Koniec polskiego Kościoła

br. Damian Wojciechowski SJ

28 maja 1981 roku zmarł kardynał Stefan Wyszyński, prymas Polski. Kościół razem z komunistami (sic!) ogłosił żałobę narodową. Dobrze pamiętam pogrzeb, któremu przewodniczył Sekretarz Stanu kard. Agostino Casaroli. Obecny był  także przyszły papież - kard. Józef Ratzinger. Na ulice wyległa cała Warszawa. Mówiło się, że to pogrzeb królewski, bo jako prymas Wyszyński był także interrexem.

Kiedy zdarza mi się przechodzić obok pomnika Kardynała Wyszyńskiego na Krakowskim Przedmieściu przypomina mi się od razu jego głos i słowa. W nauczaniu Prymasa dwa słowa były bardzo ważne: Kościół i Naród. Czasami wręcz zlewały się one u niego w jedność, tak jak dwa dęby splątane swoimi konarami i korzeniami. Jak to możliwe?

Zacytujmy samego Prymasa: "Kościół w naszej ojczyźnie, za wzorem swych najwyższych pasterzy, od wieków staje w obronie ludzi pokrzywdzonych nadużyciami ze strony władz. Dlatego też Kościół polski staje w obronie narodowej racji stanu."

Historia Polski i Kościoła były aż do końca komunizmu związane ze sobą w sposób szczególny - zwłaszcza od czasów rozbiorów. Protestanckie Prusy i prawosławna Rosja były wrogami tak Polski, jak i Kościoła. To samo miało miejsce podczas II wojny światowej, kiedy tak sowieci, jak hitlerowcy chcieli zniszczyć polski naród i Kościół. Komunizm to kolejna siła, która kontynuowała tę politykę wyniszczenia, a zarazem powodowała jeszcze większe wzmocnienie tego szczególnego sojuszu między Kościołem a Narodem. Szczególnego, ponieważ w Europie nie było to częste zjawisko. Sojusz tronu i ołtarza zakończył się we Francji wraz z Rewolucją.  W Niemczech Bismarcka w epoce Kulturkampfu Kościół katolicki był traktowany jako siła wręcz antypatriotyczna. W drugiej połowie XIX wieku we Włoszech Kościół (dokładniej Watykan) sprzeciwiał się walce o zjednoczenie kraju i wtedy masoneria była najbardziej patriotyczną siłą narodu. W katolickiej Hiszpanii opowiedzenie się Kościoła za dyktaturą Franco było wśród Hiszpanów bardzo różnie odbierane.

Prymas Wyszyński mówił, że w Polsce powinno mieszkać 80 mln ludzi. Uważał, że tylko w ten sposób Naród będzie zabezpieczony przed agresją ze strony obu sąsiadów. Niewątpliwie mówił tutaj bardziej jako polski mąż stanu niż hierarcha kościelny. Czasami zresztą niektóre jego działania spotykały się z krytyką Watykanu - np.  przy tworzeniu polskich struktur kościelnych na Ziemiach Odzyskanych. Prymas Tysiąclecia walczył tak w obronie Kościoła, jak i Narodu. Te dwie społeczności były u niego na trwale związane ze sobą. Czasami ten sojusz przybierał u nas formę polskiej "teologii wyzwolenia" - czego symbolem był np.  popularny w stanie wojennym polski orzełek wiszący na krzyżu.

Minęło prawie 25 lat od upadku komunizmu. Żyjemy w zupełnie innym kraju. Czy nadal Kościół ma za zadanie troszczyć się o przyszłość polskiego narodu? Albo bardziej precyzyjnie, czy ma takie możliwości, aby to robić?

60-80 proc. Polaków nie tyle jest agresywna wobec Kościoła, lecz raczej obojętna. Kościół jest dla nich jakąś mało ciekawą instytucją, której głównym zadaniem jest oprawa uroczystości rodzinnych i ewentualnie chronienie jakiś tradycji. Czy Kościół może sobie pozwolić na tracenie swoich sił i energii na walkę o naród, któremu ta troska Kościoła w dużej mierze jest obojętna?

Wyszyński budował swoją koncepcję Naród-Kościół na bazie tego, że większość Polaków był przywiązana do tradycyjnego katolicyzmu. Bazą tego tradycyjnego katolicyzmu był polski chłop, ale obecnie polska wieś znika. Pojęcie Polak-katolik z każdym rokiem coraz bardziej traci na znaczeniu. Przyczyną tego jest nie tylko wroga Kościołowi propaganda, ale także dobrobyt i związana z tym zmiana świadomości młodego pokolenia. Dobrobyt może być największą klęską narodu - nie musi, lecz może.

Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić narodu, kiedy ten naród ma go po prostu w nosie? Jest to szczególnie bolesne pytanie dla starszego pokolenia, w tym dla duchowieństwa i biskupów. Bardzo wielu starszych księży i biskupów ciągle żyje tą ideą jedności Kościoła i Narodu. Wiele "pary" i wysiłków jest kierowanych na obronę tej idei. Czy Kościół, będąc z roku na rok mniejszością w społeczeństwie, może sobie pozwolić na takie tracenie sił? Czy nie powinno stać się jego zasadniczą misją ewangelizowanie konkretnych ludzi, a nie walka o duszę i przyszłość narodu?

