Mężczyźni wciąż nie wrócili z Marsa

(fot. youtube.com)

Salve TV (inter­ne­towa tele­wi­zja die­ce­zji warszawsko-praskiej) nagrała krótki wywiad z Jadwigą i Jac­kiem Puli­kow­skimi - pol­skimi świec­kimi audy­to­rami na syno­dzie o rodzi­nie. Jacek Puli­kow­ski powta­rza w nim swoją od lat gło­szoną tezę o róż­ni­cach mię­dzy kobie­tami i męż­czy­znami, które przed­sta­wiają się następująco:

"Do czego innego są stwo­rzone kobiety, do czego innego męż­czyźni. Kobiety są bar­dziej nasta­wione na czło­wieka i tam są nie­za­stą­pione, w mat­ko­wa­niu bez­po­śred­nim czy pośred­nim, takim szer­szym i na pewno w dzie­łach misyj­nych, cha­ry­ta­tyw­nych, w spo­tka­niu z czło­wie­kiem, ogromną rolę do ode­gra­nia mają kobiety.

Nato­miast męż­czy­zna ukie­run­ko­wany jest swo­imi talen­tami na świat, na mate­rię, na orga­ni­za­cję, na pro­jekty, ma nawet na to ukie­run­ko­wa­nie stwo­rzony umysł, spo­sób myśle­nia, struk­turę mózgu, więc niech męż­czyźni zostaną na tych miej­scach stra­te­gicz­nych, a kobiety zostaną tam, gdzie potrzebne jest spo­tka­nie z czło­wie­kiem. Tylko pro­blem w tym, że te miej­sca stra­te­giczne, rzą­dzące zostały nazwane waż­nymi, a tro­chę spo­nie­wie­rano god­ność tych opiekuńczych".

DEON.PL POLECA

Zgoda co do ostat­niego zda­nia (wyrzu­ci­ła­bym tylko z niego słowo "tro­chę"). Cały wcze­śniej­szy frag­ment nato­miast wpraw­dzie nie zaska­kuje - prze­cież teo­rie Jacka Puli­kow­skiego są dosko­nale znane i podzie­lane przez sze­ro­kie kręgi osób - budzą jed­nak mój sprze­ciw, bo naj­zwy­czaj­niej roz­mi­jają się z moim doświad­cze­niem. Spo­tka­łam w swoim życiu zbyt wielu empa­tycz­nych męż­czyzn, wraż­li­wych na dru­giego czło­wieka i goto­wych do wspie­ra­nia go nie tylko w sfe­rze mate­rii, ale także uczu­ciowo, żebym mogła mil­cząco przejść przy tego rodzaju tezach (dodam, że nie­stety spo­tka­łam też nie­jedną kobietę tych umie­jęt­no­ści pozba­wioną). To tylko moje oso­bi­ste, wąskie doświad­cze­nie - zbyt mało, gdy­bym chciała oprzeć na tym teo­rię, że wszy­scy męż­czyźni są empa­tyczni; dość dużo, by oba­lić tezę, że męż­czyźni tacy nie są (wia­domo, że w logice dla sfal­sy­fi­ko­wa­nia twier­dze­nia natury ogól­nej wystar­czy zna­leźć jeden prze­czący mu przykład).

"O zmierz­chu życia sądzeni będziemy z miłości" - mówił św. Jan od Krzyża. Czy według Jacka Puli­kow­skiego pozy­tyw­nie przez ten sąd mia­łyby przejść tylko kobiety? Prze­cież miłość doko­nuje się w rela­cji mię­dzy­ludz­kiej, wymaga odnie­sie­nia nie do świata mate­rii i pro­jek­tów, ale do dru­giego czło­wieka, do czego rze­komo męski umysł nie jest dosto­so­wany. Oczy­wi­ście, miłość reali­zuje się poprzez czyny, także przez "mate­rię, orga­ni­za­cję i pro­jekty", ale nie ist­nieje wśród monad poru­sza­ją­cych się tylko w takim świe­cie, nasta­wio­nych wyłącz­nie zada­niowo, pozba­wio­nych zdol­no­ści rela­cyj­nych. Czy zamiast dopro­wa­dzać róż­nice mię­dzy męż­czy­znami i kobie­tami do skraj­no­ści i two­rzyć z płci dwa oddzielne kosmosy, nie­malże oddzielne gatunki, mogli­by­śmy w końcu zacząć bar­dziej niu­an­so­wać i dostrze­gać, że róż­nice te są raczej innym roz­miesz­cze­niem akcentów?

