Kościół potrzebuje reklamy

W XXI wieku i erze internetu tradycyjne programy duszpasterskie odczytywane w kościołach jako listy episkopatu, muszą zostać zastąpione lub przynajmniej wzmocnione nowymi metodami.

Paweł Kozacki OP w artykule opublikowanym w Deonie uznał, że rok 2011 był zmarnowany przez Kościół w Polsce. Jedną z niewykorzystanych szans jest, jego zdaniem, program duszpasterski na rok 2011/2012 "Kościół naszym domem". O. Kozacki stwierdza: "Rzeczywiście jest to niezły program, ale obawiam się, że pozostanie papierem pięknych idei, który zainspiruje tylko niewielu duszpasterzy, tylko nielicznych świeckich". W jego opinii nie zainspiruje dlatego, że trudno znaleźć go w księgarni czy internecie. Nie do końca zgadzam się z o. Kozackim, że to stracona szansa. Według mnie program w takiej formie nie jest bowiem żadną szansą.

Dlaczego? Pomijam fakt, że w żadnej ze znanych mi parafii nie napotkałem przejawów jego realizacji. Chodzi raczej o jego założenia, które leżą u jego podstaw. Z omówienia tego programu wynika, że jego celem jest pogłębianie ducha współpracy między duchowieństwem, osobami życia konsekrowanego i wiernymi świeckimi, a także zwiększenie obecności świeckich w duszpasterstwach parafialnych. Wiąże się to z rozwojem działalności rad duszpasterskich i ekonomicznych w parafiach oraz rad kapłańskich i duszpasterskich w diecezjach, a także tworzeniem rad społecznych przy biskupach diecezjalnych. Istotnym priorytetem programu jest też formacja animatorów świeckich.

DEON.PL POLECA

To bardzo słuszne cele i dobrze by się stało, gdyby udało się je osiągnąć. Jak najbardziej, wierni powinni być zaangażowani w życie Kościoła, by nie podtrzymywać ciągle wrażenia, że Kościół to duchowieństwo. Tylko że to program dla parafii, w których życie religijne kwitnie, gdzie przynajmniej 70-80% parafian odwiedza kościół. Ale czy można go wdrożyć w życie, jeśli na niedzielnej Mszy Świętej pojawia się 20% parafian? Nie sądzę, by jakiś bankowiec w wielkim mieście, który nie bardzo wie, gdzie jest jego parafia, nagle poczuł chęć, by wesprzeć proboszcza swoją wiedzą ekonomiczną. Mamy tu więc do czynienia z klasycznym problemem mówienia o konieczności chodzenia do kościoła do tych, którzy do niego przyszli.

Nie tędy droga. W XXI wieku i erze internetu tradycyjne programy duszpasterskie odczytywane w kościołach jako listy episkopatu, muszą zostać zastąpione lub przynajmniej wzmocnione nowymi metodami. Sądzę, że sztandarowym przykładem jest działalność ks. Jacka Stryczka, prezesa Stowarzyszenia "Wiosna". O nowym programie duszpasterskim mało kto słyszał, nawet spośród tych, którzy co niedziela są w kościele, ale o konfesjonale wystawionym przed Galerią Krakowską w okresie świąt Bożego Narodzenia, czy o "kandydowaniu" ks. Stryczka na szefa polskiej lewicy w mediach było głośno. Na "aspiracje" polityczne szefa "Wiosny" z pewnym uznaniem patrzy nawet ateistka Magdalena Środa ("Możliwość dialogu, konieczność konfliktu?", "Znak" 2012 nr 1). Odpowiedź na pytanie, czy więcej osób przeczytało program duszpasterski, czy list motywacyjny krakowskiego księdza, wydaje się oczywista.

