Na czym polega katolicyzm otwarty?

Dariusz Kowalczyk SJ

Dominika Kozłowska, redaktor naczelna miesięcznika “Znak", opowiada, że w rozmowie z niewierzącym kolegą, streściła credo katolika otwartego w pięciu punktach: 1. Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga; 2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi; 3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego; 4. Zakładam autonomię państwa i Kościoła oraz autonomię sumienia; 5. Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za rozwój społeczny i stan naszej wspólnoty.

Rozumiem, że p. Kozłowska starała się wskazać na to, co jej zdaniem określa człowieka otwartego. Mam jednak wrażenie, że w tych 5. punktach zagubiła katolicyzm. Innymi słowy, jeśli ktoś przyjąłby te zasady jako swoje, to z tego jeszcze żadną miarą nie wynika, że jest wierzącym katolikiem. Ponadto z różnymi zasadami jest najczęściej tak, że są one sformułowane na - co zrozumiałe - pewnym poziomie ogólności, co sprawia, że istota problemu tkwi w ich interpretacji, a przede wszystkim w ich aplikowaniu do konkretnych sytuacji.

Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na Boże wezwanie. Wszak bez wolności nie ma miłości, a Bóg w Trójcy jedyny zaprasza nas do wiecznej wspólnoty miłości. Z drugiej jednak strony, "wolność" jest słowem bardzo często nadużywanym, przekręcanym, rozumianym przewrotnie. Kiedy patrzymy na historię zbawienia, to widzimy, że człowiekowi wielokrotnie wydawało się, iż potwierdza swoją wolność, gdy w rzeczywistości lgnął coraz bardziej w niewolę swej grzesznej przemądrzałości, chcąc być "jak Bóg" (Rdz 3,5). Dlatego w spotkaniu z Bogiem słowu "wolność" powinny towarzyszyć inne słowa, jak "pokora" i "posłuszeństwo". Pismo Święte i cała Tradycja mówią o "posłuszeństwie wiary" jako adekwatnej odpowiedzi na Boże wezwanie (zob. Rz 1,5; KKK, nr 143nn). Człowiek otwarty jest otwarty przede wszystkim na Słowo Boże. A posłuszeństwo Bożej woli jest najwyższym stopniem wolności.

DEON.PL POLECA

Nikt z nas nie jest posiadaczem prawdy. Tak! Ale zdanie to można rozumieć po katolicku, albo po nie-katolicku. W perspektywie katolickiej Prawdą jest Jezus Chrystus, którego nie da się zamknąć w jakimś twierdzeniu. Nie możemy posiadać Prawdy-Jezusa, tak jak posiadamy jakąś rzecz, która jest do naszej dyspozycji. Możemy wejść z Prawdą w osobową relację, a najpewniejszym środowiskiem budowania tej relacji jest Kościół katolicki. Nie-katolickie rozumienie twierdzenia, iż nikt nie jest posiadaczem prawdy, to takie, które zakłada, że "każdy ma swoją prawdę", albo że w każdej religii, światopoglądzie jest tyle samo mniej więcej prawdy i fałszu, a zatem prawda buddysty nie jest wcale mniejszą prawda niż to, co głosi Benedykt XVI. Katolicka perspektywa dialogu opiera się na przekonaniu, że istnieje prawda obiektywna. Nie-katolicki dialog to taki, w którym z samego dialogowania czyni się w pewnym stopniu absolut. Tymczasem w chrześcijańskiej perspektywie dialog jest częścią ewangelizacji, a nie na odwrót. Katolik otwarty jest przede wszystkim otwarty na Prawdę-Jezusa i dlatego chce z innymi dialogować, aby przepowiadać zbawienie w Chrystusie. Bo nie jest mu wszystko jedno.

Wątpię, więc jestem - można by sparafrazować Kartezjusza. Ktoś, kto nigdy nie wątpi we własne racje i poglądy, może być człowiekiem niebezpiecznym. Tym niemniej nie powiedziałbym, że wątpienie jest cechą konstytutywną człowieka. Gdyby tak było, to znaczyłoby, że nie można być pełnym człowiekiem bez wątpienia. Ci, co tak myślą, niekiedy podnoszą wątpliwości do rangi dogmatu. Tymczasem cechą konstytuującą człowieczeństwo jest zaufanie, a nie wątpienie. Katolik dojrzały, to ktoś, kto w każdej sytuacji ufa Jezusowi, który daje się m.in. w swym Słowie i w sakramentach Kościoła. W tej perspektywie otwartość jest synonimem zaufania.

Wszyscy się pewno zgodzimy, co do autonomii państwa, Kościoła oraz sumienia. Problem w tym, jak tę autonomię w praktyce rozumiemy. Czy jako rozdział, czy też jako otwartą współpracę, szczególnie na płaszczyznach, które są wspólne dla państwa i Kościoła, jak na przykład kształcenie i wychowanie. Bywa, iż autonomia państwa i Kościoła rozumiana jest błędnie, a mianowicie tak, że katolicy nie powinni angażować się w kształtowanie np. prawa jako katolicy. Jednym z przejawów takiego myślenia jest opinia, że katolicy nie powinni lobbować np. za prawem ograniczającym aborcję, bo wystarczy, że prawo to ich osobiście nie zmusza do aborcji. Co do autonomii sumienia, to człowiek z jednej strony powinien postępować zgodnie z własnym sumieniem, ale z drugiej ma obowiązek kształtowania swego sumienia, tak by nie było ono sumieniem zakłamanym, błędnie ukształtowanym. Człowiek otwarty będzie szanował katolickie, 1000-letnie dziedzictwo w Polsce, a nie będzie próbował czegoś ugrać katofobiczną retoryką.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na czym polega katolicyzm otwarty?
Komentarze (180)
GN
g nG
31 lipca 2014, 19:16
Zabrakło w końcowym wyliczaniu  atrybutów otwartości "autentycznego katolicyzmu" jednej dosyć istotnej sytuacji: otwartego pochylenia - na wzór samarytański - nad poturbowanym przez zbójców podróżnikiem....
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
11 maja 2012, 15:03
@Beniamin Często spotykam się z zarzutami w stosunku do tzw. Kościoła otwartego że lansuje on otwartość polegającą na akceptacji zła i sprzeczności z Ewangelią dla jakiś utopijnych celów albo dla chęci bycia nowoczesnym czy też w ,,głównym nurcie". Przecież to bzdura , pewnie znalazły by się na to przykłady ale przykłady można znaleźć dla prawie każdej z góry przyjętej tezy. Niestety, nie brakuje nie-marginalnych srodowisk, ktore mowia o otwartym katolicyzmie w sposob malo przystajacy do nauczania Kosciola. Jedna z Konferencji Wyzszych Przelozonych Zakonow Zenskich w USA jest tego przykladem. Z tego oczywiscie nie wynika, ze nie ma srodowisk, dla ktorych "retoryka otwartosci" jest wazna, ale ktore potrafia byc w Kosciele i trzymac sie nauczania Magisterium. Trzeba zatem patrzec na rzeczywistosc i rozrozniac. Nikogo nie szufladkowac, ale widziec tez rozne problemy. Pan natomiast, paradoksalnie, pomimo zapewnien o otwartosci, reaguje zgodnie z syndromem twierdzy. Ktos cos powiedzial zle o "otwartosci", no to trzeba mu przyladowac, ze sie boi, ze nie ufa ludziom itp. Przeciez w moim tekscie nie ma zadnych generalizacji. Pisze jaka otwartosc uwazam za nie-katolicka, a jaka za katolicka. Oczekiwalbym od kogos takiego, jak pan, doprecyzowania, uzupelnienia, troche innego spojrzenia, a nie jakiegos frontalnego ataku pt. bronmy sztandarow otwartosci, bo chyba atakuja nasza "twierdze otwartosci".
11 maja 2012, 10:31
 Z zarzutów jakie na tym forum ojciec już mi stawiał i co tu ojciec raczył mi imputować zebrał by się już niezły zestaw ale niech tam.................... dla mnie otwartość to oczywiście nie akceptacja i przyklaskiwanie wszystkiemu co niesie określany przez ojca tzw.główny nurt.Otwartość to szacunek dla drugiego człowieka to poszanowanie dla jego wartości ,jego godności to dialog z nim przy (co oczywiste)zachowaniu tego co nauczał Jezus Chrystus.Otwartość to dopuszczanie każdego do Kościoła do nauki Jezusa Chrystusa .Otwartość to nie wywyższanie się nad innych i dawanie im do zrozumienia że ich wartości i przekonania to dno ,to pokazywanie im także wlasnym życiem że warto żyć dla Chrystusa. Często spotykam się z zarzutami w stosunku do tzw.Kościoła otwartego że lansuje on otwartość polegającą na akceptacji zła i sprzeczności z Ewangelią dla jakiś utopijnych celów albo dla chęci bycia nowoczesnym czy też w ,,głównym nurcie". Przecież to bzdura , pewnie znalazły by się na to przykłady ale przykłady można znaleźć dla prawie każdej z góry przyjętej tezy.Jeżeli są tak myślący to pewnie jest ich garstka i napewno przyszłość nie należy do nich i będą sobie musieli szukać miejsca gdzie indziej.Problem też jest taki żeby od razu każdego kto ośmieli się mówić o otwartości posądzać o niecne i rewolucuyjne zamiary i przyczepiać mu łatkę  lewicowo liberalną czy inną mającą go dyskredytować 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
11 maja 2012, 10:10
@Neon To jest być może ta Shekhinah........ Ks. Dariusz wie o co chodzi:-). Szczelina wolnosci jako Shekhinah? Podoba mi sie ta intuicja.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
11 maja 2012, 10:07
@Beniamin Gdyby przyjąć że otwartość to zagrożenie to trzeba by się otoczyć wysokim murem. Nie można wykorzystywać jako pretekstu jakiś wypaczeń. Róbmy z otwartości dobry użytek bo wtedy jest ona wielką wartością A zastanawial sie pan nad swoja otwartoscia? Bo widze tu jakis problem. Zostal sformulowany temat. Jak nalezy rozumiec istniejace od lat pojecie "katolicyzm otwarty"? Na czym polega, powinna polegac otwartosc katolicka. Roznie na ten temat rozne srodowiksa odpowiadaja, czasem skrajnie i dlatego problem jest realny. Dyskutujmy zatem o meritum. A pan nie dyskutuje o postawionym problemie, tylko w sposob dosc irytujacy moralizuje, oskarza, podejrzewa. Pan sie zachowuje, jakby w ogole byl oburzony tym, ze ktos zauwazyl, iz istnieje zle rozumienie otwartosci. I przypisuje zle intencje tym, ktorzy to zauwazaja. O co panu chodzi? Przeciez nikt nie mowi o otaczaniu sie wysokim murem. Nikt nie proponuje zamkniecia w miejsce otwarcia. Nikt nie szuka pretekstu.... Chodzi natomiast o refleksje o tym, jaka otwartosc jest Chrystusowa, a jaka nie. Problem z siostrami w USA, to przeciez nie pretekst, ale jeden z elementow konkretnej dyskusji o tym, jak nalezy rozumiec otwartosci w Kosciele. Skoro w sprawe zaangazowala sie powaznie KNW, to znaczy ze to nie jest jakis problemik, o ktorym lepiej nie wspominac, bo nie ma sprawy. Sprawa jest, i to duza - i wiaze sie m.in. wlasnie z rozumieniem otwartosci. 
N
Neon
11 maja 2012, 09:45
@ Dariusz Kowalczyk "Ale moze to jest tak, ze Bog nawet w zniewolonym czlowieku znajduje jakas szczeline wolnosci i dobrej woli i tam wchodzi ze swoja laska." Kiedyś usłyszałem takie zdanie od alkoholika: "Całe pijane życie żyłem bez Boga. Kradłem, oszukiwałem. I gdy pewnego dnia chciałem zmienić swoje życie zobaczyłem, że Bóg był cały czas we mnie, siedział i czekał aż wyciągnę rękę po pomoc." Może rzeczywiście Duch Święty cały czas pilnuje tej "szczeliny wolności"? To jest być może ta Shekhinah........ Ks. Dariusz wie o co chodzi:-).
WD
Wojtek Duda
11 maja 2012, 09:17
  Gdyby przyjąć że otwartość to zagrożenie to trzeba by się otoczyć wysokim murem. Nie można wykorzystywać jako pretekstu jakiś wypaczeń.Róbmy z otwartości dobry użytek bo wtedy jest ona wielką wartością zgadzam się w 100% z tym podsumowaniem. 
R
renata
11 maja 2012, 08:08
Otwartość katolików powinna być skierowana na Chrystusa i jego nauczanie.  Otwartość na grzeszników jest zrozumiała - wszak wszyscy nimi jesteśmy. Nie może jednak to być wypaczona otwartość , w rozumieniu jakie patronuje duszpasterstwom niesakramentalnych (żyjcie w grzechu, bo macie dzieci) Otwartość to nie tolerancja i nie można jej rozumieć jako aprobaty do życia w cudzołóstwie, w zwiąakach homoseksualnych, aprobaty do regulacji poczęć za pomocą środków antykoncepcyjnych czy aborcji.
B
ble
10 maja 2012, 19:00
Trochę to określenie "katolicyzm otwarty" kojarzy mi się z katolicyzmem tolerancyjnym; Najbardziej jak do tej pory Kościół "otworzył się" na cudzołożników-niesakramentalnych tworząc dla nich duszpasterstwa, żeby nie czuli dyskomfortu z tego powodu, że podeptali wszystkie przysięgi i jawnie cudzołożą. Jeśli tak dalej będzie się rozszerzała "otwartość" Kościoła, to najlepiej od razu zlikwidować Dekalog
Janusz Brodowski
10 maja 2012, 17:07
@ Dariusz Kowalczyk "Ale moze to jest tak, ze Bog nawet w zniewolonym czlowieku znajduje jakas szczeline wolnosci i dobrej woli i tam wchodzi ze swoja laska." Kiedyś usłyszałem takie zdanie od alkoholika: "Całe pijane życie żyłem bez Boga. Kradłem, oszukiwałem. I gdy pewnego dnia chciałem zmienić swoje życie zobaczyłem, że Bóg był cały czas we mnie, siedział i czekał aż wyciągnę rękę po pomoc." Może rzeczywiście Duch Święty cały czas pilnuje tej "szczeliny wolności"?
Janusz Brodowski
10 maja 2012, 16:25
To o czym był artykuł? ... :))
10 maja 2012, 15:12
Potrzebuja wtedy specjalnego duszpasterstwa - opieki i to jak bardzo! Jasne. Ten, który wszedł w nowy związek potrzebuje specjalnego duszpasterstwa. Ciekawe, że nie zabiegasz o specjalne duszpasterstwo dla tych, którzy przejęli się nauką KK i żyją samotnie. Rzumiem ,że chodzi o osby porzucone a nie panny i wdowy (dla nich tez coś Kościół znajdzie) Bo osoby porzucone, które znam a są w takij sytacji, mogą korzystać z duszpasterstwa ogólnego i w ogolnych grupach formacyjnych. Wbrew pozorom wiernośc jest czasem łatwiejsza jak się z kimś nie mieszka niz jak sie mieszka .... 
.
.
10 maja 2012, 15:09
Wygląda na to że nauczanie Kościoła, bez otwartości na rozmówcę, niewiele może nauczyć :-).
