Kara śmierci, twierdzenie Pitagorasa i rozwój doktryny

(fot. shutterstock.com)

Intuicja podpowiada, że nie ma dwóch prawd: nie może stać się nieprawdą to, co dotychczas prawdą było. Tego typu upraszczające myślenie prowadzi niestety do prób oskarżenia Stolicy Apostolskiej o niszczenie doktrynalnej tradycji czy wręcz herezję.

Nie minęło nawet dwa tygodnie, od momentu, kiedy założyłem bloga, zatytułowanego ,,Teologia na wirażu", i teologia rzeczywiście na wirażu się znalazła. A nawet więcej: zawisła nad nią kara śmierci. To chyba jednak wystarczająca motywacja, aby poświęcić małą chwilę komentarza temu, co znów podczas upalnego lata rozgrzewa czujnych komentatorów kościelnej rzeczywistości. Rzecz wygląda poważnie, ponieważ Ojciec Święty Franciszek zlecił korektę do jednego z artykułów Katechizmu Kościoła Katolickiego, w którym zmianie ulega stanowisko Kościoła w kwestii kary śmierci. Katechizm orzeka teraz jednoznacznie: kara śmierci jest niezgodna z Ewangelią. Innymi słowy, kara śmierci i Objawienie wykluczają się co oznacza, że wykonywanie kary śmierci jest z wolą Pana Boga sprzeczne.

Łatwo teraz więc wpaść w następującą aporię: jak to jest możliwe, że coś, co Kościół uznawał przez wieki za legalne, nagle staje się nielegalne? Intuicja podpowiada przecież, że nie ma dwóch prawd: nie może stać się nieprawdą to, co dotychczas prawdą było. Tego typu upraszczające myślenie prowadzi niestety do prób oskarżenia Stolicy Apostolskiej o niszczenie doktrynalnej tradycji czy wręcz herezję. W moim odczuciu jest to sytuacja trudna ale i ciekawa, ponieważ rzucone zostaje tutaj wyzwanie potocznym intuicjom, dotyczącym sensu teologicznych sformułowań. A jak wiadomo, intuicje mogą być jedynie dobrym początkiem, a nie drogowskazem na drodze do prawdy. O chwiejności intuicyjnego podejścia w tej materii przekonały już wystarczająco osiągnięcia XX-wiecznej teologii oraz orzeczenia Soboru Watykańskiego II (Konstytucja o Objawieniu Dei Verbum).

DEON.PL POLECA

W tym wpisie będę miał również okazję odpowiedzieć komentatorom mojego uprzedniego postu o przyczynach kryzysu powołań. Pytano w nim bowiem, dlaczego jako ksiądz odprawiający Mszę trydencką, którego ,,defaultowo" kojarzy się z teologicznym konserwatyzmem Sumy Św. Tomasza oraz antymodernistycznej przysięgi Św. Piusa X, sięgam do takich awangardowych teologów, jak Edward Schillebeeckx czy Karl Rahner. Powody takiego stanu rzeczy wyłuszczyłem szczegółowo w rozmowie, którą wraz z ks. Damianem Wąskiem przeprowadziliśmy latem rok temu (też było gorąco) dla portalu DEON z zamiarem odparcia głośnego oskarżenia o herezję, jakie pod adresem generała jezuitów zupełnie bezpodstawnie sformułował polski teolog, ks. prof. Paweł Bortkiewicz. Argumentacja przez nas zastosowana wyjęta została wprost z kluczowych prac tych teologów. Wykorzystam ją również i obecnie w celu rzucenia szerszego światła i nadania sensu doktrynalnej korekcie Franciszka. Przed dalszą lekturą wpisu zachęcam jednak gorąco do przypomnienia naszych racji we wspomnianej rozmowie.