Może więc Kościół powinien się zdobyć na przeprowadzenie swego rodzaju profesjonalnej kampanii społecznej? Wzorem mogą być inne kampanie, jak na przykład ta poświęcona przemocy w rodzinie (ze słynnym hasłem "Bo zupa była za słona"), czy ta wzywająca kierowców do ostrożności na przejazdach kolejowych (z hasłem "Zatrzymaj się i żyj!"). Użyte w nich hasła funkcjonują w języku potocznym, stały się frazeologizmami, a obrazy z reklam tkwią w pamięci (przejeżdżając przez przejazd kolejowy w deszczową noc, trudno nie przypomnieć sobie twarzy dziecka patrzącego zza samochodowej szyby na światło zbliżającego się pociągu). Niewykluczone, że podobny los mógłby spotkać hasła i obrazy kampanii kościelnej, jeśli byłyby one dobrze zaprojektowane. Hasła mogłoby zostać wyłonione w drodze konkursu, co miałoby też tę zaletę, że już od początku wierni byliby włączeni w kampanię. Ale w przygotowanie takiej kampanii powinni być zaangażowani profesjonaliści, którzy zaprojektowaliby odpowiednie spoty reklamowe, billboardy czy akcje happeningowe podobne do tych organizowanych przez ks. Stryczka.

Moim zdaniem celem takiej kampanii powinno być przełamanie swego rodzaju obojętności religijnej Polaków. Trafną diagnozę stanu duchowego naszego społeczeństwa postawił Zbigniew Mikołejko ("Bóg z instrukcją obsługi «Użyj i wyrzuć»"):

"My ponadto nie debatujemy, nie targamy się ze sobą w sprawach nieba, piekła, Boga, diabła, nie odważamy się na refleksję metafizyczną - to sprawa kapłanów i «uczonych w Piśmie». Nie ma mowy o zmierzeniu się z fundamentalnym złem, absolutną bezbożnością. Nie ma mowy, by stanąć poza zwyczajową moralnością - po to, by znaleźć Boga albo go dramatycznie utracić. Polak boi się takich doznań". I dalej: "Ale przeciętny Polak nie chce o tym myśleć, bo to mogłoby narazić go na niepokój duchowy. A Polacy lubią spokój".

W kampanii chodziłoby więc o wyrwanie Polaków ze spokoju duchowego w sprawach wiary. O skłonienie ich do postawienia sobie fundamentalnych pytań: Czy wierzę? Dlaczego wierzę albo nie wierzę? Co z tej wiary albo niewiary wynika? A przede wszystkim, kim dla mnie jest Bóg?

Moim zdaniem do postawienia niektórych z tych pytań mógłby skłonić na przykład taki spot reklamowy: obraz kościoła wypełnionego wiernymi, obraz tego samego kościoła zamienionego na centrum kosmetyczno-rekreacyjne (są takie przykłady na Zachodzie), pytanie "Sprawdzałeś, co się dzieje w Twoim kościele?". Myślę jednak, że jeśli chodzi o wymyślanie odpowiednio chwytliwych spotów, to można liczyć na pomysłowość profesjonalistów, a być może i nieprofesjonalistów.

