemię w imię wydajności", to nic innego jak odważny głos przeciwko cywilizacji śmierci. Konieczne jest zatem wielkie "ekologiczne nawrócenie" - do czego Franciszek wezwał na kartach encykliki Laudato si. Ten papieski dokument to nic innego jak odważny głos w obronie życia, które dzisiaj znajduje się w poważnym zagrożeniu.

Dlaczego piszę o tym w świątecznym klimacie Bożego Narodzenia? Czyż może być lepsza okazja? Oto sam Bóg wskazuje na wartość planety, po której stąpał i której chciał być mieszkańcem. Przyszedł do nas, abyśmy mieli życie i mieli je w obfitości (J 10, 10).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grozi nam katastrofa
Komentarze (61)
30 grudnia 2015, 23:26
Po tegorocznych Swiętach zmarnowało się dość sporo świeżo wyciętych choinek, których nikt nie chciał kupić.
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2015, 21:38
Papież nie patrzy politycznie a patrzy ewangelicznie. Przypisywanie Mu złych intencji - rzekomej  poprawności politycznej  świadczy źle o autorach takich komentarzy. JPII też nie patrzył politycznie. Patrzył ewangelicznie. I zarówno JPII jak i ks. Popiełuszko z Ewagelii wyczytali prawo do wolności i do samostanowienia. JP II zobaczył że bez wolności człowiek nie może w pełni być człowiekiem. Papież Franciszek z Ewangelii wywodzi konieczność dbania o dar jaki otrzymaliśmy od Boga. Ziemie jako miejsce życia. Papież Franciszek żyjąc w Ameryce Płd. na własne oczy widział jak straszliwie rabunkową gosporkę prowadzą tam niektóre rządy i wielkie korporacje. Takie niszczenie ziemi woła o pomstę do Nieba, tak samo jak grzech aborcji czy eutanazji. To jest kwestia etyki. Któż lepiej niż uczniowe Św. Franciszka mają o tym mówić ?
30 grudnia 2015, 22:17
Pożyteczny idiota nie ma intencji złych, tylko dobre. To idiotyzm sprawia, że zło dobre intencje pożytecznego idioty zamienia na paliwo do maszyn realizujących złe cele zła.
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2015, 23:31
Wypraszam sobie takie wywyijasy słowne, insynuacje. Są niedopuszczalne i najgorzej świadczą o samym ich autorze wykluczając dyskusje
30 grudnia 2015, 23:49
Wyklucza dyskusję jedynie ograniczenie dyskutanta niepotrafiącego zrozumieć, że mowa o zjawiskach. Istnieją sytuacje, w których ludzie o dobrych intencjach zostają wmanewrowani w przysługiwanie się złym sprawom, zwykle z racji ich infantylności. Brzmi lepiej? A mowa o tym samym. 
KM
Katarzyna Michalska
1 stycznia 2016, 01:04
@ Adulescens, piotr_slowinski, ernest griffin Panowie! Nie zgłębiam wyraźnie dziedzin, którymi zajmujecie się, bo jak to czytam, to tylko zachwyt :)
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2015, 21:21
Nigdy nie pojmę jak ktoś może uważać że dbanie o ekologie nie wywodzi sie z Biblii. Mamy wszak czynić sobie ziemię poddaną. Czyż nie? To zatruwanie środowiska, rzek, skrajnie rabunkowa eksploracja lasów szczególnie Amazonii nie jest złem ? I człowiek bojący się Boga ma milczeć ? Zamiast zwracać na to uwagę i ostrzegać że dążymy do katastrofy ekologicznej ? W coraz większej liczbie miast na świecie mamy smog wynikający z uprzemysłowienia bez dbania o elokogie. I co czy nie jest obowiązkiem też Kościoła katolickiego ostrzeganie że nie tędy droga ?
30 grudnia 2015, 22:19
Wybijmy wszystkich ludzi - ekologia sobie poradzi. Czy to jest poprawnym odczytaniem dbania o ekolgię?
EG
ernest griffin
30 grudnia 2015, 22:27
To jest jasne, że należy dbać o środowisko naturalne, nie niszczyć przyrody, troszczyć się o naszą planetę Ziemię. Chyba każdy się z tym zgodzi. Problem pojawia się w momencie kiedy światowi przywódcy zaczynają wykorzystywać ten problem jako narzędzie do uzyskiwania swoich celów politycznych. Z tym mamy właśnie do czynienia. Zmiany klimatu to bardzo dobry pretekst do wprowadzenia rozwiązań porządanych przez państwa o gospodarkach wysoko rozwiniętych, posiadających zaawansowane technologie, kosztem krajów biednych i rozwijających się. Papież bryluje w propagandzie wykorzystującej aspekt moralny zmian klimatu na Ziemi.  Prawdziwy problemem o którym mowa to nie zapobieganie zmianom klimatu i zanieczyszczeniu środowiska tylko proponowane rozwiązania.
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2015, 22:46
Pisze Pan " to jasne że należy dbać o środowisko naturalne" Czyżby ? A że spala się węgiel w piecach w Krakowie i przyczynia do powstawania smogu to dobrze czy źle ? A nie spalanie go czyli zmniejszenie wydobycia w Polsce  na to sie godzimy ? A Polska to karaj biedny czy rozwijający sie ? Zaawansowane technologie oczywiście że sprzyjają rozwojowi krajów bogatych ale jednocześnie ochraniają środowisko. Lepiej więc by Polska rozwijała sie ale jednocześnie przyczyniała sie do niszczenia środowiska ? Akceptujemy więc bogacenie sie nas Polaków nie zważając na środkowisko ? Papież patrzy Ewangelia nie mam co do tego wątpliwości. Mam też przekonanie że większośc krytyków Papieża w Polsce patrzy właśnie politycznie, mając na względzie krótkowzroczny interes kraju a nie myślenie etyczne. Papież nie mysli i nie działa przeciw nam Polakom. Sugerowanie że Papież nie dba o kraje ubogie i rozwijające sie - jak sam pochodzi z Argentyny - kraju w którym się zetknął z ogromną nędzą, i poznał problemy krajów rozwijajćych się jest mocno nie logiczne znając Jego troskę o ubogich
J
jack
31 grudnia 2015, 12:57
Wszystko prawda, tylko że to zupełnie nie tak. To głównie biedni palą w Krakowie tanim węglem i śmieciami. Bogatych stać na gaz, porządny węgiel lub na drogie piece z filtrami, dopalaniem, stać ich też na wyłożenie 10 tysięcy złotych na nowy piec i na oczekiwanie na zwrot poniesionych kosztów od miasta. Czyli jeśli Polska się nie wzbogaci, smog nie zniknie. MĄDRA ekologia ma wysokie koszty początkowe, ale całościowo jest bardziej opłacalna od gospodarki rabunkowej, która nie liczy się ze środowiskiem. Poza tym warto patrzeć na problem całościowo. Niekiedy to, co wydaje się "proekologiczne", ma drugie dno, niekoniecznie już takie ekologiczne. Co do papieża, słuchajmy i czytajmy bezpośrednio papieża, a nie komentarzy do jego wypowiedzi. Zwykle komentujący i media strasznie kombinują.