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 15:04
Potrzebuja wtedy specjalnego duszpasterstwa - opieki i to jak bardzo! Jasne. Ten, który wszedł w nowy związek potrzebuje specjalnego duszpasterstwa. Ciekawe, że nie zabiegasz o specjalne duszpasterstwo dla tych, którzy przejęli się nauką KK i żyją samotnie.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 15:02
I do homoseksualistów zachowujących abstynencję oczywiście.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 15:01
Potrzebuja wtedy specjalnego duszpasterstwa - opieki i to jak bardzo! A celem ostatecznym nie jest osiągnięcie abstynencji seksualnej w nowym związku... Ha, ha, to samo można odnieść do par jednopłciowych.
X
x-x
10 maja 2012, 14:59
Twoje porównanie z grupami dla alkoholików jest nietrafione. Alkoholicy przychodzą, żeby utrzymać się w trzeźwości, a nie po to, żeby spokojnie dalej pić. Niesakramentalni przychodzą i dalej grzeszą. Gdy zrezygnują ze współżycia, są pełnoprawnymi członkami KK i żadnego specjalnego duszpasterstwa nie potrzebują. Duszpasterstwa niesakramentalnych są popieraniem grzechu. Kingo! Potrzebuja wtedy specjalnego duszpasterstwa - opieki i to jak bardzo! A celem ostatecznym nie jest osiągnięcie abstynencji seksualnej w nowym związku...
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 14:59
Nagroda za to, że ślubu kościelnego nie mają i że nie potrafią zrezygnować ze współżycia seksualnego.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 14:58
W przypadku heterosekualistów uwarunkowania do tworzenia grupy (!) są nieco odmienne. A proponuje się opiekę parze, najczęściej ze wspólnymi dziećmi. Mogą należeć do Domowego Kościoła lub  Akcji Katolickiej, to jest duszpasterstwo dla rodzin z dziećmi. Dlaczego jakieś szczególne ma być dla tych bez ślubu kościelnego ?
X
x-x
10 maja 2012, 14:55
Albo opieka indywidualna i dla par niesakramentalnych, i dla par jednopłciowych, albo duszpasterstwa dla obu grup. Widzisz podobieństwo niezależnie od orientacji seksualnej ? Jedni i drudzy grzeszą współżyciem seksualnym. Widzisz różnicę :-) Gejom i lezbijkom proponuje sie opieke indywidualną - nie parze nie grupie. W przypadku heterosekualistów uwarunkowania do tworzenia grupy (!)  są nieco odmienne.  A proponuje się opiekę parze, najczęściej ze wspólnymi dziećmi.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 14:51
Twoje porównanie z grupami dla alkoholików jest nietrafione. Alkoholicy przychodzą, żeby utrzymać się w trzeźwości, a nie po to, żeby spokojnie dalej pić. Niesakramentalni przychodzą i dalej grzeszą. Gdy zrezygnują ze współżycia, są pełnoprawnymi członkami KK i żadnego specjalnego duszpasterstwa nie potrzebują. Duszpasterstwa niesakramentalnych są popieraniem grzechu.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 14:47
Albo opieka indywidualna i dla par niesakramentalnych,  i dla par jednopłciowych, albo duszpasterstwa dla obu grup. Widzisz podobieństwo niezależnie od orientacji seksualnej ? Jedni i drudzy grzeszą współżyciem seksualnym.
X
x-x
10 maja 2012, 14:43
A czy znasz duszpasterstwa gejów i lezbijek? Bo ja nie. Opiekę zapewnia się idywidualnie. I tak samo indywidualna powinna być opieka dla par niesakramentalnych. A co masz na myśli? Bo generalnie nie wiem co ma być tak samo. Natomist cieszy mnie brak reakcj na temat możliwości in vitro w prokreacji dla chcących lezbijek. Tłumaczenie zaczyna działać widać podobieństwo niezależnie od oriantacji seksualnej?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 14:30
A czy znasz duszpasterstwa gejów i lezbijek? Bo ja nie. Opiekę zapewnia się idywidualnie. I tak samo indywidualna powinna być opieka dla par niesakramentalnych.
X
x-x
10 maja 2012, 14:14
Oczywiście  'mieć [wspólne] dziecko poczęte z [ich] komórek'
X
x-x
10 maja 2012, 14:09
Ciekawe, czy tak samo będziesz popierał duszpasterstwa par jednopłciowych, gdy powstaną. A czy znasz duszpasterstwa gejów i lezbijek? Bo ja nie. Opiekę zapewnia się idywidualnie. Natomiast polecam zaintersowanie się możliwościami in vitro w zakresie płodzenia wspólnych dzieci przez pary lezbijek... na razie oprócz materiału od dwu kobiet potrzebny jest materiał od mężczyzny.. No i w ten sposób lezbijki  Mogą mieć dziecko tylko skorzystawszy z in vitro.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 13:46
Ciekawe, czy tak samo będziesz popierał duszpasterstwa par jednopłciowych, gdy powstaną.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 13:18
Mniej wiary opartej o niechęć do ludzi ;-) Zastosuj tę radę do siebie :))
X
x-x
10 maja 2012, 13:12
Nie ma niczego złego w byciu Wietnamczykiem ani w byciu niewierzącym, a rozwodnicy narozrabiali i jeszcze specjalną nagrodę dostają. Są to duszpasterstwa żyjących w związkach niesakramentalnych, czyli ten, który nie przestrzega nauki KK dostaje nagrodę w postaci specjalnego duszpasterstwa, a rozwiedziony, który nie wszedł w nowy związek, nie jest tak pieszczony przez Kościół. A podobno lekarza potrzebuja chorzy?  Dobra poddaję się, przcież Kościół oraganizuje z nagrodę specjalne grupy w nagrode również dla alkoholików. A spowiedź jest organizowana tez specjalnie dla tych co nie przestrzegają :-) Mniej wiary opartej o niechęć do ludzi ;-)
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 13:04
Nie ma niczego złego w byciu Wietnamczykiem ani w byciu niewierzącym, a rozwodnicy narozrabiali i jeszcze specjalną nagrodę dostają. Są to duszpasterstwa żyjących w związkach niesakramentalnych, czyli ten, który nie przestrzega nauki KK dostaje nagrodę w postaci specjalnego duszpasterstwa, a rozwiedziony, który nie wszedł w nowy związek, nie jest tak pieszczony przez Kościół.
X
x-x
10 maja 2012, 13:01
Nie ma specjalnych duszpasterstw dla Afrykanów ani dla niewierzących, ale są dla rozwiedzionych, nie wiadomo dlaczego. Nie ma? To zależy od potrzeb... w Warszawie sa dla Wietnamczyków gdzie indziej dla Afrykanów... są specjalne rekolekcje dla niewierzących :-) Kościół jeast bardziej otwarty na potrzeby ludzi niż myslisz ;-)
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
10 maja 2012, 12:56
Nigdy nie zastanawiałem się dłużej nad definicją katolika otwartego, ale uważam, że na taką nazwę zasługuje osoba otwarta na wolę Bożą. Natomiast czy osoba, która nie poddaje się działaniu Boga jest katolikiem? [...] Nie ma we mnie zgody na punkt: Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga. To fałsz. W historii świata było wiele osób zniewolonych, które odpowiedziało na łaskę Bożą: Mateusz Ewangelista, Maria Magdalena, Paweł z Tarsu itd. Każdego dnia jakaś osoba uzależniona od alkoholu lub narkotyków przyjmuje łaskę trzeźwienia. Gdzie jest jej wolność? Wciąż zamknięta w butelce albo proszku. Ale potrafi już odpowiedzieć na wezwanie Boga do życia w trzeźwości. [...] Zgadzam się także z Dariuszem Kowalczykiem, że wątpienie nie stanowi o moim człowieczeństwie. Natomiast mam prawo wątpić. Ale to już znaczy coś innego. I jeszcze moje podziękowania dla Autora za "zaczyn myślowy" w artykule. @Drabiniasty Dzieki za ciekawy, merytoryczny komentarz. Podoba mi sie bardzo stwierdzenie, ze katolik otwarty, to taki, ktory jest otwarty na wole Boza (przypomina sie ignacjanskie: szukac i znajdowac Boga we wszystkim). Co do tego, ze tylko czlowiek wolny moze odpowiedziec na Boze wezwanie, to oczywiscie zgadzam sie z tym, ze takie stwierdzenie wymaga doprecyzowania. Bog przeciez zwraca sie do zniewolonych grzechem ludzi, a ci moga Mu odpowiedziec z dna swego zniewolenia. Ale moze to jest tak, ze Bog nawet w zniewolonym czlowieku znajduje jakas szczeline wolnosci i dobrej woli i tam wchodzi ze swoja laska. Czlowiek moze jakos na to pozytywnie odpowiedziec i wtedy ta szczelina wolnosci sie powieksza, i Bog moze jeszcze bardziej dzialac itd. W ten sposob mielibysmy pewna zbawcza dynamike zniewolenia i wolnosci.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 12:49
Widzisz Twoja otwartość nie jest jeszcze pełna. Przeważą niechęć do rozwiedzionych. Nalezy nauczać murzynów w Afryce, niewierzących stojących poza Kościłem ale nie rozwiedzionych przychodzących do Kościoła.... Nie ma specjalnych duszpasterstw dla Afrykanów ani dla niewierzących, ale są dla rozwiedzionych, nie wiadomo dlaczego.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 12:47
Zapytaj ks. Kowalczyka o to gdzie Twoje sumienie jest źle ukształtowane. Człowiek powinien postępować zgodnie ze swoim sumieniem i kształtować swoje sumienie, a nie jak mniemają liczni nieotwarci: że sumieniem nie należy się kierować, bo nie jest ukształtowane. "oczywista" - W katolicyzmie nie ma guru, a powiedzenie to nie pochodzi od żadnego znanego papieża, biskupa, świętego lub myśliciela katolickiego. Nie rób wielkich oczek. Twój guru od ołtarza przemawia i po manifestacjach w obronie religijnej telewizji biega (żeby przemawiać i przepychanki urządzać). Mogą być bogaci tylko gdy ukradną. Tylko czy muszą kraść? Twoje porównanie jest idiotyczne. Kradzież krzywdzi drugiego człowieka, w przeciwieństwie do in vitro.
X
x-x
10 maja 2012, 12:15
rozwiedzionych Coś tu się nie zgadza. Przecież każdy nieotwarty powie, żę otwarci popierają rozwody. Widzisz Twoja otwartość nie jest jeszcze pełna. Przeważą niechęć do rozwiedzionych. Nalezy nauczać murzynów w Afryce, niewierzących stojących poza Kościłem  ale nie rozwiedzionych przychodzących do Kościoła....
X
x-x
10 maja 2012, 12:15
rozwiedzionych Coś tu się nie zgadza. Przecież każdy nieotwarty powie, żę otwarci popierają rozwody. Widzisz Twoja otwartość nie jest jeszcze pełna. Przeważą niechęć do rozwiedzionych. Nalezy nauczać murzynów w Afryce, niewierzących stojących poza Kościłem  ale nie rozwiedzionych przychodzących do Kościoła....
X
x-x
10 maja 2012, 12:08
Zapytaj ks. Kowalczyka o to gdzie Twoje sumienie jest źle ukształtowane. I dlaczego [ono] usprawiedliwia niegodziwe działania zmierzające do zaspokojenia Twojego własnego "musze mieć". "oczywista" - W katolicyzmie nie ma guru, a powiedzenie to nie pochodzi od żadnego znanego papieża, biskupa, świętego lub myśliciela katolickiego. Mogą być bogaci tylko gdy ukradną. Tylko czy muszą kraść?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:55
Postawienie na zaspokojenie własnego muszę mieć w oparciu o zasadę działania według własnego osądu (sumienia). Każdy katolik musi działać w oparciu o własne sumienie. Zapytaj ks. Kowalczyka.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:53
Jeśli mogą mieć to dlaczego muszą skorzytać z in vitro? To oczywista oczywistość, jak mawia Wasz guru. Mogą mieć dziecko tylko skorzystawszy z in vitro.
X
x-x
10 maja 2012, 11:46
Jeśłi sie nie nadają na rodziców adopcyjnych i nie mogą mieć własnego dziecka to może jest na ten temat coś w Ewangeli? Mogą mieć własne dziecko. Jeśli mogą mieć to dlaczego muszą skorzytać z in vitro? Dziękuję za dyskusję. Dużo lepiej wiem skąd biora się wyznawcy religii partii rządzącej. Postawienie na zaspokojenie własnego muszę mieć w oparciu o zasadę działania według własnego osądu (sumienia). Wrogość wobec tych, którzy trzymają się wyznawanych zasad i nie zważąja na moje zasługi ...
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:41
Gorycz i jad...niechęć do: biskupów Nie wszystkich. Jeżeli zasługują na krytykę, to ich krytykuję. neofitów Nie do nieofitów, ale do cwaniaczków instrumentalnie traktujących Kościół. mogących miec dzieci Ciekawe. rozwiedzionych Coś tu się nie zgadza. Przecież każdy nieotwarty powie, żę otwarci popierają rozwody. Kaczyńskiego i PiS Kaczyńskiego zaliczam do grupy cwaniaczków instrumentalnie traktujących Kościół. Kościół otwarty? Otwarty nie znaczy naiwny i dający sobie wejść na głowę. Opowiedz coś o swoim 'won do ewangelikalnych' i 'nic nie wiesz', autentyczny katoliku :))
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:34
Jeśłi sie nie nadają na rodziców adopcyjnych i nie mogą mieć własnego dziecka to może jest na ten temat coś w Ewangeli? Mogą mieć własne dziecko.
X
x-x
10 maja 2012, 11:27
Gorycz i jad...niechęć do: biskupów neofitów mogących miec dzieci rozwiedzionych Kaczyńskiego i PiS Kościół otwarty?
X
x-x
10 maja 2012, 11:24
Ta gadka nie ma zastosowania do tych, którzy na rodziców adopcyjnych się nie nadają. Jeśłi sie nie nadają na rodziców adopcyjnych i nie mogą mieć własnego dziecka to może jest na ten temat coś w Ewangeli?
X
x-x
10 maja 2012, 11:23
In vitro jest tak piekne - bo zawsze przeprowadzający zabieg pobiera opłatę. A fachman od naprotechnologii ostrzy ząbki na te pieniądze. Wiesz co? Nic nie wiesz :-) Nawet krytycznych artykułów nt. naprotechnologii nie chciało Ci sie przeczytać
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:22
rozmawiamy o Twoim stosunku do innych ludzi, pelnym pogardy, wyższości, osądzania Nie mam obowiązku być naiwna i wierzyć we wszystko, co ktoś deklaruje. To nie jest osądzanie, ani pogarda, ani wyższość. "bo w KK byłam zanim dzisiejsi niektórzy gorliwcy w nim się pojawili, byłam w KK wtedy, gdy oni byli w PZPR" a co to wobec tego jest??? Fakty.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:22
No więc dlaczego wszystkim adopcję wmawiają ? A nie wszystkim, bo nie każdy nadaje się na rodzica adpocyjnego. Dlaczego proponuje się adopcję? Z powodu MIŁOŚCI bliźniego. Te dzieci gotowe do adopcji już potrzebują rodziców Popatrz Ty masz ochotę poświęcić sie drugiemu człowiekowi - jego wychowaniu - może go przyjmiesz? Ta gadka nie ma zastosowania do tych, którzy na rodziców adopcyjnych się nie nadają.