Podobny proces możemy obserwować w skali całego Kościoła. Jan Paweł II był proboszczem świata. Kimś, kto troszczył się o dobro całej ludzkości. Benedykt XVI upominał i pokazywał ślepe zaułki współczesnej cywilizacji, szczególnie europejskiej, ale widać było, że nie sądził, że wielu go usłucha. Benedykt XVI przesunął akcent w swoim nauczaniu i działalności z troski o świat na  troskę o Kościół. Franciszek jest zdecydowanie skoncentrowany na kierowaniu łodzią Kościoła i choć upomina świat (np. w kwestii aborcji, obrony małżeństwa), to jednak widać, że świat już nie jest jego parafią. Świat jest dla niego przede wszystkim celem ewangelizacji.

Być może trzeba nam się przestawiać na to, że jesteśmy "małą trzódką" w kraju położonym w środkowej Europie. Naszym zadaniem nie jest ratowanie narodu i przedłużanie jego bytu, lecz bycie solą świata, lampą na świeczniku. Nie wszyscy Polacy będą katolikami, ale ci, którzy nimi chcą być, muszą nimi być na 100 procent. Współczesna cywilizacja zweryfikuje negatywnie każdego niedzielnego i letniego katolika. Czasy idą takie, że będziemy doświadczać coraz bardziej dokładnej i wręcz bezlitosnej weryfikacji przynależności do Kościoła. Coraz mniej chodzi o ilość, a coraz bardziej o jakość.

Od razu uprzedzam krytyków, że nie uważam bynajmniej, iż sojusz Kościoła z Narodem był czymś złym - na odwrót: przyniósł przetrwanie obydwu stronom. Jestem również przekonany, że pobożność ludowa, którą tak wspierał Wyszyński (a której niektórzy katoliccy intelektualiści tak nie cierpieli) była prawdopodobnie jedynym realnym programem duszpasterskim na tamte czasy. Problem nie dotyczy oceny przeszłości, lecz na co się mamy szykować na przyszłość. Czy jestem tego pewien? Oczywiście nie, ale kierunek zmian, które zachodzą w Polsce pokazuje, że opisany przeze mnie wariant rozwoju Kościoła w naszym kraju jest wielce prawdopodobny.

Czy to koniec polskiego Kościoła? I co wtedy? Być może Kościół Katolicki w Polsce? Jezus tylko Kościołowi obiecał, że bramy piekielne go nie przemogą, a z narodem może być różnie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Koniec polskiego Kościoła
Komentarze (34)
M
misio
23 sierpnia 2013, 02:42
"Czy Kościół może sobie pozwolić na tracenie swoich sił i energii na walkę o naród, któremu ta troska Kościoła w dużej mierze jest obojętna?" - - - To pytanie można odwrócić - czy polski Kościół może sobie pozwolić na odwrócenie się od narodu i zawiśnięcie w próżni? Jak wyglądałby Kościół po latach komuny gdyby nie postawił na związek z gnębionym narodem? Z tego właśnie związku czerpał swoją siłę przez dziesięciolecia funkcjonując we wrogim otoczeniu. Dzisiaj otoczenie jest równie wrogie, może nawet bardziej ze względu na jego skrajną perfidność - stara komuna jawi się jako prymitywny system w porównaniu z obecnymi technikami manipulacji w pełni rozwiniętymi po tzw. "transformacji". Tej manipulacji Kościół może się albo przeciwstawić albo ze strachu bądź wygodnictwa udawać, że jej nie dostrzega. W tym przypadku wygodnictwo będzie jednak miało bardzo krótkie nóżki co już powoli zaczyna być widoczne. Kardynał Wyszyński idealnie rozpoznał ówczesną sytuację i ówczesnych wrogów - tego rozpoznania niestety zupełnie zabrakło po 89r. Nie mnie oceniać na ile to wynikało ze zwykłej naiwności, a na ile z działań całkiem licznych TW funkcjonujących zresztą do dzisiaj. Źródło siły Kościoła jest niestety doskonale znane również jego wrogom, dla których katolicka Polska jest niemożliwą do zniesienia solą w oku czerwonej Europy. Najbardziej racjonalne z ich punktu widzenia będzie więc działanie w kierunku rozerwania tego związku i to się właśnie dzieje na naszych oczach przy niestety aktywnym współdziałaniu niektórych hierarchów - a na jedym ogniu upiecze się dwie pieczenie, zdezintegruje i Kościół i naród. Dzisiaj najprostsza droga do praktycznej likwidacji Kościoła w Polsce to blatowanie się jego przedstawicieli z POstępową władzą, umizgi do POstępowych mediów i odwracanie się z POgardą od swojej najwierniejszej bazy.
X
xsxs
22 sierpnia 2013, 18:58
Bardzo mnie to cieszy że to idzie w tym kierunku. Utopicie sięrazem ze swoim KK w tych bezproduktywnych rozważaniach.
