Nie liczby, a jakość

(fot. Lawrence OP / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)

Kilka dni temu jeden z wielkich portali zamieścił na głównej stronie zajawkę: "Alarmujące dane dla Kościoła katolickiego w Polsce". Kto poruszony taką zapowiedzią kliknął w link, trafiał na informację zatytułowaną już mniej emocjonalnie: "Spada liczba powołań w Kościele katolickim". Poniżej mógł przeczytać relację z konferencji prasowej delegata Episkopatu Polski ds. Powołań bpa Marka Solarczyka, krajowego duszpasterza ds. powołań ks. Marka Tatara i s. Krystiany Chojnickiej OSB, przewodniczącej Komisji ds. Powołań przy Konsulcie Zakonów Żeńskich. Konferencji zwołanej w związku z IV Niedzielą Wielkanocną, zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza. W tym dniu obchodzony będzie 52. Światowy Dzień Modlitw o Powołania.

Jak zwykle przy okazji tematu powołań pojawia się mnóstwo liczb. Gdzie ubyło, a gdzie przybyło. Nieodmiennie sposób podawania tych informacji kojarzy mi się z komunikatami o stanie wód głównych rzek polski. Dla nieprzygotowanego odbiorcy, który nie zajmuje się na bieżąco śledzeniem cyfr, niewiele z nich wynika. Nie wie, czy opublikowane statystyki naprawdę są alarmujące, czy to tylko medialne podkręcanie emocji.

W zeszłym tygodniu z depeszy Katolickiej Agencji Informacyjnej można się było dowiedzieć, że "Dziesięcioprocentowy spadek powołań kapłańskich w Polsce w latach 2011-2013 odnotowuje najnowszy Rocznik Statystyczny Kościoła (Annuarium Statisticum Ecclesiae 2013)". To dużo czy mało? Kilka lat temu poświęcona podobnej kwestii wiadomość rozpoczynała się następująco: "O jedną trzecią spadła w ostatnich pięciu latach liczba kleryków w Polsce".

Wielokrotnie zwracałem uwagę, że w dziedzinie powołań duchownych i zakonnych żonglerka liczbami nie ma sensu, a dodatkowo może wprowadzać w błąd, jeśli spogląda się na nie w oderwaniu od szerszego kontekstu tego, co się akurat w Kościele dzieje. Trzeba też bardzo uważać z wyciąganiem dalekosiężnych wniosków z wyrywkowych danych. Nie tylko po to, aby w przyszłości uniknąć takich konstatacji, jakie zamieściła ostatnio jedna z gazet codziennych: "Kilka miesięcy po wyborze w 2013 r. papieża Franciszka lekki wzrost liczby mężczyzn zainteresowanych wstąpieniem do seminariów duchownych okrzyknięto efektem Franciszka. Tymczasem okazuje się, że żadnego efektu nie ma, a liczba kandydatów do kapłaństwa od kilku lat systematycznie spada". Tu nie ma miejsca na pochopne budowanie związków przyczynowo-skutkowych.

DEON.PL POLECA

Według mediów bp Solarczyk podczas wspomnianej konferencji prasowej podkreślał, że nie liczby, a jakość powołań jest najważniejsza. Przed laty bp Grzegorz Ryś, jeszcze jako rektor krakowskiego seminarium duchownego, podkreślał, że człowiek wybierający kapłaństwo musi mieć głębię, tym większą im mniej czerpie motywacji z zewnątrz. "Na zewnątrz trudno jest znaleźć argumenty ‘dlaczego mam być księdzem’, w gruncie rzeczy trudno także znaleźć argumenty za życiem zgodnym z Ewangelią..." - mówił ksiądz rektor Ryś i dodawał, że trzeba tej argumentacji poszukać w sobie, podczas spotkania z Bogiem.

W orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Modlitw o Powołania zatytułowanym: "Exodus, czyli wyjście fundamentalnym doświadczeniem powołania" papież Franciszek zwrócił uwagę, że u podstaw każdego powołania chrześcijańskiego znajduje się zasadnicze poruszenie doświadczenia wiary: "Wierzyć to znaczy porzucić samego siebie, porzucić wygodę i bezkompromisowość swego ‘ja’, aby skoncentrować nasze życie na Jezusie Chrystusie; jak Abraham porzucić swoją ziemię, wyruszając z ufnością, wiedząc, że Bóg wskaże drogę do nowej ziemi". Napisał też, że jeśli Kościół "jest ze swej natury misyjny", to powołanie chrześcijańskie może się zrodzić jedynie w obrębie doświadczenia misji. Aby je uzyskać, zdaniem Franciszka, trzeba "wyjść z siebie".

Dawno temu, jako alumn, spróbowałem w jednym z katolickich tygodników opisać seminarium duchowne. Zatytułowałem tekst "Dom przejścia". Wywołało to trochę kontrowersji. Dzisiaj być może tekst o seminarium duchownym zatytułowałbym "Dom wychodzenia z siebie". Ciekawe, ile sprzeciwów i oburzenia spowodowałby taki tytuł.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nie liczby, a jakość
Komentarze (49)
K
katolik
25 kwietnia 2015, 11:15
Na palcach jednej ręki miżna policzyć tych, którzy wąską drogą i przez ciasną bramę idą do nieba. Pozostali wpadają do piekła jak rzęsisty deszcz.
S
Superator
24 kwietnia 2015, 22:10
http://archidiecezja.warszawa.pl/obietnica/ - zobacz spot warszwskiego seminarium
TN
tugodnik NIEDZIELA
24 kwietnia 2015, 20:06
Abp Hoser: odejście od nauczania Jana Pawła II to duszpasterska zdrada 2015-02-02 11:29 Rozmawiali Alina Petrowa-Wasilewicz i o. Jacek Szymczak OP / Warszawa / KAI Kościół zdradził Jana Pawła II, bo praktyka duszpasterska dotycząca małżeństwa i rodziny nie poszła za głosem papieża, a nawet nie zapoznała się z jego nauczaniem – stwierdza w rozmowie z KAI abp Henryk Hoser. Przewodniczący Zespołu Ekspertów KEP ds. Biotycznych uważa, że we współczesnym świecie, głównie za sprawą mediów, wszystkie relacje osobowe zostały zerotyzowane. Z tekstów teoretyków gender wynika, iż "światem rządzi satysfakcja seksualna, a człowiek istnieje dla orgazmu" – zauważa arcybiskup warszawsko-praski. Ocenia też, że przyszłością Kościoła są niewątpliwie świeccy - odważni świadkowie wiary.
C
czytelnik3
24 kwietnia 2015, 15:30
~Czytelnik2 07:00:36 | 2015-04-23 ~czytelnik 17:01:53 | 2015-04-22 I kto pisze o jakości. Deonowy najemnik, który z poprzednich zajęć, np. Gościa Niedzielnego musiał odejść? Z jakiego powodu musiał odejść? A teraz pisze jak zamówi deon? Poczytajcie pisaniny ks. Stopki na deonie - o czym pisze. I za kogo uważał go jego biskup o czym sam ks. Stopka nie bez dumy informował, chociaz raczej był to powód do nawrócenia? Oceń76odpowiedz ~Czytelnik  ~czytelnik 18:08:30 | 2015-04-22 Kolego, nie pluj na autora (ad personam), tylko napisz, w czym racji nie ma. Nie wspomnę o podszywaniu się pode mnie, używajmac mojego nicka (wyobraźni brak, a żółci za dużo?). A sprawdziłeś te fakty o których piszę? Nadal wiszą w internecie. Trzeba raczej wiedzieć kto pisze aby można było zaufać że pisze prawdę a nie manipuluje i nie pisze pod zamówienie
W
Witold
23 kwietnia 2015, 10:59
Dziękuję za ten tekst, szczególnie przywołanie słów Papieża Franciszka, które dotyczyć mogą nie tylko powołań kapłańskich ale powołania każdego z nas.