Bar­dzo czarna per­spek­tywa przed męż­czy­znami, jeśli mie­li­by­śmy wie­rzyć sło­wom Jacka Puli­kow­skiego. Może pocie­sze­nie przy­nie­sie im face­bo­okowy komen­tarz o. Kaspra M. Kapro­nia OFM:

"No to mój święty Fran­ci­szek prze­grał na całej linii: zre­zy­gno­wał w swym życiu ze stra­te­gicz­nych pozy­cji w spo­łe­czeń­stwie i Kościele, wybie­ra­jąc bli­skość, wręcz czu­łość w sto­sunku do trę­do­wa­tych, opusz­czo­nych. Wybrał takie matkowanie".

Od spraw zba­wie­nia i od św. Fran­ciszka przejdźmy na chwilę na rynek pracy. Nie od dziś wia­domo, jak ważne stały się tutaj tzw. umie­jęt­no­ści mięk­kie, a więc m.in. wła­śnie empa­tia czy zdol­ność współ­pracy oraz komu­ni­ka­cji wer­bal­nej i nie­wer­bal­nej, wszyst­kie te kwe­stie, które wyma­gają uwagi na dru­giego czło­wieka. Ist­nieje obawa, że męż­czyźni ze świata Jacka Puli­kow­skiego nie­długo zupeł­nie nie będą w sta­nie odna­leźć się w świe­cie real­nym. Zna­jący się tylko na "rze­czach", pozba­wieni mięk­kich kom­pe­ten­cji, nie spraw­dzą się w owych "miej­scach strategicznych".

Wydaje się, że wielu męż­czyzn chcia­łoby wró­cić z Marsa i wielu kobie­tom znu­dził się pobyt na Wenus. Chęt­nie zamiesz­ka­liby wspól­nie na Ziemi, ale są spe­cja­li­ści, z któ­rych słów wynika, że to nie­moż­liwe. Wołam jed­nak: wracajcie!

