Kościół jak ze sceny "Gry o tron"

ks. Artur Stopka

Ktoś podesłał mi linka do końcowej sceny trzeciej serii "Gry o tron". Opatrzył ją komentarzem-refleksją: "Patrząc na tę scenę, pomyślałem sobie o moim Kościele".

Skupieni na sobie często nie zdajemy sobie sprawy, jak niewielkie pojęcie mają dziś ludzie o Kościele. Także o sposobie jego funkcjonowania. Z drugiej strony, czasami z najmniej spodziewanych ust można usłyszeć spostrzeżenia zaskakujące swą trafnością, biorąc pod uwagę nikłe zaangażowanie w życie Kościoła tych, którzy je wypowiadają.

Zapytał mnie niedawno ktoś całkiem serio: "Czy w Kościele istnieje coś takiego, jak świadoma i konsekwentnie realizowana polityka kadrowa?". Błyskawicznie streściłem w odpowiedzi wskazania, jakie kwestii doboru kandydatów do biskupstwa w czerwcu br. otrzymali od Franciszka nuncjusze z całego świata (pisałem o tym na portalu DEON.pl w komentarzu "Przepis na biskupa"). Pytający nie czuł się usatysfakcjonowany. Co gorsza, doszedł do wniosku, że skoro nowy papież zaledwie kilka miesięcy po wyborze musi mówić o takich "oczywistościach", to znaczy, że sprawy mają się nienajlepiej. Poza tym zgasił mój entuzjazm uwagą: "Moje pytanie dotyczyło nie tylko nominacji biskupich, ale wszelkich personaliów w Kościele, jako instytucji. A więc chodziło mi także o nominacje na szefów wszelkich kościelnych instytucji, o proboszczów i wikariuszy". Widząc moją zakłopotaną minę dodał: "Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, iż w Kościele konsekwencje błędnych decyzji personalnych trwają o wiele dłużej niż w innych instytucjach. Czasami stulecia".

DEON.PL POLECA

Nie muszę podejmować w Kościele żadnych decyzji personalnych. Pewnie dlatego dość łatwo mi jest wypisywać na Facebooku emocjonalne pokrzykiwania w rodzaju "nie cierpię amatorszczyzny w Kościele, a tym bardziej wykonywanej w imieniu Kościoła", co mi się zdarzyło niespełna miesiąc temu. O wiele trudniej jest zapytać księdza nowo mianowanego na szefa jakiejś kościelnej instytucji, który dotychczas z zakresem jej działalności nigdy nie miał do czynienia: "Słuchaj, dlaczego się zgodziłeś przyjąć funkcję, stanowisko, skoro w ogóle się na tym nie znasz?". Przez ćwierć wieku zdobyłem się na takie pytanie może z dziesięć razy. Zawsze słyszałem dokładnie tę samą odpowiedź: "Biskupowi się nie odmawia, przecież ślubujemy posłuszeństwo", a w uzupełnieniu zwykle padały zdania odwołujące się do działania Ducha Świętego w Kościele. Obserwując opłakane efekty aktywności niektórych z nich, można by zacząć mieć tu poważne wątpliwości w wierze. Na szczęście pozostali (czyli większość), podjęła trud zdobywania od podstaw wiedzy i umiejętności w kompletnie im dotąd nieznanych dziedzinach i już po dwóch, trzech latach w miarę swobodnie i kompetentnie wypełniali powierzone im zadania.

Dokładnie raz w życiu odważyłem się zapytać biskupa, dlaczego na szefa mocno wyspecjalizowanej instytucji diecezjalnej powołał kompletnego dyletanta. Hierarcha, który nie był moim przełożonym, odpowiedział wyrwanym z kontekstu cytatem z Ewangelii: "Nie mam człowieka", po czym odbyliśmy dość długą rozmowę, w której przewijały się dwa wątki. Pierwszy dotyczył wiedzy biskupa diecezjalnego na temat zdolności, wiedzy, talentów i możliwości pracujących w diecezji księży. Drugi zahaczał o kwestię zaangażowania świeckich w Kościele i możliwość powierzania im odpowiedzialnych, kierowniczych funkcji w kościelnych instytucjach.