EG
ernest griffin
31 grudnia 2015, 18:17
Papież, pod pozorem dalekowzrocznego dbania o klimat i planetę, lansuje rozwiązania wypracowane przez największe gospodarki świata, (które są prawie w stu procentach odpowiedzialne za obecny fatalny i ciągle pogarszający się stan środowiska), które to rozwiązania najbardziej uderzają w państwa biedne i rozwijające się. Czy pod względem moralnym jest rzeczą słuszną żeby państwa bogate, winne obecnej trudnej sytuacji jeszcze na tym korzystały kosztem państw biednych? Czy to jest ta dalekowzroczność? Z całym szacunkiem, nie ma pan racji.
KM
Katarzyna Michalska
1 stycznia 2016, 01:08
ernest griffin ma rację. Ojciec Święty walczy o uczciwie pojętą dbałość o naturę, ale jest perfidnie wykorzystywany przez środowiska, którym nie zależy na przyrodzie bardziej niż przeciętnemu Polakowi na ekologicznej hodowli ziemniaka. 
PG
Pawel G
29 grudnia 2015, 23:31
Jak sprawy tak dalej pójdą, to ogłoszenia parafialne będą wyglądały tak. Na terenie naszej parafii w ostatnim tygodniu zanotowaliśmy 11m opadów deszczy. To jest wzrost o 12% rok do roku. Średnia temperatura wynosiła 17C, co jest poniżej średniej za ostatnie dziesięć lat. Ciśnienie atmosferyczne wahało się w granicach 900 - 1100 hP. ... Nasza parafialna stacja meteorologiczna wymaga naprawy. W związku z tym dzisiejsza taca będzie przeznaczona na zakup niedziałającego sprzętu. Ksiądz biskup pobłogosławi nowy sprzęt, a za hojne datki i darowizny na Green Peace będą odpusty. Parafianom przypominamy, że na palenie węglem wymagana jest dyspensa proboszcza. Przypominamy też, o przykazaniu dotyczącym wyłączania kaloryferów w pokojach, gdzie nikt nie przebywa. ...
R
racjonalista
29 grudnia 2015, 17:51
Rozpacz. Panowie, zanim napiszecie, czytajcie. W sieci dostępny jest artykuł "Long-term and extreme water level variations of the shallow Lake Poopó, Bolivia", opublikowany w Hydrological Sciences Journal. W tym oto artykule autorzy piszą, co następuje: "The lake seems from the records of Marin & Quitanilla (2002) to have been dry between 1939 and 1944, and nearly dry in 1970–1972". Idąc za logiką powyższego artykułu, zapewne wyschnięcie tego jeziora w 1939 wynikało z masowego podpalania polskich wsi przez Niemców. Parę słów ode mnie. Ja wiem, że myślenie często boli i wiem, że w Polsce mamy serię wyjątkowo ciepłych zim. Niemniej na zachodzie Kanady, mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej (czyli dla tych, których brzydzi czytanie, ale którzy lubują się w pisaniu - tak samo na północy), tak dobrze nie mają. Jeśli komuś brakuje nart, bilet z Frankfurtu można kupić w promocji za około 1000zł. Może jednak te świetne warunki śniegowe w zachodniej Kanadzie to przypadek. Jedźmy wobec tego na wschód. Chabarowsk. Trochę bardziej na południe, niż Kraków. Powinno być cieplej, ale nie jest. W tej chwili -27 stopni Celcjusza. Szanowni Państwo, Europa przestała być pępkiem świata w chwili, gdy tutejsze cywilizowane narody z lubością mordowały się w czasie dwóch wojen i podczas całych dziesięcioleci dyktatur XX wieku. Klimat naszego małego kontynentu zależy od ciepłego Prądu Zatokowego. Klimat całej Ziemi od niego nie zależy. Okresowe wysychanie jeziora w Boliwii nie dowodzi okresowego wysychania Ziemi. Być może mamy wpływ na klimat, a może nie. Zanim jednak przygotujemy się na nieuchronny koniec świata, albo zrobimy coś głupiego, warto na spokojnie przemyśleć wszystkie opcje. Masowa produkcja ogniw słonecznych kosztem zatrucia środowiska naturalnego w Chinach, czy też paniczne wyłączanie całego upadającego ostatnio przemysłu naftowego, to nie najlepszy sposób na "ratowanie" okresowo wysychającego jeziora.
EG
ernest griffin
29 grudnia 2015, 10:00
Klimat na Ziemi to bardzo skomplikowany mechanizm i nie wierzę tzw. ekspertom i ich ustaleniom w tej sprawie, bo jakoś dziwnie ich wnioski przy głębszej refleksji okazują się absurdalne ale mają wspólny mianownik, wyciągnąć setki miliardów dolarów od bogu ducha winnych mieszkańców tej planety na "walkę z globcio". Przypomina mi to walkę ONZtu z głodem, na co idą grube miliony dolarów. Najpierw tworzy się specjalny sztab ludzi, tzw. ekspertów, którzy przecież byle czego nie zjedzą, żeby zbadali problem głodu. Ci zaś debatują i debatują wypijając przy tym setki litrów whisky. Po burzliwych spotkaniach, konferencjach i miesiącach debat postanawiają przyjżeć się problemowi z bliska. Jadą w tym celu na safari po afryce przejazdem zaglądając do wiosek wygłodniałych tubylców. Po wycieczce mijają kolejne miesiące na stworzenie raportu. Wiadomo, debaty, konferencje i tak aż skończą się środki do rozdysponowania. Na koniec powstaje obszerny killkuset stronnicowy raport, gdzie wykopać studie dla tych biedaków a gdzie nie. Ja się pytam co ci tzw. eksperci zrobią jak już zrobią wszystko co w ich mocy żeby temperatura na ziemi nie rosła a ta jak na złość rosnąć nie przestanie??? Tylko hajs się musi zgadzać.  
PG
Pawel G
28 grudnia 2015, 22:04
@Dariusz Piórkowski SJ Tak, Franciszek jest prorokiem, ale czego i kogo??? To, co on robi, wcale nie daje się wywieść z PŚ, ani z nauk Ojców Kościoła, ani z nauk poprzednich soborów. Przeciwnie, jest w znacznym stopniu w sprzeczności. Włączanie ekologii - czyli nauki o środowisku - jest zupełnym nieporozumieniem i świadczy o zupełnym niezrozumieniu posłannictwa proroka. Nie ma proroków od nauki o środowisku. Nie ma proroków od nauki o ciałach niebieskich - przypadek Galileusza tutaj jest niewątpliwą cezurą. Nie ma proroków od fizyki, chemii, matematyki, biologii. @senanna Tak próbował argumentować pewien arcybiskup bliski papieżowi Bergoglio - pokaż mi swoich znajomych, a powiem ci .... Jest to jednak oczywiste nieporozumienie. W sprawach moralności mamy dwie różne rzeczy: jedna to zasada - przykazanie, a druga to jest rozpoznanie konkretnej sytuacji. Np. wczoraj, 27.12.2015 mieliśmy obowiązek uczestniczenia we mszy świętej. Przykazanie mówi o świeceniu dnia świętego. A faktem oczywistym było, ze wczoraj 27. była niedziela, czyli przykazanie się stosowało. Trochę podobnie jest z dziećmi nienarodzonymi. Przykazanie chroni życie człowieka, a my wiemy, że życie zaczyna się w momencie poczęcia. To jest fakt oczywisty i nikt przy zdrowych zmysłach i dzisiaj dostępnej wiedzy go nie podważa. Różnica na niekorzyść ocieplenia jest jednak taka, że Ewangelie mówią o dzieciach nienarodzonych, jakby podkreślając, że sam fakt narodzin nie ma tutaj znaczenia dla bycia człowiekiem. Nic takiego nie zachodzi w przypadku domniemania ludzkiego wpływu na zmianę klimatu - to są hipotezy, które można próbować naukowo potwierdzać, albo obalać. A nawet, jeśli ktoś wierzy w tę hipotezę, to kolejną kwestią jest, co w takiej sytuacji można sensownie zrobić. Kolejne, to pytanie o obowiązki.
