Na czym polega rozgrzeszanie z aborcji?

(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)

Czy rozszerzenie możliwości rozgrzeszania z grzechu aborcji rzeczywiście stanowi wielką rewolucję w dotychczasowej praktyce pokutnej? Na to pytanie odpowiada Marek Blaza SJ.

W liście apostolskim Misericordia et misera na zakończenie Nadzwyczajnego Roku Jubileuszowego Miłosierdzia papież Franciszek napisał m.in. takie słowa:

"Z powodu tego wymagania, aby żadna przeszkoda nie stała pomiędzy prośbą o pojednanie a Bożym przebaczeniem, udzielam od tej pory wszystkim kapłanom, na mocy ich posługi, władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji. To, czego udzieliłem w sposób ograniczony na okres jubileuszu [por. list, na mocy którego udziela się odpustu z okazji Jubileuszu Miłosierdzia, 1 września 2015], zostaje obecnie przedłużone w czasie, niezależnie od jakichkolwiek przeciwnych rozporządzeń" (nr 12).

Czy takie rozszerzenie możliwości rozgrzeszania z tego grzechu stanowi wielką rewolucję w dotychczasowej praktyce pokutnej w Kościele katolickim? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy zapoznać się z praktyką, która panowała przed 1 września 2015 roku.

DEON.PL POLECA

<<Przeczytaj pełny tekst listu papieża Franciszka>>

Zanim jednak zajmiemy się kwestią samego rozgrzeszania z grzechu aborcji, trzeba go najpierw zdefiniować i omówić jego aspekty moralny i prawny, ponieważ nie są one tożsame.

Otóż Kongregacja Nauki Wiary dokonała rozróżnienia na grzech aborcji, którym jest używanie "środków przechwytujących" i "zapobiegających ciąży", a które jest poważnie niemoralne, oraz na przestępstwo aborcji z konsekwencjami karnymi przewidzianymi przez prawo kanoniczne. Ponadto do zaistnienia przestępstwa aborcji wymaga się pewności dokonania przerwania ciąży (por. Dignitas personae, 8 IX 2008, nr 23).

A zatem grzech aborcji to np. zażycie "pigułki dzień po" traktowane jako "antykoncepcja awaryjna" mająca "zapobiegać" niechcianej ciąży. Ponieważ prawo karne interpretuje się ściśle, dlatego w odniesieniu do grzechu aborcji nie ma odpowiedzialności karnej, co nie znaczy, że jest się zwolnionym z odpowiedzialności moralnej.

Kongregacja Nauki Wiary nazywa grzech aborcji poważnie niemoralnym, czyli chodzi tu o grzech ciężki. Odpowiedzialność karna dotyczy wyłącznie sytuacji, gdy nie ma żadnych wątpliwości, że nastąpiło przestępstwo aborcji, które polega na działaniu bezpośrednio ukierunkowanym na zabicie płodu ludzkiego niezależnie od tego, czy znajduje się on w łonie matki, czy poza nim, a sam skutek zabicia płodu zostaje osiągnięty.

W Kodeksie prawa kanonicznego (KPK) obowiązującym w Kościele rzymskokatolickim (zwanym inaczej łacińskim) za przestępstwo aborcji przewidziana jest kara ekskomuniki wiążąca mocą samego prawa (latae sententiae) (kan. 1398). Karze tej podlegają także ci wspólnicy, bez których to przestępstwo nie mogłoby zostać popełnione (np. lekarz albo osoba, która dała pieniądze na dokonanie aborcji).

Kara wiążąca mocą samego prawa (latae sententiae) polega na tym, że przestępca wpada w nią przez popełnienie tego zabronionego czynu. Niepotrzebny jest wtedy wyrok skazujący sądu kościelnego ani oficjalne orzeczenie biskupa, ani innej kompetentnej władzy kościelnej, aby kara ta nabrała mocy prawnej.

Osoba ekskomunikowana zostaje pozbawiona prawa przyjmowania i udzielania sakramentów, jakiegokolwiek udziału w Eucharystii i innych obrzędach kultu, wykonywania jakichkolwiek zadań w Kościele i pełnienia w nim urzędów (por. kan. 1331 KPK). Gdyby osoba ekskomunikowana chciała nawet wziąć udział w jakimś obrzędzie liturgicznym, to powinna zostać usunięta albo czynność liturgiczna winna zostać przerwana, "chyba że przeszkadza temu poważna przyczyna" (kan. 1331 KPK).

Z drugiej strony należy podkreślić, że kara wiążąca mocą samego prawa nie działa jak ekspres do kawy: naciskam guzik i automat wydaje mi napój. Prawo kościelne przewiduje w pewnych wypadkach całkowite odstąpienie od kary: gdy przestępca nie ukończył 16. roku życia; gdy naruszył zakaz z ignorancji niezawinionej; gdy działał pod przymusem fizycznym lub z powodu ciężkiej bojaźni; gdy jest osobą niepoczytalną (por. kan. 1323 KPK).

