Jakość, a nie ilość

(fot. Moyan Brenn / flickr.com / CC BY 2.0)

W swoim ostatnim felietonie dla Deon.pl o. Piotr Kropisz SJ zwraca uwagę, że choć statystyki wskazują na zmniejszanie się zaufanie Polaków do Kościoła rzymskokatolickiego (co pewnie ma przełożenie na stopniowe odchodzenie wielu osób od wiary), to jednak część katolików, w tym z młodszych pokoleń, odczuwa wzrastającą potrzebę pogłębionego życia wiarą, wzmacniania swojej duchowości. Przy tej okazji warto zadać pytanie: czy przyszedł już czas, by postawić na jakość?

Najprawdopodobniej mamy do czynienia z sytuacją, w której powoli w przeszłość odchodzi stereotyp Polaka-katolika i tzw. katolickiego społeczeństwa. Bądź co bądź, "letnia wiara" czy też religijność oparta na konwenansach społecznych i obyczajowych, religijność, która spełnia się jako część tożsamości narodowej, ma niewielkie szanse przetrwać sama z siebie: eroduje, nie wytrzymuje próby czasu i życia, nie ma oparcia w duchowości, a bez tej właśnie nie ma wiary. To oczywiste, ale w Polsce, w której religijność rzymskokatolicka kojarzy się z nawykiem społecznym/narodowym, zapominamy, że nie ma wiary bez łaski, że tzw. katolicyzm kulturowy (wyniesiony z domu, kultywowany w formie okolicznościowego udziału we Mszy Świętej w Boże Narodzenie, w czas Wielkanocy) to zbyt mało.

DEON.PL POLECA


Rzecz jasna, taka sytuacja stanowi wyzwanie dla Kościoła w Polsce, dla duchownych i świeckich. Może się przecież okazać, że coraz trudniej będzie odwoływać się - choćby w kwestii prawodawstwa - do "katolickiej większości" społeczeństwa. Nawet jeśli obecnie wciąż mamy wysoką liczbę chrztów i ślubów kościelnych (choć rosną też statystyki świeckich rozwodów dla osób ze "ślubem konkordatowym"), trudno zaprzeczać temu, że typowy "Polak-katolik" coraz bardziej się laicyzuje, że coraz częściej jedną nogą jest w Kościele, drugą - poza nim. Rzecz nie tylko w tym, że nie ufa Kościołowi czy też nie chce go w przestrzeni publicznej, ale i w tym, że np. coraz częściej selektywnie wybiera z doktryny Kościoła to, co mu odpowiada. Coraz częściej mówi "tak, ale...", tłumacząc to sobie i światu najliczniejszymi względami. Ba, nie jest już tak rzadkie, że to wierni uważają, iż mają prawo decydować - poza oficjalną wykładnią Kościoła - kiedy mogą, a kiedy nie mogą przystępować do sakramentów. Jeśli te tendencje w ciągu dekady czy dwóch jeszcze się pogłębią, może się okazać, że Kościół nie ma już w Polsce za sobą "większości społeczeństwa", że ta większość jest obojętna albo wręcz przeciwna Kościołowi.

Oczywiście, ktoś może uznać, że to zbyt pesymistyczna wizja i nie wypada głośno mówić takich rzeczy. Katolicy polscy wszak przez dekady budowali obraz naszego państwa i narodu jako bastionu wiary katolickiej. W czasach Jana Pawła II wszelkie sugestie, że to zbyt ładny obrazek, były traktowane w najlepszym razie jako niestosowność, podważanie znaczenia Kościoła dla Polaków i szerzej: znaczenia Kościoła w Polsce. Stanowiło to pewną niekonsekwencję, bo przecież tendencje, o których mowa wyżej, były widoczne już w latach 90. XX w., choć wtedy jeszcze, tuż po okresie PRL, obraz Polaka-katolika (i patrioty) był bardzo żywy, a prawicowe partie polityczne chętnie odwoływały się do Kościoła, wiedząc, że ułatwia to dotarcie do tej całkiem sporej części elektoratu, która chadza i do kościoła, i do wyborów.

Dziś mamy już 2015 r. i wszystko wskazuje na to, że -powoli, ale nieubłaganie - dla rosnącej liczby Polaków katolicyzm przestaje być ważny jako realny punkt odniesienia. Ale i w tej sytuacji warto zauważyć pozytywy. Otwiera się nowa perspektywa. Na to zwraca uwagę o. Kropisz: dla wielu ludzi ważna jest pogłębiona formacja duchowa. To osoby, które w coraz mniej przyjaznym, coraz bardziej zsekularyzowanym otoczeniu chcą czegoś więcej niż "religijny standard".

Całkiem niedawno przydarzyło mi się coś, co potwierdza tę tezę. Przygotowywałem wywiad dla mojej rodzimej redakcji, czyli "Nowego Obywatela". Część oficjalna rozmowy dotyczyła procesów zachodzących na polskiej prowincji, związanych z jej wyludnianiem, tzw. zwijaniem państwa, problemami, jakie rodzi to dla lokalnych społeczności i gospodarek. Później ucięliśmy sobie z rozmówcą pogawędkę poza nagraniem i od słowa do słowa okazało się, że jest zaangażowany w nową ewangelizację, bo "nie chce być letnim katolikiem". Jak dodał: "albo idzie się w głąb wiary, albo coraz bardziej ona zanika". To było dla mnie krzepiące spotkanie.

Media związane z Kościołem, część katolickiej opinii publicznej, często wprost uwielbiają siebie i wszystkich wokół straszyć wizją laicyzacji Polski, wizją jej dechrystianizacji. Jednak nawet jeśli przyjdzie się nam pogodzić z faktem, że typowy "Polak-katolik" umarł śmiercią naturalną, jego miejsce zastąpią ludzie wierzący i w pełni przekonani do swojego Kościoła - choć oczywiście nie twierdzę, że nastanie wówczas sytuacja idealna.

Jeszcze jedno: nie, nie głoszę apologii "katolickiego ekskluzywizmu", "katolicyzmu dla wybranych" (niezależnie od tego, jaką opcję, środowisko czy wspólnotę reprezentują). Rzecz w tym, że wiara jest dla każdego i "różne są dary łaski". To, co dzieje się dziś, powinno pozwolić nam zrozumieć, że nadchodzą czasy, gdy trudno będzie już stawiać na ilość. Będzie liczyła się jakość. To dobra nowina, choć bardzo trudna dla nas wszystkich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jakość, a nie ilość
Komentarze (80)
W
wp
12 kwietnia 2015, 15:34
[url]http://wieden1683.pl/news/liturgia-nie-jest-nigdy-prywatna-wlasnoscia-kogokolwiek/[/url]
:
:)
11 kwietnia 2015, 08:15
jak trwoga, to do Boga. nic sie nie zmieniło. jak tylko ludzie mają ciężkie życie, zwracaja się do Boga o pomoc (i nagle większość wierzy). natomiast jak jest trochę lepiej ludzie zaczynaja sie wymadrzać i opowiadać brednie na temat jakości czy ilości. Jezus nie przyszedł do nas, żebyśmy się wymądrzali! Jezus przyszedł pokazać nam drogę, żebyśmy sie nie zagubili
9 kwietnia 2015, 08:17
Zawsze jakość jest ważniejsza niż liczba. Zacząć jednak należy od jakości Kościoła. Co Kościół naprawdę ma do zaproponowania. Kościół nie może być byle jaki - a bardzo często bywa. Kościół nie może być oblężoną twierdzą - tylko wieczertnikiem otwartym na oścież Kościół nie może być przymusem i postracham - powinien być świetną propozycją. Jakość. Tylko jakość.
9 kwietnia 2015, 09:55
Jak juz kiedyś zrozumiesz czym jest Kościół, to zrozumeisz również, iż pisanie tylko jakość jest jedną wielką bzdurą. Co Kościół ma do zaoferowania? Tylko i aż drogę do swietości i do zbawienia (życia wiecznego w Raju). Skoro to okazuje sie być dla wielu zbyt amłym magnesem, to co wg Ciebie ma przyciągać ludzi do Kościoła? Płomienne kazania, imprezy?