Dariusz Piórkowski SJ
28 grudnia 2015, 20:53
Są różne powołania w Kościele i charyzmaty: nauczycieli, uzdrawiających i proroków. Papież Franciszek jest prorokiem. Zarówno jeśli chodzi o jego stawanie po stronie ubogich, o ekologię czy ostatnio miłosierdzie. Tego właśnie najbardziej potrzebuje dzisiejszy świat. Ale, jak to było już za czasów Starego Testamentu. Większości proroków w ogóle nie słuchano. Nie słuchali ich ludzie uważający się za wierzących w Boga. Większość z nich została zabita. Ludzie ponosili konsekwencje, ale i tak niewiele docierało.
28 grudnia 2015, 23:08
Prorocy dostawali czytelne informacje od Boga. Jakie Pan ma informacje, że to, co dystrybuuje Franciszek pochodzi od Boga, a nie z Jego głowy?
jazmig jazmig
29 grudnia 2015, 20:07
Kto niby jest tym prorokie, którego nikt obecnie nie słucha? Globcio nie wymyślił Franciszek, a więc on odpada. On jedynie powtarza propagandę wymyśloną przez innych. Proszę zatem ujawnić nam imię i nazwisko proroka, o którym ojciec pisze.
TP
Tomasz Pierzchała
29 grudnia 2015, 20:27
Dla o.Piórkowskiego nie jest ważne to czy Franciszek jest prorokiem czy też nie lecz fakt ,iż otaczają Go ci , którzy nie dość ,że Go nie słuchają to jeszcze z pewnością dybią na Jego życie? Kimże on są, ci niedoszli mordercy? Zagrajmy w otwarte karty ojcze jezuito.
28 grudnia 2015, 20:47
Co zrobiła Kościół aby uratować to jezioro? Jakie działani podjął?
PG
Pawel G
28 grudnia 2015, 22:06
A co zrobił Kościół, dla uratowania Tytanika? A co zrobił Kościół dla uniknięcia katastrofy kolejowej w Australii? Czy zabrakło proroków? Takie pytania świadczą o zupełnym niezrozumienia roli Kościoła.
28 grudnia 2015, 22:14
Kościół zauważa katastrofę .... ale to nie jego sprawa? 
TP
Tomasz Pierzchała
28 grudnia 2015, 20:14
Zwyczajnie zapomnieliśmy,iż jesteśmy tu jedynie pielgrzymami a nasza Ojczyzna jest w Niebie.Niszczymy Ziemię bo brak w nas perspektywy wieczności.Szkoda ,że z ust Następcy św.Piotra słyszymy padają słowa , które również wpisują się w ideologię budowania raju na ziemi. Najwyższym prawem jest zbawienie dusz i to jest nasza duchowa ekologia
Krzysztof Świniarski
29 grudnia 2015, 06:35
Najwyższym prawem zbawienia jest pokój na świecie.
JM
Jerzy Matejko
30 grudnia 2015, 21:47
W jaką ideologie budowania raju na ziemi ? Człowiek dostał dar od Boga to ma ten dar niszczyć czy o niego dbać by był dla nastepnych pokoleń ? Niszczymy ziemie zatruwając ja na wszelkie sposoby. I to nie jest zło ?
A
Anulka
28 grudnia 2015, 19:27
Czytając Wasze wypowiedzi zastanawiam się skąd ta niechęć do ekologii? Mówienie, że Kościół nie jest kompetentny do wypowiadania się na temat ochrony środowiska i klimatu, że papież nie jest przyrodnikiem, czy klimatologiem, to tak, jakby mówić, że o aborcji Kościół sie nie powinien wypowiadać, bo papież nie jest ginekologiem. Nauka papieża nie odlatuje od rzeczywistości, i skoro sprawy ochrony ziemii są istotną kwestią w naszych czasach, to jak najbardziej Kościół powinien zajmować w tej sprawie stanowisko. Powołujecie się na wyniki badań, różne. I ok, tyle, że myślę, iż papież pisząc "ekologiczną encyklikę" też przeczytał niejeden artykuł i z niejednym naukowcem rozmawiał. Z racji zajmowanego stanowiska ma większe możliwości niż my rozmów z wybitnymi naukowcami. Zmiany klimatyczne nam zagrażają. Jeżeli można zrobić cokolwiek, by je powstrzymać, to zaniedbaniem byłoby tego nie robić. Jednym z działań powstrzymujących degradację jest edukacja. Fajnie, że ze strony Kościołą też.
EG
ernest griffin
28 grudnia 2015, 14:16
jazmig, lepiej bym tego nie ujął. Zmiany klimatu następują, to fakt, natomiast przyczyn tego jest wiele a działalność człowieka prawdopodobnie wpływa na to w stopniu znikomym. Podejrzewam, że to proces nieodwracalny i raczej należy przygotować się na nową ziemię i nowe niebo a nie mydlić ludziom oczy jakimiś bredniami i wykorzystywać zmiany klimatu do celów politycznych. A to właśnie robi papież Franciszek i inni światowi przywódcy. Chodzi o to żeby krajom rozwijającym się, wykorzystującym paliwa kopalne lub mającym znaczne zasoby tych złóż(np. Polska) zakazać ich wykorzystywania pod pretekstem zatrucia środowiska tym samym zatrzymać ich rozwój gospodarczy jako państw i narodowy jako narodów(ograniczenie populacji). Wszystko to w interesie największych mocarstw dysponujących najnowszymi technologiami w zakresie produkcji energii odnawialnej. Światowi przywódcy zapomnieli, że idąc tokiem ich argumentacji to za zmiany klimatu odpowiedzialne są największe gospodarki świata które od dziesięcioleci zatruwają powietrze oraz oceany a drenażu skorupy ziemskiej nie wspominając. 
jazmig jazmig
28 grudnia 2015, 14:34
Teraz te największe gospodarki chcą zablokować rozwój innych krajów i narzucać im swoje kompletnie niepotrzebne, a nawet szkodliwe, urządzenia do walki ze zmianami klimatu.