X
x-x
10 maja 2012, 11:21
rozmawiamy o Twoim stosunku do innych ludzi, pelnym pogardy, wyższości, osądzania Nie mam obowiązku być naiwna i wierzyć we wszystko, co ktoś deklaruje. To nie jest osądzanie, ani pogarda, ani wyższość. "bo w KK byłam zanim dzisiejsi niektórzy gorliwcy w nim się pojawili, byłam w KK wtedy, gdy oni byli w PZPR" a co to wobec tego jest???
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:20
In vitro jest tak piekne - bo zawsze przeprowadzający zabieg pobiera opłatę. A fachman od naprotechnologii ostrzy ząbki na te pieniądze.
X
x-x
10 maja 2012, 11:18
No więc dlaczego wszystkim adopcję wmawiają ? A nie wszystkim, bo nie każdy nadaje się na rodzica adpocyjnego. Dlaczego proponuje się adopcję? Z powodu MIŁOŚCI bliźniego. Te dzieci gotowe do adopcji już potrzebują rodziców Popatrz Ty masz ochotę poświęcić sie drugiemu człowiekowi - jego wychowaniu - może go przyjmiesz? Czy może tylko masz ochotę MIEĆ człowieka ?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:16
I tu sa pytania: 1. Chcę czy jednak muszę? Chcę. 2. Jaka jest moja wiara? Zakaz in vitro nie jest dogmatem.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:14
rozmawiamy o Twoim stosunku do innych ludzi, pelnym pogardy, wyższości, osądzania Nie mam obowiązku być naiwna i wierzyć we wszystko, co ktoś deklaruje. To nie jest osądzanie, ani pogarda, ani wyższość.
X
x-x
10 maja 2012, 11:14
1. Odwołaj kłamstwo, że księża namawiją by nie mała dzieci. Namawiają by nie miała dzieci poczętych z jej własnych komórek (jeżeli naprotechnologia nie ma u niej skutecznego zastosowania). Napisz prawdę na mawiają by nie korzystały: - z invitro, - spermy sąsiada, - współżycia z sąsiadem In vitro jest tak piekne - bo zawsze przeprowadzający zabieg pobiera opłatę. Jest tak piekne - bo nie wymaga najmniej wysiłku (daj pieniądze my załatwimy wszystko.... zamiast Cie leczyć ) Wypisz wszystkie metody dopuszczone, nie tylko naprotechnologię :-)
X
x-x
10 maja 2012, 11:09
czy - modlić się - wpółżyć z mężem - leczyć się A dziecka jak nie było, tak nie ma. I tu sa pytania: 1. Chcę czy jednak muszę? 2. Jaka jest moja wiara?
X
x-x
10 maja 2012, 11:07
Gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem. Co mi imputujesz ? Jestem pełna pogardy dla tych, którzy zawsze ustawiają się tam, gdzie koryto. Ty wierzysz każdemu słowu, odpowiednio nabożnemu ? Wg Ciebie nie istnieją ludzie, którzy instrumentalnie traktują Kościół ? Nie rozmawiamy o nich -  rozmawiamy o Twoim stosunku do innych ludzi, pelnym pogardy, wyższości, osądzania
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:05
To teraz poczytaj jakie są godziwe drogi dla katolika by to pragnienie zrealizować. - dokonac in vitro Dzisiaj duchowni mówią, że nie jest godziwe, a za 100 lat może będą mówić inaczej. Panta rhei. czy - modlić się - wpółżyć z mężem - leczyć się A dziecka jak nie było, tak nie ma.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 11:03
Nie jestem otwarta na cwaniaczków, którzy spostrzegli, że teraz koryto jest gdzie indziej i wielce się 'nawrócili'. Witamy w Kościel otwartym... otwartym tylko dla naszych, otwartym dla zgadzających z nami, pełnym pogardy dla innych Gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem. Co mi imputujesz ? Jestem pełna pogardy dla tych, którzy zawsze ustawiają się tam, gdzie koryto. Ty wierzysz każdemu słowu, odpowiednio nabożnemu ? Wg Ciebie nie istnieją ludzie, którzy instrumentalnie traktują Kościół ?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:58
1. Odwołaj kłamstwo, że księża namawiją by nie mała dzieci. Namawiają by nie miała dzieci poczętych z jej własnych komórek (jeżeli naprotechnologia nie ma u niej skutecznego zastosowania). 2. Napisz kilka słów nt: - otwarty katolik prosi Boga o wsparcie w modlitwie Modli się, aby dziecko poczęło się (in vitro jeżeli nie da się inaczej) i żeby było zdrowe. - otwarty katolik przyjmuje cierpienie Przyjął cierpienie problemów z płodnością. Wcale nie jest przekonany, że Bóg oczekuje od niego cierpienia z powodu braku zrodzonego potomstwa. Dawniej katolicy byli przekonani, że wolą Boga jest aby umierali na różne chroby, dzisiaj uleczalne. - otwarty katolik wie, że nie wszystko co chce musi się stac Wie. - wychowanie dziecka to nie bułka z masłem Nie zgadzasz się z tym ? - wychowanie dziecka poczętego in vitro może być o wiele trudniejsze Nie wiadomo, czy trudniejsze niż adoptowanego. - nie kazdy ma powołanie do wychowywania dziecka No więc dlaczego wszystkim adopcję wmawiają ? 3. Pocztaj uzdowienie niewidomego - czy dlatego był ślepy, że zgrzeszył ? że zgrzeszyli jego rodzice? że za mał się modlił? Nie A jednak dzięki wołaniu do Jezusa został uzdrowiny Nie każdy ślepy wołający do Jezusa został uzdrowiony, więc nie ma generalnej zasady, że dzięki wołaniu do Jezusa zostaje się uzdrowionym i nie ma generalnej zasady, że reakcja Jezusa zależy od jakości modlitwy.
X
x-x
10 maja 2012, 10:51
Niedopuszczalne jest zdanie: "Muszę mieć dziecko, poczęte z moich komórek." Dopuszczalne jest zdanie: 'chcę mieć dziecko poczęte z moich komórek'. To teraz poczytaj jakie są godziwe drogi dla katolika by to pragnienie zrealizować. - począć dziecko z sąsiadem? - oddać sie przystojnemu aktorowi? - dokonac in vitro czy - modlić się  - wpółżyć z mężem - leczyć się
X
x-x
10 maja 2012, 10:46
Nie jestem otwarta na cwaniaczków, którzy spostrzegli, że teraz koryto jest gdzie indziej i wielce się 'nawrócili'. Witamy w Kościel otwartym... otwartym tylko dla naszych, otwartym dla zgadzających z nami, pełnym pogardy dla innych
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:45
Niedopuszczalne jest zdanie: "Muszę mieć dziecko, poczęte z moich komórek." Dopuszczalne jest zdanie: 'chcę mieć dziecko poczęte z moich komórek'.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:44
Pycha? Zazdrość? Niby czego zazdroszczę ? Tego, że niektórzy zawsze umieją się ustawić ? Otwartość na nawróconych? Nie jestem otwarta na cwaniaczków, którzy spostrzegli, że teraz koryto jest gdzie indziej i wielce się 'nawrócili'.
X
x-x
10 maja 2012, 10:43
To jest juz kłamstwo - nie namawiają by dziecka nie miała! Namawiają by nie starała się o nie tym sposobem - A jest jeszcze wiele innych sposobów: - modlitwa - naprotechnologia - adopcja - ... Napisz jeszcze, że ma kłopoty z płodnością, bo się mało modli, nie krępuj się. Naprotechnologia nie zawsze jest skuteczna, czasem tylko in vitro jest skuteczne. Adopcja ot nie zjedzenie bułki z masłem, wychowywanie dziecka adoptowanego może nieraz być o wiele trudniejsze niż wychowywanie dziecka własnego, nie każdy ma powołanie do adopcji. 1. Odwołaj kłamstwo, że księża namawiją by nie mała dzieci. 2. Napisz kilka słów nt: - otwarty katolik prosi Boga o wsparcie w modlitwie - otwarty katolik przyjmuje cierpienie - otwarty katolik wie, że nie wszystko co chce musi się stac oraz - wychowanie dziecka to nie bułka z masłem - wychowanie dziecka poczętego in vitro może być o wiele trudniejsze - nie kazdy ma powołanie do wychowywania dziecka 3. Pocztaj uzdowienie niewidomego - czy dlatego był ślepy, że zgrzeszył ? że zgrzeszyli jego rodzice? że za mał się modlił? Nie A jednak dzięki wołaniu do Jezusa został uzdrowiny
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:40
Nie dziwi mnie to co pisął do Ciebie ów prawdziwek - to było po prostu Twoje lustro - tylko nazwisko biskupa inne, podejście to samo... Podejście jest całkowicie inne. Ja nie kwestionuję, że mój ulubiony bp Dydycz jest biskupem, chociaż zdecydowanie nie w moim guście, nie kwestionuję, że ks. Rydzyk jest księdzem. Natomiast prawdziwek z całą stanowczością wypisuje: Pieronek nie jest biskupem, Sowa nie jest księdzem.
X
x-x
10 maja 2012, 10:38
1. "ma", "nie ma" - odniesiemu do drugiego człowieka Czy wg nieotwartego katolika zdanie: 'pan X ma pięcioro dzieci' jest niedopuszczalne ? Niedopuszczalne jest zdanie: "Muszę mieć dziecko, poczęte z moich komórek."
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:31
1. "ma", "nie ma" - odniesiemu do drugiego człowieka Czy wg nieotwartego katolika zdanie: 'pan X ma pięcioro dzieci' jest niedopuszczalne ? To jest juz kłamstwo - nie namawiają by dziecka nie miała! Namawiają by nie starała się o nie tym sposobem - A jest jeszcze wiele innych sposobów: - modlitwa - naprotechnologia - adopcja - ... Napisz jeszcze, że ma kłopoty z płodnością, bo się mało modli, nie krępuj się. Naprotechnologia nie zawsze jest skuteczna, czasem tylko in vitro jest skuteczne. Adopcja ot nie zjedzenie bułki z masłem, wychowywanie dziecka adoptowanego może nieraz być o wiele trudniejsze niż wychowywanie dziecka własnego, nie każdy ma powołanie do adopcji.
X
x-x
10 maja 2012, 10:31
Po drugie: nie potrzebuję się 'nawracać na wiarę tych biskupów', bo w KK byłam zanim dzisiejsi niektórzy gorliwcy w nim się pojawili, byłam w KK wtedy, gdy oni byli w PZPR i z KK wojowali. Byłam w KK, gdy jakość biskupów była o niebo lepsza i w związku z tym wiem, że jakość biskupów to sprawa zmienna, już się zmienia na lepsze. (...) Pycha? Zazdrość? Otwartość na nawróconych? Co jutro powiesz tym, ktorych dzisiaj zewangelizujsz? "Milcz i nie mówi mi jak mam wierzyć?"
X
x-x
10 maja 2012, 10:25
Popatrz na wypowiedzi Ojca Prusaka nt. homoseksualizmu zestawione z wypowiedziami bp Pieronka. (lol) Zdecydowanie służą kształtowaniu właściwego sumiena ... ;-) Popatrz na wypowiedzi jednego i drugiego nieotwartego forumowicza, który bp Pieronka potępia totalnie i nawet uparcie twierdzi, że bp Pieronek nie jest biskupem, bo biskupami są tylko ci, których nieotwarci za biskupów uważają. Nie wmawiaj mi, że zmyślam bo taką dyskusję miałam tu z jednym prawdziwkiem. Cieszy mnie, że uważasz iż Ojciec Prusak powinien uwazględnić stanowisko bp. Pieronka w kwestii homoseksualistów. Nie dziwi mnie to co pisął do Ciebie ów prawdziwek - to było po prostu Twoje lustro - tylko nazwisko biskupa inne, podejście to samo...
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:22
Skoro tak zacięcie krytykujecie większośc buskupó to po co nas nawracacie na wiarę tych biskupów? Po pierwsze: pisz w liczbie pojedynczej. Po drugie: nie potrzebuję się 'nawracać na wiarę tych biskupów', bo w KK byłam zanim dzisiejsi niektórzy gorliwcy w nim się pojawili, byłam w KK wtedy, gdy oni byli w PZPR i z KK wojowali. Byłam w KK, gdy jakość biskupów była o niebo lepsza i w związku z tym wiem, że jakość biskupów to sprawa zmienna, już się zmienia na lepsze. Poza tym cały czas są biskupi, których oceniam wysoko. Szkoda, żę proporcje są takie jakie są.
X
x-x
10 maja 2012, 10:21
Jest zasadnicza różnica. W przypadku gwałtu matka cierpi, a duchowni namawiają ją, żeby urodziła dziecko (od razu napiszę, że moim zdaniem słusznie namawiają). W przypadku in vitro kobieta cierpi, bo nie ma dziecka, a duchowni namawiają ją żeby dziecka nie miała. 1. "ma", "nie ma" - odniesiemu do drugiego człowieka 2. dążenie wszystkimi środkami do celu Proszę poczytać jakies dobre opracowanie na ten temat mówiące o in vitro i checi posiadania. "duchowni namawiają ją żeby dziecka nie miała." To jest juz kłamstwo - nie namawiają by dziecka nie miała! Namawiają by nie starała się o nie tym sposobem - A jest jeszcze wiele innych sposobów: - modlitwa - naprotechnologia - adopcja - ...
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:14
Popatrz na wypowiedzi Ojca Prusaka nt. homoseksualizmu zestawione z wypowiedziami bp Pieronka. (lol) Zdecydowanie służą kształtowaniu właściwego sumiena ... ;-) Popatrz na wypowiedzi jednego i drugiego nieotwartego forumowicza, który bp Pieronka potępia totalnie i nawet uparcie twierdzi, że bp Pieronek nie jest biskupem, bo biskupami są tylko ci, których nieotwarci za biskupów uważają. Nie wmawiaj mi, że zmyślam bo taką dyskusję miałam tu z jednym prawdziwkiem.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:12
Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Źle sformułowałeś pytanie. Pan Bóg cierpi wtedy, bo skrzywdzona została matka. Tak! Brawo! Zaczyna działać! :-) Pytanie sformułowane jest źle jak Twoje pytanie, jest jego kalką... Patrze kometarze poniżej Jest zasadnicza różnica. W przypadku gwałtu matka cierpi, a duchowni namawiają ją, żeby urodziła dziecko (od razu napiszę, że moim zdaniem słusznie namawiają). W przypadku in vitro kobieta cierpi, bo nie ma dziecka, a duchowni namawiają ją żeby dziecka nie miała.
X
x-x
10 maja 2012, 10:11
Skoro biskupi niekatoliccy sa lepsi niz najgorsi ze wszystkich biskupi katoliccy to po co ludzi namawiać do przyjęcia wiary Kościóła katolickiego? Nie lepszy jakiś ewanglikalizm? Gdzie tu w ogóle była mowa o biskupach innych wyznań ? Imputowanie czegoś tam to charakterystyczna cecha nieotwartch katolików, odsyłanie do innych Kościołów - również. Droga Pani wycha Pani nie wie co pisze, albo milion pisze za Panią, To Pani napisała: Większość biskupów i księży unika dialogu jak ognia. To jest włąśnie ten wątek. Reszta to logika: Skoro tak zacięcie krytykujecie większośc buskupó to po co nas nawracacie na wiarę tych biskupów?
