Idzie nowe w Kościele

(fot. PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI)

Na naszych oczach następuje definitywny zwrot w wewnętrznej strukturze Kościoła i jego myśleniu. Kończy się era dominującej przez wieki "europejskości" Kościoła w szeregach najwyższej hierarchii.

Także na małych wyspach i peryferyjnych miastach żyje i rozwija się Kościół Chrystusa. I boryka się z różnymi problemami, które nie zawsze zbieżne są z bolączkami Kościoła w Europie.

Papież ogłosił nazwiska 17 nowych kardynałów, spośród których 13 może wziąć udział w konklawe. Na liście mianowanych purpuratów elektorów tylko 2 pochodzi z Europy. Pozostali reprezentują cały świat: 3 arcybiskupów z USA, 3 z Ameryki Południowej i Łacińskiej, 2 z Afryki, 2 z Azji i 1 z Oceanii.

Jeszcze przeszło 4 lata temu, 6 stycznia 2012, Benedykt XVI podał nazwiska 22 nowych kardynałów. Co ciekawe, zdecydowaną większość z nich stanowili biskupi z Europy, a zwłaszcza Włosi i hierarchowie zajmujący różne stanowiska w watykańskich dykasteriach. Tylko 3 kardynałów pochodziło spoza Europy i obu Ameryk. Jeden z Hong Kongu, drugi z Indii, trzeci z Brazylii. Na liście nie ma było żadnego kardynała z Afryki.

DEON.PL POLECA


Nie ma jeszcze oficjalnych danych, ale obecnie kardynałowie spoza Europy tworzą już większość kolegium kardynalskiego, inaczej niż jeszcze 4 lata temu. Na naszych oczach następuje definitywny zwrot w wewnętrznej strukturze Kościoła i jego myśleniu. Kończy się era dominującej przez wieki "europejskości" Kościoła w szeregach najwyższej hierarchii.

Franciszek konsekwentnie działa zgodnie ze swoją wizją, którą zaczął wcielać w życie na poprzednich dwóch konsystorzach (14 lutego 2015 i 22 lutego 2014). To nie przypadek, że kard. Bergoglio z Nowego Świata został wybrany na biskupa Rzymu po długim okresie panowania papieży europejskich, bo inni nie-Europejczycy już zasiadali na katedrze św. Piotra. W pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa pojawiali się papieże z Azji Mniejszej, np. z Syrii, czy z północnej Afryki. Do tej pory tylko 8 papieży pochodziło z Azji. Trzech urodziło się w Ziemi Świętej: Szymon Piotr, który zginął męczeńską śmiercią w Rzymie około roku 67, Ewaryst - rządzący Kościołem w latach 97-105 oraz Teodor I (642-649). Natomiast pięciu w Syrii - Anicet (155-166), Jan V (685-686), Syzyniusz (15 stycznia do 4 lutego 708 roku), Konstantyn (708-715) i Grzegorz III - 731-741) - ostatni nieeuropejczyk na Stolicy Piotrowej. Z Afryki natomiast pochodził pierwszy papież mówiący po łacinie - Wiktor I, (189-199), potem Milcjades (311-314) i Gelazjusz I (492- 496).

Dzisiaj Kościół to cały świat. Dlatego Franciszkowi chodzi o to, aby pokazać, że serce Kościoła nie bije już w Europie, lecz na całej kuli ziemskiej, także na jej peryferiach. Również na małych wyspach i w nieznanych nikomu miastach żyje i rozwija się Kościół, który chociaż bywa młodszy, jest także Ciałem Chrystusa. I boryka się z różnymi problemami i wyzwaniami, które nie zawsze zbieżne są z bolączkami Kościoła w Europie. W końcu Jezus nie urodził się w Rzymie, lecz w nieznanym ówczesnemu światu Betlejem.

Papieżowi zależy więc, aby kardynałowie nie tyle reprezentowali Rzym, co Kościół światowy, katolicki w ścisłym tego słowa znaczeniu, a szczególnie ich lokalne Kościoły. Nowy kardynał nie musi też przynależeć do tradycyjnej od wieków stolicy kardynalskiej. To duża zmiana, która może pociągnąć za sobą kontynuację wyboru kolejnych papieży, którzy nie urodzili się w Europie.

