Nasi bracia nacjonaliści
Dokument episkopatu nie może się stać młotem na nacjonalistów. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby sympatyków nacjonalizmu zaczęto traktować w Kościele jak, w najlepszym wypadku, niesforne dzieci. Kościół w Polsce musi kontynuować pracę formacyjną, którą rozpoczęto publikacją dokumentu o chrześcijańskim kształcie patriotyzmu.
Nacjonalizm i związki ruchów nacjonalistycznych z Kościołem katolickim w Polsce to tematy, które w ostatnim czasie mocno rozpalają umysły. Marsze narodowców, msza w Białymstoku, podczas której działacze ONR dumnie prezentowali flagi z widniejącą na nich falangą, działalność Jacka Międlara, a wcześniej spalenie kukły Żyda na wrocławskim Rynku wywołują głosy oburzenia. W tym kontekście mocno krytyczne uwagi formułowane są nie tylko pod adresem samych ruchów narodowych, ale także pod adresem hierarchów Kościoła w Polsce. Wiele razy zarzucano polskiemu episkopatowi, że przyzwala na wykorzystywanie symboli religijnych i liturgii do wzmocnienia i uwiarygodnienia haseł, propagujących przemoc i nienawiść.
W liście otwartym do abp. Gądeckiego "Katolicy wobec nacjonalizmu", opublikowanym w mediach przed rokiem, jego sygnatariusze stwierdzają m.in.: "Za absolutnie niedopuszczalne uważamy czynienie sanktuarium na Jasnej Górze miejscem modlitwy narodowców, którzy następnie skandują pod murami klasztoru: «Śmierć wrogom Ojczyzny»".
List kończy się wezwaniem Konferencji Episkopatu Polski do zajęcia jednoznacznego stanowiska w kwestii łączenia nacjonalizmu z wiarą i odwołaniem do słów papieża Jana Pawła II: "polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie".
Opublikowany niedawno dokument Konferencji Episkopatu o chrześcijańskim kształcie patriotyzmu jest odpowiedzią na to i wiele podobnych wezwań.
Co z tym nacjonalizmem?
Z tej oficjalnej wypowiedzi episkopatu do opinii publicznej przedostało się przede wszystkim jednoznaczne przeciwstawienie patriotyzmu nacjonalizmowi. Biskupi stwierdzili, że "Kościół w swoim nauczaniu zdecydowanie rozróżnia szlachetny i godny propagowania patriotyzm oraz będący formą egoizmu nacjonalizm", dopowiadając następnie, że nacjonalizm głosi "pogardę dla innych narodów i kultur".
Ten głos, wyczekiwany i potrzebny, zdaje się jednak nie wybrzmiewać tak skutecznie, jak można by tego oczekiwać. Z jednej strony, niektóre środowiska wyrażają radość, bo według nich Kościół bezwzględnie odciął się od ruchów narodowych, z drugiej strony, organizacje nacjonalistyczne publikują w odpowiedzi oświadczenie, w którym stwierdzają: "to nie o nas".
Trudno się dziwić takim reakcjom, skoro w dokumencie episkopatu zabrakło jasnej definicji pojęcia "nacjonalizm". Czy można powiedzieć, że nacjonalizm to bezkrytyczny stosunek do własnego narodu oraz pogarda i nienawiść do innych narodów? Zgodnie z tym, co podaje "Słownik języka polskiego", jest to definicja szowinizmu, skrajnej postaci nacjonalizmu, czyli nie nacjonalizmu jako takiego. Można oczywiście nie zawracać sobie głowy definicjami i zlekceważyć to pojęciowe zamieszanie, mówiąc, że przecież i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi. Trudno jednak zignorować słowa kardynała Wyszyńskiego, na które tak chętnie powołują się narodowcy:
"Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania Narodu i służby jemu".
Jeśli nawet ktoś twierdziłby, że Prymas, mówiąc w ten sposób, nie przewidział, jaki kształt przyjmie nacjonalizm w Polsce za kilkadziesiąt lat, nie może zaprzeczyć, że ta wypowiedź zakłada istnienie takiej formy nacjonalizmu, która jest "zdrowa". Oczywiście, można się z tym nie zgadzać po części lub kompletnie, ale to wymaga rzetelnego skonfrontowania się z wypowiedzią kardynała Wyszyńskiego. Szkoda, że tego właśnie zabrakło w dokumencie episkopatu, tym bardziej iż można było przewidywać, że ten brak precyzji osłabi krytykę niepokojących postaw.
