Kościół nie jest sojusznikiem politycznym

ks. Artur Stopka

"Zwrot Kościoła w lewo, tak mocno wspierany przez papieża Franciszka, staje się coraz bardziej widoczny". Czy katolicy od polityki mają się trzymać z daleka? Czy Kościół może wpierać prawicę, lewicę albo centrum?

"Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach!" - ten sienkiewiczowski cytat świetnie oddaje ton, w jakim jeden z krajowych publicystów zaalarmował ostatnio, że co prawda w Polsce jeszcze nie jest źle, ale poza naszymi granicami "zwrot Kościoła w lewo, tak mocno wspierany przez papieża Franciszka, staje się coraz bardziej widoczny". Dowodem "radykalnego zwrotu" Kościoła mają być trzy niedawne wydarzenia: poparcie włoskich biskupów dla marszu na rzecz powszechnej amnestii dla więźniów, wybór nowego generała jezuitów oraz spotkanie papieża Franciszka z niemieckimi katolikami i luteranami w Rzymie. Co prawda Tomasz Mann stwierdził, że nie ma nie-polityki, a więc wszystko jest polityką, jednak nakładanie politycznych kalek i schematów myślowych na aktywność Kościoła to coś więcej niż ryzykowny pomysł. To wypaczanie istoty rzeczy. Kościół nie jest i nie może być po żadnej stronie politycznego sporu.

Nie znaczy to, że katolicy od polityki mają się trzymać z daleka. Nie tylko papież Franciszek czy św. Jan Paweł II bardzo mocno zachęcają wiernych świeckich do aktywności w tej sferze ludzkiego życia. Paweł VI w encyklice "Populorum progressio" napisał: "Jeśli rzeczą hierarchii jest nauczanie i autorytatywne wyjaśnianie praw i przykazań moralnych, którym w tej sprawie trzeba być posłusznym, to świeccy - nie czekając biernie na nakazy i wskazówki skądinąd - mają obowiązek przez śmiałe projekty i inicjatywy przepoić zmysłem chrześcijańskim nie tylko obyczaje i świadomość ludzi, ale również prawa i struktury społeczności świeckiej". W liście apostolskim "Octogesima adveniens" z roku 1971 do kardynała Maurice'a Roy, przewodniczącego Rady do spraw Świeckich i Papieskiej Komisji "Iustitia et Pax" zwrócił uwagę, że "W sytuacjach konkretnych licząc się z poczuciem solidarności, przeżywanej przez każdego - należy uznać uprawnioną rozmaitość możliwego wyboru. Ta sama wiara chrześcijańska może prowadzić do różnych form zaangażowania".

Opublikowane w 2004 roku "Kompendium nauki społecznej Kościoła", poruszając kwestię aktywności katolików w dziedzinie społecznej i politycznej, wielokrotnie mówi o potrzebie rozeznania. Wskazuje przy tym jednoznacznie, że to sprawą wiernych świeckich, a nie duchownych, jest wybór "narzędzi politycznych, czyli poparcia dla partii lub innych wyrazów uczestnictwa politycznego". Przypominając, że tego wyboru należy dokonywać w zgodzie z wartościami i mając na uwadze rzeczywiste okoliczności oraz że wszelkie decyzje powinny być zakorzenione w miłości i zmierzać do realizacji dobra wspólnego, "Kompendium" (wydane przez Papieską Radę Iustitia et Pax) stwierdza stanowczo: "Trudno znaleźć jedną pozycję czy opcję polityczną, która byłaby w pełni zgodna z wymogami wiary chrześcijańskiej. Twierdzenie, że jakaś partia lub ugrupowanie polityczne w pełni odpowiadają wymogom wiary i życia chrześcijańskiego powoduje niebezpieczne nieporozumienia. Chrześcijanin nie może znaleźć partii w pełni odpowiadającej wymaganiom etycznym zrodzonym z wiary i przynależności do Kościoła".