Oczywiście, to przesunięcie z europocentryzmu kolegium kardynałów w stronę jego większej uniwersalności może powodować pewien kłopot, którego doświadczyliśmy już podczas ostatnich obrad obu synodów na temat małżeństwa i rodziny. Wbrew pozorom, nie doszło tam do starcia "liberalnych" i "konserwatywnych" biskupów, ale ujawniło się niesamowite skomplikowanie problemów związanych z rodziną, w zależności od kontynentu czy nawet poszczególnych krajów.

Dlatego zasada "Roma locuta, causa finita", która działała przez wieki nie tylko w sprawach wielkiej wagi, ale też pomniejszej, wcale nie będzie taka łatwa do przyjęcia w najbliższych dziesięcioleciach. Dojście do definitywnych rozwiązań będzie wymagało przejścia dłuższej drogi. Pewnych rozstrzygnięć nie da się już odgórnie zadekretować w Rzymie i wcielić w Kościołach lokalnych, jeśli nie posiada się wiedzy i doświadczenia zdobytego na miejscu, choć niewątpliwie model odgórny byłby prostszy i łatwiejszy. Działało to wtedy, gdy Kościół był mniejszy i mniej zróżnicowany. Poza tym, łatwo było dotrzeć z rozwiązaniami teologicznymi do wiernych, ponieważ w zdecydowanej większości myśleli oni w duchu cywilizacji zachodniej, ukształtowanej przez Grecję i Rzym. Dzisiejszym chrześcijanom z Korei, Wietnamu czy Mauritiusu obce jest to myślenie, bo oni wyrośli w innej kulturze i wizji świata.

Można w tym widzieć zagrożenie dla jedności Kościoła, ale można też dostrzec wyzwanie, która wypływa z wielobarwności, powszechności jak i wzrastającej liczby członków Kościoła Katolickiego. Zmieni to też podejście do kwestii rozumienia jedności i kolegialności Kościoła, gdzie tylko kwestie istotne, czyli głównie dogmatyczne, będą te same wszędzie, a cała reszta przybierać będzie różne formy.

