Ludzie nadziei

Piotr Żyłka

W rzeczywistości, która coraz częściej budzi w wielu chrześcijanach lęk, a nawet agresję i nienawiść, bardzo potrzebujemy przykładów ludzi, którzy - mogłoby się wydawać - wbrew logice i wbrew zdrowemu rozsądkowi, są wierni radykalnemu przesłaniu Jezusa.

Czwartek wieczór. Sala w Collegium Novum na Uniwersytecie Jagiellońskim pęka w szwach. Przyszli ludzie bardzo różni - świeccy i duchowni, młodsi i starsi, zakonnice i działacze NGO-sów. Wszyscy słuchają w skupieniu rozmowy trzech gości, których dialog - w kontekście paryskich wydarzeń sprzed trzech tygodni - wydaje się być totalną abstrakcją. Żydowski rabin z Londynu, katolicki biskup z Krakowa i muzułmański imam z Kruszynian. Gdybym tam nie był i opierał swoją wiedzę o innych religiach tylko na niezwykle burzliwych i płytkich dyskusjach w sieci, to bym pewnie nie uwierzył. Wszyscy mówili o orędziu Bożego Miłosierdzia. To nie wszystko. Imam cytował świętego Pawła, rabin świętego Franciszka, a biskup Ryś spuentował spotkanie słowami: "Jeśli będziemy czynić miłosierdzie, ludzie zapytają nas o Boga". Tak wyglądał Dziedziniec Dialogu w Krakowie.

Sobotnie popołudnie. Jestem gdzieś w Świętokrzyskim. Mała wioska. Gospodarstwo składające się z kilku budynków i kaplicy. Siedzę na krześle w małym, drewnianym domku. Po drugiej stronie stołu siedzi kobieta. Ma "to coś" w oczach. Jest pieruńsko inteligentna i jeszcze bardziej konkretna. Ubrana w jakiś dziwny, jasnobrązowy habit. - Po co to wszystko robisz? Po co to zajmowanie się bezdomnymi, żebrakami i uchodźcami? Po co mieszkasz z Arturem, który ma autyzm? - pytam. - Bo na tym polega Ewangelia. To nie jest jakieś pitu, pitu, tylko konkret. Drugi człowiek. Chrystus jest w każdym z nich - odpowiada siostra Małgorzata Chmielewska. - Jak myślisz, co zrobiłby Jezus, gdy dziś spotkał żebraka na ulicy? - dopytuję. - Na pewno by się zatrzymał, żeby go poznać i zrozumieć. Nie zostawiłby go bez pomocy. Spojrzałby na niego, jak na człowieka, który jest poniżony - mówi.

Ten sam dzień. Wracam wieczorem do domu. Polska ma dwóch nowych bohaterów. Michała i Zbyszka. Dziś mówili o nim na całym świecie. Od Watykanu po Amerykę Południową. Młode chłopaki. Na zdjęciach wyglądają jak warszawscy hipsterzy z Placu Zbawiciela. Tylko, że ci dwaj już nie żyją. Byli na misji w Peru. Kiedy radykalni fundamentaliści przyszli po nich, nie stawiali oporu, nie bronili się, nie chwycili za broń. Głupota? Brak wyobraźni? Skrajna naiwność i brak instynktu samozachowawczego? Być może. W każdym razie wielu pewnie tak uważa. Ale to właśnie ci nieodpowiedzialni, franciszkańscy szaleńcy są dziś beatyfikowanymi męczennikami. To ich Kościół stawia nam za wzór.

DEON.PL POLECA

Wracam pamięcią do spotkania sprzed tygodnia z bratem Markiem z Taize. To dla mnie bardzo ważny człowiek. Kilkanaście lat temu, był pierwszą osobą, która pokazała mi Kościół, który nie ocenia zagubionych, podnosi grzeszników, leczy rany, a nie dobija leżących. Sam tego doświadczyłem. - Zamachy w Paryżu budzą strach. Jak sobie z nim radzić? - pytam. - Przez całe ostatnie wakacje rozmawialiśmy o uchodźcach z młodymi Polakami, którzy przyjeżdżali do Taize. Zawsze na początku zadawałem pytanie, czy mieli jakiś kontakt osobisty z uchodźcami. I wtedy okazywało się, że nie. Wszystkie opinie były powtarzane po kimś (…) Myślę, że jest to też odczytywanie Ewangelii w taki sposób, żeby być wiernym Chrystusowi, który nikogo nie odrzucał, nikogo nie osądzał, nie skazywał, nie spisywał na straty z góry. Zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Został zabity. Mamy tę świadomość, że to może nas kosztować. Zresztą mamy takie doświadczenie, że to już nas kosztowało, bośmy stracili brata Rogera w ten sposób (założyciel wspólnoty zginął 16 sierpnia 2005 z rąk kobiety, która zadała mu na początku wieczornego nabożeństwa kilka ciosów nożem w plecy i gardło - przyp. red.). Nie był otoczony murem, ani ochroniarzami, był do dyspozycji każdego człowieka. Myślę, że nie kierujemy się jakąś naiwnością, ale po prostu Ewangelia nas do tego wzywa i chcemy być jej wierni - odpowiada brat Marek. - A co powiedzieć ludziom, którzy się najzwyczajniej w świecie boją? - dopytuję. - Jeśli stworzymy więzi przyjaźni, zrozumienia, dobroci, życzliwości, to naprawdę mamy szansę zbudować lepszą przyszłość. My w Taize i ja osobiście w taką przyszłość wierzę. Ona jest możliwa. Siła Ewangelii jest tak wielka, że może pokonać nienawiść i lęk. Pan Jezus dobrze znał ludzkie lęki. Dlatego tyle razy powtarzał: "Nie bójcie się. Ja Jestem" - mówi brat z Taize.

Te spotkania z ostatnich dni utwierdziły mnie w przekonaniu, że Kościół potrzebuje ludzi nadziei. Takich Bożych szaleńców, którzy będą działali wbrew logice tego świata. Marzy mi się - jak to napisała siostra Małgorzata przy okazji Święta Niepodległości - "Polska w której posuwamy się na ławce, żeby zrobić miejsce przybyszowi i odziewamy nagiego i karmimy głodnego, nie pytając wprzód o rasę czy wyznanie lub jego brak. Bo to człowiek, Chrystus cierpiący. Polska, w której pogarda jest wstydem, a nienawiść i agresja wysłana na Marsa, bo Księżyc za blisko".

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, twórca Projektu faceBóg i polskiego profilu papieża Franciszka. Jego projekty można znaleźć na blogu autorskim

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ludzie nadziei
Komentarze (101)
10 grudnia 2015, 08:23
To wcale możliwe, że Pan robiąc coś nie bardzo ma świadomość w jakie mechanizmy wchodzi i im podlega. Tak działa ofiara oszustwa, zwodzenia, czy osoba niedostatecznie dogłębnie rozumiejąca szerszy kontekst swoich działań, zaś działania osoby niepozostajacej w stanie przymusu denotują jej wewnętrzne przekonania. Pomylenie metody z celem któremu metoda ma służyć to jedna z postaci blędu pars pro toto i to często spotykana w rzeczywistości, powszechne w rozgezaltowanymu chrześcijaństewku.
