Musimy o rozwodach

Jacek Siepsiak SJ

"Dlaczego ci jezuici ciągle zajmują się rozwodnikami? Przecież synod ma mówić o rodzinie, czyli nie tylko o rozwodach." Słychać takie głosy, takie pytania. I, jak sądzę, są one często zadawane przez osoby szczerze zatroskane o dobro Kościoła.

Dlatego spieszę z wyjaśnieniem. Rzeczywiście i na synodzie, i w ogóle w życiu Kościoła problemy związane z rodziną to nie tylko kwestia rozwodów. Natomiast my, jezuici jesteśmy szczególnie związani z papieżem. I to nie chodzi o to, że obecny papież Franciszek jest jezuitą, ale w ogóle do naszego charyzmatu należy gotowość do pójścia tam, gdzie papież nas pośle. Zasadniczo nie powinniśmy robić wszystkiego, bo tak się nie da, ale przede wszystkim to, co nam poleci Namiestnik Chrystusowy. A papieże, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, nakazywali nam pójście "na granice", czyli do sytuacji trudnych, wymagających szczególnego wysiłku intelektualnego oraz niestandardowego spojrzenia. Po to tyle studiujemy, by być zdolnymi do bardziej otwartej dysputy i reagować na nowe wyzwania. Zwykły trud duszpasterski, z dawno zakorzenionymi praktycznymi rozwiązaniami, winniśmy zostawiać innym, być może zdolniejszym do cięższej pracy niż my.

Ludzie żyjący w powtórnych związkach, to ludzie, którzy, o ile jeszcze czują się członkami Kościoła, często widzą siebie na jego marginesie, gdzieś na granicach wspólnoty kościelnej. Stąd my, jezuici czujemy się szczególnie posłani do takich ludzi i do podjęcia ich problemów, tym bardziej, że takie próby wymagają fachowego przygotowania.

Proszę zatem nie zdumiewać się takim, a nie innym wyborem tematów, które szczególnie przynależą do naszej troski duszpasterskiej.

DEON.PL POLECA

Jest jeszcze jeden powód. Jezuitom wiele razy obrywało się za obronę papieża. Paradoksalnie doprowadziło to nawet do naszej kasaty. Przyzwyczailiśmy się do tego, że powinniśmy bronić papieża. A papież Franciszek nie jest atakowany za to, że zwołał synod o rodzinie, nie jest atakowany za wiele tematów, które tam będą poruszone, lecz jest atakowany za to, że zezwolił na dyskusję o duszpasterstwie ludzi żyjących w powtórnych związkach, w tym o ewentualnym dopuszczaniu ich do Komunii św. Kardynał Kasper powiedział to, co powiedział, zachęcany przez papieża. Atakując Kaspera, atakuje się pośrednio papieża.

My jako jezuici czujemy się w obowiązku bronić papieża. A to oznacza m. in. wyjaśnianie jego stanowiska. Dlatego, choć to wydaje się takie oczywiste, musimy niestety ciągle tłumaczyć, że papież Franciszek nie zalecił jakiś konkretnych rozwiązań, a tylko zachęcił do otwartej dyskusji. Możemy się w niej posiłkować rozwiązaniami, które zastosowały nasze siostrzane Kościoły. Ich tradycja nazywana była przez św. Jana Pawła II drugim płucem Kościoła.

Podobnie jak papież oraz jak różnorodne tradycje chrześcijańskie uważamy rozwód za zło. Ale nie chcemy opuszczać ludzi dotkniętych tym złem. I skoro szczerze bronimy stanowiska papieża, tzn., że dopuszczamy taką możliwość, iż dotąd stosowane środki zaradcze nie są wystarczające. Ergo: stoimy wobec poważnego wyzwania.

Dlatego nie zrezygnujemy z pisania o rozwodnikach z granic Kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Musimy o rozwodach
Komentarze (154)
X
XLeszek
13 października 2014, 03:30
I jeszcze jedno: nie jestem księdzem!
Paweł Tatrocki
11 października 2014, 12:02
Niestety nauczanie Kościoła jest wykute w kamieniu a są nim Ewangelie, gdzie jest jasno stwierdzone, że cudzołustwem jest np. branie zamężnej żony lub żonatego mężczyzny za małżonka. Dziwię się, że pan Kasper nie zna Pisma Świętego lub zwyczajnie kłamie. Natomiast co do przepaści między Kościołem a społeczeństwem to można zacytować słowa Jezusa do uczniów: czy i wy chcecie odejść? Jezus na siłę nikogo nie zatrzymywał w Kościele ani na siłę nie chciał nikogo zbawić. Jeśli Kościół będzie mały i nikt się nie będzie z nim liczył to mniej ludzi się zbawi i tyle. Przecież nie wszyscy muszą się zbawić, ale ten kto chce i jest w stanie wiele poświęcić dla Boga. Bardzo dobitne są tu słowa św. Pawła Apostoła, że skoro my chrześcijanie z wielkim trudem dojdziemy do zbawienia to gdzie będzie cała reszta? Tutaj nie należy mieć złudzeń. I jeszcze jedno: Jezuici powinni się skupić nie na obranie papieża, ale na obronie Chrystusa i jego nauczania. A siostrzane Kościoły mają naukę niezgodną z Pismem Świętym co można bardzo łatwo stwierdzić, więc po co się tymi sprawami zajmować.
T
Tak!
11 października 2014, 22:43
Wykuj sobie słownik ortograficzny, bo "cudzołóstwo" pisze sie przez "ó".
A
asia
17 października 2014, 23:13
    Dzięki za ten głos, założę się że w jakimkolwiek stanie żyjesz - małżeństwo czy kapłaństwo - jesteś temu wierny i szczęśliwy. Twoje wypowiedzi są zawsze przejrzyste i wiadomomo, że Bóg jest dla Ciebie zawsze na pierwszym miejscu. Dzięki :)
Y
YES
10 października 2014, 12:03
"Nowy nadzwyczajny Synod poświęcony sprawie duszpasterstwa rodzin rozpoczął się. Owoce Synodu zależą nie tylko od pracy ojców, ale i od współpracy całej wspólnoty chrześcijańskiej z Duchem Świętym" - napisał abp Stanisław Gądecki w relacji z III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów. Blog na temat wyzwań duszpasterskich wobec rodziny w kontekście nowej ewangelizacji można znaleźć na stronie blog2014.archpoznan.pl. Abp Gądecki, który reprezentuje Kościół w Polsce na synodzie zwołanym przez papieża Franciszka, szczegółowo opisuje poszczególne głosy uczestników zgromadzenia. Zauważa, że "komentarze dziennikarskie roztrząsają wypowiedzi tego lub innego kardynała czy biskupa, sprawiając wrażenie, że to jest Synod", gdy tymczasem te "są tylko jakimś światłem, które w żadnej mierze nie musi mieć wpływu na sam Synod". "Nie należy się ekscytować tymi lub innymi wypowiedziami Ojców Synodalnych, w szczególności jeśli brzmią one bardzo sensacyjnie" - konkluduje abp Gądecki.  
O
ona
11 października 2014, 09:17
Nie ma co reklamować synodu, bo tam nie dzieje się nic dobrego; usuwa się uznawanie cudzołóstwa jako ciężkiego grzechu, a przynajmniej nie będzie wolno tak mówić nawet księżom.
10 października 2014, 08:58
Widzę, iż nie uczestniczenie w dyskusji autora tekstu jest standardem tego forum. Wychodzi na to, iż czytelnicy maja przyjąć bez dyskusji mentorski tekst, albo uznani zostaną za osoby z którymi nie warto porozmawiać (patrz moda na artykuły  hejcie na tym portalu). Fakt, spora część dyskutantów pewnie nie mieści się w kanonach opieki duszpasterskiej Kościoła, bo nie tylko żyją zgodnie z nauką Kościoła, ale też zauważają fałszywą nutę w obecnie lansowanych tzw. duszpasterstwach specjalnej troski. Nie warto dyskutować z osobami, które przecież w swej zapiekłości nie rozumieją, iż nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy mówieniem jednocześnie o nierozerwalności małżeństwa i o „obiektywnych przeszkodach” w życiu sakramentalnym osób, które swoim życiem (zawierając drugie, trzecie „małżeństwo”) pokazują wprost iż w tą nierozerwalność małżeństwa nie wierzą. Nie warto dyskutować z osobami, które przecież zioną nienawiścią do bliźniego, bo publicznie mówią o grzechu cudzołóstwa, o życiu niezgodnie z nauką Ewangelii, o potrzebie nawrócenia i odrzucenia tego stylu życia. Przecież wielu uznaje już nawet publicznie, iż drugie czy trzecie małżeństwo jest dobre, wartościowe i trzeba w nim tkwić nawet wbrew jasnemu przesłani Objawienia. Bo dzieci, bo małżonek, bo kredyt… Osoby niegodzące się na nowoczesny styl duszpasterstwa fałszywej miłości obrzuca się pięknym mianem hejtera, wiec nie warto z nami dyskutować.
10 października 2014, 09:56
No, no, no - na dialogowanie to trzeba sobie zasłużyć! Jeśli Pan np. zdefekuje na Biblię, to na pewno życzliwą atencję O. Siepsiaka Pan zyska.