Paweł Tatrocki
23 kwietnia 2015, 08:30
A mnie boli to, że ks. Stopka zamiast zajmować się treścią swoich ewentualnych artykułów zajmuje się ich kontrowersyjnością. Widać, w jaki sposób chce zaistnieć w mediach. Zamiast szokować niech spróbuje przyciągnąć ludzi do Boga.
K
kate
23 kwietnia 2015, 07:57
Problemem nie jest spadająca liczba alumnów, ale instytucjonalizacja Kościoła. Kurie zamieniają się w dwory, gdzie istotą posługi jest utrzymanie władzy nad powierzonymi im wiernymi. Trudno budować w takim systemie powołanie, bo albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. Na drugi plan schodzi pytanie o to, co ja mogę ofiarować Bogu i Kościołowi, a przebija się pytanie, jak mam się przyczyniać do utrzymania wysokiej pozycji Kościoła w społeczeństwie. Niestety zarówno w polskim Kościele, jak i w polskiej polityce za dużo wartościowych ludzi znajduje się na obrzeżach: nie chcą mieć z tym systemem nic wspólnego, gdyż on jest antyhumanistyczny. Kiedyś miałam zajęcia z klerykami: pierwszy i drugi rocznik myśleli w miarę samodzielnie, na piątym mówili tak jak im przełożeni każą bez żadnej własnej refleksji, bo po co się wychylać przed świeceniami. Kościół nie potrzebuje ludzi samodzielnych, Kościół potrzebuje janczarów. Dopóki taki będzie przekaz, trudno o wzrost powołań w silnie indywidualizującym się świecie.
Paweł Tatrocki
23 kwietnia 2015, 08:14
A czy taki ks. Pawlukiewicz czy o. Szustak myślą niesamodzielnie? Wątpię. Mają bardzo dobre kazania; to co odróżnia ich od Lemańskiego to to, że nie rozbijają Kościoła, ale starają się przyciągać ludzi do Boga. Nie zajmują się hierarchią kościelną tylko Chrystusem. Hierarchia ma wiele grzechów tak jak my wszyscy i łatwo jest w nią uderzyć, ale nie o to chodzi by w nią bić tylko, żeby wypraszać u Boga świętych kapłanów.
K
kate
23 kwietnia 2015, 23:17
Kwestia funkcjonowania duchownych nie jest zależna od ich woli, gdyż w momencie święceń złożyli ją w ręce biskupa. Są od niego całkowicie zależni i o tyle mogą działać, głosić kazania, pracować z świeckimi, o ile im biskup zezwoli. Skoro weszłeś między wrony to i kraczesz jak i ony. Świeccy też tak mają, ale Kościół to nie ma być korporacja, a wspólnota. Oczywiście najwięcej zmieniają ci, którym naprawdę na zmianach nie zależy, a są do działania popychani jakąś zewnętrzną siłą, niezależną od ich pragnień. Ale chrześcijanie to nie buddyści, nie ma u nich wygasania pragnień. Żyjemy w ustawicznym napięciu między przekonaniami, a możliwościami ich urzeczywistnienia, w większości przypadków odchodzimy z tego świata niespełnieni. Modlę się codziennie za kapłanów, ale myślę, że dla Kościoła lepiej będzie, gdy ich będzie mało albo kiedy ich zabraknie wogóle. Może trzeba będzie wypalić aż do korzeni te chwasty, żeby mogła powstać życiodajna gleba na nowy zasiew.