Martino
9 grudnia 2015, 22:49
Z czystej uprzejmości zwrócę jedynie Panu uwagę, że polemizuje Pan w tym poście z tezami, których nigdy nie wygłosiłem. EOT 
TT
Thorgi Thorgi
8 grudnia 2015, 17:22
Tak, tak ... mowienie tego co się myśli to 'mowa nienawiści' :-)
Martino
8 grudnia 2015, 20:17
Jeżeli treścią "tego co się myśli" jest nienawiść, a przynajmniej pogarda dla drugiego człowieka, to i mowa będzie mową nienawiści. Usta mówią przecież z obfitości serca (albo z jego totalnej pustki). 
9 grudnia 2015, 07:54
Jeśli uzasadnioną ostrożność określa się nienawiścią, to takie rozpoznanie jest głupotą, albo kłamstwem. Notoryczne działanie na Deonie.
Martino
9 grudnia 2015, 08:58
Zgadzam się. Uzasadniona ostrożność nie jest tożsama z nienawiścią. 
9 grudnia 2015, 10:49
W praktyce propagandy Deonu natomiast jest. Wszelkie zastrzeżenia, wszelkie inne stanowiska poza hurraentuzjazmem wobec przyjmowania "uchodźców" są umieszczane w worze z etykietkami nienawiści, ksenofobii itp - z etykietkami mającymi za cel zwalniać z merytorycznego odnoszenia się do zastrzeżeń. Dokładnie takie samo załgiwanie rzeczywistości jest normą w lewackiej narracji.
8 grudnia 2015, 16:16
Rozmowy się toczą między ludźmi nadziei (bądź nie) o ludziach nadziei (bądź nie) a hejtów się leje w nich tyle, że nadzieją napawa jedynie myśl, że przyjrzą się każdy z osobna temu, co nimi kieruje i wezmą odpowiedzialność za swoją kondycję. 
8 grudnia 2015, 16:48
W hejcie przodownikiem jest niejaki @Piotr-Słowiński przy wtórze @jazmig:-)
8 grudnia 2015, 18:15
Zostawmy tę sprawę tym, którzy muszą się z tym rozprawić po cichu ze sobą i odpowiedzieć sobie na pytanie co tak bardzo kochają, że z miłości do tego wybierają siebie ranić (choć myślą, że ranią innych).
8 grudnia 2015, 18:30
Ty rownież wylewasz z siebie hejt chociazby do Kościoła, nieprawdaż?
8 grudnia 2015, 18:53
Nie.
9 grudnia 2015, 08:12
Kolejne łgarstwo - wszystkiego, do czego nie potrafi się Pan merytorycznie odnieść, nazywać trzeba hejtem, co zwalaniać ma od konieczności merytorycznego odniesienia się. W dodatku - jakież to tchórzowskie - gdzieś pokątnie, komuś innemu ukradkiem, a nie mi prosto w twarz. W słowach miłość i odwaga, w działaniach tchórzostwo, kłamstwo, oszczerstwa, obmowa. Co temat, to kłamstwo. Norma po łżeotwarterskiej stronie.
TP
Tomasz Pierzchała
9 grudnia 2015, 08:14
Ty zaś wylewsz jedynie miód na jezuickie serce. Szkoda jedynie,że zaprawiony dziegciem wazeliniarstwa
TP
Tomasz Pierzchała
9 grudnia 2015, 08:19
Nie myślałaś o zmianie nicka na "Kłamstwo"?
9 grudnia 2015, 12:11
Nie.
9 grudnia 2015, 20:59
Nie wiesz to i zmyślasz.
9 grudnia 2015, 21:00
Proszę bardzo: wylewasz hejt na Deonie na wszystko co się da.
8 grudnia 2015, 11:31
Dlaczego możemy w Polsce przyjąć uchodźców? - Bo gdzieś po drodze z Syrii stoją ludzie gotowi zabić by nam to umożliwić... Każda sytuacja i każde powołanie wymaga decyzji pasującej do okoliczności...
8 grudnia 2015, 10:42
"Jak myślisz, co zrobiłby Jezus, gdy dziś spotkał żebraka na ulicy? - dopytuję. - Na pewno by się zatrzymał, żeby go poznać i zrozumieć. Nie zostawiłby go bez pomocy. Spojrzałby na niego, jak na człowieka, który jest poniżony - mówi." I jak było w czasach gdy Jezus chodził po świecie? Czy tak postępował? Czy rozmawiał z każdym żebrakiem który stał przy drodze? Czy każdemy pomógł? Wszyscy otrzymali pomoc? Nie. To trochę inaczej wyglądało i wygląda.. Przepraszam - ale to co Pan pisze Panie Piotrze jest strasznie pogubione...
8 grudnia 2015, 12:22
Masz rację T7HRR - pomoc otrzymywał od Jezusa ten, który autentycznie o nią prosił i miał wiarę, że ją otrzyma. Z pewnością nie ten, który jedynie rościł sobie do niej prawo. Nie wszyscy też są gotowi na przyjęcie pomocy, ponieważ nie mają jeszcze w pełni otwartego na słuchanie serca, a więc nie potrafią zaufać i przez to przyjąć z wdzięcznością. 
8 grudnia 2015, 10:39
Przypowieść: Raz na miesiąc przychodził do wsi facet z pistoletem. Chodził od domu do domu - jak znalazł, brał dziewczynę, ze sobą - za miesiąc przychodził po następną. To była dobra chrześcijańska wieś nikt stawiał oporu.... Pewnego dnia jedna matka nie wytrzymała ubłagała męża chłop chwycił za cep i zabrali bandycie pistolet...
8 grudnia 2015, 12:26
Zdecydowane działanie vs bierne akceptowanie stanu rzeczy. Popieram! :-)
8 grudnia 2015, 09:12
Bzdura - napisałem, że różni ludzie otrzymują różne powołania. Nie każdy musi otrzymać powołanie do porzucenia wszystkiego co ma i zostania zakonnikiem lub męczennikiem. Potrzeba rodziców, nauczycieli, rolników, muzyków, lekarzy, a nawet żołnierzy. Nieprawdą jest, że "poważne traktowanie przesłania Jezusa" implikuje by wszyscy chrześcijanie porzucicli swoje zajęcia i zajęli się np. pomocą biednym, bo od tego ilość biednych jedynie wzrośnie. Od początku piszę, że ta karykatura stręczona na Deonie jest bzdurna, ale Pan nie słucha odwołując się do owej karykatury niczym do wzorca metra z Sevres.
Martino
8 grudnia 2015, 08:42
??? Według Pana koncepcji Bóg tylko niektórym daje łaskę tego, by uwierzyli  przesłaniu Jezusa, a do pozostałych mówi coś w stylu: "nie, no co ty, nie bądź głupi - nie przejmuj się Ewangelią aż tak bardzo..."  