R
rossssssssssssssssssssssssssssss
11 października 2014, 08:55
Kretyn, Panie Piotrusiu, no po prostu kretyn
M
Magdalena
9 października 2014, 09:56
… Zapada wiele wyroków sądowych, … rozwody stanowią niewielki ich procent, a jest wiele rozpraw o zabójstwa, handel narkotykami, defraudacje, gwałty, rozboje, jazdę samochodem po pijanemu, etc…na „granicach Kościoła” jest wiele upadku i krzywdy .…Jednak to właśnie obyczajowość zajmuje jezuitów najbardziej … przynajmniej tak wynika z zamieszczanych artykułów na DEONIE…
R
ress
8 października 2014, 18:28
Jest nadzieje że Siepsiak zostanie odsunięty od dzieci i młodziezy z ZHR? Natychmiast
PP
podpisz protest
8 października 2014, 12:36
Sejm  chce  przemycić  homomałżeństwa  do  Polski.  Zaprotestuj ! Na rozpoczynającym się we środę posiedzeniu Sejmu, posłowie zajmą się rządowym projektem ustawy – Prawo o aktach stanu cywilnego. Zakłada on wprowadzenie nowego rodzaju „zaświadczeń o stanie cywilnym”, które umożliwią Polakom zawieranie za granicą „małżeństw” jednopłciowych lub poligamicznych i po powrocie do kraju ich urzędową akceptację. [url]http://www.pch24.pl/sejm-chce-przemycic-homomalzenstwa-do-polski--zaprotestuj-,31386,i.html[/url] PODPISZ PROTEST: [url]http://www.protestuj.pl/sejm-chce-przemycic-homomalzenstwa-do-polski---zaprotestuj-,26,k.html[/url]
J
Joy
8 października 2014, 16:40
Ha, ha i kto jeszcze wierzy w takie podpisywanie?. W Stanach tez protestowano i co? Juz 30 stanów zalegalizowano homoseksualne małżeństwo. To samo w Europie. To idzie jak fala i nikt tego nie powstrzyma. Zawracanie rzeki kijem. Szkoda pióra.
T
tak
8 października 2014, 17:02
Agonia demokracji
J
Joy
8 października 2014, 17:15
Jezeli wierzysz, podpisuj. Nie zniechęcam. To tylko moje prywatne spostrzeżenia.  A ze pesymistyczne? Taka juz moja natura :)
C
ciekawy
8 października 2014, 19:08
Organizujesz majdan ? Czy zamierzasz na wszystko się godzić wolny człowieku i katoliku. Spokojnie czekasz, aż rozwalą ci drzwi ? 
J
Joy
8 października 2014, 19:58
W tym wypadku spokojnie czekam aż rozwala mi drzwi. Jestem realista. 
J
Joy
8 października 2014, 20:01
Jeszcze dodam: I Herkules dupa, kiedy ludzi kupa.
P
pi
8 października 2014, 20:17
raczej tzw. ciota. mało w tym realizmu
X
xxx
8 października 2014, 08:56
Takie jest postępowanie ludzi nieszczerych w trudnej chwili. Być może ich trudność jest prawdziwą trudnością; ale  w tym różnią się od ludzi szczerych, że ci ostatni szukają Boga w swoich trudnościach, wiedząc, że tylko Ten, który je narzuca, może je odwrócić; ale ludzie nieszczerzy nie chcą iść do Boga; i dla nich trudność jest tylko o tyle zyskiem, że daje im pozorny powód, rodzaj wymówki, upoważniającej ich niejako do ominięcia Bożych zasad i do pójścia własną drogą. I tak Saul sam wybrał swój los, tak Jeroboam, kiedy znalazłszy się w niepewnym położeniu, sporządził dwa złote cielce i wprowadził nowy kult bez rozkazu Boskiego. Natomiast kiedy Ezechiasz był w kłopocie, wziął list Sennacheryba i „poszedł do świątyni Jahwe, i rozwinął go przed Jahwe” (Iz 37, 14). A kiedy św. Piotr zaczął tonąć, zawołał do Chrystusa: „Ratuj mnie, Panie!” (Mt 14, 30) bł. John Henry Newman znaleziono w: John H. Newman "Słowo, które nie przemija. Ewangelia w kazaniach kardynała J. H. Newmana" przełożył Tadeusz Mieszkowski, PAX 1969
J
ja
8 października 2014, 09:42
''(..)W tych czasach zwłaszcza, musimy się mieć na baczności przed tymi, którzy mają nadzieję – wiodąc nas do porzucenia naszych form – w niedługiej perspektywie doprowadzić nas do porzucenia naszej nadzieji w Chrystusie.(..)Nieustannie zdarza się, że zamierzone ulepszenie okazuje się głupstwem w praktyce i nawet mędrcy padają wtedy ofiarami własnej przewrotności." Kardynal Newman
8 października 2014, 08:13
I jeszcze jedno – artykuł „Żeby się nie rozwiedli. Drugi raz” osiągnął rekordową ilość komentarzy – około 4000. Zgadnijcie, ile w komentarzach było oficjalnych wystąpień Jezuitów – 0. Warto więc zadać pytanie, czy Jezuici  zgadzają się z tym co napisał jeden z nich, w tym także z tym iż życie w cudzołóstwie jest dobrem (bo dzieci, bo sytuacja, bo…), czy z faktem iż dla katolika istnieje pojęcie "małżeństwa niesakramentalnego" określającego sformalizowanie wg prawa cywilnego życie w cudzołóstwie. I drugie pytanie, czy to co opisał Święty Jan Paweł II w Adhortacji Apostolskiej  o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym „ Familiaris Consortio” (życie jak brat i siostra i porzucenie cudzołozenia), naprawdę jest praktycznie nie do zrealizowania, (bo „Paradoksalnie bierze się to stąd, że duszpasterstwo [osób żyjących w cudzołóstwie] zbliża ludzi do siebie i wzmacnia ich więź.”) ?
A
anonim
11 października 2014, 15:32
A to ciekawe, że akurat Ty odwołujeszz się do nauczania JP2 i do jego adhortacji. Przecież nie kto inny, jak Ty, TomaszL, śmiałeś swego czasu oznajmić, że ta adhortacja to przez stetryczałego staruszka pisana i niezgodna z nauką Kościoła...
A
anonim
11 października 2014, 19:38
Udało mi się odszukać więc koryguję i uzupełniam... Gdy w wątku "Niesakramentalni. Czy jest sens się spowiadać?" ([url]http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1033,niesakramentalni-czy-jest-sens-sie-spowiadac.html[/url]) @Robert napisał m.in.: "Kościołowi z Woli Boga przewodniczy papież, i to akurat już obecnie Święty, Jan Paweł II, ustanowił w Adhortacji Apospolskiej FAMILIARIS CONSORTIO i to już 1981roku (patrz pkt. 84)" to w dn. 2014-08-07 o godz. 09:23:43 skomentowałeś to następująco:  "Synod niedouczonych biskupów, a później niedouczony święty. Cóż.." a później jeszcze, w dn. 2014-08-07 o godz. 14:43:43 napisałeś m.in.: "Przecież dla współczesnego katolika jest niemożliwym, to co powiedział Pan. Jak widać takze biskupi i "nasz" święty przestali wierzyć w nierozerwalnośc małżeństwa zawieranego przez katolików. [...]" A więc, nasz TomaszL, niezłomny obrońca wiary, okazuje się mądrzejszy od niedouczonych biskupów i bardziej wierny od samego papieża św. JP2. Myślę że nie wymaga to dalszego komentarza.
8 października 2014, 08:01
Pozwolę zacytować fragment nauki o cudzołóstwie wygłoszony także na Deonie przez jednego z Jezuitów a zatytułowany znamiennie: „Żeby się nie rozwiedli. Drugi raz”. Wyobraźmy sobie kobietę. Dajmy jej na imię A. Jej mąż, bezwzględny despota, przez lata maltretował zarówno ją, jak i dzieci. W domu nie było może wielkiej przemocy fizycznej, ale była przemoc i psychiczna, i ekonomiczna, atmosfera była naprawdę potworna. W końcu dorastające dzieci, nie mogąc patrzeć na to, jak ona ciągle płacze, zaczęły wręcz błagać matkę, żeby rozstała się z mężem. Ona długo nie potrafiła tego zrobić. […] W końcu spotkała mężczyznę, który zaczął interesować się jej życiem i tym, dlaczego jest taka smutna i zaniedbana. Ona stopniowo zaczynała się przed nim otwierać. Zrodziła się między nimi najpierw przyjaźń, potem miłość. […] Wreszcie on zaproponował, żeby zostawiła męża, żeby zamieszkali razem. […] Wreszcie podjęła decyzję, razem z dziećmi wyprowadziła się z domu. One zaakceptowały jej nowego mężczyznę jako ojca, a on szybko i z radością wszedł w tę rolę, w trudnym czasie dorastania stał się dla nich autorytetem i wzorem. - Czy ci ludzie, przychodząc do Kościoła, mają ode mnie usłyszeć: zrobiliście źle? - pyta o. Łusiak. - Formalnie zrobili źle, żyją w grzechu. Ale przecież gdybym powiedział, zwłaszcza tym dzieciom, że Bóg tego nie chciał, że postąpili wbrew woli Bożej - oni znienawidziliby Boga. Bo te dzieci dopiero teraz, po latach upokorzeń, nie boją się wracać do domu, są spokojne i szczęśliwe. Bóg tego nie chciał? Wiec kolejne pytanie, czy wg Jezuitów Bóg chce, aby ludzie żyli w grzechu cudzołóstwa. A może wg Jezuitów dobrowolne i świadome życie z inną osoba, niż mąż/zona to już nie grzech śmiertelny, którego skutkiem jest wieczne potępienie ( o ile za życia człowiek się nie nawróci) ?
T
tak
8 października 2014, 10:03
Teoretycznie to można sobie wymyślać różne przykłady. Natomiast problem jest inny: czy Jezus Chrystus nie przewidział takich sytuacji? On nie, ale jezuita tak?
WD
Wujek Dobra Rada
8 października 2014, 04:04
@ Jacek Siepsiak SJ Nie tylko o rozwodach. Musicie też o młodych którzy nie chcą przyjmować sakramentu małżeństwa. Ojciec Święty Franciszek wyraźnie zaznaczył, że bardzo go ten temat interesuje (pozostając w klimatach synodalnych). Ciekawe czy na deonie ktoś podejmie ten bliski papieżowi temat.
T
tak
8 października 2014, 10:06
Zdaje się, że  problem awersji młodych do zawierania małżęństwa jest nawet ilościowo poważniejszy niż rozwodnicy tęskniący za komunią św. Ale niektórzy wolą rozkładać KK od środka.
8 października 2014, 10:21
Młodzi zachowują się racjonalnie, ze nie zawierają małzeńśtw. Skoro nawet w Kosciele nie istnieje już praktycznie nierozerwalność małzeństwa, to czemu narażać sie na traumę rozwodów, działu majatku, traumę rozwodową dziecka. W dodatku młodzi żyjący na "karte rowerową" mają ten komfort, iz w pełni moga uczestniczyć w życiu sakramentalnym Kościoła, choc oczywiście czynią to nie do końca uczciwie wobec Boga. Ale kogo dziś interesuje Bóg, skoro liczy sie własny komfort psychiczny i własne uczucia?