Ponadto kara powinna być złagodzona lub zastąpiona pokutą, jeśli przestępca działał pod wpływem środków odurzających (np. był pijany) lub bez pełnej poczytalności, w afekcie; jeśli ukończył 16. rok życia, ale nie zaczął 18.; jeśli działał przymuszony ciężką bojaźnią albo z konieczności; jeśli bez swej winy nie wiedział, że za to przestępstwo przewidziana jest kara (kan. 1324 KPK). W tym ostatnim przypadku nie chodzi o to, że przestępca musi wiedzieć, że za aborcję jest konkretnie kara ekskomuniki, ale przynajmniej ogólnie wie, że oprócz tego, że jest to ciężki grzech, to przewidziana jest jakaś dodatkowa kara kościelna.

Jeśli zaś chodzi o katolików obrządków wschodnich (m.in. grekokatolików), to w Kodeksie Kanonów Kościołów Wschodnich (KKKW) nie istnieją w ogóle kary wiążące mocą samego prawa (latae sententiae). Dlatego za przestępstwo aborcji przewidziana jest kara obligatoryjna ekskomuniki większej, którą zwykle nakłada biskup (por. kan. 1450 § 2 KKKW). Skutki ekskomuniki większej odpowiadają karze ekskomuniki w Kodeksie prawa kanonicznego (por. kan. 1434 KKKW). Jednak ekskomunika większa na Wschodzie nakładana jest jedynie wtedy, gdy przestępstwo nabrało charakteru publicznego. Innymi słowy, jeśli kobieta poddała się aborcji, ale w taki sposób, że bardzo niewiele osób o tym wie, wtedy kara nie może być nałożona, gdyż ten, kto może ją nałożyć, nawet nie wie o popełnieniu tego przestępstwa.

Z drugiej strony w prawodawstwie katolickich Kościołów wschodnich biskupowi eparchialnemu (czyli diecezjalnemu) zarezerwowane jest rozgrzeszenie z przestępstwa aborcji (por. kan. 728 § 2 KKKW). Skoro jednak papież Franciszek w liście Misericordia et misera udziela "wszystkim kapłanom, na mocy ich posługi, władzy rozgrzeszania osób, które popełniły grzech aborcji", to wynika stąd, że uchyla on rezerwowanie rozgrzeszenia biskupom eparchialnym w Kościołach wschodnich. Wyraźnie bowiem w tym liście podkreśla: "niezależnie od jakichkolwiek przeciwnych rozporządzeń" (nr 12). Papież Franciszek wprost pisze o władzy rozgrzeszania z tego grzechu, a nie o zdejmowaniu kary kościelnej, które dotyczy jedynie Kościoła rzymskokatolickiego.

W Kościele rzymskokatolickim także przed 1 września 2015 roku niemało kapłanów miało władzę rozgrzeszania i zdejmowania ekskomuniki zaciągniętej za aborcję. Najczęściej byli to wyżsi przełożeni zakonni (np. generałowie, prowincjałowie), prałaci, kanonicy, dziekani, wicedziekani, proboszczowie, administratorzy parafii.

Szczegółowo było to regulowane w ramach prawa diecezjalnego, które w pewnych wypadkach pozwalało rozgrzeszyć z aborcji każdemu spowiednikowi, np. przy okazji spowiedzi wielkanocnej, w czasie misji, rekolekcji, dni skupienia; w czasie wizytacji kanonicznych lub odpustu parafialnego; przy spowiedzi generalnej z przynajmniej jednego roku; przy spowiedzi więźniów, narzeczonych, żołnierzy, chorych w szpitalach, osób starszych niewychodzących z mieszkania, kobiet ciężarnych; w kościołach mających status sanktuarium.

Poza tym zawsze można było zastosować przepis zawarty w kan. 1357 KPK, na mocy którego spowiednik może zwolnić penitenta z kary, która nie została deklarowana (czyli ogłoszona publicznie przez kompetentną władzę kościelną), jeśli penitentowi trudno jest pozostawać w tym grzechu. W takim wypadku od momentu otrzymania rozgrzeszenia penitent ma obowiązek w ciągu miesiąca odnieść się do kompetentnego przełożonego (w wypadku aborcji wystarczyło odnieść się do biskupa) pod sankcją ponownego popadnięcia w karę (por. kan. 1357 KPK). W tej procedurze odniesienia się do kompetentnego przełożonego może pomóc spowiednik, jeśli penitent się na to zgodzi.