W
WDR
8 grudnia 2015, 05:09
Nie chwycili za broń? Tak samo mogli chwycić jak rodzina Ulmów. I nie szaleńcy tylko ludzie, którzy z jednej strony się do czegoś zobowiązali, a z drugiej po ludzku kochali. Wyjątkowi głupcy, którzy nie sprzedali honoru do końca trwając na posterunku. Światu potrzebni są święci, i to zarówno ci święci dnia codziennego (których Jazmig broniąc nazywa nie wiedzieć czemu szarymi) jak i ci, którzy stają się symbolami i wzorami.
7 grudnia 2015, 23:22
To, co jest stręczone na Deonie ma z "bożym szleństwem" podobieństwa naskórkowe. Do tego, aby być "bożym szaleńcem" powołuje Bóg, a nie "wybiera się tego" - to udzielona łaska powołania, a nie 'trening". Nie każdy jest do niej powołany, bo Bóg potrzebuje ludzi do różnych zadań. No, ale oczywiście na Deonie wszystko wie się lepiej, a tradycyjna nauka to "przeżytek".
Martino
7 grudnia 2015, 23:16
Nie odpowiedział Pan. Ja  pytałem o tych, którzy traktują przesłanie Jezusa serio, a nie o tych, którzy mają na ten temat jakieś urojenia. Czy ci pierwsi są głupcami? Tak przy okazji myślę, że to nie przypadek, że używa Pan słowa "głupiec". Przesłanie Jezusa to bowiem nauka krzyża, która - jak już św. Paweł zauważył - jest głupstwem dla tych, którzy idą na zatracenie, ale jednocześnie mocą Bożą dla tych, którzy dostępują zbawienia (1 Kor 1.18).
7 grudnia 2015, 22:36
Głupcy są głupcami dlatego, że traktują swoje urojenia tak serio, że nabierają przekonania, że owe urojenia są przesłaniem Jezusa.
TP
Tomasz Pierzchała
7 grudnia 2015, 20:54
"Jeśli będziemy czynić miłosierdzie, ludzie zapytają nas o Boga" Czyżbyśmy wierzyli w tego samego Boga? Chrześcijaństwo to nie tylko religia miłosierdzia ale też religia prawdy. PRAWDY JEDYNEJ. Żydzi i muzułmanie odrzucają Jezusa Chrystusa Jedynego Pana i Zbawiciela. Żadne achwyty nad miłosierdziem nie zmienią faktu,iż tym samym wybierają zatracenie. My chrześcijanie winniśmy się za nich modlić - o NAWRÓCENIE. 
M
Milosc
7 grudnia 2015, 22:36
Karmelu, zalecam Ci rozważyć, że: 1) Bóg jest jeden, choć ma różne imiona, więc nie chodzi o to, do kogo tak naprawdę się modlisz, ale jak się modlisz i z jaką intencją; 2) prawdziwe nawrócenie polega na przemianie czegoś w sobie, a więc na powrocie (nawróceniu z objętej drogi właśnie) do Źródła, a nie na siłowym naciskaniu, by inni zaczęli wierzyć w Boga o tym imieniu, w którego wierzysz Ty; 3) mylisz prawdę z "jedynym słusznym" wg Ciebie przekonaniem; 4) to, że Ty uważasz, że ktoś wybiera zatracenie, nie oznacza, że on de facto będzie "zatracony", choć może oznaczać, że z Twojego punktu widzenia tak to będzie wyglądało. 
TP
Tomasz Pierzchała
8 grudnia 2015, 00:07
1) Bóg jest Jeden i objawił się nam w sposób pełny w Jezusie Chrystusie, 2) nawrócenie polega na uznaniu zwierzchności Jedynego Boga zarówno w sferze osobistej jak i społecznej, 3) "Jam jest drogą, prawdą i życiem" powiedział Pan i nie jest to kwestia chrześcijańskich poglądów lecz Objawienia Bożego, które w całej pełni przyjmujemy, 4)  "kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony"  powiedział Pan i znowu nie jest to kwestia czyichkolwiek poglądów. Ty równiesz nie masz poglądów lecz dla odmiany wiarę w Królestwo Szatana, którą to wiarę konsekwentnie starasz się propagować. 
M
Milosc
8 grudnia 2015, 01:21
1) "Bóg jest Jeden i objawił się nam w sposób pełny w Jezusie Chrystusie" - twierdzenie wynika z Twojej wiary, z przekonania, które przyjąłeś najprawodpodobniej od rodziców, a ci od swoich rodziców itd. Sprostuj jeśli się mylę. - Jezus nie mówił ludziom, że jest dla nich Bogiem, czy że kiedykolwiek  i dla kogokolwiek zamierza Nim być. W  Ewangelii św. Jana czytamy, że Chrystus owszem mówił "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy", a ludzie uznali Go za jedynego Syna Bożego, uwierzyli, że Nim jest i tę wiarę z pokolenia na pokolenie nieśli dalej i tak trafiła do Ciebie. Zwróć uwagę na tę ogromną różnicę, która przyczyniła się do myślenia, które w dużej mierze przyjęli chrześcijanie i które oparte jest nie na faktach a na wierze. - "nam" nie jest również tożsame z 7 miliardami ludzi tylko obecnie żyjącymi na świecie. Wiemy, że świat nie istnieje zaledwie od 2015 lat. Pamiętasz, że inni ludzie wierzyli, że np. Zeus był Bogiem, dziś jeszcze inni wierzą, że jest nim Allah itd. 2) Jaką drogą do tego doszedłeś? 3) "Jam jest" czy obecnie "Ja jestem" ma ogromną moc sprawczą. To deklaracja podług której Twoje Życie i Twoja Prawda się manifestuje w Procesie stawania się (Droga). Ty też wypowiedziałeś kiedyś "Ja jestem mężczyzną" i odtąd Twoje życie jest manifestacją tego. Kiedy wypowiesz "Ja jestem kobietą", Twoje życie będzie manifestowało się już w inny sposób, Ty będziesz tego sprawcą. 4) Pan Marek powiedział, że tak powiedział Chrystus. Ja tym słowom nie daję ani krzty wiary. Istoty wysoko rozwinięte duchowo "nie straszą". Nie taka ich rola. A o wątpliwościach związanych dodatkowo z interpretacją tego przeczytasz na stronie http://www.gotquestions.org/Polski/Marka-16-16-chrzcie.html Twoje ostatnie zdanie nie wynika z tego, czym się z Tobą dzielę, a z Twojego błędnego zalożenia czy przekonania, którym od dłuższego czasu szkalujesz i do zrozumienia siebie nie doprowadzasz.    