F
franek
9 kwietnia 2015, 12:42
Wiesz co? Pokazywanie sensu życia, pokazywanie przez chrześcijan że więcej się uśmiechają i mają w sercach pokój (szalom). Dopiero wtedy ktoś z zewnątrz zainteresuje się ich postawą i może zobaczy drogę do świętości i zbawienia. Niby dlaczego ktoś, patrząc na ponuraków stale narzekających, miałby podejrzewać że znają oni drogę do świętości i zbawienia? 
9 kwietnia 2015, 14:39
> Kościół nie może być oblężoną twierdzą Sam Chrystus, jak i Św. Jan zapewne tego nie wiedzieli, bo ich wizje czasów ostatecznych to dokładnie obrazy oblężonej przez rozpanoszonych orków zła twierdzy.
9 kwietnia 2015, 14:44
Dlaczego w takim razie Objawienia to jedno wielkie narzekanie, jacy to ludzie grzeszni, jak Boga martwią, jak wnerwiają, jak to powinni nie wesołkowato przyklepywać pionusie, tylko pokutować, pościć, podejmować wyrzeczenia? Pan zna jakieś Objawienia (czyli przesłania z samej Góry) w których zawarte byłyby jakieś zachęty do tak ostatnio stręczonej 'wesołkowatości'? A jeśli ich nie ma to czemu mam wierzyć bardziej - Objawieniom, które sam Kościół rozpoznał za wiarygodne przesłania z Góry, czy jakimś ludzkim wymysłom, modnym w danej chwili?
9 kwietnia 2015, 15:31
Piotr mnie po czesci wyręczył, dodam jedynie swoje drobne uwagi. Po pierwsze, kazdy z nas powinien zachowywac sie adekwatnie do sytuacji, w jakiej sie znajduje i jak się w niej czuje. Czy uważaszm iż ja w swoim życiu mam udawac radośc, kiedy wokół mnie ostatnimi latami dzieją sie żeczy tragiczne czy smutne. Owszem, mogłbym przykleić usmiech, ale czybym w ten sposób nie wprowadził w bład swoja postawą, wiedząc, iz życie w zgodzie z wiarą, brak drogi na skróty wymagają wiele wyrzeczń, potu, uwagi. Czy człowiek zachęcony sztucznym uśmiechem nie porzuciłby Kościoła, gdy na swojej drodze spotka same problemy. Wąska jest ścieżka niesienia krzyża życia. Oczywiście czym innym jest narzekactwo, ale to nie jest domena katolików, ale ludzi stojących na obrzezach Kościoła. Przecież to oni narzekaja na smutasów, wskazujac, iż gdyby inni byli lepsi, weselsi, to by pewnie właczyli sie do Kościoła. Zawsze i każdemu proponuję - weź swój krzyż życia i idź ścieżynką wiary. Choć to droga ciezka i wymagająca, szczeście lezy na jej końcu. Droga radosna, wesołkowata wręcz nie jest ściezką wiary, lecz jej ułuda.
9 kwietnia 2015, 20:23
Chciałeś powiedzieć: powinien pokazywać. I niektórzy księża pokazują. Niektórzy. Niemal zawsze to, co popularne jest marnej jakości. Jakość jest elitarna. Oby ta elita rosła.
M
Milosc
9 kwietnia 2015, 21:58
Z moich obserwacji wynika, że ludzie są gotowi pomagać innym ludziom i czynić rzeczy dla dobra drugiego człowieka. Organizują tę pomoc bezinteresownie, dzielą się tym co mają i to właśnie sprawia im radość. Ich droga jest święta. Co Kościół ma do zaoferowania? Wspólnymi siłami organizować ludzi do działania na rzecz tych, którym nie powodzi się w życiu w równym stopniu. Przywracać człowiekowi godność, miast mówić o grzechach. Wskazywać na obecne piękno ludzkich dusz, miast obiecywać późniejsze zbawienie. Łączyć, obejmować, zapraszać i wspólnie nieść radość, miast wykluczać "niewygodnych". Czy to tak wiele?
M
Magdalena
9 kwietnia 2015, 23:07
…Kościół nikogo nie wyklucza…, sama odeszłaś nie chcąc się jednać z Bogiem.
9 kwietnia 2015, 23:23
Zajmując się mówieniem fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu, jakże łatwo przegapia się istotę sprawy.
10 kwietnia 2015, 06:47
To mamy problem - Kosciół nie jest elitarny. Kościół jest takiej jakości, jak są wierni, ale też jest święty. Jezeli Jezus nie przyciąga ludzi do Kościoła, to żaden człowiek na pewno ich nie przyciągnie do Kościoła. Ale czy Jezus istnieje?
10 kwietnia 2015, 06:50
Istotą Kościoła nie jest pomaganie ubogim. Istotą Koscioła jest prowadzenie do świętości i zbawienia. Pisanie o tym, iż Koscioł nie powinien mówić o grzechach, to jest pokazywanie kompletnego braku zrozumeinia roli Kościoła. Co wazne, takie pisanie wychodzi od osób, które nie radząc sobie z grzechem opuściły Kościól i wytworzyły sobie jakąs bezpieczną iluzję. To co piszesz na tym forum jest właśnie taką iluzją życia. Który to grzech wyrzucił Cię z Koscioła?
10 kwietnia 2015, 07:23
A widzisz, to masz jedną z odpowiedzi Tomaszu, dlaczego Instytucja zwana Kościołem nie jest dla wielu już atrakcyjna. Część ludzi zrozumiała już dawno temu, na czym polega droga do świętości, a teraz widząc ilu bliźnich potrzebuje wsparcia, działają na rzecz niesienia im pomocy. Jeżeli ktoś wybiera jedynie modlić się "przyjdź królestwo Twoje", to na nic się zda ta modlitwa, jeśli nie idą za nią konkretne działania. Niektórzy ludzie wolą stale modlić się o cud i znak od Boga, ale jak zobaczą, że właśnie ten cud się zdarza i Bóg do nich przemówił, to czy zauważą, że działa on właśnie poprzez realnego bliźniego?  Czy Ty to teraz zauważasz, Tomaszu? Widzisz słowa, a czy słyszysz ich treść?  Powiedz, jakie Ty masz prawo wobec swojego bliźniego, z którym de facto nawet nie stanąłeś twarzą w twarz i nigdy nie zajrzałeś w jego oczy, by mówić mu, że nie radzi sobie z wpojonym Ci widzeniem wszędzie "grzechu" bliźniego?  Przejrzyj na oczy, Tomaszu i zobacz, ile cudów Tobie zdarza się każdego jednego dnia, miast trwać w iluzji tego, że ktoś może nie działać w służbie dobra konkretnie dla Ciebie.
10 kwietnia 2015, 07:53
Czemu tak usilnei mylisz rolę Kościoła i chcesz, aby tylko spełniał role ochronki dla ubogich? Czemu uważasz, iż zrozumiałaś na czym polega droga do świetości, skoro odrzucasz jedyną daną nam drogę do świetości czyli Kościół? Dalej, skad wiesz iz to co uznajesz za cud pochodzi naprawdę od Boga, a nie jest jedynie iluzją podstawianą Tobie przez szatana? I na koniec, wymień choc jeden cud, który wg ciebie zdarza mi sie każdego dnia. Bo chciałbym wiedzieć, co dla Ciebie oznacza tak tutaj szafowane przez Ciebie słowo "cud".
M
Magdalena
10 kwietnia 2015, 08:22
…właśnie, nie zajmuj się mówieniem fałszywego świadectwa przeciwko Bogu i Kościołowi, bo przegapiasz istotę sprawy…
P
poldek34
10 kwietnia 2015, 08:25
Kościół musi by jakością: "..aby ludzie widzieli dobre czyny w was oi chwalili Ojca który jest w niebie". Tak jak wiara bez uczynków tak chrześcijaństwo bez świadectwa jest martwe.