Ewa Kiedio - redaktorka "Więzi" i "Dywizu", autorka książki "Osobliwe skutki małżeństwa", żona i matka. Tekst pierwotnie ukazał się na stronie pisma "Dywiz".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mężczyźni wciąż nie wrócili z Marsa
Komentarze (35)
TP
Tomasz Pierzchała
18 października 2015, 00:19
"Wydaje się, że wielu męż­czyzn chcia­łoby wró­cić z Marsa i wielu kobie­tom znu­dził się pobyt na Wenus".Co prawda to prawda, Kiedio ewidentnie znudził się pobyt na Wenus i leci na...Marsa.Zapomniała jednak zapytać się przed wyjazem:"Czy będzie mi z tym do twarzy?"
jazmig jazmig
17 października 2015, 17:38
Autorka nie zrozumiała wypowiedzi Pulikowskiej. Ona nie mówiła o wszystkich mężczyznach, opisała ich większość podobnie jak większość kobiet. Przesłanie jest proste: niech każdy robi to, co potrafi najlepiej i nie bierze się za rzeczy, w których jest nienajlepszy. Ponadto nie należy oceniać żadnej roli w Kościele jako bardziej lub mniej ważnej. Już św. Paweł przed tym przestrzegał.
17 października 2015, 17:59
Przesłanie jest proste: niech kazdy robi to, co potrafi najlepiej i nie beirze się za rzeczy, w których jest nienajlepszy. Kochać i szanować drugiego człowieka jest w zasiegu każdego człowieka bez względu na płeć:)
jazmig jazmig
17 października 2015, 21:34
Nie o tym jest mowa w tej dyskusji.
ET
Ewa Trzebiatowska
17 października 2015, 09:02
Przecież od każdej rególy są wyjątki. Często jest tak, że my sami w imię innych czasów wmawiamy sobie inny  światopogląd (wiem to po sobie). Mi prelekcje Państwa Pulikowskich otworzyły oczy na wiele spraw i relacji w moim małżeństwie. Jednocześnie pomogły spokojniej i bez emocji podejść do wielu sytuacji gdzie do niedawna czułam się pokrzywdzona. A efekt jest taki, że "wygrywam" więcej niż poprzednio. To się poprostu opłaca dla całej rodziny. A zbawianie przez miłość jest możliwe i w modelu empatii i zadaniowym. Jak się sąsiadowi popsuje samochód i trzeba go ściągnąć to facet najlepiej z tym się upora.
16 października 2015, 19:44
No więc ja długo myślałam podobnie, jak Autorka. Miałam w tym zresztą klakierkę w mojej Szanownej Szwagierce, aż...obie zostałyśmy mamami i stwierdziłyśmy, że jednak faceci są inni. I więcej: CHCEMY, żeby byli inni, bo bez tej ich inności ciężko byłoby przetrwać ciążę, poród, wczesne macierzyństwo... Takie jest przynajmniej moje doświadczenie. No ale ja mam jak dotąd tylko synów, więc może mam trochę spaczone spojrzenie.
16 października 2015, 19:40
To co mówią Pulikowcy to staroświeckie stereotypy, które nie są odpowiedzią na żadne pytanie, przed którym stoi Synod. Zaganianie kobiet do garów i pieluch a facetów do roboty żadnego problemu nie rozwiąże.
16 października 2015, 20:03
Pan J. Pulikowski mówi o tym, że kobieta bardziej jest nastawiona na człowieka, matkowanie, opiekę, a mężczyzna nastawiony jest na czyn. Nie wyklucza to bycia opiekuńczym mężczyzną czy aktywną kobietą.
16 października 2015, 20:12
Różne rzeczy można mówić czy uważać. Każdy ma inne doświadczenia. Tylko że Pulikowski swoje stwierdzenie podpiera jakimiś pseudonaukami, cytuję: ------------ ma nawet na to ukie­run­ko­wa­nie stwo­rzony umysł, spo­sób myśle­nia, struk­turę mózgu, więc niech męż­czyźni zostaną na tych miej­scach stra­te­gicz­nych, ------------
16 października 2015, 20:15
Leszku, skoro tak, to czyżbyś wątpił w siebie samego jeśli uważasz że to co napisał p. Pulikowski nie jest prawdą?:)
17 października 2015, 13:15
To Pan reprezentuje "staroświeckie stereotypy", iż przyznanie, że istnieją różnice psychologiczne pomiędzy kobietami i mężczyznami równe jest "zagnaniu kobiet do garów". Bardzo prymitywny pakiet memów.
17 października 2015, 20:31
Każdy wie, że istnieją różnice poznawcze i psychologiczne między mężczyznami i kobietami. Ale wyciąganie z tego wniosków, że rolą kobiety jest siedzenie przy garach i pieluchach, zaś rolą mężczyzny jest liderowanie to staroświecki stereotyp.
17 października 2015, 20:59
No te pieluchy to akurat bardziej fizjologiczna kwestia, niż poznawcza - kobieta jest w ciąży, rodzi, zazwyczaj karmi piersią, przywiązuje się przez to do dziecka... Nie bez przyczyny w neuronauce Prolaktynę, czyli hormon odpowiedzialny za produkcję naturalnego pokarmu, nazywa się "hormonem miłości". Dlla większości znanych mi pracujących "matek - Polek" moment powrotu do pracy i konieczności pozostawienia małego dziecka pod opieką kogoś innego był związany z realnym, psychicznym cierpieniem. Nawet dla tych, które miały bardzo fajną pracę. 
