Muzułmanie nadzieją Europy?

(fot. EPA/SIMELA PANTZARTZI)

Czy kryzys migracyjny nie pozostaje jedynie zasłoną dymną dla prawdziwego kryzysu, który dotyczy wartości? Zróbmy krótki eksperyment myślowy na temat Europy pełnej meczetów i ich zbawiennej roli.

Czytając artykuł Zygmunta Kwiatkowskiego SJ "Trzecia wojna światowa u bram", warto zrobić mały eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie Europę w roku 2050. W większości zachodnich krajów muzułmanie stanowią znaczny procent mieszkańców, prężnie działają ich społeczne oraz kulturowe organizacje, są reprezentowani w parlamentach, jak grzyby po deszczu pojawiają się meczety. Na marginesie znajdują się ruchy nacjonalistyczne, które na obecność integrujących się muzułmanów reagują agresją. Mimo częściowej integracji z naszymi społeczeństwami wyznawcy Allaha stopniowo domagają się coraz większych praw i przywilejów, które przestają mieścić się w formule liberalnej demokracji. Cechują się oni wysoką dzietnością. Są silnie sprzężeni są z europejskimi rynkami pracy.

Jak w tak zarysowanej rzeczywistości mógłby się odnajdywać Polak, Austriak czy Hiszpan? Każda odpowiedź będzie tu jedynie przypuszczeniem, nikt bowiem do końca nie jest w stanie przewidzieć dominujących w takiej sytuacji nastrojów.

A jakie miejsce w "nowej Europie" będą miały chrześcijańskie wartości? One bowiem leżą u podstaw Europy, którą znamy dzisiaj. Warto spojrzeć właśnie na nie jako na klucz do zrozumienia kryzysu migracyjnego, którego jesteśmy świadkami. Kto wie, być może nie mamy do czynienia z kryzysem migracyjnym, lecz z pierwszym objawem kryzysu wartości, który swój wyraz znajduje w rodzinie, pojmowaniu człowieka, trosce o solidarność i pokój, zrównoważony rozwój, dobro wspólne i środowisko.

DEON.PL POLECA

Od dwóch lat jesteśmy świadkami bezradności wspólnoty europejskiej wobec wyzwania, jakim jest migracja setek tysięcy mieszkańców Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Bogata i bardzo dobrze rozwinięta Europa zdaje się sparaliżowana z powodu marginalnej (uwzględniając wszystkich mieszkańców Europy) grupy przybyszów. Pośród kłótni i zabiegania o narodowe interesy zdobywamy się na budowanie murów, które przecież uwłaczają ludzkiej godności. Kiedyś będziemy się ich wstydzić.

Wartości, które są u podstaw dzisiejszej Europy, postawiły ją na nogi po doświadczeniu dwóch wojen światowych oraz komunizmu. Nie wydaje się, by uposażeni w nie Europejczycy nie potrafili w sposób adekwatny odpowiedzieć na obecność przybyszów oraz - równocześnie - zdecydowanie zabiegać o stabilizację na Bliskim Wschodzie. Ci ludzie bowiem już tutaj są lub znajdują się u naszych granic. To konkretne osoby: dzieci, kobiety, mężczyźni. Czy sądzimy, że Bogu na ich dobru zależy mniej niż na naszym? Chodzi więc o taką odpowiedź na ich obecność, której w przyszłości nie będziemy się wstydzić. Z pewnością nie jest nią mur czy palenie ośrodków pomocy.

Te ostatnie mogą obnażać rzeczywisty problem: kryzys wartości chrześcijańskich. Wielokrotnie mówił o tym papież Franciszek, a w ostatnich dniach także ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I ("Podstawowym problemem obu kryzysów - klimatycznego oraz uchodźczego - o zasięgu globalnym jest «kryzys solidarności»"). I jeśli coś powinno nas martwić, to nie zarysowana powyżej wizja Europy z 2050 roku. Kto wie, czy taka rzeczywistość nie okazałaby się dla nas zbawienna. Gdyby spowodowała ona zwrot ku temu, co stanowi ożywcze źródło chrześcijaństwa, a więc do fundamentów Europy. Powinniśmy modlić się o jak największą liczbę migrantów w Polsce i na Zachodzie.