10 kwietnia 2015, 09:47
Skoro tak uważasz, to powiez, ile dzięki Twojemu świadectwu ludzi przyszło do Kościoła. A może takie dobre swiadecto maja dawać inni (ksiadz, biskup, wierny)? I co ze swiadectwami, które okazuja sie fałszem. Bo przecież przypadków fałszywej pięknej i gladkiej mowy jest wiele. Chocby "wspaniałych" duszpasterzy, którzy nagle zrzucają sutanny i okazuje sie, że ich kazania czy duszpastertwa byly tylko przykrywką dla ich faktycznego życia. Ile ludzi porzuci wtedy Kościół, bo byli w Nim za przyczyną "przykładu" tego księdza, a nie Boga.
10 kwietnia 2015, 18:45
Skoro Magdaleno wysunęłaś tak wielkie działa, proszę Cię podaj po jednym cytacie moich słów, w których: 1. składam fałszywe świadectwo przeciwko Bogu, 2. składam fałszywe świadectwo przeciwko Kościołowi. Jeżeli znajdziesz - porozmawiamy na ten temat. Jeżeli nie, proszę - nigdy więcej nie rób tego, bo sama sobie wyrządzasz krzywdę usiłując znieważyć rozmówcę.
D
dkoval
10 kwietnia 2015, 19:18
Oczywiście dlatego, że takie "objawienia" nie pochodzą od Boga, pokazują karykaturę Boga, który jest zdenerwowany i kończy mu się cierpliwość
M
Milosc
10 kwietnia 2015, 19:50
Twoje słowa "chcesz, aby tylko spełniał role ochronki dla ubogich" Moje: "Co Kościół ma do zaoferowania? 1. Wspólnymi siłami organizować ludzi do działania na rzecz tych, którym nie powodzi się w życiu w równym stopniu. 2. Przywracać człowiekowi godność, miast mówić o grzechach. 3. Wskazywać na obecne piękno ludzkich dusz, miast obiecywać późniejsze zbawienie. 4. Łączyć, obejmować, zapraszać i wspólnie nieść radość, miast wykluczać "niewygodnych". Jak długo i w jakim celu zamierzasz  kontynuować rozmowę budując ją na niesłusznych wnioskach? Rozumiem, na czym polega moja droga, tak samo jak Ty rozumiesz, na czym polega Twoja. Nie odrzucam drogi, którą Ty wybrałeś - wręcz przeciwnie - wspieram Cię w niej. Ja idę swoją drogą, w której też mam wsparcie i jestem jednym z członków Kościoła (nie instytucji religijnej, bo te uważam dzielą miast łączyć - patrz istnienie różnych religii i "przywódców" religijnych). Wszystko, co się dzieje, dzieje się dla Ciebie i z miłości do Ciebie. Czemuż kochający Bóg miałby stworzyć szatana? Nie ma czegoś takiego.  W rozdziale pierwszym Biblii czytamy: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (...) A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. (...) ” Szatan to jedynie ludzkie usprawiedliwianie ludzkiego "złego" zachowania. Cud, który zdarza Ci się każdego dnia to ten, który zachodzi kiedy Ty wiesz, że tak się stanie. Kładąc się spać Ty już wiesz, że następnego ranka się obudzisz, ba, nawet nastawisz budzik na określoną godzinę. I budzisz się. Wszystkie cuda zachodzą, gdy w głębi serca wiesz, że zajdą. Nawet wtedy, gdy wiesz, że cud się nie wydarzy, to nadal pozostaje to cudem, bo... dzieje się wg tego, co wiesz, że rzeczywiście się nie wydarzy...
M
Magdalena
10 kwietnia 2015, 21:53
…znowu myślisz odwrotnie…, wyrządziłabym sobie krzywdę, gdybym prawdą nazwała kłamstwo...
11 kwietnia 2015, 00:34
Wiesz dobrze, że nie masz argumentów, więc na siłę szukasz dziury w całym. Niełatwą drogę sobie obrałaś, ale to nadal Twoja droga - na ten czas najwłaściwsza dla Ciebie.
11 kwietnia 2015, 08:12
Jak widać juz tylko w tym ostatnim wpisie, to uznajesz tylko wybrane fragmnety Biblii. Cytujesz poczatek Rdz, ale już kolejnych jej zdan nie przyjmujesz za prawdę. Drog Miłośc w tym miejscu widac wprost, jaką żyjesz iluzją. Nie uznajesz istnienia szatana (Rdz 3). Nie uznajesz pojęcia grzechu - czyli odrzucasz sporą część naucania Ewangelii. Wyznaczasz wg. własnego uznania role Kosciola, które są sprzeczne z nauczaniem Ewangelii.  Ale dokladnie kończy kazdy, który w swojej pysze odrzuca nauczanie Kościoła. Nie jesteś ani pierwsz, ani ostatnia. I na koniec pouczasz innych o cudach, ale znów to o czym piszesz nei jest cudem. Widzisz, widziałem w swoim życiu cuda, one dzieją sie naprawdę. Widziałem choćby ozdrowienia w sytuacji, kiedy medycyna dala już bezapelacyjny wyrok.  Kazdy cud oparty jest wyłacznie na wierze, nie wiedzy.  Ale jak widać tak usilnie wypierasz słowo wiara, iż ciągle piszesz, iż wiesz. Ale nie wiesz, bo prosba o podanie jakiegoś dowodu na istnienie Boga skończył sie stekiem Twoich farmazonów. Raz jeszcze proponuję Ci odrzucić pychę, stanać w pokorze wobec Kosciola, ktory odrzuciłać. Nie pisz, ze wisz, bo po kilkudziesieciu Twoich wpisach widać, iż bardzo usielnie pragniesz wierzyć w te swoją drogę jedynie.  Po to zrestą potrzebujesz tutaj dyskutowac, aby te wiare podtrzymywać. Z moej strony EOT
:
:)
11 kwietnia 2015, 08:22
a z czego mamy sie śmiać? w czasie wojny Niemcy i Rosjanie wymordowali nam naszych dziadków. po wojnie w czasach komuny wielu członków naszych rodzin zostało wymordowanych przez komunistów. nawet ostanie lata to np katastrofa smoleńska, w któej zginęli wspaniali Polacy (ze wszystkich stron sceny politycznej). życie to poważna sprawa a nie śmichy chichy. jak pojedziesz do Europy to zobaczysz, że oni też się nie śmieją jak głupi do sera, są tacy sami jak my. tylko media wciskają kity o wiecznie wesołych
M
Magdalena
11 kwietnia 2015, 08:56
…Skoro, jak przyznajesz, moja droga jest dla mnie właściwa, będziesz musiała pogodzić się z tym, że jeśli zobaczę w Twoich wpisach kłamstwo napiszę o tym…
11 kwietnia 2015, 10:02
Oczywiście możesz wybierać co tylko Ci się żywnie podoba. Masz wolną wolę. Możesz śledzić wpisy drugiego człowieka i na siłę doszukiwać się w nich kłamstwa. Wszystko możesz. Każdy człowiek może. Mogę Ci jedynie podpowiedzieć, że nie doprowadzi Cię to do niczego, co mogłoby Ci przynieść spokój. A ponieważ Twoja prawda w tym momencie jawi Ci się  różna od mojej, to skupiając się na węszeniu kłamstwa, będziesz jedynie wzmagać to poczucie w sobie i im więcej wpisów zobaczysz, tym częściej będziesz musiała konsekwentnie pisać kłamstwo dalej nie potrafiąc obronić swojego stanowiska. Przyniesie Ci to dzikie poczucie satysfakcji wbijania gwoździa do krzyża, na którym jedyną osobą, którą przybijesz, zobaczysz, że jesteś Ty sama. Mogę Ci radzić przypomnieć sobie, co to jest akceptacja drugiego człowieka. Mogę Ci radzić przypomnieć sobie, co znaczy kochać drugiego człowieka. Nie mogę Cię jednak powstrzymać przed autodestrukcją, jeśli Ty sama nie wybierzesz zmienić czegoś w swoim myśleniu. Cóż, wystarczy uwierzyć, że drugi człowiek ma dobre intencje, na tym się oprzeć i na tym budować. Ale to zawsze wymaga wysilku przyjrzenia się swoim.  "Always look on the bright side of life." Pozdrawiam :)
11 kwietnia 2015, 10:28
