O świecie bez Boga raz jeszcze

(fot. EPA/Andy Rain)

Znakomity duszpasterz i psycholog, ojciec Józef Augustyn, w swoim opublikowanym na portalu DEON.pl komentarzu dopatruje się przyczyn londyńskich wydarzeń w powszechnej na zachodzie Europy laicyzacji i ateizacji. W odrzuceniu Boga i wynikających z wiary w Niego konstruktywnych wartości dostrzega źródło wielkiego kryzysu społecznego, który prowadzi, zamiast do rozmów i debat, do wyjścia na ulice, aktów przemocy i dewastacji.

Słowem, młodzież stolicy Anglii, zdaniem ojca Augustyna, dlatego ma demolować sklepy i zagrażać powszechnemu bezpieczeństwu, ponieważ jest po prostu niemoralna, nie wyznaje żadnych zasad, jest przeżarta liberalizmem. Zamiast wziąć się do pracy, woli ciągły karnawał i fajerwerki. Zamiast wymagać od siebie, wymaga od innych. To wszystko, na co patrzymy - sugeruje ojciec Augustyn - jest jakąś wielką katastrofą myślenia oświeceniowego, ostatnim paroksyzmem czasu nieskrępowanych swobód, przedśmiertnymi podrygami chorego europejskiego humanizmu, który próbował wymyślić sobie hierarchię wartości zupełnie od podstaw, samodzielnie, lekceważąc prawo naturalne i Boży porządek.

Ojciec Augustyn mówi mniej więcej w ten sposób: popatrz, Europo, płoniesz z własnej winy, przez niechęć do religii, z powodu patologicznego kryzysu idei, przez nihilizm. Sama na siebie bicz ukręciłaś przez lata formowania ateistycznego światopoglądu. Trudno się z ojcem Augustynem nie zgodzić. Wkroczyliśmy na manowce demokracji, dokucza nam przykry konsumpcjonizm. Ale czy na pewno tylko o to w tym wszystkim chodzi? Czy to na pewno tylko oświeceniowa czkawka nam dokucza?

Ja, w przeciwieństwie do ojca Augustyna, choć oczywiście - co wyżej widać - rozumiem jego żachnięcie się na liberalną Europę, będę zdania, że Europa płaci cenę za wszystkie swoje pomyłki i nadużycia, również te sprzed oświecenia, a z czasów chrześcijańskiego uniwersalizmu. Mówiąc inaczej: może i dziś brakuje Europejczykom wyobraźni religijnej, ale czy kiedykolwiek ją posiadali w stopniu rozwiniętym? Czy religia kiedykolwiek grała u nas poważną, autentyczną rolę?

Czy kiedykolwiek byliśmy na naszym kontynencie z Panem Bogiem uczciwi, szczerze Go słuchaliśmy? Czy nasza kultura pragnęła Boga rzetelnie i prostym sercem, ewangelicznie? Czy Kościół przed wiekami krzewił wiarę dobrymi metodami, bezinteresownie, bez ukrytych aspiracji? Czy liturgia zawsze była przestrzenią Jezusa Chrystusa? Czy biskupi zawsze byli pasterzami? Czy nie czaiły się w tle dworskie koterie, pogańskie inklinacje, pieniądze i trupy? Czy nauka Kościoła nie pozostawała jakże często służebna wobec rozmaitych ideologii nacjonalistycznych czy nachalnego tryumfalizmu? Czy Ewangelia miała swoją autonomię?

Łatwo zrobić rachunek sumienia odnośnie ostatnich dwustu lat, kiedy Kościół wyraźnie zniżkował i nie raz cierpiał prześladowania, a co z rachunkiem sumienia za czas, gdy Kościół był w Europie górą? Może tamta epoka była równie niepoważna i mało rozwojowa? Może my nie tyle straciliśmy ostatnio poczucie Boga, co nigdy nie wykształciliśmy w sobie ewangelicznej intuicji?

Ojciec Augustyn przekazuje nam wiele mądrych i słusznych opinii, ale zdaje się zapominać o jednym, najważniejszym: Europa nigdy nie była chrześcijańska, ani dzisiaj, ani kiedykolwiek. Niegdysiejsze koronacje przed ołtarzem, kościelne uniwersytety i wspaniała myśl teologiczna to trochę za mało, żeby nazywać tamten dawny porządek chrześcijańskim i kontrastować go z dzisiejszym, uchodzącym za laicki. Nie jest zbyt poważnym opierać się na resentymencie: kiedyś to byli święci ludzie, a dziś bezbożni.

Myślenie religijne, niegdyś faktycznie dominujące, wcale nie jest wydajniejsze od myślenia ateistycznego, nie chroni przed przemocą, nie rozwiązuje problemów automatycznie. Jest tak samo podatne na wszelkiego rodzaju instrumentalizacje, ewoluuje w różnego autoramentu fanatyzmy, wysługuje się polityką, dzieli ludzi. Sama mocna obecność religii w sferze publicznej nie wystarczy. To nie o religię przecież w życiu chodzi, nie o jej znaki rozpoznawcze, emblematy. To chodzi o to, by ludzie posiadali osobistą więź z Chrystusem. A tego się ani nie zadekretuje parlamentarnie, ani się nie nauczy na pamięć. Ta osobista więź jest daleko poza prostym podziałem: laicki-religijny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O świecie bez Boga raz jeszcze
Komentarze (48)
22 sierpnia 2011, 11:31
"Cała ziemia w podziwie spoglądała na bestię" (Apok. 13, 3) To o naszych czasach całkowitej apostazji. Czy kiedy rozłączają  się wielki statek i mała szalupa (przy czym szalupa ta prowokuje do tego, by doszło do rozłączenia), to statek odłącza się od szalupy, czy też jest odwrotnie, drogi bracie-lefebrysto? :-)
22 sierpnia 2011, 11:29
theONA, ja nie wiem czy on jest chrześcijaninem, wygląda na to że nie, nie zgadzam się jednak z zaprezentowanym rozumowaniem typu: jak czyni źle, to znaczy, że nie jest chrześcijaninem, a przyczyną tego zła jest odrzucenie wartości chrześcijańskich. Tutaj trudno mi się z Tobą nie zgodzić :-)
RC
róbta co chceta
22 sierpnia 2011, 11:27
Gdy BÓG staje się sprawą prywatną, i kiedy kultura odłącza się od sztuki życie społeczne staje się domem publicznym.