A zatem tak naprawdę w Kościele rzymskokatolickim rozszerzenie uprawnień spowiedników co do rozgrzeszania i zdejmowania kary kościelnej za grzech aborcji nie uległo drastycznym zmianom. Właściwie ułatwiło ono możliwość doświadczenia Bożego miłosierdzia, zgodnie ze słowami papieża Franciszka: "Chciałbym podkreślić z całą mocą, że aborcja jest grzechem ciężkim, ponieważ kładzie kres niewinnemu życiu. Jednakże z równą siłą mogę i muszę stwierdzić, że nie ma żadnego grzechu, którego nie mogłoby objąć i zniszczyć Boże miłosierdzie, gdy znajduje serce skruszone, które prosi o pojednanie się z Ojcem. Niech więc każdy kapłan stanie się przewodnikiem, wsparciem i pociechą, towarzysząc penitentom na tej drodze specjalnego pojednania" (Misericordia et misera, nr 12).

Wydaje się, że to rozszerzenie władzy rozgrzeszania z aborcji bardziej radykalnie wpłynęło na dyscyplinę katolickich Kościołów wschodnich, gdzie dotąd z tego przestępstwa mógł rozgrzeszać biskup eparchialny. Z drugiej strony biskupi eparchialni również w pewnych sytuacjach udzielali kapłanom upoważnienia do rozgrzeszania z aborcji (np. przy okazji rekolekcji czy misji albo wyznaczonym przez siebie kapłanom).

Natomiast niezmieniona zostaje praktyka, według której przed rozgrzeszeniem z aborcji spowiednik powinien zobowiązać penitenta do stanowczej poprawy na przyszłość i nałożyć odpowiednią pokutę, a także zobowiązać do zadośćuczynienia za popełnione przestępstwo. Samo zaś rozgrzeszenie sakramentalne w Kościele rzymskokatolickim winno być poprzedzone wypowiedzeniem formuły przez spowiednika: "Na mocy udzielonej mi władzy uwalniam ciebie z więzów ekskomuniki. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego". Penitent odpowiada: "Amen".

Wreszcie należy podkreślić, że papież Franciszek w liście Misericordia et misera przedłużył kapłanom Bractwa św. Piusa X upoważnienie do sprawowania sakramentu pokuty "aż do wydania nowych postanowień w tej sprawie, aby nikomu nigdy nie zabrakło sakramentalnego znaku pojednania poprzez przebaczenie Kościoła" (nr 12). Papież Franciszek podkreśla przy tym, że podjął taką decyzję z własnej inicjatywy, "dla duszpasterskiego dobra tych wiernych, [którzy są związani z Bractwem św. Piusa X] i ufając w dobrą wolę ich kapłanów, aby można było odzyskać, z Bożą pomocą, pełną jedność w Kościele katolickim" (nr 12). A zatem papież zastosował tutaj zasadę zawartą w ostatnim kanonie Kodeksu prawa kanonicznego: "Zbawienie dusz najwyższym prawem" (Salus animarum suprema lex) (por. kan. 1752 KPK).

Marek Blaza SJ - wykładowca teologii ekumenicznej i dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym, sekcja św. Andrzeja Boboli Collegium Bobolanum w Warszawie.