Dariusz Piórkowski SJ - dyrektor naczelny Wydawnictwa WAM

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Idzie nowe w Kościele
Komentarze (22)
11 października 2016, 20:44
Dla mnie to oczywiste, że są pewne zmiany i, że się je wprowadza ale owoc tego to inna sprawa. Owoc zależy od wnętrza ludzkiego a z tym zawsze był problem. Owoc, zależy również od posłuszeństwa, i poniżej, definicja posłuszeństwa :-), oczywiście Jezuicka a właściwie Ignacjańska. Dla zainteresowanych, link http://www.madel.jezuici.pl/inigo/ignacy_cd.htm Są to bardzo mądre zasady "o trzymaniu z kościołem", co ciekawe, to Ignacy podkreśla, że jest nią "kościół chierarchiczny, prawdziwa oblubienica Chrystusa". Inni święci myśleli podobnie a nawet kościół (co ciekawe jest on rodzaju męskiego), nazywali matką.  Ano właśnie, wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy kościół jest dla mnie matką ? 
WDR .
11 października 2016, 02:59
rzymianin1: "Parytety  nigdy sie nie sprawdzają. Tak jest w sprawie dostępu kobiet do stanowisk, tak jest wszędzie, także i w kościele." Zgłaszam votum separatum! W małżeństwie idealnie sprawdza się parytet!
10 października 2016, 23:00
Parytety  nigdy sie nie sprawdzają. Tak jest w sprawie dostępu kobiet do stanowisk, tak jest wszędzie, także i w kościele. Przecież różni są księża, różna mentalność, zdolności, wykształcenie, różni są biskupi, różni są kardynałowie, różni są papieże! Także! Wystarczy sięgnąć do historii. Dlatego nie zgodziłbym się z argumentacją, że to dobrze dla Kościoła, gdy różnorodność ma polegać na geografii. Czy Autor byłby zadowolony, gdyby na studiach miał profesorów nie tych najlepszych z możliwych, ale z przydziału. Z Warszawy i Koziej Wólki (przepraszam Kozią Wólkę, jeśli jest), bez względu na kompetencje i wykształcenie, ale tylko dlatego, że w Koziej Wólce jest V klasy uniwersytet i profesor ma tylko magisterium z jakiejś dziedziny? Wybiera się najlepszych, choćby wszyscy pochodzili z Warszawy, czy właśnie z Koziej Wólki! To nie ma nic do rzeczy. 
Z
Zbyszek
10 października 2016, 23:11
Właśnie to mnie martwi - czyżby dlatego kardynałami zostawali biskupi spoza Europy, by poprawić statystyki? Trudno mi Franciszkowi zaufać..
Z
Zbyszek
10 października 2016, 22:47
Idzie nowe... Duch Święty czy duch czasu... Kim jest np nowy kardynał z Belgii? Z jednej strony opowiada się przeciw popularyzowanemu w Europie ludobójstwu ( https://ekai.pl/wydarzenia/swiat/x95670/nowy-arcybiskup-brukseli-przeciw-eutanazji-i-aborcji-w-szpitalach-katolickich/ ), z drugiej - zwalczać ma ruchy zbyt tradycyjne: http://wpolityce.pl/kosciol/311183-dokad-zmierza-kosciol-w-belgii-najbardziej-misyjne-bractwo-katolickie-rozwiazane-przez-arcybiskupa-brukseli . Papież zadbał o właściwy wyeliminowanie niewygodnych sobie duchownych na synodzie o rodzinie, stworzył dokument piękny w słowach ale otwierający mnogość interpretacji i przychyla się do zdania argentyńskich biskupów relatywizujących zło. Chrystus powiedział "na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą". Czyżby szatan powiedział: "sprawdzam!"
DP
Danuta Pawłowska
10 października 2016, 17:27
,,Idzie nowe w Kościele. Franciszek konsekwentnie działa zgodnie ze swoją wizją'' A nie z wizją Pana Jezusa? Franciszek wyraźnie chce stworzyć nowy kościół ? Swój kościół!
10 października 2016, 14:04