Otrzymałem niedawno relację z parafii, w której nastąpiła dość nietypowa zmiana proboszcza - z młodszego na starszego. Nieco ponad rok po tej zmianie jedna z parafianek z entuzjazmem opisała swoiste "przebudzenie", jakie nastąpiło w lokalnej wspólnocie. "Nareszcie biskup zrozumiał, jakiego duszpasterza potrzeba w takiej parafii, jak nasza" - podsumowała swoją opowieść.

Mniej więcej w tym samym czasie ktoś podesłał mi linka do końcowej sceny trzeciej serii "Gry o tron". Opatrzył ją komentarzem-refleksją: "Patrząc na tę scenę pomyślałem sobie o moim Kościele. O tym, jak bardzo my, wierni, pragniemy w nim wielkości, odwagi, jak bardzo oczekujemy na różnych poziomach kościelnej egzystencji kogoś, kto nas zrozumie, kto nas poprowadzi, kto nas pociągnie, za kim będziemy chcieli i potrafili iść z zaufaniem. Tymczasem nasz Kościół raz po raz obdarza nas, zwykłych katolików, funkcjonariuszami, urzędnikami, odhaczającymi i odwalającymi byle jak swoje obowiązki. Czy tak musi być?".

Nie oglądałem ani jednego sezonu "Gry o tron". Ale chyba rozumiem, na czym polega to katolickie "pragnienie wielkości".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół jak ze sceny "Gry o tron"
Komentarze (25)
MR
Maciej Roszkowski
14 grudnia 2013, 18:58
          Przypuszczam, żę Duch Święty najchętniej pomaga tym, którzy potrafia sobie sami pomóc, więc modlitwy nieudaczników daremne są.           Kościół przetrwa, ale tak jak wspólnoty pierwszych wieków, których członkowie byli silni siłą swojej wiary i gotowi do poświęcenia wszystkiego. Prędzej niż nam się zdaje staniemy w sytuacji "...kto przyzna sie do mnie..."           Model korporacyjny,  a tym stał się Kościół instytucjonalny, nie sprawdza się  i nie sprawdzi, bo inne, wrogie korporacje są silniejsze kasą, brakiem skrupułów, poparciem mediów i polityków.
B
beryl
13 grudnia 2013, 13:00
Wszystko jednak jest niczym ,jeśli spytamy kim jest biskup ?  szefem ,ziemskim namiestnikiem Pana czy też dekoracją ?  Co ze władztwo duchowe ? a czym sa jego podwładni ludźmi czy duchami ?  Jeśli duchami to "duchowa " będzie ich obecność w kościele ... Uwaga natury metody : nie jest ważne czy coś jest protestanckie czy nie , ważne jest czy jest prawdziwe czy nie.  Jak to poznać ? tak jak uczył Pan,po owocach, a więc empiryzm. Ostatni przykład ,gender:  jesli to troska o rodziny to jest to temat uboczny, dzietniość jest mała z przyczyn niedostatku a nie wrogich ideologii. dlaczego jednak kosciół podejmuje ten temat jako zasadniczy ? bo o tym daje się mówić , dyskutować a wprzypadku niedostatku trzeba pracować , także na szczeblu biskupa, organizacyjnym a tego wielu chciałoby unikąć,  ot ,i całe tłumaczenie.
K
Kris
13 grudnia 2013, 11:31
Analogia jest trafna. Nie mam nic do analogii ani do księdza. Co stoi jednak na przeszkodzie, żeby ostrzegać przed tym serialem tych, którzy unikają erotyki itd.?
K
Ktoś
13 grudnia 2013, 10:29
Kris i Radek - dajcie spokój. Schowjcie takie komentarze do kieszeni, jezeli nie rozumiecie słowa analogia, to lepiej zachowac milczenie.A jak nie możecie, to po Lectio Divina po prostu napiszcie coś madrego. Pozdrawiam...
