III wojna światowa u bram?
W ostatnich dniach pojawiły się informacje, że Papież wyraził obawę, że tegoroczne Święta - ze względu na wybuch światowego konfliktu - mogą być ostatnie. Czy to prawda?
Franciszek rzeczywiście poświęcił jedno ze swoich okołoświątecznych przemówień tematyce wojennej. W orędziu przed błogosławieństwem "Urbi et orbi" ("Miastu i światu") mówił o radości i rozproszeniu ciemności, jakie przyniósł narodzony Jezus.
Co jednak najważniejsze, Ojciec Święty podkreślił: "Tylko On, tylko On może nas zbawić. Tylko Boże Miłosierdzie może uwolnić ludzkość od wielu postaci zła, czasami potwornego, jakie rodzi w niej egoizm. Boża łaska może nawrócić serca i otworzyć drogi wyjścia z sytuacji po ludzku nierozwiązywalnych".
Papież wyraźnie wskazał, że ani polityka, ani rozwój edukacji, ani nawet gospodarka nie są najważniejsze, nie dadzą nam zbawienia, nie rozwiążą ani światowych, ani codziennych problemów. Jak wskazywał jednak ks. Artur Stopka, Franciszek nie diagnozuje jedynie problemu, "choroby" naszych czasów, ale daje też receptę z wypisanym lekarstwem.
W tym kontekście warto zapytać: Co ja, szary Polak-katolik, jestem w stanie zrobić, by zapobiec wojnie? By działać na rzecz pokoju? Oczywiście mogę wspierać takie instytucje jak Polska Akcja Humanitarna czy Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Działania tych instytucji z pewnością przyczyniają się do ograniczania tragicznych skutków wojen w różnych rejonach świata.
Franciszek wskazał jednak inną skuteczną broń przeciw konfliktom i nieustannemu procesowi ich rozszerzania się na całym świecie. "Tam, gdzie rodzi się Bóg, tam rodzi się nadzieja, On niesie nadzieję. Tam, gdzie rodzi się Bóg, tam rodzi się pokój. A tam, gdzie rodzi się pokój, nie ma już miejsca na nienawiść i wojny" - powiedział Papież.
Nie jest to mrzonka. Wiara w Boże narodzenie, wiara w to, że Jezus jest Bogiem z nami, przynosi pokój. Pełna świadomość tego wydarzenia (i jego konsekwencji) prowadzi bowiem do wyrwania się z przywiązania do własnego spojrzenia, które - siłą rzeczy - jest często egoistyczne, a na pewno ograniczone. Spoglądanie na świat przez pryzmat Bożej obecności pozwala patrzeć na te różne wojny i konflikty z nadzieją, z pokojem.
Franciszek wyraźnie wskazał, że takie spojrzenie potrzebne jest do wznowienia dialogu przez Izraelczyków i Palestyńczyków. Tylko nadzieja na zakończenie konfliktu może dać szansę na realne porozumienie w sprawie Syrii czy Libii, gdzie niestety liczba stron zaangażowanych w działania militarne z miesiąca na miesiąc stale rośnie.
Nie wiem, czy grozi nam III wojna światowa, ani czy za rok będzie nam dane świętować Boże Narodzenie w ciepłej i miłej atmosferze. Papież Franciszek na pewno nie mówił nic na ten temat, a przypisywanie mu pewnych wypowiedzi (a następnie powielanie fałszywych doniesień) nie pomaga w rozwiązywaniu problemów, ale "podgrzewa" jedynie atmosferę.
Franciszek podjął jednak temat światowego konfliktu, nazywając ofiary rozmaitych wojen "męczennikami dnia dzisiejszego".
Dał również wskazówkę tym, którzy spędzali Święta w cieple rodzinnego domu: "Niech zostaną wynagrodzeni obfitym błogosławieństwem zarówno osoby, jak i państwa, które wielkodusznie starają się ratować i przyjmować wielu migrantów i uchodźców, pomagając im zbudować godną przyszłość dla siebie i swoich bliskich oraz integrować się w przyjmujących ich społeczeństwach". To naprawdę od nas zależy, czy kolejne Boże Narodzenie będzie dla kogoś czasem świętowania, czy czasem nieprzerwanej udręki.
Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl
Skomentuj artykuł