Jadwiga Krywult
8 października 2014, 11:21
Nie ma traumy rozwodowej dziecka, tylko trauma rozstania rodziców. Dziecko, szczególnie małe, nie rozważa na tak wzniosłym poziomie jak Ty. Postaw pytanie: czy jest dzisiaj jakaś korelacja między sakramentem a trwałością związku ? Moim zdaniem żadna i to jest zadanie dla Synodu. Trzeba się dużo modlić, bo mają ciężki orzech do zgryzienia.
8 października 2014, 12:17
Świat sie nie zaczął wczoraj. Synod nie porusza się po calkowicie nieznanym terenie - istnieją pewne obserwacje i badania odnośnie przerabianego zagadnienia. Tymczasem nie ma w Kościele odwagi do postawienia sprawy uczciwie: że nie wyciąga się narkomana z nałogu dostarczając mu narkotyki albo patrząc przez palce na 'branie', a zamiast tego króluje udawanie greka, że uleganie roszczeniowości to miłosierdzie. To albo głupota, albo sabotaż.
8 października 2014, 14:45
Kingo, powiem tak. Trauma rozowodowa dotyka nie tylko dzieci, ale niestety też całą rodzinę, a czasami nawet kolejne pokolenia.
Jadwiga Krywult
9 października 2014, 08:41
Kingo, powiem tak. Trauma rozowodowa dotyka nie tylko dzieci, ale niestety też całą rodzinę, a czasami nawet kolejne pokolenia. Co Ty nie powiesz. Otóż, Tomaszu, trauma dotyka dzieci dokładnie tak samo w przypadku, gdy rozstają się rodzice w związku nieformalnym. Nieprawdą jest więc to, co napisałeś: Młodzi zachowują się racjonalnie, ze nie zawierają małzeńśtw. Skoro nawet w Kosciele nie istnieje już praktycznie nierozerwalność małzeństwa, to czemu narażać sie na traumę rozwodów, działu majatku, traumę rozwodową dziecka.
J
Joanna
7 października 2014, 22:50
Halo, komentatorzy świata! Trochę więcej systansu!  Osobiście widzę w tym artykule zwrot do hejterów, lekko ironiczny miejscami, zapewne po to właśnie, aby ukazać absurd tych hejtów... A tu proszę, uderz w stół itd.  Pozdrawiam - patrzmy szerzej!
8 października 2014, 01:01
Pani prezentuje 'rozumowanie': skoro samochód mi się zepsuł to samochód mnie nie lubi. Banalny błąd rozpoznawania rzeczywistości przy percepcji empatycznej/emocjonalnej. Banalny, a jednocześnie uniemożliwiający jakąkolwiek merytoryczną dyskusję.
T
tomi
7 października 2014, 21:47
Ten artykul nie powinien sie ukazac. Sieje zamet, bezprawnie powoluje sie na papieza i sublimuje jakies domysly. Papiez jednym slowem sie nie wypowiedzial, natomiast wszystkie informacje pochodza od osob trzecich, jak chocby kard. Kaspera, dziennikarzy wloskich czy ks Siepsiaka. To jest naprawde skandal, zeby kazdy co chcial to gadal i podpieral sie do tego papiezem. Przestancie siac propagande, Pan Bog prowadzi Kosciol przez tego papieza, wiec sie nie martwcie zbytnio. Prowadzac tego typu komentarze gorszycie innych i siebie. Dlatego apeluje o szacunek, powage i posluszenstwo wobec papieza Franciszka oraz oraz nie gorszenia innych plotkami nie majacymi potwierdzenia w rzeczywistosci. 
J
ja
7 października 2014, 22:05
Poprzedni artykul tez nie powinien sie ukazac. Nie powinien wyjsc spod reki katolickiego ksiedza. Czlowiek ma nieodparte wrazenie ze to pisal luteranin.
O
ona
8 października 2014, 07:33
Czy nie zauważyłeś, ze to papież prowokuje takie dyskusje? Bo milczy tam gdzie powinien uderzyć reką w stół i odsunąć Kaspera?
T
tomi
9 października 2014, 09:53
Ojciec Świety poprosil tylko o szczerosc w wyrazaniu opinni, nawet tych skrajnych. Chce poznac zdanie wszystkich stron, chce poznac autentyczna sytuacje rodzin i zycia rodzinnego w roznych czesciach swiata, stad tez  nie zamyka ust kard. Kasperowi. I to jest tylko tyle.  Pisanie ze opinie kard. Kaspera sa opiniami papieza, a tym samym maja sie stac oficjalnym nauczaniem Kosciola, jest gigantyczna manipulacja, rozwalaniem Kosciola i Jego Nauczania oraz bezprawnym powolywaniem sie na Autorytet papieza.
R
rodzic
7 października 2014, 19:50
Skoro odezwał się Kramer od hucpy adopcyjnej i chęci zdrady zakonu to znaczy że ks. Siepsiak ma duże fory u szefa deonu. Zamiast odsunąć o siania zamętu w ZHR - obrona od znanego z deonu hucpiarza
S
strada
7 października 2014, 22:08
Człowieku, Ty to dopiero masz fory u szefa deonu. I u Kramera. Ja bym Cie za te komentarze do sądu podała.
A
autostrada
8 października 2014, 18:30
metalność Kalego u strady działa?
Z
Zet
7 października 2014, 19:37
Kiedy za 100 lat wejdziecie do kościoła spotkacie tam odbywający sie właśnie ślub pary homoseksualnej, podczas którego wszyscy idą do komuni ( rozwiedzeni tez) po tzw generalnej spowiedzi ( uszna jest dawno zapomniana), żona księdza będzie pierwsza, która złoży nowożeńcom życzenia. I NIE JEST TO ŻADNE ZŁOŚLIWE PROROCTWO.  To będzie normalne. Nie dlatego, ze zle życzę KK. Wprost przeciwnie, zycze mu jak najlepiej. Ale Kosciol w końcu zawsze musi podążyć za światem. Innego wyjścia nie ma. Inaczej zginie. TAK WIEC OSZCZEDZCIE SOBIE WYKLINANIA BIEDNYCH ROZWODNIKÓW. To tylko BARDZO NIEŚMIAŁY POCZĄTEK  tego co nadchodzi. 
O
ona
7 października 2014, 19:43
Za 100 lat?  Jeśli Synod przegłosuje pomysły Kaspera to tak będzie już za 20-30 lat w Europie Zachodniej. A za 100 lat tam już nie będzie żadnego Kościoła ani kościoła, tylko islam i meczety.
Z
Zet
7 października 2014, 19:51
Zgadzam sie. Chociaż meczetów w Europie raczej nie widze. Młoda generacja wyrasta na ateistyczna wiec zainteresowanie religia będzie żadne. Taka prawda.
TB
tak będzie
7 października 2014, 20:04
Na pewno nie za sto lat. Nawet za 10 lat. Teraz wszystko dzieje się szybciej. Jeśli pomysły Kaspera będą zatwierdzone (oczywiście nie wprost - dla naiwnych będą jakieś formuły łagodzące odstępstwo od doktryny), to śluby homoseksualistów będą wszędzie. Ale to będzie KK tylko z nazwy.
S
strada
7 października 2014, 21:56
Ojej! Gorsze od przepowiedni Nostradamusa
S
strada
7 października 2014, 21:59
A to już DUŻO gorsze od przepowiedni Nostradamusa
S
strada
7 października 2014, 22:22
A tego to już się boję skomentować :)
8 października 2014, 00:26
To po prostu nieprawda. Nie ma zjawiska masowego odpływu Muzułmanów do ateizmu, w odróżnieniu od Chrześcijan. Muzułmanie wykorzystują dobrodziejstwa państwa opiekuńczego instrumentalnie, równocześnie (słusznie) pogardzając mentalnością infantylnego (do samounicestwienia) 'humanizmu'. Na Zachodzie burzy się pustoszejące kościoły, ale nie burzy się meczetów, tylko buduje się nowe.
8 października 2014, 00:33
Nie pomnę teraz gdzie, ale gdzieś mi przemknął interesujący tekst odnośnie odstatnich dni sierpnia 1939 w Polsce: ludzie zamiast się zbroić, gromadzić zapasy i przygotowywać do wyraźnie nadchodzącej wojny chodzili 'jakby intensywniej' na plaże, do teatrów, kawiarni - jakby chcieli tymi rytuałami jakoś 'zakrzyczeć' obiektywną rzeczywistość. Sądzę, że w podobnym (atawistycznym) mechanizmom oddaje się obecnie pokaźna część Kościoła: postępuje jakby wierzyła, że jeśli odpowiednio silnie nie będzie przyjmowała rzeczywistości do wiadomości, to owa rzeczywistość nie zaistnieje.
Z
Zet
8 października 2014, 01:04
Nie decenia pan wpływu szkoły i otoczenia na muzułmańska mlodziez. To powolny proces, ale młode pokolenie muzułmanów to nie stare, a jeszcze następne pokolenie będzie miało  Allaha i jego Proroka tam gdzie słońce nie dochodzi. A jezeli chodzi o proces ateizacji: mieszkam w U.S. Od 22 lat. 22 lata temu to był kraj bardziej wierzący od Polski (nie mowię, ze katolicki). Po 22 latach statystyki podają, ze najszybciej rosnąca grupa społeczna jest ta, która wypełnia w ankiecie " bez wyznania". I jezeli pokusi sie pan o sprawdzenie, która to grupa to znajdzie pan: ludzie od 40  w dół. 
Z
Zet
8 października 2014, 01:14
Zważywszy to co napisałem powyżej, nie widze powodu, zeby za jakieś 50 lat europejskie meczety nie figurowały w pzewodnikach jako, tym razem, "egzotyczne" hotele.