Paweł Tatrocki
24 kwietnia 2015, 09:22
Kapłani byli, są i będą grzeszni. Z tym należy się pogodzić. Chciałbym, aby wszyscy byli święci mimo ich grzeszności, bo świętość nie polega na bezgrzeszności tylko na ciągłym powstawaniu z grzechu i chodzeniu w stronę Boga, na jak najdłuższym życiu łaską uświęcającą. Myślę, że dla Kościoła będzie lepiej jak kapłani będą i będzie ich coraz więcej, jeśli coraz więcej będzie młodych ludzi chcących poświęcić swoje życie Bogu i Kościołowi. Ja zawsze dziękuję kapłanom za to, za ich trud i poświęcenie, obojętnie jacy są byle trwali w powołaniu.
E
ech:)
24 kwietnia 2015, 15:02
To moze zamiast "pomiedzy, a miedzy", zyjmy modltwą. Jak na Chrześcijan przystało. Hierarchie musza być, bo ktoś musi podejmować decyzje, bo ktoś musi wszystko czymać w ryzach. Kapłanów też, by Lemańscy nie mnozyli sie jak grzyy po deszczu. Wielu księży, jak wielu świeckich ma apetyt na władzę. Ale Papież jest tylko jeden. I dopiero zchodząc w dół mnożymy się, aż dochodzimy do zwykłych modlacych się, z których, co jakiś czas ktoś sie wyłania by zostać kapłanem i piąć się po stopniach, a znich tylko jeden zostanie Papieżem.  Poza tym  w kościele nie kraczesz jak oni, a modlisz sie jak oni. Zakładając, że sie modlisz, a nie rozmyslasz o tym jakie cudowności sa w pałacu biskupa i jaką karoca przyjedzie.  Sa księża utracjusze też, ale kościół nie może być w łachmnach, bo pierwsza byś zniego odeszła. Skąd to wiem? Bo nie miałabyś czego zazdrościć. Miej mniej nierealnych pragnień, mniej zastanawiaj się nad dobrobytem sasiada czy krewnego, a wiecej modlitwa i otaczającym światem. Bądź życzliwa i dla króla i żebraka, ale rób to z miłością, a gwarantuję, że odejdziesz spełniona. Boswiat to nie zazdrosne, lecz zyczliwe oko i serce. Paląc chwasty uważaj byś nie znalazła się w tym ognisku.
K
kate
24 kwietnia 2015, 23:30
Nie wiem skąd u Ciebie sądy odnośnie mojego stosunku do problemu bogactwa w Kościele. Czytam jeszcze raz moje posty i nic tam na ten temat nie ma. Bo mnie to nie interesuje, interesuje mnie stan mentalny duchowieństwa i wiernych w polskim Kościele, bo na codzień pracuję w środowisku kościelnym. Z wiarą jest bardzo krucho, a nie z ubóstwem czy bogactwem księży. Nad tym boleję - jeśli spalenie moich chwastów mogłoby to zmienić, to jestem gotowa.
K
kate
25 kwietnia 2015, 00:02
Jako odwołujacy się do Franciszka Ksawerego i Matteo Ricciego raczej powinienieś wiedzieć, ze obecność kapłanów we wspólnocie Kościoła jest pożądana, ale nie oczywista. Mamy w dziejach momenty, gdzie całe wieki wspólnoty chrześcijańskie funkcjonowały bez kapłanów i wiara trwała. W 1632 roku w Japonii, chrystianizowanej przez św. Ksawerego zdelegalizowano Kościół, ostatni księża, w tym polski jezuita Wojciech Męciński, zginęli w czasie prześladowania 1637-1638. Do 1865 roku chrześcijanie w Japonii żyli bez księzy i Eucharystii. Polecam książki Shusaku Endo, który o tych kakure kirishitan (ukrytych chrześcijanach) pisze, o ustawicznej modlitwie różańcowej, która trwała w rodzinach. A nasze dzieje ojczyste: za udział w powstaniu styczniowym ponad 100 księzy znalazło się na Syberii Wschodniej, nielicząc tych, których zesłano do europejskiej części Rosji. Całe powiaty były bez księży nawet 20 lat. Czy Kościół zginął, bo nie ma księży? Nie podpisuje się pod Twoimi słowami: obojętne jacy są byle trwali w powołaniu. Niech lepiej robią coś pożytecznego dla ludzi. Z księzy - katorżników niewielu pozostało kapłanami, bo nie mieli warunków, żeby realizować się jako kapłani. Musieli utrzymać się przy życiu więc byli szewcami, buchalterami, rolnikami. Umierali nie odprawiając na katordze ani jednej mszy. Uważam, że księża w Polsce mają cudowne życie, ale ich wiara jest w rozsypce. Jeśli mają wykonywać zawód księdza, to niech lepiej nimi nie będą. Mniej im to zaszkodzi i wiernym.