To nie wszystko. Przynależność lub poparcie dla jakiejś partii albo bloku politycznego uważane jest w Kościele za decyzję osobistą. Jest ona uprawniona "przynajmniej" w odniesieniu do partii czy stanowisk politycznych, które dają się pogodzić z wiarą i wartościami chrześcijańskimi. Nie powinna to być jednak decyzja wyłącznie indywidualna. Paweł VI w cytowanym wyżej Liście apostolskim nie zostawił wątpliwości, że do wspólnot chrześcijańskich należy obiektywna analiza sytuacji kraju, wyjaśnienie jej w świetle Ewangelii, odwołanie do społecznego nauczania Kościoła. Jednak Kościół w Konstytucji duszpasterskiej "Gaudium et spes" Soboru Watykańskiego II zastrzegł jednoznacznie, że w żadnym wypadku "nikomu nie wolno zawłaszczać autorytetu Kościoła wyłącznie na rzecz własnego rozwiązania". Nikomu! Żadnej opcji politycznej. Żadnej partii.

Kościół nie jest i nie może być sojusznikiem którejkolwiek ze stron sceny politycznej. Nie może wpierać ani prawicy ani lewicy, ani centrum. Nie tylko w sensie "sojuszu tronu i ołtarza". Kto próbuje go w ten sposób traktować, pokazuje, że po prostu zamierza go zinstrumentalizować i wykorzystać do własnych celów politycznych.