KN
Katarzyna nie ze Sieny:)
13 grudnia 2013, 10:27
Bardzo dziękuję Księdzu za ten artykuł.Nareszcie coś porządnego na Deonie. Mam podobne obserwacje, nie tylko pośród kleru, choć klerem nie jestem:) ale takze pośrdód świeckich. Nawet w małej grupie parafialnej zaczyna się walka o tron.Ale, tu zarzut do kleru, brak formacji do pokory i uniżenia - najpierw w seminarium, a potem, co z za tym idzie, brak przekazu o sensie służby do ludzi świeckich. Księża niestety bardzo walczą pmiędzy sobą, stosując ostracyzm wobec kolegów, którzy kapłaństwo traktują poważnie.Też mnie to boli, nawet bardzo.Swieccy ich bardzo naśladują. Formacja do pokory i uniżenia - patron bł.Karol de Foucoulde, brat Karol, któy chciał był całkowicie ostatni, bo Jezus był ostatni. Księżom sie wydaje, że są bogami, a nie są. Czy to się zmieni??? Z przykrościa stwierdzam, że sa bardzo nadęci. Ku pociesze napiszę -ja też w sobie zauważam silne tendencje do walki o tron i wyniesienie, na szczęscie Pan Bóg ma swoje narządzie, które mi o tym prawie nieustannie przypomina. Pan Bóg tez Ksieżom o tym przypomina ale Oni udają, że nic się nie stało.Zaznaczam nie jestem żadnym wrogiem Kościoła i znam paru księży uniżonych, dostepnych i ludzkich.Jednak dwie jaskółki wiosny nie czynią.
K
Kris
13 grudnia 2013, 09:35
Nie polecam tego serialu ani książki, ponieważ jest tam dużo erotyki i okultyzmu.
RM
Radek Mysz
13 grudnia 2013, 09:22
Ksiądz odwołujący się do pogańskiego serialu... Księże Stopko, do brewiarza! Odejdź już od tego internetu! Lectio Divina!
HE
Harrison eRRepu
12 grudnia 2013, 22:33
@chrysorroas Sacdjo wrócił! Zmienił imię (nick), ale poza tym wszystko jak należy! Jak to dobrze.
C
chrysorroas
12 grudnia 2013, 18:54
do przedpiśćcy Widać nie masz pojęcia ani o studiach kościelnych ani o relacji między dziedziną teologii i świecką. 1. Dyplomaci kościelni odbywają specjalne studia. Natomiast zdaje się, że nie jest to reguła wśród dyplomatów świeckich. 2. Nie wiem, co masz na myśli z odróżnieniem między "wiarą żywą" i "martwą". Brzmi to na jakiś protestancko-pseudopobożny slogan. Wg nauki Pisma św. żywą jest taka wiara, z której wypływają odpowiednie dobre uczynki, czyli wypełnianie przykazań Bożych (w przeciwieństwie do grzechów). 3. Do istoty kapłaństwa chrześcijańskiego należy pasterzowanie, czyli przywództwo (a nie śmierdzenie stajnią, jak to chciałby Bergoglio). Najlepszym do tego przygotowaniem jest logicznie dogłębne, obejmujące całego człowieka, poznanie Prawdziwego Pasterza, którym jest Jezus Chrystus. To jest właśnie sens formacji seminaryjnych i studiów teologicznych. Jeśli są braki (a w modernistycznych instytucjach są nagminne), to wynika to właśnie z niewierności i lekceważeniu temu właściwemu przygotowaniu. 4. Ksiądz oczywiście nie musi być fachowcem w każdej dziedzinie czy specjalności. Dotyczy to zresztą każdego przywództwa. Nie ma przywódcy, który by się na wszystkim znał. Jego rola polega na łączeniu dążeń i wysiłków w jeden, odpowiedni kierunek. 5. Głównym problemem jest obecnie właśnie - teologiczna i praktyczna - zdrada istoty kapłaństwa jako przywództwa, czyli pasterzowania, a to właśnie w podpieraniu się pseudosoborem V2, który miał być rzekomo pastoralnym, a był i nadal jest perfidnie stosowany jako lupalny, czyli nie pasterski a wilczy.
