Najtrudniejsza droga kobiety

(shutterstock.com)

Robię codzienną prasówkę i trafiam na informację, że we wrocławskim oknie życia zostawione zostało 1,5 roczne dziecko. Ciarki. Zbieram myśli. Walczę sama z sobą, by nie osądzać a zrozumieć. To trudne zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi niezawinione cierpienie.

Mały człowiek

Dzisiaj moja córa kończy 1,5 roku swojego życia. Robienie obiadu z tatą, to dla niej czas najlepszej zabawy. Pralkę uruchamia przynajmniej dwa razy dziennie. Uwielbia książki. Na pytanie: "gdzie jest twój braciszek?", kładzie rączkę na moim brzuchu i tuli się do niego. Kiedy szepczę jej do ucha "kocham Cię", uśmiecha się jakby lekko zawstydzona. A po dniu spędzonym z kimkolwiek, kto nie ma na imię "mama", wieczór to czas na odreagowanie tęsknoty poprzez bliskość.

Mały, 1,5-roczny człowiek, z kształtującym się temperamentem, z bardzo wyraźnymi potrzebami, ufny i przywiązany, znajdujący poczucie bezpieczeństwa w ramionach rodziców i czyniący życie dorosłych całkowicie inną, lepszą rzeczywistością. Taką zdolność posiada każde dziecko. Bez względu na to czy urodzi się w domu ze złotymi klamkami, czy z piecem kaflowym.

DEON.PL POLECA

Nieobecni

Z tą świadomością myślę o kobiecie, która podjęła decyzję, by zrzec się praw do swojego dziecka. Tego dziecka, z którym już ma masę pięknych i budujących wspomnień. To decyzja bez wątpienia dramatyczna. Ponad matczyne siły. I wzbiera się we mnie złość, bo w tej historii, jak w wielu podobnych, jest tylko czarna owca, czyli matka i ofiara - dziecko. Cała odpowiedzialność ciąży na kobiecie. Wszelkie wirtualne baty dostaje właśnie ona.

Prawdopodobnie również ofiara, dotknięta przemocą fizyczną, psychiczną czy ekonomiczną. Zostawiona sama sobie. Być może postawiona przez męża alkoholika pod ścianą ultimatum. Uwikłana w chorą lojalność i milczenie. Pytam się: gdzie jest partner/mąż/ojciec dziecka? Gdzie jest najbliższa rodzina? Gdzie są sąsiedzi? Gdzie są urzędnicy z opieki społecznej? I wreszcie robię rachunek sumienia: gdzie jestem ja, kiedy widzę nędzę, cierpienie, niesprawiedliwość lub przemoc? Czy odwracam szybko wzrok, wkładam słuchawki do uszu i zagłuszam sumienie?

Realna zmiana

Nie zobojętnieć na krzywdę innych, to lekcja dla każdego człowieka o ludzkim sercu. Jasne, to wymaga odwagi, choć czasem tylko wykręcenia numeru 112. Mimo obaw, niechęci, wygodnictwa bądźmy jako chrześcijanie tymi, którzy niosą realną zmianę. Tymi, którzy reagują w porę. Którzy zastraszonym matkom przyniosą Dobrą Nowinę, że z tego błędnego koła można wyjść, że mogą wychować swoje dziecko i jeszcze nie raz szczerze uśmiechnąć się do życia.

Droga do okna życia, to dla każdej kobiety najtrudniejszy odcinek jaki przemierza. To droga porzuconych pragnień, beznadziei, rozpaczy, bólu, samotności, niemego krzyku o pomoc i żałoby po porzuconym dziecku.

Jeśli kiedykolwiek Twoja lub moja droga skrzyżuje się z drogą potrzebującego, życzę nam, byśmy umieli się zatrzymać i bez osądu być, po prostu i aż.