Widzisz Tomaszu, pychę przypisujesz temu, kto ma swoje rozpoznanie i wybiera się tym podzielić z Tobą. Tak długo, jak tego nie rozpoznasz w sobie, tak długo będziesz to widział w innych. Ja nie napisałam Ci nigdy słowa, że robisz coś niewłaściwie. Wręcz przeciwnie - na dany moment - wszystko co czynisz jest dla Ciebie jak najbardziej w porządku. Dla mnie właściwym jest pokazać Ci, że istnieją różne perspektywy widzenia tego samego, bez narzucania jednak drugiemu swoich przekonań. Bo zawsze trzeba najpierw czegoś  doświadczyć, by to właściwie rozpoznać. Ja doświadczam Nieba, Ty czuję, póki co wybierasz wierzyć w nie i modlić się o to doświadczenie. Rozumiem to i dlatego chciałabym, żebyś wiedział, że ono jest cały czas dostępne dla wszystkich. Niektórzy jednak myślą, że trzeba najpierw fizycznie umrzeć. Uważaj więc na to, o co się modlisz, bo Bóg zawsze wysłuchuje naszych próśb, ale na szczęście zsyła nam też anioły, które wystarczy w porę usłyszeć.  Pozdrawiam :)
M
Magdalena
11 kwietnia 2015, 10:47
…Czyli, wg Ciebie jestem wolna, aby robić to, co mi się żywnie podoba…Ale Tobie się nie podoba, to co robię…, tak bardzo, że urągasz mi, posuwając się do straszenia mnie…”brakiem spokoju”, „przybiciem do krzyża”, „autodestrukcją”…jeśli będę broniła Słowa Bożego, czy tak…No to jak myślisz, kim Ty jesteś…
P
poldek
11 kwietnia 2015, 12:10
Nie wiem, nie liczę. Tak jak dobro nie musi kryczeć i zwyciężać bo samo jego istnienie jest jak słońce dla ciemności, tak świadectwo nie musi odznaczać rzeczy nadzwyczajnych.  Tak jak mówi Psalm: "nie dbam o rzeczy wielkie ani o to co przerasta me siły. Lecz uspokoiłem i uciszyłem swoją duszę jak dziecko na łonie swej matki. Izraelu, złóż nadzieję w Panu teraz i na wieki". KOrzeniem Świadectwa nie jest życie dla "pochwał księdza" ale danie świadectwa swojej Wiary Bogu za pośrednictwem Jezusa Chrystusa przez prawe życie. Możesz patrzeć na ludzi błądzących w Kościele, ale możesz także patrzeć i uczyć się od tych których życie jest doskonałym świadectwem działania Boga w życiu człowieka i którzy również są w Kościele.  To tak jakbyś oceniając skoczków narciarskich skupiał się na tych którzy mają najsłabsze wyniki. Dlaczego nie popatrzysz na tych którzy w tym sporcie są wielcy. Dlaczego nie masz odwagi? Ja nie dbam o to czy ty uwierzysz czy nie. Dam o to, abyś miał możliwość wyboru. Ja wyboru dokonałem. Możesz dokonać takiego samego lub odejść w swoją stronę. Ważne jest to abyś wobec dwóch alternatyw dokonał wyboru i nie narzekał na innych ale ew. pretensje miał do siebie - bo Ty dokonałeś wyboru.
11 kwietnia 2015, 16:53
Magda, ja nie mam preferencji co do Twoich decyzji (= mnie się ani one podobają, ani nie podobają). Jestem neutralna w stosunku do tego, co Ty wybierzesz. To Twoje decyzje, zawsze i wszędzie. Ja Ci podpowiadam w oparciu o własne doświadczenie, że kiedy skupiasz się na szukaniu kłamstwa, dostajesz je (niekoniecznie tu - ono może przyjść skądkolwiek). "Szukajcie a znajdziecie" - a wtedy nie jest miło i przed tym próbuję Cię ochronić. Zresztą już widzisz - to, przed czym Cię chronię, szybko jawi Ci się "straszeniem", podczas gdy tak naprawdę tylko Ty to tak widzisz. Jeszcze raz zatem proponuję Ci skupić się na jasnej stronie życia i zaufać Bogu, że wszystko, co Ci się przytrafia ma służyć Tobie w drodze rozwoju, zrozumienia i spokoju. Ja wiem kim jestem. Ty kiedyś też będziesz wiedziała.
M
Magdalena
11 kwietnia 2015, 17:54
A więc nie skupiaj się na szukaniu kłamstw w Piśmie Świętym i w Kościele, a na pewno będziesz żyć w Panu Bogu…
11 kwietnia 2015, 18:29
Widzisz, etap wypatrywania kłamstw mam już za sobą - i to nie tyle kłamstw w Biblii czy w Kościele, ale w interpretacjach Słowa, które było wiele razy wypaczane i przyczyniało się do rozdźwięku pomiędzy ludźmi. Przyznaję, sporo ich widziałam. Teraz pracuję nad tym, by pomóc innym zrozumieć to, co sama kiedyś pojmowałam inaczej, tj. w świetle, które nie było światłem a raczej jego brakiem. Wszystko ma swój sens tak czy inaczej. I nawet niewłaściwe interpretacje, które na pozór odseparowują od Boga, ostatecznie służą rozwojowi i procesowi "powrotu" do Źródła. Wszystko zawsze odbywa się w służbie dobra. A że dostrzegam jak wielu jest ludzi cierpiących, którzy sobie jeszcze o tym nie przypomnieli, to jestem - by pomóc, tak jak i mnie pomagano.
M
Magdalena
11 kwietnia 2015, 20:51
…jesteś…, po to by łamać nadłamane łodyżki …
11 kwietnia 2015, 23:37
To Twoja interpretacja. Jak tam chcesz. ;)
T
Tiptop
8 kwietnia 2015, 16:33
Laicyzacja świata postępuje nieubłaganie. W Polsce tez tylko wolniej. Co nie znaczy, ze ludzie zrezygnują z poszukiwania Boga. Pytanie tylko czy bedą to robić w Kosciele. Sadzac po księgarskich polkach zawalonych New Age, buddyzmem i in i po ilości ludzi przed tymi polkami, zwłaszcza młodych, czarno to widzę.
8 kwietnia 2015, 16:50
Z wrodzonej ciekawosci. Masz jakis pomysł, jak zastopować laicyzację. Czy jedynie potrzebujesz sobie ponarzekać na tych, co poniekąd słusznie szukja ksiegarskich pozycji newage, buddyzmu, okultyzmu etc.
A
andrzej
8 kwietnia 2015, 17:02
Nie koniecznie. Ja za to widuję coraz częściej jak młodzi trafiają zupełnie przypadkiem lub z ciekawości na spotkania na których topią się w morzu darów Ducha Świętego. Ja akurat trafiłem na ocean we wspólnocie mimj, gdzie Bóg ukazał mi już, któreś swoje oblicze. Nie potrafię GO opisać tak jest wspaniałe, a o darach to nawet nie zacznę, bo bym chyba nie skończył. Właśnie tam one zaczęły płynąć i tak do dnia dzisiejszego wciąż co jakiś czas odkrywam jakiś ku własnemu zdziwieniu. Również wielu ludzi młodych zostaje tam duchowo przebudzonych. Z wątpiących stają się conajmniej zdziwieni, bo nie ograniają co się z nimi działo. Jestem pewny, że po jakimś czasie będą posiadać "twarde" dowody na istnienie Boga żywego. Co zrobią z tymi dowodami to już ich sprawa, jak będą dalej żyć to również ich wybór. Jednak takiego przebudzenia Duchem Świętym potrzeba bardzo wielu wiernym z różnych odłamów Chrześcijaństwa. Jest niestety jeszcze płaszczyzna dojrzałości duchowej i tutaj trudno ją sklasyfikować np. poprzez wiek wiernego. Dlatego nie którym potrzeba jeszcze czasu, aby trochę dojrzeli, zanim się całkowicie przebudzą. Z drugiej strony ja sam przeżywałem kilkukrotnie przebudzenie i za każdym razem odkrywałem pełniejszy obraz Boga. Sądzę, że za jakiś czas dostrzeżę być może jeszcze więcej, a obraz się uzupełni o kolejne nieznane mi fragmenty lub nawet wymiary. Kiedyś miałem wizję kilku wymiarów Boga, ale nic z tego nie pojąłem ani zapamiętałem. Wiem tylko, że Bóg żyje w wymiarze, którego nie pojmiemy, no i jest przewspanialy. To co my nazywamy na ziemi radością tam można wręcz porównać z jakimś mimowolnym uśmiechem, bo tamta RADOŚĆ  to jakby 1000 naszych radości.