ZC
zdrowy chłopski rozum
12 grudnia 2013, 16:54
Ja o arcybiskupie Wesołowskim , nie , nie o pedofilii .  Co tam robi na tym stanowisku arcybiskup ? Ja "podatnik " koscioła mogę czuć się oszukany jesli ktoś studiuje teologię zamiast prawa międzynarodowego , formuje sie takiego człowieka na księdza zamiast doskonalić  np.w sztuce negocjacji a potem ląduje taki na placówce w charakterze "dyplomatołka " Kim jest ? dobrym kapłanem czy kiepskim dyplpmatą ? Jeżeli jest to traktowane jako awans to jakze nisko oceniają sami duchowni pozycję księdza , osoby konsekrowanej ? Przecież laikat zrobi to lepiej i... taniej. Do Cebie Chrysorras : Mówisz o wierze katolockiej zgłębionej modlitwą . ok. Tylko wiary martwej czy żywej ? Czy na gruncie społecznym aktualne wykształcenie kapłanów pozwala im być organizatorem CZYNÓW swoich owieczek ? [słów w kosciele jest w nadmiarze } Patrząc na przedmioty które zdawać maja alumni ...wątpię .  Tak nie wyglada wykształcenie przyszłego biskupa , nie tak wyglada wykształcenie człowieka sprawującego WŁADZĘ .  On może co najwyżej sprawować mszę św. itd.  Jesli zostanie biskupem to jego diecezja będzie "fabryką słów " a jego wpraktycznie sprawowana władza ograniczy się do przestrzeni  między swiątynia a plebanią , to taki "wielki "jest kościół ? Jeśli wdać sie w dywagacje biblijne to on nigdy nie opusci wieczernika  a... ambicje ma do komentowania  całości życia  kościoła toż to ...bufonada.  Pytanie węzłowe , newralgiczne :  Czy biskup dzisiaj to władza nad CAŁOŚCIĄ koscioła czy jedynie nad kapłanami ? Jeśli to drugie to czy nie rozsądniej było by aby laikat wybierał swojego biskupa ,swoje ciało przedstawicielskie tak aby dać czynem świadectwo o swojej wierze ,bo jako się rzekło biskup to jedynie służba przyswiątynna  niekompetentna w innych rejonach życia  
M
MartulaGD
12 grudnia 2013, 15:37
Serialu nie musi ksiądz oglądać ale książkę polecam ;)
C
chrysorroas
12 grudnia 2013, 15:22
Nie chodzi o jakieś "inspiracje", lecz o katolickie rozumienie Kościoła i kapłaństwa. Nikt nie twierdzi, że w momencie święceń ktoś się staje święty, doskonały, kompetentny we wszystkim, tudzież nadczłowiekiem. Jednak przewaga, dość konkretna kogoś wyświęconego - oczywiście w normalnych warunkach - polega na - wierze katolickiej, zgłębionej przez modlitwę i studium teologii (oczywiście prawdziwej), - życiu modlitwy - łasce sakramentalnej uzdalniającego do działania w imieniu Jezusa Chrystusa. To jest RZECZYWISTOŚĆ, oczywiście nadprzyrodzona, która zakłada, wspiera i wzmacnia dziedzinę przyrodzoną, której oczywiście nie wolno zaniedbywać. Ksiądz ma za zadanie, a także możliwość większą w porównaniu np. z ojcem rodziny, stałej formacji i dokształcania się. Zamiast gnić przed telewizornią, jeźdźić na ryby czy jeszcze gorzej, niech się weźmie za książki, także nie ściśle teologiczne. Jeśli przełożony pozwoli czy wyśle może też zrobić jakieś kursy czy nawet studia pomocnicze. Nie ma w tym nic zdrożnego. Odpowiada to bardziej katolickiej teologii kapłaństwa niż popadanie w nałóg np. ekranizmu (czy jakikolwiek inny) w połączeniu z soboromodernistycznym "docenieniem" roli świeckich. Bo ta cała obecna laikomania to nic innego jak produkt i promowanie lenistwa i gnuśności duchownych, którzy podpierają się przy tym pseudoteologią.