23 kwietnia 2015, 07:28
Jak liczby spadają to mowa o jakości. Jak liczby wzrastają to mowa o liczbach. I tyle w tym temacie
C
Czytelnik2
23 kwietnia 2015, 07:00
~czytelnik 17:01:53 | 2015-04-22 I kto pisze o jakości. Deonowy najemnik, który z poprzednich zajęć, np. Gościa Niedzielnego musiał odejść? Z jakiego powodu musiał odejść? A teraz pisze jak zamówi deon? Poczytajcie pisaniny ks. Stopki na deonie - o czym pisze. I za kogo uważał go jego biskup o czym sam ks. Stopka nie bez dumy informował, chociaz raczej był to powód do nawrócenia? Oceń76odpowiedz ~Czytelnik  ~czytelnik 18:08:30 | 2015-04-22 Kolego, nie pluj na autora (ad personam), tylko napisz, w czym racji nie ma. Nie wspomnę o podszywaniu się pode mnie, używajmac mojego nicka (wyobraźni brak, a żółci za dużo?). A sprawdziłeś te fakty o których piszę? Nadal wiszą w internecie. Trzeba raczej wiedzieć kto pisze aby można było zaufać że pisze prawdę a nie manipuluje i nie pisze pod zamówienie
P
piw
22 kwietnia 2015, 22:03
Posoorowie zdycha na naszych oczach i należy się z tego cieszyć. A ks. Stopka usiłuje zaklinać rzeczywistość. Zabawne. A do FSSPX chętnych nie brakuje :)
P
poldek
22 kwietnia 2015, 22:53
Nie zauważam. 
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 17:47
Żeby być dobrym kapłanem nie trzeba mieć skończonych studiów ani posiadać żadnych tytułów naukowych. Wystarczy być jak Pan nasz Jezus Chrystusa cichym i pokornego serca.
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 17:51
A Ty chciałbyś być kapłanem ???
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 17:56
Bardzo pragnąłbym zostać kapłanem ale niestety nikt nie przyjmie mnie do Seminarium z wykształceniem średnim. Życie brata zakonnego nie nineresuje mnie.
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 17:58
Oczywiście chodziło mi, że życie brata zakonnego nie interesuje mnie.
P
poldek
22 kwietnia 2015, 18:00
Wykształcenie średnie daje możliwość przyjęcia do seminarium duchownego. Ale nawet jeśli nie masz matury a masz powołanie, zgłoś się do jakiegoś zakonu - jak zauważą, że jesteś "kumaty", zrobisz maturę i zrobisz studia teologiczne - jeśli przełożeni zauważą, że masz powołanie kapłańskie zostaniesz wyświęcony.  Franciszkanie Konwentualni dają taką możliwość. Możesz także zrobić maturę w wieczorówce i iść do seminarium duchownego. Jeśli Pan Cię wzywa zrób pierwszy krok.. .
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 18:11
Obecnie w Kościele w Polsce nie ma możliwości przyjęcia kandydata do Seminarium bez matury. Nikt mnie nie przyjmie. Moje powołanie po prostu zmarnuje się, trudno.