Jako wspólnota wartości, ale też wiary, nie możemy zapominać, że Bóg jest Panem dziejów. I zwracając się ku Niemu, nie mamy podstaw, by czegokolwiek się bać. To, o co powinniśmy się troszczyć, to Miłość, która wyraża się w poszanowaniu KAŻDEGO człowieka. To właśnie człowiek powinien zawsze znajdować się w centrum naszej troski.

Wolę żyć w społeczeństwie, które jest autentyczną wspólnotą wartości, nawet kosztem utraty tego, co jest nam dane dzisiaj. Niechby Europa wyglądała tak, jak przedstawiłem na początku tego tekstu. Nie jest to wcale powód do strachu. Prawda zawsze się obroni.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Muzułmanie nadzieją Europy?
Komentarze (45)
15 listopada 2015, 08:47
Historia jest nauczycielką życia, ale Autor artykułu opuścił chyba wiele lekcji... 
_
_ania
14 listopada 2015, 21:39
muzułmanie są wielką nadzieją Europy, paradoksalnie nie ma innej możliwości zwalczenia terrorystów islamskich jak powrót do chrześcijaństwa, bo tylko naszymi wartościami, do których w końcu trzeba się będzie przyznać, jeśli chcemy przetrwać, że pochodzą z chrześcijaństwa, możemy się obronić nienawiścią niczego się nie zwalczy ani wojną, to były prorocze słowa JPII przed wojną w Iraku a zachód wciąż popełnia te same błędy i niczego się na nich nie uczy
jazmig jazmig
14 listopada 2015, 19:21
oto nadzieja autora: [url]http://bratdamian.salon24.pl/679734,kto-chce-umierac-za-europe[/url]
PP
Piotr Polmański
14 listopada 2015, 20:42
głupiś , jazmig
14 listopada 2015, 05:30
Rzeczywistość nie kazała na siebie długo czekać, aby wydarzeniami z Paryża ukazać stopień bezrozumności chciejstwa zaprezentowanego przez ks. Bulowskiego.
PP
Piotr Polmański
14 listopada 2015, 18:26
Tylko głupiec może przyrównać tekst ks. Bulkowskiego z wczorajszą  tragedią w Paryżu..
14 listopada 2015, 22:10
Tylko głupiec nie zważa na to, co doń mówi rzeczywistość.
WDR .
12 listopada 2015, 05:59
Czy mógłby ksiądz opowiedź jak polscy jezuici odpowiedzieli na apel papieża Franciszka? Już chyba czas na wstępne podsumania: na ilu plebaniach zamieszkali już muzułmańscy uchodźcy? Jeżeli myśli ksiądz, że to jest prowokacja to nie... pytam z ciekawości :-)
12 listopada 2015, 10:47
Kościół może się <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2212,kosciol-pobrudzony.html">pobrudzić</a>, ale żeby tak osobiście ks. Bulowski, czy krakowska prowincja Jezuitów miała wyskoczyć z przyjmowaniem uchodźców przed szereg, to nie przesadzajmy. Pisanie o przyjmowaniu uchodźców i chwalenie papieża za bezkompromisowość ewangelii bez pałętających się po korytarzach uchodźców i ich rozwrzeszczanych dzieci jest bez porównania przyjemniejsze.
MR
Maciej Roszkowski
11 listopada 2015, 16:12
PS. Wkrótce liczba migrantów przekroczy milion. Każdy zapłacił tysiąc, dwa lub trzy tysiące euro lub  dolarów. Wygląda na to że trwająca przez rok impotencja polityków jest nieźle opłacana. 
MR
Maciej Roszkowski
11 listopada 2015, 12:25
Pomagać trzeba TAM. To tam trzeba budować studnie, szkoły, szpitale. To tam potencje Zachodu powinny  wspierać porządek i tworzenie gospodarki. Przyjmowanie  setek tysięcy migrantów niczego nie rozwiązuje, bo za rok, dwa pojawia sie miliony. A kobiety i płaczące dzieci są ich żywymi tarczami. Tam kraje zostana wydrenowane z silnych i zdolnych do pracy, którzy zasiedlą slumsy na obrzeżach miast i wszystkie patologie, jakie  w nich już widać od lat, nasilą się. Oprócz cnoty miłosziredzia w rozwiązywaniu problemów potrzebna jest też mądrość i roztropność. To wśród urzędników Unii (bo nie potrafię nazwać ich przywódcami) towar wysoce deficytowy.