C
Cogito
12 grudnia 2013, 15:07
Chrysorroas Nie wiem skąd czerpiesz inspiracje do takiego opisu stanu kapłańskiego - o popatrz aż zacząłem nadawać taką samą poetyką :) To bardzo piękne, ale tylko na papierze... Mówię to z własnego doświadczenia. Ludziom się wydaje, czasami przyszłym księżą rownież, a także co naiwniejszym przełożonym, że jak się kogoś namaści olejami (slang - wyświęci) to wszystkie problemy - duchowe i osobiste - znikną. Nie znikną. A utrzymywanie, że jest inaczej, jest oszukiwaniem samego siebie. Podpierania tego pobożną ideologią seminaryjną częściej szkodzi niż pomaga. Do wielu dokumentów trzeba podchodzić z "wyrozumiałością" trochę tak jak do wierszy, które inspirują, ale nie dają rozwiązań. Podobne jest z każdą odpowiedzialną robotą za jaką trzeba się zabrać. Nie szkodzi, że ksiądz...
C
chrysorroas
12 grudnia 2013, 14:48
ad "Cogito" No to wyraziłeś coś sensownie. Aczkolwiek niestety nie mam pewności, że zgadza się to zupełnie z textem powyżej. Sprawa jest taka: 1. Księżom nie wolno oddać świeckim funkcyj - nauczania wiary - sprawowania sakramentów i sakramentaliów - kierownictwa działalnością Kościoła, gdyż byłoby to wykroczenie przeciw Boskiej konstytucji Kościoła. 2. Księża mogą i powinni drugorzędnie zdobywać wiedzę i sprawności w dziedzinach pomocniczych świeckich. 3. Księża mogą i powinni korzystać pomocniczo z wiedzy, uzdolnień i doświadczenia świeckich w dziedzinach świeckich. Nie wolno im jednak dopuszczać takiego wpływu, który by się sprzeciwiał Boskiej konstytucji Kościoła (odnośnie wiary, sakramentów i kierownictwa). Nie wiem, co masz na myśli, że "Duch Sw. nie dopełnia dzieła". Przyczyną może być raczej poddanie się duchowi tego świata zamiast Duchowi Świętemu według podanych powyżej zasad. Kapłan kierujący się Boską konstytucją Kościoła, która jest właśnie dziełem Ducha Św., spełnia zasadnicze warunki także dla właściwego, owocnego wykorzystania wiedzy i umiejętności dziedzin świeckich. Jako że znam zarówno środowiska modernistyczne jak też katolickotradycyjne: Modernizm, który ze swej natury dusi i zwyradnia nie tylko wiarę, ale i zdrowy rozsądek, powoduje także nieuchronnie zwyrodnienie życia kościelnego, które się wynaturza w kierunku przedsiębiorstwa usług pseudoreligijnych. Interes taki się kręci, dopóki jest jako tako sprawny personel, przy czym liczy się niemal wyłącznie sprawność usługowo-biznesowa. Do jego trwałości konieczna jest jednak choćby minimalna liczba księży czy osób zakonnych, a to dla zachowania przynajmniej pozorów kościelności. Taka sytuacja może być jednak jedynie przejściowa, gdyż modernistyczne kręgi duchowieństwa (zarówno diecezjalnego jak też zakonnego) nieuchronnie wymierają (gdyż coraz mniej młodych ludzi ma ochotę poświęcić swoje życie dla pozorowania stanu duchownego, podczas gdy się stanowi jedynie biznes usługowo-religijny).