P
poldek
22 kwietnia 2015, 18:53
To znaczy, że Ci się wydaje. Pomyśl chłopie trzeźwo: Bóg daje powołanie komuś bez matury aby mu życie popsuć czy dlatego,  że ma wobec takie człowieka plan? Ale jeśli nie chcesz robić matury - po co Panu Bogu taki leń.
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 18:56
:-))
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 18:59
Przesadziłeś troche. 
G
gej
22 kwietnia 2015, 19:21
A kim Ty jesteś by tak oceniać Dominika ???
P
piw
22 kwietnia 2015, 22:08
Pewien kapłan którego bardzo szanuję a który był kiedyś u mnie wikariuszem skończył zawodówkę, potem wojsko, potem poszedł do technikum, zdał maturę i poszedł do seminarium. I był dumny z tego że przeszedł taką drogę.
P
poldek
22 kwietnia 2015, 22:08
No przepraszam, kto za niego ma zrobić maturę, św.Józef?  Jaja se chłop robi. :-)
C
czytelnik
22 kwietnia 2015, 17:01
I kto pisze o jakości. Deonowy najemnik, który z poprzednich zajęć, np. Gościa Niedzielnego musiał odejść? Z jakiego powodu musiał odejść? A teraz pisze jak zamówi deon? Poczytajcie pisaniny ks. Stopki na deonie - o czym pisze. I za kogo uważał go jego biskup o czym sam ks. Stopka nie bez dumy informował, chociaz raczej był to powód do nawrócenia?
C
Czytelnik
22 kwietnia 2015, 18:08
Kolego, nie pluj na autora (ad personam), tylko napisz, w czym racji nie ma. Nie wspomnę o podszywaniu się pode mnie, używajmac mojego nicka (wyobraźni brak, a żółci za dużo?).
jazmig jazmig
22 kwietnia 2015, 16:45
Ma ksiądz rację. Nas w zasadzie powinna interesować liczba księży wyświęconych: czy ta liczba spada, czy też rośnie. Wielu młodych ludzi idzie do seminariów z różnych powodów, nie zawsze wskutek Bożego powołania. Dlatego zadaniem seminarium jest oddzielenia ziarna od plew, a nie wyświęcanie każdego, kto został do seminarium przyjęty.
D
Dominik
22 kwietnia 2015, 16:16
Święty Jan Bosko był przekonany, że co trzeci chłopiec ma powołanie kapłańskie, nie jest ono jednak zrealizowane z powodu rozmaitych przyczyn zewnętrznych i wewnętrznych.
PM
papaj mobile
23 kwietnia 2015, 08:51
Całe szczęście nie jest.
P
poldek
22 kwietnia 2015, 13:07
Ja bym napisał: fajnie byłoby gdyby ilość przechodziła w jakość. A więc nie tyle chodzi aby powołań było więcej ale aby te które są nie zostały zmarnowane ale rozwinięte. Bo przecież owe dobrze zagospodarowane przez Seminarium Duchowne, Diecezję, powołania z pewnością staną się zaczynem pod nowe powołania. Mozna odnieść wrażenie, że seminaria nie przygotowują kapłanów na miarę problemów z jakimi się stykają w pracy duszpasterskiej. Naładowanie głów wiedzą teologiczną sprawia, że księża mają problem z adaptacją jej do przekazu np. ludziom młodym. Piszę z miasta ponad 100 tys. Nie ma w nim żadnego duszpasterstwa szkół średnich a u mnie  w  parafii wikarzy średnio się garną do pracy z mlodzieżą.. - boją się konfrontacji ich wiary z mentalnością młodego, współczesnego człowieka.  Brak jest radykalizmu ewangelicznego który by pociagał młodych. Co z tego, że zaliczają masę przedmiotów teologicznych na studiach jak potem nie odnajdują wspólnego języka z człowiekiem młodym.. albo dorosłym.  Ilość dla statysty nie ma  żadnego znaczenia. Znaczenie ma to, aby ilość przeszła w jakość. Nizależnie jak liczne będą kolejne roczniki. pozdr.