K
katolik
22 sierpnia 2011, 09:52
"Cała ziemia w podziwie spoglądała na bestię" (Apok. 13, 3) To o naszych czasach całkowitej apostazji.
LS
le sz
22 sierpnia 2011, 03:28
kiri, bez przesadyzmu, z Brevika taki sam chrześcijanin, jak ze Stalina prawosławny, a z Hitlera katolik. Twierdzić, że jak czyni zło to znaczy że nie jest chrześcijaniniem to metoda zupełnie jak tzw. świadków Jehowy. Że jak robi coś nie tak, to znaczy że nie jest naprawdę świadkiem Jehowy a zapewne katolikiem... Jakby zbyt mało było czynników wskazujących na to, że Breivikowe chrześcijaństwo to tylko pic na wodę. I fotomontaż, oczywiście. No XLeszek, proszę Cię... theONA, ja nie wiem czy on jest chrześcijaninem, wygląda na to że nie, nie zgadzam się jednak z zaprezentowanym rozumowaniem typu: jak czyni źle, to znaczy, że nie jest chrześcijaninem, a przyczyną tego zła jest odrzucenie wartości chrześcijańskich.
21 sierpnia 2011, 22:05
kiri, bez przesadyzmu, z Brevika taki sam chrześcijanin, jak ze Stalina prawosławny, a z Hitlera katolik. Twierdzić, że jak czyni zło to znaczy że nie jest chrześcijaniniem to metoda zupełnie jak tzw. świadków Jehowy. Że jak robi coś nie tak, to znaczy że nie jest naprawdę świadkiem Jehowy a zapewne katolikiem... Jakby zbyt mało było czynników wskazujących na to, że Breivikowe chrześcijaństwo to tylko pic na wodę. I fotomontaż, oczywiście. No XLeszek, proszę Cię...
:
:-)
21 sierpnia 2011, 22:00
Wiesz co, XLeszku, pocałuj się w dupę! To dobre życzenie, szczególnie w świetle leceważenia przez wielu Polaków kultury fizycznej: <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/zdrowie/art,559,aktywnosc-fizyczna-bardzo-nas-meczy-.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/zdrowie/art,559,aktywnosc-fizyczna-bardzo-nas-meczy-.html</a>
LS
le sz
21 sierpnia 2011, 21:33
kiri, bez przesadyzmu, z Brevika taki sam chrześcijanin, jak ze Stalina prawosławny, a z Hitlera katolik. Twierdzić, że jak czyni zło to znaczy że nie jest chrześcijaniniem to metoda zupełnie jak tzw. świadków Jehowy. Że jak robi coś nie tak, to znaczy że nie jest naprawdę świadkiem Jehowy a zapewne katolikiem... Do czego doprowadziło odrzucenie wartości chrześcijańskich, zwrócenie się przeciw nim wymienieni i im podobni udowodnili w XX wieku tworząc antyreligie, bardziej destruktywne i krwiożercza od fanatyzmu jakichkolwiek "pobożnych". A do czego prowadzi wyznawanie wartości chrześcijańskich to udowodniły już i wyprawy krzyżowe, i nawracanie ogniem i mieczem, i święta inkwizycja... Religa jak najbardziej zapobiega, więcej - nadaje życiu sens, bo przychodzimy tutaj, by się zjednoczyć ze Źródłem. Religia to właśnie droga do Niego. Toż to opis prawie, że marksistowski... Tyle że istotą chrześcijaństwa nie jest nadawanie sensu życiu czy jednoczenie się z jakimś enigmatycznym źródłem - tak jest np. buddyzmie, ale to nie religia... Istotą chrześcijaństwa jest wiara w to, że Jezus Chrystus jest Bogiem i pragnie nam dać zupełnie za darmo życie wieczne.
E
Ejże
21 sierpnia 2011, 20:57
kiri, bez przesadyzmu, z Brevika taki sam chrześcijanin, jak ze Stalina prawosławny, a z Hitlera katolik. Do czego doprowadziło odrzucenie wartości chrześcijańskich, zwrócenie się przeciw nim wymienieni i im podobni udowodnili w XX wieku tworząc antyreligie, bardziej destruktywne i krwiożercza od fanatyzmu jakichkolwiek "pobożnych". Religa jak najbardziej zapobiega, więcej - nadaje życiu sens, bo przychodzimy tutaj, by się zjednoczyć ze Źródłem. Religia to właśnie droga do Niego.
K
kiri
21 sierpnia 2011, 18:56
 Gdyby religia zapobiegała przestępstwom, to w Polsce więzienia stałaby puste, bo mamy przecież 95% wiernych. A tymczasem 95% wszystkich kryminalistów to katolicy. Jakim więc cudem teza, że religijność zapobiega? Tak samo casus Breivika -promujący religijność prawicowec chrześcijanin na zimno rozwali 80 sztuk. Religia niczemu nie zapobiega. Zwłaszcza islam to dopiero wylegarnia degenratów.