$
$$$
29 czerwca 2013, 11:40
Jozue nasza cierpliwość się kończy odpowiedz czy jesteś Damianen Wojciechowskim SJ czy nie.
D
dorian
25 czerwca 2013, 14:09
"Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić narodu, kiedy ten naród ma go po prostu w nosie?" A czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić człowieka, kiedy ten człowiek ma go po prostu w nosie? Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić prawdy i dobra, jeśli przysparza mu to samych tylko kłopotów ? Czy można realnie bronić człowieka nie broniąc jego narodu - naturalnej wspólnoty dobra i świadectwa prawdzie w historii uczynków jego kultury, tradycji i języka ? ..."Czy Kościół może sobie pozwolić na tracenie swoich sił i energii na walkę o naród, któremu ta troska Kościoła w dużej mierze jest obojętna?" A czy nie jest raczej tak, że to właśnie od szeregu lat reprezentantom KK w Polsce stał się obojętny ich naród ? ..."Minęło prawie 25 lat od upadku komunizmu. Żyjemy w zupełnie innym kraju. Czy nadal Kościół ma za zadanie troszczyć się o przyszłość polskiego narodu? Albo bardziej precyzyjnie, czy ma takie możliwości, aby to robić?" Czy przedstawiciele Kościoła mogą czymś uzależniać dawanie świadectwa prawdzie, sprawiedliwości i dobru ? Czy Ci którzy wyrastają z tego narodu i wobec Boga zobowiązali się przede wszystkim ludzi tego właśnie narodu do Niego przeprowadzić - bo tutaj pełnią posługę - mogą się nie troszczyć o przyszłość tych ludzi i tego narodu ? Jak należało by nazwać ojca rodziny, który nie troszczy się o nią, albo zastanawia się czy jest to jego zadanie ? ...KKK 57 Ten zarazem kosmiczny, społeczny i religijny porządek wielości narodów (Por. Dz 17, 26 -27). ma na celu ograniczenie pychy upadłej ludzkości, która – jednomyślna w swej przewrotności (Por. Mdr 10, 5. – o własnych siłach chciała dojść do swojej jedności, budując wieżę Babel.
R
Robert
25 czerwca 2013, 09:53
Dziękuję Księdzu za mądry artykuł i serdecznie pozdrawiam :)
J
jerzy
23 czerwca 2013, 11:17
"Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić narodu, kiedy ten naród ma go po prostu w nosie?" A czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić człowieka, kiedy ten człowiek ma go po prostu w nosie? Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić prawdy i dobra, jeśli przysparza mu to samych tylko kłopotów ? Czy można realnie bronić człowieka nie broniąc jego narodu - naturalnej wspólnoty dobra i świadectwa prawdzie w historii uczynków jego kultury, tradycji i języka ? ..."Czy Kościół może sobie pozwolić na tracenie swoich sił i energii na walkę o naród, któremu ta troska Kościoła w dużej mierze jest obojętna?" A czy nie jest raczej tak, że to właśnie od szeregu lat reprezentantom KK w Polsce stał się obojętny ich naród ? ..."Minęło prawie 25 lat od upadku komunizmu. Żyjemy w zupełnie innym kraju. Czy nadal Kościół ma za zadanie troszczyć się o przyszłość polskiego narodu? Albo bardziej precyzyjnie, czy ma takie możliwości, aby to robić?" Czy przedstawiciele Kościoła mogą czymś uzależniać dawanie świadectwa prawdzie, sprawiedliwości i dobru ? Czy Ci którzy wyrastają z tego narodu i wobec Boga zobowiązali się przede wszystkim ludzi tego właśnie narodu do Niego przeprowadzić - bo tutaj pełnią posługę - mogą się nie troszczyć o przyszłość tych ludzi i tego narodu ? Jak należało by nazwać ojca rodziny, który nie troszczy się o nią, albo zastanawia się czy jest to jego zadanie ?
SG
szkoda gadać
23 czerwca 2013, 03:09
Koniec br. Damiana Wojciechowskiego SJ, który zapomniał, że "bramy piekielne Go nie przemogą", choć się powołuje na te słowa - chodzi o ludzi, którzy tworzą Kościół. Pytanie do jezuitów - co na to jego przełożony w klasztorze ?
Jan Maria
22 czerwca 2013, 23:18
Naszą jedyną ojczyzną jest Niebo. A jedynym przywódccą Jezus. Ten świat nie jest światem chrześcijan lecz świat poznania dobra i zła (po grzechu pierworodnym), jest rzeczywistością zniszczonego Raju przez grzech. Czas próby musi zakończyc powtórne przyjście Jezusa, póki to nie nastąpi chrześcijanin jest czekającym i radujacym się w Jezusie tu na Ziemi. Wołajmy, aby Pan Nasz zaszycił nas we własnej osobie. Maranatha - Panie Jezu przyjdź!