T
Tiptop
8 kwietnia 2015, 17:08
Dalem ci plusa, bo rzeczywiscie nie mam pomyslu na zastopowanie lajcyzacji. Dla mnie to zawracanie rzeki kijem. Polska jest katolicka dopoki nie wymrze stara generacja. Mlodzi patrza na zachod, na religie chodza "byle do bierzmowania". Taka prawda.
E
ewik
8 kwietnia 2015, 17:18
Miales doswiadczenie mistyczne, ktore przydarzaja sie ludziom w kazdej religii, nie koniecznie chrzescijanskiej, piekna rzecz.
9 kwietnia 2015, 15:00
Bardzo dobrze Cię rozumiem, Andrzeju. :)
:
:)
11 kwietnia 2015, 08:29
a skąd ty masz takie informacje, że Kościół w Polsce skończy sie wraz ze starą generacją? chyba nie mieszkasz tu z nami
L
LandAmst
8 kwietnia 2015, 10:36
Pan Bóg od samego początku kierował swoje słowa do społeczności i narodów zaczynając od Egipcjan i Narodu wybranego. Jak mówi Biblia, jeśli kierował jakieś słowa do poszczególnych osób, to były to najczęściej wezwania typu "Idź i powiedz ...". To co mówił do Abrahama , nie miało odniesienia tylko do niego, ani głównie do niego, ale miało odniesienie do wszystkich narodów, wszystkich wierzących. Tak przemawiał do proroków, którzy byli właśnie prorokami ze względu na Naród,a nie siebie samych. Nie inaczej było z pierwszymi chrześcijanami, którzy dali początek wierze wielu narodów: Greków, Rzymian, ... Papież JPII kładł ogromny nacisk na polski i narodowy wymiar chrześcijaństwa. Na chrystianizację kultury i życia społecznego. A teraz mielibyśmy się zamknąć w małych grupkach i odrzucić ten wymiar, do którego chrześcijaństwo jest powołane??? Odrzucenie wymiaru społecznego i narodowego świadczy o zupełnym niezrozumieniu chrześcijaństwa i, domyślam się, pewnych uprzedzeniach wobec Polaków. Obserwuję, że niestety nieraz właśnie osoby pochodzenia ż..go szczególnie nie lubią Polaków-katolików i a dokładniej wszystkiego co polskie i katolickie. Przypominają mi się słowa z Dzienniczka siostry Faustyny: Polskę szczególnie umiłowałem. Jeśli posłuszna będzie mojej woli, to wywyższę ją w czci i godności. Z niej wyjdzie Iskra, która przygotuje świat na Moje ostateczne przyjście. Czyli Polska, w tym Polski Naród, ma swoje posłannictwo - ogromną misję do spełnienia ze względu na całą ludzkość. Tego powinniśmy być świadomi i tę misję spełnić, właśnie jako Kraj i Naród.
L
Loren
8 kwietnia 2015, 16:38
Ładny to Bog dla ktorego jedni sa bardziej umilowani niż drudzy. Chcesz sie dowiedzieć dlaczego ludzie odchodzą od KK? Właśnie po przeczytaniu takich " objawień" jak powyżej.
8 kwietnia 2015, 09:20
Kościół dla wybranych, pogłebiona duchowośc, jakośc a nie ilość. Znaczy banialuki, tłumaczenia spadku wiernych, samozadowolenie tych, co im sie wydaje, iż wierzą. Ludzie żyjacy wiarą porywają tłumy, ludzie o "pogłebionej duchowosci" odpychaja swoja pychą. Po owocach łatwo poznać, ale przecież chodzi (rzekomo) o tych co czuja sie specjalnie wybranymi.
A
andrzej
8 kwietnia 2015, 17:35
Jakiś czas temu upadły ukazał mi Kościół od środka. Jednak po jakimś czasie Bóg odpowiedział i też mi ukazał Kościół od środka wedle Jego "postrzegania". To co zazwyczaj zauważamy to maski i pozory, a środka poprostu nie widać, bynajmniej bez szczególnych Darów DŚ i nawet z nimi też nie zawsze. A co w tym środku jest? Długo by pisać, od czasu do czasu czuję potrzebę podzielenia się, więc piszę. A czasami nie chcę czegoś pisać, mówić, czynić i Bóg mi to potem wypomni, np gdy Go o coś proszę. Jakość, choćby małej grupki wiernych posiada nawet wielokrotnie większą moc modlitewno-sprawczą, niż tłumy wiernych o "letniej" wierze. Jakość więc istnieje i ma ogromne znaczenie względem Boga. Jeśli widzisz starszą kobietę z różańcem w ręku w kościelnej ławce, to teoretycznie nie masz żadnej możliwości, aby odróżnić (przepraszam za dosadne określenie) pustą starą dewotkę od umiłowanej "córki" Jezusa lub Maryji. Różnica bywa kolosalna i bardzo trudno ją rozpoznać. Choć jak tak strasznie chcesz to usiądź przy takiej kobiecie i zacznij się w myślach modlić do Ducha Świętego oraz błogosław Boga i wszystkich członków Kościoła Świętego. Nie jest to oczywiście żadną miarą, ale eksperyment na 20 takich babciach może cię zaskoczyć. Nie wiem jakiej duchowości jesteś (głębokiej płytkiej), więc trudno mi doradzić Ci coś przekonującego. Jednak jeśli poszukujesz prawd, módl się do Boga o Dary. No i nie myśl, że bez własnej jakiejś ofiary to tak dostaniesz od razu. Ja na niektóre czekałem 10 lat, a inne pszyszły po 20 latach. I nie dlatego, że tyle to mialo twać, tylko że aż tak byłem oporny, aby całkowicie zaufać. Co do pychy, o której wspominasz, owszem duch pychy uwielbia napełniać tych "świętych" co po ziemi kroczą, jeśli mu na to pozwolą.  Jednak wedle Ewargiusza, który się nie mylił; jest to najsilniejszy demon i bardzo trudno zwalczyć go w sobie, potrzeba wiele czasu i wysiłku, aby go opanować.
8 kwietnia 2015, 08:30
Katolicyzm jest tylko dla wybranych... Bóg przychodzi i mówi: Chcę byś był zabawiony. ... a tylko jedna uwaga - wybrał każdego i trzeba się zgodzić na to, że jest się wybranym.