S
Smerf
19 sierpnia 2011, 12:18
Ostatnio takie kazanie słyszałem, jak ksiądz mówił do ludzi, że mają szczęście, że żyją w Polsce, a nie w Holandii. Że dzięki temu są pobożni i nie popełniają zła. Wydaje mi się, że tekst ojca Augustyna to taki ciut wyższy poziom tego samego poglądu.
S
Smerf
19 sierpnia 2011, 12:15
Jak tak czytam ojca Augustyna, to on zdaje się rzeczywiście wyrażać pogląd, że odrzucenie Boga to pomysł współczesnej kultury, a - to już jest w domyśle - wcześniej ludziom z Panem Bogiem było po drodze. Tym samym tekst ojca Augstyna zyskuje naiwny wydźwięk, że punkt ciężkości nie jest w ludzkim wnętrzu, a na poziomie cywilizacji. To jest stanowisko bardzo popularne w polskim Kościele. Wszyscy, od wikarych po biskupów, próbują nam wmówić, że jesteśmy porządni, bo mieszkamy w katolickiej Polsce, a nie w złej Europie zachodniej.
19 sierpnia 2011, 08:31
I tak byłaby dyskusja. Nie bez powodu powstało żartobliwe powiedzenie: "gdzie dwóch Polaków, tam trzy opinie" :D Ale w tym w gruncie rzeczy nasz dyskretny urok.
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 08:27
Tak więc najprościej byłoby, gdyby O.Józef Augustyn wraz z Jarosławem Dudyczem po prostu się tu zalogowali :-) Ale obaj mogą powiedzieć: "com napisał, napisałem". Ale wtedy nie byłoby dyskusji wokół tego co napisali :-) A przy okazji dyskusji nie wyszłyby różne inne kwestie nie związane wprost z tym co napisali. :-)
19 sierpnia 2011, 08:13
Tak więc najprościej byłoby, gdyby O.Józef Augustyn wraz z Jarosławem Dudyczem po prostu się tu zalogowali :-) Ale obaj mogą powiedzieć: "com napisał, napisałem".
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 07:58
Niestety, jeszcze gorzej. O.Augustyn pisał, że te zło które się dzieje jest skutkiem uśmiercenia Boga. Co jest jednoznacznie rozumiane jako stwierdzenie w podtekście, że wcześniej, zanim Boga uśmiercono, nie działo się zło (przynajmniej na taką skalę). Stąd reakcja Dudycza zwracającego uwagę, że tak naprawdę to nigdy Europanie była chrześcijańska. nie, to nie jest jednoznaczne "jako stwierdzenie w podtekście" Oczywiście, że to nie jest jednoznaczne stwierdzenie w podtekście. Chodziło mi o to, że takie a nie inne ujęcie przez autora powoduje, że może to być (i będzie) przez wielu rozumiane jako jednoznaczna sugestia/stwierdzenie, że to jest przyczyna zła a przedtem było lepiej. Autor oczywiście niekoniecznie musi tak uważać, ale takie ujęcie spowoduje możliwość takiego odbioru.
LS
le sz
19 sierpnia 2011, 07:52
Oj, wylogowało mnie, i poszło bez podpisu. Sorry...
S
Spójrz
18 sierpnia 2011, 23:13
na datę - publikację w gazecie - 13 VIII, a więc nie mogła to być replika :-)
G
Gościu
18 sierpnia 2011, 23:04
Deon opublikował replikę ojca Augustyna, ale ona nijak się ma do tekstu Dudycza. Ciekawe, dlaczego. :-)
G
gość
18 sierpnia 2011, 22:45
Niestety, jeszcze gorzej. O.Augustyn pisał, że te zło które się dzieje jest skutkiem uśmiercenia Boga. Co jest jednoznacznie rozumiane jako stwierdzenie w podtekście, że wcześniej, zanim Boga uśmiercono, nie działo się zło (przynajmniej na taką skalę). Stąd reakcja Dudycza zwracającego uwagę, że tak naprawdę to nigdy Europanie była chrześcijańska. nie, to nie jest jednoznaczne "jako stwierdzenie w podtekście"
18 sierpnia 2011, 21:47
@XLeszek: Człowiek bowiem pozbawiony najwyższego Autorytetu - Stwórcy nie okazał się bynajmniej lepszy, a zachodnia humanistyczna kultura nie wypracowała własnego odpowiednika religii, który mógłby stać się strażnikiem moralności osobistej i społecznej. [...] Teraz, po uśmierceniu Boga i religii w kulturze Zachodu, powstało pytanie: Co może zobowiązać człowieka do moralnego zachowania wobec swego bliźniego? Odpowiedź brzmi: Nic. Dosłownie nic. Nie widzę w tych słowach nic o religijnym zamordyzmie. Nie zaprzeczam, że takowy istniał i był równie zły, co "uśmiercenie Boga", @theONA, przecież nie twierdziłem że pisał o zamordyzmie, przecież napisałem wyraźnie, że chodzi mi o WYDŹWIĘK jego artykułu. A skoro zama potwierdzasz że 'takowy istniał' to dlaczego się czepiasz. Nie czepiam się czegoś, czego nie potwierdzam. Ten tekst nie zawierał żadnej treści dotyczącej "zamordyzmu". Pisząc o nim (o zamordyzmie) odniosłam się do tego, co TY o nim napisałeś. ale pojęcia zobowiązania człowieka do morlanego zachowania wobec swego liźniego w przeciwieństwie do Ciebie nie utożsamiam z jakimkolwiek zamordyzmem. Co to znaczy 'zobowiązać do moralnego zachowania'? Skoro'zobowiązać' to nie może to polegać tylko na powiedzeniu mu co jest moralne, bo to go może nie interesować. 'Zobowiązać' to nie znaczy powiedzieć czy poprosić, ale znaczy tyle co nakazać i zagrozić represjami w przypadku nieposłuszeństwa. A to jest wymuszanie na ludziach pożądanych zachowań moralnych i tępienie niepożądanych zachowań moralnych. Dlatego nazwałem to zamordyzmem. Nie zgadzam się XLeszku. "Zobowiązać" nie znaczy "wymusić", "nakazać", "zagrozić" czy innych pojęć z języka władzy. Wobec takiej interpretacji np. przysięga małżeńska powinna być w Twoim pojęciu "zamordyzmem". Jest w sposób oczywisty zobowiązaniem. No, fakt, dla wielu jest również "zamordyzmem"! 