PG
Pawel G
28 grudnia 2015, 13:17
Czytam, czytam i nie zastanawiam się, gdzie właściwie trafiłem? Czy OFM to jakiś skrót od ochrony środowiska i badań klimatycznych? A może to skrót nazwy jakiejś organizacji pozarządowej zajmującej się ekologią i lobbingiem? I mówiąc szczerze, jeśli chodzi o dyskusję dotyczącą wahań temperatury, zmian na ziemi, statystyk itp, to wolę posłuchać ludzi kompetentnych w tej materii, a nie księży, którzy w ogromnej większości na klimacie, fizyce, biologii i chemii się nie znają. Kościół nie ma kompetencji w tych sprawach. Zresztą, niech ktoś spróbuje udowodnić te wszystkie domniemania na podstawie PŚ i Ojców Kościoła - a to jest podstawa teologii. Myślę sobie, że wchodzenie w takie tematy to jest karykatura powołania kapłańskiego. Kapłan jest powołany do głoszenia Ewangelii, do sprawowania Eucharystii, do szafowania sakramentami, nauczania, pocieszania w wierze, utwierdzania, ale nie do głoszenia jakieś pseudo-religii i aktywizmu politycznego. > Papież Franciszek w czasie konferencji prasowej ... odnosząc się do kwestii wysiłków podejmowanych na rzecz ochrony środowiska, był bardzo klarowny: "Teraz albo nigdy! Jesteśmy na granicy! Jesteśmy na skraju samobójstwa!".< No tak, zamiast religii pojawia się eko-"religia". Za,miast obrony prawd wiary, obrona pseudo-prawd dotyczących klimatu. Zamiast religijności, polityczny aktywizm.
28 grudnia 2015, 10:59
Szykuje się nowy dogmacik o ekonieomylności papieża?
jazmig jazmig
28 grudnia 2015, 09:21
Profesor fizyki napisał na tentemat m. in: klimat Ziemi, jako globu planetarnego jest parametrem kosmicznym,a cywilizacja ludzka nie jest wielkością kosmiczną lecz lokalną: jest pochodną określonego miejsca na Ziemi oraz czasu geologicznego Ziemi. Klimat Ziemi zależy od: - procesów energetycznych występujących na Słońcu - procesów zachodzących we wnętrzu Ziemi - pozycji Ziemi w Układzie Słonecznym - pozycji Układu Słonecznego w jego ruchu wewnątrz Galaktyki. Dopuszczenie myśli ,że uprzemysłowienie Ziemi i stosowanie wykopalin jako źródeł energii cieplnej, może być ujęte sensownie jakimkolwiek współczynnikiem korelacji z dowolną przyczyną stanu klimatu Ziemi wymienioną na powyższej liście ,jest dowodem aberracji intelektu.Ta aberracja umysłu miała swój manifest ostatnio w Paryżu i w publicznym raporcie z tzw."osiągnięć" światowej konferencji klimatycznej można przeczytać taki puer nonsense: "Kraje uczestniczące w konferencji poświęconej zmianom klimatu opowiedziały się za wiążącym celem ograniczenia wzrostu średniej temperatury na globie o 2 stopnie, i obiecały poczynić wszelkie starania na rzecz obniżenia go do 1,5 stopnia. Nie narzuciły jednak sobie sposobów realizacji tego założenia." I taka oto pseudo-wiedza ,lub wręcz anty-wiedza,że człowiek może ustalać średnią temperaturę globu planetarnego jakim jest Ziemia, jest przedmiotem kształcenia młodych pokoleń na całym świecie, przy zaskakującej zgodzie i milczeniu środowisk nauki oraz oświaty. Nikczemne motywy polityczne propagatorów tej bredni są poza polem mojej uwagi, natomiast brak ze strony współczesnej nauki przyrodniczej, akcji zwalczającej tę pseudo-wiedzę astrofizyczną i geofizyczną jest dla mnie niepojęty <a href="http://autodafe.salon24.pl/686253,anty-nauka-w-natarciu">http://autodafe.salon24.pl/686253,anty-nauka-w-natarciu</a>
Jan
28 grudnia 2015, 10:22
Ciekawe jaki profesor fizyki powiedział coś takiego? Brak "ze strony współczesnej nauki przyrodniczej, akcji zwalczającej" tezę o spowodowanym przez człowieka globalnym ociepleniu wynika z tego, że to właśnie współczesna nauka przyrodnicza stawia tę tezę.
28 grudnia 2015, 12:35
Pars pro toto. Ustalenie faktu zachodzenia GW i jego przyczyn to tylko maluteńki element pakietu ustaleń, wniosków oraz działań jakie mają zostać podjęte w związku z tym. Pakietu kosztownego, niemożliwego do narzucenia całemu światu, "betonującemu" dysproporcje pomiędzy krajami rozwiniętymi i rozwijającymi się, nierzetelnie (albo wcale) nie uzasadniającego swojej skuteczności, blokującemu rozwój innych dziedzin, równie ważnych dla rozwoju ludzkości, a może i ważniejszych, koncentrującemu ogromną władzę w rękach wąskich grup interesów, bez kontroli nad nimi etc etc. Pakiet działań wobec GW to bardzo drogi kot w worku, nieweryfikowalnych skutków, o schemacie działania samospełniającego się proroctwa i błędnego koła - wmontowującego w same założenia tezę o swojej skuteczności. W XIX wieku ówcześni "futuryści" wieszczyli nieuniknione zniknięcie Paryża pod zwałami końskich odchodów. Obliczono ilość koni używanych do transportu, tempo ich przyrostu powodowanego rozwojem miasta, ilość odchodów wytwarzanych przez konie i "matematycznie" wyszła nieuchronność "utonięcia" Paryża w ilości produkowanych końskich odchodów. GW ma uderzająco podobny charakter "logiczności".
jazmig jazmig
28 grudnia 2015, 14:31
Tej tezy nie stawia żadna nauka.
A
Adulescens
28 grudnia 2015, 15:05
Oczywiście, że przeciwadziałanie dalszemu ocieplaniu klimatu do proces bardzo, a wręcz boleśnie kosztowny. Mówimy o perspektywie odchodzenia od użycia paliw kopalnych jako głównego źródła energii i de facto konieczności odejścia od modelu rozwoju opartego na wzroście. Koszty niezrobienia niczego będą jednak znacznie wyższe, choć nienatychmiastowe. To zresztą jeden z poważniejszych problemów klasycznej ekonomii i ekonometrii - przy określaniu zysków i strat uwzględnia się wartości w pieniądzu, ale nie wycenia się takich kosztów jak zdrowie, koszty społeczne czy koszty środowiskowe. Co zaś do Paryża i odchodów końskich, to niewykluczone, że ówcześni "futuryści" mieli rację. To, że ich przypuszczenia się nie sprawdziły wynika z tego, że Paryżanie na fali rozwoju techniki transportu zrezygnowali z zaprzęgów i zastąpili konie samochodami. Obecny model funkcjonowania naszej cywilizacji grozi poważnymi reperkusjami w przyszłości, to chyba rozsądne, że należy go zmienić?
