Obama - bezwyznaniowy chrześcijanin

(fot. PAP/Radek Pietruszka)
KAI / apio

W czasie kampanii wyborczej w 2008 r. chrześcijańskie stacje radiowe w USA emitowały spot reklamowy, w którym kandydat demokratów do Białego Domu, Barack Obama opowiadał, jak 23 lata wcześniej, klęcząc przed krzyżem w kościele w Chicago, przyjął Jezusa do swojego życia. „Czułem, że słyszę Ducha Bożego zapraszającego mnie. Poddałem się Jego woli i poświęciłem swoje życie odkrywaniu prawdy” – mówił kandydat na prezydenta, który chrzest przyjął w 1988 r., gdy miał 27 lat.

Obama – muzułmaninem?

W związku z rozpowszechnianymi przez jego politycznych przeciwników informacjami, sugerującymi, że był on wychowany jako muzułmanin, a po wygraniu wyborów podporządkuje rząd USA wyznawcom islamu, Obama zaczął w swych wystąpieniach coraz bardziej jednoznacznie określać swój stosunek do religii. Na jednym z wieców wyborczych w Columbii podkreślił, że od 20 lat jest w tym samym chrześcijańskim Kościele. „Gdy byłem zaprzysięgany, rękę kładłem na rodzinnej Biblii i kiedy jestem w senacie zawsze składam przysięgę na wierność sztandarowi USA” – powiedział czarnoskóry polityk, nawiązując do e-maili rozsyłanych w internecie, mówiących o tym, że podczas senatorskiego zaprzysiężenia Obama przysięgał na Koran.

DEON.PL POLECA

Amerykańska agencja Associated Press wyjaśniła, że drugie imię Obamy to Hussein, a jego ojczym był muzułmaninem. Cześć swego dzieciństwa przyszły prezydent spędził w muzułmańskiej Indonezji. Uczęszczał tam jednak do świeckich i katolickich szkół, a nie – jak twierdzą autorzy anonimowych maili – do jednej z teologicznych szkół islamskich.

Specjaliści ze sztabu Obamy postanowili przedstawić jednoznacznie kwestię stosunku swojego kandydata do wiary i religii, ukazując demokratę jako wierzącego chrześcijanina. Na reklamowych fotografiach widać było modlącego się Obamę. Towarzyszył mu napis: „Zaangażowany chrześcijanin”. W ulotkach podkreślano, że Obama zostanie prezydentem „kierującym się swą chrześcijańską wiarą”. Znaleźć tam można było również cytat: „Wierzę w siłę modlitwy”, pochodzący z jednej z wypowiedzi polityka. W innym miejscu wskazywano, że Obama wraz z rodziną są aktywnymi członkami parafii Trójcy Świętej ewangelikalnego Zjednoczonego Kościoła Chrystusa w Chicago.

Mimo to z opublikowanego w sierpniu 2010 r. sondażu wynika, że nadal jeden Amerykanin na pięciu sądzi, iż Barack Obama jest muzułmaninem. Oliwy do ognia dolała w listopadzie ub.r. licząca 88 lat Sarah Obama, obywatelka kenijska, a zarazem babcia prezydenta USA. Odbyła ona pielgrzymkę do Mekki i modliła się o nawrócenie wnuka na islam. W pielgrzymce do Mekki sędziwej damie towarzyszył jej syn Saeed Hussein Obama – wujek prezydenta Stanów Zjednoczonych. Sarah Obama jest trzecią żoną dziadka Baracka Obamy i ściśle rzecz biorąc nie istnieje jakakolwiek więź biologiczna między nią, a obecnym prezydentem USA. Mimo to uważa on ją za swoją babcię.

Walka o głosy chrześcijan

W kampanii wyborczej Obama przekonywał do siebie chrześcijan odwołując się do własnych doświadczeń religijnych. Przemawiając podczas konferencji Afrykańskiego Episkopalnego Kościoła Metodystycznego w Saint Louis, zapowiedział zwiększenie rządowej pomocy o 500 mln dolarów w ramach programów dla organizacji religijnych, zainicjowanych przez administrację George’a W. Busha. „To nie część strategii politycznej. Mówię to, bo w to wierzę. Zawsze w to wierzyłem. To jest dzieło, do którego jesteśmy wezwani jako chrześcijanie” – mówił Obama. Czarnoskóry senator z Illinois spotkał się w Chicago z około 40 przedstawicielami wspólnot ewangelikalnych i duchownymi Kościoła katolickiego.