G
gb
22 czerwca 2013, 19:31
Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić narodu, kiedy ten naród ma go po prostu w nosie? A czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić człowieka, kiedy ten człowiek ma go po prostu w nosie? Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić prawdy i dobra, jeśli przysparza mu to samych tylko kłopotów ? Czy można realnie bronić człowieka nie broniąc jego narodu - naturalnej wspólnoty dobra i świadectwa prawdzie w historii uczynków jego kultury, tradycji i języka ? ..."Czy Kościół może sobie pozwolić na tracenie swoich sił i energii na walkę o naród, któremu ta troska Kościoła w dużej mierze jest obojętna?" A czy nie jest raczej tak, że to właśnie od szeregu lat reprezentantom KK w Polsce stał się obojętny ich naród ?
Jan Maria
22 czerwca 2013, 18:57
Do Jana, który napisał: "Czy Kościól, który chrzci w imię nieznanego Boga , gdzie Nt nakazuje chrzcić w imię Jezusa Chrystusa bo imię Ojca i Syna To Jezus" Jest napisane: Idźcie więc i nauczajcie  wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem" (Mt 28, 19-20). Katechizm (1225) Przez swoją Paschę Chrystus otworzył wszystkim ludziom źródła chrztu. Istotnie, Jezus mówił o swojej męce, którą miał wycierpieć w Jerozolimie, jako o "chrzcie", którym miał być ochrzczony. Krew i woda, która wypłyneły z przebitego boku krzyżowanego Jezusa, są zapowiedzią chrztu i Eucharystii, sakramentów nowego życia. Od tej chwili możliwe jest "narodzenie się z wody i z Ducha", by wejść do Królestwa Bożego (J 3, 5). Zobacz, gdzie jesteś ochrzczony, skąd pochodzi chrzest, jeśli nie z krzyża Chrystusa, ze śmierci Chrystusa. Tu jest cała tajemnica: Chrystus cierpiał za ciebie. W Nim jesteś odkupiony, w Nim jesteś zbawiony. Chrzest w Kościele 1226 Kościół celebrował chrzest i udzielał go od dnia Pięćdziesiątnicy. Istotnie, św. Piotr mówi do tłumu poruszonego jego przepowiadaniem: "Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego"(Dz 2, 38). Apostołowie i ich współpracownicy udzielają chrztu każdemu, kto wierzy w Jezusa: Żydom bojącym się Boga i poganom. Chrzest zawsze wiąże się z wiarą: "Uwierz w Pana Jezusa, a zbawisz siebie i swój dom" - oświadcza św. Paweł strażnikowi w Filippi. Opowiadanie mówi dalej: "Natychmiast przyjął chrzest wraz z całym swym domem" (Dz 16, 31-33). 1227 Według św. Pawła Apostoła człowiek wierzący ma przez chrzest udział w śmierci Chrystusa, zostaje z Nim pogrzebany i powstaje z martwych: (...) (Rz 6, 3-4).
S
Skała
22 czerwca 2013, 17:52
jan, ty protestestancki spamerze - Jezus powiedział "na odchodne", że Duch Św. będzie stopniowo objawiał prawdę, bo od razu by tego nie zrozumieli i nauka Kościoła Katolickiego to jest 2000 lat takiego objawiania; tak, były i są w KK nieprawidłowości (jak w każdym Kościele, również innych wyznań...), lecz zważ, że sam Mistrz - Jezus Chrystus, miał w swoim gronie zdrajcę i dusigrosza, Judasza, a skałą Kościoła ustanowił tchórzliwego Piotra
A
alto
22 czerwca 2013, 15:57
Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić narodu, kiedy ten naród ma go po prostu w nosie? A czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić człowieka, kiedy ten człowiek ma go po prostu w nosie? Czy Kościół ma obecnie obowiązek bronić prawdy i dobra, jeśli przysparza mu to samych tylko kłopotów ? Czy można realnie bronić człowieka nie broniąc jego narodu - naturalnej wspólnoty dobra i świadectwa prawdzie w historii uczynków jego kultury, tradycji i języka ?
B
BeLLadonna
22 czerwca 2013, 15:33
  Jeszcze  tylko takie  artykuły, jak ten Brata Damiana  ratują  DeONet  od całkowitego  zatonięcia w odmętach  jak "Tygodnik Powszechny".  Ojciec  Kowalczyk  już tu w ogóle nie pokazuje się,  za to pan Poniewierski  obraża  zdrowy rozsądek  coraz bardziej wyzywająco.  DeONet  czasem podrzuci dobry pieniądz ( Brat Damian, ks. Stopka, O.Augustyn)  ale  coraz częściej sypie  koprowiną.  
D
doktor
22 czerwca 2013, 15:12
Dziękuję Bratu Damianowi. Oczywiście, że historia zbawienia dzieje się tu i teraz, i trzeba ją nieustannie interpretować w kontekście historii narodu. Zbawienie nie jest skierowane do abstrakcyjnych ludzi lecz do konkretnych. Na KUL roziwjana jest od 40 lat "teologia narodu", która uczy odczytywania znaków czasu i spoglądania na dzieje, jako obszar działania Pana Boga. Na historię narodu i świata Bóg działa przez Kościół.