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 15:56
Niektórzy rektorzy seminariów duchownych i ojcowie duchowni bardziej interesują się posiadaniem przez kogoś matury niż realnego powołania i chęci służenia Panu Bogu. Seminaria duchowne zostały sprowadzone do roli zwyczajnych uczelni teologicznych  a kapłaństwo do zwyczajnego zawodu którego klerycy uczą się po zdaniu matury. Kiedyś seminaria i formacja w nich tak nie wyglądały. Do seminarium mógł iść każdy kto pragnął służyć Panu Bogu a teraz zrobiły się to zwykłe studia.
P
poldek
22 kwietnia 2015, 17:28
Nie wiem jak kiedyś było w seminariach - pewnie ks.Stopka mógłby się wypowiedzieć. Ale chyba o to chodzi, aby w seminariach miał mistrzów nie tylko intelektualnych ale przy okazji duchowych. Pamiętam wykłady z ks.Jelonkiem z Nowego Testamentu: wiedza, duchowość + haryzmat. Z przyjemnością się słuchało, zachęcało to do nauki i poszukiwania treści w pracy nad Biblią.  Myślę, ze to jest trochę jak z rodzicami. Jak rodzice potrafią swój zapał przekazać dzieciom to "niejako" dzieło zostaje przekazane. Chciałoby się aby wykładowcy/formatorzy w seminariach byli wybitnymi mistrzami nie tylko intelektualnymi ale przedwszystkim duchowymi.  Pan Jezus oczekiwał bezgranicznej ufności i Wiary a w zamian obecywał Ducha Świętego który w odpowiedniej godzinie miał mówić przez Apostołów. Seminaria zaś chyba bardziej kształcą w intelektualnie niż w bezgranicznej ufności i otwarciu na Boże działanie. W tym sensie seminarium duchowne może zgasić powołanie: zamiast postepu duchowego oferuje przeintelektualizowanie i przeteologizowanie. A po, co komu teolodzy bez bezgranicznej Wiary i oddania Bogu?  Jeśli księża polegają tylko na swoim rozumie, wymiękają. Boją się współczesnego świata i współczesnego człowieka. Schowanie sie za tytulem naukowym - jak mnie smieszy tytuowanie per "KSiądz profesor".. .  Dla mnie to chowanie się za tytułem, bo autorytet Kapłana pochodzi z czego innego niż stopień naukowy.
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 17:34
Zgadzam sie z Tobą w stu procentach. Prości apostołowie podbili cały świat ponieważ w pełni otwarli się na działanie Ducha Świętego Pocieszyciela. Nie pokładali nadziei w ludziach a w Bogu. "Zostawili wszystko i poszli za nim" - kto dziś tak naprawdę to potrafi ?
A.
ABC ...
23 kwietnia 2015, 00:21
Aby wstąpić do Wyższego Seminarium Duchownego zawsze trzeba było legitymować się zdanym egzaminem dojrzałości.
D
DG
22 kwietnia 2015, 11:46
Teza, że ilość w Kościele może być zastąpiona jakością jest bardzo naiwna. Jakość jest zawsze taka sama, wszyscy jesteśmy grzesznikami! Ktoś powie, że księża, a i wierni, są lepiej wykształceni. Zapewne, wszelako wykształcenie służy chrześcijaninowi głównie do uzasadniania dlaczego nie realizuje Ewangelii w życiu. Przypomnę, że w Rzeszy hitlerowskiej wszyscy wykształceni katolicy złożyli przysięgę bezwzględnej wierności wodzowi. Przysięgi tej odmówił natomiast wiejski kościelny Franz Jaegerstaetter, który skończył tylko 7 klas szkoły elementarnej.