LS
le sz
18 sierpnia 2011, 21:12
Jeśli komuś "strażnik moralności" kojarzy się z terroeyzowaniem i zamordyzmem, staniem z batem itp. to może to być tylko osobiste skojarzenie,do którego ma prawo. Z zamordyzmem kojarzą mi się nie tylko strażnicy moralności, ale wszelcy strażnicy wymuszający pożądane przez ich szefów zachowania oraz tępiący zachowania niepożądane. Nie robię rozróżnień na cele słuszne, przy których te same działania nie są nazywane zamordyzmem oraz cele niesłuszne, przy których te same działania nazywane będą zamordyzmem. A jak ktoś mówi o strażnikach mających pilnować aby zachowania były moralne to trudno nie mieć skojarzeń do stania z batem. o. Augustyn nie pisał o obecności "religii" pisał o uśmierceniu Boga we współczesnej cywilizacji a to coś zupełnie innego. Niestety, jeszcze gorzej. O.Augustyn pisał, że te zło które się dzieje jest skutkiem uśmiercenia Boga. Co jest jednoznacznie rozumiane jako stwierdzenie w podtekście, że wcześniej, zanim Boga uśmiercono, nie działo się zło (przynajmniej na taką skalę). Stąd reakcja Dudycza zwracającego uwagę, że tak naprawdę to nigdy Europanie była chrześcijańska.
LS
le sz
18 sierpnia 2011, 21:02
@XLeszek: Człowiek bowiem pozbawiony najwyższego Autorytetu - Stwórcy nie okazał się bynajmniej lepszy, a zachodnia humanistyczna kultura nie wypracowała własnego odpowiednika religii, który mógłby stać się strażnikiem moralności osobistej i społecznej. [...] Teraz, po uśmierceniu Boga i religii w kulturze Zachodu, powstało pytanie: Co może zobowiązać człowieka do moralnego zachowania wobec swego bliźniego? Odpowiedź brzmi: Nic. Dosłownie nic. Nie widzę w tych słowach nic o religijnym zamordyzmie. Nie zaprzeczam, że takowy istniał i był równie zły, co "uśmiercenie Boga", @theONA, przecież nie twierdziłem że pisał o zamordyzmie, przecież napisałem wyraźnie, że chodzi mi o WYDŹWIĘK jego artykułu. A skoro zama potwierdzasz że 'takowy istniał' to dlaczego się czepiasz. ale pojęcia zobowiązania człowieka do morlanego zachowania wobec swego liźniego w przeciwieństwie do Ciebie nie utożsamiam z jakimkolwiek zamordyzmem. Co to znaczy 'zobowiązać do moralnego zachowania'? Skoro'zobowiązać' to nie może to polegać tylko na powiedzeniu mu co jest moralne, bo to go może nie interesować. 'Zobowiązać' to nie znaczy powiedzieć czy poprosić, ale znaczy tyle co nakazać i zagrozić represjami w przypadku nieposłuszeństwa. A to jest wymuszanie na ludziach pożądanych zachowań moralnych i tępienie niepożądanych zachowań moralnych. Dlatego nazwałem to zamordyzmem. Wychodzi na to że uznajesz iż cel uświęca środki. I jak ktoś tępi to co się Kalemu nie podoba to jest dobrze, a źle to jest gdy ktoś tępi to co się Kalemu podoba.
G
gość
18 sierpnia 2011, 15:56
Ojciec Augustyn pisze, że dziś uśmiercono Boga, w domyśle pozostaje więc pogląd, że dawniej tego uśmiercenia nie było. A pan Dudycz wykazuje, że to wcale nie jest prawda. Przeszłość nie była wcale lepsza, chociaż katolicka. Największym błędem myślicieli o poglądach ojca Augustyna jest chyba to, że nie dostrzegają, iż katolicyzm generował dawniej te same dramaty, które dziś sprawia powszechny ateizm. Sam jednak przyznajesz, że dziś sprawia to ateizm, a biorąc pod uwagę wartości, którymi żyje cywilizacja, nie ma takiej do której możnaby się odwołać jeśli Bóg został uśmiercony. Trzeba znów do Niego wrócić. Społeczeństwo, które nie żyje w relacji z Bogiem(oczywiście mam na myśłi poszczególnych ludzi) ale jednak przed Nim klęka to inne społeczeństwo/naród które już nawetn nie klęka, nawet się nie boi, jedynie lekceważy. Co inego nie żyć głęboko deklarowanymi wartościami a co innego je deptać.
18 sierpnia 2011, 15:31
Dam sobie rękę uciąć, że to jest właśnie oblicze ludowej pobożności: kompletna stagancja, pustka, życie, które przecieka przez palce. Wyjątkowo małe przełożenie tej formy modlitwy na możliwość nawrócenia. Zwróćmy uwagę w swoim otoczeniu: każda z pobożnych na modłę ludową kobiet jest od lat taka sama, spotykasz Kowalską i ciągle to samo mówi, ma te same problemy. Ja nie wiem tym samym, czy to jest takie chrześcijańskie... ...i w ten oto przemiły sposób udało Ci się wrzucić wszystkich i wszytko, co można nazwać ludową pobożnością, do jednego wora. Gdyż pielgrzymki, polne kwiaty i odmawianie różańca to TYLKO i ZAWSZE fasada, pusta forma pozbawiona treści i ducha, wspomnienia z dzieciństwa na wsi (o słodka, naiwna sielanko) oraz kręcenie się w kółko. Skomentuję to w ten sposób: hm.
