Mężczyźni wciąż nie wrócili z Marsa
Salve TV (internetowa telewizja diecezji warszawsko-praskiej) nagrała krótki wywiad z Jadwigą i Jackiem Pulikowskimi - polskimi świeckimi audytorami na synodzie o rodzinie. Jacek Pulikowski powtarza w nim swoją od lat głoszoną tezę o różnicach między kobietami i mężczyznami, które przedstawiają się następująco:
"Do czego innego są stworzone kobiety, do czego innego mężczyźni. Kobiety są bardziej nastawione na człowieka i tam są niezastąpione, w matkowaniu bezpośrednim czy pośrednim, takim szerszym i na pewno w dziełach misyjnych, charytatywnych, w spotkaniu z człowiekiem, ogromną rolę do odegrania mają kobiety.
Natomiast mężczyzna ukierunkowany jest swoimi talentami na świat, na materię, na organizację, na projekty, ma nawet na to ukierunkowanie stworzony umysł, sposób myślenia, strukturę mózgu, więc niech mężczyźni zostaną na tych miejscach strategicznych, a kobiety zostaną tam, gdzie potrzebne jest spotkanie z człowiekiem. Tylko problem w tym, że te miejsca strategiczne, rządzące zostały nazwane ważnymi, a trochę sponiewierano godność tych opiekuńczych".
Zgoda co do ostatniego zdania (wyrzuciłabym tylko z niego słowo "trochę"). Cały wcześniejszy fragment natomiast wprawdzie nie zaskakuje - przecież teorie Jacka Pulikowskiego są doskonale znane i podzielane przez szerokie kręgi osób - budzą jednak mój sprzeciw, bo najzwyczajniej rozmijają się z moim doświadczeniem. Spotkałam w swoim życiu zbyt wielu empatycznych mężczyzn, wrażliwych na drugiego człowieka i gotowych do wspierania go nie tylko w sferze materii, ale także uczuciowo, żebym mogła milcząco przejść przy tego rodzaju tezach (dodam, że niestety spotkałam też niejedną kobietę tych umiejętności pozbawioną). To tylko moje osobiste, wąskie doświadczenie - zbyt mało, gdybym chciała oprzeć na tym teorię, że wszyscy mężczyźni są empatyczni; dość dużo, by obalić tezę, że mężczyźni tacy nie są (wiadomo, że w logice dla sfalsyfikowania twierdzenia natury ogólnej wystarczy znaleźć jeden przeczący mu przykład).
"O zmierzchu życia sądzeni będziemy z miłości" - mówił św. Jan od Krzyża. Czy według Jacka Pulikowskiego pozytywnie przez ten sąd miałyby przejść tylko kobiety? Przecież miłość dokonuje się w relacji międzyludzkiej, wymaga odniesienia nie do świata materii i projektów, ale do drugiego człowieka, do czego rzekomo męski umysł nie jest dostosowany. Oczywiście, miłość realizuje się poprzez czyny, także przez "materię, organizację i projekty", ale nie istnieje wśród monad poruszających się tylko w takim świecie, nastawionych wyłącznie zadaniowo, pozbawionych zdolności relacyjnych. Czy zamiast doprowadzać różnice między mężczyznami i kobietami do skrajności i tworzyć z płci dwa oddzielne kosmosy, niemalże oddzielne gatunki, moglibyśmy w końcu zacząć bardziej niuansować i dostrzegać, że różnice te są raczej innym rozmieszczeniem akcentów?
Bardzo czarna perspektywa przed mężczyznami, jeśli mielibyśmy wierzyć słowom Jacka Pulikowskiego. Może pocieszenie przyniesie im facebookowy komentarz o. Kaspra M. Kapronia OFM:
"No to mój święty Franciszek przegrał na całej linii: zrezygnował w swym życiu ze strategicznych pozycji w społeczeństwie i Kościele, wybierając bliskość, wręcz czułość w stosunku do trędowatych, opuszczonych. Wybrał takie matkowanie".
Od spraw zbawienia i od św. Franciszka przejdźmy na chwilę na rynek pracy. Nie od dziś wiadomo, jak ważne stały się tutaj tzw. umiejętności miękkie, a więc m.in. właśnie empatia czy zdolność współpracy oraz komunikacji werbalnej i niewerbalnej, wszystkie te kwestie, które wymagają uwagi na drugiego człowieka. Istnieje obawa, że mężczyźni ze świata Jacka Pulikowskiego niedługo zupełnie nie będą w stanie odnaleźć się w świecie realnym. Znający się tylko na "rzeczach", pozbawieni miękkich kompetencji, nie sprawdzą się w owych "miejscach strategicznych".
Wydaje się, że wielu mężczyzn chciałoby wrócić z Marsa i wielu kobietom znudził się pobyt na Wenus. Chętnie zamieszkaliby wspólnie na Ziemi, ale są specjaliści, z których słów wynika, że to niemożliwe. Wołam jednak: wracajcie!
Ewa Kiedio - redaktorka "Więzi" i "Dywizu", autorka książki "Osobliwe skutki małżeństwa", żona i matka. Tekst pierwotnie ukazał się na stronie pisma "Dywiz".
Skomentuj artykuł