AL
Arthur Legiec
11 listopada 2015, 05:15
"wizja Europy z 2050 roku." A kto ta wizje mial ??? jestesmy wszyscy ciekawscy kto nas tak chce zalatwic !!! a moze jakas "mala elita" sie chowajaca przed nami ???  a moze Erdogan sam? a moze Vatikan jednak? a moze Aliens? niech nam Pan to przyblizy ! "To konkretne osoby: dzieci, kobiety, mężczyźni." My widzimy dokladnie KTO TO JEST !! 99% mezczyzni miedzy 15 i 40 lat z bardzo agresywnym mantra pokazujac w kamery odciecie glowy !! z 5-ma paszportami i diabelska kasiora! niech Pan nas nie sprzedaje za glupkow !
AL
Arthur Legiec
11 listopada 2015, 04:45
Nie da sie dosc czesto powtarzac! "Jedynymi uchodźcami są rodziny chrześcijańskie" ! a kosciol ich wlasnia zdradza, bo toleruje ich morderstwo przez muzelmanow! miesza zlo z dobrym, i przewraca prawde ze zlem. Juz w krotce, beda miliony chrzescijanow, w zadchodniej i centealnej Europie, we wlasnych krajach "uchodzcami". A kosciol wlasnie to toleruje i nic im nie pomoze....
AL
Arthur Legiec
11 listopada 2015, 04:39
Jak sie takie cos czyta, to nie trzeba sie dziwic ze koscil traci czlonkow. Nie ludzie odchodza od kosciola! kosciol odchodzi od ludzi! 
AL
Arthur Legiec
11 listopada 2015, 04:36
Andrzej, brakuje Ci kontaktu do ludu zyjacego w wolnosci i godnosci, i z tym polaczenia do realnosci i zyczen i potszeb wiekszosci ludzi na tym swiecie. MY jestesmy miliardy ! i nie dopuscimy do tego aby malutka sama siebie wybrana elita nas zaprogramowala !!! ani nas, ani naszej DNA, ani naszej milosci ! zdradzasz z tym opublikowaniem nie tylko Polske, ale tez Boga! praktykujesz juz na zapas koniec swiata i droge dla antychrysty. Nie jest godny wykonywania kaplanstwa.
TP
Tomasz Pierzchała
10 listopada 2015, 20:44
Niezły egzemplarz ten młody."Prawda zawsze się obroni".Ta prawda to chrześcijanie bez głów.No ale kto by się tym przejmował.Trzeba myśleć do przodu.Zaraz, zaraz...kto jest powołaniowcem u jezuitów...?Kramer,Grzegorz Kramer... 
11 listopada 2015, 00:44
> kto jest powołaniowcem u jezuitów...?Kramer,Grzegorz Kramer... Serio jest aż tak źle???
jazmig jazmig
10 listopada 2015, 19:23
zdobywamy się na budowanie murów, które przecież uwłaczają ludzkiej godności. Kiedyś będziemy się ich wstydzić. Kiedyś autor będzie się wstydził tych głupot, które napisał. Pan Bóg nie kocha wszystkich tak samo. Jednych obdarowuje obficiej, innych mniej, a jeszcze innych - wcale. Polecam lekturę listów św. Pawła, zamiast wyssanych z palca andronów. Ale Pan Bóg kochając imigrantów, niekoniecznie musi ich kochać w Europie, równie dobrze może ich kochać w ich rodzinnych stronach. Nie ma żadnego uzasadnienia dla imigracji do Europy muzułmanów. Wojny? Obok są kraje muzułmańskie bez wojen, można tam przeczekać wojenną zawieruchę. Jedynymi uchodźcami są rodziny chrześcijańskie, prześladowane w państwach muzułmańskich. Jednak nikt nie podważa potrzeby ich przyjmowania. Nie musimy przyjmować w swoich krajach każdego, kto tego chce. Natomiast nie powinniśmy przyjmować imigrantów muzułmańskich, skoro widzimy, jak muzułmanie zachowują się w Europie. Czy Bóg kocha pdefilów, bijących swoje żony i mordujących ludzi wyznających inną religię, niż islam? Moim zdaniem - nie kocha.
10 listopada 2015, 20:17
Formalnie rzecz biorąc nie ma wynikania. Można dziecko które popadło w zbrodnie kochać, ale z owego kochania nie musi wynikać jakieś matkujące chronienie owego dziecka przed konsekwencjami własnych działań.
