Miara naszego chrześcijaństwa

Karol Wilczyński

Często mówi się o tym, że Europa i Polska zmagają się z dechrystianizacją. Że niebawem puste kościoły zamienią się w bary lub w najlepszym razie hotele. Jednak ostatnie wypowiedzi biskupów europejskich przeczą tym prognozom. Dużo faktów świadczy o tym, że jest jeszcze wielu takich, którzy słuchają nauki Jezusa z Nazaretu.

W ostatnim tygodniu odbyło się kilka spotkań hierarchów europejskich poświęconych tematyce głoszenia Ewangelii. Co ciekawe, dwa z nich (organizowane przez CCEE - Radę Konferencji Biskupich Europy - oraz Episkopat Niemiec) zostały zdominowane przez tematykę kryzysu migracyjnego. Jak patrzeć na uchodźców?

W jaki sposób Kościół miałby odpowiadać na to wyzwanie, biorąc pod uwagę nie tylko duchowe potrzeby samych migrantów, ale również kwestię niechęci dużej części Europejczyków do przybyszów?

Chrześcijanie i strach

Nie ma co ukrywać, że lęk pojawił się w sercu wielu chrześcijan. Ataki terrorystyczne zbyt często były przedstawiane w nieuczciwych mediach jako konsekwencja zeszłorocznego kryzysu migracyjnego. "Nie wszyscy uchodźcy to terroryści, ale wszyscy terroryści to uchodźcy" - takie słowa słyszałem wielokrotnie. Nie przestają mnie szokować, choć dla tak wielu są przecież oczywistością. W tej sytuacji nie jest łatwo Kościołowi - katolikom, którzy chcą słuchać wezwania Jezusa.

Na kartach Ewangelii Syn Boży wielokrotnie mówił o konieczności przyjęcia przybysza i wskazywał bezwzględną gościnność jako wzór do naśladowania. Do tego wzywa też papież Franciszek, a ostatnio jednogłośnie także biskupi z całej Europy.

Chorwacki kardynał Josip Bozanić, który otwierał spotkanie CCEE w Madrycie, nie owijał w bawełnę, nazywając brak solidarności z migrantami "hipokryzją":
- Nie ma miejsca na hipokryzję, wszyscy muszą współpracować. Nie można dziś w Europie umywać rąk. Dotyczy to wszystkich: rządów państw, władz europejskich, samych społeczeństw, jak również wspólnot religijnych - mówił.

Boimy się, bo zapominamy o tym, co najważniejsze

Skąd bierze się ten lęk? Odpowiedź podsunął mi ostatnio prymas Polski, abp Wojciech Polak, który w niedzielnej homilii również użył mocnych słów, określając obojętnych na cierpienie "niewolnikami zapatrzonymi jedynie w siebie".

Prymas Polak stwierdził także: -  Na nic zdałyby się nasze modlitwy, na nic zdałoby się słuchanie Bożego Słowa, na nic też zdałby się nasz cotygodniowy udział w Eucharystii, gdyby nie przyczyniał się do budowania wspólnoty wiary, do otwarcia naszych serc dla bliźnich, gdyby nas nie prowadził do praktycznego podejmowania przykazania miłości.

To nie modlitwa, sprawy duchowe czy lektura Biblii są najważniejsze. Nawet nie "cotygodniowy udział w Eucharystii". To wszystko naprawdę nie będzie warte funta kłaków, jeśli nie "zejdziemy z kanapy" i nie zaczniemy działać. Pewnie niektórych to zaboli, pewnie przestraszy, ale w obecnej sytuacji zostaliśmy powołani do tego, by zejść do tych, którzy uciekli przed wojną i biedą. Są przybyszami, obcymi, nieznanymi.