Jan
28 grudnia 2015, 15:43
No tak, żadna. Badania naukowe, które nie są zgodne z naszymi przekonaniami to nie nauka. Furda oświadczenia wszystkich renomowanych ośrodków naukowych od National Academy of Scienses (USA), przez Royal Society (UK) czy Academie des Sciences (Francja) po Polską Akademię Nauk.  Co tam podsumowania badań naukowców z całego świata zbieranych przez IPCC i inne organizacje. Wszystko jest inspirowane przez siły, które chcą zbić fortunę na zmianach. 
28 grudnia 2015, 16:24
http://www.planetaziemia.pan.pl/GRAF_aktual-2009/11_Stanowisko_KNG.pdf
Jan
28 grudnia 2015, 16:40
To jest stanowisko Komitetu Nauk Geologicznych PAN. Stanowisko Zgromadzenia Ogólnego PAN można przeczytać tu: [url]http://www.aktualnosci.pan.pl/images/stories/pliki/stanowiska_opinie/2008/stanowisko_pan_131207.pdf[/url] O wartości dokumentu KNGPAN można sobie poczytać tutaj: [url]http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-globalnego-ocieplenia-nie-ma-bo-tak-mowi-komitet-nauk-geologicznych-1-69[/url] Oraz tutaj [url]http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-globalnego-ocieplenia-nie-ma-bo-tak-mowi-komitet-nauk-geologicznych-2-70[/url]
28 grudnia 2015, 16:48
GW to nie postulat rozsądnej ewolucji źródeł energii i oszyszczania technologii, bo to ma miejsce nie od dziś i trwa w najlepsze, szczególnie w krajach rozwiniętych. GW to pakiet działań o charakterze wręcz totalitarnym i Panu również sie wysmyknęło o jego totalności to i owo: "konieczności odejścia od modelu rozwoju opartego na wzroście". Pod tymi ogólnikami kryją się między innymi działania o charakterze kontroli liczebności populacji - zgadza się? Rację ma rozwój sytuacji, a nie wyliczenia - jak widać pojawiły się spontanicznie technologie skutecznie zapobiegające utonięciu Paryża w odchodach i to bez ingerencji ówczesnych "futurystów", wielkich programów rządowych, czy międzynarodowych przedsięwzięć. Nie jest prawdą, że bez ogólnoświatowego terroru GW spontaniczny rozwój technologiczny nie poradzi sobie z problemem. Konieczność uruchamiania ogólnoświatowych projektów to rodzaj mentalności, a nie "zrozumienie nieuniknionej konieczności", jak fałszywie przedstawiają to zwolennicy GW. Traktowanie wartości tymczasowej zmiennych rozwoju technologicznego jako stałych było błędem "futurystów" i ten sam błąd jest obecnie powielany w przypadku GW. Uruchamianie molocha ogólnoświatowej kontroli służy przede wszystkim tym, którzy się w ów proceder zaangażują. Na skalę jaką postulowany jest GW jest to projekt z racji samej swojej wielkości skazany na patologie i nieskuteczność i to praktycznie na wstępie, ponieważ nie da się wymusić jego przestrzegania w skali w jakiej jest potulowany. Zwolennicy regulacji GW wpadli w pułapkę własnej histerii - sama skala działań określanych jako niezbędne do skuteczności GW czyni ów projekt niemożliwym do zrealizowania. Jak Pan sobie wyobraża np. przymuszenie do przestrzegania restrykcyjnych i duszących rozwój rozwiązań GW na Rosji, czy Chinach? W imię czego panstwa zacofane mają skazywać siebie na pozycję pariasów już na zawsze? ... a na skalę ewolucyjną jak najbardziej ów projekt już się dzieje i to nie od dziś i nawet nie od wieku XIX-go. Cała historia świata jest wyścigiem do coraz efektywniejszych i czystszych technologii. Geotermia udowodniła już swoją skuteczność, a kolejne wynalazki stoją u drzwi: https://en.wikipedia.org/wiki/Wendelstein_7-X.
28 grudnia 2015, 17:01
http://www.nasa.gov/feature/goddard/nasa-study-mass-gains-of-antarctic-ice-sheet-greater-than-losses/ Pokrywa lodowa miała do 2014 zdaje się zniknąć całkowicie
EG
ernest griffin
28 grudnia 2015, 17:07
Smutne, że można być do tego stopnia zmanipulowanym. Pamiętam jak przed ponad 10 laty miałem na roku koleżkę z greepeacu który na fali Ala Gora i jego predni żarliwie przekonywał wszystkich do tych bredni. Na szczęście młodzieńcza głupota przechodzi z wiekiem. Tobie życzę tego samego. Dużo zdrowia...
jazmig jazmig
28 grudnia 2015, 18:57
O jakich badaniach pan pisze? Nie ma i nie było żadnych danych empirycznych na potwierdzenie tej bredni. IPCC to nie jest placówka naukowa, lecz propagandowa i jej zadaniem jest szukanie pseudonaukowego uzasadnienia do rzekomej walki ze zmianami klimatycznymi. To co napisał Eine jest poza dyskusją, proszę sobie przeczytać jego cały artykuł, który zalinkowałem i nie powtarzać andronów oszustów od globcio.
Jan
28 grudnia 2015, 19:17
Szczerze mówiąc nie jestem specjalistą od lodu i lodowców i nie czuję się kompetentny, żeby odnosić się do każdej informacji na temat zmian klimatu i ich takich czy innych skutków. Niemniej, w tym podlinkowanym artykule, cytowany pan Zwally (który jak rozumiem jest głównym autorem badań) mówi, że: 1. Co do zasady zgadza się z innymi badaniami pokazującymi rosnącą utratę lodu w X, Y, Z obszarach, a różnica w wynikach badań dotyczy części wschodniej i zachodniego interioru. 2. Jeśli straty w pozostałych częściach kontynentu będą postępowały dalej w tym samym tempie opady śniegu i przyrost w opisywanych obszarch nie będą w stanie go zrównoważyć. 3. Jego badania oznaczają, że określony przez IPCC wzrost poziomu oceanu musi pochodzić z jakiegoś innego niż topniejący lód nieuwzględnianego dotąd źródła.
A
Adulescens
28 grudnia 2015, 20:08
Nie do końca wiem co oznacza ten skrót "GW"... Na pewno mówiąc o koniecznych zmianach nie miałem na myśli kontroli populacji. Takie poglądy mnie również rażą i słusznie zostały napiętnowane w ostatniej encyklice. Mówiąc o "modelu rozwoju opartego na wzroście" miałem na myśli taką sytuację, w której żeby gospodarka działała musi cały czas być odnotowywany wzrost produkcji i konsumpcji. Zgadzam się z tezą, że ten ciągły wzrost produkcji i konsumpcji musi w końcu osiągnąć fizyczne granice, jakie narzuca nam nasza planeta. Nie możemy zużyć więcej żelaza niż możemy pozyskać i nie możemy wpuścić do atmosfery więcej takich to a takich gazów bez określonych skutków. W pozostałych kwestiach, ja się w pewnym zakresie zgadzam. Oczywiście, że uzyskanie porozumienia jest trudne i rodzi wyjątkowo skomplikowane wyzwania. Na tych spotkaniach klimatycznych w istocie mówi się o nowym sposobie ułożenia relacji międzynarodowych i nowych drogach funkcjonowania na Ziemi. Ale przy obecnym sposobie działania świata, międzynarodowe porozumienie wydaje się jedynym sposobem wprowadzenia zmiany. Gdyby w Paryżu tylko niektóre dzielnice zdecydowały się na nowinki techniczne doszłoby do absurdalnej sytuacji. Mieszkańcy w dzielnicy VIII jeździliby samochodem, ale w IX musieliby przesiąść się do bryczki. Poziom odchodów narastałby zaś dalej czyniąć życie w mieście nie do zniesienia. Zgadzam się, że trzbeba dołożyć wszelkich starań, żeby pracując nad rozwiązaniami na przyszłość nie skrzywdzić nikogo i zrobić to w jak najlepszy sposób. A to trudne.