Magdalena Środa trafnie przewidziała, że ks. Stryczek nie zostanie przewodniczącym SLD. Mam jednak nadzieję, że myli się, gdy przewiduje, że "bp Michalik zapewne już przygotował odpowiednie potępienie dla jego działań". Co więcej, ufam, że "bp Michalik" uważnie śledzi jego poczynania i dostrzega kryjące się w tych poczynaniach możliwości skuteczniejszego oddziaływania duszpasterskiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół potrzebuje reklamy
Komentarze (20)
S
Słaba
7 stycznia 2012, 12:35
Trudno szeptać o subtelnościach i sprawach niejednoznacznych za pomocą plakatu. A dojrzała wiara żyje wśród takich właśnie spraw... No właśnie, wiara dojrzała. A ta niedojrzała? Czy nie trzeba trochę wstrząsnąć kimś, kto zapomniał, gdzie jego kościół, żeby sobie przypomniał? Do tego takie akcje jak ks. Stryczka moim zdaniem nadają się znakomicie. Oczywiście dla niedojrzałej wiary trzeba stosować odpowiednie dla niej środki. Dobrze by było jednak stosować je w taki sposób, żeby było widać, że uczestniczenie jakiejś w akcji, nie jest końcem drogi ku wspólnocie miłości z Bogiem i ludźmi. To znaczy - bardzo potrzebni są ludzie dobrze poruszający się na styku ze "światem", jak ks. Stryczek, ale równie potrzebni są ludzie którzy mogą być przewodnikami po dalszej drodze.
A
Autor
6 stycznia 2012, 15:47
Trudno szeptać o subtelnościach i sprawach niejednoznacznych za pomocą plakatu. A dojrzała wiara żyje wśród takich właśnie spraw... No właśnie, wiara dojrzała. A ta niedojrzała? Czy nie trzeba trochę wstrząsnąć kimś, kto zapomniał, gdzie jego kościół, żeby sobie przypomniał? Do tego takie akcje jak ks. Stryczka moim zdaniem nadają się znakomicie. do Wandy Że trzeba świadczyć życiem osobistym, nie ma sporu. Tylko że i Paweł, np. w Atenach, do głoszenia Ewangelii wykorzystał miejsce, na którym rozprawiali między sobą i z przechodniami ateńscy filozofowie. A zatem wykorzystał ówczesne metody propagowania swoich poglądów, nie zostawiał wszystkiego Trójcy Świętej.
K
klara
6 stycznia 2012, 15:31
Ważne żeby o tym pamietać, i patrzec przede wszystkim na Ewangelię i Chrystusa. Wielu patrzy, a każdy widzi co innego:(
?
???
6 stycznia 2012, 14:46
Najwięcej to Kosciół traci na "obrońcach krzyża", to największa antyreklama zniechęcająca zwłaszcza młodzież. chodzi ci o kościół niekatolicki a antychrześcijański zapewne ? Chrześcijanie nie wstydzą się KRZYŻA i zawsze bronią ZNAKU swego zbawienia...
Q
q
6 stycznia 2012, 14:42
klara do wszystkich swoich poglądów mnie nie przekonasz.(uważam że w niektórych, mylisz się) z resztą, nie o to chyba chodzi żeby przekonywac kogoś do SWOICH poglądów, ale wspólnie poszukiwać prawdy. I Ty i ja możemy czasem się mylić. Ważne żeby o tym pamietać, i patrzec przede wszystkim na Ewangelię i Chrystusa.
W
wanda
6 stycznia 2012, 10:31
Listów wiele  w Dziejach Apostolskich.Za listami  szło świadectwo życia autora.Autor  ogołocony z "siebie" następował w czas i nie w czas,wystawiając się na utratę życia .Tak postępował bł Jan Paweł II.Czyż zapomniano,że Głowa Kościoła-Jezus  prowadzi Kościół Jemu tylko znanymi drogami.Wołanie o reklamę jest tu  nie na miejscu. A zaufanie do Ducha Świętego,który wieje gdzie chce-gdzie się podziało ?Trzeba  świadczyć  życiem osobistym,  a reklamę zostawmy  Trójcy Świętej. 
S
Słaba
6 stycznia 2012, 01:41
Podobają mi się akcje ks. Stryczka, ale uważam, że nie są one odpowiednie dla gremium biskupów. Co do plakatów - ta sztuka jak każda inna ma swoje reguły. Plakat jest dość wyrazistym, jednoznacznym wołaniem. Trudno szeptać o subtelnościach i sprawach niejednoznacznych za pomocą plakatu. A dojrzała wiara żyje wśród takich właśnie spraw...
K
klara
5 stycznia 2012, 23:16