K
Karmel
9 grudnia 2015, 22:40
1.Odsyłam do: J 5,17, J 14,18, J 5,21-23. "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy" mówi nam o wspólnej boskiej naturze, która przynależy Chrystusowi i Ojcu. Twierdzenie,iż można te słowa odnieść do każdego człowieka jest  kłamstwem. Jak już napisałem pełne Objawienie Boże miało miejsce w Jezusie Chrystusie.Fakt istnienia innych religii dowodzi jedynie niedoskonałości natury ludzkiej skażonej grzechem pierworodnym, 2."Jam jest Drogą,Prawdą i Życiem" powiedział Pan, 3.Jam jest,Jestem który jestem nie jest żadnym stawaniem się ani hocus-pocus lecz Bogiem, który jest czystym Istnieniem. Jak czekista czekiście - od wmawiania sobie że jesteś mężczyzną penis Ci nie wyrośnie, 4.Boją się tych słów ci,którzy mają w tym zakresie coś na sumieniu.   Ty w sposób oczywisty się do nich zaliczasz stąd Twoja niewiara (       widać jednak wierzysz ale w to co Ci wygodne) .   Ty nie masz mi nic do przekazania.Jedynym punktem odniesienia są   herezje,które głosisz.   
M
Milosc
9 grudnia 2015, 23:19
Jak może "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy" mówić o wspólnej boskiej naturze przynależnej tylko jednemu człowiekowi z trilionów istnień we wszechświecie?! Ty naprawdę myślisz, że Chrystus przyszedł na świat, by nauczać ludzi o sobie?! Takim był egocentrykiem "patrzcie na mnie, bo tylko ja jestem prawdziwym i jedynym Bożym synem, oddawajcie mi cześć, padnijcie na kolana, bo ja jestem królem i wami rządzę, a biada temu kto we mnie nie uwierzy"?! No to nic dziwnego chyba w tym, że komuś się to mocno nie spodobało, więc postanowiono tym razem Jemu "dać nauczkę", poskromić Jego ego i przytrzeć Mu nosa, no nie? No cóż, Ty tak samo nie zrozumialeś tego, co Jezus głosił Karmelu i dlatego nie rozumiesz nadal mnie i też "krzyżujesz" moje zrozumienie na wiele różnych sposobów.  Historia kołem się toczy i niewielu wyciąga z niej wnioski. A pora to zrobić.  "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy" głosi nauka Chrystusa. Pojmij ją wreszcie właściwie, Karmelu, bo o Tobie i o mnie i o X, Y, Z jest w niej mowa. Na tym polega Dobra Nowina. Kłamstwo podano Ci, byś dalej ją krzyżował jak krzyżowali ci, którzy też jej nie zrozumieli lub nie chcieli, by ktoś zrozumiał ją właściwie. Ja jestem Jedno z Ojcem, jedno z Życiem, Jedno ze Wszystkim i Jedno ze Wszystkimi. Jezus służył ludziom swoją duchową Wiedzą, głosił Jedność, a nie egoizm i skupianie oczu innych na sobie dla złudnej chwały tłumów.  Bogiem być nie znaczy folgować swej próżności, patrzeć na innych z wysoka i udowadniać im jacy są niegodni i grzeszni.  Bogiem być to służyć innym, pomagać im szanując różnorodność przy zachowaniu świadomości pełnej Jedności ze wszystkim i ze wszystkimi.
TP
Tomasz Pierzchała
12 grudnia 2015, 00:32
Ty jesteś ATEISTKĄ, którą nauka Kościoła doprowadza do furii. ATEISTKA o diabelskich korzeniach.     
12 grudnia 2015, 16:06
Nie doprowadza do furii, a zwracam Ci uwagę czemu ta "nauka" się przysłużyła. Człowiek człowiekowi wilkiem, w drugim widzi diabła, w sobie nie widzi Boga, więc gotów złożyć jakiemuś "Bogu" ofiary z ludzi. Ten "Bóg" z pewnością jeszcze dziś jest z Ciebie bardzo zadowolony. Im więcej ludzi obrazisz, im więcej swym braciom i siostrom naulbiżasz, tym większą dajesz Mu moc, bo swoją postawą gwarantujesz Mu pewność, że jeszcze ma kim władać. Jak On ma na imię? Lucyfer? No proszę... To się buntuj tak dalej.  
Martino
7 grudnia 2015, 19:50
Czy głupcami są ci, którzy traktują przesłanie Jezusa serio? A w każdym razie bardziej serio niż - jak się zdaje - Pan?
GT
Grażyna Tobolska
7 grudnia 2015, 17:31
Zgadza się, że to jest sztab ludzi, ale ja jestem ogromnie wdzięczna, że mogę czytać, oglądać i słuchać otym, że Bóg mnie kocha bez względu na to jaka jestem. Ci ludzie z "filmików", do których nie mam dostępu bezpośredniego, nisą przekaz OGROMNIE POTRZEBNY. Dziękuję za artykuły fimiki, nie neguję niczego , wręcz przeciwnie.
7 grudnia 2015, 15:39
Nie bagatelizuję siły głupców w dużych grupach.
Martino
7 grudnia 2015, 15:17
Im dłużej czytam Pańskie wypowiedzi, tym bardziej się zastanawiam, po co Pan jeszcze zagląda na ten "mataczący" portal i brodzi w jego intelektualnych płyciznach - bo jakoś własnej intelektualnej głębi nie chce Pan objawić...
MP
Marek Pawłowski
7 grudnia 2015, 14:00
To wszystko wyglada pięknie. Jak ktoś zauważył pan Piotr Żyłka obraca siewe wpływowych środowiskach. Niestety sa one dość hermetyczne. Teraz Deon, to nie kilku zapaleńców realizujący swój plan po godzinach ale spece i profesjonalisci od PijaRu, marketingu i "polubień". O. Kramer czy Szustak to firmy, cały sztab ludzi, którzy przygotowuje im czołówki, filmiki nagrania. Nie neguję treści tych duchownych, ale taka działalność to jest pewien sposób na życie.
P
Piotr ~
8 grudnia 2015, 14:16
1. Rabin, imam, biskup katolicki - jedno środowisko. Wspólnota Taize - drugie środowisko. Domy wspólnoty Chleb Życia s. Małgorzaty Chmielewskiej - trzecie środowisko. Czy to są Pana zdaniem te hermetyczne środowiska? 2.  o. Karmer, o. Szustak - głoszenie Ewangelii to ich sposób na życie. Z jakiego powodu nie podobają się Panu ich metody głoszenia Ewangelii?
7 grudnia 2015, 13:20
Jeśli drgnęła ci przy czytaniu tego co piszę bodaj jedna zmarszczka mimiczna, znaczy że to jednak działa. Śmiech to zdrowie, więc się śmiej jak najdłużej:-):-)
7 grudnia 2015, 13:04
Pański kieszonkowy terorryzm, który zapewne ma Pan za "myślenie", jest śmieszny, ale w sam raz pasuje poziomem intelektualnym do rozgezaltowanych płycizn intelektualnych Deonu.
