Letnie spotkania...
W nadmorskich miejscowościach widać już napływ pierwszych turystów. Lato na Pomorze jeszcze nie do końca dotarło, ale perspektywa zbliżających się wakacji już tak.
Od lat zaskakują mnie tłumy ludzi na Półwyspie, bo sama kocham miejsca puste, odludne, bez nadmiaru ludzi i zewnętrznych bodźców. Podobnie jak w życiu duchowym…
Zbliżające się wakacje i pierwsze letnie dni to ogromna szansa na zobaczenie tego, czego najbardziej mi dzisiaj brak. Czy potrzebuję ludzi, czy samotności? Leżenia na plaży, czy górskich wspinaczek? Rekolekcji, a może czasu z Bogiem bez ustalonego planu?
Błahe pytania? Owszem, dlatego ich sobie nie zadajemy. W rezultacie nie odpoczywamy tak, jak byśmy tego najbardziej oczekiwali i potrzebowali.
Letni czas zachęca do spacerów wieczorami, do kawy wypitej na tarasie albo balkonie, do wyjścia poza zabetonowane miasto. Czy jest to dziś również szansa na nowe, ożywcze spotkanie z Bogiem?
Żyjąc w ciągłym pędzie, wśród bodźców, oczekiwań, zadań – warto czasem pójść na samotny spacer, w zupełnej ciszy. Czasem dobrze jest wypić kawę na świeżym powietrzu, pozwalając sobie na czas bez telefonu w ręce, z głębokim oddechem i świadomością Bożej obecności. Długie, jasne wieczory to okazja na sięgnięcie po dawno odkładane lektury, również te duchowe.
Na co dzień dbamy o wiele rzeczy. Wakacje więc kojarzą się z luzem i odpuszczeniem jak największej liczny aktywności - by odpocząć. Choć przyznajmy szczerze, często kończy się to bezsensownym przeglądaniem bezwartościowych treści w telewizji czy Internecie. A czas mija – godzina za godziną. Pustka pozostaje pustką, rodząc przekonanie, że niewiele da się zmienić.
Czy zbliżające się wakacje i choćby trwający teraz długi weekend, są szansą na coś innego?
Marzy mi się by zbliżające się lato było przestrzenią do spotkania z drugim człowiekiem, z którym na co dzień nie mam możliwości się spotkać. Na spokojną rozmowę, gdzie rodzi się przestrzeń na coś więcej niż wymiana niezbędnych informacji.
Chciałabym też spotkać się z samą sobą, choćby pijąc przysłowiową kawę na tarasie i wpatrując się w ptaki latające wokół. Dla wielu osób czas letnich urlopów to też okazja do tego, by poszukać rekolekcji dopasowanych do swojej duchowości. Warto to zrobić, choć „marnowanie” urlopu na rekolekcje może wydawać się w pierwszym odruchu jakąś niedorzecznością. Ale czy nią rzeczywiście jest? Jeśli rekolekcje z jakiś względów nie są możliwe, może wystarczy spokojny, samotny spacer? To też przestrzeń, gdzie głośniej może mówić Bóg – jeśli my sami i to, co nas otacza trochę zamilkniemy.
Brak planu także jest decyzją. Czasem jest dobry, czasem rodzi pustkę, do której wpadają ochłapy, które znajdują się na wyciągnięcie ręki. Plan zakłada jednak ryzyko, że się nie powiedzie, ale czy nie warto spróbować? Czy nie warto nie marnować kolejnych godzin na patrzenie w monitory, nieustanny pęd, który nie syci i poszukanie czegoś nowego? Tak by rzeczywiście spotkać się z drugim człowiekiem, z Bogiem i z samym sobą. Być może pierwszy raz od bardzo wielu lat…
Skomentuj artykuł