T
Tak_sobie_was_czytam
18 sierpnia 2011, 14:35
W chrześcijaństwie nie idzie o szukanie idealnej pobożności, o jakieś figurki, pielęgnowanie schematów, o miłe wspomnienia z dzieciństwa spędzonego na wsi, ale o zmianę życia w Chrystusie, o przejście przez burzę, przez wielkie wstrząsy. Idzie o to, by swoje życie stracić. A pobożność ludowa, którą tak lubimy, ze zmianą życia nie ma nic wspólnego, prowadzi do konserwacji jednego modelu życia, do utrwalenia grzechu. Trzydzieści lat znam pewną kobietę, która jest bardzo pobożna, codziennie uczestniczy we mszy, we wszystkich nabożeństwach, gorliwie się modli. To taki ładny landszaft: łąki umajone, ranne zorze, kapliczki, pielgrzymki, to wszystko, o czym pisała moja przedmówczyni i co tak bardzo ceni. Ale zarazem ta moja znajoma od trzydziestu lat tak samo awanturuje się z dziećmi, wykłóca się ze swoją siostrą o jakiś spadek, wpędziła się w chore kredyty. Ostatnio z sąsiadami kupowaliśmy jej jedzenie, bo głodem zaczęła przymierać. No ale poza tym wszystko gra: są kwiaty pod obrazek Matki Bożej, różaniec odmawiany sto razy dziennie, pomstowanie na zgniłą Europę, głośne nazywanie aborcji morderstwem. Nieważne, że kobieta ma życie w rozscypce i nic z tym nie umie zrobić, ważne, że realizuje tradycje przodków, śpiewa ludowe pieśni i buntuje się przeciw lewactwu. Dam sobie rękę uciąć, że to jest właśnie oblicze ludowej pobożności: kompletna stagancja, pustka, życie, które przecieka przez palce. Wyjątkowo małe przełożenie tej formy modlitwy na możliwość nawrócenia. Zwróćmy uwagę w swoim otoczeniu: każda z pobożnych na modłę ludową kobiet jest od lat taka sama, spotykasz Kowalską i ciągle to samo mówi, ma te same problemy. Ja nie wiem tym samym, czy to jest takie chrześcijańskie...
18 sierpnia 2011, 12:51
@theONA: Wczoraj podczas lunchu, rozmawialem z jednym z wspolpracownikow. Kolega, ktory nie jest raczej czlowiekiem przeciwnym katolicyzmowi, stwierdzil: 'U nas to jest na głowie postawione, ludzie ida do kosciola i modla sie za to, zeby sasiadowi bylo gorzej a mnie dobrze' - oczywiscie to bylo powiedziane z przesada i z ironia - ale nie jestem przekonany, ze nie ma w tym w ziarny prawdy. Mam nadzieje, ze nie taką własnie 'ludową pobożność' kochasz... Oczywiście, że nie taką. Ogromnie cenię sobie taką, która każe ludziom iść z buta kilka kilometrów do najbliższego kościoła, choćby w zawiei, która buduje przydrożne kapliczki i ozdabia je polnymi kwiatami, która zachowała aż do dzisiejszych czasów nakrycie dla strudzonego wędrowca, bo to właśnie ludowa pobożność była tą autentyczną w czasach, kiedy na salonach religię wypaczano - itp., itd. A ten, kto modli się o to, żeby sąsiadowi było gorzej niż jemu samemu, oszukuje samego siebie niezależnie od tego, czy jest chrześcijaninem, czy muzułmaninem. Co innego ludowa pobożnośc a co innego wypaczanie idei chrześcijańskich pod przykrywką tradycji, nacjonalizmi, albo załatwianie kosciołem własnych problemów (ksenofobia, lęk przed innymi religiami, liberałami i czym tam jeszcze ) Ależ naturalnie. Jednak niektórzy niekiedy przypinają taką łatę (fałszywie) tym, którzy są im niewygodni, a jest to tym łatwiejsze, że dzisiaj trzeba być nowoczesnym, młodym, zdrowym i wykształconym i najlepiej z dużego miasta (a już na pewno nie wypada być rolnikiem w średnim wieku i to bez Akademii Rolniczej). Dobrze też jest być za in vitro i innymi cudami inżynierii genetycznej, gdyż tego wymaga postęp i nowoczesność oraz dowodzi to otwartego umysłu. A wówczas, kiedy się takim nie jest, nietrudno jest stać się w oczach naiwnego ogółu zaściankowym ksenofobem, co to poluje na murzynogejów dla zabawy ;)
P
Przyjaciel_Eryka
18 sierpnia 2011, 11:52
Ojciec Augustyn pisze, że dziś uśmiercono Boga, w domyśle pozostaje więc pogląd, że dawniej tego uśmiercenia nie było. A pan Dudycz wykazuje, że to wcale nie jest prawda. Przeszłość nie była wcale lepsza, chociaż katolicka. Największym błędem myślicieli o poglądach ojca Augustyna jest chyba to, że nie dostrzegają, iż katolicyzm generował dawniej te same dramaty, które dziś sprawia powszechny ateizm.