7 grudnia 2015, 12:54
Zatem odpowiedz na pytanie, konkretnie, co byś zrobił w sytuacji Michała i Zbyszka, nie ma obok ciebie deonu musisz sam jakoś się zachować, co zrobiłbyś na ich miejscu, w takiej konkretnie sytuacji w jakie on i się znaleźli, nie zwalaj wiecznie wszystkiego na deon, sam rusz swoim mózgowiem i odpowiedz na pytanie które ci zadałem. Jak postępujesz w sytuacjach podobnych, używasz siły fizycznej, uciekasz sie do przemocy, co robisz?
jazmig jazmig
7 grudnia 2015, 12:51
ple ple ple... łącznie z wypowiedzią bp. Rysia. To wszystko jest równie puste jak fałszywe. Ja takiej pustej gadaniny nasłuchałem się w życiu wiele, dlatego nie robi ona na mnie żadnego wrażenia. Skąd s. Chmielewska ma pieniądze na swoją działalność? Czy ona zarobiła je? Czy pracuje w polu, aby utrzymywać swoich pacjentów? Gros pieniędzy otrzymuje od darczyńców. I dobrze, że ona organizuje te swoje warsztaty, ale nie róbmy z niej jakiejś świętej do naśladowania, bo kiedy wszyscy będziemy się zajmowali pomaganiem, to wszyscy razem umrzemy z głodu. Ktoś musi pracować na tę pomoc, jaką udziela s. Chmielewska, ks. Tadeusz, Caritas i wszyscy inni. Gdyby nie my, zwykli ludzie, to te organizacje dawno by upadły. To my, zwykli szarzy ludzie, pracujący i mający problem związać koniec z końcem, jesteśmy solą tej ziemi i tego Kościoła. Nie papież, nie męczennicy, nie mędrki takie jak autor powyższego pustosłowia, ale my - szaracy, których imienia i nazwiska nikt nie zna, ale z naszej pracy i pieniędzy korzystają ci znani z pomocy społecznej i tacy jak Żyłka, wycierający sobie nami swoje gęby. A co zrobiłby Jezus. gdyby napotkał żebraka? To samo, co blisko 2000 lat temu, bo wtedy też byli żebracy.
7 grudnia 2015, 12:57
Bądź zatem drugą siostrą Chmielewską stały bywalcu internetu od świtu do nocy,odwagi jazmig, nie trzęs portkami tylko rusz swoj zatęchły tyłek i do roboty!!
7 grudnia 2015, 13:06
Akhem - co Pan tu jeszcze w takim razie robi? I czemu Pan nie zaleca całemu Deonowi porzucenia odcinka medialnego na rzecz pracy dla ubogich?
7 grudnia 2015, 13:11
Zapewniam cię, ja i deon działamy w strukturach podziemnych.
7 grudnia 2015, 13:16
Ale możecie się im bardziej poświęcić przeznaczają czas internetowy na jeszcze więcej tej działalności podziemnej, szczególnie taki "bywalec internetu od rana do nocy", jak Pan.
7 grudnia 2015, 13:37
W nocy to ja śpię, żeby w dzień mieć siłę. Aktualnie zszedłem z drabiny i mam chwilę przerwy:-):-) Wczoraj mi się trochę nie udało, pewna kobieta oblała mnie gorącym grzanym winem na Rynku Starego Miasta i rzuciłem jej co za jemioła, okropnie mi przykro z tego powodu. Nie powinienem był się tak zachować, no ale wrzątkeim po rękach? To co że niechcący, trzeba patrzeć jak się człowiek przeciska do stoiska z winem. Takze jak widzisz stale w internecie nie działam, bywam poza rownież :-):-):-) A Trakt Królewski przepięknie oświetlony, no bajka po prostu:-):-):-)
jazmig jazmig
7 grudnia 2015, 14:11
Euzebiuszu, czy ty masz problem ze zrozumieniem prostego tekstu? Cytuję: Ktoś musi pracować na tę pomoc, jaką udziela s. Chmielewska, ks. Tadeusz, Caritas i wszyscy inni. Gdyby nie my, zwykli ludzie, to te organizacje dawno by upadły.
7 grudnia 2015, 22:42
Najpierw pomagasz, a potem wypominasz? Chyba powinieneś się cieszyć, że twoje pieniądze nie idą na marne.
Dariusz Piórkowski SJ
7 grudnia 2015, 23:08
Jest Pan jednym z nielicznych ludzi, o którym mogę być prawie pewny, co przeczytam, gdy popatrzę na "jazmig". I przyznam, że to nawet jesf fajne. 
7 grudnia 2015, 23:12
Szkoda, że jazmig nie jest koniem. Można by było stawiać na niego jak na pewniaka, który wiadomo że zawsze tak samo pobiegnie. A tymczasem jest zwyczaqjnym jazmigiem:(
Martino
7 grudnia 2015, 23:20
I jakie to ma znaczenie? Dla chrześcijanina to żadna zasługa, bo "Cóż masz, czego być nie otrzymał?" (1 Kor 4.7)
7 grudnia 2015, 23:29
Jazmig uwielbia komfort swojego pluszowego fotela. Chciałby być jak siostra Chmielewska, ale musiałby wtedy opuścić swój cieplutki fotel, a to najwyraźniej nie wchodzi w rachubę.
7 grudnia 2015, 23:59
Euzebiuszu, czy pytałeś Jazmiga o to, czy tak jest w istocie?  
8 grudnia 2015, 00:03
Myślisz, ze to nie wygodny fotel powstrzymuje jazmiga przed zrobieniem czegoś dobrego dla innych?
8 grudnia 2015, 01:26
Nie dywaguję nad tym. Pytam się Ciebie czy pytałeś o to Jazmiga skoro w Jego imieniu coś głosisz.
8 grudnia 2015, 10:09
A co głoszę w jego imieniu?
8 grudnia 2015, 10:21
Przypomnę Ci Euzebiuszu, choć sam przecież wiesz, co głosisz: "Jazmig uwielbia komfort swojego pluszowego fotela. Chciałby być jak siostra Chmielewska, ale musiałby wtedy opuścić swój cieplutki fotel".
8 grudnia 2015, 10:49
Ale jak jazmig pisze: ple ple ple łącznie z wypowiedziami bp. Rysia to juz ci nie przeszkadza, nie masz żadnych zastrzeżeń do tego typu wypowiedzi?. Dlaczego jemu nie zadajesz pytania takiego jak mi? Czy to szczególna troska o jazmiga, bądź uczciwa a nie stronnicza. Czy jazmig również prowadzi podobną działalność jak siostra Chmielewska czy tylko występuje w internecie jako aktywny komentator-krytyk, upominający się o wyrożnienie nazwisk tych którzy zasilają różne organizacje dobroczynne? Jeżeli pomaga to dlaczego pisze w taki sposób: Nie papież, nie meczennicy nie mędrki takie jak autor powyższego pustosłowia, ale my- szaracy,których imienia i nazwiska nikt nie zna, ale z naszej pracy i pieniędzy korzystają ci znani z pomocy społecznej i tacy jak Żyłka, wycierający sobie nami swoje geby. Czyżby jazmig był niezadowolony, że jeśli pomaga to o nim nikt nie mówi, jego nazwiska nikt nie zna, nie piszą o nim na pierwszej stronie lokalnej gazety? Jeśli pomaga to dla kogo to robi? Co warta jest podszyta pretensjami pomoc?