I jeszcze jedno. W moich rozważaniach nie będę się bezpośrednio rozwodził nad casusem kary śmierci, ale postaram się wskazać, dlaczego w ogóle w orzeczeniach doktrynalnych taka korekta jest możliwa i dlaczego nie implikuje ona ani zerwania z tradycją, a tym bardziej nie uprawnia do wnoszenia tak ciężkich oskarżeń, jak herezja. Licząc na uważną lekturę powyższego linku przejdę już bezpośrednio do dyskusji, dlaczego uważam, że Franciszkowa korekta spełnia warunki prawomocnego rozwoju doktryny i nie powinna z formalnego punktu widzenia budzić zastrzeżeń. Zamiast suchej teorii swoje wywody rozpocznę przykładem, wziętym z matematyki, ale na tyle prostej, że każdy sobie z tym bez problemu poradzi. To w końcu matematyka wytycza najściślejsze kryteria myślenia! Trzeba też pamiętać, że klasyczne już dziś spory teologiczne, które prowadził przykładowo św. Atanazy, nie były pobożnymi westchnieniami, ale toczyły się przy użyciu abstrakcyjnego i jak na tamte czasy wyśrubowanego aparatu pojęciowego.

W podstawówce i w średniej szkole wszyscy uczyliśmy się twierdzenia Pitagorasa i studiowaliśmy jego liczne dowody. W konsekwencji wierzymy, że twierdzenie Pitagorasa jest prawdziwe, i że w trójkącie prostokątnym kwadrat przeciwprostokątnej równa się sumie kwadratów przyprostokątnych. Nikt nam jednak dalej nie mówił, że wokół prawdziwości tego twierdzenia, a w zasadzie wokół statusu piątego postulatu geometrii Euklidesa, z którego twierdzenie to wynika, toczył się do drugiej połowy XIX wieku zagorzały spór. Pomijając obecnie jego szczegóły podsumuję go stwierdzając, że można wskazać w geometrii sytuacje, w których twierdzenie to nie obowiązuje! Jeżeli bowiem przeniesiemy się na niwę tak zwanych geometrii Riemanna, dopuszczających dowolną krzywiznę, to ważne dla płaskiej geometrii Euklidesa traci w ogólności swoją ważność i trzeba je zastąpić bardziej skomplikowaną formułą. Jeżeli kogoś już zgubiły matematyczne szczegóły, to niech jednak zauważy rzecz następującą. Przechodząc od geometrii Euklidesa do Riemanna dokonaliśmy znacznego uogólnienia, to jest, wkroczyliśmy w dużo bogatszy świat, niż ten, budowany przez średnioszkolną geometrię. Jeżeli więc próbowalibyśmy stosować w tym nowym świecie stare reguły, to szybko wyskoczylibyśmy na manowce. Mówiąc lapidarnie, rozwojowi uległa doktryna ,,geometryczna".

Czas teraz przejść do teologii. W przytaczanym już wpisie o kryzysie powołań odwołałem się do nauczania Edwarda Schillebeeckxa i jego stwierdzenia, że w Objawieniu nie istnieje ,,nuda vox Dei" czyli ,,nagi głos Boga". O co w tym chodzi? Objawienie jako autentyczna treść depozytu wiary nigdy nie pada w próżnię, ale zawsze posiłkuje się kulturowo uwarunkowanym ludzkim myśleniem, z zakodowanym w nim pewnym obrazem świata. Karl Rahner użył w tym kontekście metafory amalgamatu twierdząc, że związek treści objawionej z kategoriami ludzkiego umysłu, w których te treści muszą znaleźć swój wyraz, jest na tyle silny, że nigdy nie można ich dokładnie rozseparować. W tym też tkwi podstawa do prawidłowego rozumienia rozwoju doktryny. Formułowane twierdzenia doktrynalne mogą bowiem zawierać elementy, które są jedynie ludzkim narzędziem wyrazu. Wraz z rozwojem wiedzy tracą one swoja poznawczą adekwatność i podlegają eliminacji. Najlepszym przykładem tego procesu jest choćby sprawa Galileusza, w której źródło konfliktu stanowiła próba uczynienia elementem Objawienia czysto ludzkiego obrazu, jakim był geocentryczny Wszechświat.

