Kardynał o komunii dla rozwiedzionych

(fot. youtube.com)

Kardynał Francesco Coccopalmerio, największy ekspert Watykanu w dziedzinie prawa, zapewnił, że w swojej posynodalnej adhortacji o rodzinie papież Franciszek daje możliwość przyjmowania Eucharystii katolikom pozostającym w związkach niesakramentalnych, takich jak małżeństwa cywilne z osobami rozwiedzionymi.

Kardynał broni swojej tezy w krótkiej książce wydanej po włosku przez wydawnictwo watykańskie (wkrótce pojawi się także 51-stronicowe wydanie po angielsku). Publikacja ta skupia się na rozdziale ósmym adhortacji "Amoris Laetitia".

W wywiadzie udzielonym "America Magazine" 17 lutego kardynał Coccopalmerio opisał tę książkę jako swoją osobistą refleksję na temat tego, co "Amoris" mówi o możliwości przyjmowania sakramentów przez katolików pozostających w niesakramentalnych związkach małżeńskich. Autor publikacji zaprzecza jednak, jakoby książka była jego własną odpowiedzią lub odpowiedzią Stolicy Apostolskiej na pytania dotyczące tej kwestii zadane przez czterech kardynałów.

DEON.PL POLECA

Komentarz Coccopalmerio jest jednak ważnym głosem w dyskusji. Kardynał uczestniczył w dwóch synodach o rodzinie, jest przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Tekstów Prawnych, członkiem Kongregacji Doktryny Wiary oraz sądu najwyższego prawa kanonicznego.

Adhortacja papieska "jasno podkreśla nierozerwalność małżeństwa" - pisze kardynał. Wspomina także, że rozdział ósmy dokumentu zaczyna się od "klarownej definicji małżeństwa; wskazuje na samym początku na małżeństwo idealne. Dlatego nie można powiedzieć, że nauczanie Kościoła o małżeństwie zostało zmienione". Jednak według niego adhortacja "Amoris Laetitia" odnosi się także do katolików żyjących w związkach niesakramentalnych oraz otwiera dla nich możliwość przyjmowania Eucharystii pod pewnymi warunkami.

Kardynał powołuje się na przypadek kobiety, która według prawa kanonicznego jest stanu wolnego i podejmuje decyzję o stworzeniu stabilnego związku z żonatym mężczyzną opiekującym się trójką dzieci, który został porzucony przez swoją żonę. Coccopalmerio objaśnia, że w takiej sytuacji "dzieci przyjęłyby tę kobietę jako swoją matkę, a także stałaby się ona nowym życiem dla tego mężczyzny". Jeśli kobieta ostatecznie dostrzegłaby problem powstały dla niej w tej sytuacji i zdecydowałaby się odejść od tego mężczyzny, byłoby to ogromnie trudne zarówno dla niego, jak i dla dzieci. Kardynał dodaje: "Jeśli ta kobieta doszłaby do wniosku, że nie odejdzie, ponieważ to bardzo zraniłoby mężczyznę i dzieci, to ta sytuacja - kobieta chce ją zmienić, ale nie może - stwarza możliwość przystępowania do sakramentów".

Jak pisze kardynał Coccopalmerio, w takim przypadku można stwierdzić, że kobieta rozpoznała swój grzech i pojawiło się w niej szczere pragnienie poprawy, ale ta poprawa nie jest możliwa do wykonania. W tej sytuacji kardynał powiedziałby kobiecie: "Pozostań z tym mężczyzną. Ja cię rozgrzeszam". Kardynał stwierdził, że nigdy nie musiał nikomu odmówić rozgrzeszenia, nalega jednak, by "rozgrzeszenie było udzielone tylko osobie, która chce powrócić i ma pragnienie zmiany swojej sytuacji, nawet jeśli nie może spełnić tego pragnienia, ponieważ skrzywdziłoby to niewinne osoby". Kontynuując, kardynał pisze także: "doktryna jest niezmienna, ale bierze pod uwagę taką niemożność".

Wielu duchownych uważa, że przyjmować Eucharystię mogą tylko te osoby, które pozostając w związku niesakramentalnym, "żyją razem jak brat i siostra". Takie stwierdzenie pojawia się w adhortacji apostolskiej Jana Pawła II, "Familiaris consortio" (nr 84). Kardynał Coccopalmerio zauważa taką możliwość i przyznaje, że adhortacja Franciszka mówi: "jeśli jesteś w stanie tak żyć, to bardzo dobrze".

Dodaje jednak: "«Amoris Laetitia» przypomina, że Sobór Watykański II (w konstytucji «Gaudium et Spes», nr 51) zauważa, że jeśli para powstrzymuje się od stosunków małżeńskich, może to doprowadzić do kryzysu u jednego lub obu małżonków, co z kolei może skutkować złamaniem wierności i rozpadem związku".

W takiej sytuacji, kontynuuje kardynał, "musi rozsądzić sumienie danej osoby".

Coccopalmerio podziela wizję kardynała Christopha Schönborna, że "Amoris Laetitia" rozwija nauczanie Kościoła. "Nauczanie jest zawsze to samo, ale bierze pod uwagę konkretne sytuacje. Potwierdzamy to, co mówi doktryna, i mówimy, że taka para powinna żyć jak brat i siostra, ale rzeczywistość nie zawsze na to pozwala".

Kardynał podkreśla jednak, że w kwestii tego, czy pozwalać osobom pozostającym w nieuregulowanych związkach małżeńskich przyjmować sakramenty, "Amoris" stawia sprawę jasno. "Każdy przypadek musi zostać oceniony przez kompetentną władzę kościelną, którą naturalnie - w mojej ocenie - powinien być ksiądz z parafii danej osoby. W razie potrzeby może on skonsultować się z przełożonym. Dopiero wtedy można powiedzieć takiej parze: tak, możecie przystępować do sakramentów".

Co więcej, kardynał pisze także, że konieczna jest "edukacja wiernych i całej wspólnoty w tym ważnym temacie poprzez katechezy i objaśnienia, aby pomóc im uniknąć negatywnych czy nieprawidłowych osądów w przypadku, kiedy para pozostająca w związku niesakramentalnym dostaje przyzwolenie na korzystanie z sakramentu Eucharystii".

Przyznaje także, że istnieje pewien opór wobec "Amoris Laetitia" w niektórych środowiskach, ale wierzy, że jest on możliwy do przezwyciężenia za sprawą "formacji pasterskiej i kształcenia teoretycznego, dzięki którym prawda i doktryna zostaną docenione. Można to przezwyciężyć także poprzez formację uznającą, że czasem ludzie znajdują się w sytuacji, kiedy nie można udawać, że nauczanie jest wprowadzane w praktykę".

Ponadto kardynał pisze: "Wprowadzamy ontologię osoby, która jest ogólna i abstrakcyjna: człowiek został uczyniony takim, a chrześcijanin ma taką a nie inną strukturę. Jednak fakt jest taki, że nie masz przed sobą po prostu człowieka czy chrześcijanina. Masz przed sobą osobę z jej ograniczeniami, uwarunkowaniami, w konkretnych sytuacjach życiowych. Jeśli nie weźmiemy pod uwagę tej bardzo konkretnej ontologii, nie będziemy szanować stającej przed nami osoby".

Dla przykładu, "jeśli przychodzi do mnie ktoś, ktoś może wypełnić tylko 50% z wymaganych 100%, a ja rozpoznam, że to 50% jest dobrem możliwym w tym momencie, w tej konkretnej sytuacji, daję przyzwolenie na to 50%. Jednak nie mówię, że ta osoba nie powinna mierzyć wyżej i wykonać całych 100%".