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 15:43
Dlatego Pan Jezus powołał na swoich uczniów ludzi prostych i nieuczonych. Mt11, 25-27: "W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić"
E
ech:)
22 kwietnia 2015, 15:44
Źle przypominasz. Nie wszyscy i nie tylko ten koscielny. Wiara nie jest zależna od wykształcenia, lecz od niej samej - od wiary. Wśród 21 chrześcijan brutalnie zamordowanych byli ludzie batdzo prości i ludzie wykształceni. I nie stopień naukowy sprawił że zostali męczennikami, a ich głęboka wiara. Bo jak ją masz, to góry przeniesiesz, jak jej nie masz i ziarnko piasku bedzie ci przeszkodą. Wykształcenie nie słuzy uzasadnieniu wiary, bo wiary uzasadnić się nie da. Wirę masz, albo nie. Wira to nie nauka, lecz dzieki wierze rozwija sie nauka. Fakt, w kościele jest potrzebna i ilość, i jakość. Gdyż sama jakość to za mało. Choć świat maleje, to miejsca do których musza docierać kapłani i misjonarze / misjonarki są, i co raz rozleglejsze, i ilościowo większe. Dlatego by była jakość musi być i ilość. Więc jest się czym przejmować. Jakość nigdy nie bedzie taka sama zwłaszcza jeśli chodzi o grzeszników. To największa w śwecie różnica - między jednym, a drugim grzesznikiem. Bo jesli na pozór grzech ten sam, to zal, lub go brak jest zgoła czymś innym. Jesteśmy grzesznikami lecz nie takimi samymi. I ilość i jakość w Kosciele jest potrzebna. To para bliźniąt.
jazmig jazmig
22 kwietnia 2015, 16:42
Skąd wesz, że wszyscy wykszztałceni katolicy złożyli przysięgę bezwzględnej wierności Hitlerowi? Z materiałów KGB, czy CIA? W Niemczech hitlerowskich wymordowano mnóstwo księży i biskupów. Wiele diecezji nie miało biskupów, bo ich wywieziono do obozów koncentracyjnych i wymordowano. O wymordowanych świeckich katolikach nawet nie wspominam, bo nie znamy ich liczby.
jazmig jazmig
22 kwietnia 2015, 16:43
św. Paweł był wykształcony.
M
ministrant
22 kwietnia 2015, 17:18
Paweł Apostoł był wykształcony, ale po spotkanu z Chrystusem przestało to mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Flp3, 7-8: " Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa"
D
DG
22 kwietnia 2015, 19:05
Coś Pan tam kiedyś usłyszał, ale niedokładnie. Biskupi niemieccy bywali usuwani z diecezji, co spotkało bp Sprolla z Rottenburga, wszelako kardynałowie Bertram, Innitzer, Faulhaber i Frings w spokoju doczekali końca wojny. Bertram co roku składał Hitlerowi życzenia urodzinowe. Innitzer uroczyście witał go w Wiedniu w 1938 r. i wychwalał pod niebiosa. Nawet opozycyjni biskupi Preysing i von Galen nie zostali usunięci. Kilku księży niemieckich rzeczywiście może być uznanych za ofiary hitleryzmu, z nich najbardziej znany był ks. Bernard Lichtenberg, który publicznie modlił się za Żydów. Aby napewno zna Pan przypadek niemieckiego biskupa, którego hitlerowcy zabili?
L
Lol
22 kwietnia 2015, 21:54
Idźmy dalej tokiem twojego rozumowania: Jaegerstetter w młodości miał nieślubne dziecko. Czy z tego wniosek, że ci, którzy nie mieli nieślubnych dzieci złożyli przysięgę Hitlerowi, a nie złożył tylko Jaegerstetter?286
N
Noel
22 kwietnia 2015, 21:56
tylko czego to ma dowodzić?
D
DG
22 kwietnia 2015, 22:46
To nie rozumowanie, to egzemplum.