Jak religia pomaga, jak religia szkodzi

Jacek Prusak SJ

Dlaczego z punktu widzenia psychologii "uzdrowienie międzypokoleniowe" jest szkodliwe? O decyzjach Episkopatu dotyczących grzechu pokoleniowego i uzdrawiania międzypokoleniowego oraz spowiedzi furtkowej.

Episkopat Polski wydał ważny dokument w sprawie tzw. grzechu pokoleniowego i uzdrawiania międzypokoleniowego, w którym przestrzega przed błędnym rozumieniem ludzkich zranień oraz ich "gojeniem" w ramach katolickiej liturgii. Autorzy dokumentu przytaczają racje teologiczne za odrzuceniem idei "grzechu pokoleniowego" oraz wskazują na nadużycia liturgiczne związane z wykorzystaniem Mszy św. do modlitwy o "uzdrowienie międzypokoleniowe". Ten dokument jest blisko powiązany z wcześniejszym potępieniem przez Episkopat innej teologicznej aberracji, czyli tzw. spowiedzi furtkowej. Jak w takim razie religia może pomóc i kiedy może zaszkodzić, gdy wiara jest wykorzystywana jako motywacja do szukania pomocy w obliczu cierpienia i zła? Kilku ważnych wskazówek dostarcza psychologia.

Co pomaga

W obliczu straty, choroby, cierpienia i śmierci religia służy pomocą, kiedy (1) pozwala nadać sens, (2) wzmocnić bądź przywrócić poczucie kontroli, (3) dać poczucie wsparcia wynikającego z bliskości Boga, (4) dać poczucie solidarności z innymi członkami Kościoła (wspólnoty), (5) gdy umożliwia przemianę w kryzysowych momentach życia.

DEON.PL POLECA

O co tutaj chodzi? Szukanie odpowiedzi na pytanie "gdzie w tym jest Bóg?" staje się pomocne wtedy, kiedy cierpiący człowiek potrafi dzięki wierze przeformułować przyczynę swego cierpienia jako "wezwanie" do wzrostu albo okazję do odkrycia siły Bożego działania w swoim życiu. W szukaniu odpowiedzi na pytanie "kto za to odpowiada?" wiara jest pomocna wtedy, kiedy człowiek chce aktywnie współpracować z łaską nad znalezieniem rozwiązania swoich problemów, uczy się zawierzać Bogu, ale nie spycha wszystkiego na Niego.

Szukanie duchowego wsparcia wynikającego z bliskości Boga jest skuteczne wtedy, kiedy człowiek otwiera się na Boże miłosierdzie, dzięki praktykom religijnym odwraca się od wyłącznego skupienia na stresorach, a dzięki modlitwie powierza się "sile wyższej". Poczucie solidarności w bólu, cierpieniu i zmaganiach jest "terapeutyczne" ze strony wspólnoty Kościoła wtedy, kiedy osoba nie jest stygmatyzowana, moralizowana albo umieszczana na jej obrzeżach. Z kolei wiara pozwala przeżyć przemianę w trakcie kryzysu, kiedy umożliwia na nowo odnalezienie kierunku w życiu, przyjęcie i danie przebaczenia sobie i sprawcy w obliczu krzywdy, jedna z Bogiem - zwłaszcza w obliczu nadchodzącej śmierci.

Wyliczone tutaj strategie religijnego copingu (radzenia sobie) pozwalają na dojrzałe zmierzenie się z lękiem, przezwyciężenie poczucia osamotnienia (izolacji) z powodu traumy czy kryzysu, podtrzymanie i/bądź pogłębienie szacunku do siebie oraz pogłębienie relacji z Bogiem. Wbrew pozorom - na co wskazuje dokument Episkopatu, choć nie używa takiego słownictwa - modlitwa o tzw. uzdrowienie międzypokoleniowe nie należy do repertuaru religijnego copingu, choć powołuje się na religijne idee (tzw. grzech pokoleniowy) i rytuały (spowiedź, kierownictwo duchowe itp.). Zapytajmy więc, dlaczego z punktu widzenia psychologii "uzdrowienie międzypokoleniowe" jest szkodliwe?