I dokładnie taki mechanizm zadziałał jako podstawa przeformułowania stanowiska Kościoła Katolickiego w sprawie kary śmierci. Papież Franciszek uznał bowiem, że przemiany społeczne i systemowe, pozwalające na lepszą ochronę przed przestępcami niż to miało miejsce kiedyś, oraz pogłębiona refleksja nad godnością człowieka tak ubogacają nasz obraz świata, że na jego gruncie kara śmierci nie znajduje więcej swojego uzasadnienia. Nie da się ukryć, że nastąpił w tym miejscu istotny rozwój doktryny w zgodności z naszkicowanymi przeze mnie prawidłami tego rozwoju. Jeżeli chcielibyśmy jednak wskazać uprawnione obszary polemiki, to może to jedynie dotyczyć zasadności racji wskazanych przez Franciszka, a nie kwestii formalnych. Czy korzysta on w tym momencie z przywileju nieomylności? Rozstrzyganie tego typu problemów wypada jednak pozostawić bardziej szczegółowym debatom i kompetentnym w tej materii ekspertom.

Jaka lekcja płynie z podjętych w tym wpisie rozważań? Chciałbym tu wskazać na dwie rzeczy. Po pierwsze, w perspektywie decyzji Ojca Świętego Franciszka kara śmierci kwalifikuje się jako element przestarzałego porządku społecznego, który nie licuje z pogłębionym współcześnie rozumieniem natury człowieka i musi być zaniechana. Na pewno nie przynależy ona więc do depozytu wiary. W moim odczuciu w tym całym wydarzeniu liczy się jednak coś innego: Franciszek daje w ten sposób do zrozumienia, że doktryna nie jest zastygłym monolitem, ale posiada charakter dynamiczny, tworzący właściwą przestrzeń dla działania Ducha Świętego, który cały czas prowadzi nas ku pełni Prawdy, czyli ku Bogu. W takiej optyce wiara nie redukuje się do ślepej akceptacji zestawu doktrynalnych twierdzeń, ale jest dynamicznym procesem odkrywania Boskiej tajemnicy. I rzecz druga: hermeneutyka ciągłości. Ewidentnie w doktrynie coś odeszło, coś zostało zaniechane, czyli doszło do zerwania, ale depozyt wiary pozostał. Czy nie jest więc tak, że na rozwój doktryny powinniśmy popatrzeć szerzej? Czy nie angażuje on hermeneutyki ciągłości i hermeneutyki zerwania jako dwóch komplementarnych składowych jednego procesu, w którym zmienne jest to, co ludzkie, a trwałe to, co Boskie? To powinno znacznie ułatwić bezpieczne wychodzenie z teologicznych wiraży.

ks. Wojciech Grygiel - adiunkt w Katedrze Filozofii Przyrody Papieskiego Uniwersytetu Jana Pawła II w Krakowie, członek Centrum Kopernika Badań Interdyscyplinarnych w Krakowie. Doktor habilitowany nauk humanistycznych w dziedzinie filozofii (UPJPII). Zainteresowania: filozofia fizyki, filozofia nauki, nauki kognitywne, relacje nauka - wiara. Tekst pierwotnie ukazał się na jego blogu "Teologia na wirażu"

