Jesteśmy świadkami Zmartwychwstania

(fot. halik.cz)

Miejscem akcji zmartwychwstania Jezusa nie jest jedynie owa ciasna przestrzeń skalnego grobu za murami Jerozolimy — tą przestrzenią, w której Jezus powstaje, jest przestrzeń naszej wiary.

Nowina o zmartwychwstaniu Jezusa jest nie tyle odpowiedzią na pytanie, co stało się z Jego ciałem, ile raczej każe nam pytać o nasze własne życie. W czasie Wielkiejnocy chodzi o to, co dzieje się z naszym życiem, kiedy z wiarą dotykamy najgłębszych tajemnic życia i śmierci naszego Pana. Święty Paweł ujmuje to w na­stępujących słowach: "Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze", a zatem musicie sobie uświadomić, że was dotyczy to, co się stało — teraz wy także po­wstańcie do nowego życia.

Miejscem akcji zmartwychwstania Jezusa nie jest jedynie owa ciasna przestrzeń skalnego grobu za murami Jerozolimy — tą prze­strzenią, w której Jezus powstaje, jest przestrzeń na­szej wiary. My jesteśmy powołani, żeby być świadkami Jego zmartwychwstania.

* * *

DEON.PL POLECA

Co to znaczy: być "świadkami zmartwychwstania"? Oczywiście, nie byliśmy naocznymi świadkami Jego zmartwychwstania jako wydarzenia z odległej przeszłości — w końcu nikt nim nie był, nawet apostołowie. Oznacza to, że zostaliśmy powołani, aby wła­snym stylem życia zaświadczyć, że Chrystus żyje. Nie chodzi o wygłaszanie teologicznych teorii na temat, co znaczy "zmar­twychwstanie samo w sobie" (an sich). Mamy świadczyć przede wszystkim o tym, że Chrystus żyje dla nas i że żyje w nas.

I to nie w jakimś enigmatyczno-idealistycznym sensie, że "jesteśmy przekonani, iż Jego idee są stale ważne i wciąż aktualne", jak to się zwykło mawiać nad grobami "wielkich zmarłych". On żyje dla nas — nie tak jak nauka czy jak ideologia, ale jako osoba. I znowu — nie tylko jako "wielki wzór" — bo wtedy traktowalibyśmy Go jak pomnik w "alei zasłużonych". Całe wydarzenie Chrystusa, obejmujące zarówno Jego osobę, słowa, czyny, ziemską historię, jak i tę wielowymiarową obecność w ciągu dziejów chrześcijaństwa, stanowi żywy nurt, który przenika i użyźnia nasze życie, jeśli się na Niego otworzymy.

* * *

W czasie Triduum śledziliśmy dramat Męki Pańskiej głównie z punktu widzenia świętego Jana, który nie postrzega krzyża i zmartwychwstania jako dwóch oddzielnych wy­darzeń, ale jako dwojakie spojrzenie na tę samą rze­czywistość. Z ludzkiej perspektywy krzyż oznacza upadek, z perspektywy Bożej — nowy początek.

Nie zapominajmy o jeszcze jednym aspekcie nowiny o zmar­twychwstaniu. Historię piszą zwycięzcy — Bóg jednak słyszy także jęk ofiar. Wierzymy, że przez jęki swego Syna, przez Jego ofiarę Bóg usłyszał i przyjął także jęki niezliczonej rzeszy niewinnych ofiar naszej historii oraz ich ciemne chwile, wyrażone Jezusowym krzykiem: "Boże mój, czemuś Mnie opuścił". Owa cen­tralna tajemnica naszej wiary, którą wobec braku stosowniejszych słów nazywamy "zmartwychwstaniem", oznacza Boże tak nie tylko dla krzyżowej drogi Jego Syna, ale i Boże tak dla niezliczonych ofiar i krzyży tych, którzy szli podobną drogą wierności prawdzie i zapłacili za to najwyższą cenę.

Oczywiście, wierzymy, że ofiara Chrystusa na krzyżu posiada wyjątkową odkupieńczą wartość oraz niepowtarzalne znaczenie i sens. Posiada ją przez to, czym Jezus jest — Bożym Słowem dla nas, Jednorodzonym Synem Najwyższego. Wartości Jego ofiary nie mierzy się miarą Jego cierpienia — nie odrzucamy możliwości, że byli i są w naszych dziejach ludzie, którzy przeżywali jeszcze większe męki duchowe i cielesne niż On. Krzyż Chrystusa nie był "wyczynem", Jego absolutna wartość polega na czymś innym — na skali Bożej miłości, która objawiła się w szeroko otwartych ramio­nach Jezusa, z których możemy wyczytać prawdę słów: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał".

W całym życiu Jezusa możemy śledzić Jego solidarność z ludźmi, zwłaszcza z biednymi i cierpiącymi. Dlatego jestem przekonany, że na krzyżu solidaryzuje się On także z cierpieniem niezliczonych ofiar ludzkiego okrucieństwa i obojętności oraz wielkimi zastępami tych, którzy — niezależnie od tego, pod jakim sztandarem lub bez niego — cierpieli za prawdę, wolność i sprawiedliwość.