M
Milosc
8 kwietnia 2015, 00:11
Religia oparta jest na wierze i jest proponowaniem ludziom wyobrażeń na temat Boga, którego nie da się jakoby zobaczyć i który rzekomo do nielicznych jedynie przemówił nadając im autorytet głoszenia warunków stawianych Boga, np. zwanych przykazaniami. To oczywiście wszystko ma jeszcze głębszy sens w świecie, w którym żyjemy. Wiara w Boga nie jest jednak niezbędna człowiekowi do życia czego dowód stanowią ludzie, którzy nie wierzą w Boga i żyją właściwie. Czy gdyby ktoś nie mówił ludziom jak mają żyć, co robić a czego się wystrzegać, to ludzie nie wiedzieliby jak żyć? Owszem, wiedzieliby. Do właściwego działania nie trzeba ludzi "motywować" strachem, że spotka go kara Boża, jeśli nie dochowa przykazań. Nie trzeba też motywować obietnicami "przyszłości". Do właściwego działania wystarczy motywacja wewnętrzna wsparta troską i miłością bliźniego. A ta troska i miłość musi mieć konkretnego Adresata. Wierzyć proponuje się zawsze w coś innego – a to w Jezusa, a to w Boga, w niebo, w piekło. Zawsze w coś, co jest na zewnątrz człowieka. A prawda jest zapisana w Człowieku. Wierząc w coś na zewnątrz, słyszymy cichy głos swojej prawdy, ale przestajemy go słuchać. Wiara w zewnętrzne moce uniemożliwia człowiekowi rozpoznanie własnej boskości. Czytaliśmy słowa "Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?". Słyszeliśmy słowa Chrystusa "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." Zaufać sobie, być doskonałym w swoich oczach i stawać się najwznioślejszym wyobrażeniem tego, Kim jesteśmy. To wystarczy. To też jest zarazem ogromna odpowiedzialność. Człowiek, który wie, nie potrzebuje wiary ani religii. Może też to jest przyczyną, dlaczego kościoły z kamienia pustoszeją...
8 kwietnia 2015, 09:09
"Zaufać sobie, być doskonałym w swoich oczach i stawać się najwznioślejszym wyobrażeniem tego, Kim jesteśmy. To wystarczy. To też jest zarazem ogromna odpowiedzialność." Ale będzie wielki ból, gdy nagle zasłona wlasnej mniemanologii opadnie i człowiek "doskoanły" stanie w prawdzie o sobie. To staniecie jest pewne, jest nadzieja, ze zdązy się stanąc jeszcze za tego ziemskiego życia. Człowiek, który wie, nie potrzebuje wiary ani religii. Masz racje, dla człowieka pełnego pychy i przekonania o swojej wiedzy wiara jest zbędna. Do czasu, kiedy pozna prawdę o swojej wiedzy i okaże sie ona jedynie pustą wydmuszka własnego ego.
8 kwietnia 2015, 14:04
Tomaszu cóż, widzę, że póki co uwierzyć w Boga przyszło Ci łatwiej niż uwierzyć w siebie i zaufać prawdzie o sobie. Wiara jest tania. Prawda wymaga odwagi, uważności i pracy nad sobą. Prawda o tym Kim jesteśmy, to ani pycha ani nadmierne poczucie pewności siebie. To majestat wynikający z pokornego uznania, że wszystko co Bóg stworzył jest dobre.
8 kwietnia 2015, 14:35
Zaraz, zaraz. Przecież to Ty pisałaś, iż na poziomie duchowym nei ma dobra i zła. Skoro tak, to dlaczego piszesz że wszystko co stworzył Bóg jest dobre. Pisanie o sobe duza literą (Kim jesteśmy) to juz przejaw pychy. Co lepsza, skoro piszesz iz wiara jest tania, to po co mam wierzyć (tanią wiarą) w siebie. Prawda o każdym z nas jest jedna, niezmienna i wymaga nie pracy nad soba, ale umiejetnośc jej przyjecia w pokorze. I na koniec, wierzysz w istnienie Boga, czy też wiesz, iż Bóg istieje. Jezeli wiesz, to znaczy umiesz to udowodnić. Czy więc naprawdę potrafisz udowodnić, to czego zaden współczesny człowiek nie potrafi?
8 kwietnia 2015, 15:51
Bo mówię do Ciebie językiem Bilblii, żebyś właściwie rozumiał. ;) To nie przejaw pychy, a jak pisałam majestatu, dostojeństwa. Wiem, że Bóg istnieje i łatwo to udowodnić. Ty też potrafisz, ale póki co się wzbraniasz.
8 kwietnia 2015, 16:28
Poważnie, potrafisz udowodnić istnienie Boga? Skoro to łatwe, to przedstaw prosze takowy dowód.
A
andrzej
8 kwietnia 2015, 17:52
Jakbym siebie czytał ponad 20 lat temu. Dzisiaj wstydzę się tamtego czasu, gdy Boga szukałem pośród świadków.. I nie Świadków Jehowa, a Kriszny. Bóg jednak pozwolił mi, abym Go szukał tam gdzie Go nie ma i abym sam się o tym przekonał czym jest fałszywa wiara i fałszywi bogowie. Tak więc poszukiwanie Boga czasem jest skazane na pielgrzymowanie poprzez bezdroża i pustynie życia. Ważne, aby przy tym nie utracić celu, czyli Boga. Jezus jako Syn Boga jest chyba najbardziej miłosierną osobą Boga. Bo Bogu Ojcu jak coś zlego powiesz, to On to zapamięta, Duch Święty również. A Jezus, kiedyś ci odpowie "daj spokój ważne, że wróciłeś". Tak więc warto za cel obrać sobie Pana Jezusa i osiągnąć najpierw z Nim bliższą więź. Dopiero potem przyjdzie czas, gdy doświadczysz Ducha Świętego i Boga Ojca. Wówczas zrozumiesz całość Słów Jezusa: "Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?" Zaznaczę, że co innego otrzymać dary Ducha Świętego, a zupenie czym innym jest otrzymać Ducha Bożego. Daj sobie jeszcze trochę czasu i szukaj Boga, wytrwale szukaj Go, a napewno kiedyś odnajdziesz Jego Pełnię.
8 kwietnia 2015, 20:22
Tomaszu, sam musisz dojść do tej prawdy.
8 kwietnia 2015, 21:01
Droga jest istotna, Andrzeju. Cel jest wiadomy i nieskończony. Mamy po prostu inne rozpoznanie. Ja nie uważam Twojego za bardziej czy mniej właściwe, bo wiem, że jest najwłaściwsze dla Ciebie. Tak samo Ty nie możesz wiedzieć, co jest właściwe dla mnie, bo tylko ja sama to wiem. Pozwól, że naprowadzę Cię pytaniem - jak będziesz szukać Boga i szukać, to kiedy sądzisz, że Go znajdziesz? Trzeba sobie przypomnieć skąd przyszedłeś, Kim jesteś i dokąd zmierzasz. Wtedy wszystkie sprawy wyglądają już inaczej. Świadomość to naprawdę ogromna Istota i jako Człowiek przyjmuję Ją z wielką pokorą.
8 kwietnia 2015, 22:50
Czyli jednak nie potrafisz udowodnić iz Bog istnieje, więc nie wiesz, lecz wierzysz. A Twój poprzedni wpis mijał sie z prawdą.
9 kwietnia 2015, 00:25
Jeszcze raz powtórzę, Tomaszu - sam musisz dojść do swojej Prawdy. Wypowiedziano już mnóstwo słów na temat wiary, a ludzie nadal szukają Boga. Już samo to mogłoby Cię zastanowić, nie uważasz? Musisz być gotowy, Tomaszu. To wszystko. 
