Moje spotkanie ze świętym facetem

ks. Adam Błyszcz CR

To było moje jedyne bliskie spotkanie z Janem Pawłem II. Uczestniczyłem w wielu audiencjach i spotkaniach, ale tylko tamto wspominam szczególnie. Z tamtej wizyty wyciągnąłem kilka wniosków. Po pierwsze, bycie papieżem nie oznacza bycie suwerenem. Co z tego, że chciał się napić kawy? Dostał herbatę!

Jutro Karol Wojtyła zostanie ogłoszony świętym. Okazuje się, że w moim życiu dwa razy otarłem się o świętość. O świętość usankcjonowaną. Raz na rzymskim lotnisku Fiumicino odbierałem kogoś (dziś nie pamiętam kogo). Jak to na wielkich lotniskach - stoisz i patrzysz kto wychodzi. W pewnym momencie wychodzi matka Teresa z Kalkuty. Dostała aplauz. Sam klaskałem. Dzisiaj próbuję to wszystko odtworzyć. I nie wiem, kiedy spotkałem tę świętą kobietę.

Wiem kiedy spotkałem tego świętego faceta. To był grudzień 1991 roku. Dokładnie 27 grudnia 1991.

Nieżyjący już ojciec Feliks, ówczesny szef sanktuarium maryjnego na Mentorelii, zjawił się po Bożym Narodzeniu w naszym rzymskim kolegium. Jakiś czas rozmawiał z Gieną, naszym ówczesnym rektorem, a dzisiaj wziętym profesorem jednego z rzymskich uniwersytetów. Po tej rozmowie okazało się, że we trzech (Siemon, Miętus i ja) mamy jechać na Mentorellę. Jak nam, biednym studentom, zakomunikowano - w sanktuarium odbędzie się ślub, nowożeńcy złożyli słuszną ofiarę i potrzeba wszystko dobrze przygotować. Po drodze na Mentorellę zabraliśmy jakąś biedną Włoszkę, której Feliks wmawiał, że kocha jej kuchnię i w tych dniach chciałby rozkoszować się jej kuchennymi wyczynami. Dopiero na miejscu dowiedzieliśmy się, że ona będzie gotować dla Jana Pawła II, a my dla Niego sprzątać. A cały ten ślub to tylko ściema.

DEON.PL POLECA

Z tą kuchnią było sporo zamieszania. Feliks chciał, żeby posiłek był mieszany: polsko - włoski. Włoszka (nie pamiętam jej imienia) miała zrobić coś z kuchni włoskiej, zaś brat Stefan (posługujący dzisiaj w Kościerzynie) miał upichcić coś po polsku. Obydwoje pichcili tak dobrze, że zapomnieli o piątkowym poście.

Jan Paweł zjawił II na Mentorelii 27 grudnia 1991 w towarzystwie swoich najbliższych współpracowników i kilkunastu osób z ochrony. Papież został przywitany przez ojca Jana Mikę (zacny kapłan, którego wspomnieć trzeba choćby dlatego, że umierając kilkanaście lat później, czynił to z wielkim poczuciem humoru. Naprawdę). Towarzyszący papieżowi ksiądz Dziwisz zapytał się, czy przygotowano ryby. No nie, bo niby dlaczego? Bo jest piątek, a papież ma zwyczaj poszczenia. W tym momencie byliśmy wszyscy ugotowani. Trzy rodzaje makaronów (a jakże, Włoszka) i pięć rodzajów mięsa (a jakże, brat Stefan) można było wyrzucić. Uratował nas wspomniany sekretarz (a dzisiaj metropolita krakowski), który to wszystko jakoś przedstawił Papieżowi. Stanęło na tym, że wszyscy skorzystali z dyspensy od postu piątkowego (co zresztą we Włoszech jest swoistą normą), zaś Jan Paweł II zjadł pyszną jajecznicę.

Przy obiedzie (a właściwie kolacji) byliśmy kelnerami. Siemion, Miętus i ja. Każdy z nas miał swoją rolę do odegrania. Moja była kawowa.

- Wasza Świątobliwość zechce wypić kawę czy herbatę - pytałem po skończonym posiłku.

- Kawę. Ale jeśli to możliwe, to chciałbym ją wypić po sjeście - odpowiedział Święty.

Sjesta nie trwała długo. Może kwadrans. Dzisiaj wydaje mi się, że miał czas, ażeby się wysikać. Chwilę odetchnąć. Nic więcej.

Drzwi się otwierają i Papież prosi o tę kawę. Schodzę do kuchni (kto zna Mentrorellę, wie o czym mówią), a tam już ksiądz Stanisław (wnoszę, że bez sjesty) szykuje herbatę. Dzbanek, filiżankę, cukier dźwigam na piętro.

- Wasza Świątobliwość, oto herbata.