Natalia Białobrzeska - żona i mama, szczęśliwa kura domowa

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najtrudniejsza droga kobiety
Komentarze (16)
19 stycznia 2016, 13:44
"Wszelkie wirtualne baty dostaje właśnie ona." Jak widać ilość wirtualnych batów jest niewielka. Oddanie do okna życia uznane za rozwiązanie trudne - ale akceptowane, jak droga ratunku. Próba pomocy - jak najbardziej. Osądzanie - wbrew pozorom można się pokusić o osąd - ta kobieta chce pomóc dziecku... i nie umie wymyślić innego lepszego wyjścia. Próba zrozumienia - bez jakichkolwiek danych - nie powienie nic o tej kobiecie, nie pomoże jej zrozumieć - może najwyżej pomóc zrozumieć siebie i własne wyobrażeniach na temat tej sytuacji.
19 stycznia 2016, 09:32
Nie jest to z pewnością próba zrozumienia tej konkretnej kobiety. Nie podejmuje Pani w tym kierunku żadnych kroków. Jest raczej próbą usprawiedliwienia w ciemno - a najbardziej próba racjonalizacji - to co się stało uważa Pani za straszne i niekobiece: a skoro ona krzywdzi to musiała być wcześniej skrzywdzona, a skoro kobieta została skrzywdzona to przez męża (a dlaczego nie partnera czy konkubenta). Stąd m.in. zapewne zarzut że to: "lewacka, feministyczna mantra"
Andrzej Ak
17 stycznia 2016, 23:20
Takie okna życia stanowią konkurencję dla lobby aborcyjnego_, które nie oszukujmy się jest szatańskim dziełem w tym naszym ziemskim świecie. Trzeba wspierać tą inicjatywę "okien dziecka" i co najwyżej ulepszać procedury ich funkcjonowania tak, aby dziecko jak najmniej było narażone na STRES. Pamiętajmy, iż dziecko oddzielone od matki przeżywa stres. Tym samym czas przekazania takiego dziecka w ramiona kolejnej kobiety, w roli matki zastępczej powinien być minimalizowany przez już wspomniane procedury. Nie silmy się na osądy pod adresem takich matek. Są przecież różne wypadki życiowe. Lepiej urodzić i oddać niż poddać aborcji rozczłonkowującej ciało bezbronnego stworzenia Bożego. Bóg Stwórca w swojej Miłości najbardziej pochyla się nad istotą nienarodzonego, tak iż nie wykluwa się ono z jajka, lecz dojrzewa bezpiecznie w łonie swej matki. Człowiek powstaje z kontaktu dwojga ludzi, a więc w przypadku aborcji w odpowiednim czasie oboje z tego mordu nienarodzonego będą sądzeni.
17 stycznia 2016, 10:52
Kobieta powinna oddać dziecko do adopcji, a nie zostawiać w oknie życia. Procedury prawne są wtedy prostsze i dziecko szybciej trafi do nowej rodziny. Nie ma to żadnego związku z osądzaniem czy potępianiem. We mnie taka decyzja raczej budzi szacunek niż potępienie. Często rodzicie nie potrafią odpowiednio zając się dzieckiem, oddać do adopcji nie chcą, aby ratowac jakieś pozory, a cenę płaci dziecko które się tuła od jednego sierocińca do drugiego. 
17 stycznia 2016, 00:06
Czytam w tekście i komentarzach o uciemiężonej kobiecie nad której losem należy się zatrzymać, o potrzebie otwartości i porzuceniu własnego paradygmatu myślowego. To bardzo ładne ale to nie chrześcijaństwo. Dajcie więc spokój z dmuchaniem tego balona, on i tak zaraz pęknie.  
abraham akeda
17 stycznia 2016, 00:17
Realnie osobowy kontakt z drugim człowiekiem, ponad własnymi sądami i uprzedzeniami jest bardzo chrześcijański.
17 stycznia 2016, 09:33
tylko wtedy gdy jest czyniony ze względu na Boga
JP
Joanna Przedworski
16 stycznia 2016, 21:49
Ile kobiet wybralo aborcje? Jej na pewno bylo bardzo ciezko oddac dziecko. 
16 stycznia 2016, 20:03
Jeżeli kobieta decyduje się na tak dramatyczny krok, żeby zostawić swoje dziecko w oknie życia, to już lepiej że w ostateczności taki pomysł przyszedl jej do głowy niż miałoby się wydarzyć coś o wiele gorszego. My nie wiemy, co wydarzy się za x lat, można podejrzewać, że prędzej czy później pojawi sie chęć poznania swojego potomka, może odszukania go i rozmowy. Moze dziecko będzie chciało odszukać matkę, może takie historie muszą dostać swoj czas , żeby udało się je rozwiązać.