8 października 2014, 01:20
Z faktu, że Chrześcijaństwo straciło impet nie wynika, że Islam go stracił. '40 w dół' - a 9/11 to zrealizowali jakieś stetryczałe pierdziele? W Syrii i Iraku o państwo islamskie tłuką się jakieś leśne dziadki? USA jest większe i mimo wszystko wciąż dzietniejsze i (przynajmniej) miejscami ortodoksyjniejsze (Bible belt), ale Europka Zachodnia to obecnie degenera pogardzana przez Muzułmanów i ochoczo zakładająca sama sobie sznur na szyję z tępoty. Np. Duńczycy (jesli mnie pamięć nie myli) zamiast powywieszać swoich muzułmańskich obywateli walczących w Syrii i Iraku o państwo islamskie zafundowało im po powrocie terapię!!! PS. Wyżej Pan zaprezentował niepoparte niczym chciejstwo, a nie przesłanki uzasadniające zachodzenie sugerowanego przez Pana procesu. Pan chyba mimo woli uwierzył w śmieszniuteńki postulat o 'końcu historii'.
Z
Zet
8 października 2014, 01:44
Islam (na razie) impetu nie stracił. Zgadzam sie panem, tzn Islam poza europejski i poza Stanowy. I 9/11 tez nie stare pierdziele zorganizowały. Rowniez zgoda. Ale my, panie Piotrze, nie doceniamy tego, ze w meczecie czy kościele młodzież znajduje sie raz w tygodniu. A na necie siedzi czasem i 16 godzin na dobę. I co tam robi? Różaniec odmawia? Życie Proroka studiuje? Nawet nieświadomie wchodzi na strony mocno sekularne, bo seks, bo celebryci i who knows. Może sie mylę i może Nostradamus ze mnie taki jak z koziej dupy trąba. Oby. A tak z innej beczki. Z przyjemnością czytam pańskie wypowiedzi, choć nie zawsze sie z nimi zgadzam. Piękna retoryka, świeża i zaskakująca często logika. U mnie ma pan 5 gwiazdek. Absolutny badass, jak sie pan domyśla, w Ameryce to najwyższej jakości komplement. Pozdrawiam.
8 października 2014, 01:55
Przesłanka mająca pozory słuszności, ale jednak zbyt słaba. Islam - nie piszę tu tylko jako o konkretnej religii - zachował wewnętrzą siłę rodziny, więzi plemiennych itp. i tym jest silny. Cywilizacja Islamu - odróżnieniu od zachodu - nie jest zatomizowana o wisząca u klamki państwa, tylko zachowuje pewną wewnętrzną siłę wynikającą ze spójności i z samego przebywania ze sobą. Lewactwo skutecznie zdołało zakazić cywilizację Zachodu przekonaniem, że 'państwo o obywateli zadba'. To inaczej wygląda w USA, bo panuje tam nieco inna kultura i inaczej wygląda w Islamie - także tym w Europie. Nie zachodzi asymilacja, pewne ciekawostki są owszem wykorzystywane, ale nie stają się celem samym w sobie, jak to się w wyniku atomizacji i ateizacji stało w Europie. Czym innym jest wykorzystywać eurodajki, nawet i codziennie, a czym innym uczynić dupczenie sensem życia, jak to się stało w wyniku lewackiego degenerowania społeczeństwa (czego - na marginesie - oczywiście dialogersi, otwartersi i Jezuci nie widzą, choćby ich w dupy kopało).
Z
Zet
8 października 2014, 03:12
Składam broń. Przekonał mnie pan.
8 października 2014, 09:53
Ale ja się tu z Panem wcale nie siłowałem. Kiedyś przetłumaczyłem i polecam lekturę eseju JB Glubba "<a href="https://www.scribd.com/doc/138870000/Losy-imperiow-i-poszukiwanie-ocalenia">Losy imperiów i poszukiwanie ocalenia</a>". Upadek Zachodu nie jest żanym precedensem - to jeden w wielu upadków rozmaitych imperiów/cywilizacji. Szczególnie dla Chrześijan, którzy w swojej historii przyglądali się już upadkowi Rzymu, degeneracja i rozkład kolejnego ośrodka cywilizacji nie powinien być niespodzianką. Wręcz to do bólu przewidywalne zidiocenie wynikające z cieplarnianych warunków, tym razem infekujące również sam Kościół.
S
strada
8 października 2014, 15:22
Nie ma zaufania do polskiej armii. Mam natomiast zaufanie do Magisterium Kościoła. I do samej instytucji Kościoła. Polacy przetrwali okuopację, Kościoł przetrwa wszystko. Nie chodzi mioczywiście o wygodną  bierność ludzi  Kościoła (skoro bramy piekielne go nie przemogą, to co się martwić). Zbroję się. I to bardzo- tzn modlę sie za synod i nawet jakieś tam umartwienia podejmuję. Natomiast nie ogłaszam zbliżjaćego się końca moraności i wszelkich innych kataklizmów. Skoro na świecie wzmógł się grzech i tak bardzo dotknął rodziny- wierzę, że też obficiej wylała się łaska. Póki co synod nie uchwalił pozwoleń na cudzołóstwo. Kto wie....może ten synod okaże sie wielka łaską. Naiwniutkie znowu.Jednak póki co- ani doktryna nie jest zmieniaona, ani dyscyplina K-ła, wbrew przepowiedniom deoneowych nostradamusów. 
Z
Zet
8 października 2014, 16:48
Rozumiem pani podejście jednak bardziej przekonuje mnie pan Piotr (patrz jego ostania odpowiedz do mnie). Pozdrawiam.
Z
Zet
8 października 2014, 16:58
Znam te książkę. Klasyka. Czytałem po angielsku. Polecam wszystkim. Przy okazji więcej sie o panu dowiedziałem. I am simply impressed.
S
strada
8 października 2014, 17:57
Pan Piotr jest bardzo przekonujący. Argumentuje dobrze. U mnie jst jednak dużo.....nadziei.  Co do upadku cywilizacji- co do tej euroejskiej- nie mam wątpliwości. Natomiast Kościoł tonie tylko świat zachodni. Co do islamu- nie widzę w nim nic, by przetrwał na wieki.
8 października 2014, 19:47
(cd) Chyba to właśnie niepoprawne mieszanie rozumienia nadziei z operacjami logicznymi daje tu taki efekt. Przytoczyłem Panu Rafałowi przykład o tym jak działa zawłaszczenei przymitkika 'rozsądny' i wydaje mi się, że podobne pomieszanie z poplątaniem panuje odnośnie nadziei. Wprowadzeniem jest właściwie wcześniejsza uwaga o rozumieniu 'a Bramy Piekielne Go nie przemogą': 'minimalistycznym', czy 'maksymalistycznym'. Odnośnie Islamu - tu znów Pani niepoprawnie wyciaga zbyt daleko idące wnioski: to, co można zniszczyć w godziny odbudowywać trzeba latami. Islam nie musi zdominować Europy, czy świata na jakieś 'milenia' do tego, żeby potrzeba było 'mileniów' na odbudowanie cywilizacji. Wystarczy, by Islam (w jego obecnej oczywiście zbarbaryzowanej do cna formie) miał odpowiednią okazję przez parę, paręnaście last, aby rozpieprzył cywilizację tak, że odbudowywać trzeba to będzie przez stulecia. Hunowie nie musieli siedzieć w Rzymie przez stulecia, po spustoszeniu go, aby Rzym nie mógł się podnieść z upadku po spustoszeniu przez wieki.
8 października 2014, 19:47
Pani miesza różne sprawy. Z faktu, że Bramy Piekielne Go nie przemogą nie wynika, że nie będa się starały i nie będą na polu 'przemagania' mogły pochwalić się żadnymi sukcesami. Ja odczytuję to jako nie przegracie wojny, ale możecie przegrać całą masę bitew, a nie wersję maksymalistyczną, że nie pozwolę przegrać wam najmniejszej utarczki i wydaje mi się poprawnośc takiego rozpoznania poza dyskusją przy zaledwie fragmentarycznej i stereotypowej wiedzy historycznej i ogólnej. Oczywiście, że po upadku Zachodu świat nie przestanie się kręcić. Upadł Rzym. zburzono Świątynię Jezrozolimską i po każdym takim upadku świat się w końcu podniósł, więc i po durnotach piotrusiopanowatych lewaków się podniesie. Pani zaś zdaje się insynuować, że wszelkie glosy ostrzeżeń to jakieś apokaliptyczne głosy wieszczące ostateczny koniec świata. To nieczysta zagrywka. Z drugiej natomiast strony z faktu, że 'się podniesie' i z nauki o Opatrzności nie wynika, że można wsadzić ręce do kieszeni i beztrosko przyglądać się upadkowi, do czego się wyłącznie zajęcie modlitwą sprowadza i źle rozumiana 'nadzieja'. (cdn)
S
strada
8 października 2014, 20:52
E tam. Sprowadza Pan rolę nadziei do naiwniutkiiej infantylnej bezczynności. Nie będę pouczać jak wielki dynamizm ma w sobie, bo nie operuję sformułowaniami, które by Pana zadowoliły i do których by się Pan nie przyczepił.  Co do innych spraw: żyjemy w czasach, w jakich zyjemy, niełatwych, ale każde czasy nie są łatwe i do wizji pesymistycznych nie przekona mnie nic- daj Boże. Może dlatego, że oprócz zła pod róznymi postaciami widzę- a przynajmniej staram się widzieć- również dobro. Jest go dużo w dzisiejszej cywilizacji.  Sprawa, której nie rozumiem: czemu w kontekście obrad synodu o ewentualnej zmianie dyscypliny Kościoła co do osób zyjących w związkach niesakramentalnych, cała ta rozmowa katastroficzna, psedo-prorocka. Okazuje się, że na razie temat wcale nie został poruszony, a juz tyle emocji wywolał... Spokojnie. 
9 października 2014, 09:04
Popełnia Pani błąd utożsamienia rozpoznania z emocjami: rozpoznajesz niebezpieczeństwo, znaczy boisz się i szerzysz strach. W tej samej perspektywie sytuuje Pani również nadzieję: nadzieja to przekonanie, że jakoś to będzie, więc na pewno niepodawanie się strachowi, zatem odrzucanie rozpoznania niebezpieczeństw. Efektem jest falszywa dychotomia: albo nadzieja, albo przyznanie, że sprawy idą w złym kierunku. W ten sposób uniemożliwia sie prowadzenie merytorycznego rozpoznania sytuacji sugerującej zły obrót. ... i oczywiście nie mam na myśli zaledwie Synodu, tym bardziej, że nie tyle dyskutujemy o samym Synodzie, a o pewnych harcownikach, którzy starają się pewne własne memy rozpowszechniać na fali zainteresowania Synodem.