Biskup Rafał Markowski w telewizyjnym wywiadzie powiedział 2 listopada br.: "Jakiekolwiek angażowanie się polityczne ze strony Kościoła instytucjonalnego, kapłaństwa hierarchicznego, jest nie do przyjęcia". Trudno sprawę postawić jaśniej. Nie ma powodu do paniki. Kościół nie skręca ani w prawo ani w lewo. Po prostu głosi Ewangelię o zbawieniu. W Polsce i na całym świecie.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół nie jest sojusznikiem politycznym
Komentarze (8)
Z
Zbyszek
11 listopada 2016, 17:53
Prosiłbym o wyjaśnienie jak wpisuje się w tezy tego artykułu poparcie przez Franciszka lewicowej organizacji Ruchy Ludowe oraz nawoływanie ich do przejęcia władzy? (http://www.deon.pl/religia/serwis-papieski/aktualnosci-papieskie/art,5019,papiez-komunisci-mysla-jak-chrzescijanie.html)
Maria Łada
7 listopada 2016, 17:41
Tym razem mogę się zgodzić, choć podtrzymuję mój sprzeciw w kwestii matek karmiących publicznie, o czym kiedyś było. Co do ostatnich wizyt Franciszka u protestantów, na przykład w Sztokholmie, to osobiście średnio mi się to podoba samo w sobie, bo znam kilka osób, które są protestantami albo były i jakoś nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia. To są osoby z Polski, co wydaje mi się istotne, bo mówimy  o globalnych problemach, i ja często odnoszę wrażenie, że wiele wypowiedzi - wv komentarzach np - jest bardzo osadzonych jedynie w polskiej rzeczywistości, która jest tylko częścią katolicyzmu - np w USA katolicy mają zupełnie inna mentalność nieraz. Otóż te osoby protestanckie bardzo zaprzeczają poglądowi, że protestant to ktoś taki otwarty i nowoczesny, taki mądry, w odróżnieniu od konserwy, jaką jest umysł każdego katolika. Protestancka sąsiadka , która ciągle mnie nachodzi, jest:1) koszmarnie namolna i wścibska ( plotki, wpychanie się do mieszkania jak do siebie) co robi na mnie wrażenie sekciarskiej komuny, straszliwie plotkuje. To samo druga pani protestancka - inne podejście do rodziny, brak szacunku do prywatności. I straszne zabobony, Haloweeny, wampiry dla dzieci itd. My jednak jesteśmy lepsi. Nie chciałąbym się za bardzo z nimi bratać, bo możemy wiele stracić. Dla mnie to czasem juz nie jest religia, po rewelacjach, jakich wysłuchuję. Ale nie uważam, zeby to było polityczne, że on tam był. Tak samo prawa kobiet czy ekologia, to nie jest żadna światowa lewica, jeśli ktoś tak twierdzi, słabo się orientuje albo świadomie kręci.
WDR .
6 listopada 2016, 19:54
Przez 25 lat postkomunistycznej Polski Joanna Senyszyn twierdziła, że Polska to kolonia Watykanu. Przed ostatnią wizytą Franciszka stwierdziła, że PiS nikogo nie słucha, nawet papieża ;-) Co do głównego tematu. Polski Kościół nie walczy z władzą, która rządzi, a raczej stara się być ugodowy licząc na wymierną współpracę. Sam przyznaję, że krytykowałem milczenie Kościoła i układanie się z Platformą Obywatelską, ale jak niedawno przeczytałem, że Gazeta Wyborcza, żąda aby Kościół zaatakował PiS np. w sprawie emigrantów od Angeli Merkel czy konfliktu konstytucyjnego (tak, ci sami, którzy od zawsze ględzą o upolitycznieniu Kościoła) to stwierdziłem, że chyba nie miałem racji i może to być słuszna droga.
DP
Danuta Pawłowska
6 listopada 2016, 14:42
Co z bzdury człowieku piszesz!!!!
AS
Aleksandra Szeliga
6 listopada 2016, 13:08
W Polsce KK JEST sojusznikiem obecnej rządzącej partii. Co więcej za pełną zgodą EP. Wystarczy posłuchać/ przeczytać wypowiedzi biskupów Polski. I to jest główny powód odchodzenia ludzi od Kościoła. Kościołowi mniej zagraża laicyzacja wiernych. Bardziej zagraża koniukturalne wykorzystanie możliwości, jakie daje KK obecna władza. Oczywiście w zamian władza oczekuje od KK pełnego posłuszeństwa, co jest ochoczo realizowane przez EP.
6 listopada 2016, 12:49
Co zaś się tyczy konkretów to: episkopat włoski skumał się z Partią Radykalną (zwolennicy aborcji i praw różnej maści odmieńców) na rzecz amnestii powszechnej, jezuici wybrali sobie "czarnego papieża" choć winien on być raczej  nazwany czerwonym, Papa w obecności heretyków brał udział w odsłonięciu pomniika herezjarchy wszechczasów. Co ciekawe przy okazji tej ostatniej "uroczystości" Papa stwierdził ,że nawracanie heretyków jest be zaś przymowanie emigrantów cacy. Po SV2 Paweł VI dostrzegł swą szatana w świątyni Bożej (szkoda ,że wcześniej nie sposrezgł,że sam go tu zaprosił). Uprzejmie donoszę,iż obecnie to już nawet nie swąd lecz kłęby siarkowego dymu o następujących imionach  - naturalizm,humanizm,humanitaryzm. Pora wezwać do modlitewnej akcji gaśniczej.  
F
Franciszek2
6 listopada 2016, 12:30
Papież powtarza postulaty światowej lewicy : od przyczyn globalnego ocieplenia (Laudato Si) , poprzez prawa kobiet i mnieszości seksualnych (popieranie ONZ-owska agenda 2030 i wiele wypowiedzi w stylu "kim jetsem żeby osądzać"), a skończywszy na ubóstwie jako kategorii błogosławieństwia (ubodzy w duchu) . Ta próba "ochrzszczenia" kolejnych postulatów poprzez nadanie im ewangelicznych przymiotników ma osłodzić naiwnym  chrześcijanom fakt, że papież głosi inną ewangelię. Naczelną zasadą nauczanie tego papieża jest słowo "gradacja"  - zamiast obiektywności grzechu mamy niesakramnetalną wierność, "nieosiągalny ideał" zamiast przynależności do Kościoła mamy "dobre owoce Reformacji". Możemy, za księdzem Stopką, udawadniać oczywiście bez końca że nie są to postulaty lewicowe. No ale czy są Chrystusowe ?     To, że zwalczany przez Kościół główny przedstawiciel teologii wyzwolenia - Gutierrez został, chyba nie tylko kurtuazyjnie, przyjęty przez Franciszka i nazwany - "drogim bratem" - oznacza jego nawrócenie (a temu przeczy) - czy akceptację papieża dla wagi działań tego odszczepieńca ? Te subtelności powinni nam wyjaśniać tacy księża jak autor. Tymczasem słyszymy, że krytykując papieża jesteśmy współpracowniami Putina. I kto tu uprawia politykę ? Ewangelią sie zajmijcie towarzysze , znaczy bracia...
Lucjan Drobosz
6 listopada 2016, 10:55
Księże Arturze. Jak najbardziej się zgadzam, lecz w dzisiejsiej Polsce postulat bp. Markowskiego jest nie do zrealizowania. Przecież to dzięki wsparciu i zaangażowaniu kościoła hierarchicznego obecna władza wygrała ostatnie wybory. "Bez tego zaangażowania wygrana byłaby niemożliwa..." - to cytat z PREZESA.