Jan Maria
22 czerwca 2013, 15:11
Panu Bogu spodobało się zjednoczyć ludzi, nie pod jednym sztandarem, lecz w Jezusie Chrystusie. Jak kolwiek to zabrzmi i jak mocno to zaboli nas wszystkich. To nie mamy wyłączności na bycie w Niebie. Nie tylko Katolicy będą w Niebie. Pan Jezus wybiera z Ziemi ludzi o czystym sercu i choć w Kościele jest pełnia objawienia, to wiara nie jest tylko w Kościele, a zatem Kościół nie jest tylko Katolicki. Pisząc tak, Jezus chce wejść tam, gdzie grzech zagościł, właśnie tam zamierza przywrócić ludziom życie i nadzieję. Nadchodzi czas, a nawet już nadszedł, że prawdziwi wyznawcy Jezusa zdeptają grzech i wejdą do radości Pana. Jezus już Króluje, a jakby kto pytał gdzie to jest? To odpowiedź brzmi w całkowitym odwróceniu się od swoich grzechów i całkowitym oddaniu się Jezusowi. Nikt nie może wejść do Królestwa Bożego jak tylko przez Jezusa. Strać a zyskasz, przyjdź i ucztuj, rozmawiaj i ciesz się, bo wybrał Cię z pośród grzechu, ten który jest bez grzechu.
K
katolik
22 czerwca 2013, 14:24
Dzięki śp. kard. Wyszyńskiemu "nowinki" soborowe nie tak szybko zniszczyły Kościoła, ale teraz nic nie zostało z Kościoła katolickiego. Ponieważ żyjemy w czasach ostatecznych, ostrzegam ludzi przed posoborowym Kościołem fałszywych nauczycieli. Kto nie boi się prawdy może skorzystać. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
ZJ
znawcy jozuego
22 czerwca 2013, 12:33
Krysia to jest nic w porównaniu tego z tym kim jest  Jozue !  Jeśli chcesz go zobaczyć na fotografii do popatrz na zdjęcie z lewej strony artykułu . Tak to jest Jozue Jest on klaskaczem grupy bejotowców   Wiemy o tym od dłuższego czasu. Zastanawiamy się jeszcze co z tym zrobić. Zakładamy że ma na tyle honoru i wyjaśni dlaczego i poco . Zachowuje się on tak jakby miał dwie osobowości. . Jedna to nienawiść do ludzi homo , druga to ułożone słowa do Boga.
K
Krysia
22 czerwca 2013, 11:13
Jozue już nie jednego swojego brata homo wykołowałeś teraz bieżesz się za brata Damiana .Zostaw go w spokoju . Lepiej zacziji przeklinać swoich braci homo. z tego jesteś znany i nikt się tym nie przejmuje. Ja ciebie poznałam jednozdaniowy przeklinaczu rodzaju ludzkiego.
J
Jozue
22 czerwca 2013, 09:53
Br Damian Wojciechowski - bardzo dobry artykuł. Jan - skończ z herezjami.
Jan Maria
22 czerwca 2013, 02:16
Nie spłycajmy Kościoła do moralizatorskiej misji społecznej. Czasem można odnieść wrażenie, że temat np. in vitro lub homozwiązków, czy związków niesakramentalnych to najważniejsze problemy w Polsce. Mówinie co wolno, a czego nie wolno ludziom, którzy Kościół Katolicki uważają za jedną z wielu religi Świata, może okazać się bezowocne. Jak ktoś ma takie powołanie to nich nadal to robi co robi, ale nie dajmy się wciągać w bezowocne batalie z wiatrakami. Kościół ma głosić ewangelię (mocno wierzyć w Jezusa i wyjść tam gdzie trzeba). Z ambony też mówić, ale do Kościoła to mało kto zagląda dzisiaj. Szukajcie owiec tam gdzie słychać ich beczenie, zanim uprzedzą was wilki. Czekamy na Kościół Katolicki odnowiony, który przywraca nadzieję i odwagę do wyznawania wiary. Apele do społeczeństwa zwykle poruszane w prasie, wysokich dostojników kościelnych zdaje się, że wpadają w pustkę, gdyż jakby nie dotykają serca i problemów zagubionych. Brak jest w nich sensu, tak mi się wydaję, bo co obchodzą jakieś zarodki przeciętnego słabo wierzącego Polaka? Ja tam dałem się już zidoktrynować, ale myślę, że większość ludzi myśli zupełnie inaczej. To z czym się spotykam, a właściwie z czym się nie spotykam to próby głoszenia teologii, która wydaje się być kolejną z teorii w tak opasłym w informacje i wiedzę świecie. Zostawcie wreszcie te związki homo, in vitro i wysublimowane teorie. Trzeba ludziom przywrócić sens życia, nasycić nadzieją, wznieść sztandar i zachować topory niezgody. Grzech był jest i będzie, lecz Jezus depta grzech i wyciąga człowieka własnymi rękami, a nie teoriami i relatywizacją - prowadzącą do dezorientacji. Duch Święty jest osobą i działa przez człowieka, to nie jest jakiś ogólny świętobliwy głos do całego świata, ale poruszenie Ducha konkretnego człowieka w taki sposób , że ten uświadamia sobie swój grzech i jednocześnie olśniewa go wielka łaska miłosierdzia i piękna Boga. Takiego chce Kościoła, który wznosi się ponad podziały i szuka owiec.