9 października 2014, 11:59
'Znaj proporcjum Mocium Panie': kilka popołudniów przy tłumaczeniu to żaden powód do 'impressed'.
M1
Mt 19,8
7 października 2014, 18:35
"Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było." [Mt 19, 8] "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić" [Mt 5, 17]
C
co
7 października 2014, 18:18
Może dyskutujmy też nad innymi, dotąd oczywistymi, przykazaniami naszej wiary? Na przykład: czy grzechem jest pożądliwe spoglądanie na płeć przeciwną? Czy w obecnych czasach to nie przesada? Albo: czy coniedzielne chodzenie na Mszę nie jest zbyt dużym wymaganiem w obecnych czasach? Ileż to byłoby argumentów za zniesieniem tych wymogów. Rozpętanie przez papieża (sam ksiądz to przyznał) tej skandalicznej dyskusji to dla mnie osobiście wielki ból. Uważne śledzenie (od roku) wypowiedzi kardynałów, biskupów i samego papieża zachwiało moją wiarą. Jeśli tak kluczowa sprawa jest tylko kwestią umowy, głosowań synodalnych, preferencji papieża?
J
ja
7 października 2014, 18:32
Uwazam tak samo, dla mnie ta skandaliczna dyskusja to tez wielki bol. Zyje w spoleczenstwie gdzie rozklad rodziny jest juz bardzo daleko posuniety, gdzie mi sie praktycznie codzien wmawia ze zycie w jednym zwiazku cale zycie to jakies nonsens. A ja chyba jestem nienormalna ze o taki zwiazek walcze i w nim trwam. A ta dyskusja to tylko kolejny powod do nasmiewania sie ze mnie, z mojej wiary i mojego kosciola.
T
tak
8 października 2014, 10:22
Jeżeli synod naruszy nauczanie Chrystusa przystąpię do Bractwa św. Piusa X. KK powinien być jak skała a nie ulegać modom niezgodnym z nauczaniem Chrystusa. Kościół winien nawracać swiat a nie być "nawracanym" przez świat, no chyba, że chodzi o to aby nie stracić ludzi, którzy dają na tacę. Ale nie chcemi się wierzyć aby o to chodziło.
S
strada
7 października 2014, 18:08
Życzę jezuitom trawania w charyzmacie. A dowodem na to, że są silni i wierni charyzmatowi są te negatywne komentarze. W historii Kościoła zawsze, ilekroć chcieli coś dobrego zrobić,  mieli swoich zagorzałych przeciwników (np. redukcje paragwajskie , inkulturyzacja), a mimi to nadal trwają i są wsparciem dla papieża. Brawo! 
7 października 2014, 18:38
Prosze nie podkradać nicka Pani ~stradzie, bo takie naiwniuteńkie wypowiedzi są poniżej jej poziomu.
S
strada
7 października 2014, 21:54
No, no.....:)  Ps.Test IQ ??? Ubawiłam się :)
S
strada
7 października 2014, 22:35
Ps. Panie Piotrze, takie naiwniuteńkie teksty są bardzo ładne, a prawda nie zawsze musi być brzydka i skomplikowana. Niech się Pan da przekonać i zaznaczy zielony trójkącik. 
7 października 2014, 23:53
> dowodem na to, że są silni i wierni charyzmatowi są te negatywne komentarze Od takiej argumentacji bolą zęby, szczególnie gdy pojawiają się ze strony osoby, która dała dowody, że dysponuje warsztatem znacznie lepszej jakości. Podsunięto mi dziś do przeczytania pewien <a href="http://wyborcza.pl/magazyn/1,140955,16745650,Prawak_i_lewak_ida_na_sushi.html">artkuł</a>. Pozornie dotyczy zupełnie innej dziedziny: 'polityki', ale w pewnym miejscu porusza coś, co moim zdaniem jest kwintesencją dwóch różnych postaw. Onegdaj określało sie to mianem pierwistka męskiego i żeńskiego, a tu autor (przytaczam z pamięci) określa to tak, iż prawica kieruje się zasadami, natomiast lewica jest nastowiona bardziej na percepcję empatyczną. Żadna z tych postaw nie jest uniwersalnie lepsza od drugiej - do pewnych kategorii trzeba aplikować zimny rozum i zostawić emocje na boku, a do innych odwrotnie. Poddanie się percepcji empatycznej w sprawie o której dyskutuje Synod jest nęcące, łatwe i chwytliwe, ale zgubne, niczym 'małpia' miłość kochajacej wnusia babuni futrującej go słodyczami dającymi mu doraźną przyjemność, ale szkodzącymi na różne sposoby w odleglejszej perspektywie.
S
strada
8 października 2014, 15:36
Rozumiem, rozumiem.... Jednak "babcie" czasem też są potrzebne, choć nie one powinny wychowywać. Babcie są od cukierków. I dobrze, że są. Poobojany przez własną głupotę maluch przybiegnie do babci, żeby go przytuliła, bo boli.  Do rodziców nie, bo wie, że źle zrobił i dostanie po tyłku :) Panie Piotrze. Negatywne komentarze na deonie celujące personalnie w jezuitów, niepoparte żadnymi argumentami, są właśnie przeciwieństwem cukierków. To walenie kogoś czapką za całej siły, bo jest inny niżja (inaczej myśli). Cieżko dyskutować wtedy, bo dyskusja nie jest możliwa. (nie piszę o zdrowej krytyce). W historii jezuiów często widać takich czapkarzy. Walili w nich po to tylko, by uderzyć. Bez szukania prawdy. I naprawdę działo się to wtedy, gdy jezuici....byli sobą. Czyli wierni charyzmatowi. Przegięłam z tym porównaniem do dzisiejszych komentarzy. Bo jakże mogą być one sprawdzianem wierności lub niewierności charyzmatowi, ale dyskusja ma też swoje emocjonalne (kobiece) oblicze. Tym sie różni od pracy naukowej. A ja na tępotę i głupote ludzi jestem mocna wrazliwa- mocno mnie wkurza i wyprowadz z równowagi. To tyle. 
8 października 2014, 20:17
Ależ oczywiście, że i Babcie są potrzebne - są miejsca i sprawy, które one załatwią z trymiga, a Albert Einstein nawet nie zauważy, że coś się stało. Problemem jest, że mąciciele rozzuchwalają do pchania swojego nosa w sprawy o których ma się kiepskie pojęcie. Powiedzmy, że bez większych oporów zamknę ubolewania/zarzuty/rozżalenie wobec pewnego sposobu prowadzenia pyskusji z pudełku 'Ogólnie się zgadzam', tylko co to wciąż ma mieć wspólnego z jakimś charyzmatem Jezuitów? Jak diabeł od święconej wody zwiewają od konkretów, wolą się rozpływać w jakimś barbapapowatym mizianiu umysłowo/empatycznym, nie są skłonni do dyskutowanai o tym jakie stanowisko zajmują wobec jakichś spraw i uzasadniania dlaczego. Wszystko to sprawia najgorsze wrażenie mdlącego bezkształtu. Jeśli jakiś charyzmat Jezuitom został, to chyba jedynie charyzmat Kota z Cheshire.
S
strada
8 października 2014, 21:07
I tu sie różnimy w ocenie sytuacji.... Widzę ten charyzmat- i na deonie i w swojej jezuickiej parafii.  A swoją drogą...jak to jest, że dwoje patrzy i każdy widzi co innego...? Staram się dostrzec to, co pan widzi i podaję w wątoliwość swoje widzenie i myslenie, niczym Sokrates jakiś, ale nijak mi nie wychodzi widzieć to, co Pan.. Staram się jednak, nie upieram przy swoich pogladach, słucham... Tego mnie nauczyli jezuici. 
9 października 2014, 09:15
W Bydgoszczy, skąd sięgam korzeniami, Jezuici byli zawsze ostrą konserwą: Msze za Ojczyznę,  pogadanki patriotyczne, kształtowanie nie tylko 'serduszka', ale i umysłu. Myślałem, że tak jest wszędzie, ale Jezuici z Placu Kościeleckich w Bydzi to chyba jacyś mutanci z Jezuickiego gatunku. Używając brzytwych Ockchama róznice między naszymi spojrzeniami można łatwo wytłumaczyć: oczywiście na Deonie wszystko ocieka (od mdłości, jak na mój gust) byciem miłym, apelami od dobrych emocjii do odbrych emocji, duchowością, etc. To jest armosfera, w której nawet jeśli kobieta nie czuje się suoper komfortowa, to jest to posługiwanie się narzędziami, które dla kobiety są zrozumiałe, czytelne i generalnie preferowane. Dla mnie to ładniuteńkie, ale puste pudełka z zerową lub niewiele ponad zerową treścią. Dlatego też ja innego charyzmatu, jak produkowanie puściutkich w środku figurek z zewnątrzną warstwą czekoladki nie widzę, a ta czekoladka to żadne dobro, bo odwraca uwagę i maskuje trześciową pustkę.
S
strada
9 października 2014, 16:19
Panie Piotrze, dobrze Pan odgadł, że jestem kobietą. Porównanie do czekoladki mi się bardzo podaba, natomiast do pustaka nie. I tyle :) A tak na poważnie.... czasem dziecko odgadnie w mig istotę rzeczy. Dorosły się czasem zapętla.... w ocenie sytuacji.  A co do nadziei...oj...chyba Pan jej w zyciu jeszcze nie doświadczył. Pan po prostu nie wie, co to jest. 
9 października 2014, 17:05
Do "pustaka" porównywałem nie Panią, a to, co Pani określiła jako 'charyzmat Jezuitów'. Przepraszam jeśli to nie było dostatecznie jasne. Jeśli nadzieja ma być jakimś odwracaniem się do faktów i ich konsekwencji plecami, to rzeczywiście czegoś takiego chyba nie poznałem.
