Niebezpieczeństwa kato-sieci

(fot. shutterstock.com)

Internet staje się niebezpiecznym źródłem, zwłaszcza dla ludzi szukających Boga. Brak krytycyzmu jest realną bezbronnością człowieka. Tęsknota zachęca do szukania, a nie wszystko, co znajdujemy, jest dobre.

Ta sama tęsknota sprawia, że kapłani wchodzą w świat mediów, by być bliżej wiernych. Trudno być prorokiem w swoim świecie: w szkole, w parafii, wśród bliskich - tam najczęściej spotykają się z lekceważeniem. Proboszczowie i biskupi nie zawsze przychylnie patrzą na pomysły młodych księży, a to przecież na nich, niedoświadczonych, najczęściej spoczywa cały ciężar katechizacji i ewangelizacji wiernych.

Jakoś trzeba sobie radzić

DEON.PL POLECA

Jakiś czas temu ojciec Szustak wywołał wiele kontrowersji wokół swojej definicji homoseksualizmu i jego przyczyn. Powołał się na naukę Kościoła, co znalazło posłuch u młodych ludzi, ale niektórzy eksperci zarzucili mu tutaj nierzetelność, a nawet kłamstwo.

Kolejny podobny przykład każdy z nas może znaleźć sam. Jakiś czas temu skończył się Wielki Post, a wraz z nim setki internetowych rekolekcji. Na pewno spotkaliśmy się przynajmniej z jednymi, które w jakiś sposób nas oburzyły i wywołały sprzeciw. Wiele więcej z nich dotarło jednak do naszych serc i pobudziło nas do refleksji.

Media dają możliwość wypowiadania się na każdy temat. Wśród ludzi publikujących w sieci jest wielu mędrców, ale też wielu kłamców. Groźniejszy nie jest ten, kto z premedytacją chce oszukać, ale ten, który mniema, że robi dobrze, i jest przekonany o własnej nieomylności.

Teraz trudno w to uwierzyć, ale jeszcze kilka lat temu ewangelizacja w Internecie była raczkująca. W pewnym momencie ludzie zaczęli wrzucać do sieci nagrania z konferencji w parafiach, później nastąpił wybuch ofert rekolekcyjnych, aż w końcu pojawił się ojciec Adam Szustak i "odkrył" ten świat w zupełnie nowej jakości, a w ślad za nim poszło wielu księży. Zaczęli dostrzegać potencjał, ale też zostali skuszeni rozpoznawalnością.

Nie uważam, że klasyczna ambona straciła na swoim znaczeniu. Gdy rodzi się w człowieku jakieś pytanie, pierwsze kroki skieruje on jednak do sieci, bo to łatwiejsze. Trudno wymagać od ludzi cierpliwości w oczekiwaniu do kolejnej niedzielnej mszy, gdy nie mają nawet pewności, że spotkają księdza, który będzie potrafił im odpowiedzieć. Sami kapłani bywają nieprzygotowani na problemy, z którymi przychodzą wierni. Każdy ma swoje tematy tabu, których się obawia z różnych powodów. Dlatego kolejne rekolekcje i vlogi powstają jak grzyby po deszczu. Stery przejmują ci najbardziej charyzmatyczni. Zaczynamy tracić nad tym kontrolę.

Ksiądz to zwykły człowiek

W Polsce kapłan to wciąż osoba, którą traktujemy z pewnym namaszczeniem, a to, co powie, bywa wręcz prawdą objawioną. Wielu z nich pomimo zdobytego wykształcenia bazuje na emocjach, używają poetyckiego języka, który ludzie odczytują bardzo dosłownie. Źle wykorzystywany autorytet kapłański jest potężną bronią, która może prowadzić wiernych do wypaczenia Ewangelii. Nie każde natchnienie pochodzi od Ducha Świętego.