Tym, którzy mają trudności w zaakceptowaniu podejścia papieża Franciszka, kardynał radzi, aby "nie bali się, ale próbowali zrozumieć oraz dostrzec piękno tych 50% i dali dostęp takim osobom do sakramentów. To oczywiście nie znaczy, że 50% jest najlepszym rozwiązaniem, nie. Ale jest to najlepszy wynik dla tych, którzy nie są w stanie nic więcej zrobić na tym etapie. Tak więc trzeba wziąć pod uwagę te dwa elementy: pragnienie zrobienia czegoś więcej, sięgnięcia po maksimum swoich możliwości oraz niemożność osiągnięcia maksymalnego poziomu i w związku z tym dostrzeżenie wartości w niższej jakości". Jak pisał kardynał Coccopalmerio, takie podejście jest spójne z "wielką intuicją" Soboru Watykańskiego II do rozpoznawania dobra, które jest już obecne w danej sytuacji, i budowania na nim.

Gerard O’Connell - watykanista, mieszka w Rzymie, korespondent jezuickiego tygodnika America Magazine

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kardynał o komunii dla rozwiedzionych
Komentarze (86)
Agamemnon Agamemnon
15 kwietnia 2017, 03:20
Trzeba jak się wydaje rozgraniczyć nauczanie Kościoła od nauczania Chrystusa, którego to Kościół ma obowiązek głosić. Kościół ogłosił ,że jego nauczanie jest nieomylne w sprawach wiary i moralności. Historia sfalsyfikowała tak postawioną tezę a Kościół się skompromitował. Tylko Bóg jest nieomylny, atrybut ten nie dotyczy człowieka spełniającego nawet najwyższe urzędy w Kościele. Tak więc możemy mówić jedynie o pełnieniu misji Kościoła w realizacji testamentu Chrystusa. Jeśli Kościół głosi coś od siebie, musi liczyć się z możliwością naruszenia prawdy obiektywnej. Kościół może głosić naukę swoją własną  ale opartą na badaniach nauk szczegółowych, by w ten sposób zbliżać się mógł sam jak i ludzkość do asymptoty prawdy. Sprawa definicji małżeństwa dotyczy zapisu ewangelicznego (stają się jednym ciałem) a nie, że składają formułkę jak chce Kościół katolicki po czym  w sposób czarodziejski stają się jednym ciałem. Żadne chciejstwo ludzi Kościoła nie utworzy cudu jedni małżeńskiej pod wpływem wypowiedzianej formułki. Dlatego racji  Chrystusa nie przyjęli przewodnicy Kościoła,  którzy przyzwyczaili się do "cudownej" formułki zamieniającej wg nich dwie osoby w małżeństwo czyli w jedno ciało. Jedno ciało obojga osób musi stać się jednak faktem a nie uznanie czegoś za fakt jedności , choć obiektywnie taka jedność nie występuje.  (... i stali się jednym ciałem) fakt taki określamy mianem małżeństwa. W ten sposób będziemy widzieć jak na dłoni  jaki związek jest rzeczywiście małżeństwem a jaki jest zawarty nieważnie. Tam gdzie funkcjonuje grzech nie może być przyjmowany  Najświętszy Sakrament. Tam gdzie nie można się wycofać dla dobra społecznego czy jednostkowego, nie może funkcjonować układ w którym człowiek został potępiony, pomnimo naruszenia obowiazującej zasady nierozerwalności małżeńskiej. Dobro osoby ludzkiej jest ważniejsze od realizacji zasady jako takiej. Wydaje się, że warto popracować nad powyższymi tezami.
A
Agamemnon
15 kwietnia 2017, 03:18
Trzeba jak się wydaje rozgraniczyć nauczanie Kościoła od nauczania Chrystusa, którego to Kościół ma obowiązek głosić. Kościół ogłosił ,że jego nauczanie jest nieomylne w sprawach wiary i moralności. Historia sfalsyfikowała tak postawioną tezę a Kościół się skompromitował. Tylko Bóg jest nieomylny, atrybut ten nie dotyczy człowieka spełniającego nawet najwyższe urzędy w Kościele. Tak więc możemy mówić jedynie o pełnieniu misji Kościoła w realizacji testamentu Chrystusa. Jeśli Kościół głosi coś od siebie, musi liczyć się z możliwością naruszenia prawdy obiektywnej. Kościół może głosić naukę swoją własną  ale opartą na badaniach nauk szczegółowych, by w ten sposób zbliżać się mógł sam jak i ludzkość do asymptoty prawdy. Sprawa definicji małżeństwa dotyczy zapisu ewangelicznego (stają się jednym ciałem) a nie, że składają formułkę jak chce Kościół katolicki po czym  w sposób czarodziejski stają się jednym ciałem. Żadne chciejstwo ludzi Kościoła nie utworzy cudu jedni małżeńskiej pod wpływem wypowiedzianej formułki. Dlatego racji  Chrystusa nie przyjęli przewodnicy Kościóła,  którzy przyzwyczaili się do "cudownej" formułki zamieniającej wg nich dwie osoby w małżeństwo czyli w jedno ciało. Jedno ciało obojga osób musi stać się jednak faktem a nie uznanie czegoś za fakt jedności , choć obiektywnie taka jedność nie występuje.  (... i stali się jednym ciałem) fakt taki określamy mianem małżeństwa. Wydaje się, że warto popracować nad powyższymi tezami.
M
Mari
13 kwietnia 2017, 14:07
Ktoś tu napisał że z powodu braku sexu nikt jeszcze nie umarł, nieprawda! Mężczyźni dostają raka prostaty, a kobiety torbieli na jajnikach. Uprawianie sexu jest aktem naturalnym. Moim zdaniem ludzie po rozwodzie powinni móc żyć normalnie, nie wiemy co by powiedział Jezus gdyby dziś przyszedł na ziemię. Bóg kiedyś dopuścił rozwód. Bóg powiedział do Apotołów " Cokolwiek ustanowicie na ziemi, ja ustanowiłem". Jeżeli Papież mówi że po rozwodzie można przyjąć Eucharystię to chyba można, moim zdaniem to byłoby dobre bo każdy przypadek jest inny. Są ludzie porzucani przez partnera i nie chcą zostać do końca życia sami
TR
Teresa Rychter
19 kwietnia 2017, 18:28
Seks nie chroni przed rakiem prostaty i torbielami. Dla mnie ważne jest, co mówiłam przy ołtarzu. Nie mówiłam :ślubuję ci wierność pod warunkiem, że i ty mi dochowasz wierności i dlatego dochowuję wierności przysiędze małżeńskiej od ponad 20 lat. żyję normalnie , torbieli nie mam.
11 kwietnia 2017, 18:07
Ja już zadawałem takie pytanie, ale nik nie udzielił odpowiedzi, więc zadam je jeszcze raz: czy taką zasadę da się zastosować do zagmatwanych trókątów, np. mężczyzna szczerze kocha żonę i kochankę, z wzjemnością. Miłość ta jest tak wielka, że żona akceptuje związek mężczyzny z kochanką a kochanka akceptuje związek mężczyzny z żoną. W jednym i drugim związku są dzieci, a mężczyzna odpowiedzialnie dzieli swój czas między obie rodziny. Wszyscy bardzo cierpią i żałują, że nie mogą przystępować do komunii św. Czytają Pismo święte i wiele się modlą. Czy tu też jest możliwe przystępowanie do komunii św.? 
no_name (PiotreN)
10 kwietnia 2017, 21:23