Dlatego wierzę, że Ojciec, który przez "wskrzeszenie" swego Syna przyznał się do Niego, razem z Nim wypowiada swoje tak i amen również tym Jego braciom, z którymi Jezus solidaryzował się w cierpieniu i śmierci. W dzień Zmartwychwstania — gdy zgod­nie z niezbyt odległą tradycją w niektórych miastach rozlegają się w południe syreny upamiętniające obie wojny światowe — pamię­tam także o ich ofiarach. Myślę o tych wszystkich, którzy podobnie jak w Apokalipsie świętego Jana tworzą niezmierzony tłum "przy­chodzący z wielkiego ucisku", tłum odziany w białe szaty, ponie­waż "w krwi Baranka je wybielili". I dziękuję za wszystkich — po tej i tamtej stronie granicy oddzielającej żywych i umarłych — na których ciemność i cierpienie, dzięki zwycięstwu Chrystusa nad śmiercią, pada promień nadziei.

Tomáš Halík - czeski ksiądz katolicki, potajemnie wyświęcony na kapłana w czasach komunizmu, wykładowca Uniwersytetu Karola, rektor praskiego kościoła Najświętszego Salwatora, aktywnie uczestniczy w życiu publicznym, był jednym ze społecznych doradców prezydenta Václava Havla. Laureat Nagrody Templetona w 2014 r.

Tekst pochodzi z książki: "Zacheuszu! 44 kazania o sensie życia".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jesteśmy świadkami Zmartwychwstania
Komentarze (5)
A
andrzej_a
16 kwietnia 2017, 18:44
Szkoda, że w tym Dniu wspaniałym nikt z Deona nie podjął jakiegoś  ambitnego tematu związanego ze skutkami Zmartwychwstania Syna Bożego, np przyszłego naszego zmartwychwstania, zmartwychwstania naszych ciał. Jakżesz to będzie wspaniałe wydarzenie dla wszystkich wierzących w Chrystusa i praktykujących czystą wiarę w Jezusa, nie skażoną ideologiami różnych czasów. Natomiast wszystkim zaślepionym fałszywym miłosierdziem polecam na inne dni np Sekrety Dusz Czyśćcowych bł Katarzyny Emmerich. Jakże wiele dusz wierzących cierpi straszne męki za odstępstwa od źródłowych nauk Jezusa. Dlatego gorąco zachęcam do włączenia się w Nowennę przed Świętem Miłosierdzia Bożego. Szkoda, że Deon nie aktywizuje wierzących ku modlitwom, które są kluczami do Serca samego Boga. Natomiast święte płótno oraz drogocenną chustę z bisioru otulające umęczone ciało naszego Pana pozwala prowokująco nawywać "szmatą" na głównej stronie. Bracie Grzegorzu opamiętaj się, to prawie szyderstwo! 
16 kwietnia 2017, 09:18
Wedle ks.Halika nadzieję zbawienia winni mieć wszyscy gdyż cierpią ( najlepiej za "wolność naszą i waszą"). Zapomniał widać,iż do owego nadmuchanego ideologią cierpienia wypadałoby dołączyć dwa drobne szczegóły: CHRZEST I WIARĘ 
16 kwietnia 2017, 11:11
"Zapomniał widać,iż do owego nadmuchanego ideologią cierpienia wypadałoby dołączyć dwa drobne szczegóły: CHRZEST I WIARĘ" Należy pamiętać, ŻE CHRZEST MA BYĆ W IMĘ JEZUSA a nie w imię władcy tego świata oraz wiara ma być w EWANGELICZNEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA  a nie w wymyślonego przez KK. W imę JEZUSA bo OJCIEC PANA JEZUSA CHRYSTUSA MA NA IMIĘ TAK SAMO JAK SYN IMĘ TO JEZUS. OJCIEC I SYN MAJĄ TAKIE SAMO IMĘ . <JEZUS> "Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś4, aby tak jak My stanowili jedno. 12 Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo5." JAHWE TO WŁADCA TEGO ŚWIATA I NIE JEST OJCEM PANA JEZUSA CHRYSTUSA. Ojciec Pana Jezusa Chrystusa JEST ŚWIATŁOŚCIĄ , MIŁOŚCIĄ I NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z BANDYTYZMEM WŁADCY TEGO ŚWIATA.
MR
Maciej Roszkowski
16 kwietnia 2017, 20:58
A np ofiary Auschwitz niezalenie od tego czy były ochrzczone i w co wierzyły?
P
Piotr ~
16 kwietnia 2017, 21:13
Tę ideologię cierpienia to sobie Pan sam dołożył, w tekście jej nie ma. Nieuczciwa to zagrywka. Chrzest i wiara to nie wszystko, zapomniał Pan o najważniejszym: miłość. Kościół katolicki nie przesądza, że do zbawienia jest konieczny chrzest i wiara (wiara w Pana rozumieniu, czyli rozumowe przyjecie prawd podanych do wierzenia przez Kościół)