S
strada
9 października 2014, 19:47
Spowiadam się u jezuitów, słucham ich kazań od lat, biore udział w rekolekcjach przez nich prowadzonych, studiowalam kiedyś na ich uczelni.... Musze byc wg Pana pustakiem, skoro pustki w nich nie dostrzegam (charyzmat) i nie potrafię realiów rozpoznać tylko odwracam od nich głowę chwytając się naiwnej nadziei. Ale spoko- nie czepiam się. Nie muszę być dobrym recenzentem. Natomiast nie wyobrażam sobie życia bez nadziei. Tej twórczej. Pozdrawiam.
10 października 2014, 08:16
To nie jest rzadki przypadek, gdy pewna eksponowana medialnie grupa nie jest dla ogółu swojego środowiska reprezentatywna.. Sam również mam jak najlepsze osobiste doświadczenia z Jezuitami. 'Charyzmat Jezuitów' to nie charyzmat z pewnością wielu porządnych i uczciwie wypełniających swoją robotę Jezuitów. Pojęcie nieprzypadkowo pada w miejscu takim, jak Deon, bo jego dotyczy (plus pewnych wykwitów, nad którymi Jezuici zapanować nie potrafią). Wydawało mi się to tak oczywiste, że niewymagające wyjaśnień. Notabene: jeśli 'twarzami' pewnych środowisk są rozmaite typu spod intelektualnej ciemnej gwiazdy, a środowiska te nie ma pałeru, żeby takich zdyscyplinować, żeby im na reputację nie sikali, to według mnie jest to oznaka pewnego niedomagnia środowiska. Coś jest nie tak, jeśli cwaniaczki we współpracy z pożytecznymi idiotami i pustakami potrafią postawić się na pozycji twarzy Jezuitów i na tej pozycji utrzymywać. Odnośnie nadziei - lawiruje Pani nie mówiąc o cechach nadziei, a uciekając się do stawiania samouzasadniających się konstrukcji z 'nadzieją'. Popełnia Pani podobną manipulację, jakiej dopuścił się dopiero co Pan Rafał nonszalancko używając przymiotnika 'rozsądny'. Damie nie będę nacierał za to uszu - nie wypada. Uważam, że nadzieję myli się z nieprzyjmowaniem pewnych racjonalnych rozumowań i przewidywań do wiadomości. W wyniku tego ze szlachetnej nadziei robi się jakać złachmaniona ulicznica, choć atrakcyjna z racji użyteczności dla bardzo wielu. Nadzieja to nie jest nieprzyjmowanie niewygodnych faktów do wiadomości, a niezłomność w szukaniu dobrego wyjścia z sytuacji pomimo nich.
O
owieczka_
7 października 2014, 17:25
Ojcze, problem polega na tym, że papież Franciszek nigdzie nie wypowiedział się o tym, że cudzołożnik może zjednoczyć się z Bogiem, co Ojciec zasugerował w poprzednim tekście, a co jest sprzeczne z Ewangelią. Do komunii z Bogiem jest potrzebna łaska uświęcająca, a jak ma ją otrzymać człowiek trwający w grzechu, ma Ojciec jakieś pomysły, bo papież Franciszek nie ma. Komunia dla rozwodników to nie jest stanowisko papieża i proszę mu  tego nie imputować.
Grzegorz Kramer SJ
7 października 2014, 17:36
My, możemy tylko powiedzieć: komuś, kto żyje w grzechu, nie możemy pozwolić przystąpić do komunii, ale czy ten ktoś jednoczy się z Bogiem, tego nikt już nie może ani potwierdzić, ani zanegować. 
O
owieczka_
7 października 2014, 17:54
A czym jest przyjmowanie komunii św. jeśli nie jednoczeniem z Bogiem?
Grzegorz Kramer SJ
7 października 2014, 18:18
Czy Ty czytasz, to co komnetujesz?
O
owieczka_
7 października 2014, 18:40
Owszem czytam, ale nie przyjmuję Twojej teorii, że drogą do Boga jest grzech.
Grzegorz Kramer SJ
7 października 2014, 19:20
To nie jest moja teoria. I brzmi ona nieco inaczej: GRZECH MOŻE BYĆ DROGĄ DO BOGA. 
T
tomtom
7 października 2014, 19:36
Grzechu, wielebny ojcze z pewnością jest drogą do POTĘPIENIA... Drogą do Boga jest odrzucenie grzechu... Jezuici- co się z wami dzieje...???
O
owieczka_
7 października 2014, 19:43
A czyja to teoria jeśli mogę wiedzieć, bo ja Liście do Kolosan czytam coś wręcz przeciwnego "To właśnie co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża"
N
nat
7 października 2014, 19:48
A cóż może napisać Kramer od hucpy adopcyjnej i chęci zdrady zakonu
S
strada
7 października 2014, 22:03
Zostań kierownikiem duchowym o. Kramera
S
strada
7 października 2014, 22:19
Taka przypowieść jest w Ewangelii....o Synu Marnotrawnym. Kojarzysz?
T
tomtom
7 października 2014, 22:50
Kojarzę... I dziękuję Ci bo trudno o lepszy przykład że również w tej przypowieści to nie grzech jest drogą do Boga lecz jego odrzucenie... a konkretniej w przypadku młodszego brata refleksja wymuszona była jego sytuacją bo gdy "przehulał" cały majątek ojca, utracił godność i przymierał głodem dopiero wówczas zdobył się na uznanie swojej grzeszności i przyznał się do błędu. Czy uważasz że ojciec przyjąłby go z wielką radością jako GRZESZNIKA? Czy może przyjął go właśnie ze względu na to że ten grzech ODRZUCIŁ!!! Pozdrawiam serdecznie
T
tomtom
7 października 2014, 23:03
c.d. "był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"... Te słowa podsumowują przypowieść o Synu Marnotrawnym- poprzez pokorę, skruchę i szczery żal- Grzech został ZWYCIĘŻONY... Grzech nie może być drogą do Boga- Grzech jest drogą do potępienia- jest sprzeciwem wobec Bożej Woli! Odrzucenie grzechu jest DROGĄ DO BOGA !!! Spokoju i radości
A
asdf
7 października 2014, 17:16
nikt wam nie karze opuszczac duszpastersko rozwodnikow. Tylko przy okazji nie rozmontowywujcie Kosciola i jego doktryny przez zanegowanie wyraznych polecen Jezusa.
Grzegorz Kramer SJ
7 października 2014, 19:21
A konkretnie - gdzie?
J
ja
7 października 2014, 19:40
Konkretnie w poprzednim artykule ojca Siepsiaka. W tym fragmencie gdzie promuje swoje ''innowacyjne'' rozwiazania ''zalegalizowania'' w kosciele cudzoloznego zwiazku. Wspomniałem już o takiej możliwości, by (na wzór procedur prawosławnych) nie przeprowadzać procesów sądowych o uznanie niezaistnienia małżeństwa, ale poprzestać na osądzie kapłana, delegata biskupa po ocenieniu stanu sumienia zainteresowanych. Skoro przyjmujemy, że małżonkowie są jednym ciałem aż do śmierci, to można chyba też stwierdzić śmierć, rozkład tego ciała. Powtórne małżeństwo choć nie jest doskonałe (i ma charakter pokutny), to jednak zapobiega większemu zgorszeniu (lepiej niż mieliby płonąć, jak mówi Pismo). Jest to liczenie się z ludzką słabością i nie wymaganie heroizmu, który, jak wiemy, nie jest dla wszystkich. I dawanie nadziei na zaistnienie mozliwosci Komunii Swietej dla osob ktore zyja cudzoloznych zwiazkach: To przypomnienie i próba wskazanie możliwych perspektyw dla refleksji, to takie nieśmiałe westchnienie, że może jednak synod nie ma przed sobą beznadziejnego zadania, że nie musi rozczarować tych, którzy spodziewają się rozwiązania jednego z najpoważniejszych problemów duszpasterskich trapiących obecnie Kościół. Ale też jako duszpasterz wiem, że bez Eucharystii wszelkie duszpasterstwo nie ma sensu. Bez niej jest tylko ludzkim pouczaniem, a nie podprowadzaniem do osobistego spotkania z Bogiem, do zjednoczenia, do komunii z Nim. 
P
piw
8 października 2014, 10:12
bydlaku jaja sobie robisz? Już dawno Pan nie jest katolikiem.
Jadwiga Krywult
8 października 2014, 10:54
Wiem, że moderator jest bardzo łaskawy, ale powinny być granice.
J
ja
7 października 2014, 16:30
Taka historia: Idzie Jan Chrzciciel do Heroda i mowi: Wiesz, no wprawdzie masz cudza zone ale przeciez tak bardzo lubisz sluchac jak przemawiam... Wiec pojde do Pana Jezusa i z nim pogadam, zeby cie tak bez nawracania i naprawiania zycia, wpuscil do krolestwa niebieskiego. Ty bedziesz zadowolony, Herodiada nie bedzie na mnie zla, no i co najwazniejsze nikt mnie nie pozbawia zycia i mi glowy nie utna. Wilk syty i owca cala. Wszyscy zadowoleni zdrowi i szczesliwi. :D Ojciec Jacek Siepsiak wymyslil lepsze zakonczenie historii rozwodnikow niz sam nasz Zbawiciel.  Czujecie wogole paranoje tej sytuacji???
E
eva
7 października 2014, 12:59
No i na pewno ks. Siepsiak nie reprezentuje jezuitów tylko grupkę deonowych jezuitów. A o czym piszą ci deonowi i ich najemni dziennikarze - to każdy widzi na deonie
A
adam
7 października 2014, 15:49
No a jaka pycha musi siedzieć w deonowym jezuicie Siepsiaku, że ma odwagę pisać, że to on musi tłumaczyc (no bo przecież reprezentuje co najwyżej grupkę deonowych dysydenckich jezuitów) co chcial powiedzieć papież, co chce powiedziec i co robi papież i musi jasno tłumaczyć jakie ma cele papież i bronic tego. Po prostu zgroza. No i to oni tylko wiedzą o chodzi a reszta opuszcza ludzi rozwiedzionych - co medialna manipulacja. Tak samo manipulacja z kard. Kasparparem - że to papiez tak chce jak on mówi. Ale ludzie mają dostęp do wielu innych, prawdziwych źródeł informacji, w tym watykańskich i takie manipulacje jak w czasach SV II nie wchodzą w rachubę. Deon to jak PAX i ZNAK w czasach Prymasa Tysiąclecia?