- Miała być kawa - przyszły Święty oponuje.

- Ale po kawie Wasza Świątobliwość nie umie spać - głos księdza sekretarza odzywa się zza moich pleców. Będzie herbata.

Była herbata.

Po tym wszystkim, na pożegnanie gór, Jan Paweł II wybrał na krótki spacer. Ksiądz Dziwisz zaś powiedział nam klerykom, że możemy towarzyszyć w tym spacerze papieżowi. Pierwszy był Siemion.

- Ojcze Święty, jutro wyjeżdżamy do Budapesztu, na spotkanie organizowane przez wspólnotę z Taize.

- Z serca wam błogosławię - odrzekł biskup Rzymu.

Następny w kolejce był Miętus.

- Ojcze Święty, całe kolegium zmartwychwstańców wybiera się do Budapesztu, bo chcemy wziąć udział w spotkaniu młodych.

- Kochani, z serca wam błogosławię.

Po kilkudziesięciu metrach papieskiego spaceru kolej przyszła na mnie. Zmieniłem Miętusa. On przejął aparat (do dzisiaj mam te zdjęcia i do dzisiaj we wdzięcznej pamięci noszę Krzysztofa), a ja stanąłem obok Ojca Świętego. Po kilku metrach zdobyłem się na odwagę.

- Ojcze Święty… - zacząłem

- Wiem i z serca wam błogosławię.

To było moje jedyne bliskie spotkanie z Janem Pawłem II. Uczestniczyłem w wielu audiencjach i spotkaniach, ale tylko tamto wspominam szczególnie.

Podziękowania należą się Gienie, za to że kazał mi jechać na tę Mentorellę. On nie wiedział, że wysyła mnie do przyszłego Świętego, ale dzięki jego decyzji tam byłem. Ot, taki przyczynek do teologii przełożeństwa i przypadku.

Z tamtej wizyty wyciągnąłem kilka wniosków:

Po pierwsze, bycie papieżem nie oznacza bycie suwerenem. Co z tego, że chciał się napić kawy? Dostał herbatę!

Po drugie, wielcy ludzie muszą mieć dystans do siebie. On miał. Oby to było kryterium wielkości również w naszym świecie.