@Lucianp, pisałeś poniżej: "Mógłbym dużo napisać o swojej życiowej sytuacji..." Jeśli mógłbyś, to po prostu zrób to, a nie czaruj nas dobrymi chęciami. Jednak pisząc o tym ogranicz się wyłącznie do aspektu, który tu poruszamy. Szukanie przez Ciebie analogii do historii o synu marnotrawnym jest pod tym tematem całkowicie nieuprawnione. Syn marnotrawny najpierw zrozumiał swoje błędy i nawrócił się. Komunia do której i słusznie ma prawo "dobry syn", to wg Ciebie nie może on ograniczać jej osobom żyjącym jak żona z mężem, ale nie ze swoim, tylko z cudzym? Jeśli sam jesteś w takiej, jak to ładnie ująłeś - doświadczonego inaczej przez los - sytuacji, to być może dzielisz stół i łoże z prawowierną żoną, tylko, że nie ze swoją, a Andrzeja! Zatem sypiasz z czyjąś żoną, dodatkowo dajesz prawowitemu mężowi prztyczki w nos i w nagrodę za to domagasz się jeszcze Komunii Świętej? Człowieku Ty nie masz w ogóle poczucia wstydu?!
10 kwietnia 2017, 22:38
Syn​ marnotrawny najpierw zrozumiał swoje błędy i nawrócił się. Komunia do której i słusznie ma prawo "dobry syn", to wg Ciebie nie może on ograniczać jej osobom żyjącym jak żona z mężem, ale nie ze swoim, tylko z cudzym? Czy aby na pewno przypowieść mówi o nawróceniu - w twoim rozumieniu?:  17 Wtedy zastanowił się i rzekł:Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu5 i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Może to znaczy: "źle mi poza Kościołem. Niechaj będę chociaż w krużgankach"? Na co Dobry Ojciec - Bóg (nie znając treści przemyśleń syna!): A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. "Komunia do której i słusznie ma prawo "dobry syn", to wg Ciebie nie może on ograniczać jej osobom żyjącym jak żona z mężem, ale nie ze swoim, tylko z cudzym?" TAK! po stokroć TAK!  "Dobry syn" nie ma prawa decydować o tym, co postanowi OJCIEC!
no_name (PiotreN)
10 kwietnia 2017, 23:06
17 Wtedy zastanowił się i rzekł:Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. 18 Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu5 i względem ciebie; 19 już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Cytujesz i dalej twierdzisz, że to nie było nawrócenie? Marnotrawny syn zrozumiał wszystko: swoje wykroczenie względem Boga i swego Ojca, a rozumiejąc swój grzech nie żądał żadnych przywilejów! Dziś cudzołożnicy wymagają od Kościoła specjalnego dla siebie traktowania. Nie wystarczy im już sypiać z cudzą żoną. Wyśmiewają się z jej prawowitego męża (toż to wg nich idiota, bo nie czekając cały czas czeka na żonę), a to właśnie oni w tym czasie dzielą z cudzołożną stół i łoże! To chyba obraz piekła, a nie Boży Ład?
11 kwietnia 2017, 00:18
Z przykrością stwierdam, że jesteś na etapie: - "dobrego syna" -"faryzeusza" z przypowieści o faryzeuszu i celniku w świątyni i niewiele kumasz z tego co czytasz... Nawet rozmowa z psychoanalitykiem może Ci nie wystarczyć do rozliczenia się z traumą przeszłości... Będę się za Ciebie modlił... I tak na zkończenie: nie słyszę, żeby tzw. cudzołożnicy naśmiewali się z kogokolwiek i by czegokolwiek żądali od Kościoła (tak, jak "marnotrawny" nie żądał)! To Kościół - jak Miłosierny Ojciec - wychodzi naprzeciw i coś daje a "porządni" podnoszą wrzask o krzywdzie...
Andrzej Ak
11 kwietnia 2017, 17:49
Wybacz drogi Lucjanie że się wtrącam. Zauważ proszę, że Kościół, który zadecydował o przyjmowaniu Eucharystii przez rozwiedzionych, to tylko Kościół Powszechny, czyli zgromadzenie ludzi żyjących i wyznających wiarę w Boga. Ja po doświadczeniu Chrztu w Duchu Świętym odkryłem i zrozumiałem że jest jeszcze Kościół Święty i nie jest tym samym co Kościół Powszechny. W Kościle Świętym głową jest sam Chrystus, nikt tam się nie odważy decydować inaczej jak Syn Boży, który w pełni wypełnia wolę Ojca. Członkowie Kościoła Poszechnego oraz innych odłamów Chrześcijaństwa dopiero pielgrzymują ku Kościołowi Świętemu, a na drodze jest jeszcze śmierć oraz trzy etapy czyśćca. W przypadku zwykłego człowieka każdy etap czyśćca to wedle naszego czasu ok 40 lat. Tak więc wiele jeszcze nauki i doświadczeń przed nami, zanim będziemy godni postawić stopę na progu Nieba. Dodam jeszcze od siebie, że jakiś ułamek ludzi po rozwodach być może ma jakąś szansę u Boga, aby być godnym przyjmowania  Eucharystii. Ale do takich ludzi ja bym nie zaliczył np tych co odbijają komuś męża czy żonę. To co uczynił Franciszek jest strasznie nieodpowiedzialne.
no_name (PiotreN)
11 kwietnia 2017, 22:22
Dziękuję za dogłębną analizę mojej skromnej osoby. Szkoda tylko, że nie to było tematem naszej rozmowy. Uwagi ad personam jak widzę wyczerpały głębię merytorycznych argumentów, a raczej potwierdziły ich zupełny brak.  "i niewiele kumasz z tego co czytasz..." To zdanie jak rozumiem dedykujesz sam sobie. Najpierw cytujesz z Biblii krótki fragment jednoznacznie potwierdzający nawrócenie  marnotrawnego syna, po czym z uporem maniaka twierdzisz, że: a/ marnotrawny się nie nawrócił, bo tak i już, b/ cudzołożnik wg Ciebie to synonim syna marnotrawnego, bo również tak sobie ubzdurałeś, basta i amen, nic cię nie przekona! Mój przyjacielu, byłeś mi naprawdę bliski, Mój przyjacielu, wiesz, że byłeś mi, jak brat Dałem ci wiarę, dałem ci spokój, Dałem gitarę, dałem samochód. Żony nie dałem, żonę wziąłeś sobie sam. [url]https://www.youtube.com/watch?v=g0kgw2kkFnM[/url] Pozdrawiam cię, mój Przyjacielu. :-)
Andrzej Ak
10 kwietnia 2017, 21:16
cz II Niechaj każdy wierny sam oceni czy pogrąża się jeszcze bardziej w grzechach, czy może dźwiga swój krzyż naśladując naszego Pana Jezusa i trzyma się Jego niezmiennych nauk. Gdyby było inaczej to dlaczego Pan Jezus tak wiele razy przywoływał nauki o wysokich standardach Nieba i ostrzegał przed zaparciem się poszczególnych członków swojej owczarni? Boję się, że na fali haseł spod sztandaru miłosierdzia miliony dusz dostąpi stanu na jaki pracuje całym swoim życiem (wieloma wyborami dokonanymi wedle praw tego świata) i nie będzie to, to samo Niebo obiecane Przez Jezusa. Dlaczego to piszę? Bo sam czasami doświadczam ogromnego miłosierdzia od Jezusa. I gdy czasami się gdzieś zagalopuję i wydaje mi się, że przecież Miłosierdzie Jezusa jest silniejsze niż nasze grzechy to Pan albo staje się milczący jak kamień albo czasem uderzy swoją rózgą żelazną, abym wiedział, że błądzę. Dzięki temu wiem, że Miłosierdziem Bożym nie można wymazać wszystkich naszych grzechów., że jest wiele warunków do wypełnienia, aby sobie zasłużyć na łaski od Boga. W tej przestrzeni mogę zaświadczyć, że Pan jest Sprawiedliwy i nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek nie miał racji.