G
gość
18 sierpnia 2011, 11:26
Słowem, młodzież stolicy Anglii, zdaniem ojca Augustyna, dlatego ma demolować sklepy i zagrażać powszechnemu bezpieczeństwu, ponieważ jest po prostu niemoralna, nie wyznaje żadnych zasad, jest przeżarta liberalizmem. Zamiast wziąć się do pracy, woli ciągły karnawał i fajerwerki. Zamiast wymagać od siebie, wymaga od innych. To wszystko, na co patrzymy - sugeruje ojciec Augustyn - jest jakąś wielką katastrofą myślenia oświeceniowego, ostatnim paroksyzmem czasu nieskrępowanych swobód, przedśmiertnymi podrygami chorego europejskiego humanizmu, który próbował wymyślić sobie hierarchię wartości zupełnie od podstaw, samodzielnie, lekceważąc prawo naturalne i Boży porządek. Ojciec Augustyn mówi mniej więcej w ten sposób: popatrz, Europo, płoniesz z własnej winy, przez niechęć do religii, z powodu patologicznego kryzysu idei, przez nihilizm. Sama na siebie bicz ukręciłaś przez lata formowania ateistycznego światopoglądu. Trudno się z ojcem Augustynem nie zgodzić. Wkroczyliśmy na manowce demokracji, dokucza nam przykry konsumpcjonizm. Ale czy na pewno tylko o to w tym wszystkim chodzi? Czy to na pewno tylko oświeceniowa czkawka nam dokucza? to jest typowa nadinterpretacja. większość słów autor dodaje sam od siebie.interpretuje tekst na własny użytek.komentarz o. Augustyna do wydarzeń w Londynie nie rościł sobie prawa do nieomylności,nie generalizuje, jest po prostu osobistym komentarzem, nie ma w nim mowy o oświeceniu, są natomiast znaczące cytaty. Jeśli komuś "strażnik moralności" kojarzy się z terroeyzowaniem i zamordyzmem, staniem z batem itp. to może to być tylko osobiste skojarzenie,do którego ma prawo. o. Augustyn nie pisał o obecności "religii" pisał o uśmierceniu Boga we współczesnej cywilizacji a to coś zupełnie innego.
WD
Wojtek Duda
18 sierpnia 2011, 10:57
" Jeszcze gdzieniegdzie, np. w "zaściankowej" Polsce. Och, jak ja kocham mój kraj za tę "zaściankowość", za tę "ludową pobożność", za prostotę...I nie ma w tym cienia ironii. @theONA: Wczoraj podczas lunchu, rozmawialem z jednym z wspolpracownikow. Kolega, ktory nie jest raczej czlowiekiem przeciwnym katolicyzmowi, stwierdzil: 'U nas to jest na głowie postawione, ludzie  ida do kosciola i modla sie za to, zeby sasiadowi bylo gorzej a mnie dobrze' - oczywiscie to bylo powiedziane z przesada  i z ironia - ale nie jestem przekonany, ze nie ma w tym w ziarny prawdy. Mam nadzieje, ze nie taką własnie 'ludową pobożność' kochasz... Co innego ludowa pobożnośc a co innego wypaczanie idei chrześcijańskich pod przykrywką tradycji, nacjonalizmi, albo załatwianie kosciołem własnych problemów (ksenofobia, lęk przed innymi religiami, liberałami i czym tam jeszcze )
18 sierpnia 2011, 09:42
@XLeszek: Człowiek bowiem pozbawiony najwyższego Autorytetu - Stwórcy nie okazał się bynajmniej lepszy, a zachodnia humanistyczna kultura nie wypracowała własnego odpowiednika religii, który mógłby stać się strażnikiem moralności osobistej i społecznej. [...] Teraz, po uśmierceniu Boga i religii w kulturze Zachodu, powstało pytanie: Co może zobowiązać człowieka do moralnego zachowania wobec swego bliźniego? Odpowiedź brzmi: Nic. Dosłownie nic. Nie widzę w tych słowach nic o religijnym zamordyzmie. Nie zaprzeczam, że takowy istniał i był równie zły, co "uśmiercenie Boga", ale pojęcia zobowiązania człowieka do morlanego zachowania wobec swego bliźniego w przeciwieństwie do Ciebie nie utożsamiam z jakimkolwiek zamordyzmem.
LS
le sz
18 sierpnia 2011, 09:09
Śmiem mniemać, że Ojciec Józef Augustyn nie uważał, że wszystko w Europie było takie bardzo swięte, a dzisiaj bezbożne. Raczej mieliśmy pewne korzenie, których wyparcie się dzisiaj pokazuje nam drogę donikąd... Oczywiście że nie, przecież nic w tym stylu nie stwierdzał. Tyle że o żadnych korzeniach również nie pisał. Wręcz przeciwnie. Wydźwięk jego artykułu jest zupełnie inny. Że kiedyś, przed uśmierceniem Boga, za pomocą zamordyzmu religijego można było wymuszać na ludziach moralne postępowanie, a po zaniku religii niczym już nie można terroryzować ludzi. Cytuję: Człowiek bowiem pozbawiony najwyższego Autorytetu - Stwórcy nie okazał się bynajmniej lepszy, a zachodnia humanistyczna kultura nie wypracowała własnego odpowiednika religii, który mógłby stać się strażnikiem moralności osobistej i społecznej. [...] Teraz, po uśmierceniu Boga i religii w kulturze Zachodu, powstało pytanie: Co może zobowiązać człowieka do moralnego zachowania wobec swego bliźniego? Odpowiedź brzmi: Nic. Dosłownie nic. Nie mogę więc zgodzić się z Twoim stwierdzeniem @theONA, że o. Augustyn pisał cokolwiek o korzeniach (i to bynajmniej nie dlatego że nie użył takiego słowa). Korzenie właśnie to mają do siebie, że nie potrzebują strażnika. Człowiek mający korzenie nie czyni zła niezależnie od tego czy ktoś stoi nad nim z batem czy nie. To właśnie brak korzeni można poznać po tym, że człowiek nie czyni zła tylko wtedy gdy stoi nad nim strażnik mogący go zdzielić batem. Więc skoro o. Augustyn pisał o braku strażnika moralności mogącego 'zobowiązać' do moralnego zachowania, to w ten sposób zdradza właśnie brak korzeni. I właśnie do tego nawiązywał Dudycz. Europa nigdy nie była chrześcijańska. Ani dawniejsze czasy ani daniejsi ludzie wcale nie byli bardziej moralni niż dzisiaj. Dlatego w pełni zgadzam się z Dudyczem gdy na koniec stwierdza: Myślenie religijne, niegdyś faktycznie dominujące, wcale nie jest wydajniejsze od myślenia ateistycznego, nie chroni przed przemocą, nie rozwiązuje problemów automatycznie. Jest tak samo podatne na wszelkiego rodzaju instrumentalizacje, ewoluuje w różnego autoramentu fanatyzmy, wysługuje się polityką, dzieli ludzi. Sama mocna obecność religii w sferze publicznej nie wystarczy. To nie o religię przecież w życiu chodzi, nie o jej znaki rozpoznawcze, emblematy. To chodzi o to, by ludzie posiadali osobistą więź z Chrystusem. A tego się ani nie zadekretuje parlamentarnie, ani się nie nauczy na pamięć. Ta osobista więź jest daleko poza prostym podziałem: laicki-religijny.