9 kwietnia 2015, 08:17
Miłośc, piszesz, iż łatwo możesz udowodnić istnienie Boga, ale po prośbie o pokazanie tekiego dowodu uczieksz w jakieś frazesy. Dotego piszesz, iz mam dojśc do swojej prawdy, problem w tym, iż nie ma ani mojej, ani twojej prawdy. Jest jedna Prawda. Skoro podważasz to w co miliardy ludzi, na przestrzeni prawie 2 tys. lat wierzyło, to raz jeszcze pokaż swoją wiedzą, pokaż czytelne dowody, a nie uciekaj w te pseudo mentorskie frazesy. Mnie nie przekonasz taka czczą gadanią (msisz być gotowy, sam musisz dojść)
M
Milosc
9 kwietnia 2015, 12:01
Bóg mieszka w Tobie, Tomaszu. Tak samo w każdej innej istocie. Komunikuje się z Tobą poprzez różne znaki, słowa, dźwięki... Tak samo z każdą inną istotą. Potrafisz przyjąć to jako dowód? Miliardy ludzi wierzą nadal i wybierają wierzyć. Nie podważam tego i uznaję, bo to indywidualny wybór. Zaznaczam jedynie, że wierzą w moce na zewnątrz, a mogliby wybrać wiedzieć, że ta moc jest w nich. Żadna religia nie wybierze zająć takiego stanowiska, bo straciłaby rząd nad duszami. Kiedy człowiek nie identyfikuje się z konkretną religią (jak ja) też wie jak żyć właściwie. Wie co to miłość, szacunek, współczucie, zrozumienie, pogoda ducha, radość, spokój - bo całą mądrość ma zapisaną w swojej duszy. To się po prostu wie i się tym żyje. Nie trzeba do tego budowania wiary w coś, czego masz stale szukać. "Straszenie" pięknych i mądrych dusz potępiającym Bogiem, ujmowanie godności dziecka Bożego człowiekowi oraz budowanie nakazów i zakazów po prostu nie spełnia swojej roli i odgradza człowieka od człowieka i człowieka od Boga. Nie o taki Kościół chodziło Jezusowi. Jezus nie ustanowił religii. On przypomniał człowiekowi, że "nie takich czynów będę dokonywali", głosił miłość i jednoczył ludzi.  Religia ustanowiła rząd nad duszami. A jak było i jest dalej sam widzisz... Nic dziwnego, że ludzie odchodzą z tak zinterpretowanej Instytucji Kościelnej. Rozumiesz teraz, Tomaszu?
9 kwietnia 2015, 13:16
Mialaś pokazac dowód, pokazujesz jedynie swoja wiare. Wierzysz, iz Bog mieszka w każdym człowieku, wierzysz, iz słyszyszy Jego głos, wierzysz.... Nie masz zadnego dowodu (w sensie uznanym np. w dowodzeniu logicznym). Za to opisujesz swoja wiarę. Opartą o jakieś wewnętrzne glosy, które uważasz za głos jakiegoś boga. Boisz sie to zweryfikować (bo to odrzucasz wszystko co Biblia mówi, a co wg Ciebie jest inaczej). Orzucasz religie katolicka i budujesz sobie w to miejsce jakąś własną, pokazuję przy okajzi poplątanie pojęc. Stąd prosba, wróc do Koscioła, na pewno znjdzie się jakis księdz, ktory pomoze to wszystko na nowo oczyścić. Prosże jako Twój bliźni, odrzuc te swoje wizje i wróć. Więcej zrobic juz nie mogę, jak tylko Ciebie usilnie prosic.
9 kwietnia 2015, 15:27
Wiem, Tomaszu. Wiem, że tak jest. Wiarą krępujesz poznanie Go. Dlatego, że Ty tego jeszcze nie wiesz, przypisujesz temu nieokreślone pojęcie "jakieś". Przypisujesz mi strach ("boisz się"), którego we mnie nie ma czym "zdradzasz" (nieświadomie) swój. Przypisujesz mi odrzucanie, choć wyraźnie napisałam Ci, że tego nie robię. Kwestionowanie nie jest odrzucaniem. Może być jednak jednym z jego etapów, ale nie wybierałabym w nim pozostawać na dłużej niż jest to konieczne. Nie buduję również żadnej religii, ponieważ nie mam potrzeby budowania czegoś, co jest iluzją. Jestem w Kościele Wszystkich Istot Wszechświatów. Ty też zresztą, choć jeszcze możesz nie zdawać sobie z tego sprawy.
9 kwietnia 2015, 17:44
Miłośc - nie ma takiego kościoła. Jest tylko jeden, powszechny i apostolski Kościół Rzymsko-Katolicki. To ze budujesz sobie jaka iluzje, to niestety nie tylko Twoja sprawa. To co piszesz jest takim słotkim, przesłodzonym lepem dla tych, co sobie nie radzą z wiarą. Zapewne celowym, aby wiecej ludzi odciagać od Koscioła.
M
Milosc
9 kwietnia 2015, 22:28
Obserwuję, że wielu ludzi nie radzi sobie z wiarą, a sprawy dnia codziennego urastają do rangi problemów zamiast postrzegać je jako wyzwania i dar do wzrastania.
10 kwietnia 2015, 06:51
Ludzie nie radząc sobie z wiarą uciekają w iluzje życia. Takie jak Twoja tutaj nieustaniie propagowana.
T
TenTu
7 kwietnia 2015, 22:18
"Najprawdopodobniej mamy do czynienia z sytuacją, w której powoli w przeszłość odchodzi stereotyp Polaka-katolika i tzw. katolickiego społeczeństwa." Ot marzenia katolewicy! W TP, Nie Faktach i Mitach, GW,... nic innego. Od lat trąbią o tym. P. Wołodźko w niczym tu nie odstaje. Jednak jest to myślenie życzeniowe. Diabeł swoje, a Pan Bóg swoje i do Niego należy przyszłość. Polski katolicyzm oparł się zaborcom, nazistom, komunistom, i z bożą pomocą oprze się libertynom i katolewicy. A tak swoją drogą przydałyby się jakieś studia nad polakofobią. Niektórzy mają pianę na ustach, gdy słyszą, że ktoś się uważa za Polaka i katolika, i to pomimo antypolskiej nagonki w PRL bis, poprzedzonej walką z z polskością i Kościołem za komunizmu, w czasie IIWŚ, podczas rozbiorów itp. Przez stulecia walczą z polskością i polskim katolicyzmem, i nie mogą go zwalczyć. Ostatnio pojawiła się nowa jakość - obłudne odwołania do JPII, papieża który nawoływał do przyjęcia na nowo dziedzictwa polskości i polskiego katolicyzmu wypróbowanego przez rozbiory, ludobójstwo Polaków przed i w czasie IIWŚ, i komunizm, i który ... teraz opera się libertynizmowi i katolewakom.
L
leszek
7 kwietnia 2015, 17:22
Stawianie w opozycji zmniejszającej się ilości polskich katolików i pogłębionej duchowości innych jest błędną supozycją autora tekstu. Oba trendy są od siebie całkiem daleko i mało (jeśli w ogóle) mają na siebie wpływ. Inną sprawą jest sposób weryfikacji tych skłonności. O ile liczbę wiernych możemy poszukiwać np. po ilości uczestniczących w nabożeństwach, czy przyjmujących sakramenty, to do weryfikacji "glębokości" naszej wiary trudno znaleźć dość adekwatne narzędzia. Myli sie ten który uważa, że po zmniejszeniu się ilości wiernych automatycznie poprawi się formacja duchowa pozostałych. Trendy tak w Europie, jak i w Polsce są raczej nieubłagane, choć oczywiście same zmiany postepują w zalezności od "podłoża" z różną predkością.
7 kwietnia 2015, 23:53
Pierwsza połowa jest, wydaje mi się, trafną obserwacją - szczególnie niezależności trendów wygaszania i rozpalania wiary. Jednakże całość wydaje mi się bardziej strzałem obok artykułu, a nie przeciwko postawionym w nim explicite tezom.
L
leszek
10 kwietnia 2015, 09:23
Jak na tak krótką wypowiedź, to zaskakująco dużo sie Panu... wydaje... ( to oczywiście żart ;-) ma Pan poczucie humoru?)