Przez dwa tysiące lat obecność Boga była wystarczająco "interesująca", a teraz potrzeba dodatkowych atrakcji? To nigdy przez 2 tysiące lat w kościołach nie było żadnych dodatkowych "atrakcji"? Zawsze tylko msza i żadnych szopek, jasełek, dróg krzyżowych? Były oczywiście. I piękna muzyka, rzeźba, malarstwo, architektura. Kwiaty i woń kadzidła. Mnóstwo atrakcji. Ale sugestia, że w kościele trzeba serwować "coś interesującego" , bo bez tego wierni znudzeni odejdą - jest niebezpiecznym przesunięciem akcentów. Tak jakby obecność Jezusa nie była dość "atrakcyjna" i dopiero wysiłki animatorów i wspólnot mogą zatrzymać ludzi w Kościele.
A
Autor
5 stycznia 2012, 22:18
Przez dwa tysiące lat obecność Boga była wystarczająco "interesująca", a teraz potrzeba dodatkowych atrakcji? To nigdy przez 2 tysiące lat w kościołach nie było żadnych dodatkowych "atrakcji"? Zawsze tylko msza i żadnych szopek, jasełek, dróg krzyżowych?
K
klara
5 stycznia 2012, 22:03
I z tym się absolutnie zgadzam. Oprócz tego, ten kto się w kościele znajdzie w wyniku kampanii reklamowej, musi w nim znaleźć coś interesującego, bo inaczej z tego kościoła wyjdzie i już więcej nie wróci. Drogi autorze, kościół to nie teatrzyk rewiowy.  Jedyna rzecz jakiej powinno się poszukiwac w kościele to sacrum. Przez dwa tysiące lat obecność Boga była wystarczająco "interesująca", a teraz potrzeba dodatkowych atrakcji? Czyżby opinie @katolika o posoborowym Kościele nie były tak całkiem bezpodstawne;)?
A
Autor
5 stycznia 2012, 21:47
będący we wspónocie Dobrze zorganizowane kampanie społeczne o których mówi autor - jak najbardziej - warunek konieczny ale zupełnie niewystarczający. Bo to w samych kapłanach potrzeba Zmiany podejścia do świeckich. I z tym się absolutnie zgadzam. Oprócz tego, ten kto się w kościele znajdzie w wyniku kampanii reklamowej, musi w nim znaleźć coś interesującego, bo inaczej z tego kościoła wyjdzie i już więcej nie wróci. Pewnie najlepiej, żeby był to charyzmatyczny kapłan, o  którym pisze Klara. Problem tylko w tym, że św. Jan Vianney działał w XIX w., kiedy o billboardach nikt nie słyszał, a co więcej, nie były one istotnym elementem postrzegania świata przez dużą część społeczeństwa. Obawiam się, że dzisiaj nawet rozpropagowane przez ks. Tischnera msze dla dzieci z misiem i udziałem dzieci w kazaniu, które w jego czasach były wielką nowością i przywróciły życie jednemu z krakowskich kościołów, dziś nie robią już na nikim specjalnego wrażenia, zwłaszcza gdy są prowadzone mało umiejętnie i jedyna ich wartość sprowadza się do pośmiania się, gdy dziecko proponuje, by modliść się "za zdrowie wszystkich świętych".
K
Kościół potrzebuje oczyszcze
5 stycznia 2012, 12:22
Ateizm głoszą komuniści, faszyści, liberałowie, aferzyści, zbrodniarze aby w ten sposób usprawiedliwiać swoje czyny, zbrodnie, przekręty, walki o władzę niszcząc każdego, kto walczy o prawdę i sprawiedliwość. To są właśnie przyczyny wojen światowych I i II, rewolucji bolszewickiej, wojen rasistowskich, domowych. Kto nie uznaje porządku Bożego we Wszechświecie ten go we własnym kraju i świecie nie zachowa. Ateizm neguje Bożą Mądrość, Piękno Wszechświata i Dobroć, przez co upadla się człowiek, niszcząc człowieka, Ziemię, którą darmo dostał od Boga.
K
klara
5 stycznia 2012, 11:56
Do ~q Dobre:))) Ale nie tracę nadziei, że przekonam cię do innych moich poglądów. I nie będziesz podzielać "buona parte", ale "tutti":D
KP
Kościół potrzebuje modlitwy
5 stycznia 2012, 11:50
MODLITWA O UWOLNIENIE W imię Jezusa Chrystusa, który mnie zbawił i do którego należę w sposób bezwarunkowy w imię mojego chrztu rozkazuje ci duchu... (Tu można nazwać te pokusę), byś został związany u stóp krzyża mojego Pana, Jezusa Chrystusa by On tobą dysponował i byś wiecej nie wracał mnie niepokoić. Ta modlitwa wypowiedziana z całą siłą naszej wiary w mocy Jezusa Chrystusa jest bardzo skuteczna. Przywołujcie ja sobie i spróbujcie ja odmawiaćO.Joseph-Marie Verlinde "Kto praktykuje trochę jogi, bawi się w spirytyzm, okultyzm albo usiłuje zakosztować odrobinę ezoteryzmu (...) - ten przypomina człowieka zażywającego arszenik.