10 listopada 2015, 20:31
Kiedyś autor będzie się wstydził tych głupot, które napisał. Pan Jazmig nie kocha wszystkich tak samo. Jednych obdarowuje obficiej, innych mniej, a jeszcze innych - wcale. Poleca lekturę listów św. Pawła, zamiast wyssanych z palca andronów. Ale Pan Jazmig kochając imigrantów, niekoniecznie musi ich kochać w Europie, równie dobrze może ich kochać w ich rodzinnych stronach. (...) Czy Jazmig kocha pedofilów, bijących swoje żony i mordujących ludzi wyznających inną religię, niż islam? Zdaniem Jazmiga - nie kocha.
jazmig jazmig
10 listopada 2015, 21:43
Zwracam uwagę na fakt, że piekło nie jest puste.
10 listopada 2015, 23:51
A jaki sposób to zaprzecza Pańskim zdaniem miłości?
11 listopada 2015, 00:23
Jazmigu, zalecam Ci rozszerzyć wyobrażenie na temat Boga i spróbować objąć nim wszechświaty. To naprawdę może stać się prawdziwą i niczym nie ograniczoną rozrywką intelektualną. No chyba, że sam ją ograniczysz - Boga ograniczysz, ale... po co miałbyś, prawda? ;)
jazmig jazmig
11 listopada 2015, 10:30
Mniemam, że ci, którzy trafili do piekła, utracili miłość Boga.
P
piotr_slowinski
11 listopada 2015, 11:44
Wykluczyć tego nie można, ale Pan przeszedł w toku rozmowy z pozycji "niemania" miłości pariori (lub blisko apriori) do sytuacji utraty jej - to nie jest jedno i to samo.
PG
Pawel G
10 listopada 2015, 19:16
@Piotr Słowiński: "Odrealnianie to jeden z najgłówniejszych grzechów Kościoła obecnie. Niestety przykład idzie z samej góry, ..." Ma Pan w 100% rację!  To jest dzisiaj zasadniczy problem w Kościele. Chyba najlepiej widać go na przykładzie stosunku do migracji i różnych wypowiedziach zaczynając od wezwania samego ... do przyjmowania uciekinierów do parafii. Każdy rozsądny człowiek widzie, że masowa migracja z obcych kręgów kulturowych niesie ze sobą ogromne problemy i może rozsadzić Europę. Niestety wielu hierarchów nie widzi realnego problemu, a jedynie problem natury psychologicznej. Np. "Zadaniem Kościoła jest ukazywanie tego, w jaki sposób możemy się otworzyć na tych, którzy do nas przychodzą, nie kierując się naszymi lękami. Strach jest najgorszym doradcą - powiedział ..." Rzecznik diecezji ..., choć na szczęście nie nawoływał do przyjmowania wszystkich migrantów, to nawoływał do "uwzględnienia obaw" obywateli, zapominając zupełnie o realnych problemach i o tym, że migracja powoduje rzeczywiste, a nie tylko psychologiczne problemy, i że to obywatele są podmiotem decydującym o swoim kraju, a nie grupą niedojrzałych, którą trzeba poddać socjotechnicznej obróbce. Ja jestem ciekaw, co robią doradzający, kiedy mają rzeczywisty problem: - jeśli się coś zepsuje, to czy wzywają kogoś do naprawy, czy może starają się myśleć pozytywnie? - jeśli boli ich ząb, to czy idą do dentysty, czy zamiast tego starają się myśleć pozytywnie? - czy jak czują głód, to idą coś zjeść, czy może biegną do psychologa, żeby sobie poradzić z uczuciem głodu? - czy jak są naprawdę chorzy, to biegną do psychoterapeuty, żeby sobie poradzić z bólem, czy może poddają się leczeniu farmakologicznemu, szpitalnemu, itp? ... Niechby spróbowali swojego "rozwiązania" w przypadku głodu, to po paru dniach wylądują w szpitalu i to ich nauczy, czym się różni rzeczywiste rozwiązanie od psychologicznego.
11 listopada 2015, 00:11
Różnicę pomiędzy życiem w realnym świecie, a w jakimś rozegzaltowanym matriksie doskonale widać porównując artkuły ks. Kwiatkowskiego i ks. Bulowskiego. Oczywiście zauważyć ją są w stanie jedynie rozumiejący ową różnicę, na tym polega problem. Dla rozezgaltowanej gawiedzi różnica jest kosmetyczna - ks. Bulowski pisze "ładniej" i "serdeczniej".