Wykładowca teologii ekumenicznej i dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym, sekcja św. Andrzeja Boboli Collegium Bobolanum w Warszawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na czym polega rozgrzeszanie z aborcji?
Komentarze (18)
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 01:33
Otóż Kongregacja Nauki Wiary dokonała rozróżnienia na grzech aborcji, którym jest używanie "środków przechwytujących" i "zapobiegających ciąży". Należałoby zdefiniować, co rozumie się poprzez pojęcie środki przechwytujące oraz co należy rozumieć poprzez środki zapobiegające ciąży  czy chodzi o środki i metody unikania potomstwa, gdy proces rodzenia w danym małżeństwie został ukończony a metody te nie szkodzą organizmowi  człowieka ani  nie uśmiercają nowego organizmu? Czy poprzez środki  zapobiegające ciąży rozumie się, że mamy do czynienia z zapobieganiem poczęcia? i że są one uważane za niemoralne nawet z grupy środków nieszkodliwych dla ciała i psychiki człowieka? A jeśli  środki te są warunkiem kontynuacji pożycia małżeńskiego a nie są abortywne i nie szkodzą to jakie racje przemawiają za tym , że są one  niemoralne? Racje przytoczone przez bł. Pawła VI nie wytrzymują zdrowej logiki, gdzie są zatem racje oparte na przesłankach rozumu ludzkiego oraz racje  wynikające z nauczania Chrystusa? Jakie są też  też racje naukowe uzasadniające  niemoralność nieszkodliwych metod regulacji poczęć, gdy naturalne metody  zawodzą pod wpływem procesów geriatrycznych? (Czy zakaz środków zapobiegających poczęciu nie jest  równoznacznym z zakazem pożycia małżeńskiego,  gdy małżonkowie posiadają już zrodzoną przez siebie upragnioną liczbę dzieci a procesy geriatryczne nie pozwalają na zastosowanie naturalnych metod regulacji poczęć? Czy chodzi o środki antykoncepcyjne abortywne, które zabijają człowieka w początkowym okresie jego życia? Czy przez  środki zapobiegające ciąży rozumie się środki zapobiegające poczęciu nowego człowieka, nawet z grupy nieszkodliwych dla organizmu matki uważane jest za rodzaj aborcji? Autor powyższego artykułu nie zdefiniował co należy rozumieć przez środek przechwytujący oraz środek  zapobiegający ciąży. Namnożył tym samym wiele wątpliwości. Dziedzina seksuologii małżeńskiej została przez Kościół katolicki na przestrzedni jego historii zagmatwana, zmanicheizowana (tym samym odczłowieczona), odseparowana od  nauk  szczegółowych.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 01:32
Cz.II Rozróżnienie to jest  bardzo ważne z uwagi na ideologię manichejzmu jaką adoptował Kościół katolicki do Magisterium swego nauczania zawarowanej w Humanae vitae wbrew nauczaniu Jezusa Chrystusa zawartej w Ewangelii.  Wiemy, że manicheizm nie uznaje pożycia małżeńskiego o ile nie zmierza ono do poczęcia nowego życia,  tym samym zakazuje pożycia  małżeńskiego po zrodzeniu przez małżonków upragnionej dla nich liczby dzieci.  Wpływy manichejskie na Kościół katolicki  funkcjonują nieprzerwanie od III wieku  po Chr. i Kościół nie potrafi się z nimi do tej pory uporać. Skutki przyjętej przez  małżeństwa katolickie  manichejskiej wizji człowieka narzuconej przez Humanae vitae są poważne dla małżeństw katolickich w postaci dychotomii małżeńskiej oraz osłabienia godności i powagi Kościoła katolickiego. Nikt nie posiada prawa ingerować  w strukturę natury małżeństwa poprzez zakaz małżeńskiego pożycia jak to dokonał bł. Paweł VI w swojej encyklice Humanae vitae. Natomiast  słuszne jest objęcie przez Kościół katolicki  każde poczęte  życie człowieka , piętnując każde zabójstwo pod każdą postacią.
KJ
k jar
25 listopada 2016, 09:03
Powtarza Pan tezy małżeństwa Buelens-Gijsen ze słynnej dyskusji wokół pigułki, które zostały obalone przez Papieską Komisję w 1965 roku. Od Humanae vitae cele małżeństwa chrześcijańskiego są integrująco-prokreacyjne, a nie tylko rodzicielskie. Fakt, na temat technik pożycia małzeńskiego nie dyskutuje się w Kościele od 1968 roku i rzeczywiście wobec rozwoju pornografii to błąd. Jeśli doktryna jest dobrze umotywowana dla pittingu i techniki misjonarskiej, to dla innych technik pożycia już gorzej i w tym aspekcie się zgodzę, że potrzeba nad tym dyskusji i głosu Magisterium.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 12:16