"serce Kościoła nie bije już w Europie" Zaiste serce Kościoła w Europie dostało zawału po V2 i przestało bić a wraz z znim łacina w liturgii jako znamię powszechności. Mamy więc rozmaite Kościoły, które zapomniały o zasadzie lex orandi lex credendi i oddają się radoczesnej twórczości liturgicznej. Czy więc wierzymy w to samo? Może by zapytać o to Franciszka? Chyba jednak nie, bo ten jedzie niebawem świętować 500-lecie herezji luterskiej a co sam niejednokrotnie udowodnił w teologii najmocniejszy nie jest. Jest jednak promyczek nadziei.No bo w zasadzie czemu mam żałować europejskich kardynałów, z których znaczna część to modernistyczni szkodnicy?Trzeba się cieszyć z takiego np kard.Saraha admiratora powrotu starego w dziedzinie liturgii, kard.Burke do którego Franciszek mógłby biegać na korepetycje z teologii. A co z nami Europejczykami? Franciszek w ramach powszechnego miłosierdzia, postanowił zafundować nam Europejczykom męczeństwo za sprawą naszych braci islamistów. Zapomniał jednak,iż dzięki nowemu ,któremu Kościół po V2 podał rękę mało kto już do Naszego Pana Jezusa Chrystusa się przyznaje   
10 października 2016, 21:41
Drogi stos, uparcie nie chcesz zrozumieć, że kryzys tożsamości Kościoła rozpoczął się w latach 90. XIX wieku. Od tego czasu się pogłębiał. Kościół wydał w latach 50. i 60. XX wieku swoich najświatlejszych teologów (czyli urodzonych w XIX stuleciu). Dalej nie ma już nikogo. Jak myślisz dlaczego? Dlatego, że kolejne pokolenie, urodzone za pontyfikatu Piusa XI i dalej już nie miało tego szlifu. Ostatnim przedstawicielem „starej szkoły” jest Ratzinger. Sam przyznaje, w ostatnim wywiadzie, że był bardzo „postępowy” i w wieku dojrzałym dopiero doszedł do „hermeneutyki ciągłości” w swoich pracach teologicznych. Na Sobór i jego (nad)interpretację złożyło się wiele czynników. Między innymi to, że sami hierarchowie nie potrafili już nad nim zapanować. Gdyby go zwołano 20 lat wcześniej może sprawy wyglądały by inaczej, ale kto wie. Nie dało się dłużej trzymać mumii w szafie. Fala wystąpień z Kościoła po Soborze nie tyle jest powodem soboru (bo minęły dekady zanim wprowadzono nowe przepisy) co brak kapłańskiej tożsamości zbudowanej na czym… na regułach? A jeśli gdzieś bardzo się spieszono ze zmianami to jak myślisz dlaczego? Na pewno nie z miłości do dotychczasowego porządku. Istnieją fachowe opracowania na ten temat. Nie powtarzaj ciągle argumentów z prasy bulwarowej.
10 października 2016, 22:28
Toś bracie pojechał...Kryzys tożsamości zaczęło przeżywać pod koniec XIX w paru nader ambitnych gostków, którym w Kościele było na tyle duszno,że postanowili go za wszelką cenę przewietrzyć.Za garść judaszowych srebrników taniej popularności pychą powodowanej sprzedali się więc światu wydalając z siebie stek wszelkich herezji modernizmem zwany.Dziećmi owego modernizmu byli ci właśnie "najświatlejsi" teologowie, robiący w większości za doradców na V2. Sam zaś V2 był zaś objawem zwykłego kapitulanctwa wobec degrengolady wartości w powojennej Europie, której pozostał już tylko tani humanitaryzm przemieszany ze strachem przed sowieckim komunizmem. Soborowi periti wykorzystali słabość Kościoła do realiizacji swych wywrotowych ciągot (to że Ratzinger na starość zmądrzał nie zmienia faktu,że zaliczał się do modernistycznych psujów). No i dziś mamy to co mamy - Kościół wzbudzający zaintersowanie głównie wśród czytelników prasy bulwarowej.    
10 października 2016, 23:02
Powtarzam, więcej lektury książek z dziedziny historii Kościoła mniej okolicznościowych prac posoborowych frustratów. Bo w Polsce najgłośniej krzyczą i publikują Ci, co z wydziałami historii KK tudzież teologii mają niewiele wspólnego. Nie jest idealnie, nigdy nie było. Osobiście bardzo by nie ucieszyła nowa synteza myśli katolickiej, ale chyba jeszcze przyjdzie nam na nią poczekać. Uciekanie w przeszłość w tym nie pomoże.
Z
Zbyszek
10 października 2016, 23:04
Poproszę o wskazanie kto wg Pana, p. Cogito był światłym teologiem w XIX i XXw.? Pytam się o wcześniejsze stulecie ponieważ sądzę że Pan ocenę ograniczył tylko do SV2
Z
Zbyszek
10 października 2016, 23:17
Skandaliczna odpowiedź! Proszę podać źródła. Jak tak pogardliwie można odpowiadać! To jest owoc SV2?!
10 października 2016, 23:18
