Modlitwa Taizè pomogła mi odpocząć
Nieraz słyszałam o modlitwie Taizè, ale zawsze było mi nie po drodze. Tym razem w końcu się udało i tak poznałam coś zupełnie innego.
Weszłam do kościoła ewangelicko-augsburskiego, który często w pośpiechu mijałam, ale nigdy jeszcze nie byłam w środku. Niby tak jak "u nas", ale trochę inaczej. Ławki i śpiewniki na nich ułożone równo jak od linijki. Do ręki wzięłam śpiewnik Taize, świecę i siadłam gdzieś z tyłu z niepewnym oczekiwaniem.
Wszyscy przy krzyżu
Powoli przychodzili kolejni ludzie, zobaczyłam parę znajomych twarzy. Przy ołtarzu stał krzyż, wokół niego rozpalone świeczki. Tylko tyle i aż tyle. Przez całą modlitwę to On przypominał o sobie. Myśli gdzieś odpływały, ale od razu wiedziałam, dokąd mogę wrócić. Miałam takie poczucie, że ten prosty symbol prawdziwie nas jednoczy, choć do każdego przemawia w zupełnie inny sposób.
>> Czy grozi nam protestantyzacja Kościoła katolickiego?
Czasem jesteśmy w takim momencie życia, w takim zatrzymaniu, że jesteśmy w stanie tylko siedzieć przed krzyżem i nie robić nic więcej. Czasem jest tak, że nie umiemy wykrzesać z siebie głębokiej modlitwy i wzniosłych myśli. I bardzo dobrze, bo przecież nie o to chodzi.
Spokojne światło
Co mnie urzekło? Po przeczytanej ewangelii można zapalić świece. Przez cały kościół szła mała dziewczynka ze świeczką, przekazując każdemu światło. Jej małe drżące rączki z przejęciem podsuwały świecę i czekały aż druga zapłonie. Tak każdy z nas otrzymał spokojne światło.
To ona przypomniała mi, że światło, dobre myśli lub dobre słowa, mogą przyjść z najmniej spodziewanego miejsca. Czasem kilka słów otuchy możemy otrzymać od drżących i niepewnych rąk i może właśnie to one będą dla nas bliższe i bardziej autentyczne niż te spokojne.
Wolna głowa
Chciałabym napisać, że ta modlitwa przyniosła mi wiele, że dawno się tak nie modliłam, że nigdy nie czułam takiej bliskości z Bogiem. Ale ujmę to inaczej. Nie modliłam się, po prostu na chwilę złapałam oddech i spokój. Siedząc przy świetle świecy, słuchając pięknych pieśni, patrząc na krzyż, odetchnęłam.
Tak jakby ktoś na chwilę mnie wyłączył z codziennego biegu, rozkołatanych emocji, nieustannego zmęczenia. Tak jakby ktoś mi pokazał: popatrz, tutaj możesz odpocząć.
Julia Płaneta - należy do wspólnoty Kurs Alfa u Kapucynów w Krakowie, współpracuje z portalem DEON.pl, prowadzi bloga wybieramymilosc.pl.
Skomentuj artykuł