X
x-x
10 maja 2012, 10:09
Dialog z własnym biskupem służy właśnie właściwemu uformowaniu sumienia. Ciekawe, czy katolik nieotwarty będzie zdania, że dialog z bp Pieronkiem służy właściwemu uformowaniu sumienia ;)) Oczywiście, że tak. Popatrz na wypowiedzi Ojca Prusaka nt. homoseksualizmu zestawione z wypowiedziami bp Pieronka. (lol)  Zdecydowanie służą kształtowaniu właściwego sumiena ... ;-)
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:08
Skoro biskupi niekatoliccy sa lepsi niz najgorsi ze wszystkich biskupi katoliccy to po co ludzi namawiać do przyjęcia wiary Kościóła katolickiego? Nie lepszy jakiś ewanglikalizm? Gdzie tu w ogóle była mowa o biskupach innych wyznań ? Imputowanie czegoś tam to charakterystyczna cecha nieotwartch katolików, odsyłanie do innych Kościołów - również.
X
x-x
10 maja 2012, 10:06
Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Źle sformułowałeś pytanie. Pan Bóg cierpi wtedy, bo skrzywdzona została matka. Tak! Brawo! Zaczyna działać! :-) Pytanie sformułowane jest źle jak Twoje pytanie, jest jego kalką... Patrze kometarze poniżej
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 10:05
Właśnie tu otwarty katolicyzm leży pogrzebany - kładzie znacznie większy nacisk na dialog z niewierzącymi niz z własnym biskupem. W tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Nie myśl sobie, że tym, który nie chce, zawsze jest katolik otwarty :)) Dialog z własnym biskupem służy właśnie właściwemu uformowaniu sumienia. Ciekawe, czy katolik nieotwarty będzie zdania, że dialog z bp Pieronkiem służy właściwemu uformowaniu sumienia ;))
X
x-x
10 maja 2012, 10:04
mamy najgorszych biskupów To się zmienia pomalutku na lepsze. i księży ze wszystkch wyznań Nie wiem, dlaczego mieszasz do tematu inne wyznania. Skoro biskupi niekatoliccy sa lepsi niz najgorsi ze wszystkich biskupi katoliccy to po co ludzi namawiać do przyjęcia wiary Kościóła katolickiego? Nie lepszy jakiś ewanglikalizm?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:59
Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Źle sformułowałeś pytanie. Pan Bóg cierpi wtedy, bo skrzywdzona została matka. Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy do laboratorim dostarcza 10 dusz do nowych ludzi a pracownik laboratoryjny mówi 1 duszę wszczepami, 4 dusz wyrzucamy bo są uszkodzone, 5 dusz idzie do zamrożenia? Katolicy słusznie sprzeciwiają się tworzeniu nadliczbowych zarodków. Ale inną sprawą są próby wprowadzenia całkowitego zakazu in vitro, również takiego bez nadliczbowych zarodków.
X
x-x
10 maja 2012, 09:54
"3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego" Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę dla nowego człowieka dostarcza do laboratorium zamiast do narządów rodnych matki ? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy do laboratorim dostarcza 10 dusz do nowych ludzi a pracownik laboratoryjny mówi 1 duszę wszczepami, 4 dusz wyrzucamy bo są uszkodzone, 5 dusz idzie do zamrożenia? Niezależnie od tego czy wolno czy nie, każdemu człowiekowi zdarza się wątpić. Tylko nie każdy umie się do tego przyznać. Ci którzy nie umieją, nie pokonują swoich wątliwości, a jedynie zagłuszają. Głównym problememu to nie jest wątpienie - jeśli nie jest  stałą postawa.  Komplentnym pomyleniem jest sposób postawienia pytania (wszystkich trzech pytań). Bo z nowego czlowieka Bóg się cieszy. Martwi go droga, sposób, motywacja jakie prowadzi do poczęcia tego człowieka.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:54
Co załatwi szkoła? Czy Ty kobieto miłaś kiedykolwiek dzieci? Styczność z dziećmi? Po pierwsze odzywka 'czy Ty kobieto' jest niegrzeczna, a po drugie rozwiń temat, uzasadnij, dlaczego się ze mną nie zgadzasz.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:52
mamy najgorszych biskupów To się zmienia pomalutku na lepsze. i księży ze wszystkch wyznań Nie wiem, dlaczego mieszasz do tematu inne wyznania.
X
x-x
10 maja 2012, 09:49
"4. Zakładam autonomię państwa i Kościoła oraz autonomię sumienia" Katolicy powinni lobbować np. za prawem ograniczającym aborcję, ale wątpię czy w charakterze lobbystów powinni występować biskupi. Autonomia sumienia: ciekawe, ilu katolików polskich nie zgadza się ze stwierdzeniem ks. Kowalczyka, że człowiek powinien postępować zgodnie z własnym sumieniem (ale ma obowiązek kształtowania swego sumienia). Niejeden (również tutaj) twierdził, że sumienie możę być źle ukształtowane, więc należy kierować się nie nim, ale tym co duchowni każą. "2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi" Właśnie tu otwarty katolicyzm leży pogrzebany - kładzie znacznie większy nacisk na dialog z niewierzącymi niz z własnym biskupem. Dialog z własnym biskupem służy właśnie właściwemu uformowaniu sumienia. I grzechem rzeczywiście nie bedzie postepowanie w zgodzie z własnym sumieniem - lecz nie przykładanie sie do kształtowania go.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:49
Jest to fascynująca wizja dialogu. Niby poprawna z filologiznego punktu widzenia: dziennikarz pyta biskup odpowiada. Tylko, że pod pojęciem "wchodzić w dialog z innymi" rzoumie się coś nieco innego. Chyba, że dziennikarze są strona dialogu, reprezentantami stanowiska przeciwnego Kościołowi i nie tylko zadaja pytania ale roznież na nie odpowiadają Biskupów i księży, którzy zgodzą się na rozmowę w TVN czy TVP, również można na palcach policzyć.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:47
"5. Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za rozwój społeczny i stan naszej wspólnoty." Każdy powinien osobiście rozważyć, czy dany polityk będzie pożyteczny (a chociaż najmniej szkodliwy) dla społeczeństwa, a nie kierować się tym, że listy poparcia podpisuje się w kościele.
.
.
10 maja 2012, 09:46
"3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego" Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę dla nowego człowieka dostarcza do laboratorium zamiast do narządów rodnych matki ? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy do laboratorim dostarcza 10 dusz do nowych ludzi a pracownik laboratoryjny mówi 1 duszę wszczepami, 4 dusz wyrzucamy bo są uszkodzone, 5 dusz idzie do zamrożenia? Niezależnie od tego czy wolno czy nie, każdemu człowiekowi zdarza się wątpić. Tylko nie każdy umie się do tego przyznać. Ci którzy nie umieją, nie pokonują swoich wątliwości, a jedynie zagłuszają.
.
.
10 maja 2012, 09:46
"3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego" Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę dla nowego człowieka dostarcza do laboratorium zamiast do narządów rodnych matki ? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy do laboratorim dostarcza 10 dusz do nowych ludzi a pracownik laboratoryjny mówi 1 duszę wszczepami, 4 dusz wyrzucamy bo są uszkodzone, 5 dusz idzie do zamrożenia? Niezależnie od tego czy wolno czy nie, każdemu człowiekowi zdarza się wątpić. Tylko nie każdy umie się do tego przyznać. Ci którzy nie umieją, nie pokonują swoich wątliwości, a jedynie zagłuszają. Pewnie dlatego muszą tak głośni krzyczeć :-).
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:41
"4. Zakładam autonomię państwa i Kościoła oraz autonomię sumienia" Katolicy powinni lobbować np. za prawem ograniczającym aborcję, ale wątpię czy w charakterze lobbystów powinni występować biskupi. Autonomia sumienia: ciekawe, ilu katolików polskich nie zgadza się ze stwierdzeniem ks. Kowalczyka, że człowiek powinien postępować zgodnie z własnym sumieniem (ale ma obowiązek kształtowania swego sumienia). Niejeden (również tutaj) twierdził, że sumienie możę być źle ukształtowane, więc należy kierować się nie nim, ale tym co duchowni każą.
X
x-x
10 maja 2012, 09:40
"3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego" Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę dla nowego człowieka dostarcza do laboratorium zamiast do narządów rodnych matki ? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę do nowego człowieka dostarcza na miejsce zbiorowego gwałtu zamiast do łóżka małżonków? Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy do laboratorim dostarcza 10 dusz do nowych ludzi a pracownik laboratoryjny mówi 1 duszę wszczepami, 4 dusz wyrzucamy bo są uszkodzone, 5 dusz idzie do zamrożenia?
X
x-x
10 maja 2012, 09:35
Ergo: rodzice nie powinni wychowywac po katolicku dzieci gdyż jak dowodzi Kinga np. prowadzenie na rekolekcje jest przejawem zniewolenia. Rodzice bardziej wychowywali dzieci po katolicku w PRL, kiedy przypominali mu: idź na religię, idź na rekolekcje, niż dzisiaj, kiedy wszystko szkoła załatwi. Co załatwi szkoła? Czy Ty kobieto miłaś kiedykolwiek dzieci? Styczność z dziećmi?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:33
"3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego" Czy katolikowi wolno wątpić w to, że Pan Bóg bardzo cierpi, kiedy duszę dla nowego człowieka dostarcza do laboratorium zamiast do narządów rodnych matki ?
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 09:31
Ergo: rodzice nie powinni wychowywac po katolicku dzieci gdyż jak dowodzi Kinga np. prowadzenie na rekolekcje jest przejawem zniewolenia. Rodzice bardziej wychowywali dzieci po katolicku w PRL, kiedy przypominali mu: idź na religię, idź na rekolekcje, niż dzisiaj, kiedy wszystko szkoła załatwi.
10 maja 2012, 09:19
Większość biskupów i księży unika dialogu jak ognia.... Katolicyzm otwarty prezentowany przez niektórych oponentów Ojca Dariusza polega na otwartym krtytykowaniu biskupów i ewangelizacji typu: przyłaczcie się do naszego Kościoła warto -  mamy najgorszych biskupów i księży ze wszystkch wyznań
X
x-x
10 maja 2012, 09:06
"2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi" Większość biskupów i księży unika dialogu jak ognia. Na palcach jednej ręki można policzyć biskupów, którzy odważają się odpowiedzieć na pytania dziennikarzy z TVN czy nawet TVP, widziałam kiedyś, jak przed dziennikarzami uciekali biskupi wychodzący z posiedzenia KEP. Jest to fascynująca wizja dialogu. Niby poprawna z filologiznego punktu widzenia: dziennikarz pyta biskup odpowiada. Tylko, że pod pojęciem "wchodzić w dialog z innymi" rzoumie się coś nieco innego. Chyba, że dziennikarze są strona dialogu, reprezentantami  stanowiska przeciwnego Kościołowi i nie tylko zadaja pytania ale roznież na nie odpowiadają
X
x-x
10 maja 2012, 09:03
"1. Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga" Wiara powinna być świadomym i dobrowolnym, indywidualnym wyborem. Człowiek wolny to ktoś, kto ma możliwość dokonania takiego wyboru, nie chodzi wcale o wolność polityczną czy wolność od nałogów. W tym sensie bardziej wolny był człowiek w PRL niż w III RP. W PRL musiał się na coś zdobyć, żeby iść na lekcje religii do salki albo na rekolekcje, dzisiaj na rekolekcje i do spowiedzi jest prowadzony ze szkoły parami przez panią nauczycielkę. Ergo: rodzice nie powinni wychowywac po katolicku dzieci gdyż jak dowodzi Kinga np. prowadzenie na rekolekcje jest przejawem zniewolenia.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 08:42
"2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi" Większość biskupów i księży unika dialogu jak ognia. Na palcach jednej ręki można policzyć biskupów, którzy odważają się odpowiedzieć na pytania dziennikarzy z TVN czy nawet TVP, widziałam kiedyś, jak przed dziennikarzami uciekali biskupi wychodzący z posiedzenia KEP.
Jadwiga Krywult
10 maja 2012, 08:31
"1. Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga" Wiara powinna być świadomym i dobrowolnym, indywidualnym wyborem. Człowiek wolny to ktoś, kto ma możliwość dokonania takiego wyboru, nie chodzi wcale o wolność polityczną czy wolność od nałogów. W tym sensie bardziej wolny był człowiek w PRL niż w III RP. W PRL musiał się na coś zdobyć, żeby iść na lekcje religii do salki albo na rekolekcje, dzisiaj na rekolekcje i do spowiedzi jest prowadzony ze szkoły parami przez panią nauczycielkę.
Janusz Brodowski
10 maja 2012, 00:41
Nigdy nie zastanawiałem się dłużej nad definicją katolika otwartego, ale uważam, że na taką nazwę zasługuje osoba otwarta na wolę Bożą. Natomiast czy osoba, która nie poddaje się działaniu Boga jest katolikiem? Jakiś czas przebywałem w Anglii i wynajmowałem pokój od Anglika, który uważał się za katolika. Na jakiej podstawie? Był ochrzczony w kościele katolickim, tam zawarł także sakrament małżeństwa. Od ponad dwudziestu lat żyje poza Kościołem. Podobną sytuację widzę w Polsce. I stąd bierze się "wiara", że 90% ludności naszego kraju to katolicy - uporczywie zresztą powtarzana przez wielu duchownych i świeckich. Nie ma we mnie zgody na punkt: Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga. To fałsz. W historii świata było wiele osób zniewolonych, które odpowiedziało na łaskę Bożą: Mateusz Ewangelista, Maria Magdalena, Paweł z Tarsu itd. Każdego dnia jakaś osoba uzależniona od alkoholu lub narkotyków przyjmuje łaskę trzeźwienia. Gdzie jest jej wolność? Wciąż zamknięta w butelce albo proszku. Ale potrafi już odpowiedzieć na wezwanie Boga do życia w trzeźwości. Całkowicie zgadzam się z Autorem, że nie jestem posiadaczem prawdy - to Jezus Chrystus jest prawdą. Natomiast nie oznacza to dla mnie, że osoba niewierząca nie zostanie zbawiona. Może ona żyć Chrystusem w sposób dla mnie niepojęty. W końcu codziennie przyłapuję się na złym rozumieniu woli Bożej. Zgadzam się także z Dariuszem Kowalczykiem, że wątpienie nie stanowi o moim człowieczeństwie. Natomiast mam prawo wątpić. Ale to już znaczy coś innego. I jeszcze moje podziękowania dla Autora za "zaczyn myślowy" w artykule.
.
.
9 maja 2012, 23:33
Poza tym wchodzimy tu ścisłe znaczenie poszczegolnych słow. W powszechnym rozumieniu otwartość ma konotacje pozytywne. To o czym ojciec pisze nazywa się zazwyczaj brakiem asertwności, uległością, chwiejnością. Otwartośc dostrzega dobro w drugim człowieku, zaś chwiejność ma skłonność do ulegania złu.
.
.
9 maja 2012, 23:06
Niczego nie pomylilem. Wspomniane siostry sa kwintesencja tego co nazywamy katolicyzmem liberalnym w USA, ktory uwaza sie wlasnie za nurt otwarty. Owe siostry nie dlatego sa "for choice" albo za malzenstwami homoseksualnymi, ze nie rozumieja nauczania Kosciola (takie glupie, to one nie sa, aby nie potrafily zrozumiec encyklik i KKK), ale dlatego, ze uwazaja, iz Kosciol powinien byc "bardziej otwarty" na inaczej myslacych. To jest bardzo dobry przyklad na zle rozumienie katolicyzmu otwartego. Nauczony zlym doswiadczeniem przekrecania moich slow chce zaznaczyc, ze z tego nijak nie wynika, ze kazdy, kto uwaza sie za katolika otwartego, jest pro choice i za malzenstwami homo. [/quote] Jeżeli są za małżeństwami homoseksualnymi to albo nauczania Kościoła nie rozumieją, albo go świadomie odrzucają. Nie można czegos przyjmować i równocześnie odrzucać. Dlatego nadal upieram się przy stwierdzeniu, że otwartośc jest wartością samą w sobie. Choc oczywiście jest lepiej jeśli towarzyszy jej akceptacja nauczania Kościoła.