R
ress
7 października 2014, 12:56
Deonowi jezuici nie bronią papieża Franciszka ale nim manipulują i tworza medialny pontyfikat. Papiez Franciszek też powiedział co myśli o takich medialnych przekazach. Gdyby papież potrzebował obrony to ma bardzo "Mądrego Dziadka" na Wtykanie - jak sam to ostatno stwierdził a nie bardzo grzeszących pychą jezuitów deonowych (najmądrzejści na świecie ?) A ks. Siepsiak powninien natychmiast odejść od kontaktu z dziećmi młodzieżą z ZHR - sieje zgorszenie i zamęt na deonie a co robi poza nim - strach pomyśleć?
K&
KATOLIK "starej daty&quot
7 października 2014, 12:42
Drogi Ojcze Jacku, pozwolę sobie przypomnieć Ojcu znane przysłowie biblijne, że "pycha kroczy przed upadkiem". Dotychczasowa historia ludzkości potwierdziła prawdziwość tego przysłowia. Upadek – jak sądzę – jest już bliski. Dzisiaj rozumiem, dlaczego musiało w historii dochodzić do kasaty zakonów (nie tylko zresztą jezuickich). Pytam retorycznie: co Ojca upoważnia do stwierdzenia, że Jezuici są „lepsi” od wielu szeregowych kapłanów i „posłani” na wyjątkowy „front”? (- bo macie za sobą kilka lat studiów więcej - bo obecny papież jest Jezuitą - bo uważacie się za „nadkapłanów”)??? Z moich obserwacji wynika, że im więcej odbytych studiów: biblijnych, filozoficznych, psychologicznych w przypadku zakonników czy kapłanów, tym wiara Ich „słabsza”, albo - co gorsza dawno tę „wiarę utracili”. PS. Ojcze Jacku, nikt rozsądnie „myślący” nie twierdzi, że Kościół ma pozostawić „rozwodników” samym sobie, ale rzecz w tym, by Ich nie „gloryfikować” i nie uprawiać „hipokryzji”. Apeluję o więcej „miłosierdzia” i „empatii”, ale przede wszystkim dla Tych, których Ci „dzisiaj nieszczęśliwi ” rozwodnicy opuścili, tj. współmałżonków i dzieci.
J
johny
7 października 2014, 14:00
Zanim napiszesz pomyśl, a tym czasem zaglądnij do Konstytucji Towarzystwa Jezusowego. Nigdzie nie jest napisane, że lepsi, tylko "wyspecjalizowani". Chirurg nie jest lepszy od pediatry - leczy co innego.
7 października 2014, 14:25
Pokorą jest jak najbardziej pisanie prawdy, przedstawianie stanu faktycznego, a nie fałszywa skromność. Fakt, granica może być cienka, ale tu nie dostrzegam jakichkolwiek nieuzasadnionych przechwałek ze strony o. Jacka Siepsiaka. Jezuici to jest według mnie wyjątkowy zakon, przeznaczony do zadań specjalnych. Potrzebne są też inne zakony, które wykonują swoją piękną, ciężką pracę na różnych innych polach. Są również w tym niezbędne, każdy na swój sposób. Jezuitów natomiast postrzegam jako takiego konia pociągowego rozwoju Kościoła z zainstalowanym z przodu młotem pneumatycznym do użycia w razie takiej konieczności. Jak coś się nie rozwija, to się zwija, przez permanentny napór świata.
T
tomtom
7 października 2014, 14:40
To oczywiście nie powód aby "permanentny rozwój" pod "naporem świata" zawsze uznawać za rozwój we właściwym kierunku nieprawdaż?
7 października 2014, 15:01
Oczywiście.
O
Orion
7 października 2014, 15:47
Jezeli prześledzisz historie, to zobaczysz, ze Kosciol pod naporem swiata zawsze w końcu rezygnuje( patrz stosunek do niewolnictwa, równouprawnienie  kobiet itd). I naczej byc nie może, bo dawno by go juz nie było.  Tylko jest to proces b powolny. Potępienie niewolnictwa zajęło 19 wieków, nie nazywanie nieślubnych dzieci"bekartami" tyleż samo. Tym razem to tylko początek tego, co za 100 lat(jak dożyjesz) nie będziesz mógł rozpoznać jako " swojego" KK.
K&
KATOLIK "starej daty&quot
7 października 2014, 20:18
do johny Przeczytaj raz jeszcze powoli i ze zrozumieniem tekst Ojca Jacka zamiast odsyłać mnie do Konstytucji Towarzystwa Jezusowego.  Co innego "mówi" Konstytucja, a co innego pisze Ojciec Jacek.  
​slawek
7 października 2014, 12:34
Opowiedział im wtedy tę przypowieść : "Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z  nch, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie szuka tej zaginionej, aż ją znajdzie? A kiedy ją znajdzie, bierze ją z radości ana ramiona. Po powrocie do domu, zwołuje przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłęm moją zaginiona owcę" . Mówię wam: Większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika. który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Łk 15. ... a gdzie teraz szukać zaginionych owiec jak nie wśród ludzi, którzy od tej owczarni odeszli. Czy człowiek jest dla szabatu, czy szabat dla człowieka ? Rozważmy, po której stronie jesteśmy?
7 października 2014, 12:41
Nie na temat. Mowa nie o tym, żeby oddalone owieczki przyprowadzać na powrót do Domu Ojca, bo co do tego nie ma rozbieżności, tylko mowa o tym, żeby uznać, że hasanie owieczek samopas gdzeniebądź jest przebywaniem w Domu Ojca.
O
old_man
7 października 2014, 12:52
Co dla Pana znaczy "Dom Ojca"?
7 października 2014, 13:02
W tym metaforycznym kontekście to pełnienie Woli Ojca.
O
old_man
7 października 2014, 13:11
Wobec tego, pełna zgoda.
7 października 2014, 13:17
Na marginesie. Po pewnym zastanowieniu wydaje mi się, że jeśli mowa o tym świecie, to trudno chyba nawet inaczej przebywanie w Domu Ojca zdefiniować.
O
old_man
7 października 2014, 13:36
Chyba ma Pan rację, ale rozumienie Domu Ojca jako pełnienia woli Bożej nie przyszło mi w ogóle do głowy, stąd moja prośba o doprecyzowanie (zgodnie z przestrogą św. Ignacego z ĆD 22). Moje pierwsze skojarzenie było z umierającym Janem Pawłem II i "odejściem do Domu Ojca", ale w sposób oczywisty było dla mnie jasne, że nie to miał Pan na myśli. Zaniepokoiłem się więc, czy nie ma Pan na myśli Dom Ojca = Kościół, co byłoby niezgodne choćby z Familiaris Consortio 84. Teraz jednak wszystko jasne.
7 października 2014, 13:44
Jeśli wolno trochę pokadzić, to uważam, że zadał Pan świetne pytanie.
J
ja
7 października 2014, 14:09
Tu nie chodzi o to zeby wogole nie dyskutowac o rozwodnikach. Tu chodzi o to zeby wkolko nie sugerowac, ze komunia dla rozwiedzionych ktorzy zawarli powtornie zwiazek malzenski i zyja w grzechu ciaglym bedzie kiedykolwiek mozliwa, i o wytykanie ludziom ktorzy sie z tym nie zgadzaja braku milosierdzia. ''Jan bowiem wypominał Herodowi: «Nie wolno ci mieć żony twego brata».'' I o ile mi wiadomo to Jezus nie powiedzial do Jana Chrzciciela, ze mu brak milosierdzia i zeby dal sobie spokoj z upominaniem Heroda i Herodiady, tylko koniec koncow Jan zaplacil za swoje konsekwentne upominanie Heroda glowa. 'Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. 8 Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! 9 Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!'' Ga 1 7-9 Wiec chyba stanowisko kosciola w tej sprawie jest jasne i dokladnie wiadomo po ktorej stronie stanac.
T
tak
8 października 2014, 10:51
Ta zaginiona owca to nie tylko rozwodnicy, ale po prostu grzesznicy. Z tego wynika, że rozwodnik jest grzesznikiem. Bóg szuka tej "owcy" a nie zostawia ją w sytuacji jakiej jest , a to oznacza, że zawraca ją na dobra drogę,  czyli życie bez grzechu. Jednakże permenentne życie w cudzołóśtwie oznacza, że Bóg chciał owieczkę nawrócić, ale ona nie chce za Nim iść. Woli b yć "zgubiona".
P
piw
7 października 2014, 12:13
A może o. Siepsiak coś powie o zakazie przyjmowania Komunii Św. na klęcząco? Chcecie dawać komunię cudzołożnikom a zabraniacie ludziom mającym pobożnym mającom wielki szacunek do Chrystusa Eucharystycznego. Osobom nieznającym tematu przypominam zarządzenie o. proboszcza Siepsiaka z  parafii św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu: "Dlatego zarządzam, by do końca września nie udzielano w naszym kościele Komunii Świętej na klęcząco".
P
piotr_i
7 października 2014, 12:16
o. Siepsiak nie ma moralnego prawa mówić o tym komu wolno a komu nie wolno udzielać komunii św. Postawił się poza Kościołem i tam trwa. Czas na kasatę jezuitów w tym kształcie. Może o tym podyskutujemy?
D
DK
7 października 2014, 15:32
siegnij po dokumenty soborowe, tam znajdziesz odpowiedz
P
piw
7 października 2014, 15:45
Jakie dokuemnty? Czy wy na łeb dostaliście? Wszyscy powołują się na bliżej nieokreslone "dokumenty soborowe" a nikt nie potrafi wskazać konkretnego zapisu. W dokumentach soborowych jest napisane że językiem Kościoła jest łacina i ni ma ani słowa na temat odwaracnia kapana twarzą do ludu i du*pą do Pana Boga. Jesteście chorzy i cieszę się że posoborowie zdycha na naszych oczach. Znasz instrukcje "Redemptoris Sacramentum?