Mnie  interesuje głównie encyklika Humanae vitae , która to była wydana w trzy lata po przedstawionej tutaj dyskusji i rzekomym obaleniem przez  Papieską Komisję, gdy sam papież bł. Pawł VI zabrania pożycia małżeńskiego, w sytuacji zrodzonych już przez małżeństwo upragnionej przez nich liczby dzieci oraz argumentacją tam użytą. Zapewne argumentacja ta nawiązuje do wspomnianej Papieskiej Komisji. Chciałbym zwrócić uwagę na całkowite pominięcie  tam narzędzi w postaci nauk szczegółowych o człowieku, a oparcie się na antropologii własnych przemyśleń (prywatnych) bł. PawłaVI niepełnych, zwanej w literaturze katolickiej, łącznie w pismach Karola Wojtyły integralną wizją człowieka. A więc funkcjonowanie w układzie pojęć wewnętrznie sprzecznych. Nie można mówić o integralnej wizji człowieka w układzie zdeprecjonowania nauk szczegółowych o człowieku, jaka miała miejsce w encyklice Humanae vitae. Papież odrzucił wszelkie badania naukowe, posłużył się  w jej zredagowaniu własną intuicją. Interesują mnie również skutki obserwowane w okresie od 1968 do nadal wprowadzenia w życie tejże encykliki.  Skutki obserwowane są w postaci zaniku pożycia małżeńskiego ze wszystkimi konsekwencjami psychosomatycznymi i  duchowymi włącznie  począwszy od dychotomii małżeństw , separacji  aż do rozwodów włącznie.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 12:17
Tak to jest, gdy zostały wprowadzone zasady nie oparte na  nauce Chrystusa czy  wynikach dociekań nauk szczegółowych o człowieku. Moglibyśmy tutaj podyskutować o argumentacji użytej przez bł. Pawła VI zabraniającej pożycia małżeńskiego. A jest ona konglomeratem niewiedzy o człowieku oraz o nauce Chrystusa.  Argumentacja ta (PawłaVI)  w metodzie podobna jest argumentacji skierowanej przeciwko Galileuszowi, z tym że argumentacja użyta w historycznym już stanowisku Kościoła odpowiadała poziomowi tamtych czasów a argumentacja  wyrażona w 1968 roku  pomija świat nauki a opiera się  na stereotypach środowiskowych o silnych tendencjach  ideologii manicheistycznej w którą uwikłał się  bł. Paweł VI, przynosząc  niezliczonej ilości małżeństw  nieszczęścia w postaci małżeńskich dysfunkcji. Łamanie prawa naturalnego przez bł. Pawła VI musiało tak właśnie się skończyć. Nikt nie ma bowiem prawa ingerować w naturę pożycia małżeńskiego, żadna władza tak świecka jak też duchowna. Chrystus dał małżonkom pełną autonomię, i należy tę naukę uszanować.
KJ
k jar
25 listopada 2016, 17:45
Ależ jest Pan w zupełnym błędzie! Kościół w Polsce w okresie Wielkiej Nowenny prowadził systematyczną obserwację zastosowania tzw. metody polskiej Teresy Kramarek w poradnictwie małżeństw, a papież Paweł VI oparł się na wynikach badań krakowskich i przywiezionych przez kard. Wojtyłę w 1968 roku zeszytach obserwacyjnych rodziny z Krakowa, która przez 8 lat prowadziła regularne obserwacje płodności i sterowała według nich poczęcie trójki dzieci. Polska była jedynym krajem katolickim w świecie, które dokładnie opracowało i wdrażało metody naturalne, tak że w latach 70. nawet komunistyczni socjolodzy i seksuolodzy uważali, że nie możliwe jest upowszechnienie metod regulacji mechanicznej i farmakologicznej w Polsce, bo Polacy stosują metody naturalne promowane przez Kościół. Odsyłam do obszernej literatury przedmiotu, np. wydanej w Krakowie w 2013 roku książki-sprawozdania z konferencji na ten temat "Bioetyka pokolenia Karola Wojtyły". Oczywiście pomocny w zrozumieniu całości problematyki jest zawsze Włodzimierz Fijałkowski.
KJ
k jar
25 listopada 2016, 18:00
Problem katolickich małzeństw w zakresie pożycia jest li tylko wynikiem samych małżeństw, a nie doktryny. W małżeństwo wchodzą ludzie kompletnie nie przygotowani: kobiety nie są uczone przez matki obserwacji płodności, zamiast tego matki prowadzą zupełnie zielone nastolatki do ginekologa, który tym nieznajacym nawet własnego cyklu np. 16 latkom przepisuje tabletki lub plastry antykoncepcyjne i się zaczyna jazda. To samo chłopcy: ojcowie wogóle zapomnieli o uczeniu synów, czym jest płodność i taki zielony mężczyzna wchodzi we współzycie, a potem nagle wskakuje z tego w małżeństwo. W poradni na pytanie, jaki jest stan Pana płodności oczy otwiera, bo nie wie, czy jest płodny, czy nie. Fijałkowski wyraźnie określił: albo ktoś stosuje metody naturalne, albo regulacyjne. Łączyć tego w żadnym wypadku nie można. Metody naturalne polegają na wyłączeniu współżycia w okresie płodności, aby nie zajść w ciążę, metody mechaniczne i farmakologiczne wyłączają płodność, by zachować swobodę współżycia. Więc, gdy zgodnie z doktryną katolicy stosują metody naturalne to cały czas, a jak chcą regulować inaczej swoje pożycie to też muszą cały czas, inaczej szkodzą zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Pogodzić się tego nie da. Dzisiaj tak rozbudowana jest wiedza na temat metod naturalnych, można sobie dowolnie wybierać jedną z metod naturalnych, że zupełnie nie trzeba sięgać po środki farmakologiczne. Można sobie wybrać metodę do charakteru pożycia, częstotliwości aktów seksualnych, trybu życia, czy stanu zdrowia, ale trzeba chcieć pracować nad swoim małżeństwem, a nie uważać, że doktryna zła. Złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 18:42