22 czerwca 2013, 00:49
@jazmig, właściwie po raz pierwszy niemal do końca zgadzam się z Twoją wypowiedzią. Wyjątkiem jest fragment dotyczący SWII, a to dlatego, że właściwie mimo planów zrobienia tego dotąd nie zapoznałam się z dokumentacją Soboru. Sądzę, że nie bez powodu BXVI kilkakrotnie z naciskiem mówił, że istniał sobór medialny nie mający nic wspólnego z rzeczywistym, popartym dokumentami. Z tym należałoby się zapoznać i uważam to za swój niespełniony obowiązek...
A
alex
22 czerwca 2013, 00:20
60-80 proc. Polaków nie tyle jest agresywna wobec Kościoła, lecz raczej obojętna. Kościół jest dla nich jakąś mało ciekawą instytucją, której głównym zadaniem jest oprawa uroczystości rodzinnych i ewentualnie chronienie jakiś tradycji. Bo człowiek żyje tu i teraz, pośród straszliwego, jak nigdy dotąd, chaosu informacji, sprzecznych komunikatów i ofert na życie, w którym KK zamiast być REALNYM przewodnikiem wskazującym wartości i realne skutki podejmowanych przez człowieka decyzji - tu i teraz w konkretnej rzeczywistości, oferuje coraz mniej zrozumiałe i strawne ogólniki bez definicji i treści, typu; kochajcie się (parada miłości?), a miłosierdzie Boże i tak was wybawi. KK dał się skutecznie zepchnąć, w imię fałszywie rozumianego mieszania się do polityki i narzuconej mu świeckiej poprawności politycznej, z powszechnego (dla wszystkich zrozumiałego) przewodnika pomagającego podejmować decyzję i interpretować znaki dnia powszedniego w stronę coraz bardziej ekskluzywnego (elitarnego) zrzeszenia jakiś charyzmatyków i teologów teoretyków. W tym wszystkim KK zadziwiająco i od pewnego czasu konsekwentnie nie przyjmuje do wiadomości realne istnienie ludzi złej woli (!), zorganizowanych struktur szerzycieli zła, kłamstwa i deprawacji. Mało, wchodzi z nimi w jakieś niezrozumiałe dialogi, ustanawia kompromisy, nawołuje wiernych do tolerancji - i tym samym przestaje mówić językiem Ewangelii, a zaczyna używać słów organizacji świeckich. Coraz większy powstaje rozdźwięk pomiędzy czytanym Słowem Bożym a lękliwymi słowami nauki w coraz większym oderwaniu od ludzkiej rzeczywistości i rzeczywistości woli i praw Bożych. Zatem, na co człowiekowi taki Kościół ? Jaki z niego pożytek ? Jaki sens Jego trwania ?
C
cj
21 czerwca 2013, 20:10
Bez narodu (naturalna wspólnota kultury i historii) z którego wyrasta - człowiek karleje i obumiera ! Dlatego KK będzie karlał i obumierał póki będzie kontestował ten fakt. Pod względem kulturowym i ekonomicznym ideologia globalizmu (i kosmopolityzmu) realnie okazała się niebezpieczną i tragiczną w nasilających się skutkach utopią z której dziś nie wiadomo jak wybrnąć. I tutaj jest wielka i niezastąpiona rola KK. Przymierze z Noem KKK 71 Bóg zawarł wieczne przymierze z Noem i wszystkimi istotami żyjącymi (Por. Rdz 9,16). Będzie ono trwało, dopóki trwa świat. KKK 56 Gdy przez grzech została rozbita jedność rodzaju ludzkiego, Bóg dąży najpierw do ocalenia ludzkości, ratując jej poszczególne części. Przymierze z Noem po potopie (Por. Rdz 9, 9) wyraża zasadę ekonomii Bożej wobec "narodów", czyli ludzi zgromadzonych "według swych krajów i swego języka, według szczepów i według narodów" (Rdz 10, 5) (Por. Rdz 10, 20-31). KKK 57 Ten zarazem kosmiczny, społeczny i religijny porządek wielości narodów (Por. Dz 17, 26 -27). ma na celu ograniczenie pychy upadłej ludzkości, która – jednomyślna w swej przewrotności (Por. Mdr 10, 5. – o własnych siłach chciała dojść do swojej jedności, budując wieżę Babel. Jednak z powodu grzechu (Por. Rdz 1, 18-25. politeizm oraz bałwochwalstwo narodu i jego przywódcy nieustannie zagrażają pogańską przewrotnością tej tymczasowej ekonomii. ...Nie można - jak chce współczesny liberalizm - negować swojej rodziny, swojej ojczyzny, swojego narodu, na rzecz innych. Byłaby to głęboka patologia psychologiczna i osobowościowa. Św. Paweł Apostoł w swoim liście poucza: A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego (1 Tm 5, 8). Jeśli jakiś chrześcijanin nie dba o swoją rodzinę, o swoją ojczyznę, o swój naród, o swój Kościół lokalny, to wypiera się wiary i gorszy jest od ateisty
