Komu bije dzwon?

ks. Artur Stopka

Kto szuka w sieci informacji o Lewinie na ziemi rawskiej, rychło dowie się o dzwonach. "Dwa dzwony: jeden większy "Stanisław" z 1892 r. ważący ponad 120 kg, drugi "Michał" ważący 80 kg" - informuje krótka notatka poświęcona tamtejszemu kościołowi, zamieszczona w "społeczności podróżników" odyssei.com. A Portal Turystyczny Powiatu Rawskiego rawamaz.cal.pl idzie jeszcze dalej i zawiadamia: "Chlubą lewińskich parafian są dwa dzwony: "Stanisław"ważący ponad 120 kg i "Michał" ważący 80 kg".

A tu masz ci los. Prawie cały dzień jedną z najbardziej nagłaśnianych wiadomości nie tylko w Internecie (tak bardzo nagłaśnianą, że nie zdołał jej wyprzeć z wydań telewizyjnych serwisów wszechobecny temat Euro 2012) była informacja o tym, że lewiński proboszcz został skazany na kilkadziesiąt godzin prac społecznych, za to, że jak, doniósł jeden z dzienników, "zakłócił kościelnymi dzwonami spoczynek nocny mieszkańców wsi".

Oczywiście, dwa pierwsze akapity niniejszego komentarza są perfidną manipulacją z mojej strony, ponieważ, zestawiając fakty, nie odnotowałem, że w całą sprawę została zaangażowana elektronika i, będące "chlubą lewińskich parafian", dwa dzieła sztuki ludwisarskiej nic tu nie zawiniły.

Należę do ludzi, którzy nie przepadają za elektroniką i głośnikami na kościelnych wieżach (i nie przemawia do mnie argument, który kiedyś usłyszałem z ust utytułowanego duchownego katolickiego, że trzeba iść z duchem czasu, bo nawet muezini na niejednym minarecie zostali przez głośniki zastąpieni). Lubię natomiast dźwięk prawdziwych dzwonów (zwłaszcza dobrze zestrojonych) i uważam obecność ich brzmienia w powietrzu za jeden z piękniejszych sposobów przypominania ludziom o sprawach Bożych.

Mam też w pamięci spotkanie z płaczącą kobietą w parafii, w której po długim czasie braku dzwonów ukradzionych jeszcze przez hitlerowców, zawisł na wieży komplet nowych dzieł polskich ludwisarzy i pięknie się rozdzwonił. Gdy zaniepokojony jej łzami zapytałem, co się stało, odrzekła: - Ja tylko tak ze szczęścia i z tego piękna - odrzekła.

Myślę, że nie trzeba być szczególnie wrażliwym, aby w brzmieniu prawdziwych dzwonów odkryć piękno. To piękno, o którym Norwid pisał, że na to jest, by zachwycało (do pracy!).

Jestem jednak przekonany, że piękna nie wolno traktować instrumentalnie i nadużywać. Ani przedawkowywać. W przeciwnym razie piękno traci swą zbawczą moc, o której pisał Dostojewski. I zamiast pociągać - odpycha.

W całej aferze z dzwonieniem w parafii na terenie dekanatu Nowe Miasto nad Pilicą intryguje mnie, dlaczego sprawa musiała się oprzeć o sąd. Dlaczego nie nastąpiła skuteczna interwencja ze strony bezpośrednich przełożonych księdza - miłośnika elektronicznych "kurantów"? Przywołane przez Hemingwaya pytanie: "Komu bije dzwon?", brzmi w zaistniałej sytuacji aż nadto aktualnie, choć w nieco innym aspekcie, niż w cytowanej przez pisarza "Medytacji" Johna Donna. Mówiąc precyzyjniej, pytanie brzmi: po co bije dzwon? Czy dla czyjejś osobistej satysfakcji? Czy dla "znaczenia terenu" dźwiękiem? Czy też dla chwały Bożej i pożytku Kościoła, w tym wiernych świeckich liczącej niespełna 900 dusz lewińskiej parafii?

Być może, gdyby kilka lat temu powyższe pytania ktoś sobie postawił w stosownych kościelnych strukturach, udałoby się uniknąć nie tylko medialnego zamieszania (oraz kolejnego zalewu chamskich, obrażających Kościół i ludzi wierzących komentarzy), ale również pod wieloma względami precedensowego wyroku, który w rękach ludzi niechętnych wierzącym i Kościołowi, może się stać bronią obosieczną. A jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, że sędzia wydany wyrok okrasił ocenianiem proboszcza jako gospodarza i komentarzami na temat żadnej dolegliwości dla niego ewentualnej kary grzywny, to trudno nie przypomnieć słów św. Pawła Apostoła, który ostro przygadał Koryntianom za to, że chodzą rozstrzygać swoje spory przed świeckimi sądami...

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Komu bije dzwon?
Komentarze (2)
Z
zaba
13 czerwca 2012, 00:41
Lubie dźwięk dzwonów, zwłaszcza gdy odzywają się o 12.00. Wyznaczają jakiś rytm dnia. Jednak doświadczyłem tez wątpliwej radości wysłuchiwania kurantów, które grały rożne piosenki, w zależności od gustu proboszcza. Były dni, gdy te kuranty zwyczajnie po męsku nazywając sprawę, mnie w...ły. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której w nocy ciągle coś brzęczy.
W
wanda
12 czerwca 2012, 19:36
Gdyby dzwonnik musiał o określonej porze wyjść z mieszkania w pogodę i nie w pogodę i włożyć wysiłek w rozdzwonienie dzwonu,  to niebyłoby nadmiaru dzwonienia .a tak-wystarczy zaprogramować i "samosiędzwoni' . Bez świadomej decyzji  o znaczeniu godziny,sensu.......