Ksiądz, filozof, chemik, prodziekan ds. naukowych i współpracy z zagranicą Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, członek Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kara śmierci, twierdzenie Pitagorasa i rozwój doktryny
Komentarze (9)
Zbigniew Lechowicz
11 sierpnia 2018, 23:08
Ciekawe co teraz z katolikami ktorzy wykonywali kary śmierci przez wieki bo w koncu ktoś ta czarna robotę musiał wykonywac
BS
Bolesław S
10 sierpnia 2018, 18:51
Już Ojcowie Kościoła wskazywali na zasadność kary śmierci. Jeżeli zabiłeś człowieka, pozbawiłeś go życia, to i Ciebie można go pozbawić, bo już sam się go pozbawiłeś przez ten czyn. Taka była zawsze nauka Kościoła, dopiero niedawno lewackie ruchy pacyfistyczne pod hasłami miłości, przebaczenia proponują zarzucenie jej wykonywania. A to poważny błąd. Kara śmierci odstrasza potencjalnych morderców. 
Andrzej Kozak
10 sierpnia 2018, 18:37
ludzie, jak zagubieni jesteście? Jezus sam pozwolił by ukarano śmiercią dwóch złoczyńców. Czy myślicie, że nie mógł ich zdjąc z krzyża a sam na nim pozostać? TEgo właśnie chcecie? Żeby zalało nas zło kótre mieszka w złych ludziach? Im nikt już nie pomoże a nam pomoże, My sobie pomożemy jak ich zabijemy. Fałszywa morlaność, chore miłosierdzie o to wilki w owczej skórze.
TB
Tru Badur
10 sierpnia 2018, 10:47
"Jak chcecie aby wam ludzie czynili, tak wy im czyńcie!" (Łk.6, 31). 
KJ
k jar
10 sierpnia 2018, 10:04
Zupełnie jestem tekstem rozczarowana,bo on nie rozwiewa wcale wątpliwości,jakie narosły. I nawet nie próbuje przekonująco tłumaczyć decyzji,które zapadły.A dzieje się to wszystko w szczególnym czasie w świecie:nierozwiązany jest problem Bliskiego Wschodu, narastają napięcia między USA a Chinami, tysiace ludzi zdesperowanych szturmuje z Afryki do Europy,kryzys ekonomiczny dobija kraje Ameryki Łacińskiej.Wszędzie się kotłuje, a papież rozbraja bombę. Czy uratuje tysiące chrześcijan,którzy są mordowani każdego dnia w majestacie prawa, które za nic sobie ma,że papież właśnie z doktryny usunął karę śmierci?No bo jak my teraz jaśnieoświeceni i nowocześni z wstrętem patrzymy na gilotynę i krzesło elektryczne, to oczywiście cały barbarzyński świat również tym słońcem oświecony musi tak myśleć i tak postępować. Niestety Pigmeje na równiku nie przejmują się Europą i jej prawami,które musi wysłany na ewangelizację misjonarz jakoś nieuczonym braciom Afrykanom przetłumaczyć. Czy papież się przejmuje losem misjonarza? Jeżeli coś się zmienia w doktrynie, to trzeba bardzo,ale to bardzo mieć silne argumenty i dalekowzroczne myślenie o skutkach tych decyzji. I wziąć za nie odpowiedzialność jak to mówią wobec Boga i historii. Wciąż nie rozumiem sensu usunięcia z doktryny kary śmierci jakby moratorium na jej orzekanie i wykonywanie nie wystarczyło.
.A
. Anakin
9 sierpnia 2018, 22:54
Zawsze byłem przeciwny karze śmierci. Stanowisko Jana Pawła II w redakcji poprzedniego artykkułu Ktechizmu był zapowiedzią takiej decyzji. Nie jest to więc nieA. Ale mam dwa pytania: 1. czy katolicki sędzia, który w obliczu prawa swego kraju musi wydać wyrak śmierci popada w grzech? 2. Czy Watykan nie mógł tej zmiany przygotować i wyjasnić (już nie mówie, że przedyskutowac, zankietować lub poddac pod rozwagę synodowi)?