A
Adulescens
28 grudnia 2015, 20:38
To nieprawda, i danych i badań są całe tony. Ja bym tam nie odrzucał a priori ustaleń IPCC i innych gremiów i uznaniowo na podstawie nie wiem jakich kryteriów stwierdzał, że tajemniczy "Eine" jest wyrocznią w sprawie analizy danych źródłowych (i nie mówię, że nie można mieć zastrzeżeń do jakości pracy czy wyników naukowców). Skróconą wersję raportu IPCC dla decydentów można sobie przeczytać tutaj: [url]http://ipcc.ch/pdf/reports-nonUN-translations/polish/ar5-wg1-spm.pdf[/url] Pełna wersja ma ponad 1500 stron, porządkuje różne dane i analizy. Popularnonaukowe ujęcie jest dostępne na przykład tutaj: [url]http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-nie-ma-empirycznych-dowodow-na-antropogenicznosc-globalnego-ocieplenia-41?t=2[/url]
28 grudnia 2015, 21:09
> "musi pochodzić z jakiegoś innego niż topniejący lód nieuwzględnianego dotąd źródła" Co całkowicie wystarcza do stwierdzenia, że model uznawany za poprawny, w oparciu o który IPCC bije na alarm, jest do bani.
P
piotr_slowinski
28 grudnia 2015, 23:02
Mówimy o dwóch różnych światach. Pan porusza się po bardzo uproszczonym modelu rzeczywistości, zaniedbującym (co jest istotą modelu) pewne elementy. Sęk w tym, że jeśli model zaniedbuje elementy istotne dla celu w jakim powstał, to jest do wyrzucenia. Ja staram się uwzględniać elementy, które na pierwszy rzut oka mogą się chować na drugim, albo trzecim planie, ale dla całości działania modelu są istotne i wraz z podążaniem w kierunku który opisuje model, mogą stawać się coraz istotniejsze. Na samym wstępie rysuje się rozbieżność i to raczej nieprzezwyciężalna. Pan konstruuje model bardzo statyczny - zmieniamy fragment rzeczywistości i zakładamy, że zamiany nastąpią w pożądanym jej obszarze, apriori zakładając, że inne zmiany będą kosmetycznie nieistotne. Tak nie działa rzeczywistość i taki błąd jest dyskwalifikujący w poważnym dyskutowaniu o zmianach w układach skomplikowanych, a o takim mówimy. Próbując baaardzo zgrubnie. Sprawa GW ma jakiś swój cel - prawda? Zapobieżenie jakiejś spodziewanej katastrofie. Natychmiast więc pojawia się pytanie o możliwe inne katastrofy. Czy jest to jedyna katastrofa która ziemii zagraża? Co na przykład z możliwością zderzenia z ciałem niebieskim o rozmiarach podobnych do tego, które spowodowało zagładę dinozaurów? Dlaczego poświęcić (zawsze) ograniczone zasoby w celu obniżenia temperatury, a nie rozwoju technologii kosmicznej umożliwiającej uniknięcie kosmicznego uderzenia? Co z islamską bombą populacyjną? Co z przeludnieniem? Co z Ebolą? Co z innymi możliwymi do wyewoluowania chorobami? Przecież ewolucja nie stanęła w miejscu. Mutacje nie skończyły się dlatego, że odkryliśmy ich istnienie. Istnieje znacznie więcej zagrożeń dla świata jakie znamy, niż samo GW. Wybór jedengo z nich do rzucenia wszystkich środków na zapobieżenie wiąże się automatycznie z ograniczeniem zaangażowania w zapobieganie innym. "Taka karma".
28 grudnia 2015, 23:05
(cd) Sęk w tym, że ani nie znamy, ani nie możemy poświęcić dostatecznie wielu środków na równoczesne zapobieżenie wszystkim zagrożeniom. Słońce wedle naszej wiedzy przestanie świecić - czy nie powinniśmy więc już zacząć szukać sposobów na przetrwanie cywilizacji bez słońca? To oczywiście nader ogólne wątpliwości wobec preferowania akurat GW jako problemu wobec którego należy rzucić wszystkie możliwe do zgromadzenia siły w celu zapobieżenia? Bo akurat o tym zagrożeniu zebraliśmy więcej informacji, niż o innych, czy może dlatego, że wobec niego czujemy się bardziej władni coś zrobić, niż wobec innych? Chcemy uspokoić atawistyczne lęki, że kiwnęliśmy palce w bucie? No dobrze - wróćmy do bliższych zagadnień. -) Na "dzień dobry" Pan nie rozumie konsekwencji umieszczenia dużej władzy w rękach relatywnie wąskiej grupy ludzi. -) Zagadnienie o rozmiarze Himalajów (Rosja, Chiny) traktuje Pan jak kosmetycznego pryszcza do "technicznego" rozwiązania. -) Zagadnienie otwierania pod pretekstem zapobiegania GW "szybkich ścieżek" do realizacji rozmaitych innych interesów traktuje Pan zbywająco: "kontrola populacji - przecież Franciszek przed tym przestrzega" i co z tego - świat truchleje przed przestrogami Franciszka? Gangsterzy porzucają swoją gangsterkę, a zdegenerowanie lewaccy ideolodzy nawracają się porzucając swoje zdegenerowane lewackie ideologiczne interesy? Bill Gates rozdaje majątek ubogim i rusza na pustynię pokutować? -) Nie ma "porozumienia" i bardzo wątpię, żeby było. Jak Pan wyobraża sobie przekonanie Szejków, żeby z pozycji "królów świata" potulnie zakceptowali pozycję "poganiaczy wielbłądów"? -) Jak Pan sobie wyobraża sytuację oporu Szejków i innych dostawców "paliw kopalnych"? Przedzięwezmą jakieś środki do zachowania swojego status quo, czy rzucą posiadane środki w celu sabotowania działań spychających ich od pozycji "poganiaczy wielbłądów'? -) Jak osobnik o mentalności Putina, gotowy spetakularnie zabić Litwinienkę Polonem, co jest manifestacją, bo wiadomo, że takie zabójstwo jest galaktycznie kosztowne i możliwe przez pojedyncze podmioty na świecie dysponujące Polonem - jak Pan sobie wyobraża, że taka osoba da "wykastrować" swoją władzę gładkimi frazesami? -) Cywilizacja Turańska. W ogóle coś Panu mówi? -) "Wojna z narkotykami" coś Panu do "równania" dodaje? -) Pola heroiny w Afganistanie, Kolumbijskie i Meksykańskie kartele narkotykowe? Jak system nie potrafiący sobie poradzić z izolacją nielegalnego handlu relatywnie małymi ilościami substancji zakazanych dla jakiegoś ułamka społeczeństwa "chętnych" ma poradzić sobie z hermetyzacją świata na nielegalną dystrybucję substancji pożądanej przez ogół społeczeństwa przez "wszystkich"? Może przykład Krakowa w oparach smogu coś tu wniesie? -) Skoro sam Święty Kościół nie potrafi sobie poradzić z patologiami jak pedofila, to jak Pan sobie wyobraża, aby ludzie generalnie kierujący się prywatnym interesem finansowego zysku mieli przestrzegać surowych, abstrakcyjnych reguł ograniczających ich prywatne zyski "pro publico bono"? -) Niemcy - czołówka "ekoświadomości". Kojarzy Pan niedawną aferę Volkswagena z fałszywymi rezultatami czystości spalin? Wielkie, "ekoniemcy" nie potrafiły na własnym podwórku upilnować wielkiego międzynarodowego koncernu od podęjcia działań "nielojalnych". Jakieś myśli? Kiedy Pan zeche porozmawiać jezykiem "blue pill", zamiast "red pill" - wtedy będziemy mieli jakiś wspólny język. Uszanowania, PS
Jan
29 grudnia 2015, 00:46
No, to nie takie proste. Zła lub niepełna (albo dobra, jeśli to Zwally i jego satelitarne modelowanie było obarczone błędem) diagnoza objawów nie oznacza, że nie ma choroby, tylko że jej natura jest inna. Modele klimatyczne są niesłychanie złożone i wiadomo, że nie w pełni doskonałe i kompletne - tu wszystko zależy od wszystkiego. Z tego co słyszałem, nie potrafi się jeszcze np. dokładnie modelować procesu topnienia lodu. To są jednak elementy, które mają jakiś wpływ na dynamikę procesu, ale nie jego naturę: główne czynniki, sprawcy i możliwe efekty są znane.