S
strada
7 października 2014, 18:00
Nie na tym portalu, przyjacielu. Jeśli chcesz kasacji jezuitów, po co wchodzisz na ich portal...?
7 października 2014, 11:35
Jestem człowiekiem na marginesie obecnego nurtu myślowego Kościoła. Wychowany w duchu jednego małżeństwa zawieranego na całe życie oraz jednoznacznego nazywania złą złem, a dobra dobrem. Stąd oczekuje zainteresowania moimi pytaniami ze strony jakiegoś przedstawiciele zakonu powołanego do wyjścia na obrzeża zgodnie z poniższą deklaracją: "Po to tyle studiujemy, by być zdolnymi do bardziej otwartej dysputy i reagować na nowe wyzwania." Liczę, iż to Ojciec Autor tego artykułu będzie w stanie podjąć dyskusję i na dobry początek wyjaśnić publicznie: - czy małżeństwo ważnie zawarte jako katolicki sakrament kończy się w momencie rozwodu cywilnego? - czy katolik żyjący zgodnie z Ewangelią może zawrzeć (oczywiście ważnie) więcej niż jedno małżeństwo? - czy życie na wzór małżeństwa z inną osobą niż małżonek jest dla katolika grzechem cudzołóstwa? Jeśli tak, to czy takie życie jest dobrowolnym i świadomym wyborem, jest grzechem ciężkim? - czy każdy katolik żyjący w grzechu ciężkim może przystąpić do Komunii św. duchowej? - czy istnieją postulaty, aby każdemu katolikowi żyjącym w grzechu ciężkim udzielać Komunii św., czy może taki postulat dotyczy tylko jakieś wybranej grupy katolików? Liczę na udzielenie prostych odpowiedzi na powyższe pytania.
Jadwiga Krywult
7 października 2014, 11:42
Ostatnie pytanie jest bezsensowne. Pewnie istnieją takie postulaty, bo każdy może postulować co chce, ale z pewnością takiego postulatu nie stawiał kard. Kasper.
7 października 2014, 12:14
Fakt niepostawienie takiego pytania przez kard. Kaspera nie czyni go bezsensownym, a co najwyżej niezwiązanym z pytaniami postawionymi przez kard. Kaspera.
P
piw
7 października 2014, 12:19
odpowiedź na te pytania jest zawarta w Ewangelii i jest jednoznaczna. o co głosi Kasper (pewnie z inpiracji Bergoglia bo mu osobiście "nie wypada") jest zerwaniem z Ewangelią i tworzeniem jakiejś nowej religii, która chce się przypodobać światu.
P
piw
7 października 2014, 12:21
Autor artykułu ma odpowiedzieć. Ciebie nikt nie pyta o zdanie. Jesteś rzeczniczką o. Siepsiaka? Mieszkacie razem?
Jadwiga Krywult
7 października 2014, 13:40
Pytanie 'czy istnieją postulaty' jest bezsensowne, ponieważ każdy postulat, nawet najdziwniejszy, istnieje, gdyż zawsze znajdzie się czlowiek, który go postawi. 
Jadwiga Krywult
7 października 2014, 13:41
Zasady forum są takie, że mogę odpowiadać na dowolny komentarz i z pewnością nie potrzebuję Twojego pozwolenia.
7 października 2014, 13:45
OK. Zgadzam się - dziękuję za wyjaśnienie.
P
piw
7 października 2014, 14:07
wiem wiem, chamstwo z domu wyniesine
J
ja
7 października 2014, 14:29
Wiec, ja sie przylacze ze swoimi pytaniami dotyczacymi Pisma Swietego. - Dlaczego Pan Jezus nie krytykowal za brak milosierdzia Jana Chrzciciela ktory uparcie i twardo upominal Heroda zyjacego w cudzoloznym zwiazku? - I dlaczego sam nie poszedl "na granice" dyskutowac z Herodem w ramach dialogu z rozwodnikami?
7 października 2014, 15:36
Te linki reklamowe w moim wpisie to pomysł Deonu..... edit: I linki znikły - dziękuje modaratorowi za czujność i proszę o skasowanie tego wpisu.
7 października 2014, 16:45
To nie ejst bezsensowne pytanie. Dlaczego odpowiem, o ile doczekam sie odpowiedzi od Autora tego tekstu
7 października 2014, 11:14
> wymagających szczególnego wysiłku intelektualnego oraz niestandardowego spojrzenia Czyli ta 'specjalizacja' jest aż tak wąska, a te wszystkie lata studniów nie zapewniają przygotowania do tego, żeby iść na granice przy równoczesnym zadbaniu o to, żeby tym nie siać zamętu i zgorszenia pośród takich niegranicznych owieczek? Jaka drużyna ma 'charyzmat' wyjaśniania kontrowersyjnych posunięć Jezuitów owieczkom głupszym, o bardziej standardowym spojrzeniu?
T
tomtom
7 października 2014, 10:57
Wielebny- Ojca poprzedni artykuł nie był oznaką "pójścia na granice" Kościoła ale ich zdecydowanym przekroczeniem... Proszę się nie zasłaniać "troską duszpasterską" bo ani to realna troska ani realne duszpasterstwo...
A
aqnn
7 października 2014, 10:52
Gdzie u Was baracia i siostry miłość braterska? W wszstkich rzucacie kamieniami.Czasem lepiej odmówić jedno Zdrowaś iż kąsać językami.
N
non
7 października 2014, 10:46
Ks. Siepsiak sieje zamęt na deonie a jaki jest w kontaktach z dziećmi i młodzieżą z ZHR? Taki kapelan powinien odejśc od ZHR?
E
eigenvalue
7 października 2014, 10:45
Bardzo dziwne trzy zdania: "A papieże, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, nakazywali nam pójście "na granice", czyli do sytuacji trudnych, wymagających szczególnego wysiłku intelektualnego oraz niestandardowego spojrzenia. Po to tyle studiujemy, by być zdolnymi do bardziej otwartej dysputy i reagować na nowe wyzwania. Zwykły trud duszpasterski, z dawno zakorzenionymi praktycznymi rozwiązaniami, winniśmy zostawiać innym, być może zdolniejszym do cięższej pracy niż my." Co autor miał na myśli? Z jednej strony uważa, że jezuici są bardziej uzdolnieni do "szczególnego wysiłuk intelektualnego" ze wględu na to, że "tyle studiują", z drugiej strony zastanawia się, czy "inni nie są zdolniejsi do cięższej pracy niż jezuici"? Obecnie praca osób duchownych w naszej części świata bardzo rzadko jest pracą fizyczną. O wiele bliżej jest zaangażowaniu osób duchownych do pracy intelektualnej. Więc czy zdaniem autora jezuici są bardziej zdolni do pracy intelektualnej, czy mniej?
A
anonim
11 października 2014, 13:58
O. Jacek Siepsiak SJ najzwyczajniej uważa, że jezuici są stworzeni do wyższych celów, a do roboty to są inni :-(
Z
zzd
7 października 2014, 10:31
Może bardziej powinno się myśleć o małżonkach porzuconych i ich dzieciach. Kościół myśli o osobach w nowych związkach OK, jednak te osoby są w dużo bardziej komfortowej sytuacji niż porzuceni. A Autor pisze, że żyją na marginesie. Ten margines wynika często z ich własnych wyborów. Znam natomiast kobiety, które zostały same z dziećmi. Te kobiety były w tak złym stanie psychicznym, że modliły się o śmierć!! Owszem znajomi próbowali jakoś pomóc ale to nie była fachowa pomoc. Dopiero czas duży musiał upłynąć by znów chciały żyć. Może dla tych ludzi też warto być szczególnie posłanym.
W
Wie
7 października 2014, 10:20
Szkoda ze Kasper tak namieszal, wcale to nie oznacza ze Franciszek podziela te glupoty! Wiec teza ze atakujac Kaspera atakuje sie Papieza jest calkowicie bezpodstawna! caly artykul jednak opowiada o wielkosci, madrosci, studiach...Jezuitow. Tos sobie kolego znalazl sposob aby sobie pochlebiac! Jednego Tobie brakuje: pokory! 
7 października 2014, 10:03
"Podobnie jak papież oraz jak różnorodne tradycje chrześcijańskie uważamy rozwód za zło." Tak. Ale wydajecie się stawiać praktycznie tezę, że rozwód jest aktem jednorazowym. A nie stanem ciągłym - niewierności i/lub cudzołóstwa i/lub porzucenia.
P
pytanie
7 października 2014, 09:43
A gdyby biskupi, Synod i papież zezwolili na Komunię swiętą dla rozwodników w nowych zwiazkach to też, wy jezuici, będziecie tego bronić?
A
ANNA
7 października 2014, 10:59
Drogi `PYTANIE`a wogóle czy wiesz ,że Chrystus powiedzial "co związecie na ziemi bedzie związane w niebie, co rozwiązecie na ziemi będzie rozwiązane w niebie" także kapłani mają moc za sprawą Duchą Świętego tworzenia prawa kośielnie i jeżeli synod cokolwiek ustali tak będzie.Pozdrawiam
P
pytanie
7 października 2014, 11:11
Droga ANNO, kapłani nie mają prawa zmieniać prawa Bożego.
Jadwiga Krywult
7 października 2014, 11:13
Oczywiście Ty lepiej niż papież wiesz, co jest prawem Bożym.
R
Robert
7 października 2014, 12:52
wg mnie oczywiście że TAK, Jezuici mają obowiązek tego bronić, zgodnie z jedną z reguł św. Ignacego: "By we wszystkim utrafić w sedno, powinniśmy być zawsze gotowi wierzyć, iż białe, które widzę, jest czarne, jeżeli się tak wypowie Kościół hierarchiczny, w przekonaniu, że między Chrystusem, naszym Panem i Oblubieńcem, a Kościołem, Jego Oblubienicą, działa ten sam Duch, który nami kieruje i rządzi ku zbawieniu innych dusz. Świętą Matką naszą, Kościołem, rządzi bowiem i kieruje ten sam Duch i Pan nasz, który nam dał dziesięć przykazań."