Andrzej Ak
10 kwietnia 2017, 21:16
cz I Kiedyś jak się zepsuła lodówka to się ją naprawiało. Dzisiaj idzie się kupuje nową. Ten sam trend powoli wkradał się ostatnimi dziesięcioleciami do świadomości wielu ludzi i przenosi na fundamenty ich życia. To co zepsute, niewygodne i stare nie trzeba naprawiać, bo za duże są koszta, tylko wymienić na nowszy model. Dzisiaj miliony ludzi patrzy z tej samej perspektywy na związki dwojga ludzi. Jeśli związek się wypalił, to trzeba go uznać, że się unieważnił i zacząć szukać własnego szczęścia od nowa i z kimś innym. Idąc dalej takim tokiem postrzegania świata wypadało by już nie przysięgać wierności do końca życia i na Boga, tylko do końca miłości w związku. Kończy się miłość i kończy się związek. Sąd by dowodził, że dla jednej ze stron związek się wypalił i by go unieważniał. Ten świat właśnie zmierza ku takim rozwiązaniom prawnym dla unieważniania 2 lub 4 letnich związków. W Niemczech poszli o krok dalej i chcą przejmować dzieci, gdy te wychowuje już tylko jeden rodzic. Życie jak z bajki dla wszelkich egoistycznych jednostek plastikowego świata. Jednak naprzeciw takiemu modelowi życia stoi Boży Porządek, który jasno wyznacza granice dobra i zła w tym świecie. Jeśli ktoś porzuci swoją żonę/męża i weźmie inną/ego to nie tylko sam będzie winien cudzołóstwa, lecz jeszcze tej nowej żony. Wedle Prawa Bożego taki człowiek będzie miał podwójnie ciężki grzech. I teraz takiego człowieka zaprasza kapłan do Eucharystii. I jak to oceniać z perspektywy wiary? Jak oceniać wiarygodność słów takiego kapłana? Wybaczcie jeśli to co napisałem jest za mocne. Jednak pozbywając się naszej lukrowanej ludzkiej może czasem troszkę egoistycznej perspektywy na życie i spoglądając na nauki Pana naszego Jezusa Chrystusa, właśnie tak to wygląda.
TR
Teresa Rychter
10 kwietnia 2017, 14:21
oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci ...każdy żyje tylko raz i raz umiera. Związek z rozwiedzionym(ą) zamyka drogę powrotu sakramentalnemu małżonkowi i to jest grzech. Ponadto od wstrzemiężliwości nikt jeszcze nie umarł a od uprawiania seksu umiera codziennie tysiące ludzi. Małżeństwo to SAKRAMENT, który TRWA nawet po rozwodzie.
10 kwietnia 2017, 22:07
Ponadto od wstrzemiężliwości nikt jeszcze nie umarł a od uprawiania seksu umiera codziennie tysiące ludzi Czyli - jak: białe małżeństwo rozwodników twoim zdaniem jest OK? Można im wybaczyć, że się rozstali z 1. mężem (żoną)? Najbardziej kłuje w oczy seks - nawet jeśli jest emanacją miłości?
TR
Teresa Rychter
11 kwietnia 2017, 13:15
Dla mnie ważne jest, co ja mówiłam przy ołtarzu i dlatego dochowuję wierności przysiędze małżeńskiej od 20 lat. Nie mówiłam przecież : ślubuję ci wierność pod warunkiem, że ty też będziesz wierny. Bóg mówi: wybieraj. Szatan mówi : musisz. Ja wybieram wierność bo Bóg jest WIERNY. Zawsze.
10 kwietnia 2017, 13:52
To,ze ludzie dotychczas bedacy w polskim kosciele druga kategoria wiernych,moga obecnie skorzystac w pelni zgodnie z nauka KK z sakramentu pojednania powinno tylko cieszyc katolikow.Kolejne tlumaczenie adchortacji, która wyraznie mowi o rozeznaniu i mozliwosci dopuszczenia w niektorych sytuacjach jest ciagle w Polsce krytykowane.Nie ma to większego znaczenia bo nauczanie odowiazuje i dziala.Teraz przed swietami widac wielu Polakow, którzy ida do spowiedzi poza granicami.Wielu Polakow,ktorzy tu na stale mieszkaja chodzi z rodzinami do lokalnych kosciolow.Nie ma problemow ze spowiedzia,sa dyzury.Problem jest ze stwierdzeniem ewentualnej niewaznosci malzenstwa w Polsce.Trwa to latami,obie strony musza uczestniczyc.Tu jest normalnie,do roku zwykle trwa proces.Jesli jedna strona uporczywie się uchyla nie przedluza to procesu.Mysle,ze zanim dojdzie do ponownego związku ,malzonkowie probuja naprawic sakramentalne malzenstwo ewentualnie podjac starania o stwierdzenie niewaznosci.Czasem niestety jest niemozliwe,szczegolnie w Polsce.Takie są doswiadczenia niektorych moich znajomych.Kazda sytuacja jest inna,dlatego nie oceniajmy ani nie obrazajmy nikogo.Kazdy odpowiada za siebie.
10 kwietnia 2017, 14:06
Piszesz o kórym byłym katolickim kraju? Holandii, Belgii? Przecież tam sa puste kościoły, brak powołań i o ile pamiętam deficyt konfesjonaów, bo mało kto już chodzi do Spowiedzi. Polska jeszcze zachowala jakąs odpowiedzialnośc za malżeństwo, ale pewnie i tak za chwilę normą będą rozwody bo przecież nierozerwalnosc małżeństwa to tylko taka bajka.
M
m.reg
10 kwietnia 2017, 14:43
 Po pierwsze: nie jestesmy na Ty.   Niech Pan przyjedzie,przejrzy wiarygodne zrodla bo pisze Pan i nie tylko teraz o historii kosciola Holandii,Belgii nie majac pojecia.Zapewniam Pana,ze koscioly nie wszedzie sa puste.W ostatnia niedziele bylo ok.500-600 osob,u spowiedzi kilkadziesiat osob.Tylko w jednym kosciele.Nie jest wiec tak zle.Do tego kilkuset polskich katolikow.Moi znajomi z Angli,Szkocji,Hiszpani,Francji,Irlandi tez chodza do lakalnych ksiezy do spowiedzi.W calej adchortacji AL nie ma nic co podwaza nierozelwalnosc malzenstwa.Dla mnie tez jest nierozelwalne.
10 kwietnia 2017, 15:15
Belgia - uczestnictwo we Mszach Św. na poziomie 5% (w 1967 było prawie 50%). Holandia - około 1% W Holandii w okresie 2003-2014 liczba parafii spadłą o połowę. Cóż - tak wyglada postępowy katolicyzm w liczbach. A co do AL, to jej niektóre interpretacje, choćby jak ta powyżej wprost podważaja nierozerwalność małżeństwa. Częśc innych interpretacji pozwala być sedzią w swojej sprawie, a to nie jest madrym posunięciem, bo niby na jakije podstawie wiesz, iz małżeństwo było niewaznie zawarte - chyba tylko i wyłącznie wtedy kiedy samemu się kłamało składając ślub.
M
m.reg
10 kwietnia 2017, 16:00