8 grudnia 2015, 12:39
Euzebiuszu, nie musisz się zaraz bronić atakując kolejną osobę czyli tym razem mnie. Wystarczy, że każdy przypatrzy się swoim działaniom i je naprawi. Zwracam uwagę, że pisanie o tym, co nam się wydaje na temat danej osoby na forum prowadzi do nikąd, gdy nie pytamy jej o to wprost, a tylko pomnażamy często błędne i na swoją miarę spekulacje. Ja zadaję różne pytania różnym osobom (w tym Jazmigowi) po to, by dana osoba wyciągnęła wnioski. Mnie one nie są potrzebne. 
8 grudnia 2015, 12:43
"Czy jazmig również prowadzi podobną działalność jak siostra Chmielewska czy tylko występuje w internecie jako aktywny komentator-krytyk, upominający się o wyrożnienie nazwisk tych którzy zasilają różne organizacje dobroczynne?" "Jeżeli pomaga to dlaczego pisze..." "Czyżby jazmig był niezadowolony, że ..." "Jeśli pomaga to dla kogo to robi?" To są właśnie pytania, które możesz zadać Jazmigowi, nie mnie. 
8 grudnia 2015, 16:56
Po co mam zadawać pytania jazmigowi, on już na nie odpowiedział w swojej wypowiedzi, której fragmenty zacytowałem powyżej, dał świadectwo swojej postawy. Dał świadectwo, zanim go zapytałem.
8 grudnia 2015, 18:21
Nie jestem pewna Euzebiuszu czy to Jazmig odpowiedział na powyższe pytania czy Ty zrobiłeś to za Niego. Co do świadectwa postawy to tak, jest ona widoczna można powiedzieć u każdego z nas. 
7 grudnia 2015, 12:48
Nie chodzi o miejsce męczenników, a o stręczenie podążania do bycia w takich miejscach i sytuacjach jako chrześcijańskiej normy, zaś innych działań - np. obrony - jako czegoś niewłaściwego.
7 grudnia 2015, 12:24
Jak ty zachowałbyś się, gdybyś znalazł się na miejscu na miejscu Zbyszka i Michała?
7 grudnia 2015, 12:15
Dziekuję za ten artykuł, wspaniały tekst, oby Bożych szaleńców przybywało wszędzie tam, gdzie akurat aktualnie się znajdują i wypełniaja swoje codzienne, czasem wydawałby się na pierwszy rzut oka całkiem niepozorne a jednak wielkie zadania w swoich małych społecznościach skaładających się na wielką rodzine ludzką: na ulicy, sklepie, kościele, pociągu, tramwaju, metrze, szpitalu, muzeum, internecie, u kosmetyczki, fryzjera, szewca, poligrafa, krawca, rzeźbiarza, w filharmonii, w parku, noclegowni, komisariacie policji, wojsku, na imieninach, urodzinach, na balkonie, w samolocie, w kopalni itd
7 grudnia 2015, 13:08
Istnieje optymalne stężenie "bożych szaleńców" w populacji Kościoła. Po jego przekroczeniu tworzony przez populację system zapada się pod własnym ciężarem.
7 grudnia 2015, 13:17
Boży szaleniec nie dla kazdego jest rozpoznawalny gołym okiem, czasem przybiera postać zwyczajnej mrówki, bądź dostawcy pieczywa. Boży szaleniec ma czasem czapkę niewidkę , nie nosi na szyi tabliczki <Boży szaleniec>, mozesz doświadczyć cudownego dotyku nie wiedząc nawet że pochodzi od kogoś kto własnie minął cię na ulicy. Poczujesz jednak ciepło rozlewające się po kościach i odruchowo odwrócisz glowę, cudowny zefirek ma uzdrawiajacą moc!:-):-):-) Następnie tak wyczuli ci się węch że będziesz go szukał pośród zgliszcz i ruin, aż sam zapragniesz nim się stać:-):-):-)
7 grudnia 2015, 13:18
Czasem boży szaleniec musi prostwać łgarstwa o tym czym jest bycie bożym szaleńcem, żeby chronić innych przed zarażeniem głupotą.
7 grudnia 2015, 13:42
Boże szaleniec nie używa takiego języka jakim ty się posługujesz, dziwne jest twoje szaleństwo.
7 grudnia 2015, 14:31
Boży szaleniec na pewno nie jest głupcem o mentalności rozgezaltowanego teletubisia, bo taka durnota jest zaprzeczneim cnoty Roztropności, która na Deonie et consortes jest martwa jak dinozaury.
7 grudnia 2015, 22:44
Zadaj sobie uczciwie pytanie: czy jesteś człowiekiem nadziei? Czy możesz o sobie powiedzieć, że niesiesz ludziom nadzieję?
7 grudnia 2015, 23:16
Niesienie fałszywej nadziei jest kłamstwem. W absolutnie wyjątkowych przypadkach wydaje się ono być dopuszczalne, jak np. ukrywanie wobec śmiertelnie chorego jest stanu, aby choć w złudnej nadziei przeżył ostatnie godziny. Są to jednak przypadki absolutnie wyjątkowe, zaś w przypadkach pozostałych (czyli niemal wszystkich) niesienie fałszywej nadziei jest zwykłym kłamstwem. Ponadto niesienie nadziei, a zwykłej głupoty owiniętej w nadzieję to dwie różne sprawy. Jedynie dla głupców zaspokajających się głębokością ładnej okładki to jedno i to samo.
7 grudnia 2015, 23:22
aby choć w złudnej nadziei przeżył ostatnie godziny Przecież to jest kłamstwo, naprawdę tak uważasz? , że to jest dobre rozwiązanie mówć komuś że np,. wyzdrowieje chociaż wiesz że tak nie będzie? Przecież to jest właśnie fałszywa nadzieja, i to mówi ktoś kto tępi na deonie rozegzaltowane chciejstwa teletubisiowych głupców? Odpowiedz na pytanie, czy uważasz że niesiesz ludziom nadzieję, nie unikaj odpowiedzi bądź chociaż raz prawdziwym facetem a nie ropłaszczonym śledziem w pomidorach.
7 grudnia 2015, 23:51
Jak zwykle ersatz deonowej łżemiłości potyka się o własne sznurówki powściąganymi złośliwostkami mizernej jakości. Jak zwykle Pan nie potrafi oprzeć się prymitywnemu ad hominem. Jak zwykle nie obejmuje Pan różnicy pomiędzy stwierdzeniem faktu, iż w naszej kulturze przyjęło się za dopuszczalne oszukiwanie ludzi w pewnych abslutnie wyjątkowych okolicznościach, a osobistym stanowiskiem wobec tego faktu. Jak zwykle nie trzyma Pan kontekstu, tylko skacze po stwierdzeniach jak małpa po gałęziach próbując się rozpaczliwie czepiać powyrywanych z kontekstu słówek, gubiąc kontekst niczym rybka Dory z "Gdzie jest Nemo" pamięć. Dobrze Pan służy Niosącemu Światło.