WD
Wojtek Duda
9 maja 2012, 21:38
@Wojtas sam autor artykułu pisze, że sformułowania są na dużym poziomie ogólności - dlaczego jednak dalej bez skrupułów interpretuje to 'na swój sposób' ? czyżby jakieś uprzedzenia ? To nie tak. Nie zrozumial pan tekstu. Tezy sformulowane przez p. Kozlowska sa punktem wyjscia.  Teraz po wyjaśnieniach w kilku postach na forum, rozumiem o co Ojcu chodziło. Niemniej jednak, skoro tyle razy to na tym forum Ojciec tłumaczy i dopowiada, może nie cały problem  jest po stronie  czytających ;) a fakt faktem, trochę emocji za dużo z mojej strony niepotrzebnie się wkradło do mojego posta. wracając do sprawy: tak jak jakiś forumowicz   (zdaje się Kinga ) pisał - jak ktoś mówi wpierw jestem 'katolikiem otwartym' a następnie wymienia pięc ważnych dla siebie zasad  to znaczy to, że przyjmuje i akceptuje Prawdy Wiary i nauczanie Kościoła , a jednocześnie podkreśla, jakie wartości są ważne dla niego w przeżywaniu swojej wiary (czyli otwartość na ludzi o innych poglądach  - jak to napisał ~.) . Tak ja to rozumiem.  Nie nazwałbym tego 'zatracaniem katolicyzmu'. Natomiast, faktycznie, może to być rozumiane na różne sposoby i  wypaczane (i najwyraźniej jest - podany przez Ojca przykład sióstr z USA).  
K
klara
9 maja 2012, 20:09
Katolicyzm otwarty to jest wymysł pseudokatolików, aby rozwodnić i rozmyć Katolicyzm, aby w efekcie go nie było. "Znak" to V kolumna w Kościele, sądząc po czynach i zamiarach. W Holandii czy Francji mamy tego otwrtego przerażajace skutki. Nie ma Katolicyzmu ani otwartego, ani zamknietego, tylko ortodoksyjny czyli Katolicyzm normalny. I nie wypisujcie juz tych głupot i nie silcie się nie nadymajcie, za przykładem Pani Kozłowskiej. Otóż to! Piąteczka!
NJ
nauka Jezusa
9 maja 2012, 19:19
Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych – i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. 1 Koryntian 1:22-24
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
9 maja 2012, 18:48
Obawiam się , że pomylił ojciec pojęcia. To, co reprezentują owe siostry to nie jest złe rozumienie otwartości, lecz złe rozumienie nauczania Kościoła. Niczego nie pomylilem. Wspomniane siostry sa kwintesencja tego co nazywamy katolicyzmem liberalnym w USA, ktory uwaza sie wlasnie za nurt otwarty. Owe siostry nie dlatego sa "for choice" albo za malzenstwami homoseksualnymi, ze nie rozumieja nauczania Kosciola (takie glupie, to one nie sa, aby nie potrafily zrozumiec encyklik i KKK), ale dlatego, ze uwazaja, iz Kosciol powinien byc "bardziej otwarty" na inaczej myslacych. To jest bardzo dobry przyklad na zle rozumienie katolicyzmu otwartego. Nauczony zlym doswiadczeniem przekrecania moich slow chce zaznaczyc, ze z tego nijak nie wynika, ze kazdy, kto uwaza sie za katolika otwartego, jest pro choice i za malzenstwami homo.
.
.
9 maja 2012, 18:03
@Dariusz Kowalczyk SJ Ja opisuje problem istniejacy realnie w Kosciele, a mianowicie zlego rozumienia "otwartosci" - podalem konkretny przyklad: odlam siostr amerykanskich (sprawa ostatnio glosna, bo zajmuje sie tym KNW). Obawiam się , że pomylił ojciec pojęcia. To, co reprezentują owe siostry to nie jest złe rozumienie otwartości, lecz złe rozumienie nauczania Kościoła. Całkiem możliwe że otwartość te siostry rozumieją dobrze, choć nie znam szczegółów. To, że negują nauczanie Kościoła, choć jest to niewątpliwie złe, nie oznacza kednak że odrzucają wszelkie wartości, jak chocby otwartość. Ja, choćby tu na Deonie, nagminnie spotykam katolików pozbawionych jakiejkolwiek otwartości, którzy równocześnie negują podstawowe prawdy wiary. I nie wynika to z ich złej interpretacji otwartości, bo takiej po prostu nie mają.
D
DNA
9 maja 2012, 16:55
Katolicyzm otwarty to jest wymysł pseudokatolików, aby rozwodnić i rozmyć Katolicyzm, aby w efekcie go nie było. "Znak" to V kolumna w Kościele, sądząc po czynach i zamiarach. W Holandii czy Francji mamy tego otwrtego przerażajace skutki. Nie ma Katolicyzmu ani otwartego, ani zamknietego, tylko ortodoksyjny czyli Katolicyzm normalny. I nie wypisujcie juz tych głupot i nie silcie się nie nadymajcie, za przykładem Pani Kozłowskiej.
D
DNA
9 maja 2012, 16:54
Katolicyzm otwarty to jest wymysł pseudokatolików, aby rozwodnić i rozmyć Katolicyzm, aby w efekcie go nie było. "Znak" to V kolumna w Kościele, sądząc po czynach i zamiarach. W Holandii czy Francji mamy tego otwrtego przerażajace skutki. Nie ma Katolicyzmu ani otwartego, ani zamknietego, tylko ortodoksyjny czyli Katolicyzm normalny.
T
T
9 maja 2012, 16:34
Otwarty katolicyzm polega na otwartym wypowiadaniu się, na temat tego, co w duszy gra, co czuje się i myśli na temat różnych zagadnień. Nie zawsze i wszędzie można dać wyraz takiej otwartości, jeśli nie chce się zostać zaatakowanym przez egotyków wszelkich barw. Czy powiedzenie, że w jakiejś kwestii uważa się zgodnie z własnym rozeznaniem inaczej niż to prezentuje oficjalne stanowisko Kr-k przy jednoczesnym podporządkowaniu się, tj. nie atakowaniu instytucji, nie forsowaniu swojego poglądu jest już zerwaniem z katolickością? Gdzie złoty środek pomiędzy indywidualną a kolektywną tożsamością?
G
gos.c
9 maja 2012, 16:22
Wydaje mi się że doszliśmy do wspólnego wniosku: Katolik stostuje się do prawd wiary i nauczania Kościoła oraz jest człowiekiem otwartym na ludzi o odmiennych pogladach. Czy się mylę ? To nie katolik jest otwarty bądź nie, ale katolicyzm jest otwarty. Kościół jest otwarty. Ma wprawdzie bramę, ale właśnie przez nią można do Kościoła wejść. Ale to jeszcze nie koniec. <a href="http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/kongregacje/kdwiary/dominus_iesus.html">"Dla tych, którzy nie są w sposób formalny i widzialny członkami Kościoła, «Chrystusowe zbawienie dostępne jest mocą łaski, która, choć ma tajemniczy związek z Kościołem, nie wprowadza ich do niego formalnie, ale oświeca ich w sposób odpowiedni do ich sytuacji wewnętrznej i środowiskowej. Łaska ta pochodzi od Chrystusa, jest owocem Jego ofiary i zostaje udzielana przez Ducha Świętego»"</a> Dlatego trudno mi się zgodzić na zawłaszczanie słowa "otwarty" i stosowanie go jako synonimu np. stania w rozkroku. Katolik otwarty to katolik, do którego jego katolicyzm nie należy. Który wie, że otrzymał łaskę wiary nie dla siebie (albo nie tylko dla siebie), ale  być może ze względu na całą masę niewierzących, którzy dzięki niej mogą się zbawić. Jak coś nie tak napisałam, to proszę mnie poprawić.
9 maja 2012, 16:13
~Dariusz Kowalczyk SJ Przecież wiadomo że jakieś skrajne środowiska , często odchodzące od nauczania KK nie są przyszłością ani solą Kościoła nad tym wydaje mi się (przynajmniej w Polsce )nie ma co dyskutować kontestowanie KKK prowadzi w sposób oczywisty do wynaturzeń i upadku takich de facto sekt obojętnie czy one są skrajnie lewicowo liberalne czy konserwatywne. Myślę że wlaściwie ujął to ~. Natomiast dyskusja wewnątrz nad wszystkim co nie jest doktryną jest moim zdaniem uprawniona i nie ma się co się od razu bać i posądzać kogoś o złe intencje chociaż zdarzają się przecież pomyłki czy błądzenie ale to spotyka wszystkich szukających.Chodzi o to żeby zaraz nie przyprawiać im gęby czy to różowych czy liberalnych czy otwartych w złym znaczeniu. Czy jak to ojciec uął otwartiość na sztandarach to coś z góry złego.Mniej podejrzliwości a więcej zaufania do ludzi i ich intencji proszę ojca. Czy jeżeli ktoś np. oszukał ojca w życiu tzn. że już nie można nikomu ufać?
9 maja 2012, 15:40
Wydaje mi się że doszliśmy do wspólnego wniosku: Katolik stostuje się do prawd wiary i nauczania Kościoła oraz jest człowiekiem otwartym na ludzi o odmiennych pogladach. Czy się mylę ? Masz całkowitą rację
.
.
9 maja 2012, 15:04
Wydaje mi się że doszliśmy do wspólnego wniosku: Katolik stostuje się do prawd wiary i nauczania Kościoła oraz jest człowiekiem otwartym na ludzi o odmiennych pogladach. Czy się mylę ?
9 maja 2012, 15:04
Chcialbym sie jeszcze odniesc do tych komentarzy, wedlug ktorych "twardy katolicyzm", ktory ponoc zaprezentowalem w tekscie, odstrecza innych od Kosciola. Nie podoba mi sie zbytnio to okreslenie "twardy katolicyzm", gdyz integralne przyjmowanie nauczania Kosciola katolickiego nie jest dla mnie twarde, ale po prostu katolickie, no ale przyjmijmy roboczo to pojecie. Kazdy, kto zna troche Kosciol powszechny wie, ze powolania maja raczej srodowiska uwazane za konserwatywne, ktore prezentuja wlasnie "twardy katolicyzm". Natomiast katolicy - powiedzmy - liberalni, "otwarci na wylot", majacy nieustanne pretensji do papieza i biskupow oraz negujace niektore punkty nauczania Katechizmu, po prostu wymieraja. Ci ludzie bowiem, choc chwaleni przez lewackie media, nikogo do katolicyzmu nie przyciagna. Bo i po co komu taki katolicyzm rozwodniony, zakompleksiony, szukajacy pochwal glownego nurtu, ktory katolicyzmu tak naprawde nie lubi? Mlodych przyciagaja ci, ktorzy w cos naprawde wierza - nie fundamentalistycznie, ale prawdziwie, mocno. Czy naprawdę uważa ojciec że to on(i tylko podobnie myślący) podobnie  jest jedynym depozytariuszem prawdy a każdy kto ma jakiekolwiek inne zdanie to ktoś szukający przede wszystkim akceptacji głownego nurtu(na pewno kontestujący KKK) czyli jakiś zagubiony i zakompleksiony nie wiadomo kto , jakiś skazany na wymarcie dziwak dla którego nie wiadomo czy jest miejsce w ,,ojca Kościele" A może Katolicyzm jest w stanie pomieścić różne nurty i ten reprezentowany przez ojca i ten reprezentowany przez ojca Bonieckiego i ijeszcze paru innych? Myślę że min. i oto chodziło autorce gdy pisała  ,,Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi;" także wewnątrz katolicyzmu.Ojciec zaś zwył był walić często jak w bęben w inaczej myślących 
G
gos.c
9 maja 2012, 14:54
Może właściwszy byłby tytuł "Na czym polega tzw. katolicyzm otwarty"? Bo tak sugeruje się, że jest i katolicyzm zamknięty, i otwarty. (O twardym już nie wspomnę.) Zresztą słusznie autor zaznacza, że w tych i podobnych dywagacjach łatwo katolicyzm w ogóle zgubić. Dzisiaj potrzebowałam sięgnąć do "Dominus Iesus". Innym przy okazji też polecam. To akurat taki dokument, do którego warto wracać. Pozdrawiam!
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
9 maja 2012, 14:44
Chcialbym sie jeszcze odniesc do tych komentarzy, wedlug ktorych "twardy katolicyzm", ktory ponoc zaprezentowalem w tekscie, odstrecza innych od Kosciola. Nie podoba mi sie zbytnio to okreslenie "twardy katolicyzm", gdyz integralne przyjmowanie nauczania Kosciola katolickiego nie jest dla mnie twarde, ale po prostu katolickie, no ale przyjmijmy roboczo to pojecie. Kazdy, kto zna troche Kosciol powszechny wie, ze powolania maja raczej srodowiska uwazane za konserwatywne, ktore prezentuja wlasnie "twardy katolicyzm". Natomiast katolicy - powiedzmy - liberalni, "otwarci na wylot", majacy nieustanne pretensji do papieza i biskupow oraz negujace niektore punkty nauczania Katechizmu, po prostu wymieraja. Ci ludzie bowiem, choc chwaleni przez lewackie media, nikogo do katolicyzmu nie przyciagna. Bo i po co komu taki katolicyzm rozwodniony, zakompleksiony, szukajacy pochwal glownego nurtu, ktory katolicyzmu tak naprawde nie lubi? Mlodych przyciagaja ci, ktorzy w cos naprawde wierza - nie fundamentalistycznie, ale prawdziwie, mocno.  Przyklad z USA. Jest tam problem zycia zakonnego zenskiego. Praktycznie sa dwie grupy zakonnic: liberalno-lewicowe, i te tradycycyjno-normalne. Liberalki po prostu wymieraja, bo kogo przyciagna do zakonu dziwaczki, ktore mowia, ze sa "for choice" (chodzi o aborcje).     Otwarcie i tolerancja wobec innych wcale nie oznaczaja - w przypadku katolikow - braku mocnej, wyrazistej tozsamosci i przyjmowania KKK. Wrecz przeciwnie, bo tak naprawde nie ma autentycznej otwartosci bez tozsamosci.
9 maja 2012, 12:10
A kiedy czlowiek, który wypełnia 5 punktów "credo katolika otwartego" będzie mógł powiedzieć, że jest katolikiem - skoro chyba wszyscy sie zgadzają, że te 5 punktów jest ponadkonfesyjne?
.
.
9 maja 2012, 11:40
Czym zatem dla ojca Kowalczyka jest owartość na Jezusa ? W jaki sposób przejawia się owa otwrtość na prawdę ? Na czym polega obecność Kościoła w przestrzeni publicznej ? Co znaczy być owartym na Boża perspektywę zbawienia każdego człowieka ?
Jadwiga Krywult
9 maja 2012, 11:28
T7HRR, punkty ks. Kowalczyka są na wysokim poziomie ogólności, a diabeł tkwi w szczegółach.