17 października 2015, 21:28
Przecież każdy świetnie wie, że kobiety rodzą i karmią dzieci. Więc na czym ma polegać niezwykłość tych mądrości i jaki to ma związek z tym co napisałem ?
17 października 2015, 21:48
> Ale wyciąganie z tego wniosków, że rolą kobiety jest siedzenie przy garach i pieluchach, zaś rolą mężczyzny jest liderowanie to staroświecki stereotyp. Staroświeckim stereotypem jest sądzić, że opisane przez Pana "wyciąganie wniosku" zachodzi gdzieś poza umysłami podzielajacymi wiarę, że ono zachodzi. Wierzy Pan w bzdury, krótko mówiąc.
19 października 2015, 10:37
No jeśli nie widzi Pan związku pomiędzy rodzeniem i karmieniem dzieci, a zajmowaniem się "pieluchami i garnkami", do których, jak Pan twierdzi, Pulikowscy chcą kobiety "zapędzić"... to ja chyba nie wiem, jak z Panem rozmawiać. 
MM
Mark Marek
16 października 2015, 16:17
Niuch niuch... Pachnie mi tu genderyzmem :-)
17 października 2015, 09:13
Nie tylko - pachnie tu postempactwem.
MM
Mark Marek
16 października 2015, 15:33
Byłem już na 'Ziemi' kilkanaście lat. Teraz jestem na 'Marsie'. Nie chcę wracać  :-)
16 października 2015, 16:30
Co takiego jest na Marsie czego nie ma na Ziemi?
no_name (PiotreN)
16 października 2015, 18:07
Choćby to, że na Ziemi Panie Euzebiuszu mamy Górę Olimp, dokładniej masyw górski sięgający niecałych 3.000 m. I jak Pan zapewne wie, choć jest niezbyt wysoki, to mieści całą paletę greckich bogów, zwanych skądinąd olimpijskimi. A na Marsie? Tam także jest góra Olimp.Jednak jej wysokość prawie trzykrotnie przewyższa Mount Everest. Wyobraża Pan sobie? Ta góra ma ponad 21km wysokości. Czy ma Pan, Euzebiuszu, świadomość ile bogów może tam zamieszkiwać? ;) Pozdrawiam wszystkich astronautów, oraz zwolenników ścianek wspinaczkowych, marsjańskich oczywiście. :))  
16 października 2015, 19:49
Z całą pewnością na Marsie jest internet, w przeciwnym razie Mark Marek nie napisałby tu ani słowa. Może mają tańsze pakiety i dlatego Mark Marek nie chce wracać;) Co do gór to na Ziemi naprawdę mamy bardzo łądne góry, nie potrzeba jechać na Marsa.
no_name (PiotreN)
16 października 2015, 22:06
My mężczyźni powinniśmy zdobywać wysokie góry, co innego kobiety. One nie tyle nie lubią bujać w obłokach, co może częściej wolą ukrywać się za chmurami Wenus. Miło, że nie wytknął mi Pan tamtego faux pas.:) Naprawdę doceniam to.:)
A
Andrzej-L
16 października 2015, 15:10
...to jednak jest ciekawe , że z reguły to kobiety są niezadowolone ze swojej roli jaką "spełniają" w społeczeństwie i to One często atakują tych, którzy mówią o innych predyspozycjach i o innej roli kobiety w świecie. Czasami wręcz wstydzą się tej roli...  a przecież wszystko to, co najważniejsze i najpiękniejsze dzieje się za sprawą i dzięki kobiecie. Pięknie to Bóg ukazał w historii naszego zbawienia. To Bóg najważniejszym człowiekiem świata uczynił kobietę - Maryję. Maryja jest : jedynym człowiekiem bez grzechu, jedynym człowiekiem zwyciężającym szatana i jedynym człowiekiem PEŁNYM ŁASKI (więcej łaski jak na Maryję już nie może na nikogo "spaść" - "napełnić go")            ​
Andrzej Łukasiewicz
16 października 2015, 14:30
Artykuł tendencyjny i słaby ... no i te wstawki emocjonalne typu : "O zmierz­chu życia sądzeni będziemy z miłości" - to prawda z MIŁOŚCI ... a nie z emocji. W moim przekonaniu emocje to uczucie i nie mają zbyt wiele wspólnego z miłością. ​
JI
Justyna ISkra
16 października 2015, 20:05
Ależ oczywiście że mają wiele wspólnego! Blokowanie emocji, negowanie ich prowadzi do agresji skierowanej na zewnątrz albo do środka, a w takiej sytuacji trudno zobaczyć czym jest miłość, trudno kochać...
Andrzej Łukasiewicz
17 października 2015, 11:08