jazmig jazmig
21 czerwca 2013, 19:42
Wzrost stopy życiowej nie oznacza upadku Kościoła. Wyższą stopę miała Irlandia, a KK był ważną instytucją, upadł wskutek afer pedofilskich zręcznie nagłaśnianych przez media. W Niemczech upadł po S V II, podbnie w wielu innych krajach zachodnioeuropejskich. W Polsce zaszkodziła Kościołowi religia w szkołach oraz totalny bałagan po śmierci JPII. Dzisiaj nie wiadomo, kto w polskim KK rządzi, biskupi z dużym opóźnieniem reagują na nowe zjawiska, takie jak in vitro, homozwiązki itp. Dopiero od niedawna mamy argumenty naukowe uzasadniające sprzeciw wobec in vitro, których dostarczyła KEP, jest to o dwa lata spóźnione, ale lepiej późno, niż wcale. Podobne uzasadnienia powinny się pojawić wobec homozwiązków, ale jak narazie ich brakuje. Gdzieniegdzie można coś przeczytać, ale nie ma jednego, spójnego dokumentu i taki dokument powinna jak najszybciej sporządzić przy pomocy ekspertów KEP. Nóż w plecy wbijają KK jego własne instytucje, takie jak chociażby KUL ze swoimi wykładami o gender. Jeżeli katolicka uczelnia lansuje gender, to jak ma się przed tym bronić przeciętny katolik? Gdy pytania zadał bp Mering, to na katolickim Deonie posypały się na niego gromy ze strony publicystów tego portalu. Wstyd, szanowni państwo! Bronicie lansowania wyssanych z palca bzdur, twierdząc, że są ono rzekomo naukowe. Otóż nie są i nigdy nie były. Gender jest od początku do końca wyssaną z palca głupotą.
A
Atakapani
21 czerwca 2013, 19:22
@ przebudzenie Bez narodu (naturalna wspólnota kultury i historii) z którego wyrasta - człowiek karleje i obumiera ! Dlatego KK będzie karlał i obumierał póki będzie kontestował ten fakt. Ej, @przebudzenie! Przebudź się! Poczytaj trochę ks. kard. Stefana Wyszyńskiego i papieża Jana Pawła II!
P
przebudzenie
21 czerwca 2013, 19:07
Bez narodu (naturalna wspólnota kultury i historii) z którego wyrasta - człowiek karleje i obumiera ! Dlatego KK będzie karlał i obumierał póki będzie kontestował ten fakt. Pod względem kulturowym i ekonomicznym ideologia globalizmu (i kosmopolityzmu) realnie okazała się niebezpieczną i tragiczną w nasilających się skutkach utopią z której dziś nie wiadomo jak wybrnąć. I tutaj jest wielka i niezastąpiona rola KK. Przymierze z Noem KKK 71 Bóg zawarł wieczne przymierze z Noem i wszystkimi istotami żyjącymi (Por. Rdz 9,16). Będzie ono trwało, dopóki trwa świat. KKK 56 Gdy przez grzech została rozbita jedność rodzaju ludzkiego, Bóg dąży najpierw do ocalenia ludzkości, ratując jej poszczególne części. Przymierze z Noem po potopie (Por. Rdz 9, 9) wyraża zasadę ekonomii Bożej wobec "narodów", czyli ludzi zgromadzonych "według swych krajów i swego języka, według szczepów i według narodów" (Rdz 10, 5) (Por. Rdz 10, 20-31). KKK 57 Ten zarazem kosmiczny, społeczny i religijny porządek wielości narodów (Por. Dz 17, 26 -27). ma na celu ograniczenie pychy upadłej ludzkości, która – jednomyślna w swej przewrotności (Por. Mdr 10, 5. – o własnych siłach chciała dojść do swojej jedności, budując wieżę Babel. Jednak z powodu grzechu (Por. Rdz 1, 18-25. politeizm oraz bałwochwalstwo narodu i jego przywódcy nieustannie zagrażają pogańską przewrotnością tej tymczasowej ekonomii.