C
Cogito
12 grudnia 2013, 14:18
@chrysorroas Chodzio to, że KK poza wymiarem duchowym ma rownież przyziemny. Niekompetencja, która kiedyś uchodziła, dzisiaj w wielu dziedzinach nie uchodzi. Społeczeństwo się specjalizuje. Księża albo oddadzą wiele swoich funkcji świeckim i skupią się na posludze sakramentów i kierownictwie duchowym- co było by moim zdaniem wspaniałym osiągniemy - albo zaczną się specjalizować: w tym co do tej porty "nie uchodziło" czyli managemet, ledarship, dziennikarstwo, psychologia... Bo pózniej się okazuje, że mimo pobożnych życzeń biskupa i zainteresowanego, Duch Św. nie "dopełnia dzieła"
C
chrysorroas
12 grudnia 2013, 13:40
Czy ktoś potrafi w paru punktach streścić, o co autorowi właściwie chodzi? Bo mnie to wygląda na zwykłe bajdurzenie dla bajdurzenia wg motta, że coś jest jakby nie tak, więc trzeba tak o tym napisać, żeby Bergoglio był znowu mesjaszem. Jedyną prawdziwą myślą, którą można przy sporej dozie dobrej woli wyczytać z tego textu, jest to, że nie ma - obecnie! - jasnych kryteriów w decyzjach personalnych w Kościele. Jednak takich kryteriów nie trzeba daleko szukać, bo one zawsze były i nie są żadnym wymyślnym wynalazkiem: 1. Prawowierność katolicka, tzn. zgodność poglądów z katolickimi prawdami wiary. 2. Kompetencje fachowe odnośnie - zarówno wiedzy fachowej, jak też - sprawności w danym zadaniu (odpowiednie uzdolnienia osobowościowe i specyficzne dla zadania, jak np. talent organizacyjny, umiętności przywódcze). W ostatnich dziesięcioleciach pojawił się w Kościele problem, że niemal zapomniano o 1., zaś skoncentrowano się na 2. Jeszcze gorzej dzieje się wtedy, gdy jako 1. robi się kryterium prawowierności wyznawanie soboromodernizmu w połączeniu z brakiem samodzielnego myślenia oraz ślepym wykonywaniem poleceń, i to tylko tych zgodnych z wolą modernistycznej sekty V2. Uważa się, że to wystarczy, ewentualnie wraz z odbyciem jakiegoś kursu czy najwyższej studiów o zasadach odróżniania kabli sieci internetowej. Owszem, niegdyś chyba zbyt często lekceważono kryterium 2., oczywiście niesłusznie. Problem polega jednak na tym, że 2. można stosunkowo łatwo nadrobić, przynajmniej częściowo (przez dokształcenie, doświadczenie), podczas gdy w razie braku w 1. nie ma po prostu podstawy dla działalności prawdziwie kościelnej, zwłaszcza w wypadku duchownego. Z wypowiedzi Bergoglio wynika, że nie jest dla niego ważne ani 1., ani 2. Dla niego liczy się jedynie oddanie dla jego własnej antykościelnej ideologii parapauperystycznej i ultrajudaistycznej. Tutaj są szczegóły: http://chiesa.espresso.repubblica.it/articolo/1350683
DK
Dariusz Kot
12 grudnia 2013, 13:03
Prymitywni niewolnicy z czasow babilonskich, ktorzy pokochali wyzwolicielke, odwolujaca sie do humanistycznych idealow, jak z Deklaracji Praw Czlowieka???!!! Litosci! Te swiaty dzieli 4000 lat i cale morze kultur, idei, pojec, doswiadczen, wiedzy, wszystkiego. Autor ksiazki i rezyser pozwalaja nam sie bawic, bo mamy i prymitywne, mocne wrazenia i autokratyczna sliczna wladczynie, ktora mysli w kategoriach Deklaracji! Ale to wlasnie zabawa. Dreszcz natomiast mnie przechodzi, kiedy ktos zaproponuje na serio adaptowanie tego dla potrzeb instytucji, ktora realnie wplywa na wspolczesne zycie miliarda ludzi.... Tego sie nie da zrobic mechanicznie, adaptujac pojedyncze rozwiazania tu czy tam. Ani starozytne wladczynie nie myslaly w takich kategoriach, ani wspolczesni "niewolnicy" nie potrzebuja wyzwolenia od tego rodzaju opresjii. Zrodla niewolnictwa na swiecie bija gdzie indziej i zrodla wladzy znajduja sie gdzie indziej. Generalnie: w Kosciele potrzebne jest otwarcie SYSTEMATYCZNEGO, kolosalnego, wieloaspektowego procesu dociagania do wspolczesnych realiow i wiedzy tych elementow, ktore utknely w swej reakcji ze swiatem pozaKoscielnym 4000 lat temu, 2000 lat temu, sto lat temu. Zacznijcie w Kosciele rozumiec, co kiedy powstalo, do czego wtedy sluzylo - i odrzucac to, co juz jest niepotrzebne, a nawet szkodliwe. Zabierzcie sie w koncu za te Wasza teologie na powaznie. Dotyczy to zwlaszcza ksztaltowania i umiejscowienia wladzy w Kosciele, aby nie bylo naiwnych zachwytow nad rozwiazaniami z czasow Babilonii albo karola Wielkiego. 