Co szkodzi

Kryzysy duchowe można przyporządkować do trzech głównych kategorii: (1) bycia porzuconym przez Boga ("Bóg jest daleko"), (2) bycia złym na Boga ("Nie interesuję Boga"), (3) bycia karanym przez Boga ("Zawiodłem Boga"). W obliczu kryzysu duchowego, tak jak w przypadku każdego kryzysu, istnieją trzy możliwe reakcje: dwie pozytywne i jedna negatywna.

Do pozytywnych zalicza się aktywne radzenie - a więc podejmowanie bezpośrednich działań, aby rozwiązać problem, albo reinterpretację, czyli pracę nad sobą w celu zmiany sposobu myślenia, by odnaleźć sens tego, co się stało, zobaczyć dobre strony w trudnościach. Religijny coping oparty jest właśnie na owych dwóch postawach. Reakcja negatywna na kryzys to unikanie, a więc łagodzenie swoich reakcji emocjonalnych poprzez zaprzeczanie zdarzeniom i unikanie myślenia o nich bądź szukanie emocjonalnych "protez" mających uśmierzyć ból i odwrócić uwagę od źródła problemów.

Praktyka "uzdrawiania międzypokoleniowego" oparta jest właśnie na unikaniu ze względu na błędną atrybucję cierpienia ("zranień") poprzez przypisywanie ich genezy "determinizmowi spirytualistycznemu" - zły duch to uczynił na moich przodkach i teraz na mnie. Ze względu na domaganie się "cudu" w ramach modlitwy wstawienniczej, a nie nawrócenie. Ze względu na pasywność myloną z pokorą i zaufaniem oraz odrzucanie odpowiedzialności za własną sytuację przez obwinianie "innych". W ostatecznym rozrachunku ze względu na demonizowanie nieświadomych konfliktów i deficytów przez "sakralizację" swojego stanu.

Badania potwierdzają, że istnieją międzygeneracyjne wzorce behawioralne i ludzie, często w nieświadomy sposób, przekazują sobie w ramach wychowania i edukacji nieadaptacyjne wzorce radzenia sobie z traumami, tworząc tzw. mity rodzinne. Idea "uzdrawiania międzypokoleniowego" nie jest jednak teologicznym rozwinięciem koncepcji psychologicznych tylko ich wykrzywieniem w kierunku "chrześcijańskiego szamanizmu".

Jeśli coś pozostaje nieświadome, staje się naszym losem ("przeznaczeniem"), ale to my jesteśmy za to odpowiedzialni, a nie przodkowie czy duchy. Zwolennicy "uzdrawiania międzypokoleniowego" uczynili z "grzechu pokoleniowego" wymówkę od konfrontacji z własną nieświadomością, a w tzw. spowiedzi furtkowej zredukowali wpływ łaski do minimum, widząc diabła wszędzie przed Bogiem. To "teologia", która sama potrzebuje leczenia, i dobrze, że Episkopat zwrócił na to uwagę.

dr Jacek Prusak SJ - adiunkt w Katedrze Psychopatologii i Psychoprofilaktyki Instytutu Psychologii Akademii Ignatianum w Krakowie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak religia pomaga, jak religia szkodzi
Komentarze (2)
26 listopada 2015, 13:01
Bardzo dobrze że Episkopat podjąl taką decyzję .Moje przyjaciólki zamiast zapisać się na terapię poprzestaly na zamówieniu 30 mszy za przodków i czekają na cud .
25 listopada 2015, 08:32
Dobra i rzeczowa analiza. Radbym przeczytać podobną krytykę mentalności i psychologicznych uwarunkowań błędów otwarterstwa i katolewicy, zapewne zaczynając od przedkładania nad realizm rozmaitych chciejstw.