A
Ancymon
17 sierpnia 2011, 23:28
Przestępstwa, które obserwujemy dziś w ateistycznej Europie, były dawniej domeną Europy katolickiej. Stara katolicka Europa tak samo znała aborcję, pozbywała się starszych ludzi, monopolizowała jedną ideologię i urządzała burdy na ulicach. Błędy oświecenia zrodziły się w reakcji na wypaczony, agresywny katolicyzm. Jedno zło pociągnęło drugie. Szukanie dobrych systemów to droga donikąd. Słusznie więc twierdzi autor, że istotą chrześcijaństwa nie są jakieś korzenie, etyka i dziedzictwo, dobra Polska, zła Europa, ale żywa więź z Jezusem. A ta to jest sprawa indywidualna. 
17 sierpnia 2011, 22:45
 "Ojciec Augustyn przekazuje nam wiele mądrych i słusznych opinii, ale zdaje się zapominać o jednym, najważniejszym: Europa nigdy nie była chrześcijańska, ani dzisiaj, ani kiedykolwiek. Niegdysiejsze koronacje przed ołtarzem, kościelne uniwersytety i wspaniała myśl teologiczna to trochę za mało, żeby nazywać tamten dawny porządek chrześcijańskim i kontrastować go z dzisiejszym, uchodzącym za laicki. Nie jest zbyt poważnym opierać się na resentymencie: kiedyś to byli święci ludzie, a dziś bezbożni." Śmiem mniemać, że Ojciec Józef Augustyn nie uważał, że wszystko w Europie było takie bardzo swięte, a dzisiaj bezbożne. Raczej mieliśmy pewne korzenie, których wyparcie się dzisiaj pokazuje nam drogę donikąd...Ateista nie jest człowiekiem pozbawionym wartości, etyki, moralności i wielu cnót tożsamych z chrześcijaństwem. Ale społeczeństwo nie opiera się na pojedynczych ludziach. Opiera się na całym systemie wartości. Aktualnie mamy odrzucenie systemu wartości bez podania nowego w zamian. A nawet więcej: tak ogólnie rzecz ujmując - nie obowiązuje już ŻADEN system wartości. Jeszcze gdzieniegdzie, np. w "zaściankowej" Polsce. Och, jak ja kocham mój kraj za tę "zaściankowość", za tę "ludową pobożność", za prostotę...I nie ma w tym cienia ironii.
K
katolik
17 sierpnia 2011, 22:42
Prawda o świecie nie jest łatwa do przyjęcia, bo nasza duma ludzka nie pozwala nam przyznać się nawet przed samym sobą do tego, że być może całe życie żyliśmy w błędzie. Mnie się udało wyjść z błędu, dlatego polecam prawdę objawiona przez Boga i ostrzegam przed piekłem. http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
LS
le sz
17 sierpnia 2011, 22:30
Rozmowy Kościoła posoborowego z reprezentantami Kościoła przedsoborowego, to nic innego jak ostatnia walka w dziejach świata między kłamstwem a prawdą, czyli Armagedon. Obłudny heretyku pseudo-katoliku. Twoje kłamstwa nie są ani pierwszymi ani ostatnimi w dziejach świata. Koniec świata może być w każdej chwili. Oczywiście, że może. Może być równie dobrze za sekundę jak i za tysiące lat. Tego nikt nie wie. A jak twierdzi, że wie, to znaczy że jego ojcem jest ojciec wszelkiego kłamstwa.
K
katolik
17 sierpnia 2011, 22:10
Beniamin To powiedz dlaczego lefebryści zabiegali w Watykanie o powrót nałono Kościoła Rzymskiego? Rozmowy Kościoła posoborowego z reprezentantami Kościoła przedsoborowego, to nic innego jak ostatnia walka w dziejach świata między kłamstwem a prawdą, czyli Armagedon. Koniec świata może być w każdej chwili.
WD
Wojtek Duda
17 sierpnia 2011, 21:16
@Kisiu - chyba nie rozumiesz o czym pisze J.Dudycz. Ten artykuł, jak i dwa poprzednie na Deonie nie jest w zadnej mierze antypolski.  @Beniamin - nick katolik to znany spamer tutejszego forum. ciagle te same wpisy - nie warto rozmawiac. jak dla mnie to kolejny artykuł tego autora na wysokim poziomie . Nie mam wystarczajacej wiedzy, aby sie ustosunkowac to wszystkich tez, ale kilka pomysłów mi się podoba...