Niezwykły przykład daje abp Konrad Krajewski, papieski jałmużnik, który zawozi pomoc uchodźcom nielegalnie: - My działamy na granicy prawa. Bo jeżeli ja jadę wieczorem z Gwardią Szwajcarską czy żandarmerią, żeby udzielić pomocy, dać jedzenie na przykład ośmiuset uchodźcom, którzy nie mają dokumentów, to tam z urzędu miasta nie może pojechać nikt. Musiałby pojechać z policją i ich aresztować, natomiast ja jadę tam, bo to jest pomoc humanitarna. Bo tam by pojechał Jezus - mówi hierarcha.

- Powiedziałem papieżowi, że kiedyś mnie zamkną. On odpowiedział: "nic się nie martw, przyjdę odwiedzać cię w więzieniu". Bo taka jest Ewangelia - dodaje abp Krajewski.

Jest on jednym z tych hierarchów, którzy oddali swoje mieszkanie przybyszom. Zamieszkał… w biurze. "Bo tak zrobiłby Jezus".- Ja nie mam nic innego do roboty, jak go naśladować - stwierdził.

Kościół wie, co robić

Odpowiedź na pytanie o to, co robić z setkami tysięcy osób pozbawionych dachu nad głową i perspektyw życia we własnej ojczyźnie, nie jest oczywista. Nie każdemu będzie też miło "uwolnić" się od bezpieczeństwa i dóbr materialnych na rzecz obcych.

Jedną z odpowiedzi odnajdziemy w liście do prezydenta Andrzeja Dudy podpisanym przez prymasów Kościołów anglikańskiego i rzymskokatolickiego. Hierarchowie potępili rasistowskie ataki na Polaków. Wskazali, że obowiązkiem wszystkich jest ostre potępienie rasizmu i ksenofobii. "Jesteśmy głęboko przekonani, tak samo jak Pan Prezydent, że obowiązkiem każdego rządu jest nie tylko przyjęcie osób w potrzebie, ale również działanie na rzecz integracji tych, którzy przynosząc do innego kraju swe umiejętności, przyczyniają się do wzrostu jego dobrobytu" - napisali prymasi.

Integracja, magiczne słowo w ostatnich miesiącach, to ogromne wyzwanie stojące głównie przed społeczeństwami Europy Zachodniej. To tam ucieka większość imigrantów, wiedząc, że - jeśli w ogóle - to tylko tam otrzymają odpowiednią pomoc. Mają nadzieję, że po podróży na Zachód nie zasilą grupy wykluczonych, ale włączą się w życie społeczne, nauczą języka i będą mogli  żyć bezpiecznie, na godnym poziomie. To jednak zależy od pracy całej wspólnoty. Tę pracę należy wykonać na rzecz nie tylko imigrantów z Azji czy Afryki, ale - jak pokazują smutne wydarzenia w Anglii - również na rzecz tych, którzy przybywają na Zachód z Polski.

To właśnie dlatego podczas mszy świętej w ostatnią niedzielę swoje uznanie dla zaangażowania Niemców w pomoc uchodźcom wyraził kard. Walter Kasper. Dodał przy tym, że "chrześcijanie są na pierwszej linii" wśród pomagających. - To znak jakości Kościoła w Niemczech. (…) Miłosierdzie jest jedynym ważnym dowodem tożsamości chrześcijan.

Hierarcha dodał również, że "wielu ludzi niemal przeprasza za to, że są chrześcijanami" zamiast działać: - Czyż nie dostrzegamy, że wielu stających z dala, a także wielu nowo przybyłych czeka na nasze świadectwo?

Ostrzej na chrześcijan niechętnych do pomocy przybyszom, zareagował abp Krajewski: - Byłem na Lampedusie, gdzie wtedy utopiło się 350 osób. Przez cały tydzień z polecenia papieża Franciszka towarzyszyłem nurkom na pontonach przy wyławianiu ciał. Drodzy państwo, zapraszam na statki, na wyławianie ciał, skoro nie chcemy pomagać.

Zobaczmy człowieka, nie "uchodźcę"

Nie każdy może jechać na Lampedusę lub choćby do obozu dla uchodźców w Niemczech czy Polsce. Nie każdy może doświadczyć trudów wojny, tułaczki czy depresyjnej rzeczywistości w ośrodkach dla przybyszów. Bez tego doświadczenia tak łatwo jest rzucać absurdalnymi hasłami typu "dajcie im broń, niech wracają i walczą".

"Jesteśmy wezwani do tego, by rozlać miłosierdzie na świecie" - mówił ojciec święty Franciszek podczas ostatniego spotkania w Asyżu. W Polsce nie ma zbyt dużej liczby przybyszów.

Wielu z nich po przyjeździe tak jak Polacy ucieka na Zachód. Ci, którzy zostali nad Wisłą, nie mają jednak łatwo. Nawet po otrzymaniu azylu i skromnej opieki rzadko są w stanie przeżyć "do pierwszego", nie mówiąc już o nauce języka, trudnościach z urzędami i uczestniczeniu w życiu społeczeństwa na poziomie podstawowym. Trzeba im pomóc.

W pierwszym tygodniu października pod patronatem Rady Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek organizowany jest szereg spotkań modlitewnych za uchodźców. Podczas nich odbędą się zbiórki na rzecz tych osób, będzie można też wysłuchać historii przybyszów. Co może być dobrego w uchodźcy? Przyjdźcie i zobaczcie.

Karol Wilczyński - redaktor DEON.pl. Prowadzi projekt "Przyjąć przybysza"

*  *  *

Tutaj znajdziesz więcej szczegółów nt. spotkań:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miara naszego chrześcijaństwa
Komentarze (14)
Z
Zbyszek
29 września 2016, 00:30
Poprzedni mój wpis został zignorowany - zobaczymy jaki los spotka ten. Autor mówi o potrzebie czynów miłości, że są one ważniejsze od pobożności (wg mnie akurat tak nie jest - raczej bym powiedział: wartość pobożności zmierzysz czynami, a czyny pobożnością; jedno bez drugiego się wykoślawi - albo przeistoczy się w pustą dewocję albo w aktywizm). W konkluzji artykułu zaś jest apel o... modlitwę. Coś tu nie gra... Z poprzedniego mojego wpisu widać że nie jestem entuzjastą sentymentalnym. Proponuję jednak co innego - nie pomagać uchodźcom, ale konkretnym ludziom. CZEMU NIE STWORZYĆ PORTALU ŁĄCZĄCEGO KONKRETNYCH UCHODŹCÓW Z OSOBAMI Z NASZYCH PARAFII? Czemu tyle gadacie i pouczacie a tak prostego rozwiązania nie uruchomicie?
S
Szymon
28 września 2016, 08:02
Skoro odbieracie ludziom prawo do bezpieczeństwa na ulicach, to może idźmy dalej? Zrezygnujmy z karania przestępców, bo to przecież niechrześcijańskie tak się mścić. Jako chrześcijanie nie powinniśmy przecież oczekiwać, że ktoś kto nas skrzywdził poniesie za to karę i np. pójdzie do więzienia!
Z
Zbyszek
27 września 2016, 22:42
6. Istnieje silny związek między terroryzmem a imigracją - miliony ludzi, nie potrafiących się komunikować jest poza kontrolą służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Nie każdy uciekinier to bandyta, pewnie jest ich niewielki procent. Tworzą oni jednak doskonałą "dżunglę", w której łatwo jest kryć się i szykować do kolejnego ataku 7. Powiedzmy też wprost - ludzie tu przybywający są będą w wielu wypadkach zdemoralizowani wojną. Po drugie - co jest jeszcze ważniejsze - wywodzą się oni z prymitywnych kultur, w których np masowe gwałty są akceptowane. Czy państwo polskie będzie potrafiło bronić własnych obywateli? Wątpię. Nie sprawdziły się w tym Niemcy (brak reakcji policji na ataki imigrantów na kobiety a potem ukrywanie wydarzeń sylwestrowych), Wielka Brytania (przerażające tuszowanie trwających przez kilkanaście lat gwałtów organizowanych przez gangi Pakistańczyków) 8. Polityka multikulti leżąca u podstaw paraliżu Niemiec, Szwecji czy Wielkiej Brytanii, której elementem składowym jest cenzura (z najgorszą jej odmianą - autocenzurą) i przerośnięta pomoc socjalna jest szkodliwa wobec imigrantów - demoralizuje ich, ucząc że nie trzeba znać języka kraju w którym się mieszka, nie trzeba się kształcić. Czy mamy alternatywę wobec niej?  Rzeczywistymi problemami są więc ginący ludzie na morzu, problemy krajów granicznych (ale nie Niemiec czy Francji!), zapewnienie kontroli nad napływającymi i ich integracja - jak jej dokonać gdy dotychczasowe metody poniosły absolutne fiasko. Bez odpowiedzi na te pytania Panskie wysiłki są skazane na klęskę. A z teologicznego punktu widzenia - czy ważniejszą jest troska o obcych przybywających z dalekich krajów czy zapewnienie bezpieczeństwa swoim najbliższym - żonie, dzieciom? Pozdrawiam
D
demokracja.net
27 września 2016, 22:36
Bracia Karole, Piotry …  gdzie was można spotkać, na jakiej ulicy posługujecie ?, napiszcie abyśmy mogli przyjść i zobaczyć miarę Waszego Chrześcijaństwa . Czy artykułu nie piszecie dla niegodziwych pieniędzy , ale co robicie z tymi pieniędzmi ? pochwalcie się , a my ciemna masa , zrobimy to samo co Wy , Prawdziwi Chrześcijanie !
Z
Zbyszek
27 września 2016, 22:16
(dokończenie - przez przypadek wysłał się poprzedni post) 4. Istotą problemu drugiego jest jak pomóc KRAJOM dotkniętym aktualnym kryzysem imigracyjnym - Włochom, Grecji itp.. Wśród tych krajów są też takie jak Niemcy, Szwecja, Francja itd. - kraje do których lgną uchodźcy ze względu na ogrom pomocy socjalnej. Kraje te wydają się też być bardziej atrakcyjne dla tych biedaków niż wspomniane wcześniej Włochy czy Grecja 5. Część osób w Polsce pociesza się że problem realokacji sam się rozwiąże - wszyscy uciekną do Niemiec. Jest to złudzenie - nie po to walczy pani Merkel o stały mechanizm realokacji by mieć tylko pocieszenie w pustej umowie. Ona ją wyegzekwuje - każdym dostępnym środkiem nie wpuści imigrantów z powrotem do siebie. Czy Polska będzie potrafiła - wzorem Czechów - deportować imigrantów próbujących łamać to prawo? Wątpię 6. 
Z
Zbyszek
27 września 2016, 22:03
Sprowadzanie wątpliwości drugiej strony do nieuzasadnionego lęku czy braku wiary jest nieuczciwa. Dialog - tak wysoce ceniony przez papieża Franciszka - od takiego zrozumienia się zaczyna. I choć nie bardzo liczę na otwartość Autora na zdanie innaczej myślących spróbuję przedstawić moje myśli na ten temat: 1. Obowiązkiem każdego ucznia Chrystusa jest pomoc bliźnim, od tego zależy zbawienie 2. W tej chwili pomoc ta dotyczy dwóch kwestii. Pierwsza to pomoc Ukraińcom którzy już na masową skalę przyjeżdżają do Polski. Z tym problemu - także dzięki Ukraińcom i naszej bliskości kulturowej - na tę chwilę nie ma 3. Drugi problem to nie tyle uchodźcy co zgoda na ich realokację. Polska nie jest istotnym nawet krajem tranzytowym  4. Istotą problemu drugiego jest jak pomóc KRAJOM
abraham akeda
27 września 2016, 22:02
Przekaz jaki bije z tekstów redaktorów deonu można streścić w kilku punktach. 1. Tak dla "kościoła otwartego" czyli współczesnej wersji żywej cerkwii. 2. Prymat niesprecyzowanej, nieustannej zmiany jako wyznacznik postępu duchowego. 3. Radykalny, głośny i bezkompromisowy sprzeciw wobec tradycyjnej, narodowej religijności przy jednocześnie lansowanej tolerancji i konieczności dialogu ze środowiskami obcymi bądź jednoznacznie wrogimi chrześcijaństwu. 4. Utożsamienie współczesnego humanitaryzmu z istotą chrześcijaństwa. 5. Społeczny wymiar kazań, których esencją jest wyłączność na przekaz niezafałszowanej wersjii Ewangelii. 6. Płynna moralność dryfująca w kierunku relatywizmu, maskowana tzw rozeznawaniem wynikającym z centralego położenia ludzkiej jednostki wobec Boga i Historii.
27 września 2016, 21:32
"To nie modlitwa, sprawy duchowe czy lektura Biblii są najważniejsze. Nawet nie "cotygodniowy udział w Eucharystii". To wszystko naprawdę nie będzie warte funta kłaków, jeśli nie "zejdziemy z kanapy" i nie zaczniemy działać" Jeśli zaś zaczniemy uszczęśliwiać wszystkich uchodźców świata a zapomnimy o tym, iż służymy Jedynemu Panu a najlepszą rzeczą jakiej tu doświadczamy jest udział w ofierze Naszego Pana Jezusa Chrystusa uobecnianej od wschodu do zachodu słońca na ołtarzach podczas mszy świętych to możemy sobie tę całą aktywność...głęboko      
28 września 2016, 00:10
powinien Pan siedzień na mszach od rana do nocy ... tyle dobrego działa wtedy będzie
28 września 2016, 08:37
Po co mam zabierać chleb wam ateistom.Aktywizm to jedyne co wam pozostało. Ja zaś ofiaruję mszę świętą w intencji nawrócenia Bazylego
30 września 2016, 17:21
Pan sobie ofiaruje co tylko chce i komu chce. Moze Pan nawet skakać w pióropuszu całą noc przy dźwiękach bębnów, leżeć krzyżem z głową skierowaną na północ, albo chłostać się pod krzyżem ... jeśli ma Pan tylko ochotę. To równie skuteczne co dłubanie w nosie.
Z
Zbyszek
27 września 2016, 21:04
do abrahama: Deon cierpi na tę samą chorobę na jaką cierpi chyba większość naszych mediów (i to zarówno lewicowych jak i prawicowych, religia czy jej brak też tu nie przeszkadza) - zastąpienie rzetelnej pracy dziennikarskiej propagandą, w której liczy się tylko zwycięstwo kosztem prawdy. Nieuczciwość za jaką uważam skłonność do manipulacji dziwi u Autora, który jest człowiekiem zapewne głęboko wierzącym. Także niechrześcijańska jest niechęć do dialogu, która zakłada konieczność zrozumienia drugiej strony a nie wydawania wyroków na podstawie własnych wyobrażeń
abraham akeda
27 września 2016, 18:44
Ostatnio zawsze po lekturze tekstów na deonie zastanawiam się do kogo te teksty są adresowane, do jakich grup społecznych i w jakim przedziale wiekowym. Jest tak dlatego, że owe teksty swoją płytką naiwnością wywołują uśmiech politowania. Strzelam, że deon nastawił się na duraczenie młodego pokolenia postępowych Polaków ideologią liberalno-wolomularską akcentując "bezwzględną gościnność" albo raczej bezrefleksyją, naiwną gościnność apriori jako wartość wobec której codzienna modlitwa i eucharysia jest bez wartości. Przejawem tej "bezwzględnej gościnności" zdaje się być również życzliwy "stosunek" do środowisk wesołkowatych. Zaiste pokrętna ta mowa.
27 września 2016, 14:13
Jak mozna wtak niedługim tekście zgromadzic tyle kłamstw... a juz wzmianka o abp.Krajewskim ryzykującym areszt to groteska do kwadratu. Deon przekracza kolejne granice smiieszności i kłamstwa...