S
skierka
12 grudnia 2013, 12:21
Będę kontrowersyjny ,posługa biskupia nie jest wcale gorsza niz kiedyś , oprócz jasnych postaci wcale nie brakowało postaci które chwały  kościołowi nie przynoszą .  ZMIENIŁY SIĘ ZDECYDOWANIE WARUNKI ZEWNĘTRZNE PRACY.  ciąży na nich kompleks upadajacego imperium . Co to takiego ? już nie posiada dawnej siły i wielkosci ale... myśli ,że ją posiada  jeszcze psychicznie nie jest wstanie przyjąć faktu ,że należy zaczynać ODBUDOWĘ . A co to znaczy ? nie pouczać innych ...którzy nie chcą słuchać , skupić sie na zasobach własnych . Może inaczej ,nie komentować tego co sie dzieje na przyjęciach u prezydenrta USA  jak tam była ubrana np. Jenifer Lopez czy inne tego typu persony  które były zaproszone ,ale zdać sobie sprawę z tego ,że już się nie jest wgronie osób zaproszonych , skupić sie na własnym gronie przyjaciół . [ paś baranki MOJE ] Po drugie zdać sobie sprawę z tego ,że nie ma juz podziału w kościele na papieża  reprezentujacego władzę duchową i cesarza reprezentujacego władzę świecką  jest papież i tylko papież a w związku z tym władza biskupia powinna PRZEJĄĆ  wszystko to co ongiś wypełniał cesarz, czyli wrócić do koncepcji  rządzenia wczesnochrześcijanskich w którym to biskup był nie tylko przy ołtarzu ale zajmował się ekonomią ,sądownictwem , oswiatą  prawodawstwem itd. Pierwszym chrześcijanom było łatwiej ...bo to byli glównie Żydzi , a więc mieli w tradycji harmonię pomiędzy państwem a kapłanami , pomiędzy słowem głoszonym a czynem , mieli coś czego my nie mamy. Dawid czy Salomon byli w końcu władzą CAŁEGO IZRAELA  anie tylko jego części i nie tylko w szabas . Jest i prosta konsekwencja z NT [ nie bedziesz służył dwóm panom itd.] w tej rzeczywistości jaką mamy czlonek k.k. musi słuzyć kościołowi i państwu jednocześnie a to oczywiscie nonsens ...jedno z nich zostanie zdradzone.   Ot i, cały sens problemu.
M
melchior
12 grudnia 2013, 03:24
polityka kadrowa, o czym Ty piszesz. Europa się wyludnia a Ty za o Grimmem piszesz o przeludnieniu? Njawiecewj jest Chińczyków i Hindusów- razem około 2,5 mld , alew tam przecież Kościoła w zasadzie nie ma. Myśl i czytaj więcej. ...@tak warto przede wszystkim czytać całość zanim się skomentuje. Tam w podsumowaniu "polityka kadrowa" mapisał/a: "Niestety, to kolejne echo nieodpowiedzialnego, Franciszkowego manifestu komunistycznego pod tytułem Radość Ewangelii. Oczywiście o. Wilhelm Grimm znajduje się w pełnej łączności i nie musi składać żadnych oświadczeń, że akceptuje Novus Horror Missae ani Ducha Soborucha". 
11 grudnia 2013, 23:53
Proszę księdza, podawać fragment filmu wrzucony do Internetu nielegalnie (patrz komentarz osoby wrzucającej)... Coś jest nie tak.