10 listopada 2015, 17:41
Ludy, zasiedlające Europę Zachodnią, poza pracowitymi wyjątkami, nie przywożą ze sobą etosu pracy. Tym bardziej innowacyjności. Nie trudno wyrysować scenariusz wydarzeń dla Zachodu, jak się weźmie pod uwagę, że mocną demografię wspomagają masowym stałym napływem. Po prostu z każdym rokiem będzie coraz więcej wyciągniętych rąk do korzystania z dobrodziejstw (topniejącego) bogactwa Zachodu, ale będzie coraz mniej ludzi, którzy będą chcieli na to pracować. Będą więc coraz bardziej ciągnąć Europę w dół. To nasili narastające, drastycznie napięcia. A kto będzie wygrywał w wyszarpywaniu dla siebie? Muzułmanie nie muszą być większością, żeby zepchnąć do gett dotychczasowych mieszkańców. A jeśli się tylko zrównają, to już mamy na całego Al'Berlin-Amsa, Al'Paryż-Himsa, Al'Londyn-Aksa… Jedyna nadzieja tylko w nawróceniu muzułmanów na chrześcijaństwo.
10 listopada 2015, 18:04
Jak w takim razie godzi Pan takie rozpoznanie sytuacji z infantylnym "przygarniajmy imigrantów bez opamiętania" prezentowanym przez papieża Franciszka? Czy papież przykładając rękę do upadku Zachodu postępuje dobrze?
10 listopada 2015, 18:16
Papież mówi o uchodźcach. A ludzie, o których piszę, w zdecydowanej większości nie są uchodźcami, tylko imigrantami ekonomicznymi. A nawet trudno nazwać ich w ten sposób, bo imigranci ekonomiczni przyjeżdżają, żeby pracować, żeby samemu zarobić na mieszkanie, swoje utrzymanie, a nie żerować na czyimś socjalu i domagać się darmowych mieszkań. I jeszcze pogwałcać prawo gospodarzy, narzucając swój porządek i prawo szariatu, co ma coraz częściej miejsce.
10 listopada 2015, 18:34
Formalnie ma Pan rację, ale funkcjonalnie nie. Ten świat nie jest idealny, więc należy zwracać uwagę nie tylko na poprawność wyemitowanego komunikatu, ale również na poprawne jego zrozumienie. Papież nie wykazuje dbałości o ten drugi aspekt, a dla przeciętnego analfabety funkcjonalnego nie ma różnicy pomiędzy uchodźcą, a imigrantem. "At the end of the day" skutkiem niebałego komunikowania stanowiska przez papieża Franciszka jest zamęt i pomieszanie uchodźców z imigrantami, potęgowane działaniami pozawerbalnymi papieża. To z pewnością nie jest mowa 'tak-tak, nie-nie'. BTW - słyszał Pan gdzieś, żeby Franciszek zwrócił uwagę na to rozróżnienie - "uchodźcy - tak, imigranci - nie", ujmując lapidarnie?
10 listopada 2015, 18:47
Wystarczy brać cały kontekst wypowiedzi Franciszka, żeby wiedzieć, że ma na myśli przede wszystkim uchodźców. Prawdziwych, uczciwych imigrantów ekonomicznych, po części również. Przecież przyjęliśmy bodajże pół miliona takich z Ukrainy. Sami takimi jesteśmy w milionach na świecie. I problemu nie ma. Znając inne jego wypowiedzi, nie podejrzewam Papieża, żeby zapytany wprost, pochwalał żerowanie na cudzym socjalu, roszczeniowość, wyszarpywanie siłą, co jest nie imigranctwem ekonomicznycm, tylko zwykłym pasożytnictwem. Nie mogę tylko pojąć, że są jeszcze decydenci na Zachodzie, którzy nie tylko nie chcą uciąć tego skutecznie, tylko wciąż podcinają gałąź, na której siedzią. Wierzę, że Polska będzie wystarczająco rozsądna, żeby nie dopuścić do takiej tragifarsy.
jazmig jazmig
10 listopada 2015, 19:28
Ja odnoszę wrażenie, że Franciszek nie odróżnia imigrantów od uchodźców. Dla niego wszyscy są uchodźcami.
