Józef między qiddushin a nissu’in.

(fot. shutterstock.com)

Święty Józef, ojczym Jezusa Chrystusa i patron Kościoła, to jedna z najbardziej tajemniczych postaci Nowego Testamentu i Historii Zbawienia. Ta tajemniczość Jego historii stanowi pożywkę dla wszelkich opowieści apokryficznych, które czynią już to z niego staruszka już to wdowca. To prawda, że święty Józef wspominany jest zaledwie kilka razy: pojawia się w genealogii Jezusa, jako narzeczony Maryi; wspomina się o nim (co przecież naturalne) przy okazji narodzin Jezusa w Betlejem. Na pierwszym planie pojawia się na okoliczność ucieczki do Egiptu i powrotu do Palestyny. Po tej historii tracimy z oczu i Jego, i całą Świętą Rodzinę. Dopiero po dwunastu latach, kiedy Jezus zawieruszy się w Jerozolimie, słyszymy o Józefie. Razem z żoną szuka dzieciaka, który w najlepsze i jakby nieświadom powagi sytuacji, w Świątyni dyskutuje z uczonymi w Prawie. Potem już tylko raz jeden święty Józef zostanie przywołany. Przeciwnicy Jezusa, nie mogąc nadziwić się Jego mądrości i mocy, z ironią będą się pytać czy nie jest to aby syn Józefa, cieśli. I tyle.

W dwóch jednak epizodach święty Józef będzie grał pierwsze skrzypce. Opowiada o tym Mateusz w swojej ewangelii. Jeden dotyczy narodzin Jezusa, drugi zaś dzieciństwa Jezusa.


Józef dowiaduje się, że jego żona, Maryja, spodziewa się dziecka. I on wie, że nie jest ojcem tego dziecka. Cała sprawa wychodzi na jaw po pierwszym etapie żydowskiego małżeństwa. Ten pierwszy moment polegał na tym, że dziewczyna (mająca mniej więcej dwanaście, trzynaście lat) była poświęcona (stąd aramejska nazwa tego obrzędu, qiddushin) mężczyźnie i chociaż wciąż mieszkała w domu swoich rodziców, to uchodziła już za jego żonę. Na tym etapie małżeństwa wykluczona była wszelka intymność między małżonkami, a każda niewierność ze strony kobiety traktowana była jak cudzołóstwo i kończyła się śmiercią wiarołomnej kobiety. Po mniej więcej roku takiego małżeństwa na odległość mąż przychodził po żonę i zabierał ją w uroczystej procesji, orszaku, do swojego domu. Ten obrzęd nosił nazwę nissu’in (od czasownika nosić, zanosić). Od tego momentu żyli już jak mąż i żona.

DEON.PL POLECA

Historia opowiedziana przez Mateusza dzieje się zatem między jednym a drugim etapem ceremonii zaślubin. Maryja jest w ciąży i Józef doskonale wie, co w takiej sytuacji powinien zrobić Żyd posłuszny Prawu Bożemu. Maryja powinna zginąć. W Księdze Powtórzonego Prawa napisano: "20 Lecz jeśli oskarżenie to okaże się prawdziwym, bo nie znalazły się dowody dziewictwa młodej kobiety, 21 wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze, bo dopuściła się bezeceństwa w Izraelu, uprawiając rozpustę w domu ojca. Usuniesz zło spośród siebie". (Pwt 22, 20 - 21). Gdyby Józef wywlókł Maryję przed dom Jej ojca to byłby to akt sprawiedliwości wobec Prawa, które nadał Jahwe. Ale Józef jest mężem nie tylko sprawiedliwym wobec Prawa. On jest także mężem sprawiedliwym w takim zwyczajnym, biblijnym sensie, które oznaczało człowieka cichego, miłosiernego, dobrego. Według tej sprawiedliwości Józef nie chce śmierci Maryi. Postanawia zatem odesłać ją do domu Jej ojca w tajemnicy. Bez robienia widowiska. W ten sposób zaoszczędzi upokorzenia sobie i oszczędzi Tę, którą kocha, a która zawiodła jego zaufanie.