Pan mówi o I fazie życia małżeńskiego,  gdy małżonkowie znajdują się w okresie rodzenia swoich dzieci. Do tej fazy nie posiadam żadnych zastrzeżeń. A u samego prof. Włodzimierza Fijałkowskiego chciałem nawet w owym czasie otworzyć przewód doktorski na powyższy temat. Rozmawiałem z nim na ten temat, wyraził duże zainteresowanie. Ta faza przebiega bez zakłóceń dla pożycia małżonków, kiedy organizmy są jeszcze młode a rytm płodności stabilny i czytelny.  Natomiast sytuacja się zmienia, gdy wchodzimy w II fazę, gdzie czynniki geriatryczne uniemożliwiają czytelność  cyklu, ( ale nie tylko) wówczas to dochodzi do sytuacji przyjęcia praktycznego białego małżeństwa (nikt nie chce rodzić aż do menopauzy).W  ramach tej patologii dochodzi do dysfunkcji małżeńskich. Badania? jakie przeprowadził badania bł. Paweł VI, gdy wprowadzał do encykliki zakaz  stosowania środków i metod atypoczęciowych  nad skutakami dalekosiężnymi takiego nauczania? Tu nie chodzi o badania z zakresu biologii ludzkiej rozrodczości, które miały już miejsce na początku XX wieku i literaturze przedmiotu były nam znane. Tu chodzi o badania nad skutkami wprowadzenia zakazu małżeńskiego pożycia  w II fazie  życia małżonków. Zakaz dotyczy głównie II fazy pożycia małżńnskiego, w tej fazie jest on dotkliwy i rodzi patologie małżństwa i rodziny. Rodziny, ponieważ małżeństwa  dychotomiczne mają swoje uwarunkowania i oddziaływania na całokształt założonej przez siebie rodziny. Separacje i rozwody sprzyjają patologii rodziny. Zakaz seksu małżeńskiego doprowadził do licznych separacji małżonków  aż do rozwodów włącznie. Nie każdy małżonek godzi się na ideologiczną abstynencję pożycia małzeńskiego w sytuacji, gdy z tej abstynencji nic dobrego nie wynika, owszem wynika zło. Nieunormowane pożycie seksualne w ramach małżeństwa rodzi zło. Jakie badania przeprowadził Kościół katolicki nad II fazą małżeństwa od 1968 roku do teraz? proszę o podanie źródeł. A jeśli takie badania były to dlaczego Kościół katolicki nie wypłacił należne odszkodowania małżeństwom, które doprowadził do różnorakich dysfunkcji poprzez wymuszenie  zaniechania pożycia małżeńskiego? Znam  małżeństwa  poszkodowane,  gdy zastosowały w swoim życiu zasady zawarowane w encyklice Humanae vitae. To są bardzo poważne sprawy obciążające Kościół katolicki.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 19:18
Jak widzę, funkcjonuje Pan w obrębie teorii  nie praktyki. W okresie II pożycia małżeńskiego jakie metody pozwalają na jednoznaczne określenie czytelności cyklu nap. w okresie około menopauzy? Więc, gdy zgodnie z doktryną katolicy stosują metody naturalne to cały czas, Tyle tylko, że natura nie pozwala na stosowanie cały czas takiej metody. Ingerowanie Kościoła w strukturę pożycia małżeńskiego jest aktem niedopuszczalnym.
KJ
k jar
25 listopada 2016, 20:01
Prace nad tym prowadził w Szczecinie Zbigniew Szymański i do jego prac odsyłam. Metodę polską stosowano do małżeństw z 30 letnim stanem, czy dalej nie wiem. Trzeba się skontaktować z Teresą Kramarek. Moze trzeba ustawienie indywidualne opracować dla konkretnego przypadku. Nie ma podstaw do kwestionowania metod naturalnych w okresie okołomenopauzalnym. To tylko kwestia zmiany techniki współzycia i znalezienia dla konkretnej pary takiej, która odpowiada sytuacji zdrowotnej takiej pary.
KJ
k jar
25 listopada 2016, 20:03
Należy zmienić technike współżycia. Proszę się skontaktować z katolickimi seksuologami. Moze pomóc np. dr Marek Babik z "Ignatianum".
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 22:05
Techniki współżycia jako metody antypoczęciowe to znakomity humor antykoncepcyjny. Muszę pogratulować. Jedna z takich technik, to zamiast współżycia należy wypić szklankę zimnej wody.  100. procentowa pewność, a i Kościół będzie ukontentowany, że jego metody proste i skuteczne. Można też zjeść popieprzoną  jajecznicę na maśle.