29 grudnia 2015, 09:21
Czyli mamy dowód, że klimaciarze nie potrafią dokładnie modelować procesu topnienia lodu i przybierania wody w oceanach, ale te apokaliptyczne przewidywania w oparciu o które rozniecają histerię katastrofy GW są na pewno wymodelowane dobrze :) Czy Pan się zastanawia co Pan pisze? Na jakiej podstawie Pan utrzymuje, że ci sami fachowcy nie radzący sobie z przewidywaniem rozwoju topnienia czap lodowych i przyboru wody w oceanach, tempo wzrostu i jego (apokaliptyczne!) konsekwencje w przypadku CO2 przewidzieli na pewno poprawnie? Bo przecież w oparciu o zaufanie owym przewidywaniom procedury pakietu GW wywracające świat do góry nogami, aż do "odejścia od modelu gospodarki opartej na rozwoju" mają być uruchomione.
Jan
29 grudnia 2015, 12:43
Ja nie tworzę żadnych modeli, ani statycznych ani dynamicznych. Posługuję się uproszczeniem i przedstawiam pewien wycinek rzeczywistości, bo o tym wycinku mowa. Tworzenie spektakularnych map zależności przy każdym temacie mija się z celem. Zwłaszcza, że nie istnieje taka kompletna mapa. Nikt nie mówi, a na pewno nie ja, że problem globalnego ocieplenia to choroba, na którą można zaaplikować lekarstwo i wszystko się zmieni na lepsze. To żadne odkrycie, że świat jest skomplikowany, a relacje międzynarodowe i gospodarcze złożone. Są epidemie, są oszuści, są grupy interesu, są wojny, jest głód, Rosja, Chiny i Brazylia. To, że coś jest skomplikowane nie znaczy, że nie należy próbować tego zmienić jeśli nie działa. Problem globalnego ocieplenia - i szerzej ekologiczny - nie jest kryzysem takim jak na przykład powódź. Nie oznacza tylko konieczności konkretnego użycia odpowiednich środków w odpowiedni sposób tak jak w przypadku powodzi, kiedy wzmacnia się wały, pompuje wodę, ewakuuje ludzi, zatyka dziury. To jest problem systemowy, strukturalny i jego rozwiązanie polega na przebudowie źle działającego systemu. W przypadku częstych powodzi byłoby to przeniesienie się na wyżej położony teren, zbudowanie zapór i zaprzestanie wycinki lasów. W przypadku globalnego ocieplenia i jego konsekwencji (do których należą klęski żywiołowe, destabilizacja polityczna, wymieranie gatunków, klęski humanitarne, ograniczanie ilości żywności i wody pitnej i wiele innych), ale i innych kryzysów związanych z tym, że nasz brak umiarkowania w czymkolwiek napotyka fizyczne bariery i powoduje cierpienie ludzi i stworzenia, też trzeba zmienić strukturę systemu w jakim żyjemy. Okazuje się, że model rozwoju, który opiera się na ciągłym wzroście (jak PKB nie wzrasta, to państwa tracą) i wykorzystaniu energii z tanich surowców jest dla nas ludzi zagrożeniem. Stoimy przed dylematem czy, kiedy i jak go zmienić. To jest istota problemu. Nikt nie chce rezygnować z walki z Ebolą.
Jan
29 grudnia 2015, 12:44
(cd) Choćby chłodna kalkulacja, że nie da się dłużej utrzymać ciągłego wzrostu licząc, że jakoś sobie poradzimy w przyszłości może natchnąć do zmian. Obecny kurs na dłuższą metę nie opłaca się nikomu (oprócz dzisiejszych szejków). Ważne, że wszystko to oprócz wymiaru politycznego, ekonomicznego, gospodarczego i społecznego ma też wymiar moralny, a dla chrześcijan silnie łączy się z wiarą. O tym mówi papież i chwała mu za to. Gangsterzy i lewacy może nie posłuchają, ale miliard katolików może posłucha.
29 grudnia 2015, 12:56
Przepraszam za przeoczenie - pytał Pan co to jest GW. Syntaktycznie - Global Warming. Semantycznie - pakiet rozpoznań sytuacji klimatycznej ziemii, jej przyczyn i przewidywanego rozwoju oraz (przede wszystkim) działań postulowanych do podjęcia uzasadnianych rozpoznaniami. Bez działań, wywracających świat do góry nogami, GW byłyby tylko abstrakcyjną ciekawostka naukową. Patologiczność pakietu tkwi nie w rozpoznaniach, a w postulowanych działaniach - ich skali, charakterze, naiwności oczekiwań ich skuteczności. Rozpoznania są wyłącznie pretekstem do zaprowadzenia radykalnych zmian kształtu cywilizacji.