10 listopada 2015, 20:13
Próując "bronić" papieża mimowolnie Pan Go również "oskarża". Uważa Pan, że osobie na stanowisku papieża wystarczy raz wypowiedzieć poprawne formalnie zdanie i mieć w nosie to, czy zostanie ono zrozumiane i zastosowane? Sam Pan pisze, że przywódcy polityczni - obrazowo rzecz ujmując - podcinają gałąź, na której siedzimy. I co na to papież Franciszek? Trąbi na alarm, przywołuje do porządku, apeluje o rozwagę, skupia się na naglących problemach, w celu uchronienia naszego wspólnego dziedzictwa cywilizacji zachodniej? - czy wybiera "grzmienie" o potrzebie ochrony środowiska? Papież jest Ojcem, apsterzem - Pan uważa, że wystarczy aby Ojciec raz powiedział dzieciom X, czy powinien zwracać uwagę i reagować adekwatnie w sytuacji, gdy X zostaje ewidentnie zlekceważone i znika ze świadomości? Pan swojemu dziecku raz powie "nie baw się gniazdkiem elektrycznym" i uważa sprawę za załatwioną, zadowolony, iż powiedział Pan słusznie i poprawnie, czy też kontroluje że dziecko rzeczywiście gniadkiem się nie bawi, a gdy bawi to powiela udzieloną już lekcję, najlepiej w formie dobitniejszej? A jak robi Franciszek? (cdn)
10 listopada 2015, 20:13
(cd) Nie proszę Pana - w realnym świecie nie jest wystarczające powiedzieć coś poprawnie raz i uważać sprawę za załatwioną, a  na tym - na przekonywaniu, iż Franciszek powiedział coś "poprawnie",a  nie "niepoprawnie" koncentruje Pan swoją obronę postępowania papieża. Wobec palących, gardłowo ważnych spraw papież Franciszek zachowuje się jak nieodpowiedzialny rodzic, który ogranicza swoje postępowanie do wyemitowania formalnie poprawnego komunikatu bez najmniejszej dbałości o efekty wywierane przez ów komunikat na otoczeniu. "Zrobiłem raz, sprawa załatwiona" - tak nei postępuje odpowiedzialny, kochający swoje dzieci rodzic, a tak niestety postępuje papież Franciszek, na dodatek marnotrawiąc czas i energię na takie wątpliwe, a na pewno nie gardłowo pilące pierdoły, jak globalne ocieplenie, czy środowisko, któe to sprawy bez działań Franciszka zdecydowanie zyskują na docenianiu w świadomości ogólnoludzkiej. "Co prawda idzie tornado, ale spędźmy wieczór rozmawiając o konieczności regularnego szczotkowania futerka naszemu pieskowi" - jeśli to nie sabotaż, to na pewno krzycząca krótkowzroczność infantylnego rodzica. IMO grzeszy, kto milczy, kiedy trzeba krzyczeć i upewnić się, że krzyk dotarł do uszu. Papież postępuje formalnie poprawnie, ale rażąco nieadekwatnie do powagi sytuacji. Gdy dziecko idzie wprost pod koła pędzącego samochodu to nie wystarczy ograniczyć się do powiedzenia mu "stój" i uważać sprawę za załatwioną, tylko jeśli dziecko idzie dalej należy zintensyfikować środki perswazji aż do siłowego zatrzymania dziecka włącznie. Dokładnie z powodu miłości do dziecka, nomen - omen.