Agamemnon Agamemnon
25 listopada 2016, 22:35
Manicheiczycy usytuowani w Kościele katolickim głoszą, że seks nie jest zły, pod warunkiem, że jest nakierowany na życie. Co to znaczy w rozumieniu manichejczyka, że seks winien być nakierowany na życie.  Otóż znaczy to, że jeśli chcesz współżyć to twoje działanie intencjonalnie winno przynieść na świat nowego człowieka. A jeśli już zrodziłeś wystarczającą ilość dzieci, wówczas musisz stosować abstynencję albowiem jak głoszą, seks ma służyć życiu, czyli masz rodzić do menopauzy. Aby tej koncepcji stało się zadość głoszą, że wszystkie metody zapobiegające posiadaniu dalszej liczby dzieci są niemoralne. Zasada ta będąca zasadą manichejską została zamieszczona w encyklice Humanae vitae przez papieża Pawła VI w roku 1968.
K
k.jarkiewicz.ign
26 listopada 2016, 08:20
Kto Panu takich głupot nawciskał do głowy - od Humanae vitae cele małżeństwa są integracyjno-rodzicielskie, a nie tylko prokreacyjne, czyli nie ma możliwości oderwania seksu ani od funkcji integracyjnej (zresztą Wojtyła w "Miłość i odpowiedzialność" to dość jasno wyłożył już w 1960 roku) ani rodzicielskiej, ba powołanie nowego życia bez integracji duchowej jest zawsze ze szkodą dla pary i powstającej rodziny. Integracja małżeńska jest zawsze rodzicielska, bo nawet współżyjąc w czasie niepłodności rodzimy w sobie gotowość do przyjęcia życia. Życie przyjmuje się też nie tylko w formie zrodzenia dziecka, ale w każdej innej, np. w formie aktywności zawodowej czy społecznej. Każda para wypracowuje swój mikroklimat seksualny dostosowany do jej rytmu życia, stanu zdrowia, itp. Każdy okres życia ma też inny rytm współżycia: inne techniki stosują 20 latkowie, inne 60 latkowie i nikt tu nie mówi o abstynencji. To, że kultura chrześcijańska nie wypracowała tak wielu technik jak choćby taoizm z ich seksem tantrycznym, to nie znaczy, ze ich nie ma. Żyje Pan w klimacie przedsoborowym, ale nawet dla niego ważne było, aby istniała łączność między małżonkami co do ogólnie pojmowanych potrzeb. Czy należycie zaspakaja Pan potrzeby seksualne małżonki w stanie okołomenopauzalnym? Widzę, zę to nie problem współżycia uleży u podłoża tych Pana wątpliwości, ale problem integracji małzeńskiej (pytanie, czy kiedykolwiek była, gdy są takie wątpliwości, a jeśli była, to co spowodowało,że nie jest i trudno mi jakoś sie zgodzić z Pana twierdzeniem, ze powodem problemów jest okołomenopauzalny okres życia małżonki). Trzeba też badać, na ile dotychczasowe techniki seksualne były integrujące - no chyba,że Pan sie przyzwyczaił do jednej techniki i ją stosuje lata, to moze być problem. Radzę wizytę w katolickiej poradni seksualnej.
Agamemnon Agamemnon
26 listopada 2016, 17:23
Zatem cytujmy Karola Wojtłę. Pierwszorzednym celem małżeństwa jest procreatio, celem drugorzędnym jest mutuum adiutorium trzecim remedium concupiscentie. Kościół chce bowiem szeregując obiektywne cele małżeństwa podkreślić, że prokreacja w porządku obiektywnym, ontologicznym, jest celem ważniejszym, niż to, że by mężczyzna i kobieta żyli razem wzajemnie się dopełniając i wspierając (mutuum adiutorium podobnie jak to drugie jest ważniejsze aniżeli zaspakajanie  naturalnej pożądliwości.   Miłość i odpowiedzialność, Karol Wojtyła, Lublin 1986 str. 66. Jak się takie coś czyta to się jeży włos na głowie. Płodzić, za wszelka cenę a reszta to dodatkowy ochłap towarzyszący płodzeniu. Tymczasem w koncepcji normalnej ludzkiej  etyki małżeńskiej a zarazem ewangelicznej, uznaje się  ,że wszystkie cele są jednakowo ważne, gdyż bez jednego z nich małżonkowie się okaleczają – nie realizują rozwoju  wzajemnej miłości. A bez miłości nie ma życia. Nie biologizm ( płodzenie)  jest najważniejsze jak chce Karol Wojtyła, lecz miłość pomiędzy małżonkami jest najważniejsza. W warunkach miłości bowiem wzrasta bogactwo wzajemnego oddania i radość życia w której ma miejsce również i przekazywanie nowego życia. Tak to jest, jak ksiądz bierze się za analizę małżeńskiego pożycia seksualnego. W innym miejscu u Karola  Wojtyły czytamy. Znów trzeba przyznać, ze bezwzględne odcięcie się od naturalnych skutków współżycia małżeńskiego jakoś narusza spontaniczność i głębię przeżyć, zwłaszcza jeśli w tym celu stosuje się środki sztuczne. W jeszcze większym chyba stopniu prowadzi do tego brak wzajemnego zrozumienia i rozumnej troski o pełne