9 maja 2012, 11:25
@.  Kiedy przestaje być katolicki?  O Kowalczyk napisał (wypunktowanie moje), że przestaje byc kiedy nie jest: - Otwartym na Jezusa Chrystusa i Jego Kościół, któremu przewodzą biskupi z Biskupem Rzymu na czele; - otwartym na Prawdę i prowadzące do niej prawdy (np. te zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego); - otwartym na obecność Kościoła w przestrzeni publicznej, zgodnie z tożsamością i tradycją danego kraju; i - last but not least - otwartym na Bożą perspektywę zbawienia każdego człowieka: Bóg bowiem "pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1 Tym 2,4).
.
.
9 maja 2012, 11:15
Warto byloby zatem porozmawiac o tym, jaka otwartosc jest katolicka, a jaka nie. No ale, jak widze, nie wychodzi... Bo caly czasy trzeba tlumaczyc "otwartym", ze nie jest sie koniem. Jest jeszcze drugi problem: W którym momencie katolicyzm, przez pozbawienie go otwartości, katolicyzmem przestaje być. Myślę, że jest to zagadnienie, które nurtuje panią Kozłowska, a którego ojciec Kowalczyk nie umiał dostrzec w jej artykule.
.
.
9 maja 2012, 11:13
Warto byloby zatem porozmawiac o tym, jaka otwartosc jest katolicka, a jaka nie. No ale, jak widze, nie wychodzi... Bo caly czasy trzeba tlumaczyc "otwartym", ze nie jest sie koniem. Jest jeszcze drugi problem: W którym momencie katolicyzm, przez pozbawienie go otwartości, katolicyzmem przestaje być. Ja chętnie porozmawiałabym też o tym drugim problemie.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
9 maja 2012, 10:56
@Beniamin Bo ja osobiście odniosłem wrażenie że autorka posłużyła się tu właśnie być może zbyt skondensowanym i zbyt ogólnym credo i pewnie zdaje sobie sprawę że same te 5 pkt. nie wyczerpują bycia katolikiem tylko raczej tej katolickiej otwartości.Bo jak mówimy o katolickiej!!! otwartości to te 5 pkt. ja rozumiem jako dodatek do credo katolickiego(dla mnie to oczywiste) Ciekawe jest, co sama p. Kozlowska pisze, a mianowicie, iz jej znajomy, osoba niewierzaca, po wysluchaniu owego credo katolika otwartego "odpowiedział że zgadza się z tymi postulatami w stu procentach, ale dodał: Czym w takim razie katolicyzm otwarty różni się od buddyzmu?”. A zatem zauwazyl pewien problem w tak sformulowanym credo "katolika otwartego". Oczywiscie, mozna przytomnie zauwazyc, ze te punkty maja sens w polaczeniu np. z Credo nicejsko-konstantynopolitanskim, ktore wyznajemy podczas mszy. Ale to tez nie rozwiazuje problemu. Gdyz Credo nie podejmuje takich kwestii, jak rozumienie wolnosci, prawdy, roli watpliwosci, czy tez miejsca Kosciola w spoleczenstwie, a o tym mowi tych 5 punktow. Warto byloby zatem porozmawiac o tym, jaka otwartosc jest katolicka, a jaka nie. No ale, jak widze, nie wychodzi... Bo caly czasy trzeba tlumaczyc "otwartym", ze nie jest sie koniem.   
Jadwiga Krywult
9 maja 2012, 10:48
"Mam jednak wrażenie, że w tych 5. punktach zagubiła katolicyzm. Innymi słowy, jeśli ktoś przyjąłby te zasady jako swoje, to z tego jeszcze żadną miarą nie wynika, że jest wierzącym katolikiem." A to co było, jak nie odmawianie katolickości ?
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
9 maja 2012, 10:42
@Beniamin Całkowita zgoda tylko gdyby ojciec napisał np.że te 5 pkt to krok we właściwą stronę tylko dla uniknięcia ew. nieporozumień wymaga doprecyzowania lub dopełnienia czymś co nie pozostawiało by wątpliwości że mamy tu doczynienia z credo katolika. A dlaczego mialbym pisac, ze tych 5 punktow, to krok we wlasciwa strone? Moim zdaniem te punkty, to nie jest krok, ale jakis punkt wyjscia (sam w sobie raczej neutralny). I z tego punktu wyjscia mozna zrobic krok we wlasciwa strone, albo w strone niewlasciwa. I zaprosilem - jak mi sie wydawalo - do rzeczowej dyskusji, kiedy ow krok jest w dobra strone, a kiedy w zla, a konkretnie, kiedy jest w strone katolicka, a kiedy nie-katolicka. W zamian uslyszalem od niektorych oskarzenia, ze odmawiam p. Kozlowskiej katolickosci, ze szukam dziury w calym...  
Jadwiga Krywult
9 maja 2012, 10:29
Bo ja osobiście odniosłem wrażenie że autorka posłużyła się tu właśnie być może zbyt skondensowanym i zbyt ogólnym credo i pewnie zdaje sobie sprawę że same te 5 pkt. nie wyczerpują bycia katolikiem tylko raczej tej katolickiej otwartości.Bo jak mówimy o katolickiej!!! otwartości to te 5 pkt. ja rozumiem jako dodatek do credo katolickiego(dla mnie to oczywiste) Dla mnie też oczywiste od początku było, że te 5 pkt to dodatek do credo katolickiego, ale jak widać nie dla wszystkich jest to oczywiste. Wg ks. Kowalczyka i T7HRR katolicy otwarci co pięć minut muszą składać wyznanie wiary, a katolicy mili ich sercom są z tego obowiązku zwolnieni.
Jadwiga Krywult
9 maja 2012, 10:19
To rzeczywiście jest przykład wzorowego "katolicyzmu otwartego", który pogardza i kpi sobie z innych. Brawo. Katolicyzmu autentycznego, jak nazwał ks. Kowalczyk.
C
czytelnik
9 maja 2012, 10:14
Pani Kozłowska pewnie dostaje konwulsji ilekroć zdarzy jej się śpiewać Godzinki. No bo jak jej ma przejść przez gardło: "między cierniem Lilija kruszy łeb smokowi". Kruszy łeb? Jak to?! Co za brak otwartości! Wszak smok też ma "swoją prawdę"! I powinno się jej wysłuchać z szacunkiem i uwagą. A potem w "duchu dialogu" dochodzić na ile jest zgodna z prawdą NMP. A tu bez pytania "kruszy łeb"! A jak jeszcze potem biedna pani Kozłowska ma śpiewać, że NMP jest "niepokalana, czystsza niżli aniołowie"? No jak? Skoro widać jasno, że grzeszy brakiem "otwartości"! To rzeczywiście jest przykład wzorowego "katolicyzmu otwartego", który pogardza i kpi sobie z innych. Brawo.
.
.
9 maja 2012, 10:04
@o. Kowalczyk Czy takie komentarze jak poniżej oddają dobrze credo katolicyzmu, to jak w praktyce powinno się go stosować ?
K
klara
9 maja 2012, 09:47
Pani Kozłowska pewnie dostaje konwulsji ilekroć zdarzy jej się śpiewać Godzinki. No bo jak jej ma przejść przez gardło: "między cierniem Lilija kruszy łeb smokowi". Kruszy łeb? Jak to?! Co za brak otwartości! Wszak smok też ma "swoją prawdę"! I powinno się jej wysłuchać z szacunkiem i uwagą. A potem w "duchu dialogu" dochodzić na ile jest zgodna z prawdą NMP. A tu bez pytania "kruszy łeb"! A jak jeszcze potem biedna pani Kozłowska ma śpiewać, że NMP jest "niepokalana, czystsza niżli aniołowie"? No jak? Skoro widać jasno, że grzeszy brakiem "otwartości"!
9 maja 2012, 09:42
@Beniamin No i to tłumaczy wszystko, więc oczywiście zakładając złą wolę można to interpretować stronniczo lub jak o.Kowalczyk szukać dziury w całym Nie sadze, aby podjecie tematu, jak rozumiemy "otwartosc" w katolicyzmie bylo szukaniem dziury w calym. Wrecz przeciwnie. To bardzo wazny i ciekawy problem wspolczesnego katolicyzmu, rowniez na polu teologii. Jedym z jego aspektow jest np. pluralistyczny model zbawienia, czyli koncepcja (falszywie otwarta), ze Jezus nie jest Zbawicielem wszystkich ludzi, a jedynie chrzescijan. Dla innych natomiast droga zbawienia jest to, w co wierza, bez udzialu Chrystusa. Nie chodzi zatem o stronnicze interpretacje, ani o szukanie dziury w calym, lecz o zauwazenia problemu, ktory warto podejmowac z roznych stron. Całkowita zgoda tylko gdyby ojciec napisał np.że te 5 pkt to krok we właściwą stronę tylko dla uniknięcia ew. nieporozumień wymaga doprecyzowania lub dopełnienia czymś co nie pozostawiało by wątpliwości że mamy tu doczynienia z credo katolika. Bo ja osobiście odniosłem wrażenie że autorka posłużyła się tu właśnie być może zbyt skondensowanym i zbyt ogólnym credo i pewnie zdaje sobie sprawę że same te 5 pkt. nie wyczerpują bycia katolikiem tylko raczej tej katolickiej otwartości.Bo jak mówimy o katolickiej!!! otwartości to te 5 pkt. ja rozumiem jako dodatek do credo katolickiego(dla mnie to oczywiste) Pozdrawiam
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
9 maja 2012, 09:31
@Beniamin No i to tłumaczy wszystko, więc oczywiście zakładając złą wolę można to interpretować stronniczo lub jak o.Kowalczyk szukać dziury w całym Nie sadze, aby podjecie tematu, jak rozumiemy "otwartosc" w katolicyzmie bylo szukaniem dziury w calym. Wrecz przeciwnie. To bardzo wazny i ciekawy problem wspolczesnego katolicyzmu, rowniez na polu teologii. Jedym z jego aspektow jest np. pluralistyczny model zbawienia, czyli koncepcja (falszywie otwarta), ze Jezus nie jest Zbawicielem wszystkich ludzi, a jedynie chrzescijan. Dla innych natomiast droga zbawienia jest to, w co wierza, bez udzialu Chrystusa. Nie chodzi zatem o stronnicze interpretacje, ani o szukanie dziury w calym, lecz o zauwazenia problemu, ktory warto podejmowac z roznych stron.
9 maja 2012, 09:21
@Beniamin Nie chodzi o interpretacje Ewangeli a znaczenie "wynania wiary" Jeśli np. określimy "credo katolika" jako "kochac wszystkich ludzi" to w samym tym credo nie ma w nim nic złego, nic czego katolik nie powinien robić, ale realizacja tak sformułowanego "credo" nie oznacza bycia katolikiem... może się pod nim podpisac agnostyk, animista, ateista, itd...
B
Beniamin
9 maja 2012, 08:48
 Ponadto z różnymi zasadami jest najczęściej tak, że są one sformułowane na - co zrozumiałe - pewnym poziomie ogólności, co sprawia, że istota problemu tkwi w ich interpretacji, a przede wszystkim w ich aplikowaniu do konkretnych sytuacji. No i to tłumaczy wszystko, więc oczywiście zakładając złą wolę można to interpretować stronniczo lub jak o.Kowalczyk szukać dziury w całym, ale tak jest z wieloma tekstami chociażby tutaj na Deonie z interpretacją Ewangelii  wg której (tej interpretacji)Ewangelia pokazuje Pana Jezusa tylko kiedy wywraca stoły w świątyni lub nazyawa faryzeuszy plemieniem żmijowym
.
...
9 maja 2012, 08:18
"Największym oszustwem religijnym jest oszustwo Antychrysta, czyli oszustwo pseudomesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza, który przyszedł w ciele". /.../
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
8 maja 2012, 22:48
@Mak Dziękuję za odpowiedź i od razu zapewniam, że nie zamierzałem Ojca dołować. Widzę, że w Ojca artykule jest polemika z takim skrajnym traktowaniem wątpienia jako konstytutywnej cechy człowieka, aczkolwiek Ojciec uczynił to dość delikatnie i to było głównym powodem mojej wypowiedzi. Nie ukrywam też, że potraktowałem ją (być może niesprawiedliwie) jako element szerszego, współczesnego przekazu, w którym jednak jest takie zorientowanie na afirmację stanu zwątpienia. Co do słowa "nigdy" to gdyby traktować wypowiedź Ojca dosłownie całe zdanie byłoby niepotrzebne. Czy jest ktoś, kto nigdy nie wątpi w swoje racje? Dodam, że istotnie o pewnym fragmencie Ojca tekstu, a to dlatego, że w dużej mierze z nim się zgadzam a nie dlatego, że tylko ten fragment przeczytałem :) No to sie ciesze, ze doszlismy do porozumienia, bo przeciez obydwaj - jak widac - nie lubimy podnoszenia watpliwosci do rangi cnoty najwyzszej.
T
T
8 maja 2012, 20:54
Synkretyzm kulinarny jakoś nikomu nie przeszkadza. Kuchnia polska, jak polski katolicyzm, eklektyczna. Również preferowanie jednego rodzaju napoju alkoholowego nie równa się odrzuceniu innych. Wszystko jest kwestią proporcji, UMIARU!
MR
Maciej Roszkowski
8 maja 2012, 20:44
 Jan Paweł II powiedział, że Kościołowi trzeba nowych świętych, a nie reformatorów. Chrześcijaństwo ze swej istoty jest otwarte- "będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego." Otwartość to jeden z koniecznych przymiotów chrześcijanina, ale go nie definiuje Natomiast otwartość zbyt daleko idąca każe zadać pytanie "TO JAKI JESTEŚ?" Czy jesteś JAKIŚ, czy tylko wszechotwarty? Od otwartości do synkretyzmu droga może być krótka. A z mieszaniem światopoglądów jak z mieszaniem alkoholi.  
BB
bez Boga ani do proga
8 maja 2012, 18:44
Bo co z Boga się zaczyna, to ma byt Bożego dzieła. S. Goszczyński. Tylko dzięki ojców wierze nasza Polska nie zginęła. Póki radio Maryja i TRWAM nadaje Polska przy prawdzie staje. TVN  i szydercze szkło kontaktowe zgnieść prawdę  i Polskość gotowe
A
AP
8 maja 2012, 16:29
i - last but not least - otwartym na Bożą perspektywę zbawienia każdego człowieka No to radiomaryjni autentycznymi katolikami raczej nie są. Kim są radiomaryjni? A ich autentyczność wnioskujesz na podstawie...?
.
.