A
ahawot
21 czerwca 2013, 18:29
   Ludowa zaś pobożność jest, moim zdaniem, bardzo potrzebna, ponieważ stanowi wyzwanie dla "inteligentnej" wiary.    A jako atrakcja turystyczna może zwrócić uwagę, np. Japończyka, na naszą egzotyczną wiarę właśnie. :))
A
ahawot
21 czerwca 2013, 17:56
   Uważam, że winni jesteśmy wiarę Ojczyźnie. Ona nam ją dała. Mamy szczęście, że urodziliśmy się i wychowali w Polsce, bo tu naturalnie i łatwo przyjęliśmy chrześcijaństwo. Kim byśmy byli np. w Holandii? Czy znaleźlibyśmy tam naszą nadzieję? Za to więc przede wszystkim powinniśmy być wdzięczni i tu - w przestrzeni wiary, powinno być źródło patriotyzmu - odpowiedzialności za bliźnich, którzy są najbliżej.    I jakie to orginalne w Europie być Polakiem i katolikiem! :))
C
Czytelnik
21 czerwca 2013, 17:33
Zmiany nie tylko są bolesne (nowe, brzemienne w skutkach), ale bolą tych, którzy ich doświadczają. A w polskim KK zmienia się tak wiele, że wielu nie chce tych zmian wziąć pod uwagę ("stare jest lepsze"). Jak łatwo ewangelizować pełny kościół, jak łatwo mówić, gdy wszyscy słuchają, jak łatwo ogrzać się zawołaniem: "ale wszyscy", gdy tak się dzieje. Niestety to, co łatwe dla KK w Polsce kończy się szybko. Musimy zrozumieć, że wielość to nie tylko podział, pęknięcie, ale i szansa racji różnych punktów widzenia. Wtedy jest mniej bezpiecznie, ale bardziej kolorowo! A konkretniej: miejsce w Kościele jest i dla rewolucjonistów, inteligentnych krytyków, jezuitów, ale i Opus Dei, i Neonów, a nawet Legionów Maryi. Nie ma łatwych rad i prostych recept. Ale bez rzetelnej analizy sytuacji, bez dobrej teorii, bez poglębienia wiary przez duchowość nie ma dziś pączkującej wiary. A co do narodu... hm... może tak co trzeci raz zastąpić go słowem społeczeństwo, Kościół lokalny, parafia itp?
D
DNA
21 czerwca 2013, 17:06
Powiem tak obcesowo: Odwalcie sie od Kościoła i weźcie się za siebie, bo wy też jesteście Kosciołem. Jak ktość nie wierzy, albo udaje, ze wierzy i nie pogłębia wiary, to zawsze będzie miał pretensje do Kościoła, a nie do siebie. I wiary mieć nie będzie. Nie stój z boku... Kiedy ogrodu się nie uprawia, to zarasta chwastami. Jak czytam poniższe wypociny, to jakbym czytał antyklerkalna gazetę.
W
wierny
21 czerwca 2013, 16:52
Bez rozwiniętego życia charyzmatycznego Kościół wszędzie będzie się zwijał. Bez cudów, daru proroctwa, bez daru uzdrawiania można zapomnieć o Kościele pełniącym misję publiczną. Kościół będzie schodził do podziemia.
P
psp
21 czerwca 2013, 16:22
Może problem jest taki, że w czasach, w których działał kardynał Wyszyński przekaz Kościoła był jasny i spójny z obserwowaną rzeczywistością: rzeczywiście osoby naprawdę wierzące nie miały łatwo: można było i z pracy wylecieć, i z partii, raczej kariery ci co wiarę publicznie wyznawali to nie robili. A teraz hierarchowie trąbią bardzo głośno o prześladowaniu i gwałtownych atakach na Kościół, ale to po prostu się kupy nie trzyma, nie zgadza się z tym co obserwujemy: katechizacja w przedszkolu i szkołach opłacana z budżetu, żadnych przeszkód w budowaniu świątyń, procesje ochraniane za darmo przez policję, na każdej uroczystości państwowej przedstawicielstwo duchowieństwa, komisja majątkowa, krzyże w instytucjach państwowych, wydziały teologiczne na uczelniach państwowych. Można by tak wymieniać długo. Te całe "ataki" to chyba tylko głupawe komentarze na GW czy innym Onecie pisane przez grupkę frustratów. Ktoś kiedyś napisał mądrze, że Kościół polski zdał egzamin z odwagi, ale nie musiał walczyć z racjonalistyczną krytyką religii: próba odwagi nie oznaczała próby rozumu...
L
leon
21 czerwca 2013, 16:10
30 lat temu Kościół nie miał alternatywy, byłeś albo Polakiem albo czerwonym (z grubsza). Dzisiaj bez osobistej Wiary, a tylko z niedzielnym tradycyjnym wyjściem do "kościółka" stajesz się pośmiewiskiem sąsiadów i rodziny. I niestety masa księży tego nie widzi. Kak słucham tylko miałkich kazań że Bóg Ciebie kocha - niby prawda... Bóg jest odpowiedzią na wszystkie nasze także AKTUALNE pytania a z ambony nic nie płynie, jakby ksiądz nie miał przemyśleń - co njawyżej skrytykować "cywilizację śmierci" ale to za mało tzreba mówić - I TO Z WEWNĘTRZNYM PRZEKONANIEM PŁYNĄCYM Z OSOBISTEGO DOŚWIADCZENIEA - dlaczego Bóg i Kościół jest jedyną alternatywą dla człowieka. Ale może w seminarium powinno "uczyć się" bardziej Wiary kleryków a mniej Teologii ??
A
Asia
21 czerwca 2013, 15:46
Co do tego, że naró ma Kościół w nosie. Chyba z życia wzięte: http://polandmadein.blogspot.de/2013/06/jaki-jest-polski-ateista.html