Jan
29 grudnia 2015, 13:06
Dowód jest, ale też nikt - z "fachowcami" na czele - nie utrzymuje, że umie przewidzieć przyszłość. Wszystkie ustalenia naukowców są obarczone pewną niepewnością. Co więcej niepewność ta też jest uwzględniana w obliczeniach - w ten sposób tworzy się różne scenariusze. To co wiemy na pewno - czyli empiryczne stwierdzenie istnienia pewnych zjawisk, określenie ich przyczyn i obliczenie głównych trendów - wystarcza w zupełności, żeby stwierdzić, że nadmiarowy CO2 (w którym izotop węgla wskazuje na pochodzenie z paliw kopalnych) odkłada się w atmosferze, podnosząc temperaturę i uruchamiając szereg sprzężeń zwrotnych, co skutkuje zmianami w klimacie. Polecam prosty artykuł na temat niedoskonałości modeli klimatycznych: http://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-modele-klimatyczne-sa-niewiarygodne-10 Użyto tam bardzo trafnego moim zdaniem porównania:  "Czy gdybyśmy wiedzieli, że szansa ma wypadek samochodowy wynosi 90%, nie zapięlibyśmy pasów bezpieczeństwa? Przewidywania IPCC zakładają wyższe niż 90% prawdopodobieństwo, że ludzie powodują poważne w skutkach globalne ocieplenie."
P
piotr_slowinski
29 grudnia 2015, 13:56
Zacznijmy od rzeczy bardzo prostych - Pan nie ma ani grama racji w stwierdzeniu, iż model nieustannego rozwoju ma swój kres. Przy odpowiednim rozwoju technologii komunikacyjnych ludzkość może skolonizować inne planety, galaktykę, a nawet i wszechświat. Pan implicite przyjmuje, że mowa o ziemii, bo tylko wtedy Pańskie stanowisko nabiera racji bytu. Nawet w przypadku ziemii granice jej ekowydolności w erze inżynierii genetycznej i coraz bardziej fantastycznych technologii są astronomicznie odległe. Notabene Pan to implicite przyznaje, bo przecież należy być nie lada zuchwalcem wierzącym w technologie, aby roić sobie, że zdoła się zmianami technologii zapanować nad klimatem na planecie ziemia. Jako bezpośrednio zaangażowany w przemysł wydobywczy metali cennych w RPA nie uchylę żadnej tajemnicy, jeśli powiem, że górnictwo dociera już w wielu przypadkach do granic możliwości ludzkiego organizmu, ale równocześnie technologie robotyczne rozwijają się tak imponująco, że dotychczas niedsotępne złoża stają się coraz bliższe w eksploatacji przez operatorów robotów i roboty autonomiczne. Owszem - Pan tworzy model, bo sam proces naszej komunikacji polega na posiadaniu przez nas pewnych wyobrażeń (czyli modeli) i dyskusji o nich. Te modele mogą w rozmaitym stopniu odpowiadać rzeczywistości. Pański model to przyjęcie pewnego rozpoznania sytuacji klimatu ziemii, jego przyczyn i ekstrapolacji sytuacji w przypadku pozostawienia rozwojowi sytuacji samej sobie oraz wniosek, iż ponieważ ta ekstrapolacja będzie niefajna, to należy owej niefajności zapobiedz poprzez podjęcie pewnych działań. Zna Pan może anegdotkę o modenedżerze? Kto to jest menedżer - to osoba, która myśli, że skoro jednak kobieta zdoła urodzić dziecko w 9 miesięcy, to 9 kobiet zdoła urodzić dziecko przez miesiąc.
29 grudnia 2015, 13:58
(cd) Pański model jest mniej więcej tak samo tkwiący w realu, jak rozumowanie owego menedżera z anegdotki. Elementy, które pomija (oczywiście hasłowo) Panu przytoczyłem. Pan skacze pomiędzy światem konkretów, chciejstw i niewiedzy. Pan chyba nie ma świadomości, że GW - ten jego konkretny kształt jaki się coraz bardziej wyłania - to ogromny proces centralnie sterowanej inżynierii społecznej. Na skalę całego globu. I to jest najpoważniejsza słabość owego projektu i największe źródło jego patologii. GW jest jak wielka budowla socjalizmu - jeden wspaniały plan, centralnie zarządane wykonanie, "policzone" koszta i z góry wiadome zyski. W teorii zarządzania to projekt o charakterze "wodospadu", a to jedna z gorszych technologii skutecznego osiągania celów. Wyparta przez technologie iteracyjne. Na samym wstępie Pan zachowuje się jakby nie bardzo wiedział o czym mówi, bo czym inym jest ogólny postulat - żeby było lepiej, a czym innym przybieranie koształtów konkretnej realizacji konkretnymi metodami, przez konkretnych ludzi w konkretny sposób. Owo ukonkretnianie może bądź to nie rodzić wątpliwości, a może również prowadzić do odrzucenia projektu ze względu na realizację projektu jako w rozmaity sposób podatnego na korupcję i wypaczenia, jak to na obecną chwilę miejsce w przypadku GW. GW jest daniem zbyt wielkiej władzy, władzy niekontrolowanej, w zbyt wąską grupę rąk, które to ręce nie raz dały dowód, iż szparko im do aplikowania rozmaitych antyludzkich rozwiązań w dodatku na realizację projektu metodami które dowiodły swojej ogromnej skłonności do wypaczeń. W dodatku w skali całego globu. Patologiczność GW nie leży w obszarach nauk fizycznych, a w obszarach teorii zarządzania, psychologii, polityki, socjologii i cybernetyki. GW - w jego konkretnym, coraz bardziej wyłaniającym się kształcie - to wypuszczenie złośliwego dżina z butelki, to wychowanie przez ludzkość żmiji na własnym ciele, a nie uratowanie ludzkości przed katastrofą. To zlikwidowanie przestępczości przez pozamykanie ludzkości w więzieniu, czy uleczenie kataru poprzez amputację nosa.
29 grudnia 2015, 14:06
Pan jest wciąż niepoważny i odsyła mnie do zaufania wyliczeniom dokonanym przez speców, którzy udowodnili, że z obliczaniem topienia czap lodowych i poziomu wody w oceanach sobie poradzić nie umieją. Skąd te 90%? Z wyliczeń czyich? Jakichś "aniołków", czy tych, co obliczali roztapianie się czap lodowych i poziom wody w oceanach? Pan tkwi w błędnym kole odrzucania skutków rezultatów przeczących założeniu o poprawności założeń.
Jan
29 grudnia 2015, 14:12
P.S. Nie mówię o "gospodarce opartej na rozwoju", tylko o gospodarce opartej na wzroście. To znaczy, że gospodarka dobrze funkcjonuje tylko wtedy, gdy cały czas utrzymuje się wzrost gospodarczy. Dlatego rządy dbają, żeby PKB rósł. Służy temu stale rosnąca produkcja i konsumpcja. Rzeczy obiektywnie dobre, ale w nadmiarze szkodliwe.
29 grudnia 2015, 14:54
Wzrost produkcji jest nieunikniony w przypadku wzrostu populacji. Powstrzymanie wzrostu produkcji pociąga za sobą konieczność kontroli liczebności populacji. To jest niemal tautologia, bo tak ściśle te naczynia są połączone. Jak Pan tłumaczy swojemu sumieniu przyłożenie ręki do zaprowadzenia na skalę wszechświatową chińskiej polityki jednego dziecka? "Chciałem dobrze"? Tak samo dobrze chcieli komuniści mordując ponad 100 000 000 ofiar.