Po trzecie, zbliżając się do tych wielkich, nie należy ich odczłowieczać. Myślą i czują. To wojtyłowe wiem i błogosławię wypowiedziane po raz trzeci wystarczyło mi. On wiedział, że uczestniczy w pewnym teatrze. Myśmy mu ten teatr stworzyli. Jego śmierć oznacza przede wszystkim wezwanie do odpowiedzialności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Moje spotkanie ze świętym facetem
Komentarze (11)
MR
Maciej Roszkowski
5 maja 2018, 19:46
A ten "święty facet" to Jan Paweł II -tak? Przepraszam, czy Panowie wychowywali się w tej samej piaskownicy?
RR
rklyrnl rvwhymm
28 kwietnia 2014, 08:19
Tekstu, jak ten, nie zamieścił nawet Onet, choć w innych przypadkach byłby tam na miejscu. Widać o. Błyszcza bardzo ten święty papież uwiera. Myślę, że jednak uczciwiej jest atakować wprost, a niż w małostkowy i niegodny sposób. Redaktor Żyłka też jakoś nie do końca widać z postaci JPII zadowolony. Przypominają mi się słowa prymasa Wyszyńskiego o pewnych KIKach. A dodajmy, że był on bardzo nielubiany przez wielu przykościelnych aktywistów i "intelektualistów". Miał powiedzieć, że jest tam wielu ukrytych wrogów Kościoła. Czasem się zastanawiam na ile te słowa pasują do Deonu.
L
Lolek
27 kwietnia 2014, 18:31
Proszę Księdza, przytoczył Ksiądz ciekawą historię – dziękuję. Jednocześnie jednak proszę o wybaczenie, ale to już drugi wpis Księdza, który częściowo dziwi… Pisze Ksiądz o Świętym Janie Pawle II „święty facet” – uważam, że takie określenie nie jest właściwe wobec Głowy Kościoła - zwłaszcza z ust kapłana. Pisze Ksiądz o Świętym Janie Pawle II - „wydaje mi się, że miał czas, ażeby się wysikać”. Mógłby sobie Ksiądz darować analizę tego co mógł robić Ojciec Święty w czasie przerwy… Po co to przypuszczenie? Żeby pokazać, że papież też sika? Wiemy o tym i nie musi Ksiądz nam tego przypominać… Chyba na siłę stara się Ksiądz pokazać, że Ojciec Święty był zwykłym człowiekiem (facet i do tego sikał). Po za tym wydaje mi się, że ma Ksiądz bardzo „luzackie” podejście do kapłaństwa. Pisze Ksiądz o świętym papieżu per „facet”, o swoich towarzyszach (też kapłanach?) jak o ziomkach hiphopowcach - Siemion i Miętus; no i ta rozpięta koszula i marynarka zamiast sutanny… Przecież jest Ksiądz oficerem Pana Boga. Powinien być Ksiądz z tego dumny i jak przystało na oficera Pana Boga nosić swój kapłański mundur – sutannę! Pozdrawiam serdecznie.
T
tak
28 kwietnia 2014, 11:40
Mnie też to luzactwo wkurza, ale zdaje sie, że w ten sposób niektórzy księża leczą swoje kompleksy w stosunku do laikatu. Zamiast być dumni ze swego stanu chcą być jak laikat. Ani my tego nie potrzebujemy ani , obiektywnie rzecz biorąc, bo subiektywnie róznie bywa, oni.
A
Andrzej
27 kwietnia 2014, 17:21
Ten kto poznał Jana Pawła II odnajdywał w nim Karola Wojtyłę. Człowieka niepowtarzalnego, z nietuzinkowym poczuciem humoru, pełnego dobroci, czystej ciekawości i wierze tak mocnej jak wysokie są najwyższe szczyty w Himalajach. Każdy kto próbował się wspinać z nim w wierze musiał się szybko męczyć, bo Karol W. był w tym ponadprzeciętny, wręcz wybitny. Jako JPII był niepowtarzalny w bardzo wielu cechach swojej osobowości, które zawdzięczał opiece Boga. Tym samym stał się świadkiem Boga, który wprowadził nas w nowy wiek. Wiek niesamowitych innowacji technologicznych i zagrożeń oraz czas Miłosierdzia, Miłości i oby również Pokoju. Człowiek od tysięcy lat swój rozwój złączał z umiejętnościami walki i zabijania. Idą nowe czasy, gdzie walka być może będzie oznaką głupoty i zacofania. Okrócieństwo, które do tej pory było również cechą człowieka, być może zniknie bezpowrotnie. Głupcy przestaną porywać ludzi o dzikich sercach, bo serca wszystkich ludzi się zmienią. Czasy wyższych darów Boga, są bliskie. Obyśmy nie zawiedli pokładanych w nas przez Boga nadziei i już nie tylko jako Polacy, czy Europejczycy, lecz jako wszyscy ludzie XXI wieku, wnosili weń czyny wedle nauk naszego brata i papieża JPII, który prowadzi nas z Maryją ku Chrystusowi i Bogu Ojcu wraz z Pocieszycielem, Duchem Świętym.
MR
Maciej Roszkowski
27 kwietnia 2014, 12:09
Czy jest dziś ktoś, kto nie wie kto to JPII?
MR
Maciej Roszkowski
27 kwietnia 2014, 10:59
Ten "facet"  to JPII? No gratuluję kultury.
OA
o. adam cr
27 kwietnia 2014, 11:11
A to co za skrót JPII? Co oznacza? Kogo oznacza? W co wpisaliśmy tę postać? CR7? Uśmiechu życzę. 
H
Hastatus
26 kwietnia 2014, 22:58
Wystarczy spojrzeć na tytuł "Moje spotkanie ze świętym facetem" i czytać się odechciewa! Trochę szacunku i kultury.
27 kwietnia 2014, 13:12
Jan Paweł II nie był kobietą. Nie był aniołem. Nie był Bogiem. Był mężczyzną (w powszechnym nazewnictwie: facetem). Czy pisząc przykładowo o św. Ignacym z Loyoli mógłby ktoś napiasać, że był to święty facet? Czy pisząc o działającym publicznie Jezusie możnaby powiedzieć, że był to święty facet? Poza tym - ciekawa opowiastka ks. Adama - nie wymyślona historia, tylko relacja z faktycznych wydarzeń, a więc moim zdaniem większa wartość w porównaniu do jakiegoś filozoficznego teoretyzowania gdybająco-przypuszczającego. A ta niby niepozorna historia z kawą i herbatą uzupełniła co nieco moje wcześniejsze przemyślenia w różnych kwestiach...
A
Aldi
27 kwietnia 2014, 17:06
Ja nie mam odwagi do swojego profesora - szefa z uczelni, powiedzieć klawy z ciebie kolo. Nawet, gdy idziemy na piwo. Albo tak, jak autor mówi o Papieżu JP II, nie jestem w stanie powiedzieć o swoim Spowiedniku. Tak samo nie mówię o swojej Mamie albo Mężu. Jeśli kogoś szanuję - mówię o nim z szacunkiem, bez żargonowych wtrętów. Niekiedy mam wrażenie - oby myle - że specjalnie stosuje się tu "tanie chwyty marketingowe" - by przyciągnąć rzesze ... tylko jakie rzesze? Jaki jest target tego portalu?