8 maja 2012, 16:24
Poza stwierdzeniami oczywistymi, jak te w poniższej wypowiedzi, dostrzegam w artykule myśl, która dla wielu nie jest juz tak bezsporna: Każdy autentyczny katolicyzm jest katolicyzmem otwartym Bardzo cieszy mnie to zdanie, gdyż jednoznacznie wynika z niego, iż katolicyzm zamknięty, nie jest już katolicyzmem.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
8 maja 2012, 14:25
@Dariusz Piórkowski SJ Przyznam, że nadal nie rozumiem po tym wyjaśnieniu. Ale może właśnie nie wszystko da się zrozumieć. Mnie się wydaje, że te 5 punktów można jak najbardziej pogodzić z katolicyzmem. Wprowadzanie kategorii otwartości robi tutaj duże zamieszanie. Katolicyzm otwarty i otwartość. Oczywiście, zgodzę się, że to samo słowo można różnie rozumieć. Stąd właściwie biorą sie podziały i konflikty między ludźmi w różnych dziedzinach. Mówimy to samo, myślimy co innego. Postaram sie jeszcze jasniej: 1. Nie twierdze, ze owe punkty sa niezgodne z katolicyzmem. Przeciez na poczatku kazdego akapitu wyrazalem ogolna zgode z omawianymi punktami. Twierdze natomiast, ze mozna je interpretowac w sposob zgodny z katolicyzmem albo w sposob niezgodny z katolicyzmem. 2. Nie odnosze si do tego, jak p. Kozlowska interpretuje sformulowane przez siebie punkty. Ufam, ze jak najbardziej po katolicku. Znam jednak interpretacje nie-katolickie tego rodzaju twierdzen. 3. Krotko opisuje, na czym - moim zdaniem - polega interpretacja katolicka okreslonych stwierdzen, a na czym polega interpretacja nie-katolicka. 4. Stwierdzam, ze 5 punktow, ktore proponuje p. Kozlowska jako credo "katolika otwartego", sa niewystarczajace gdyz jest w nich wyrazona "otwartosc", ale brak dodatkowych sformulowan, ktore wyrazalyby "katolicyzm". Innymi slowy sugeruje, ze aby lepiej okreslic "katolicyzm otwarty" nalezaloby sformulowac punkty, ktory bylyby proba syntezy zarowno "otwartosci", jak i "katolicyzmu", tak aby w sumie otrzymac "katolicyzm otwarty". 5. Ja nie polemizuje z tymi 5 punktami w tym sensie, ze uwazam je za bledne. Przeciez pisze, ze zasadniczo trudno sie z nimi nie zgodzic. Stwierdzam natomiast, ze sa niewystarczajace, i ze moga byc roznie rozumiane. I podaje, jak moga byc rozumiane.
8 maja 2012, 13:07
Do o. Kowalczyka SJ, (...) Mnie się wydaje, że te 5 punktów można jak najbardziej pogodzić z katolicyzmem. (...) @ Dariusz Piórkowski SJ O! I to jest chyba wspólny punkt widzenia (pogrubienie moje). Problem jest w tym, że COŚ musi być przed tymi pięcioma punktami (np.: "Ty Panie masz Słowa życia wiecznego" - patrz mój popredni wpis). Jeśli "credo katolika otwartego" ograniczy sie do tych 5 punktów - to takie wyznanie wiary nie jest katolickie... a czasem niestety jest jedyne (nie znam autorki ani jej poglądów i nie o nich mówię).
Jadwiga Krywult
8 maja 2012, 12:59
Każdy autentyczny katolicyzm jest katolicyzmem otwartym (dlatego szkoda, że pojęcie katolickiej otwartości zdaje się być zawłaszczone przez małą, określoną część Kościoła). Szkoda, że ks. Kowalczyk nie ubolewa nad tym, że katolicyzm w ogóle jest zawłaszczany przez małą, określoną część Kościoła. i - last but not least - otwartym na Bożą perspektywę zbawienia każdego człowieka No to radiomaryjni autentycznymi katolikami raczej nie są.
Dariusz Piórkowski SJ
8 maja 2012, 12:47
Do o. Kowalczyka SJ, Przyznam, że nadal nie rozumiem po tym wyjaśnieniu. Ale może właśnie nie wszystko da się zrozumieć. Mnie się wydaje, że te 5 punktów można jak najbardziej pogodzić z katolicyzmem. Wprowadzanie kategorii otwartości robi tutaj duże zamieszanie. Katolicyzm otwarty i otwartość. W samym katolicyzmie są też formuły, których się nie wykreśla z doktryny jak, np. "Poza Kościołem nie ma zbawienia", ale jednak zmienia sie ich rozumienie. U początków wykluczało sie tych, którzy nie należeli wprost do Kościoła, teraz Sobór mówi o różnych kręgach przynależności ludzi do Kościoła. Formuła pozostaje ta sama, ale jaką przeszła ona ewolucję w jej interpretowaniu przez Kościół. Oczywiście, zgodzę się, że to samo słowo można różnie rozumieć. Stąd właściwie biorą sie podziały i konflikty między ludźmi w różnych dziedzinach. Mówimy to samo, myślimy co innego.
T
T
8 maja 2012, 12:08
Przynależąc do Kościoła rzymsko-katolickiego i regularnie uczestnicząc w jego praktykach wierzę przede wszystkim w transkonfesyjny Kościół serc i dusz, w którym papieżem jest sam Wiekuisty.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
8 maja 2012, 11:58
@ZNAK Mam tylko jedno pytanie do o. Kowalczyka: uzasadnienie, że Kościół ma dostęp do prawdy obiektywnej opiera się na wierze, że prawda obiektywa jest tym, za co Kosciół ja uważa. Bardzo chciałbym, aby Kościół potrafił pokazac w racjonalny sposob, ze taka prawda istnieje, a nie, ze jemu została ona dana, bo to nie jest wyjasnienie tylko pobozne życzenie. Dialog polega na tym, zeby o tym pamietac, a nie narzucac chrzescijanska wizje świata, bo rzekomo wyraza ona prawde, której głoszenie uważa się za ewangelizacje, a nie indoktrynacje. Mamy tutaj kilka kwestii. Pierwsza, to czy w ogole istnieje prawda obiektywna. Druga kwestia, to pytanie, czy czlowiek moze - i w jakiej mierze - te prawde poznac i wyrazic slowami. Trzecia kwestia, to wiara (lub jej brak), ze owa prawda obiektywna odslonila sie nam sama w osobie Jezusa Chrystusa. Zgoda, co do pierwszego punktu nie oznacza jeszcze zgody, co do nastepnych punktow. Jesli chodzi o punkt trzeci, to wiara ze Jezus Chrystus jest Prawda, nie da sie oczywiscie udowodnic w jakims zamknietym dowodzie. Bog bowiem z definicji nie moze byc przedmiotem zamknietych dowodow. Kosciol zatem nie tyle udowadnia, co wskazuje na wiarygodne znaki, poczawszy od apostolow, ktorzy glosili Zmartwychwstalego. Jesli ktos ma mocna wiare i ja glosi, to wcale nie znaczy, ze cos narzuca. Po prostu glosi to, w co gleboko wierzy, czego doswiadczyl, i stara sie pokazac, ze ta wiara jest wiarygodna, czyli godna wiary, przyjecia.  Dialog chrzescijanina ze swiatem nie polega na tym, ze ciagle stawia w nawias Jezusa i mowi: moze Jezus zmartwychwstal, a moze nie, moze jest Zbawicielem, a moze nie. Dialog religijny ma sens wtedy, kiedy strony dialogu wierza w to, co mowia, a nie uwazaja, ze ich wiara, to "pobozne zyczenie".  
Dariusz Piórkowski SJ
8 maja 2012, 11:44
Ja jednak jednego nie rozumiem. Jak, zdaniem Ojca, p. Kozłowska zagubiła swój katolicyzm, wypowiadając te pięć punktów charakteryzujących katolika otwartego? Przecież dokładnie takie same stwierdzenia można odnaleźć, na przykład, w Katechizmie Kościoła? Nic więcej nie dowiadujemy się o tym, jak ona rozumie te punkty. Bo zatracenie katolicyzmu można by jej zarzucić, gdyby rzeczywiście rozumiała znaczenie tych stwierdzeń w duchu Kościoła, a tego nie wiemy.
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
8 maja 2012, 11:38
@Wojtas sam autor artykułu pisze, że sformułowania są na dużym poziomie ogólności - dlaczego jednak dalej bez skrupułów interpretuje to 'na swój sposób' ? czyżby jakieś uprzedzenia ?  To nie tak. Nie zrozumial pan tekstu. Tezy sformulowane przez p. Kozlowska sa punktem wyjscia. Stwierdzam jedynie, ze tak sformulowanie punkty mowia o otwartosci, ale nic nie mowia o katolicyzmie. I to jest doscyc oczywiste. To, co pisze potem, nie jest intrepretowaniem p. Kozlowskiej, czy tez mowieniem, ze ona cos interpretuje w taki, a nie inny sposob. Zauwazam po prostu, ze takie twierdzenia moga byc rozumiane roznie (i de facto sa) - po katolicku i po nie-katolicku. Krotko charakteryzuje i jedno i drugie. A Pan - zamiast czytac bardziej ze zroumieniem - wytacza jakies dziala, ze "bez skrupulow" i ze "uprzedzenia". 
.
.
8 maja 2012, 09:09
Katolicka perspektywa dialogu opiera się na przekonaniu, że istnieje prawda obiektywna. Która w pełni dostępna jest jedynie Bogu. Człowiek jest istotą omylną. . Katolik otwarty jest przede wszystkim otwarty na Prawdę-Jezusa i dlatego chce z innymi dialogować, aby przepowiadać zbawienie w Chrystusie W Jezusie, który nie jest dla niego jakąś abstrakcją czy postacią literacką, lecz jest zywy i jako takiego można Go spotkać w kazdym anpotkanym człowieku. Katolik dojrzały, to ktoś, kto w każdej sytuacji ufa Jezusowi, który daje się m.in. w swym Słowie i w sakramentach Kościoła. W tej perspektywie otwartość jest synonimem zaufania. Zufania pokładanego w Jezusie, a nie w swojej nieomylności. otwartym na Prawdę i prowadzące do niej prawdy (np. te zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego); otwartym na obecność Kościoła w przestrzeni publicznej Otwartym na służenie Kościołowi innym ludziom, otwartm na współodpowiedzilność za Kościół wyrażającą się w piętnowaniu tego co złe . Katoli owarty nie jest zaś otwarty na wykorzystywanie Kościoła do zdobywania własnych celów, zapokajania żadzy władzy, pysznego wynoszenia nad innych ludzi.
8 maja 2012, 08:59
Jak dla mnie "credo katolika otwartego" dobrze opisuje tzw. katolika otwartego... tzn. tzw. "dobrego człowieka". W tym credo brakuje własnie tego co jest punktem wyjścia: "Jezus Chrystus jest jedynym Panem i Zbawicielem, przez Niego z Nim i w Nim, dokonuje się to co najważniejsze w naszej realacji z Trójjedynym Bogiem. Jezus Chrystus jest obecny w swoim Kościele"  To dopiero po tym wyznaniu "credo" nabiera konkretnego znaczenia, wyznania wiary katolika - inaczej jest tylko  wyznaniem dobrego czlowieka...
8 maja 2012, 07:31
Katolik otwarty , czy zamknięty – jaki jest cel takiego różnicowania katolików ? Wolność, truizm, bo każdy człowiek jest wolny w podejmowaniu decyzji. Ale wolność to wybór wierzę lub nie. Przyjmuję całość nauczania, lub je odrzucam. I nie buduje sobie jakieś swojej własnej prywatnej religii skleconej z fragmentów katolicyzmu . Nie na tym ma polegać wolność. Dyskusja jako źródło wiary czy prawdy objawionej ? Oczywiście rozmawiać trzeba z każdym i zawsze. Ale nie po to, aby ustalać prawdy wiary. Katolik ma głosić Dobra Nowinę. Z szacunkiem dla innego człowieka. Ale aby głosić, nie można być wątpiącym. Każdy zapewne przeżywa chwile zwątpienia, ale to nie jest powód do dumy i pisania, iż jest to cecha konstruktywna. Wątpienie należy rozpatrywać jako upadek w wierze. I najlepsza z tych 5 tez – autonomia państwa i Kościoła, czyli de facto sprowadzenie wiary do strefy prywatnej. Tylko jak taka postawa ma się do życia w wierze. Zawsze i w każdych okolicznościach.
O
OK
8 maja 2012, 01:20
Uderz w stół, a nozyce sie odezwą! I odezwało się co nieco "otwrartych katolików". Myśl o. Kowalczyka jest jasna i poprawna, ale nie idzie po myśli specyficznie (a nie po katolicku) otwartych oponentów. Więc taki xLeszek, ~. i niektórzy inni (dość) autorytatywnie bronią tego, czemu (prawdopodobnie) daje wyraz otwarta katoliczka, pani Kozłowska. - Niektórzy dyskutanci, z jednej strony domagają się, żeby p. Kozłowskiej nie imputować nagannego rozumienia otwarości, a jednocześnie napominają Autora, by zawrócił z błędnej drogi bycia "twardym katolikiem", i by do cna nie utracił ich sympatii. - W porządku, w końcu jest tu miejsce na wymianę myśli i "ustalanie" pewnych ważnych pojęć i postaw. Gdy robi to wytrawny Teolog - za co mu dzięki! - to okazuje się, że może nieźle "oberwać". Dostaje marne noty (3.76), jak niedouczony uczniak. - Więc chyba jest problem wątpliwej jakości pewnego typu katolicyzmu otwartego. "Otwarcie" uformowani chcieliby, żeby ich otwartość uchodziła za najbardziej ortodoksyjną, a gdy pokazuje się im (choćby tylko na poziomie teoretycznego opisu) "rysy", to żywo reagują. A może lepsze byłoby (właśnie) otwarcie na zakwestionowanie; a może nawet otwarcie na nawrócenie (w pewnych podejściach).
PA
Padre Antono
8 maja 2012, 00:50
Miło czytać takie słowa i to od o. Jezuity. Pozdrawiam z Peru
P
Paweł
8 maja 2012, 00:30
Bóg zapłać O. Dariuszowi za kapitalne rozważania!!!! 
WD
Wojtek Duda
7 maja 2012, 23:40
 zastanawiam się skąd się biorą lęki i projekcje co poniektórych, że katolicyzm otwarty to 'mówienie o tym co gładkie, a zapomnanie o grzechu' itp. itd., bądź też o 'robieniu idola z dialogu'... właśnie czytam 'Cierpliwość wobec Boga' ks. prof. T.Halika - natrafiłem tam na taki oto fragment:  " Kościół powinien jednak - jak w dzień Zesłania Ducha Świętego - 'mówić wszystkimi językami' i nie zakładać z góry, że nasze chrześcijaństwo  jest językiem, którym Bóg mówi do wszystkich i który wszyscy powinni rozumieć. My natomiast musimy starać się rozumieć innych i tylko w ten sposób staraćsie zrozumiale do nich przedmówić"
P
Pragmatyk
7 maja 2012, 23:24
Artykuł O. Kowalczyka jest jak najbardziej rzetelny. Widzę, że niekóre osoby, chciałyby, by Pismo Swięte oskarżało samego O. Kowalczyka. Katolicyzm otwarty według nich, to mówienie jedynie o tym co gładkie, a zapominanie o grzechu, ludzkich upadkach, panującym złu i potrzebiue nawrócenia. Dopiero to jest heretyckie czytanie Pisma Świętego! Więc zapraszam tzw. "Kościół otwarty" do lektury Listów św. Jana. 
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
7 maja 2012, 23:14
@czytelnik Znaku i innych pism O. Kowalczyk posługuje się dość pokrętną retoryką. Twierdzi, że na poziomie ogólnym z tymi punktami można się zgodzić, ale... Diabeł siedzi w szczególe. Pisze potem, jak należy rozumieć poszczególne słowa w tych twierdzeniach, imputując, oczywiście nie wprost, że p. Kozłowska myśli dokładnie przeciwnie w stosunku do tego, co on napisał. Nie wiem, jakie poglady ma p. Kozlowska. Nie znam jej osobiscie, ani nie czytam jej tekstow. Tych 5 punktow potraktowalem jako inspirujacy punkt wyjscia. Jak je interpretuje sama p. Kozlowska, nie wiem, ale niewatpliwie jest tak, ze takie twierdzenia sa roznie interpretowane - w duchu katolickim albo w duchu malo katolickim, co staralem sie opisac. Prosze wiec bardziej przylozyc sie do czytania Znaku oraz innych pism, by nauczyc sie prawdziwej otwartosci, ktora nie imputuje, ze ktos imputuje, skoro zadnego imputowania w tekscie nie ma.