M
Milosc
10 listopada 2015, 20:25
"Jedyna nadzieja tylko w nawróceniu muzułmanów na chrześcijaństwo." Gorliwi muzułmanie zdają się żyć tą samą nadzieją. Część nawet już na różne sposoby ją realizuje. Przypomnę, że tak dla muzułmanów jak i dla chrześcijan każdego prawda jest jedyną słuszną prawdą i Bóg każdego z nich tym jedynym prawdziwym. Dla tego Boga jedni i drudzy są gotowi oddać życie.  A cały paradoks tkwi w tym, że Bóg jest Życiem właśnie. Tak więc jest to paradoks mentalny, który wyrasta z poziomu nie tego, co jest, a z poziomu wiary, wyobrażeń, przekonań. Te z kolei tylko z pozoru są różne, a pod lupę wziąwszy okazują się tymi samymi - głównie o bardziej słusznej racji. No i stanowią przyczynę konfiktów.  Gdyby w oczach Słońca Wschód uważał się za bardziej wartościowy i piękniejszy od Zachodu, to pewnie też w Jego imieniu  próbowałby On Zachód do swojej racji przekonać. A może nawet siłą nawrócić, kto wie. A jak w tym samym czasie Zachód nosiłby w sobie to samo przekonanie i też wierzyłby, że jest bardziej wartościowy i piękniejszy w oczach Słońca... to konflikt gotowy.  Na szczęście Słońce jak Życie jak Bóg jest Tym Wszystkim czym się staje - Jednym i tym samym. Nieważne jak różne oblicza przyjmuje. ;)
10 listopada 2015, 20:37
Papież nie jest przywódcą politycznym. A jako Głowa Kościoła Chrystusowego, ma przede wszystkim głosić Ewangelię. Rażące nadużycia ludzkości w kwestii środowiska, które powodują śmierć milionów, choroby setek milionów, zasługują na negację. W przypadku potrzebujących można popełnić błąd. Ilu do nas podchodzi, woła tu i tam, prosi o parę groszy na chleb, na lekarstwa, na fundusze na drogą operację ratującą życie? I człek się głowi, czy to wyłudzenie pasożytnicze, czy wołanie o faktyczną pomoc. Z punktu widzenia chrześcijańskiego, lepiej być posądzonym o naiwność w pomocy, niż o zimne serce. Ale rozsądek trzeba zachować… A od rozróżniania w powszechnej skali, kto faktycznie potrzebuje pomocy, jakie są możliwości naszego państwa (bez destrukcji dla naszych rodaków), a tym bardziej od ochrony obywateli Polski przed zagrożeniami, są adekwatne jednostki służb państwowych. Papież nie jest cesarzem. Ludzie nie róbcie tej krzywdy następcy Piotra nieustannie wciskając go w nie jego buty. P.S. Atakując Papieża, nigdy Pan nie będzie moim sprzymierzeńcem. To jest Namiestnik Chrystusa.
10 listopada 2015, 20:43
Skąd Miłość bierzesz te filozofie? Zejdź na ziemię: [url]http://gosc.pl/doc/2571747.Muzulmanom-sni-sie-Jezus[/url]
10 listopada 2015, 20:45
To żadna filozofia. :)
11 listopada 2015, 00:02
Skoro papież ma głosić Ewangelię, t oczemu zabiera głos w/s ochrony środowiska? Zna Pan jakieś "rażące nadużycia ludzkości w kwestii ochrony środowiska, które powodują śmierć milionów, choroby setek"? Pan ucieka od rozpoznania postępowania Franciszka (w zakresie neichronionego immunitetem o nieomylności) na rzecz gadania co my możemy zrobić. Co my możemy i powinniśmy zrobić to jedno, a co Franciszek, to drugie. Prosze traktować poruszane sprawy uczciwie: papież cesarzem - źle, ale papież wielkim ekologiem - dobrze. Obie sprawy mają tyle samo wspólnego - dotyczą dbania o dobro wspólne. Zatem gdy papież dba o dobro wspólne w obszarze eokolgii - to jest dobrze, ale gdy w nie mniej istotnym obszarze polityki - to źle. To jest dwójmyślenie. Ponadto papież zabierając głos w/s przyjęcia "uchodźców" sam siebie na pozycji cesarza postawił, więc "kim ja jestem, żeby Go osądzać" - widać wie, co robi. Papież Borgia również był nominalnym Namiestnikiem Chrystusa. Pańskie stanowisko wykracza poza uznawanie nieomylności papieża w kwestiach dogmatów wiary na rzecz idolatrii.
11 listopada 2015, 09:11
Ewangelia dużo mówi o czynieniu dobra bliźniemu. Jeśli nie dostrzega Pan niszczącego działania na ludzi na skalę gigantycznie masową trucia środowiska to gratuluję odnajdywania się w rzeczywistości. A co do Papieża w tym? Bez żartów, wypowiedział się krytycznie (słusznie) na temat nadużyć w kwestii nieposzanowania wspólnego dobra, które ma wpływ na zdrowie i życie 7 miliardów ludzi. Powiedział to tak „władczo”, jako „Cesarz świata”, że już choćby tylko Chiny, USA zapowiedziały od pierwszego dnia: przepraszamy, wszyscy czem prędzej obleczemy się w wory pokutne oraz natychmiast przestaniemy od dziś zatruwać świat… Proponuję przestać sobie roić niewidzialne i nie istniejące rzeczywistości. Podobnie wystarczająco krytycznie wypowiedział się na temat nadużyć w służbie polityków i paru innych ważnych służb społecznych. Już ci owi pospieszyli na całym świecie, żeby zmaterializować papieskie nauczanie... To Pan ma fioła na punkcie: Papież ma się równać Cesarz i łapie go co i rusz na bycie niewystarczająco cesarskim w sferze polityki międzynarodowej. Przy tym Cesarz tylko i wyłącznie na Pana modłę… Jest dużo możliwości reżyserowania filmów sensacyjno-fantastycznych. Tak a propos, wyłazi Pana niekonsekwencja. Jak tak, to gromi Pan indywidualizm, atomizację społeczeństwa, gdy Panu wygodnie. Ale jak już niewygodnie, to nagle okazuje się, że ma Pan swój indywidualny rozum, stawiający się wyżej choćby tylko nad Papieża Franciszka i w ogóle nauczanie Kościoła.