Prosze podac zrodla. Papiez jasno i wyraznie okreslil kto ma przedstawiac i wyjasniac AL.W samej adchortacji kilka razy jest powiedziane,ze malzenstwo jest nierozelwalne.Jest to  obowiazujaca adchortacja.Oczywiscie sa rozne interpletacje i mozna sie z nimi zgadzac lub nie.Kazdy sam bedzie odpowiadal za swoje grzechy jednak jesli w calej Europie spowiednicy po rozeznaniu czasem dopuszczaja do sakramentow osoby bedace w drugich zwiazkach to dlaczego Polacy nie moga probowac.Ja to rozumiem.Kiedys w Polsce po kilku godzinach tzn kursu przedmalzenskiego byl slub,czesto ludzie byli slabo przygotowani.Dzisiaj ,zeby to stwierdzic trzeba kilkunastu swiadkow,oswiadczenie dwoch stron.Kosztowny proces ciagnie sie latami.To jest problem dla wielu ludzi.W prawie calej Europie mozna szybko stwierdzic waznosc lub niewaznosc malzenstwa.W Polsce czesto bywa to nie mozliwe.Dla ludzi z takimi problemami jest pomocna AL.
TD
Tomasz Dych
10 kwietnia 2017, 09:49
Trochę przypomina. Tylko że syn marnotrawny nie dostałby Tego, gdyby nie porzucił  grzesznego życia.
10 kwietnia 2017, 10:07
Są tekei dyżyrne cytaty z Pisma służace pałowaniui każdego, kto podda w wątpliwośc prawo rozwodników do Komunii św. Jednym z ulubionych jest przypowieść o synu marnotrawnym i pokazywanie innych (tych co pragną powortu nauczania o nierozerwalności małżeństwa) jako tych dobrych zazdrosnych synów. ​Cóż, skoro ktoś uważa, że jego życie przypomina życie tego marnotrawnego syna.... ​Co ciekawe, nikt cytujacy tą przypowieść nie zwraca uwagi na słowa Ojca do tego dobrego syna. 
10 kwietnia 2017, 10:10
I tu się mylisz! Ojciec cieszył się już z daleka, o nic nie pytał, tylko wyściskał. A problem główny jest w tym, że "porządny" miał pretensje - nawet nie upewniając się, czy "marnotrawny" trwale porzucił tamto życie. Wielu by chciało pouczać Dobrego Ojca - jak ma postępować i po jakich pokutach i obietnicach poprawy przywrócić miejsce "marnotrawnemu" (na końcu stołu!!!)  
10 kwietnia 2017, 10:12
I znów przesunięty akcent - Jakaż to krzywda dla Ciebie...?
10 kwietnia 2017, 10:20
Lucjanie - czy osoba żyjaca w grzechu cieżkim, jakim jest cudzołóstwo naprawdę porzuca ten grzech, czy tylko szuka dla siebie wygodnego prawa, aby grzeszyc dalej. ​Czy "marnotrawny syn" przychodzi przekonany, iź źle uczynił wiążac sie z meżatką i od niej odchodzi? A moze jedynie chce, aby uznać iż dobrze czynił i chce czynić tak nadal? Jezli ktoś faktycznie sie nawraca, to Kościoł sie cieczy, ale jak ktoś wymusza prawo do zycia w grzechu to trzeba sie o niego martwić.
10 kwietnia 2017, 10:37
To jest super manipulacja. Widzisz - grzech przeciw małżeństwu i rodzinie ma wymiar spoleczny. Bardzo namacalny. Bo współczesna patologia życia w rozbitych rodzinach, patologia rozwodów, kolejnych tzw. małzeństw etc dotyka całego społeczeństwa i niestety społeczenstwo płaci takze w wymiarze finansowym. O wymiarze moralnym, szzególnie o wzrastaniu młodych ludzi wychowywanych w patlogicznych rodzianch z kilkoma ojcami/matkami/wujkami/ciotkami gdzie rodzeństwo jest często tzw. przyszywane napisano tomy ksiązek. Nie jesteś samotną wyspa i to czynisz zawsze ma wymiar społeczny.
10 kwietnia 2017, 10:46
"Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. 32 A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"». Z tego wnioskujesz, że dobry syn ma prawo czuć się skrzywdzony (jak @Andrzej)? A może wyciągasz dalej idące wnioski - że Ojciec cieszy się nie z tego, że wrócił zaginiony syn ale z tego, że już WIE, że ten syn TRWALE się nawrócił? ​Cóż, skoro ktoś uważa, że jego życie przypomina życie tego marnotrawnego syna.... Cóż, skoro ktoś uważa, że trzeba podkreślać:  Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy
10 kwietnia 2017, 11:00
Zapewniam Cię, ze ani Andrzej, ani nikt inny nie czułby sie skrzywdzony, gdyby wiarołomcy faktycznie sie nawrócili. Ale przecież nie o to chodzi wiarłomcom. Nie chodzi o zadne nawrocenie. Chodzi o potwierdzenie, iż dobrze żyją grzeszac przeciw swemu małżeństwu. Czy chicałbyś widziec w Kościele swoja żonę, jak przystępuje do Komunii św ze swoim nowym mężem, a małzenstwo z Toba (nie z następnym męzem) uznawałaby za najwięszy bład swego zycia?
10 kwietnia 2017, 11:28
Zapewniam Cię, ze ani Andrzej, ani nikt inny nie czułby sie skrzywdzony, gdyby wiarołomcy faktycznie sie nawrócili.  Bingo! Czyli - ma prawo czuć się skrzywdzonym, bo myśli (wie?), że się nie nawrócili? A jakie to ma znaczenie? Jeśli jest WIERNY - chwała mu za to. Dlaczego jest CIERPIĘTNIKIEM i czuje się skrzywdzony? a małzenstwo z Toba (nie z następnym męzem) uznawałaby za najwięszy bład swego zycia? No, jeśli to był największy błąd... - idź w pokoju!
10 kwietnia 2017, 11:41
Nawróceniem były oczywsity powrót do sakramentalnego meża/zony. Inaczej o czym mówimy, o jakim nawróceniu? Ktoś kto wiernie czeka, bo tak ślubował nie jest nigdy cierpiętnikiem. Jest poprostu wiernym danemu słowu. To jest dziś trudne do pojecia, że są ludzie, którzy dotrzymują słowa. Ponieważ zaufał Kosciołowi, więc gdy Kościół uzna, iż tak naprawde słowa przysiegi sa nic nie warte, a małżeństwo jest jednak rozrywalne to ma pełne prawo czuć sie przez Kościół opuszczonym.
10 kwietnia 2017, 22:18
Czytając wypowiedzi Andrzeja ( i nie tylko), z których obficie kapie cierpiętnictwo, ciągle staje przed oczami ów "dobry syn". Boska sprawiedliwość jest poza zasięgiem ludzkiego poczucia sprawiedliwości. Niechaj wierni niewiernym sakramentalnym małżonkom dziękują Bogu za moc swojej wierności - a nie obnoszą się ze swoją niby-krzywdą! Kościół idąc w ślady miłosiernego Jezusa nie musi wsłuchiwać się w głos oburzonych współczenych faryzeuszy...        
10 kwietnia 2017, 09:18
A to dociera: Jakaż to krzywda dla Ciebie i wszystkich sakramentalnych małżonków, że ktoś - doświadczony inaczej przez los - ma dostać TO, co Ty masz - nie w nagrodę przecież! Przypomina to problem dobrego syna z przypowieści o marnotrawnym?
10 kwietnia 2017, 09:32
Wiara w dobry lub zły los zamiast wiary Bogu. Tak, to jest prosta droga do rozwodów i zwiazków tzw. nieuregulowanych. Cóż zdażyło się, więc nikt nie jest winny. Tyle ze to jest kłamstwo. I nie, nie przypomina to tego marnotratwnego syna. BO tamten postanowił się nawrócić, a dziś wielu chce tylko kościelnej akceptacji dla swego życia, a nie nawrócenia. Wielu dziś chce, aby Kościół skończył nauczać o nierozerwalnosci małżeńśtwa. Bo swoim życiem przeczą temu.
TD
Tomasz Dych
10 kwietnia 2017, 08:53