Ludzie potrafią stosować wybiórcze standardy, jeśli w grę wchodzi ich własne przekonanie. Spotkałem się nie raz z sytuacją, gdy ta sama osoba wobec określonych kapłanów i biskupów kierowała zarzut tajemniczej współpracy z siłami zła, podważała ich wykształcenie, doświadczenie i powołanie, jednocześnie ufając jakiemuś innemu księdzu. Argument o jego nieomylności opierała wyłącznie na fakcie święceń kapłańskich i namaszczeniu, jakie z nich wynika. Dlaczego u jednych owo namaszczenie działa, a u innych nie? Tak naprawdę chodziło o zbieżność poglądów, a ksiądz spełniał po prostu oczekiwania tego człowieka.

Margines błędu

Czy da się jasno określić granice? Z jednej strony to niemożliwe, gdy mówimy o wierze, ale przecież istnieją sprawdzone źródła, jak choćby Katechizm Kościoła Katolickiego, który jest najbardziej jednoznacznym zbiorem nauk i definicji. Kto inny jak nie kapłan powinien znać nauczanie Kościoła, dlatego właśnie mamy do nich takie zaufanie. Zapominamy, że księża sami też podlegają wszystkim wątpliwościom, z którymi borykają się wierni. Oni również bywają dalecy od prawdy, myląc ją z własną opinią.

Człowiek jeszcze w raju nauczył się sztuki interpretacji, czyli subiektywnej oceny faktów. Jest to nasz wspaniały talent, ale i słabość, zachęcająca do mówienia z ogromną pewnością o tym, co nam się jedynie wydaje.

Potrzeba większej kontroli nad ewangelizacją - ale nie rozumianej w najprostszy sposób, wynikającej z braku zaufania i polegającej na ograniczaniu wolności. Chodzi o jedność i obecność. Biskupi i proboszczowie powinni pojawić się w życiu swoich wspólnot i "szeregowych" księży. Zacieśniając więzi stworzą przestrzeń, w której bez strachu kapłani będą dzielić się swoimi wątpliwościami i tłumaczyć sobie wzajemnie Ewangelię.

W normalnym życiu, jeżeli ktoś nie potrafi rozmawiać i budować relacji, powodów szuka się w jego rodzinie i wychowaniu. Taką samą wspólnotą jest duchowieństwo. Jeżeli kapłani nie potrafią wychodzić do ludzi i odpowiadać na ich pytania pomimo zdobytej wiedzy, to coś nie gra w "domu". Z jakiegoś powodu jedni kryją się za okiem kamery, a drudzy w zaciszu plebanii. Gdzieś podczas formacji, czy w życiu kapłańskim brakuje przykładu duszpasterskiego towarzyszenia. Dlatego każdy głosi jak potrafi, często ze szkodą dla wiernych, bo jest w tym po ludzku sam.

Nic nie zastąpi jednak daru roztropności. Nie ma takich pism i wykładni, które opisywałyby każdą ludzką wątpliwość i podawały gotowe rozwiązania. Bywa, że nawet gdy słyszymy jasną odpowiedź, potrafimy zrozumieć ją opacznie - zinterpretować po swojemu. Jedynym obiektywnym źródłem takich odpowiedzi i prawdy o nas samych jest Bóg.

Musimy być pokorni wobec wiary i własnej pewności. Jeżeli Bóg jest nieskończony, a każdy człowiek wyjątkowy, to przestrzeń między nami jest nieograniczona. Dlatego tak trudno nam odpowiadać na pytania o wiarę. To relacja, która przerasta nasze pojęcie. Zawsze warto zostawić miejsce na Jego działanie. Bóg na przestrzeni wieków wielokrotnie zawstydzał to, co ludziom wydawało się mądrością.