11 listopada 2015, 13:37
Ne bardzo widzę jakieś jednoznacznie zagrażające życiu milionów ludzi zmiany środowiska, za które odpowiedzialny byłby człowiek. Owszem - w Chinach są pewnie niższe standardy dbałości o środowisko, ale to kwestia stopnia rozwoju technologicznego, a nie jakieś zagrożenia o rozmiarach nadciągającego, czy już trwającego kataklizmu. Sednem jednak nie jest to, a podwójne standardy reprezentowane przez Pana: zagrożenie środowiska - dobrze, że papież alarmuje wydając encyklikę, bo to jest dbanie o ogólnoludzkie dobro; zagrożenie degradacją (lub i kolapsem) cywilizacji spowodowanym imigracją - ojtam, ojtam - papież może je zbyć jednym zdaniem, łatwo przeinaczalnym w uszach odbiorców na dodatek. No to papież ma obowiązek się troszczyć o wspólne dobro, czy też go nie ma? A jeśli ma to czy ma wykazywać starania o odnoszenie skutecznych rezultatów, czy ma tylko kiwać palcem w bucie? Skoro nie ma znaczenia efekt, to po co była marnować czas na pisanie aż encykliki? Wystarczyło jakieś jedno z zdanko w jednym wywiadzie i po sprawie. Co to rzekomej niekonsekwencji i atomizacji - coś dzwoni, ale nie w tym kościele. Atomizacja to kwestia memów lekceważących właśnie poprawność logiczną i poznawczą. Takie poprawności są właśnie uniwersalnym językiem umożliwiającym porozumienie się ludzi z przeciwnych stron globu. Ba! - używając tego języka wysłaliśmy nawet wiadomości na satelitach opuszczających układ słoneczny do hipotetycznych obcych cywilizacji spodziewając się, nie bezzasadnie, że będą one w stanie ów matematyczny język odczytać! To używanie owego języka, owych poprawności jest właśnie drogą do wspólnoty, a Pan zamiast tego stręczy jakieś prusackie ślepe posłuszeństwo wobec wszelkich działań papieża, nawet tych nieobjętych immunitetem nieomylności.
10 listopada 2015, 13:32
Ks. Kwiatkowski spędził wiele lat w Syrii, zna sytuację od podszewki i Jego artykuł w zestawieniu z artykułem ks. Bulowskiego to jak "Mona Liza" przy dziecięcych bazgrołach. Poziom bezmyślności, chciejstwa, zaślepienia, niedostrzegania elementów kluczowych i koncentracji na kosmetycznie nieistotnych pierdołach, niedojrzałości poznawczej sprawia, że czasem trudno nawet od czegoś konkretnego zacząć, bo zacząć by chyba trzeba od dodawania w szkole podstawowej. Odrealnianie to jeden z najgłówniejszych grzechów Kościoła obecnie. Niestety przykład idzie z samej góry, bo sytuacja wydawania encykliki o środowisku, gdy Titanic cywilizacji pruje pełną parą na górę lodową, to coś bardzo rozbieżnego z realizmem.
10 listopada 2015, 12:35
Rok 2050 Niemcy, kontrola drogowa. Policjant zatrzymuje kierowcę: - Dokumenty poproszę. Kierowca podaje. Policjant czyta i mówi do kolegi: - Patrz Ahmed jakie dziwne nazwisko: Schmidt.
D
deon
10 listopada 2015, 12:14
Czy kryzys migracyjny nie pozostaje jedynie zasłoną dymną dla prawdziwego kryzysu, który dotyczy wartości? Zróbmy krótki eksperyment myślowy na temat Europy pełnej meczetów i ich zbawiennej roli. <a href="http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,2208,muzulmanie-nadzieja-europy.html">więcej</a>