Przepraszam, ale nie za bardzo Ciebie zrozumiałem - Czy Twoim zdaniem skrywane (duszone w sobie ) emocje mają wpływ na to, czy kocham - czy nie kocham ?  Przepraszam, ale wydaje mi się, że taki pogląd, takie łączenie emocji z miłością jest bardzo nie dojrzałe. MIŁOŚĆ JEST ZAWSZE ZWIĄZANA Z OFIARĄ ... A EMOCJE SĄ SAMOLUBNE.  Nie wiem czy tego doświadczyłaś ... ale dam Ci przykład miłości prawdziwej : Mamusia ma nieprzespaną kolejną noc​​ z kolei ... jest wykończona ... niestety co 15 minut jej malutkie dziecko się budzi ...  to brzuszek boli, to jeść ... to znowu coś innego ... i tak cały czas. Ona jednak wbrew sobie - daje dziecku swój czas, swoje siły ... daje mu siebie. miłość w czystej formie najbardziej widać wśród ludzi (rodzin), które opiekują się niepełnosprawnymi, bardzo chorymi ludźmi.    Jezus dał przykład Miłości przez duże "M" umierając na krzyżu !​Prawdziwie kochał miłosierny ojciec z przypowieści o "synu marnotrawnym"  - to są przykłady miłości !  W moim przekonaniu główną przyczyną rozpadających się rodzin jest właśnie takie postrzeganie miłości przez pryzmat odczuć, uczuć, emocji. Już po pierwszych problemach zaczyna się w takich małżeństwach kryzys ... "znikają motylki w brzuchu" ( znikają emocje, które ich łączą) i zaczyna się dziać źle. Po jakimś czasie mówią sobie : ja już cię nie kocham, miłość moja wygasła .... A tak naprawdę to oni nigdy nie kochali.
17 października 2015, 14:44
Emocje to zakochanie, uczucie miłości, ale nie miłość w rozumieniu biblijnym.
MK
Marek Krzysztofiak
16 października 2015, 14:23
"Zastanawiam się także gdzie tę "czułostkowość" można by przypiąć w Hymnie o Miłości św. Pawła i jakoś żaden z wymienionych tam elementów do czułostkowej wylewności pasować nie chce." Podejrzewam, że autorce bardziej chodzi o czułość. Ta, jak najbardziej, jest w Hymnie; można przeczytać, a najlepiej przemodlić go jeszcze raz. 
16 października 2015, 15:03
Problem nie leży w tym, czy chodzi o czułostkowość, czy o czułość, a w tym, że Autorka do tego czegoś miłość zawęża, czyli z owej czułostkowości/czułości fetysz który zostaje utożsamiony z miłością, a przynajmniej z jakąś najlepszą jej częścią. Zjawisko takiej zuchwałości apologii emocjonalizmu jest obecnie niebezpiecznie częste. Dlaczego zuchwałej? - bo z Ewangelii inny obraz tego czym jest miłość się wyłania. Zuchwalcy zamiast zakładać, że ich ludzkie odczuwane hercklekoty mogą miłością nie być i weryfikować co Milością jest informacjami z Ewangelii, postępują odwrotnie - informacje korygujące z Ewangelii "olewają", zaś mianem miłości określają odczuwane emocje.
16 października 2015, 14:00
Co akt wzięcia krzyża na ramiona, czy jakiegokolwiek innego poświęcenia ma w sobie z wylewnego emocjonalizmu, który wydaje się Pani Autorce, że jest miłością i że to z niego będziemy sądzeni? Moża Pani zapomniała, że "nie ma miłości większej, niż ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich", a nie "nie ma miłości większej, niż gdy ktoś egzaltacyjną czułostkowością szasta gdzie popadnie". Zastanawiam się także gdzie tę "czułostkowość" można by przypiąć w Hymnie o Miłości św. Pawła i jakoś żaden z wymienionych tam elementów do czułostkowej wylewności pasować nie chce.
16 października 2015, 12:58
Kwintesencja współczesnego uczuciowego i emocjnalnego pojmowania swiata. Wiec, czy oschły emocjonalnie mężcyzna, który dzień w dzien wstaje do pracy i pracuje przez powiedzmy 40 lat, choć jest skąpy w okazywaniu uczuć kocha swą żonę i rodzinę? Czy mezczyzna, który jest emocjonalnie wylewny, ale takze w stosunku do "młodszej, atrakcyjniejszej: kobiety, kochał swą żonę aż tak mocno, iż ją porzucił, aby rozwinąć swoje życie emocjonalne u boku innej?
16 października 2015, 13:56
Dyktatura mało rozumnego utożamiania miłości z wylewnym emocjonalizmem robi postępy.
16 października 2015, 12:34
J.Pulikowski nie mówi jacy wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety są tylko jacy zostali stworzeni, czytaj, jakie mają wrodzone predyspozycje. Ja bym nie negował, że one też nie są identyczne ale jeśli chcemy przekazać jakieś główne przesłanie, a tak odczytuję 'teorie' Pulikowskiego, to nie ma co skupiać się na szczegółach. Nota bene może to też jest coś co różni mężczyzn od kobiet. Kończąc, nie będziemy sądzeni z predyspozycji tylko z tego co z nimi zrobimy.
16 października 2015, 10:56
O zmierzchu życia sądzeni będziemy z miłości    św. Jan od Krzyża. Miłość objawia się na różne sposoby, kobieta tuli i karmi dziecko a mężczyzna w tym czasie odmalowuje pokój, robi remont jedno i drugie w sposób jaki potrafi okazuje miłość, nie da się porównać, odmierzyć ta samą miarą. A jak ktoś okaże jej więcej  to będzie stratny? Wczoraj takie przemyślenie mnie spotkało: spojrzałem na drugiego człoweika , jakby miało go już jutro nie być, co za niesamowity przypływ miłości i to do całkiem obcej osoby w autobusie. A co dopiero jak się pomyśli o bliższych bądź dalszych bliskich? Śpieszmy się kochać ludzi i z Marsa i z Wenus.