7 grudnia 2015, 23:58
Natomiast jak zwykle wolisz zajmować się wszystkim tylko nie sobą. Masz na tyle odwagi, żeby spojrzeć sobie w oczy i zapytać czy jesteś człowiekiem nadziei, niesiesz ją innym? To jest trudne pytanie, ale bez uczciwej odpowiedzi właściwie nawet wstyd innych pouczać, jak to robisz nieustannie. Na mnie twoje wygibasy słowne nie robią wrażenia więc nie musisz się wysilać, czekam jedynie na odpowiedź.
8 grudnia 2015, 00:45
Takie odpowiedzi przerabia się ze spowiednikiem, podobnie jak badanie odbytnicy odbywa się w gabinecie lekarskim. Pan nie odróżnia pornograficznego ekshibicjonizmu od stawania w prawdzie, ale to Pańska standardowa - ograna, chamska i głupia metoda, które może jedynie być skuteczna wobec małorozgarniętych.
8 grudnia 2015, 10:06
Uspokój się, jesteś zupełnie niepotrzebnie  rozegzaltowany, sobie samemu odpowiedz a nie mi. Znasz już odpowiedź na pytanie, czy jesteś człowikiem nadziei? Wystarczy mi odpowiedź tak lub nie:-)
8 grudnia 2015, 10:27
Euzebiuszu, zdefiniuj może bliżej co Ty rozumiesz pod pojęciami "człowiek nadziei" oraz "Boży szaleniec". Wtedy istnieje szansa, że będzie się nieco łatwiej do nich odnieść. Z tego co czytam Pan Piotr już przedstawił swoje stanowisko, ale Ty chyba pytasz o coś jeszcze innego, tak?
8 grudnia 2015, 10:33
Pozwól może wypowiedzieć się pytanemu, dobrze?
8 grudnia 2015, 12:46
Zdecydowanie nie jestem "człowiekiem nadziei" w karykaturalnym sensie w jakim "nadzieja" funkcjonuje na Deonie. W sensie jaki jest poprawny dla Chrześcijaństwa "nadzieja" nie jest jakimś szczególnie namaszczonym atrybutem, a jednym z wielu istotnych i w każdym z nich wykazuję spore braki. "Nadzieja" to na Deonie paramagiczne zaklęcie opisujące w praktyce przedkładanie rozmaitych chciejstw nad realizm i informacje przekazane nam przez Boga wprost oraz używane do uzasadnienia poprawności takiego niepoważnego postępowania.
8 grudnia 2015, 12:52
No i widzisz - dostałeś odpowiedź. Zaraz milej, prawda?  Ja mam do Ciebie jeszcze dwa pytania: 1) Czy to Ty wstawiłeś minus pod moją powyższą prośbą o zdefiniowanie pojęć? 2) Jak dokonuje się edycji swojego komentarza? 
8 grudnia 2015, 16:52
Nie jesteś człowiekeim nadziei, to bardzo szkoda. Znowu Deon, wszędzie odnosisz się do Deonu, czy oprócz Deonu nie masz swojego życia, czy funkcjonujesz tylko w internecie? Pytam, bo może potrzebujesz pomocy, jeśli tak, to powiedz może da się coś zrobić, na Deonie oraz poza Deonem jest cała masa ludzi życzliwych gotowych nieść pomoc:-)
8 grudnia 2015, 16:53
@Milosc, ja naprawdę nie przywiazuję wagi do jakichś plusów i minusów, wybacz, ale to trochę niepoważne.
8 grudnia 2015, 18:24
Ja nie pytałam Ciebie Euzebiuszu czy przywiązujesz wagę tylko czy postawiłeś minus, ale ok - nie ma to też dla mnie znaczenia. Po prostu dziwię się, że w środowisku chrześcijan daje się minusy nawet za zadanie pytania.  A odpowiesz mi na pytanie o edycję?
8 grudnia 2015, 18:35
Jeśli chcesz edytować swój wpis zjedź na sam dół komentarzy w danym wątku i kliknij w zobacz wszystkie komenatrze na forum. Następnie kliknij w edytuj przy wpisie który chcesz edytować, popraw co masz do poprawienia, zapisz i gotowe.
8 grudnia 2015, 19:20
Aaa, dziękuję serdecznie! :)
Martino
8 grudnia 2015, 20:11
Mając na uwadze realia Palestyny i Cesarstwa Rzymskiego założenie pierwszych chrześcijan, że są w stanie wypełnić polecenie Chrystusa, by iść i głosić Dobrą Nowinę wszystkim narodom, było zatem zwykłym "chciejstwem" przedkładanym na realizm - który w tej sytuacji podpowiadał, że najlepszym rozwiązaniem jest pod żadnym pozorem nie otwierać dobrze zaryglowanych drzwi wieczernika... Pan po prostu zastępuje deonową płyciznę inną płycizną.  
9 grudnia 2015, 08:00
Czy ja się mylę, czy od samego początku - od Dziejów Apostolskich - wyodrębnili się ci, którzy "szli i mówili dobrą nowinę" oraz "zwykli" lokalsi z Koryntu, Efezu etc., do których słano listy będące obecnie sporą częścią Nowego Testamentu? Jak najbardziej realistyczna alokacja zasobów. Skoro Pan się odwołuje do ówczesnych czasów - to radzę zwrócić uwagę na efekty: wówczas, przy ówczesnych metodach działania Kościół rósł i krzepł, a obecnie - przy teletubisiowatej egzaltacji zdycha, a za sterami sadza się tych, u których lokalnie zdycha jeszcze szybciej, jak kard. Kasper, byle tylko z ust nie znikało im "miłosierdzie". Ot płycizna i durnota na miarę mentalności widza seriali brazylijskich. Prosze się odnosić do konkretów, a nie snuć na kanwie powyrywanych z kontekstu słów własne urojenia i próbować mi je wciskać jako moje stanowisko.
V
velario
9 grudnia 2015, 22:39
Ucieka Pan od tematu. Podziału, który Pan przedstawia (w dużym uproszczeniu na głoszących Dobrą Nowinę i tzw. "lokalsów") bynajmniej nie kwestionuję. Dla istoty tematu tego wątku nie ma on zresztą żadnego znaczenia. Interesuje mnie natomiast Pańska ocena wskazanej przeze mnie kwestii: czy podjęcie przez pierwszych chrześcijan akcji misyjnej - w ówczesnych warunkach - było uzasadnione realistyczną oceną sytuacji, czy raczej wyłącznie nie opartą na racjonalnych przesłankach nadzieją na jej powodzenie? Obawiam się, że bez uzyskania odpowiedzi na to pytanie nie mam szans dowiedzieć się, jaki sens pojęcia "nadzieja" uważa Pan za "poprawny dla chrześcijaństwa".  Mam jeszcze takie pytanie, bardziej z ciekawości: czy potrafi Pan napisać post, w którym nie będzie słów "urojenia", "głupota", "durnota", "teletubisiowatość" i tym podobnych? Albo bardziej ogólnie: czy potrafi Pan przedstawić komentarz, który nie będzie ograniczał się do krytyki (niezbyt przy tym finezyjnej) stanowisk, których Pan nie akceptuje, ale będzie zawierał także argumentację na rzecz stanowiska przeciwnego? 