Ach, zapomniałem jeszcze dodać, że każdy taki przypadek wymaga jeszcze rozeznania. Bo np. jeżeli okradziony był biedny to jasne, że jest to grzech. Ale jeśli był bogaty to złodziej powinien czuć się wolny w swoim sumieniu. Jeżali ukradł, żeby kupić sobie radio to zgoda, grzech jest oczywisty. Z drugiej strony jeżeli jast pijakiem i chce pieniądze przeznaczyć na alkohol to sprawa nie jest już taka oczywista. Może odkłada na samochód i nie chciałby wybierać pieniędzy z konta. Wszystko to wymaga dokładnego duszpasterskiego rozeznania. Oczywiście przeprowadzonego w duchu miłosierdzia. Czekamy na wydanie aneksu do Amoris Leatitia.
TD
Tomasz Dych
10 kwietnia 2017, 08:24
No to nie zmieniajmy nauczania tylko go rozwijajmy. Jeżeli ktoś może ukraść 2000 zł, a ukradł tylko 1000 to te 50% jast złe a to, że nie ukradł całej kwoty jest w 50% dobre itp. w innych przypadkach. To jest logika iście deonowska. I to by można zrozumieć. Ale to że kardynał pieprzy takie bzdury to już się w głowie nie mieści.
10 kwietnia 2017, 08:29
Kiedyś, dawno temu (czyli tak z kilkanaście lat temu) Kościół uczył o radykalnym dazniu do swiętości. Dziś uczy iz świętośc jest jakimś idealem, ktorego nie da sie osiągnac. Cała retoryka nastawiona jest na bylejakośc życia, a ludzie swym życiem dążacy do swietosci i mówiacy o świętości sa często tępieni jako rzucajacy kamieniam katole.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:36
A za czasów Ojców Kościoła można było zostać biskupem jeśli się miało tylko jedną żonę. Rozpusta!
10 kwietnia 2017, 08:39
Nie rozumiem, co ma celibat ksieży do małżeństwa świeckich? Zresztą w częsci kościoła katolickiego można być żonatym ksiedzem.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 07:07
Ręce opadają! Iluż tu my mamy zagorzałych Obrońców Prawdziwej Ich Wiary! 
10 kwietnia 2017, 07:17
Polecam nauczanie św. Jana Pwała II dotyczące małzeństwa, polecam nauczanie Pawła VI, polecam nauczanie wcześniejszych Papiezy. Czy ich słowa są dziś nic nieznaćzacymi dla zwoleneników rozwodów i życia w cudzołóstwie?
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 07:24
Zwolenników... To świadczy o kompletnym braku zrozumienia! Przyjacielu.
10 kwietnia 2017, 07:57
Nie da sie zrozumieć zwolenników rozwodów w Kościele. A takich przybywa. Bo choć głoszą słowa o nierozerwalności małżeństwa, sami w nie nie wierzą, co więcej swym życiem temu zaprzeczają.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:06
Taaak... I pewnie Franciszek i ten to Kardynalik baraszkują wieczorem z najdroższym nałożnicami w Rzymie :-)  A nawet jeśli, to co Tobie do tego? Chcesz ich kamienować? Ty nie patrzysz ukradkiem na frywolne laski...? 
10 kwietnia 2017, 08:23
Patrzenei na frywolne kobiety z równoczesnym ich pożadaniem w mysli jest już cudzołóstwem, czyli w moim wypadku była by to zdrada mojej kochanej żony. A ślubowałem jej wierność. Wiec masz odpowiedź.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:38
Nie, nie mam odpowiedzi! Bo to co napisałeś nie znaczy, że tego nie robisz! Ale powiem Ci więcej, Przyjacielu, mnie to nie obchodzi czy ja zdradzasz. Nie ja Ciebie będę osądzał. 
10 kwietnia 2017, 08:42
Znam wielu, dla których slowa z MT 5 są treścią ich życia. Tak można żyć, bez zdrady w myślach. A osądza sie czyny, bo inaczej nei możńa upomnieć bratersko każdego kto źle czyni. Wiec ja upomian tutja każdego, kto zdradza żonę (sakramnetalną) nawet w myśalch bo naprawde źle czyni i jak się nie nawróci marny jest jego los. A Ty troszczysz sie o los innych?
Zbigniew Ściubak
9 kwietnia 2017, 23:54
Jest tak ogromna ilość prawdziwych problemów. Naprawdę. Takich na serio. Takich, które dotykają całe grupy społeczne. Problemów bolesnych. Jest ogromne wyzwanie jak w tym całym zamęcie odnaleźć drogę do Boga. Nie tylko drogę ale jakoś jego bliskość. Jak być dobrym. Jak znosić ciężary, których świat nie szczędzi ludziom. A na deonie to tak... jak nie uchodźcy to rozwody i co z tego wynika. A do olery jasnej nie lepiej się zająć tematem jak bliskość z Bogiem może odmienić życie? Na czym to polega? Na czym polega miłość bliźniego, jeśli nie jesteśmy siostrą zakonną niosącą pomoc najuboższym? To co wtedy?
10 kwietnia 2017, 01:52
Współczesne akceptiwanie przez Kościoł rozbijania małżeństw sakramentalnych jest naprawde bardzo poważnym problemem i ma poważne konsekwencje. ​Jednym z przykladów miłości bliźniego jest miłośc małżeńska. Taka od ślubu do końca życia.  ​Miłośc czasami przecząca opiniom wspołczesnego swiata. Ale jak o niej ktos napisze, to dostanie lincz od tych, co rozwody i ponowne zwiazki uważaja za dobro. 
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 06:47
Jak łatwo zmienić rzeczywistość... Gdzie Kościół mówi o akceptacji rozwijania małżeństw?! Kochani, czy jak zabrania przyjmować Sakramenty to nie akceptuje a jak udostępnia Sakramenty to coś akceptuje? Zrozumcie, to dwie różne rzeczy! Sakramenty, ich przyjmowanie zawsze były, są i będą podlegały sumieniu przyjmujących.  Przyjacielu, czemu sobie zawłaszczyłeś moje Sakramenty?
10 kwietnia 2017, 07:15
Takie dwa punkty ze szkolnej katechezy polecam na poczatek: uczynki miłosierdzia wobec dudzy oraz grzechy cudze. Tam znajdziesz odpowiedź na swoje drugie pytanie. Co do akceptacji rozwodów w Kościele, to wystarczy przeczytac powyższy tekst.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 07:27
Przyjacielu! TAK,  masz rację! 
9 kwietnia 2017, 23:30
No i widać o czym purpuraci myślą: po prostu bez seksu nie da się żyć. Ciekawe skąd oni o tym wiedzą? No nie mogą żyć jak brat z siostrą, a ja ze swoją chorą żoną mogę. Naprawdę.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 06:50
Jad... Nie możesz? To i inni nie mogą? Ty jesteś naprawdę WSPANIAŁY! Chyba już ŚWIĘTY! 
11 kwietnia 2017, 15:56
Jad? W ogóle nie pisałem, że czegoś nie mogę. Wręcz przeciwnie, pisałem, że mogę. Mogę żyć bez seksu, jeżeli opatrzność tak sprawiła. Zapytałem tylko, skąd kardynałowie wiedzą, że małżonkowie nie mogą żyć bez seksu? Ja niczego nie żałuję, ja znajduje to co w małżeństwie najlepsze pomimo, a może dzięki temu, że nie wszystko jest dla mnie dostępne. Nie jestem ŚWIĘTY, ale sam kardynał orzekł, że moje małżeństwo jest IDEAŁEM, prawie nieosiągalnym dla przeciętnego katolika. Ja tak nie uważam. Uważam, że to norma. I że CIę nie opuszczę aż do śmierci. Zanim to powiedziałem dobrze się zastanowłem, chociaż byłem bardzo młody.
