Księżowska solidarność czy zmowa?
Często spotykam się z przekonaniem, że lekarzowi nie wypada krytykować kolegi po fachu a księdzu podważać słów innego księdza. Należałoby się zapytać, czy tego typu postawa przynosi więcej dobrych czy złych owoców? Gdy taka solidarność prowadzi do ukrywania błędów, zawinionych bądź niezawinionych, nie jest ani znakiem jedności ani dobrego wychowania. To nie jest de facto solidarność lecz zmowa.
Słyszałem kiedyś dowcip o księdzu wyznającym na spowiedzi, że krytykował biskupa. Spowiednik przerwał mu i zapytał: "kiedy wreszcie przestaniesz się chwalić i zaczniesz się spowiadać?". Krytyka może być wadą ale także może być cnotą, może być obowiązkiem sumienia ale również może wyrządzić komuś krzywdę, którą trudno jest potem naprawić.
Kiedy publiczna krytyka kolegi po fachu jest cnotą i obowiązkiem sumienia? Moim zdaniem wtedy, gdy nie ma bezpośredniej możliwości wpłynięcia na jego niestosowne zachowanie lub nieodpowiedzialne słowa. Ale także wówczas, gdy nazwanie czyjegoś postępowania nagannym, może przynieść wiernym duchowy pożytek.
W Liście do Galatów św. Paweł opowiada o sytuacji, w której publicznie napiętnował zachowanie św. Piotra:
"Gdy następnie Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli też inni pochodzenia żydowskiego, tak że wciągnięto w to udawanie nawet Barnabę ["nieszczere postępowanie" = tym określeniem tłumacz Tysiąclatki próbuje złagodzić bardziej dosadną grekę mówiącą o "fałszu" i "obłudzie"]. Gdy więc spostrzegłem, że nie idą słuszną drogą, zgodną z prawdą Ewangelii, powiedziałem Kefasowi wobec wszystkich: Jeżeli ty, choć jesteś Żydem, żyjesz według obyczajów przyjętych wśród pogan, a nie wśród Żydów, jak możesz zmuszać pogan do przyjmowania zwyczajów żydowskich?" (Gal. 2,11-14).
Według źle rozumianej, klerykalnej solidarności, św. Paweł nie powinien był narażać na szwank autorytetu św. Piotra, napominając go publicznie i zarzucając mu obłudę. Nie powinien też publicznie krytykować cieszącego się autorytetem Barnaby. Powinien był raczej porozmawiać z nimi na osobności i to w taki sposób, żeby ich nie urazić. Czy wobec tego, w opisanej w Liście do Galatów sytuacji, należało w obliczu osób świeckich "trzymać sztamę"?
Dlaczego św. Paweł nie postąpił bardziej dyplomatycznie mówiąc, że św. Piotr też ma rację, tylko trochę inaczej chciał ją pokazać, że sytuacja jest nieco inna, że z punktu widzenia duszpasterskiego ma trochę racji? Apostoł Narodów nie postąpił tak, bo dobro wiernych wymagało postawienia błędu Piotra w świetle Ewangelii. Czy autorytet Piotra na tym ucierpiał? Czy Piotr obraził się na Pawła za tę publiczną krytykę? Nie. Wręcz przeciwnie, kilkanaście lat później pisał o mądrości św. Pawła (por. 2 P 3,15).
Krytykując publicznie kolegów po fachu, można się jednak czasem pomylić. Warto wtedy zdobyć się na samokrytykę i naprawić błędy. Lepsze to jednak niż milcząca zmowa, zakazująca mówić o tym, co drażliwe i niewygodne.
Skomentuj artykuł