AM
Arcybiskup Michałek
17 sierpnia 2011, 18:16
Panie Benjaminie, to nie lefebryści zabiegali o powrót na łono Kościoła, tylko Kościół zabiegał o powrót na łono lefebryzmu.  :-)To tak działa, taki tam mają aksjomat, uważają się za jedyny Kościół Jezusa Chrystusa, a Watykan za heretyków, którzy potrzebują nawrócenia.
17 sierpnia 2011, 17:41
W sercu głupiego i w posoborowym Kośvciele Boga nie ma. Wiary też nie ma od dawna. "A bez wiary nie można podobać się Bogu. Hbr 11:6 Czy wiesz po co żyjesz? http://tradycja-2007.blog.onet.pl/ To powiedz dlaczego lefebryści zabiegali w Watykanie o powrót nałono Kościoła Rzymskiego?
N
N
17 sierpnia 2011, 16:37
ie wszystkim podoba się, że funkcjonujemy w systemie, który pozwala swobodnie (bez terroru zewnętrznego) realizować wolną wolę. Wcześniej, gdy Europa była "chrześcijańska" tą wolną wolą "opiekowały się" kompetentne organa i restrykcyjna obyczajowość. Z jednej strony dobrze - gdy prowadziło to ku dobremu, a z drugiej źle, bo uniemożliwiało dokonywanie samodzielnych wyborów wg własnych marzeń i pragnień, korzystanie z wolności - co to za chrześcijaństwo bez wolności? Co to było za chrześcijaństwo, gdy narzucano je, a nie przedstawiano jako wspaniałą, zbawczą ofertę bez łamania sumień; gdy prześladowano ludzi inaczej interpretujących Biblię; gdy istniały formalne podziały na lepszych i gorszych; gdy tzw. chrześcijanie mordowali się wzajemnie, prześladowali, wyzyskiwali: nie szanowali, nie miłowali? Chrześcijaństwo w Europie urzeczywistniło się w wymiarze społecznym jedynie cząstkowo - czy nie bardziej w czasach demokratycznych niż monarszych? Czy "zgniły Zachód" nie jest bardziej chrześcijański pod względem praktycznym niż dawniej?
K
katolik
17 sierpnia 2011, 14:11
W sercu głupiego i w posoborowym Kośvciele Boga nie ma. Wiary też nie ma od dawna. "A bez wiary nie można podobać się Bogu. Hbr 11:6 Czy wiesz po co żyjesz? http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
K
Kisiu
17 sierpnia 2011, 13:27
Po raz kolejny Dudycz, ten antypolski lider młodego pokolenia publicystyki katolickiej. Jak zwykle musiał wspomnieć o nacjonalizmie. Zasugerować, że Polska jest be. Dzień bez narzekania na Polskę jest dla Dudycza dniem straconym.
ŚP
św.Benedykcie patronuj Europie
17 sierpnia 2011, 13:05
EGZORCYZM 1. VADE RETRO SATANA - IDŹ PRECZ SZATANIE 2. NUMQUAM SUADE MIHI VANA - NIE KUŚ MNIE DO PRÓŻNOŚCI 3. SUNT MALA QUAE LIBAS - ZŁE JEST TO CO PODSUWASZ 4. IPSE VENENA BIBAS - SAM PIJ SWOJĄ TRUCIZNĘ 5. CRUX SANCTA SIT MIHI DUX - NIECH KŻYŻ ŚWIĘTY BĘDZIE MOIM ŚWIATŁEM 6. NE DRACO SIT MIHI DUX - NIECH SMOK NIE BĘDZIE MOIM PANEM
E
Espagnol
17 sierpnia 2011, 12:59
 Tak, i jeśli już na modlitwie rozeznamy, że wkradł się formalizm i trumfalizm, to prośmy o odwagę, abyśmy nie żyli w hipokryzji, ale zmieniali to, co można zmienić. 
M
Markos
17 sierpnia 2011, 12:47
Espagnol, z przykładami ostrożnie. Znam dość dobrze Wspólnoty Jerozolimskie i proszę mi wierzyć, że tam też niemało triumfalizmu i formalistycznego skostnienia... Nie ma raju na ziemi, nie ma miejsca czy czasu wolnego od pokus, którym można by ulec. Po prostu trzeba czuwać i modlić się...
E
Espagnol
17 sierpnia 2011, 12:33
 Tak, prorockie wyczucie rzeczywistości. W Polsce jest najgorzej. Kościół od wieków modli się: "spraw, aby lud Twój wzrastał w miłości...". Tłumaczenie II Modlitwy Echarystycznej z innych jezyków jeszcze bardziej oddaje pragnienie Kościoła: "napełnij swój Kosciół miłosierdziem...". A nie triumfalizmem, statystycznymi katolikami stojącymi na Mszy pod murem kościoła, władzą teokratyczną itp. W Polsce jest najgorzej, bo to formalistyczne skatolicyzowanie jeszcze trwa. W krajach zachodnich, gdzie jurydyczno-formalistyczno-triumfujący Kościół stracił rację bytu odradza się chrześijaństwo - to piękne, to ewangeliczne, to Chrystusowe. A przykładem są choćby Wspólnoty Jerozolimskie. Polska nie ma szans na ewangelizację, na chrześijaństwo, bo polityczno-narodowy-katolicyzm go nie dopuści. Smutne, niestety prawdziwe. 
.
.
17 sierpnia 2011, 12:02
Słusznie, moralność chrześcijańska nie polega na narzekaniu na innych, kimkolwiek by byli, liberałami, ateistami, nacjonalistami, czy demokratami. Moralnosć chrześcijańska polega na dawaniu innym siebie. Jakże to dalekie od naszych postaw,nas porządnych katolików też.