Szymon Żyśko - redaktor DEON.pl, grafik, prowadzi autorskiego bloga "Pudełko NIC"

Dziennikarz, reporter, autor książek. Specjalista ds. social mediów i PR. Interesuje się tematami społecznymi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niebezpieczeństwa kato-sieci
Komentarze (4)
3 lipca 2017, 09:30
Problem lezy zupełni w innym miejscu. Jest nim zarówno brak umiejętności posługiwania się, czy też wykorzystnia internetu ale też strach przed wolnością wypowiedzi w internecie. ​I katosieć nie różni sie zbytnio od całego internetu. Są tutaj dostępne i wartościowe materiały i cały szereg bzdur.  ​Jedyne o czym naprawde warto przypominać, to o odpowiedzialności za to co się pisze w internecie. I to nie tylko tej świeckiej (prawnej) ale przede wszystkim o odpowiedzialności przed Bogiem ze szczgólnym wskazaniem ŁK12
Zbigniew Ściubak
2 lipca 2017, 23:16
Źle wykorzystywany autorytet kapłański jest potężną bronią, która może prowadzić wiernych do wypaczenia Ewangelii. Dlaczego u jednych owo namaszczenie działa, a u innych nie? Jeżeli kapłani nie potrafią wychodzić do ludzi i odpowiadać na ich pytania pomimo zdobytej wiedzy, to coś nie gra w "domu". Dlatego każdy głosi jak potrafi, często ze szkodą dla wiernych, bo jest w tym po ludzku sam. A czy biskup, może coś robić albo mówić, ze szkodą dla wiernych? Nie może? Ludzie szukają czegoś tam w sieci z prostej przyczyny. Nigdzie indziej tego nie moga znaleźć. Bo "za wysokie progi". Bo "to nie jest przyjęte". Bo są do tego zniechęcami. Bo "taka atmosfera" jak w czasie wizyty "po kolendzie", bądźmy szczerzy. Bo... ksiądz jest zawalony robotą i najzwyczajniej na świecie nie zna odpowiedzi na pytania. Bo... KK nigdy nie wchodził w realny dialog z wiernymi. Mam rację drogi Autorze?
M
Marcin
2 lipca 2017, 15:17
nie bardzo widzę tę jakąś nowość głoszenia w sieci. Te same szanse i niebezpieczeństwa są w internecie, radio, telewizji, były zapewne i w książce, czasopiśmie, i w szczególnym "komiksie": Biblia pauperum i są zapewne na tradycyjnej ambonie i w świadectwie życia każdej osoby wyświęconej. Quod novi sub sole szanowny autorze ? :) pozdrawiam 
2 lipca 2017, 13:58
Jeśli mowa o niebezpieczeństwie kato-sieci to jej przyładem jest właśnie ten artykuł.Oczywiście stanowi on odbicie znacznie szerszego zjawiska, nie jest zaś jedynie wykwitem twórczości red.Żyśko. Często mianowicie słyszymy o granicy jaka dzieli człowieka i Boga, co jest z pewnością prawdą.Szkopół w tym,iż tą prawdę próbuje się wykorzystać do deprecjonowania władzy jaką obdarzył nas Bóg - rozumu. Czyni się z niego narzędzie niezdolne do poznania Boga, dalece zawodne, podlegające rozmaitym determinizmom. Chrystus Pan powierzył Kościołowi nauczanie ludu Bożego.Dał mu przy tym przymiot nieomylności, dzięki asystencji Ducha Świętego.Wykład wiary ma być przekazywany niezmiennie w tym samym znaczeniu,gdyż w istocie od Boga pochodzi. Dziś mamy okres zamieszania,w telogii uwydatnia się zjawisko opisane i potępione przez Piusa XII w Humani Generis- realatywizm dogmatyczny. Zamiast na rozumie pobudzanym przez wolę i kierowanym przez łaskę kładzie się nacisk na uczucie religijne czego wyrazem jest podkreślanie doświadczenia-tzw świadectwa. Herezja modernizmu dawniej skutecznie blokowana ma się dobrze. Jak więc w tym bałaganie ma czuć się kapłan realizujący misję nauczania? To złe pytanie. W istocie należałoby zapytać czy jeszcze myśli  on po katolicku.