abraham akeda
16 stycznia 2016, 18:13
Zamiast zatrzymać się i przyglądać potrzebującemu lepiej go zrozumieć a by to zrobić potrzeba otwartości, czyli porzucenia własnego paradygmatu myślowego by spenetrować kontekst z jakiego ten potrzebujący pochodzi. Ale to już wyższa szkoła jazdy.
PG
Pawel G
16 stycznia 2016, 16:59
"Cała odpowiedzialność ciąży na kobiecie. Wszelkie wirtualne baty dostaje właśnie ona. Prawdopodobnie również ofiara, dotknięta przemocą fizyczną, psychiczną czy ekonomiczną. Zostawiona sama sobie. Być może postawiona przez męża alkoholika pod ścianą ultimatum. Uwikłana w chorą lojalność i milczenie." No i mamy znowu tę lewacką, feministyczną mantrę. Skrajne feministki nakładają kliszę swoich ideologicznych uprzedzeń na fakty. Wymieńmy te, dobrze znane nam ze skrajnego feminizmu, założenia: - która rzekomo ponosi całą odpowiedzialność - została "dotknięta przemocą fizyczną" - to autokara "wie" doskonale, choć w Polsce mamy najmniej przemocy wobec kobiet w całej Europie - została dotknięta "przemocą psychiczną" - a statystyki mówią, że to kobiety dopuszczają się najczęściej tego rodzaju przemocy - została dotknięta "przemocą ekonomiczną" - a jakże, neomarksizm i neoengelsizm w dzisiejszym skrajnym feminizmie wiecznie żywy - ofiary "męża alkoholika", jakby było wiadomo, czy jest zamężna - znający życie obstawiam, że nie - "uwikłana w chorą lojalność" - "uwikłana w milczenie" A wszystko to domysły, ale na jakiej na podstawie? Ano znając poglądy skrajnych feministek obstawiam ideologiczne uprzedzenia. Uff, takich ideologicznych okularów nie nosili nawet komuniści w PRL - naprawdę. Katolicyzm i ogólnie chrześcijaństwo to religia przyjęcia rzeczywistości aż do przyjęcia krzyża. Kto popada w ideologię ten daleko się od niego oddalił. Rzetelne dziennikarstwo opiera się na faktach. Wszystkim, którzy chcą je uprawiać doradzam odrzucenie ideologicznych okularów i powrót do rzeczywistości. Jednak oczywiście trudniej jest zbadać fakty niż pisać nie zdejmując takich okularów.
Natalia Białobrzeska
16 stycznia 2016, 21:23
To nie jest "lewacka, feministyczna mantra", tylko moja próba zrozumienia człowieka. Tyle.
abraham akeda
16 stycznia 2016, 21:44
Ten tekst jest dobry bo przede wszystkim szczery, obnaża serce. Otwartość zakłada nie tylko zawieszenie sądu ale wyjście z własnego zaszufladkowanego myślenia. 
DW
Danuta Wojcicka
19 stycznia 2016, 02:05
Wychowywalam tj. uczylam, tulilam, krzyczalam, dawalam baty cierpiac, placzac, pracujac, a do tego nocami uczac sie aby ukonczyc  studia.Wszystko to u tzw. boku pana meza, na stanowisku, z szacownym zawodem.Bicie, pijackie szaly, zdrady, i samodzielne uparte dazenie do celu. To wszystko w PRL-u. Moje dorosle dzieci "wyrosly na ludzi", ja natomiast przezywalam ta traume Z DALEKA przez nastepne 30 lat. Autorka ma RACJE!!!.
19 stycznia 2016, 09:26
Nie jest to z pewnością próba zrozumienia tej konkretnej kobiety. Nie podejmuje Pani w tym kierunku żadnych kroków. Jest raczej próbą usprawiedliwienia w ciemno - a najbardziej próba racjonalizacji - to co się stało uważa Pani za straszne i niekobiece: a skoro ona krzywdzi to musiała być wcześniej skrzywdzona, a skoro kobieta została skrzywdzona to przez męża (a dlaczego nie partnera czy konkubenta). Stąd m.in. zapewne zarzut że to: "lewacka, feministyczna mantra"
K
Krzysiek
20 stycznia 2016, 07:47
Dobre uwagi. Żal mi kobiet podejmujących takie decyzje i ich dzieci, ale nie możemy w ślepo obwiniać za wszystko mężczyzn. Jak wszyscy będą pokazywać mężczyzn jako rokapryszonych, niedojrzałych i egoistycznych metro zapładniaczy to tacy będą się oni stawać (zwłaszcza Ci najmłodsi). Nawet na poziomie Deona czy prywatnej rozmowy należy promować dobre wzorce, aby młodzi mężowie, ojcowie lub nawet nastolatkowie wiedzieli do czego dążyć.