Przyjacielu,Kościół to nie biblioteka z dziełami lepszych bądź gorszych teologów, lecz przekaziciel tego co niezmienne ( było,jest i będzie). Nie pleć więc bzdur o ucieczce w przeszłość. Co zaś się tyczy frustracji to mogą ją odczuwać duchowe dzieci owych "najwybitniejszych" gdy widzą efekt swojego zaangażowania 
C
Cogito
11 października 2016, 18:53
XIX w. Johann Franzelin, Joseph Kleutgen ,Matteo Liberatore, Giovanni Perrone, Clement Schrader, XX w. Hans Urs von Balhtasar, Teilhard de Chardin , Marie-Dominique Chenu, Yves Congar, Jean-Guinole-Marie Daniélou, Dietrich von Hildebrand, Henry de Lubac, Bernard Lonergan, Karl Rahner. Można by dodać Guittona i Maritaina jako „teologizujących filozofów” chrześcijańskich oraz naszego Swieżawskiego jako odnowiciela myśli tomistycznej. W trosce o własne życie boję się podawać nazwisk teologów niekatolickich, którym jako KK również sporo zawdzięczamy. W onym XIX w. byli oni nawet płodniejsi do katolików… Ktoś może oczywiście nie lubić dominikanów z ich reinterpretacją myśli Tomaszowej lub jezuitów, choć ci ostatni napisali sporo encyklik Piusa XII i jego następców, a w ich bibliotekach powstały zręby prawie wszystkich dokumentów V II.
Z
Zbyszek
11 października 2016, 20:21
Cieszę się że z merytorycznej odpowiedzi. Mówił Pan wcześniej że ostatni wybitni teolodzy "byli zrodzeni pod koniec XIX w.. Dalej nie ma już nikogo". Z 9 wymienionych jeden w 1881, 3 ok 1895, a większość po 1904. Jak to się ma to rzekomego kryzysu "który rozpoczął się w latach 90 tych XIX w"? Nagina Pan rzeczywistość pod swe wyobrażenia 
11 października 2016, 21:38
Tak się ma, że po nich jest wielka pustka. Nie zostawili uczniów, którzy by na jakąś poważną skalę rozwinęli ich myśli. Katedry teologii odgrzewają kotlety. Na zmianę Rahner, Baltazar, Ratzinger, Rahner... i tysiące polskich dysertacji wszelakiej maści nt. "JP II i ..." "... u JP II" , będące przemieleniem jego dokumentów. (A właściwie tych, którzy mu je pisali bo sam nie miał na to czasu.) *** Cezurę lat 90. XIX w. postawili ludzie mądrzejsi ode mnie - i pojawia się w kontekście Ruchu Liturgicznego jeśli mamy być tak pedantycznie drobiazgowi. Nie, nie podam źródła bo nie pamiętam gdzie o tym czytałem.
Z
Zbyszek
11 października 2016, 22:29
Choć nie przekonujaca to przynajmniej rzeczowa odpowiedź. To że ktoś sobie wyznaczył jakąś cezurę nie znaczy że ona istnieje. Szkoda tylko że nie potrafiąc prosto przedstawić swojej tezy brzydko Pan atakuje swojego adwersarza (mowie o Pańskiej uwadze wobec stos'a)
11 października 2016, 23:37
Mój adwersarz niech broni się sam. Zdaje się, że bardzo to lubi. Dodatkowo ma dość czasu (patrząc po jego nieutrudzoną aktywność) i uporu... na co dzień. A ja tylko "od święta". Zasada sporu jest jasna - przyjmujesz zasady przeciwnika i nie obrażasz go. Nikogo nie obraziłem. Dobranoc.
TT
Thorgi Thorgi
10 października 2016, 12:35
'Po owocach ich poznacie ...'. Bo np. takie Amoris laetitia przynosi jak na razie zamieszanie: http://www.pch24.pl/skandaliczne-wytyczne-diecezji-rzymskiej-w-sprawie-amoris-laetitia-,46481,i.html Czy o to chodziło ?
JG
Jan Goździuk
10 października 2016, 21:58
Chyba nie jesteś małżonkiem tylko jakimś samotnikiem. Jeśli tak się wyrażasz o Amoris Laetitia to niewiele rozumiesz z sakramentalnego małżeństwa. Amoris Laetitia jest SUPER!!
TT
Thorgi Thorgi
10 października 2016, 22:10
Panie Janie kochany - dzięki Bogu jedna i ta sama żona od kilkunastu lat i 4 dzieci :-)
Z
Zbyszek
10 października 2016, 22:51
1. By było janse - jestem żonaty i dzieciaty 2. Adhortację przeczytałem - jest piękna i ... jest sprytnym sposobem jednoczesnego powiedzenia "tak" i "nie". Sformułowania dotyczące rozwodników są - obawiam się że celowo - pozostawione niby to interpretacji lokalnej. Jednocześnie Papież popiera relatywizm argentyńskich biskupów