Wtedy dopiero do akcji wkracza Bóg. I to w taki spotęgowany sposób. Józefowi przydarza się sen (w tradycji biblijnej - pamiętamy Józefa Egipskiego - sen jest takim kanałem, narzędziem bożego objawienia), w którym widzi anioła wyjaśniającego mu tajemnicę Maryi. Zapewne patrzymy na to wszystko z przymrużeniem oka. Sen, anioł… Hm, to wierzyć w sny czy nie? Po Freudzie z trudnością przychodzi nam wierzyć, że sny objawiają coś więcej niż tylko nasze warstwy podświadomości. Chodzi jednak o coś innego - ewangelista Mateusz chce powiedzieć, że zagadka Maryi zostaje rozwiązana przed Józefem w rezultacie bożej interwencji. To światło nie pochodzi ani od Maryi ani od samego Józefa. Tej tajemnicy maryjnego macierzyństwa nie rozumie się siłą ludzkiej logiki ani nawet czułością zakochanego w niej serca. Potrzeba światła z góry. W ten sposób on, mąż Matki Jezusa, odkrywa również swoją misję wobec żony i Jej dziecka. To on, dzięki swojej wielkoduszności, włączy Jezusa w rodzinę króla Dawida i to dzięki niemu o Jezusie będzie można mówić, że jest potomkiem dawidowym. To Józef, jako prawny opiekun syna Maryi, nada Mu imię wskazane przez Boga - Jezus, to znaczy Bóg zbawia.

Rozumiemy także dlaczego anioł zwraca się do Józefa z wezwaniem, żeby się nie bał, nie lękał. Czegóż to Józef miał się obawiać? Ludzkich języków, które będą gadać o nim i jego niewiernej żonie? Nie. Józef najprawdopodobniej (będąc człowiekiem sprawiedliwym) mógł się bać tylko jednego. Że jego postawa wobec Maryi (pragnienie ocalenia jej życia) zostanie pojęta jako nieposłuszeństwo Prawu Bożemu. Jako przyzwolenie na grzech cudzołóstwa. Przecież mieszkańcy ich rodzinnej wioski potrafili liczyć. Skoro dziecko urodzi się przed ich wspólnym zamieszkaniem (lub wkrótce potem) to albo we dwoje pogwałcili Prawo, które zakazywało małżonkom współżycia przed obrzędem nissu’in albo Maryja okazała się wiarołomną żoną.

W grze jest coś więcej niż tylko ludzkie gadanie. Chodzi o sumienie, które ukształtowane przez Prawo Boże wobec Prawa Bożego musi się opowiedzieć.

Kapłan w zakonie zmartwychwstańców. Autor rekolekcji o "Amoris Laetitia". Mieszka i pracuje w Tivoli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Józef między qiddushin a nissu’in.
Komentarze (5)
M
Mateusz
23 marca 2015, 09:55
Rzeczywiście bardzo zawiłe i nieklarowne to wyjaśnienie. "Skoro dziecko urodzi się przed ich wspólnym zamieszkaniem (lub wkrótce potem) to albo we dwoje pogwałcili Prawo, które zakazywało małżonkom współżycia przed obrzędem nissu’in albo Maryja okazała się wiarołomną żoną" W takim razie czemu po śnie Józefa, gdy wziął Maryję do siebie, nie ukamienowano ich, skoro "mieszkańcy ich rodzinnej wioski umieli liczyć"?
I
irena
21 marca 2015, 21:59
Święty Józef jest patronem dobrej śmierci, bo chyba każdy chciałby tak umrzeć jak on: w kochającej obecności Maryi i Jezusa trzymających go za rękę i czuwających przy nim.
D
DG
21 marca 2015, 20:56
Święty Józef to mój ulubiony święty. Prawie nic konkretnego o nim nie wiadomo, poza tym, że uczciwie pracował i był dzielny w chwili próby. Tradycja sprawiła, że został patronem dobrej śmierci, co wydaje mi się bardzo piękne. Oby każdy mógł w tej chwili powiedzieć: żyłem uczciwie.
M
mizantrop
20 marca 2015, 23:52
Bardzo zawila to i nieklarowna historia. Same znaki zapytania. a sumienie-jak to sumienie. U kazdego inne. U ksiezy tez. A w praktyce liczy sie to co sie wynioslo z domu rodzinnego (wychowanie) , a nie tam zadne seminarium.
A
aka
21 marca 2015, 22:48
mizantropia - to się leczy!