Kościół już dawno przekroczył granicę "za późno". Czas otworzyć oczy
Piotr Żyłka
Kościół w Polsce już od dawna jest mniejszością. W młodym pokoleniu autorytetu nie ma prawie w ogóle. Nie mówiąc już o zdolności do inspirowania i zarażania miłością do Ewangelii. Jedyna nadzieja, którą teraz widzę jest w Ewangelii. Ale to nie jest już nadzieja na ratowanie tego, co było. Tu nie ma co ratować.
Włączyłem na chwilę Onet. W głównym oknie transmisja protestów spod warszawskiej kurii. I tłumy, głównie młodych ludzi, skandujących: "Wypierdalać, wypierdalać".
Serce zabolało bardzo mocno.
Pierwsza myśl: jest bardzo źle. Rewolucja oparta na takich hasłach i z tak przerażająco intensywnym i negatywnym ładunkiem emocjonalnym do niczego dobrego nas nie zaprowadzi. Oby nie skończyło się tragicznie.
Przejrzałem media społecznościowe i zobaczyłem kolejne doniesienia o protestach w kościołach i pod kościołami. Plakaty na i w kościołach. Kolejny raz ból.
I przyszła kolejna myśl: ale przecież to nie Kościół tylko ludzie związani z obecną ekipą rządową podjęli decyzję, która uruchomiła tę falę protestów. Skąd w takim razie tak mocna fala uderzeniowa w stronę Kościoła?
I tu przyszła najsmutniejsza myśl. To prawda, że tej decyzji Kościół formalnie nie podjął, ale wiele lat zaniedbań ze strony Kościoła, bratanie się biskupów i innych kościelnych przełożonych z obecną władzą, wchodzenie z nią w układy - bardziej i mniej jawne, robienie z nią interesów finansowych, zgoda i tchórzliwy brak reagowania na instrumentalne wykorzystywanie "wartości chrześcijańskich" przez polityków, brak reakcji na kolejne skandale i patologie, brak kultury dialogu i współpracy ze świeckimi ze strony większości hierarchii i duchownych, oderwanie od rzeczywistości zwykłego człowieka, sposób nauczania urągający ludzkiej inteligencji, poczucie wyższości części duchowieństwa, zgoda na działanie pod "flagami kościelnymi" przeróżnych fundamentalistów, nacjonalistów, rasistów, brak elementarnej pogłębionej formacji duchowej, niedopuszczalne i patologiczne zachowania przełożonych względem ludzi, którym powinni służyć... długo by jeszcze można wymieniać - to wszystko przynosi dziś takie właśnie konsekwencje.
Wiem o czym mówię, bo sam pracując w mediach katolickich od ponad 10 lat z bliska, ze zniesmaczeniem i coraz większym rozgoryczeniem, obserwowałem i obserwuję wiele z tych zachowań, które z Ewangelią nie mają nic wspólnego.
Nie raz też doświadczałem prób pogwałcenia ludzkiej i dziennikarskiej wolności, prób uciszania, kiedy w DEON.pl zajmowaliśmy się tzw. "niewygodnymi dla Kościoła i biskupów" tematami.
I tak, z porażająco smutną konsekwencją, bez zdolności do potrzebnej autorefleksji i konfrontacji z rzeczywistością, upadał i dalej upada autorytet Kościoła w Polsce.
I to jest najgorsze, że to jest wina samego Kościoła. To co dziś widzimy, to bardzo smutne zderzenie z rzeczywistością. A chyba jeszcze smutniejsze jest to, że duża część hierarchii i katolików pewnie dalej będzie sobie tłumaczyć wszystko jakimiś zewnętrznymi spiskami i diabelskimi atakami. Na ile im jeszcze tego paliwa wystarczy? Na 5, może 10 lat? I po co? Żeby za chwilę obudzić się i zobaczyć, że kościoły są puste? I wtedy drapać się po głowie i zastanawiać się, gdzie został popełniony błąd?
Kościół w Polsce już od dawna jest mniejszością. W młodym pokoleniu autorytetu nie ma prawie w ogóle. Nie mówiąc już o zdolności do inspirowania i zarażania miłością do Ewangelii.
Czas otworzyć oczy.
Chciałoby się powiedzieć: oby nie było za późno. Ale logika i rozum podpowiadają mi, że już dawno przekroczyliśmy granicę "za późno", granicę ostatniej szansy.
Jedyna nadzieja, którą teraz widzę jest w Ewangelii. Ale to nie jest już nadzieja na ratowanie tego, co było. Tu nie ma co ratować. Nie ma czego bronić. Trzeba pokornie wrócić do korzeni, do źródła i budować wszystko od nowa.
Ojcze, pomóż nam. Widzisz, jak bardzo zniszczyliśmy Twój dom. Tak, powierzyłeś go nam, a my go zniszczyliśmy. Odeszliśmy od Twojego Słowa tak daleko, że już może nawet go w ogóle nie słyszymy. Przyjdź i obudź nas. Przyjdź i daj siłę budować wszystko od nowa. Bez Ciebie nie damy rady.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł