Modlitwa, której nikt nie chce odmawiać

(fot. PAP/EPA/OSSERVATORE ROMANO / HANDOUT)

Wydawałoby się, że to powinna być główna wiadomość dnia, która przeważy wszystkie inne. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę liczbę ognisk zapalnych na ziemskim globie i toczących się konfliktów zbrojnych, w których giną, odnoszą rany, tracą wszystko tysiące ludzi. Powinna być, ale nie była.

Nawet kilka minut po zakończeniu spotkania w Asyżu, temat nie zdominował czołówek największych światowych mediów. Mimo, że w Światowym Dniu Modlitwy o Pokój uczestniczyło ok. 500 przywódców religijnych i polityków z całego świata. Że był tam papież Franciszek. Że temat główny brzmiał "Pragnienie pokoju. Religie i kultury w dialogu".

Dlaczego ważniejsze okazały się inne sprawy? Być może pragnienie pokoju nie jest tak powszechne i oczywiste, jak się potocznie mówi? Albo wciąż wystarczająco dużo jest tych, którzy na pragnienie wody wolą odpowiadać octem.

"To dramat «serca zatwardziałego», nieodwzajemnionej miłości, dramat, który ponawia się w Ewangelii, kiedy na pragnienie Jezusa człowiek odpowiada octem, będącym zepsutym winem" - mówił papież Franciszek 20 września br. w rozważaniu skierowanych do chrześcijan różnych wyznań, którzy zgromadzili się w bazylice św. Franciszka na modlitwie ekumenicznej.

Papież nie był jedynym rozważającym słowo Boże w Asyżu. Medytacje poprowadzili również anglikański arcybiskup Canterbury Justin Welby i prawosławny ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej. "Mamy być tymi, którzy pozwalają innym być miłosiernymi z tymi, którzy są skłóceni" - mówił abp Welby.

"Czy to słowo pokoju będzie mogło być ofiarowane innej osobie, odmiennej, dalekiej, nieznajomej, temu, kto wchodzi między nas, jeśli to słowo pokoju nie stanie się rzeczywistym doświadczeniem komunii z Promieniującym Światłem Poranka?" - pytał Bartłomiej. A Franciszek mówił, że w wezwaniu ukrzyżowanego Jezusa: "Pragnę" możemy "usłyszeć głos cierpiących, ukryty krzyk niewinnych dzieci, które są pozbawione światła tego świata, żarliwe błaganie ubogich i najbardziej potrzebujących pokoju". Że o pokój błagają ofiary wojen, skażających narody nienawiścią, a ziemię bronią. "Błagają o pokój nasi bracia i siostry żyjący pod groźbą bombardowań lub zmuszeni do opuszczenia domów i emigracji w nieznane, pozbawieni wszystkiego" - wymieniał Papież i też pytał: "Kto ich słucha? Kogo obchodzi, by im odpowiedzieć?". Nie miał wątpliwości, że zbyt często odpowiedzią jest obojętność, egoizm, "chłód, tych którzy gaszą ich wołanie o pomoc z łatwością, z jaką zmienia się kanał telewizyjny".

Odpowiedź na pytania postawione w rozważaniu w gronie chrześcijan Franciszek dał podczas ceremonii końcowej, na placu przez bazyliką, w obecności reprezentantów różnych religii. "Niech wierzący będą budowniczymi pokoju przyzywając Boga i działając dla człowieka!" - zaapelował z naciskiem. To kontynuacja myśli wyrażonej trzydzieści lat temu przez św. Jana Pawła II (którego Franciszek w swoim końcowym przemówieniu wielokrotnie cytował). Przypomnienie, że pokój, o który w Asyżu i nie tylko trwa od trzech dekad błaganie, nie jest "rezultatem negocjacji politycznych, kompromisów lub ekonomicznych przetargów, ale rezultatem modlitwy".

Trzydzieści lat temu Papież Polak, zapowiadając pierwszy Światowy Dzień Modlitw o Pokój w Asyżu, zwrócił uwagę, że o ile "o rozpoczęciu wojny może zdecydować niewiele osób, to pokój wymaga solidarnego zaangażowania wszystkich". Podkreślił też, że żaden chrześcijanin ani żaden człowiek wierzący w Boga, Stworzyciela świata i Pana historii, nie może być obojętny wobec problemu, który tak ściśle dotyczy ludzkości dziś i w przyszłości.

Symboliczny wymiar podczas tegorocznego spotkania w Asyżu miał świecznik, na którym w bazylice umieszczano świece podczas modlitwy za wszystkie ofiary wojen i przemocy. Każda świeca oznaczała państwo lub region nimi dotknięte. Wymieniono ich dwadzieścia siedem. Ten wymowny znak może prowadzić do pytań o skuteczność takich spotkań. Może prowadzić do pytania w ogóle o skuteczność modlitwy w intencji pokoju w każdym wymiarze. Skoro po trzydziestu latach od pierwszego spotkania w Asyżu na naszej planecie toczy się prawie trzydzieści wojen lub konfliktów zbrojnych, skoro sam papież Franciszek mówi, że świat jest w stanie wojny w kawałkach, to jaki jest sens tej modlitwy? Może mamy do czynienia z powtarzaniem pustych gestów i słów, które ulatują bez efektu?

Jestem przekonany, że nie. Ta modlitwa, te spotkania, owocują. Przemieniają. Uczą m. in. że ludzie różnych religii mogą współdziałać i modlić się nie przeciwko sobie, ale obok siebie w tej samej sprawie, łącząc się w jednej trosce o dobro. Pokazują, że pragnienie pokoju jest wspólne. I chociaż świat odpowiada na nie niejednokrotnie octem, który go nie gasi, to jednak nie można tracić nadziei i trzeba wciąż z uporem wołać o prawdziwy, trwały pokój, który ma swe źródło w ludzkich sercach i umysłach.

Uświadamiają również, że każdy musi sobie zadać pytanie, na ile szczerze pragnie pokoju i co jest gotów zrobić dla niego w swoim najbliższym otoczeniu, komu jest w stanie przebaczyć, kogo zdoła przyjąć, gdy znalazł się w potrzebie, na ile potrafi przezwyciężyć egoizm oraz pokusę dzielenia innych na "swoich" i "obcych". Na tym poziomie każdego dnia współdecydujemy o skuteczności Światowych Dni Modlitwy o Pokój w Asyżu. I odpowiadamy na pytanie o ich sens.

ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Modlitwa, której nikt nie chce odmawiać
Komentarze (3)
Agamemnon Agamemnon
21 września 2016, 22:41
Każda niepełność służy jakiemuś rodzajowi zła. Agamemnon Dot. również pojęcia "pokoju" por.: Filozofia w poezji IV RP
21 września 2016, 21:02
A do kogo to ks.Stopka  modlą się ludzie innych religii?
MR
Marek RP
21 września 2016, 13:52
Nie zgadzam się z tytułem, zbyt radykalne to "nikt". W mojej wspólnocie modlimy się o pokój w różnych regionach świata. faktem jest, że większość ludzi modli sie o swoje podwórko ale są tez ludzie o szerszych horyzontach. I tu zaskoczę: więcej ich spotkałem w Rosji niż w Polsce.