a a
9 kwietnia 2017, 23:20
W ten oto sposób kardynał wyrzucił na śmietnik 6. i 9. przykazanie, ciekawe, kiedy kolejne... Przecież zawsze można powiedzieć, że chciałbym się poprawić, ale nie mogę, bo to i siamto. Chciałbym przestać kraść, ale przecież jeśli to zrobię, moje dzieci będą głodne; chciałbym przestać kłamać, ale wtedy stracę pracę - każdą niegodziwość da sie w ten sposób usprawiedliwić. 
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 06:53
Przyjacielu, a od kiedy umiesz zaglądać w sumienia innych? Chyba to Ty i tylko Ty powinieneś móc rozgrzeszać...
KJ
k jar
9 kwietnia 2017, 22:38
Kiedy czytam w archiwach kościelnych sprawy z sądów kościelnych z lat 45-68, to nie mogę się nadziwić, w jakim kierunku usprawiedliwiania człowieka poszliśmy i jak tym samym dajemy w twarz przeszłym pokoleniom, które prowadziły wręcz heroiczna walkę o trwałość i integralność małżeństwa. Robiły to nawet te związki, które Kościół rozwiązywał jako od początku nieważne, bo ludzie czekali nawet 15 lat na decyzję sądu.
10 kwietnia 2017, 01:56
Radykalny wzrost patologii rozwodów w ostatnich latach w Polsce pokazuje dramat Kościoła, ktory przegrywa kwestie fundamentalne, jakim jest malzeństwo. I to przegrywa na własne zyczenie.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 06:55
No i jak to się ma do zakazu przyjmowania Sakramentów? 
10 kwietnia 2017, 07:18
W grzechu śmiertelnym raczej nie ma sensu przyjmowac innych Sakramentów niż Spowiedź. A Spowiedź to żal za grzechy i postanowienie poprawy.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 07:46
No ale nikomu nie zabronisz. Zatem... A może jakbyś się dowiedział... to co byś zrobił? Tylko nie odpisuj, sam sobie odpowiedź na to pytanie. Ja z kolei polecamam przeczytanie NT, że zrozumieniem.
10 kwietnia 2017, 07:54
Czego nei zabronię - grzeszyć? Oczywisćie ze nie. Ale zawsze mam prawo powiedzic, iż ktoś robi źle. I tak mówie, bo dla mnie rozbijanie małzeńśtw, rozwody i ponowne zwiazki są złe z definicjii. Takze z Biblii (nie tylko z NT - bo podstawa nierozerwalnego małżeństwa jest na pierwszych kartach Pisma).
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:09
Tak, właśnie jest w NT! Tylko Ty, Przyjacielu, piszesz o czymś zupełnie innym... a tego nie widzisz. Smutne.
10 kwietnia 2017, 08:19
Ale o czym innym ja pisze? Skoro pisze o małżeństwie wg zamysłów Boga i powtorzeniu kategorycznym tego zamysłu w NT.
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:29
Nie o tym Przyjacielu piszesz, piszesz o tym aby Ci biedni grzesznicy nie mogli zbliżyć się do Naszego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jesteś jak Ci co to nastawali na niewiadomego aby umilkł i nie zawracali głowy Zbawicielowi. Pomyśl. Czyż nie?
10 kwietnia 2017, 08:37
Widzisz - wypisujesz bzdury. Nikt i nigdzie nikomu nie moze zakazać zbliżyć do Jezusa. Pada pytanie, co jesteś w stanie poświecić, aby życ zgodnie z Jego wolą. Porzucisz swoje grzechy, będziesz chciał dażyc do bycia swietym. Czy jedynie potrzebujesz akceptacji dla swych życiowych wyborów? Faktyczne zbliżenie do Jezusa zmienia życie, fałszywe utwierdza w dotychczasowym. Co wybierzesz? 
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 08:40
A Ty to ocenisz...
9 kwietnia 2017, 21:54
@Andrzej Czy Ksiądz Kardynał Francesco Coccopalmerio zdaje sobie sprawę z krzywdy jaką się w ten sposób wyrządza wszystkim sakramentalnym małżonkom, a w szczególności tym, którzy chcą być wierni małżeńskiemu przymierzu z Bogiem - sakramentalnej przysiędze? Mam wrażenie, że po rozstaniu okopałeś się w poczuciu doznanej krzywdy! Pozostajesz wierny sakramentalnej przysiędze - chwała Ci za to! Tylko czemu czynisz to z takim obnoszonym cierpiętnictwem?! Jakaż to krzywda dla Ciebie i wszystkich sakramentalnych małżonków, że ktoś - doświadczony inaczej przez los - ma dostać TO, co Ty masz - nie w nagrodę przecież!      Użalasz się jak człowiek, który nie ukradł  ale (może żałuje) i ma pretensję, bo złodziejowi darowano karę. 
no_name (PiotreN)
9 kwietnia 2017, 22:23
Uzytkownik Andrzej o ile się nie mylę jest adminem - założycielem portalu sychar.org, a tenże (wiem z autopsji) robi naprawdę bardzo dużo dobrego w stosunku do osób z poranionych małżeństw. Sam przez wiele lat byłem jego użytkownikiem i każdemu, kto ma problemy w małżeństwie gorąco polecam. Nie masz racji pisząc: "Użalasz się jak człowiek, który nie ukradł...", bo ktoś, kto mimo samotności przez wiele lat próbuje wytrwać we własnej małżeńskiej obietnicy jest w jakimś sensie herosem, a i to mozliwe jest tylko z Bożą pomocą. Lucianp proszę napisać raczej o swojej życiowej sytuacji, może m.in. dla Pana dedykowano te ustępy AL, o których wspominał użytkownik Andrzej. To może Pan obecnie żyje z cudzą żoną?
10 kwietnia 2017, 01:45
"doświadczony inaczej przez los" - no poważnie, ze tak powiem po katolicku można tak napisać? Wierzysz w ślepy los? ​"Użalasz się jak człowiek, który nie ukradł  ale (może żałuje) i ma pretensję, bo złodziejowi darowano karę. " Czy darowano, czy nie okaże sie po śmierci. 
Mariusz Rozbujnik
10 kwietnia 2017, 06:59
A cóż to Cię obchodzi, mój Drogi? Może zacznij wreszcie rzucać kamieniami, Najczystrzy! 
10 kwietnia 2017, 09:14
Mógłbym dużo napisać o swojej życiowej sytuacji...Może dałbym Ci satysfakcję, bo mógłbyś powiedzieć:  Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Mam wrażenie, że wielu tutaj myśli takimi właśnie kategoriami... Jakoś NIKT nie skupił się na tym: Jakaż to krzywda dla Ciebie i wszystkich sakramentalnych małżonków, że ktoś - doświadczony inaczej przez los - ma dostać TO, co Ty masz - nie w nagrodę przecież! Przypomina to problem dobrego syna z przypowieści o marnotrawnym?...
no_name (PiotreN)
10 kwietnia 2017, 21:27
Mój Drogi Rozbujniku. Słowo "najczystszy" nie piszemy przez "rz", tylko używamy zgłoski "sz". Powinieneś wrócić i poćwiczyć ortografię w gimnazjum, bo w dzisiejszych czasach nawet jeśli masz predyspozycje do uprawiania wyłącznie rozboju sama matura to niestety za mało. Sorki, taka prawda. :-)
DS
Dariusz Siodłak
9 kwietnia 2017, 17:23