Q
q
5 stycznia 2012, 11:45
klara nie ze wszystkimi twoimi poglądami się zgadzam. Ale z tym, całkowicie się zgadzam. I też podpisuje się pod nim. Myslę tu podobnie. ponieważ lubie żartować, to jeszcze coś(zamiast/Włosi/mozna wstawić coś innego-w temacie;) Podczas kampanii włoskiej Napoleon Bonaparte wydał bal po zdobyciu kolejnego miasta. Podchodzi do którejś z dam i pyta: -Czy wszyscy Włosi to tchórze? -Nie, tylko większość( Non tutti buona parte ) odpowiedziała dama.
K
klara
5 stycznia 2012, 11:24
Dobrze zorganizowane kampanie społeczne o których mówi autor - jak najbardziej - warunek konieczny ale zupełnie niewystarczający. Bo to w samych kapłanach potrzeba Zmiany podejścia do świeckich. Parafia ma być wspólnotą wspólnot gdzie animatorami są osoby świeckie a nie stacją obsługi sakramentalnej gdzie jest pasterz i bydło (owce) Kościół nie potrzebuje reklamy, bo wiara nie jest produktem. Jest łaską i darem. Dlatego Kościół potrzebuje charyzmatycznych kapłanów. Św.Jan Vianney nie stawiał billboardów i nie szkolił animatorów, a tłumy waliły do jego zapadłej parafii. Owszem, w samych kapłanach potrzeba zmiany - ale nie w podejściu do świeckich, ale w podejściu do swojej misji. Kapłan powinien ofiarować Bogu siebie i swoje życie, a nie "iść na księdza".
BW
będący we wspónocie
5 stycznia 2012, 09:04
podobno mamy takich kapłanów jakie jest społeczeństwo z którego wyszli - to jest stwierdzenie dzięki któremu biskupi i sami kapłani rozgrzeszają się i mają święty spokój. Dobrze zorganizowane kampanie społeczne o których mówi autor - jak najbardziej - warunek konieczny ale zupełnie niewystarczający. Bo to w samych kapłanach potrzeba Zmiany podejścia do świeckich. Parafia ma być wspólnotą wspólnot gdzie animatorami są osoby świeckie a nie stacją obsługi sakramentalnej gdzie jest pasterz i bydło (owce). Potrzeba formowania świeckich liderów którzy z jednej strony będa mieć powierzoną odpowiedzialność, z drugiej zostaną obdarzeni zaufaniem proboszcza a z trzeciej strony będą mieć narzędzia do budowania konkretnej wspólnoty w parafi w takim zakresie jak to odpowiada osobie świeckiej. Póki co programy takie dla parafi nie funkcjonują (w niektórych dużych wspólnotach już tak). Świetnie, profesjonalnie przygotowany program aktywizujący świeckich musi być bezwzględnie uzupełniony o program aktywizacji kapłanów do korzystania ze wsparcia świeckich. Inaczej będzie tak że w sumie nieliczne osoby będą dojeżdzały dziesiątki kilometrów ze swojej parafi do parafi gdzie funkcjonują wspólnoty odpowiadające ich potrzebom, a rodzime parafie zamiast korzystać z takich aktywnie dziłających będa się w ten sposób pozbywać ludzi najbardziej twórczych
V
veritas
4 stycznia 2012, 23:29
Problem chyba w tym, że i postawa "absolutnej bożności" nie ma zbyt wielu zwolenników.. I nad tym trzeba ubolewać, a nie nad trzymaniem się "zwyczajowej moralności". A brak "absolutnej bożności" jest problemem w całej laicyzującej się Europie. Nie jest to  jakaś szczególna cecha Polaków.
A
Autor
4 stycznia 2012, 23:20
Problem chyba w tym, że i postawa "absolutnej bożności" nie ma zbyt wielu zwolenników. Zdaje się, że faktycznie ponad wszystko wielu z nas ceni spokój duchowy, co rozciąga się również na naszą religijność i nie przyczynia do jej pogłębienia.
V
veritas
4 stycznia 2012, 22:53
Nie ma mowy, by stanąć poza zwyczajową moralnością - po to, by znaleźć Boga albo go dramatycznie utracić. Polak boi się takich doznań". I dalej: "Ale przeciętny Polak nie chce o tym myśleć, bo to mogłoby narazić go na niepokój duchowy. A Polacy lubią spokój". Nie podoba mi się ten pogardliwy ton w stosunku do Polaków. Bo nie eksperymentują ze złem? Nie "stają poza zwyczajową moralnością"? Nie prowokują Boga? Niech Z.Mikołejko raczej Bogu podziękuje, że postawa "absolutnej bezbożności" w naszym kraju nie ma zbyt wielu wyznawców.