Wielu chrześcijan jednak miało sceptyczny stosunek do Obamy z powodu jego otwartego poparcia dla aborcji i związków homoseksualnych. Ostatecznie jednak głosowało na niego aż 54 proc. katolickich wyborców. Z kolei większość protestanckich wyborców (również 54 proc.)opowiedziała się za republikaninem, Johnem McCainem. Amerykański portal „Catholic Culture” informował, że w siedmiu stanach, w których katolicy stanowią 30 proc. populacji, wygrał Obama. Wśród ośmiu stanów, gdzie katolicy stanowa mniej niż 5 proc. ludności, siedem poparło kandydata republikańskiego.

Zwracając uwagę, że najwięcej katolików zamieszkuje rejon o liberalnym nastawieniu politycznym, i przypominając, że katolicy tradycyjnie skłonni byli w przeszłości popierać Partię Demokratyczną, publicysta portalu Phil Lawler zastanawiał się, dlaczego wierni Kościoła katolickiego okazali się lojalni wobec partii, która wyraźnie „sprzymierzyła się z kulturą śmierci”. Analizując sondaże, doszedł do wniosku, że Obamę poparli katolicy niepraktykujący, stanowiący większość w Kościele katolickim w USA.

Bezwyznaniowiec

Do maja 2008 r. Obama był członkiem Zjednoczonego Kościoła Chrystusa Trójcy Świętej (TUCC), stowarzyszonego ze Zjednoczonym Kościoła Chrystusa (UCC). Do TUCC należą głównie Afroamerykanie, do UCC zaś biali. Na czele pierwszego z tych Kościołów stał od 1972 r. pastor Jeremiah Wright. Twierdził on, że amerykański rząd wynalazł syfilis i HIV, by eksterminować ludzi „kolorowych”. Trzymający władzę politycy mieli być też – zdaniem duchownego – autorami ataku na World Trade Center w 2001 r. Po kontrowersjach, które narosły wokół Wrighta, przyszły prezydent zdecydował się na opuszczenie TUCC. Od tego czasu nie przynależy oficjalnie do żadnej wspólnoty kościelnej.

We wrześniu 2009 r. publicysta amerykańskiej sieci telewizyjnej FOX25 obliczył, że od czasu objęcia prezydentury Obama uczestniczył zaledwie w sześciu nabożeństwach w Waszyngtonie i jest pierwszym od 20 lat przywódcą Ameryki, który nie należy do żadnego Kościoła.

Zdaniem prof. Alana Wolfe’a z Boston College w dzisiejszych czasach obywatele USA chcą mieć prezydenta, który chodzi do jakiegoś kościoła. Uczony przypomina jednak, że poprzednicy Obamy też nie należeli do najczęstszych bywalców świątyń. George W. Bush, choć był człowiekiem religijnym, uczestniczył w liturgii tylko od czasu do czasu, Ronald Reagan nie chodził do kościoła wcale. Jedynie Bill Clinton modlił się w kościele regularnie.

Wśród prezydentów rządzących USA w ciągu minionych 35 lat Jimmy Carter i Bill Clinton byli baptystami, George Bush i George W. Bush – metodystami, zaś Ronald Reagan wychowywany był przez matkę w wierze Kościoła Uczniów Chrystusa.

Katolicyzm „busolą moralną”

Przed wizytą u Benedykta XVI w lipcu 2009 r. Obama oświadczył, że Kościół katolicki zawsze był dla niego „potężną busolą moralną” w kwestiach podziału bogactwa i dania szansy każdemu. – Niewidzialna ręka rynku nie zawsze sprawia, że każdy ma co jeść, dach nad głową i może posłać dzieci na uniwersytet. Chcemy mieć pewność, że będziemy nadal budować społeczeństwo, które nie tylko jest bogate, ale również sprawiedliwe – zaznaczył Obama.

Komentując krytyczne opinie amerykańskich biskupów wobec niektórych jego decyzji, prezydent ujawnił, że byli też i tacy, którzy go wspierali, nawet jeśli nie zgadzali się z nim we wszystkim. Przypomniał, że na początku swej pracy zawodowej współdziałał z parafiami katolickimi południowych przedmieść Chicago. Bardzo dobrze wspomina ówczesnego arcybiskupa tego miasta, kard. Josepha Bernardina. – Wiem jaki potencjał mają biskupi amerykańscy, by z mocą wypowiadać się nt. sprawiedliwości społecznej. Myślę, że zawsze znajdziemy dziedziny, w których będziemy się zgadzać i takie, w których zgody nie będzie – stwierdził Obama.