dobro małżonka. Tyle tylko, że środki sztuczne dają możliwość pożycia małżeńskiego w II fazie pożycia małżeńskiego, gdy  dzieci zostały już zrodzone a metody naturalne je niweczy z uwagi na nieczytelność cyklu i zjawisko mijania. Stwierdzenie, że istnieje czytelność cyklu sprzyjającą pożyciu małżeńskiemu w okresie klimakterium stanowi niewiedzę z zakresu biologii człowieka, gdzie nie istnieją metody czytelnego określenia  z uwagi na procesy geriatryczne zachodzące w organizmie,  pożycie jest w owym okresie wysoce ryzykowne.Trzeba zwrócić uwagę, że Kościół w sposób realny nie pomógł matkom i ojcom w procesie materialnego utrzymania dzieci. Zakazując  stosowania środków i metod antypoczęciowych Kościół  chce aby małżonkowie nieustannie płodzili dzieci aż do klimakterium albo żyli w abstynencji . Cytujmy dalej Karola Wojtyłę: Kto nie chce skutku, unika przyczyny. Skoro przyczyną poczęcia w znaczeniu biologicznym jest stosunek płciowy małżonków, zatem jeśli wykluczają poczęcie,( bo np. posiedli już wystarczającą ilość zrodzonych przez siebie dzieci – mój. przyp.) winni wykluczyć też sam stosunek, winni zeń zrezygnować. Zasada wstrzemięźliwości małżeńskiej jest pod względem etycznym przejrzysta... Miłość i odpowiedzialność, Karol Wojtyła, Lublin 1986, str.215. Gdy się weźmie pod uwagę konglomerat zdarzeń jakie mają miejsce w życiu obojga małżonków ze zjawiskiem mijania włącznie, to w efekcie mamy stadium małżeństwa białego. Wszystko to zawdzięczamy encyklice Humanae vitae gdzie figuruje zapis zakazu  stosowania środków i metod zapobiegających poczęciu, również tych nieszkodliwych dla organizmu człowieka w sytuacji gdy małżonkowie zrodzili już wystarczającą dla siebie ilość dzieci. Byłoby zrozumiałe, gdyby papież zakazał stosowania środków zapobiegających poczęciu szkodliwych dla zdrowia ludzkiego, ale on zakazał stosowania środków nieszkodliwych. Mamy zatem tutaj do czynienia z przyjęciem przez papieża układu ideologii manichejskiej, gdzie  małżonkowie po zrodzeniu dzieci   w wyniku takiego zakazu, praktycznie zmuszani są do  przekształcenia się w małżeństwo białe. Żadna poradnia tutaj nic nie pomoże, chyba że ludzie tam pracujący potrafią cudownie przeksztłcić prawo natury. Jak dotychczas to jeszcze nikomu nie udało się dokonać. Jeszcze nikomu w świecie nie udało się nie stosować metod antpoczęciowych i unknąć  ciąży. Nikomu.
Agamemnon Agamemnon
26 listopada 2016, 18:09
Jeszcze nikomu nie udało się zrealizować sprzeczności polegającej na odrzuceniu  metod atypoczęciowych i jednocześnie prowadzić pożycie małżeńskie bez zainicjowania ciąży. Nikomu, dlatego twierdzenie, że Kościół docenia  pożycia małżeńskie jako czynnik integrujący małżonków  jest fałszywe. Kościół w tym temacie pozostaje w sferze deklaratywnej, w sferze pustosłowia, nic poza tym. W Kościele katolickim jego luminarze posiedli fobię wobec natury. Chcieliby, aby człowiek w swoim życiu seksualnym dostosował się do natury i nie korzystał z dorobku rozumu ludzkiego. Do porządku natury jest korzystanie z rozumu a nie żyć w naturze. Człowiek w naturze ginie. Naturę ujarzmia i dostosowuje do swoich potrzeb. Buduje domy a nie mieszka w jaskiniach, gotuje obiady a nie pożera surowego zwierza.
Agamemnon Agamemnon
27 listopada 2016, 03:49
Otóż Kongregacja Nauki Wiary dokonała rozróżnienia na grzech aborcji, którym jest używanie "środków przechwytujących" i "zapobiegających ciąży", a które jest poważnie niemoralne. A jednak się kręci.( Galileusz) Filozofia w poezji IV RP
KJ
k jar
23 listopada 2016, 21:16
Bardzo potrzebny artykuł w tym szumie medialnym i dziękuję za niego, bo on wszystko plastycznie wyjaśnia i z pewnością jest pomocny dla zainteresowanych. Warto nadmienić - zwłaszcza w kontekscie zarzutów, że prawo kościelne jest bardzo rygorystyczne - że równie rygorystycznie podchodzą do kwestii aborcji kodeksy etyczne lekarski i farmaceutyczny. Również tam rozróżnia się aborcję będącą de facto przedwczesnym usunięciem żywego płodu z łona matki i embriotomię oraz płodobójstwo wynikłe z działań farmakologicznych (w prawie kościelnym obligatoryjnie przestępstwo aborcji i grzech aborcji). Dobrze byłoby również podać, że penitenci otrzymują określoną pokutę, np. przekazanie kwoty pieniężnej w wysokości zapłaty za aborcję na rzecz domów samotnej matki, branie udziału w publicznych debatach na rzecz ochrony życia czy także adopcję dziecka, o ile taka możliwość jest zgłaszana.