10 grudnia 2015, 08:12
Czego Pan nie zrozumiał z koniunkcji przeze mnie przedstawionej: a) od początku w Kościele nie wszyscy na hurra ruszyli nawracać innych/zajmować się biednymi/inne porzucając swoje dotychczasowe zajęcia, b) efekty ówczesnych działań dowodzą ich poprawności, w odróżnieniu od braku efektów działań obecnych, czy wręcz efektów szkodliwych owych działań ? Fakt, że jakieś działania są podobne nie implikuje ich istotnej tożsamości - patrz różnica pomiędzy kultem cargo, a lotnictwem. Tożsamość determinuje osiąganie analogicznych skutków, bo sam Bóg stwierdził i explicite i implicite, że o skutku Jemu chodzi - patrz poznacie po owocach, czy przypowiść o dwóch synach wysyłanych do winnicy i tym który z nich wolę Bożą spełnił. Jakie są skutki teletubisiowatej egzaltacji - widać po wymarłym katolicyzmie w zachodniej Europie. Jeśli Pan ma rozegzaltowany teletubisim za jedyne i poprawne realizowanie chrześcijaństwa, to co Pan powie o przypadku Ananiasza i Safiry i stanowisku jakie wobec niego zajął św. Piotr, skoro o pierwszych chrześcijanach Pan wspomniał?
Martino
11 grudnia 2015, 19:04
1. Koniunkcję przez Pana przedstawioną rozumiem i - jak wyżej napisałem - bynajmniej jej nie kwestionuję, bo to kwestia faktów, a nie ocen. 2. Ten sam podział, który Pan przedstawił, istnieje również obecnie. Nie wszyscy chrześcijanie zajmują się wyłącznie czy nawet przede wszystkim głoszeniem Słowa Bożego, działalnością charytatywną i w tym celu porzucają swoje dotychczasowe zajęcia. Różnica efektów w porównaniu z czasami wczesnego chrześcijaństwa potwierdza, to co również wskazałem - że podział ten nie ma istotnego znaczenia i do dyskusji w niniejszym wątku niczego nie wnosi. 3. Nie mogę się odnieść do tezy, że rzekomo moim zdaniem jedynym poprawnym realizowaniem chrześcijaństwa jest Pański słynny "rozegzaltowany teletubisizm", ponieważ nadal nie dowiedziałem się, co ten termin dla Pana oznacza.  
M
Milosc
7 grudnia 2015, 11:52
Panie Piotrze, obraca się Pan we wpływowych środowiskach i jednocześnie pisze na portalu umożliwiającym społeczne komunikowanie się ludzi. Jako jeden z wielu użytkowników forum niekoniecznie pustych dyskusji, dziś oto proszę Pana, by Pan skierował apel do rządzących, aby środki, które wydają na tzw. "obronność", przeznaczyli na rozbrojenie i poprawę warunków bytu ludzi, których de facto mają reprezentować. Póki co realizowane są interesy, którym ta śmiercionośna broń służy. Tyle jest mówienia o pokoju, że samo mówienie jak Pan widzi jest czcze. Jest mamieniem ludzi, że podejmuje się w tej sprawie odpowiednie kroki, bo ktoś z kimś się gdzieś spotkał. Tyle, że po tym spotkaniu jakoś dalej toczą się wojny, więc ludzie nie nabierają się już na gładkie słowa o niesieniu ludziom Ewangelii, w której hołubione jest męczeństwo. To żadna Dobra Nowina. Proszę zatem zanieść apel do rządzących o reprezentowanie wartości ludzkiej, w której tkwi autentyczna moc i niewykorzystywanie jej do załatwiania siłowych interesów, by stać się światowym mocarstwem. Mamy już tak długą historię prowadzonych na świecie wojen, że najwyższy czas przejrzeć, iż ta droga nie służy ludziom, nie sprawdza się dla ludzi. Nie da się modlić do Życia o zachowanie życia, gdy się je pogwałca. Nie da się modlić do Natury o zachowanie naturalności, gdy się ją wypiera. Tak samo nie da się modlić o Pokój i jednocześnie alceptować zabijanie sprzedając broń.  Czy zgodzi się Pan stanowić wspólny głos Bożych szaleńców biorących odpowiedzialność za Boga wbrew logice tego świata?
7 grudnia 2015, 11:56
Myślę, że kościelni postępowcy mają poczucie, że choć serduszka ochocze do stręczenia takiego pięknego samobójstwa innym, to jeszcze owieczki nie są na tyle ogłupione, żeby głośno i otwartym tekstem stawiać im takie wymagania.
M
Milosc
7 grudnia 2015, 13:14
:-) Wystarczy, że owieczki pełne ciepła, miłości i odpowiedzialności za siebie i swoich bliskich powiedzą "tak właśnie żyję - w pokoju i takie życie wybieram - piękne, radosne, twórcze i spokojne". Żadna broń do takiego życia nie jest potrzebna, bo sama myśl o niej jest samobójstwem dla ducha.  A wojny, wojny będą tak długo jedynie, póki istnieć będą istoty, które dają się wkręcić w machinę napędzanego z zewnątrz lęku o życie. Wojny nie da się zwalczyć wojną, tak samo jak hałasu nie da się uciszyć hałasem. Zadziałać musi siła o przeciwnej wartości - siła wewnętrznego spokoju serca, która jest w TERAZ. To oprogramowany umysł uwielbia gdybać i projektować przyszłość na podstawie tego, co zapisał w przeszłości. Dlatego miast walczyć z myślami, warto w nie wejść, pobyć w ich centrum, być w nich okiem cyklonu - wtedy same pękają jak bańki mydlane. Myśli nie są nami tylko nam towarzyszą.  A prawdziwa moc jest w każdym z nas. My nią jesteśmy. Nie da się jej odebrać bez naszej zgody na to. I to od nas zależy jaką wybierzemy dzielić się z innymi, a jaką od innych przejmować. Wszystko jest zawsze na właściwym miejscu i tak jak sami wybieramy. Wybierajmy więc mądrze. :-)
D
deon
7 grudnia 2015, 10:30
W rzeczywistości, która coraz częściej budzi w wielu chrześcijanach lęk, a nawet agresję i nienawiść, bardzo potrzebujemy przykładów ludzi, którzy - mogłoby się wydawać - wbrew logice i wbrew zdrowemu rozsądkowi, są wierni radykalnemu przesłaniu Jezusa. <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2239,ludzie-nadziei.html">więcej</a>