T
tak
11 grudnia 2013, 19:33
polityka kadrowa, o czym Ty piszesz. Europa się wyludnia a Ty za o Grimmem piszesz o przeludnieniu? Njawiecewj jest Chińczyków i Hindusów- razem około 2,5 mld , alew tam przecież Kościoła w zasadzie nie ma. Myśl i czytaj więcej.
jazmig jazmig
11 grudnia 2013, 17:23
Ryba psuje się od głowy. Przykładem mogą być Niemcy, Austria, Francja i inne kraje, gdzie KK praktycznie rzecz biorąc zaniknął. Ponieważ nic się samo nie dzieje, to niewątpliwie winni są biskupi tych krajów, ale ich powołali papieże. Warto zbadać, jakim cudem w tych krajach ogół biskupów nie nadawał się na swoje stanowiska w KK. Jak to się stało, że mianowano biskupami ludzi kompletnie się do tego nie nadających.
P
per
11 grudnia 2013, 16:23
@polityka kadrowa, nie bardzo wiem o co Ci naprawdę chodzi, bo niewątpliwie cytat z o. Grimma pachnie mi raczej brzydko, ale mimo to skorzystam z zawartych tam słów i parafrazując wykorzystam je do Twojego odniesienia w tym kontekście do papieskiej adhortacji. To nie tylko głupie, ale i niemoralne.
H
Herod
11 grudnia 2013, 16:12
No... nareszcie ! są jeszcze odważni  ludzie w kościele, oby to nie był pierwszy i ostani głos w tej sprawie.  Jest to o tyle ważne ,że w ostanich miesiącach doszło do czegoś co okresliłbym jako desakralizację władzy, zdjęciem z niej nimbu . Tak, chlodna rzeczowość, to jest to. A może tak,żeby nie pogubić się wyszczegółnić cechy jakie powinien spełniać biskup.  np. jakie wykształcenie formalne...jaki zakres umiejętności.  Oho ! tu zaczynają się schody !
PK
polityka kadrowa
11 grudnia 2013, 16:06
o. Wilhelm Grimm MM - Kościół winien być światowym liderem odpowiedzialnej kontroli urodzin o. Wilhelm Grimm jest redaktorem naczelnym katolickiej agencji prasowej UCA News ([url]http://www.ucanews.com/news/time-for-a-major-re-think-on-birth-control/69857[/url] ) o. Grimm pisze:o synodalnej ankiecie: "Pytania sa niewinne, ale nieodpowiedzialność jednego z nich zapiera dech w piersiach: Jakimi metodami można promować zwiększenie liczby dzieci? Czy oni są poważni? Na Ziemi żyje już 7 miliardów ludzi i jest ich coraz więcej. Zasoby są już na wyczerpaniu, Inne gatunki zwierząt i roślin sa na drodze ku wyginięciu poprzez zwiększającą się liczbę ludzi. (...) przeludnienie zwiększa przestępczość, powoduje wojny i ogólną dewastację ludzkiego środowiska. Jeśli Kościół wzywa do zwiększenia liczby urodzin to to nie jest tylko głupie. To jest niemoralne! Katolicka Nauka Społeczna mówi o dobru wspólnem. Jakie wspólne dobro osiągniemy zwiększając jeno liczbę ludności? Wbrew powszechnej opinii Kościół katolicki nie sprzeciwia się planowaniu rodziny. (...) Faktem jest, że Kościół może wspierać inteligentne i odpowiedzialne ograniczanie rozmiaru rodziny, zgodnie z papieskim nauczaniem. Zamiast się pytać, jak zwiększyć liczbę narodzin, KościóŁ katolicki powinien być światowym liderem w odpowiedzialnym planowaniu, które zapewni, że wszyscy ludzie, którzy się urodzą, będą mieć szansę dożyć piątego roku życia i będą mieć dostęp do żywności, opieki zdrowotnej i edukacji która zapewni im życie w godności dzieci Bożych (...)" Niestety, to kolejne echo nieodpowiedzialnego, Franciszkowego manifestu komunistycznego pod tytułem Radość Ewangelii. Oczywiście o. Wilhelm Grimm znajduje się w pełnej łączności i nie musi składać żadnych oświadczeń, że akceptuje Novus Horror Missae ani Ducha Soborucha.