D
Dioklecjan
7 kwietnia 2015, 16:56
Jak ja tego nie lubię...nie, nie chodzi o treść ale o jedno z uzasadnień . Jak to Polak- katolik umarł śmiercią naturalną ?...a jest inny ?  Nie ma, to widać na obczyźnie , jeśli ktoś jest katolikiem to i polskość zachowuje i odwrotnie .Nie odmawiam Polakom o innym swiatopglądzie prawa do tej narodowości , ale tutaj żyją niejako w "cieplarni" toż i cudzoziemcy uczą się polskiego , jednak za granicą jest inaczej , tam jest prawdziwy egzamin z wierności. Jeśli nawet pojedynczy człowiek nie jest przypadkowym bytem , to o ile bardziej istnienie narodu łączy się z określonym zadaniem które zadał Stwórca. Jeśli nie wykluczamy ,że taki a nie inny uczony dotarł do Boga via np. prawa fizyki to dlaczego odmawiamy całemu narodowi prawa do realizowania swego powołania via sprawy państwowe czy narodowe ,skąd ta wybiórczość ? czym uzasadniona ? co to za "koszerność" nie wiadomo skąd wzięta ? [ bo napewno nie z Biblii ] Gdyby nie przywiązanie do tego co narodowe Turcy wkroczyliby do tej części Europy, bolszewicy opanowali Europę itd. kto zaprzecza ? Zresztą ...posrednio bo pośrednio , ale sam Autor przyznaje ,że naród ktory odwraca się od swego powołania niszczeje , niszczeje też i kościoł , kto zaprzecza tej korelacji ? Jesli naród śpiewa "ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie " wiernych jakby przybywa , czyż nie ?  No to co że polityka ?  A czy nie powiedziano że "Boga jest wszystko "polityka i ekonomia , fizyka i biologia " więc skąd taka niebilblijna wybiórczość ?  "Błogosławieni ktorzy łakną i pragną sprawiedliwości ..." to chyba droga lepsza niż przez rozważania teologów , można to sprawdzić  , w skali masowej niech przemawiają cyfry , ale to już inny temat.  
R
Raf.
7 kwietnia 2015, 18:14
Prawa do dojścia do Boga via sprawy narodowo-państwowe nikt nikomu nie odmawia, ale jest pokazane, że to już NIE DZIAŁA. Kościół (czyli my) jeśli chce przetrwać, musi wyjść na zewnątrz i na nowo do siebie (a więc do Chrystusa) przyciągać. Może to robić i przez narodowe "konwenanse", byleby robił, a nie usilnie trzymał się statusu quo
D
Dioklecjan
7 kwietnia 2015, 19:23
 To bardzo ważne proszę się skupić .Nie posądzam nikogo o złe intencje.  Nie działa dlatego ,że ta droga się już "opatrzyła "nie istnieją zagrożenia dla bytu narodowego, czy dlatego ,że kościół po prostu z tej drogi zrezygnował na rzecz kosmopolityzmu?  czy zaproponował nową drogę ? np via sprawiedliwość społeczną , prawo itp. ...nie slyszałem.Stare ideały odrzucono a nowych ...nie ma.  Nie ma sprawy wokół której można zjednoczyć tak bardzo podzielony kościół , podzielony przede wszytkim materialnie, społecznie, obyczajowo, ideologicznie. Przedtem jednoczyło nas to co nazywamy niepodleglością a dzisiaj ? no...nie jest tak źle , kiedy Mila strzelił gola Niemcom ...tak ale to trwalo krótko...   "Czysta Ewangelia "... a co to jest ? Słowo bez ziemskich odniesień ? to gdzie ono ma być realizowane tu na Ziemi czy w okolicach gwiazdozbioru Andromedy ? Jest i pułapka , kiedy pozbawimy Ewangelię materialnych odniesień to może być i tak ,ze wygodni znajdą sobie pretekst aby Ją omijać  i tak spora część ciągle praktykujacych katolików odrzuca naukę k.k .dot. moralności seksualnej , mają wytlumaczenia ...  no ,skoro Ewangelia jest taka "duchowa " to seksualność jest cechą cielesną , materialną , jak najbardziej materialna więc po cóż się księża czepiają, przecież oni są od ducha nie od materii.    A tak poważnie, zdaje sie ,że z własnej nieprzymuszonej woli kościół nauczający wdepnął w dość kleistą substancję.Nie wiadomo jak z niej wyjść , nie ma takich kazań, nie ma takich audycji radiowych czy TV , nie ma takiej prasy. Potrzebny jest mąż stanu zdolny do radykalnego zwrotu , nie widzę...
G
Grzegorz
7 kwietnia 2015, 16:55
Zgadzam się z tezą autora. Pamiętam lata 80-te i tłumy ludzi w kościołach, dziś ludzi w kościele raczej mniej, ale jakby "bliżej Chrystusa". Trudno to zmierzyć ale spotykam w rzekomo zlaicyzowanej Warszawie, tak dużo ludzi żyjących głęboką wiarą, że nie można nie dostrzec tego zjawiska. Alleluja !
D
dron
7 kwietnia 2015, 17:10
Dobry komentarz tylko co to znaczy "jakby bliżej Chrystusa "? lub "jakby dalej od Chrystusa "  Co to znaczy żyjących głęboka wiarą , jak głęboka jest to wiara ? do jakich czynów zdolna ?  Krótki tekst a ile pytań  !
R
Raf.
7 kwietnia 2015, 18:19
Nie wiem co Grzegorz miał na myśli, ale wiem co ja mam na końcu języka, gdy myślę : "głęboka wiara". Jestem z rodziny tradycyjnie katolickiej (czyli takiej w której kościółek w niedziele to jedno, a chodzenie na kompromis moralny to drugie) i jak widzę ludzi, którzy nie idą na kompromis, którzy są na stanowiskach w wielkich firmach, mają żony i dzieci, i mają czas na spotkania wspólnoty, wychodzenie z nią i głoszenie Jezusa, którego spotkali w życiu, to dla mnie jest to głęboka wiara, bo mogliby śmiało wykonywać tylko to co "do zbawienia koniecznie potrzebne", a oni wierzą na 100% w Boga i się nie ograniczają. 
D
dron
7 kwietnia 2015, 19:41
 A dlaczego tak skromnie ? za czasów komuny wierny musiał się " nie zapisywać " rezygnując z awansu , z mieszkania ,z otrzymania paszportu itd.itp. Byli i tacy którzy ryzykowali więcej np. drukujac "bibułę" Byli i tacy którzy "siedzieli "za antykomustyczny dowcip.  Dawniej ludzie poświęcali swoj wolny czas budując na "wariackich papierach" swiątynie, przyznanie się do wiary kosztowało...  nie ma się czym chwalić w porównaniu z...   Nie ma żadnych ,powtarzam żadnych przesłanekj aby twierdzić ,że dzisiaj "wiara jest głęboka " przepraszam za ostrośc wypowiedzi, nie innych obiektywnych kryteriów określenia "głęboka " poza jednym - zdolność do poświęceń .  To co najbardziej jest w Ewangelii szokujące [ dla mnie ] : pod Krzyżem stanęli , mieli odwagę stanąć nie apostołowie ale Jego Matka , młokos i ...eksprostytutka , dlatego nie używałbym za często słowa "głęboka " ...może być "śliskie " 
T
TeTu
7 kwietnia 2015, 22:39
Niektórzy chętnie zapominają, że jesteśmy w Kościele powszechnym, a nie dla wybranej i samozadowolonej elytki. Jednak w PŚ w niezliczonych miejscach jest mowa o tym, że Słowo Boże jest skierowane do narodów i o nawrócenie narodów chodzi. Jezus nakazał swoim uczniom: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata». Św. Paweł pisze przytaczając słowa proroka Izajasza: Chwalcie Pana, wszyscy poganie, niech Go uwielbiają wszystkie narody! A więc Bóg oczekuje uwielbienia od narodów, a nie od oderwanych od życia narodowego i zapatrzonych w siebie wspólnotek.
E
ech:)
7 kwietnia 2015, 23:43
Na te dręczoce cię pytania musisz sam znaleźć odpowiedź.  Nikt ci nie powie jak głęboka jest twoja wiara, czy jak żyć głęboką wiarą. A do jakich czynów zdolna? Obyś nie musiał mieć tego dylematu. Ale przede wszystkim przestań zadreczać sie pytaniami i uwierz. Wiara cię wyzwoli i poprowadzi.
A
andrzej
8 kwietnia 2015, 18:11
Ta ex mogła wcale nie być ex, a np siostrą Łazarza i uczennicą Mistrza Jezusa. To by nawet tłumaczyło dlaczego kobietom w tamtych czasach zabraniano posług kapłańskich. Są bynajmniej ku temu pewne przesłanki, ale poczekajmy jeszcze trochę, bo trwają w tej mierze jeszcze badania. Wschodnie i bardzo stare podania mają najmniej błędów, a za jakiś czas może ujrzymy wydanie staro prawosławne i się zdziwimy.