Zbigniew Ściubak
9 sierpnia 2018, 18:49
Drogi księże Wojciechu. 1. Robi ksiądz błąd, posługując się analogią do rozwoju twierdzeń nauki. Nowe teorie naukowe, są z reguły rozszerzeniem, a nie odrzuceniem, poprzednich. Stąd analogia jest niewłaściwa. 2. Katolicyzm, w ogólnym wydaniu, stał się po trochu (lub całkiem) religią Starego Testamentu, przyozdobioną postaciami i odniesieniami do Pana Jezusa, jego Apostołów, Matki Bożej itd. Ale to tylko dekoracje, esencja i treść jest "sanhedrynistyczna". Stąd ludzie zostali tak wychowani, że liczy się PRAWO (tutaj występuje święta i niezmienna nauka Kościoła). Że drogą do Boga jest wypełnianie tej nauki, oraz uczestnictwo w życiu religijnym (chodzić do kościoła). No to teraz jak zmieniacie PRAWO czyli świętą i niezmienną naukę Kościoła to gniew i kto wie, co dalej. 3. Ma ksiądz rację, że doktryna jest "dynamiczna", ja bym użył słowa ZMIENNA. Słusznie też ksiądz przywołuje powiązanie "treści objawionych" z "kategoriami ludzkiego umysłu". Mówiąc po naszemu, ludzie ODCZYTUJĄ wolę Pana Boga, w ich bieżącym, kulturowym, życiowym kontekście. Stąd ludzie 1000 lat temu mogą tę wolę odczytać i zapisać inaczej niż my. Stąd Nauka, nie jest wprost i dokładnie Słowem Bożym, ale jego odczytaniem, z całym bagażem odczytującego. "To Szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla Szabatu" - powiedział Pan Jezus. Zatem wszelkie zasady życia, może z wyjątkiem zasad wiary, są MOŻLIWE DO MODYFIKACJI, tak by były DLA CZŁOWIEKA. Ale nauczyliście ludzi, że to człowiek jest dla "Szabatu" więc mamy problem.
KP
Krzysztof Pierzchała
9 sierpnia 2018, 13:28
X.Grygiel z każdym artykułem zdumiewa mnie coraz bardziej. W obecnym zdaje się popędzać doktrynę do dynamicznego rozwoju, bo scholastyka to dla niego zastygły monolit. Autor nie chce pamiętać,iż owa scholastyka przez papieży przedsoborowych została uznana za najlepsze antidotum na herezję modernizmu. Widać jednak,że dla członka Bractwa św.Piotra, przywiązanego do tradycyjnej liturgii modernizm to żaden problem. Żeby jednak nie było,że w Bractwie nie można inaczej, przerwę na chwilę ów nowo-teologiczny pęd x.Grygiela wklejając taki oto tekścik z amerykańskiego poletka: "Parafia Bractwa św. Piotra w Westwood, Kansas, wydała następujące oświadczenie w swoim weekendowym biuletynie Drodzy Parafianie Mogliście już dowiedzieć się, że Kongregacja Doktryn Wiary stwierdziła ostatnio, że Katechizm Kościoła Katolickiego zostanie zmieniony tak, by zawierał nauczanie, iż kara śmierci, na przykład skazanie przez niezawisły sąd złoczyńcy na śmierć, jest zawsze niedopuszczalna. Abstrahując od dyskusji w sprawie konkretnych przypadków i odnosząc się jedynie do ogólnej zasady, to stanowisko jest sprzeczne z prawem naturalnym i niezmiennym nauczaniem Kościoła. Stolica Apostolska ewidentnie się myli, i w mojej opinii żaden Katolik nie powinien w tej sprawie przywiązywać się do nowego brzmienia Katechizmu. Proszę o modlitwę za papieża i biskupów. Matko Boska z Fatimy – módl się za nami O. John Fongemie"    
9 sierpnia 2018, 12:12
Panie Franciszku, niestety racja... a chyba jest nawet gorzej. W analogii z gemoetrią euklidesową i reimanowska, to by było mniej więcej jak jak by rozszeżyć prawo z ludzi na wszystkie istoty żywe.