Najśmieszniejsza w tym wszystkim jest potrzeba tłumaczenia papieża. To on jakiś poeta jest czy co, że wszyscy zastawiamy się co tenże poeta miał na myśli ? Papież nie może wstać i powiedzieć czy można czy nie można przyjmować komunię w stanie grzechu cudzołustwa ?
DP
Danuta Pawłowska
9 kwietnia 2017, 17:21
W ciągu parę minu pojawiło się przeszło trzysta głosów na nie pod każdym wpisem. Na innej stronie przeszło 1000 też w parę minut.Macie jakiś sposób na mnożenie na nie pod wpisami dla was niewygodnymi?
9 kwietnia 2017, 17:33
Widzisz to taka zabawa dla gimnazjalistów - skrypy do głosowania są słabo zabezpieczone.
A
Andrzej
9 kwietnia 2017, 15:08
Polecam: - konferencję ks. prof. Tadeusza Guza pt.: "AMORIS LAETITIA" w świetle całego dziedzictwa wiary i nauki katolickiej" - <a href="http://youtu.be/dKxRk339e3E">https://youtu.be/dKxRk339e3E</a> - wywiad z ks. prof. prof. Robertem Skrzypczakiem - teologiem dogmatykiem: <a href="http://www.fronda.pl/a/jak-grozny-jest-kryzys-w-kosciele-wokol-amoris-laetitia,90364.html ">http://www.fronda.pl/a/jak-grozny-jest-kryzys-w-kosciele-wokol-amoris-laetitia,90364.html</a> - artykuł "„Amoris laetitia” – co powiedział i czego nie powiedział Franciszek": [url]http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/175381,amoris-laetitia-co-powiedzial-i-czego-nie-powiedzial-franciszek.html[/url]
A
Andrzej
9 kwietnia 2017, 14:59
U czytającego 298 punkt adhortacji "Amoris Laetitia" wraz z przypisem 329 może pojawić się w pełni zasadne pytanie: Jak będzie się czuła sakramentalna żona, gdy dowie się, że jej mąż utrzymuje „pewne przejawy intymności” z drugą kobietą, z którą ma dziecko, a adhortacja w punkcie 298 mu na to przyzwala, a nawet wręcz zachęca go do tego? Aby bardziej sobie uświadomić krzywdę, jaką wyrządza się tej kobiecie, warto, byśmy wszyscy postawili się w jej sytuacji, w której oprócz zdrady ze strony współmałżonka doznaje ona, z powodu ww. punktu adhortacji papieża Franciszka, poczucia opuszczenia ze strony Kościoła. Czy Ksiądz Kardynał Francesco Coccopalmerio zdaje sobie sprawę z krzywdy jaką się w ten sposób wyrządza wszystkim sakramentalnym małżonkom, a w szczególności tym, którzy chcą być wierni małżeńskiemu przymierzu z Bogiem - sakramentalnej przysiędze?
A
Andrzej
9 kwietnia 2017, 14:56
Wypowiedź kard. Coccopalmerio: "«Amoris Laetitia» przypomina, że Sobór Watykański II (w konstytucji «Gaudium et Spes», nr 51) zauważa, że jeśli para powstrzymuje się od stosunków małżeńskich, może to doprowadzić do kryzysu u jednego lub obu małżonków, co z kolei może skutkować złamaniem wierności i rozpadem związku". W tej wypowiedzi kardynał Coccopalmerio odwołuje się do punktu 298 adhortacji „Amoris Laetitia” - do przypisu 329, który z kolei odwołuje się do 51 punktu Konstytucji Duszpasterskiej „Gaudium et spes”, który jednak dotyczy MAŁŻEŃSTW SAKRAMENTALNYCH (i tu ma miejsce nadużycie): „Gdzie zrywa się intymne pożycie małżeńskie, tam nierzadko wierność może być wystawiona na próbę a dobro potomstwa zagrożone. Wtedy bowiem grozi niebezpieczeństwo zarówno wychowaniu dzieci, jak i zdecydowanej woli przyjęcia dalszego potomstwa” (Sobór Wat. II, Konst. duszpast. Gaudium et spes, 51). I to budzi ogromny niepokój, gdyż odniesienie tego zapisu, który według mnie wyraża zachętę do utrzymywania intymnego pożycia do związku nieregularnego (cudzołożnego), sprawia wrażenie, tak jakby oba związki, sakramentalny i niesakramentalny były równie prawomocne przed Panem Bogiem. I to powoduje ogromny zamęt w nauczaniu Kościoła.
9 kwietnia 2017, 15:23
W mojej ocenie skutecznie udało sie zniwelować różnicę pomiędzy małzeństwem a zwiazekim cywilnym. Lata pracy zwolenników rozwodów spowodowały, iż dziś wielu uważa małżeństwo cywilne za tożsame temu sakramnetalnemu. Jak widać uznajac to drugie za jakis niedościogniony ideał (co jest oczywsitą bzdura) Stąd wielu (w tym ksieża, biskupi, kardynałowie) tak troszczy sie o dobro i nierozerwalność, ale tego kolejnego cywilnego zwiazku. Szkoda, ze przy tym tak mało troszcza się o powrót wiarołomnych malżzonków i o tych, którzy w samotności na to oczekują będąc wiernymi swojego słubu.
9 kwietnia 2017, 12:53
Wygląda że żyję od lat w ideale (małżeństwa). Co lepsza moi rodizce, dziadkowie tak żyło. I wielu znajomych dziś też tak żyje. Bo to co kiedyś było normą - dziś staje sie jakimś ideałem. A to co kiedyś było patologią (rozwód) dziś staje się normą takze w Kościele. Widać wyraźnie, jak Kościół zapomina, iż mamy iść ku świętości. Jak normalne życie staje się jakimś ideałem. Widac jak maskuje się dramat przegranej Kościołą o małżeństwo opowaidając bajki. Kiedyś było wiadomym, iż zonaty mężczyzna jest owocem zakazanym dla innych kobiet. Tak samo jak zamężna kobieta dla innych mężczyzn. A dziś kardynał Kościoła Katolickiego publicznie usprawiedliwia cudzołóstwo i zrywanei owoców zakazanych. Czy moze być większy upadek Kościoła? ps. jak będzie wygladała sytuacje tego meza z powyższego przykaldu, gdy jego wiarołomna żona postanowi się nawrócić? Co ma wtedy zrobić, która żonę odrzucić? Tą, kórej ślubował dozgonną miłość i wierność?
Ł
Łukasz
9 kwietnia 2017, 21:19
Jąder się nie zrywa. A pracować można w różnych winnicach a nie tylko dla jednej egoistki która nie chce się dzielić z innymi kobietami. Egoizm to pierwszy grzech przeciw miłości.
9 kwietnia 2017, 11:28
Cały problem znacznej części posoborowej hierarchii polega na tym,że są katolikami w 50%.Akceptują naukę Kościoła w 50%.Kiedyś za to odpowiedzą przed Bogiem a ich wina będzie tym większa,iż ów brak wymagań wobec siebie przerzucają na wiernych świeckich. Hierarchia 50% to przyszli ateiści,wyznawcy "kościoła dobrego człowieka",któremu Bóg ani nie przeszkadza ani nie pomaga. P.S. Praktyczna rada dla cudzołożników-ograniczcie współżycie do 50% a kardynał Coccopalmeiro z pewnością postawi was za wzór i "nagrodzi" komunią świętą ( na zgubę swoją i waszą) 
MR
Maciej Roszkowski
9 kwietnia 2017, 11:19
"Każdy przypadek musi zostać oceniony przez kompetentną władzę kościelną..."To ocena Chrystusa już nie obowiązuje? Był mniej kompetentny?
DP
Danuta Pawłowska
9 kwietnia 2017, 10:56
To jest przerażajace kiedy następny kardynał daje diabłu furtkę! Tu jużnaprawdę chodzi o walkę dusz!