.
.
7 maja 2012, 23:10
O. Kowalczyk posługuje się dość pokrętną retoryką. Twierdzi, że na poziomie ogólnym z tymi punktami można się zgodzić, ale... Diabeł siedzi w szczególe. Pisze potem, jak należy rozumieć poszczególne słowa w tych twierdzeniach, imputując, oczywiście nie wprost, że p. Kozłowska myśli dokładnie przeciwnie w stosunku do tego, co on napisał. Świetny głos, "demaskujący" niejako styl pisania (myślenia też?) o. Kowalczyka. Coraz bardziej w jego tekstach widać jakąś podejrzliwość i ukrytą arogancję wobec tego, co próbuje choć trochę odejść od "jedynie prawidłowych zdań sformułowanych przez Kośćiół" i tego, co jest "na granicy". Powiedziałabym raczej, że od "jedynie prawidłowych zdań sformułowanych przez o. Kowalczyka" :-)
A
AP
7 maja 2012, 22:52
Paweł i Barnaba mówiąc o jedynym Bogu odrzucili prawdę pogan zamykając się tylko na swoją.
G
gość
7 maja 2012, 22:47
do Jakuba. Masz" jakieś granice" gdy mówisz Ojcze Nasz ?
W
wierzący
7 maja 2012, 22:12
O. Kowalczykowi najwidoczniej chodzi o odstręczenie jeszcze większej liczby ludzi od Kościoła. Owszem, jeśli uważa, że ma być to tylko sól... W dzisiejszym czytaniu z Dziejów Apostolskich Paweł i Barnaba powstrzymuję pogan od złożenia im ofiary jako wcieleniom bogów greckich. Co ciekawe, zamiast ich gromić, mówią o jedynym Bogu, który zawsze się o nich troszczył i chciał dla nich dobrze, pozwolił nawet błądzić. Nie ma tam straszenia karami i podejrzliwości, lecz głoszenie Dobrej Nowiny. I to jest dla nas punkt odniesienia do rozmowy z niewierzącymi lub inaczej wierzącymi, a nie o. Kowalczyk. Na szczęście mamy jeszcze Pismo św. , a nie prywatne interpretacje zakonnika
T
Tomek
7 maja 2012, 21:51
 Słuszne i poprawne stanowisko zajął o. Kowalczyk. Jednak czy wychodząc jako misjonarz do niewierzących Europejczyków ma szanse na posłuch? Wątpie.... Takie wymagania można stawiać człowiekowi w pełni ukształtowanemu w duchu katolickim, dojrzałemu w swej wierze, natomiast jeśli rozmawiamy z osobą niewierzącą lub wyznawcą innej religii to takim podejściem raczej zrazimy rozmówcę na starcie. Moge się mylić, ale tak uważam.
WD
Wojtek Duda
7 maja 2012, 21:48
sam autor artykułu pisze, że sformułowania są na dużym poziomie ogólności - dlaczego jednak dalej bez skrupułów interpretuje to 'na swój sposób' ? czyżby jakieś uprzedzenia ?  Ja w żaden sposób nie widzę tego, że w tych pięciu punktach jest zatracany katolicyzm. ale oczywiście, można to interpretować, tak jak Autor czyni:  Pani Kozłowska pisze: odpowiadamy w wolności na miłość Boga - o.Kowalczyk pisze: słowo wolność jest przewrotnie przekręcane,  Pani Kozłowska pisze: warto rozmawiać - o.Dariusz odpowiada - czynimy z dialogu Absolut.  Pani Kozłowska pisze - wolno nam wątpić - o.Dariusz odpowiada:  i bez wątpliwości  można być czlowiekiem. itd. itp.  Jasne,  wszystko można wypaczyć - także i i najlepsze idee  ale dlaczego od razu zakładać takie rzeczy ? toż to tendencyjna interpretacja i tendencyjny artykuł ! 
J
jakub
7 maja 2012, 21:38
O. Kowalczyk posługuje się dość pokrętną retoryką. Twierdzi, że na poziomie ogólnym z tymi punktami można się zgodzić, ale... Diabeł siedzi w szczególe. Pisze potem, jak należy rozumieć poszczególne słowa w tych twierdzeniach, imputując, oczywiście nie wprost, że p. Kozłowska myśli dokładnie przeciwnie w stosunku do tego, co on napisał.  Świetny głos, "demaskujący" niejako styl pisania (myślenia też?) o. Kowalczyka. Coraz bardziej w jego tekstach widać jakąś podejrzliwość i ukrytą arogancję wobec tego, co próbuje choć trochę odejść od "jedynie prawidłowych zdań sformułowanych przez Kośćiół" i tego, co jest "na granicy".
T
Tomasz
7 maja 2012, 21:27
WIERZĘ, WIĘC JESTEM... Wątpliwości mogą być bardzo niebezpieczne - vide Piotr chodzący po jeziorze - w takich sytuacjach nie powinno być miejsca na chwiejność: jeśli idę do Jezusa, mam iść z wiarą w Moc Najwyższego, nawet pod prąd powszechnie uznanym poglądom (grawitacji), zwłaszcza jeśli widzę dobre rezultaty swoich decyzji (o, a mówili, że niemożliwością jest stąpanie po wodzie!). "Jezu, ufam Tobie!" - to jeden z fundamentów przypomnianych przez s. Faustynę. Wątpiąc w bezgraniczną miłość Miłości ku człowiekowi, w Jej mądrość uchyla się drzwi innego rodzaju "mądrościom" "życzliwych", a piekielnie inteligentnych stworzeń chętnych do wciągnięcia wierzących w odmęty błądzenia na dno rozpaczy, a w szczególności do zatopienia Łodzi Piotrowej. Oczywiście wątpliwości mają konstruktywną stronę: gdy np. wątpię w konstruktywny charakter wszelkich wątpliwości.
M
Maria.m
7 maja 2012, 21:16
średniowieczny inkwizytor- to określenie,które zranić może każdego człowieka. Myśle.że wywody Tej pani mnie nie nawróciłyby. Ale może jestem mało otwarta na takie głoszenie Prawdy? Na jaką szerokośc uchylić okno?
T
tomy
7 maja 2012, 21:13
cieszę się, że są tacy jezuici
CZ
czytelnik Znaku i innych pism
7 maja 2012, 20:49
Na jakiej podstawie o. Kowalczyk twierdzi, zachowując się jak średniowieczny inkwizytor, że p. Kozłowska zatraciła w tych pięciu punktach katolicyzm? O. Kowalczyk posługuje się dość pokrętną retoryką. Twierdzi, że na poziomie ogólnym z tymi punktami można się zgodzić, ale... Diabeł siedzi w szczególe. Pisze potem, jak należy rozumieć poszczególne słowa w tych twierdzeniach, imputując, oczywiście nie wprost, że p. Kozłowska myśli dokładnie przeciwnie w stosunku do tego, co on napisał. Chyba że podaje swoją własną interpretację. Nie podaje równocześnie, jak p. Kozłowska rozumie wolność, sumienie, prawdę. Ale przypisuje jej brak katolickości. Osnuwając to na domysłach? Na swoich projekcjach i lękach? Doprawdy trudno pojąć, o co Ojcu chodzi. Takie zasady są też zawarte w Katechizmie Kościoła. A może pani Kozłowska tak je właśnie interpretuje jak Kościół? Tego jedno nie sposób się z tego artykułu dowiedzieć. Dlatego grzeszy on taką nierzetelnością i szukaniem drugiego dna. o. Kowalczyk zachowuje się, że niby to prawda, iż trzeba działać zgodnie z sumieniem. Ale lepiej nie, słuchajcie się we wszystkim księży - bo macie powykrzywiane sumienia. U nas w Polsce przemilcza się większość nauk soboru, żeby trzymać ciemny lud w ignorancji, wtedy łatwiej nim manipulować. Ale to ma krótkie nogi. Vide: Rewolucja francuska.
A
AP
7 maja 2012, 20:30
Katolik otwarty ma być miękki? A co z "tak, tak - nie, nie"?
KC
katolik czytający ZNAK
7 maja 2012, 20:19
Ojciec Kowalczyk już dawno przestał być otwartym katolikiem w katolickim tego słowa znaczeniu. Obroni każdy pogląd, byle by uznano go za "twardego katolika". To jest jego nowy pijar. Smutne....
LS
le sz
7 maja 2012, 20:10
Rozumiem, że p. Kozłowska starała się wskazać na to, co jej zdaniem określa człowieka otwartego. Mam jednak wrażenie, że w tych 5. punktach zagubiła katolicyzm. Innymi słowy, jeśli ktoś przyjąłby te zasady jako swoje, to z tego jeszcze żadną miarą nie wynika, że jest wierzącym katolikiem. Wrażenia autora artykułu Dariusza Kowalczyka SJ pozostają wrażeniami, a nie faktami. Zwłaszcza że jak z dalszego opisu tych wrażeń wynika, są one charakterystyczne dla dość specyficznego kręgu odbiorców.  Innymi słowy, z przyjęcia w/w punktów p.Kozłowskiej za swoje jeszcze żadną miarą nie wynika, że taki ktoś nie jest wierzącym katolikiem. Wrażenia autora artykułu Dariusza Kowalczyka SJ pozostają wyłącznie jego subiektywnymi, tendencyjnie ukierunkowanymi wrażeniami. Ponadto z różnymi zasadami jest najczęściej tak, że są one sformułowane na - co zrozumiałe - pewnym poziomie ogólności, co sprawia, że istota problemu tkwi w ich interpretacji, a przede wszystkim w ich aplikowaniu do konkretnych sytuacji. Skoro sformułowane są na pewnym poziomie ogólności wymagającym interperetacji, to przedstawiane przez autora Dariusza Kowalczyka SJ zarzutu o zagubieniu przez p.Kozłowską katolicyzmu jest niczym nieuprawnionym tendencyjnym osądem wynikającym wyłącznie z osobistych uprzedzeń.
Z
ZNAK
7 maja 2012, 20:02
Mam tylko jedno pytanie do o. Kowalczyka: uzasadnienie, że Kościół ma dostęp do prawdy obiektywnej opiera się na wierze, że prawda obiektywa jest tym, za co Kosciół ja uważa. Bardzo chciałbym, aby Kościół potrafił pokazac w racjonalny sposob, ze taka prawda istnieje, a nie, ze jemu została ona dana, bo to nie jest wyjasnienie tylko pobozne życzenie. Dialog polega na tym, zeby o tym pamietac, a nie narzucac chrzescijanska wizje świata, bo rzekomo wyraza ona prawde, której głoszenie uważa się za ewangelizacje, a nie indoktrynacje.
FK
fanka koscioła otwartego
7 maja 2012, 19:56
Piekne są te wywody o. Kowalczyka, gdyby jeszcze sami duchowni zastosowali te zasady katolickiej otwartości do siebie, kiedy mówia do innych - zwłaszcza gdyby choć troche przejeli się tym niekótrzy biskupi, którzy domagają się jedynie otwartości na własne poglądy w zyciu publicznym
M
Marek
7 maja 2012, 19:43
Problem p. Kozłowskiej jest prawdopodobnie następujący: jej się wydaje, że dzisiejszy Kościół katolicki potrzebuje reformy, bo kultura postnoweczesności wyprzedziła spowolnioną instytucję, która wydaje się być zaprzeszłą, więc ona sama formułuje credo uwspółcześnionego katolika. Jeżeli ktoś, chce coś reformować, to zakładam, że taka osoba zna "podmiot" mający być reformowanym. Nie wymagam od p. Kozłowskiej znajomości całej historii Kościoła i wszystkich jego dokumentów, ale od osoby, która jest "uświadomionym" katolikiem, oczekiwałbym przynajmniej znajomości konstytucji duszpasterskiej o Kościele we współczesnym świecie - mam wrażenie, że red. Znaku może jej nie znać. Lektura Gaudium et spes  pozbawia dwuznaczego rozumienia pięciopunktowego credo... chyba że ktoś nie ma czasu na czytanie konstytucji, wówczas artykuł O. Dariusz wystarczy.
M
Marek
7 maja 2012, 19:41
Problem p. Kozłowskiej jest prawdopodobnie następujący: jej się wydaje, że dzisiejszy Kościół katolicki potrzebuje reformy, bo kultura postnoweczesności wyprzedziła spowolnioną instytucję, która wydaje się być zaprzeszłą, więc ona sama formułuje credo uwspółcześnionego katolika. Jeżeli ktoś, chce coś reformować, to zakładam, że taka osoba zna "podmiot" mający być reformowanym. Nie wymagam od p. Kozłowskiej znajomości całej historii Kościoła i wszystkich jego dokumentów, ale od osoby, która jest "uświadomionym" katolikiem, oczekiwałbym przynajmniej znajomości konstytucji duszpasterskiej o Kościele we współczesnym świecie - mam wrażenie, że red. Znaku może jej nie znać. Lektura Gaudium et spes  pozbawia dwuznaczego rozumienia pięciopunktowego credo... chyba że ktoś nie ma czasu na czytanie konstytucji, wówczas artykuł O. Dariusz wystarczy.
K
Klara
7 maja 2012, 19:28
Dzięki. Tak właśnie czułam, ale nie umiałabym tego tak logicznie wypunktować. Jeszcze raz dzięki.
G
Gog
7 maja 2012, 18:46
Bardzo głębokie przemyslenia. Budzą niepokój, za który ojcu dziękuję.  Artykuł trudny do  intelektualinego przetrawienia.
BK
Bezrobotny Klucznik
7 maja 2012, 17:23
Ja to na czym polega? No na tym, że drzwi są otwarte i każdy bez trzaskania drzwiami może wyjść z Kościoła i wpaść prosto w rece diabła. Proste.
S
szary
7 maja 2012, 16:17
  Bardzo podoba mi się powyższy  tekst o. Dariusza.   Popieram w całej rozciągłości.  
M
Mak
7 maja 2012, 14:52
"Wątpię, więc jestem - można by sparafrazować Kartezjusza. Ktoś, kto nigdy nie wątpi we własne racje i poglądy, może być człowiekiem niebezpiecznym." Szczerze mówiąc już nie mogę słuchać takich stwierdzeń. Wychodzi na to, że jak jestem święcie przekonany, że 2+2=4 to jestem potencjalnym zagrożeniem. Ten klimat powszechnego zwątpienia. Ta jego wręcz afirmacja. Ta kultura niepewności jaka się obecnie szerzy to jest jeden z powodów kryzysu współczesnego Kościoła i społeczeństwa. Skoro wątpię i jest to stan pożądany to dlaczego ktoś ma mi wierzyć? Czy ludzie po to idą do kościoła, żeby słuchać, że nic nie wiadomo na pewno? A jak usłuszą, że jednak coś jest pewne to nie powinni w to czasem wierzyć, bo jak stracą wątpliwości to będą jeszcze niebezpiecznymi fanatykami! To jest ślepa droga. Czy Pan Jezus też tak się wypowiadał? Też mówił, że wątpi i że jest ok, jak inni wątpią w to co on mówi?