Pytany o możliwość porozumienia w kwestii aborcji między jej zwolennikami i przeciwnikami, Obama wyznał, że nie żywi takich iluzji, gdyż w tej sprawie istnieje w społeczeństwie „różnica nie do pokonania”. – Osobiście uważam, że zdrowa seksualność i dobra edukacja moralna powinna był połączona z antykoncepcją, co pozwoli unikać niechcianych ciąż. Przyznaję, że stoi to w sprzeczności z doktryną Kościoła katolickiego i nie oczekuję, że zgodzi się ze mną w tej kwestii ktoś, kto uważa ją za element wiary. Bez wątpienia nie znajdziemy w tej dziedzinie wspólnego języka – zaznaczył prezydent.

Podziela on natomiast opinię tych, którzy chcą zapobiegać sytuacjom, w których kobieta czuje się zmuszona do aborcji. – Nie znam okoliczności, w których aborcja jest czymś dobrym – zadeklarował Obama i dodał, że dobrą rzeczą jest pomóc kobiecie jej uniknąć.

Na uwagę dziennikarzy, że krytykowany w sprawie aborcji prezydent jest „rzecznikiem wielu katolików zatroskanych o środowisko, ubogich, służbę zdrowia”, Obama ponownie odwołał się do postaci kard. Bernardina. Był on zaangażowany w obronę życia, ale pojmowaną w sposób całościowy, tzn. łącznie z problemem ubóstwa, kary śmierci, sposobem traktowania dzieci, a nawet polityką zagraniczną USA. – Ta część tradycji katolickiej mnie inspiruje. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach to globalne podejście zostało zdominowane przez dyskusję o aborcji – zauważył szef państwa.

W wywiadzie dla telewizji ABC News Obama przyznał, że wcześniej modlił się tylko wieczorem, od kiedy jednak został prezydentem „modli się stale”. Swój dzień zaczyna od krótkiego religijnego rozważania. Jego zdaniem każdy prezydent szybko pozbywa się iluzji, że wszystkie problemy jest w stanie rozwiązać sam. „Możesz mieć tylko nadzieję, że twoja praca pozostaje w zgodzie z Bożymi celami i że jesteś wsłuchany w potrzeby ludzi, którym masz służyć” – zaznaczył prezydent.

Jeszcze przed wyborami Obama publicznie oznajmił, że dla niego „Chrystus jest źródłem siły i wytrwałości w życiu codziennym”. Dodał, że „nie chce iść sam” i że chciałby choćby w małym stopniu wypełniać to, czego Bóg od niego żąda.

W styczniu br. Obama ujawnił, że dwa lata sprawowania urzędu prezydenta umocniły jego wiarę. Przemawiając na dorocznym „śniadaniu modlitewnym” w Waszyngtonie wyjaśnił, że władza prezydencka „ma tę dziwną moc”, iż wywołuje potrzebę modlitwy. Przyznał jednocześnie, że „tak jak u wszystkich, jego relacja do wiary przeżywała wyże i niże”, nie zawsze była „linią prostą”.

– Po błędach i rozczarowaniach pytałem siebie, co Bóg dla mnie przygotował i przypomniano mi, że zamysły Boże nie zawsze odpowiadają naszym krótkoterminowym pragnieniom – mówił prezydent Stanów Zjednoczonych.

Zauważył również, że kiedy polityczne „dyskusje są tak bardzo spolaryzowane”, a media „prowadzą wielu z nas do słuchania jedynie tych, którzy umacniają nasze uprzedzenia”, pożyteczny jest „powrót do Pisma Świętego, aby sobie przypomnieć, że nikt nie zna wszystkich odpowiedzi”.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obama - bezwyznaniowy chrześcijanin
Komentarze (2)
K
korektor
28 maja 2011, 17:18
czarnoskóry polityk Bardziej to on "białoskóry", bo mulat wychowywany przez białasów.
Marta Staniszewska
28 maja 2011, 13:07
Jedną z większych tragedii obecnych czasów jest ta "nieokreśloność" najwyższych władz państwowych. Ta nieokreśloność, która z jednej strony jest dla nich jakby bastionem chroniącym przed skrajnie różnymi zachowaniami a raczej ich konsekwencjami, ale o wiele bardziej siejąca niezrozumienie, a chwilami zgorszenie...