Nacjonaliści w Kościele
Co dalej? To jedno z pytań, które samoistnie narzuca się po uważnej lekturze dokumentu episkopatu. Być może okaże się, że jego opublikowanie to pierwszy krok na drodze prawdziwej formacji środowisk nacjonalistycznych, w trakcie której członkowie ruchów narodowych zostaną w szczególny sposób zaproszeni do wchodzenia w coraz głębszą relację z Jezusem. Ukazanie tej relacji jako źródła prawdziwej miłości do własnego narodu i wielkodusznego otwarcia się na każdego człowieka wydaje się najpilniejszym zadaniem. Wymaga to zaangażowania duszpasterzy w parafiach, ale także, być może nawet przede wszystkim, wiernych świeckich. Tylko zaproponowanie pozytywnej, konkretnej alternatywy dla zachowań określanych jako niezgodne z Ewangelią (najczęściej wskazuje się w tym kontekście na hasła głoszone podczas demonstracji narodowców, np.: "znajdzie się kij na lewacki ryj" - zakładając logicznie, że słowa są wyrazem postaw) może prowadzić do faktycznej przemiany myślenia.
Kościół - w znaczeniu nie tylko hierarchów, ale właśnie całej wspólnoty - ma wiele dobrych punktów wyjścia do dialogu z tymi, którzy nie dostrzegają wspomnianej niezgodności. Skandowanie pod krzyżem "śmierć wrogom Ojczyzny" to z pewnością katastrofalne nieporozumienie, jednocześnie jednak, skoro ktoś już się do krzyża przyznaje, jest szansa na to, że zechce otworzyć się na jego tajemnice (lub krzyż odrzuci, ale to już całkiem inny temat). Podobnie ma się sprawa z pielgrzymkami środowisk narodowych na Jasną Górę. Czy nie jest to idealna okazja do przepowiadania Ewangelii? Deklaracje poświęcenia się dla dobra narodu, a nawet oddania życia, jakie często słyszy się z ust sympatyków organizacji nacjonalistycznych, można skwitować stwierdzeniem "to tylko deklaracje". Można jednak również wziąć je za dobrą monetę i, chyba nie naiwnie, uznać za wyraz przekonania o tym, że istnieją wartości o wiele ważniejsze niż osobista wygoda.
Ks. Tomáš Halík, pisząc w książce "Bóg zagubiony" o walczących ateistach, stwierdza: "(…) od jądra wiary najbardziej oddaleni są ci, którzy odznaczają się obojętnością wobec religii, nie zaś ci, którzy mówią o religii z odrazą i nienawiścią".
Trawestując ten cytat, można powiedzieć, że od jądra wiary nie jest najbardziej oddalony ten, który broni jej określonej postaci, nie do końca rozumiejąc, że jest ona zniekształcona. Takiemu człowiekowi o coś chodzi, pociągają go wartości, a to, choć nie wszystko, na pewno bardzo dużo.
Warunki dialogu
Ta - bardzo prowizorycznie przedstawiona - wizja dialogu może się ziścić w określonych okolicznościach. Przede wszystkim Kościół w Polsce musi kontynuować pracę formacyjną, którą rozpoczęto publikacją dokumentu o chrześcijańskim kształcie patriotyzmu. W przeciwnym wypadku wydarzy się to, przed czym w Laboratorium Więzi przestrzegał Zbigniew Nosowski: z mądrej refleksji pozostaną jedynie piękne słowa.
Jednocześnie dokument episkopatu nie może się stać młotem na nacjonalistów. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby sympatyków nacjonalizmu zaczęto traktować w Kościele jak, w najlepszym wypadku, niesforne dzieci. Nie można się zatrzymać na stwierdzeniu: episkopat się wypowiedział, nie próbujcie dotykać krzyża. Albo w podobnym tonie: nie przyjeżdżajcie na Jasną Górę, bo to nie miejsce dla was. Oczywiście, są to mocne uproszczenia, ale istnieje realne niebezpieczeństwo, że brak spokojnego i wyczerpującego wyjaśnienia zastrzeżeń do dotychczasowych działań ruchów narodowych i rozważnego namysłu nad tym, jak wyprowadzić z obecnej sytuacji realne dobro, może skutkować właśnie takim odbiorem zarzutów przez poszczególnych członków czy sympatyków organizacji nacjonalistycznych.
Jakiś czas temu o. Grzegorz Kramer, odnosząc się do sytuacji w Kościele osób transseksualnych, napisał:
"Każdy z nas ma prawo do oceny postaw, a nawet decyzji ludzi, ale nie może nasza ocena kończyć się na przekreślaniu człowieka, wyśmianiu go czy potępianiu w imię Boga czy chrześcijaństwa. Tutaj zaczyna się grzech przeciwko II przykazaniu. Bóg nigdy nie może być argumentem przeciwko człowiekowi. Oczywiście, można świetnie się asekurować, mówiąc: nie potępiam ciebie, ale twoje czyny, ale mówiąc i pokazując to w taki sposób, że druga osoba, wie, że nie ma w tym miłości".
Warto o tym pamiętać także w kontekście rozmów o nacjonalizmie.
Alicja Straszecka - z wykształcenia filozof i polonistka, pracuje w wydawnictwie WAM
Skomentuj artykuł