"Obojętność jest gorsza niż ateizm"

(fot. Kay Gaensler/flickr.com)
Marcin Przeciszewski / KAI / psd

KAI: Wiemy, jak wielkie znaczenie dla Jana Pawła II miał dialog Kościoła i kultury. Jakie kierunki działań w tej sferze rozwijać będzie Papieska Rada ds. Kultury?

Kard. Gianfranco Ravasi: Myślę o dwóch szlakach, wytyczonych dzięki Janowi Pawłowi II. Po pierwsze - dialogu międzykulturowym. Ważne było np. papieskie przemówienie do biskupów Kenii, poświęcone inkulturacji. To temat drogi Ojcu Świętemu. Pokazuje siłę, z jaką chrześcijaństwo asymiluje się w różnych kulturach, ale także przejmuje ich wartości.

Drugim ważnym zagadnieniem jest dialog ze sztuką, który swe uwieńczenie znalazł w "Liście do artystów", ogłoszonym przez Jana Pawła II na Wielkanoc 1999 r. Tekst ten Papieska Rada ds. Kultury postanowiła przypomnieć, aby nadal żył w tym środowisku. Nastąpiło to 10 lat później, podczas spotkania Benedykta XVI w Kaplicy Sykstyńskiej z 300 artystami z całego świata, poświęconego dialogowi między sztuką a wiarą i liturgią.

- Jest to jeden z podstawowych elementów misji Kościoła. Tym bardziej dziś, gdy koncepcja kultury, dominująca od ubiegłego wieku, różni się zasadniczo od tej z czasów Oświecenia, gdy kultura była tylko "arystokracją myśli".

DEON.PL POLECA

Obecnie kulturę rozumie się szerzej, jako skrzyżowanie wszelkich działań ludzkich. Dlatego mówimy także o kulturze ekonomii, biznesu czy np. zachowań ludzkich. Kultura, będąc czynnikiem określającym działanie i myśl ludzką, ma podstawowe znaczenie jako przestrzeń misyjnego zaangażowania Kościoła. Chodzi o to, aby Kościół był obecny w tych nowych przestrzeniach kultury.

Kultura współczesna zawiera co najmniej trzy wymiary, stanowiące wyzwania dla Kościoła. Pierwsze to sekularyzacja - zeświecczenie. Zakłada ono horyzont, w którym nie ma już miejsca na sacrum, na czynnik religijny jako dominujący element kultury. Jest to wizja społeczeństwa niezależna od moralności i tradycji chrześcijańskiej.

Drugie wyzwanie jest bardziej złożone - dotyczy związków kultury z nauką, choćby w przypadku bioetyki. Jednym z najbardziej skomplikowanych i delikatnych problemów jest tu pytanie o to, jak prowadzić dialog wiary i kultury przy poszanowaniu autonomii obu stron. Warto w tym miejscu przywołać postać polskiego naukowca, ks. prof. Michała Hellera, któremu ten właśnie temat jest szczególnie bliski.

Trzecim wyzwaniem, jeszcze bardziej złożonym, jest zjawisko obojętności (indyferentyzmu). Jest ono pośrednio owocem sekularyzacji, ale niekoniecznie i nie tylko. Dzisiejszy indyferentyzm religijny nie polega na zaprzeczaniu istnieniu Boga, ale związany jest z odrzuceniem wszelkich obowiązujących wartości. Jest to postawa, której towarzyszy niezdolność odkrycia głębszego sensu egzystencji. Oznacza brak wrażliwości kulturalnej i duchowej.

- Na "Dziedzińcu Pogan" prowadziliśmy dialog z bardzo "wysokiej półki", wokół podstawowych tematów antropologicznych, filozoficznych, egzystencjalnych i humanistycznych. Był to katalog tematów, przy których ludzie wierzący i niewierzący stawiają sobie pytania o sens istnienia.

Drugim ważnym problemem, wokół którego skoncentrowany był paryski "Dziedziniec Pogan" to właśnie indyferentyzm. W odróżnieniu od ateizmu teoretycznego, który zawiera pewną myśl, jakąś koncepcję moralności, indyferentyzm wyraża się totalną obojętnością wobec wszelkich obiektywnych zasad i wartości. Relatywizuje je i usiłuje zagłuszyć w człowieku tkwiące w jego duszy i sumieniu pytania metafizyczne. Religię traktuje jako coś mało istotnego, przesąd bądź luksus. Niestety taka postawa zdobywa coraz więcej zwolenników. Z jej przedstawicielami dialog jest niemal niemożliwy.

Zainteresowanie "Dziedzińcem Pogan" było bezsprzecznie największe spośród wydarzeń, jakie ostatnio przygotowała Stolica Apostolska. Toteż przygotowujemy następne, podobne spotkania - w październiku w Bukareszcie, w listopadzie w Tiranie - choć ich tematyka będzie się nieco różnić. Potem w Sztokholmie planujemy spotkanie, zorganizowane wspólnie ze Szwedzką Akademią Nauk nt. dialogu kulturalnego ze światem luterańskim. Jeszcze później w Palermo - o dialogu ze światem islamu. Przewidujemy też podobne spotkania we Florencji, Barcelonie, Mediolanie - prawdopodobnie nt. gospodarki i duchowości. W Mediolanie chcemy podyskutować także o duchowości ateisty. Będzie o tym mówił prawdziwy ateista, filozof nauki, którego tam zaprosiłem...

Kolejny pomysł - debata o świecie zsekularyzowanym w Quebecu...

- Sądzę, że można by przygotowywać nawet antologię "modlitw ateistów". Faktycznie istnieją takie teksty. Warto usłyszeć, co mają dziś do powiedzenia kontynuatorzy takich znanych filozofów-ateistów jak we Włoszech - Caproni, w środowisku rosyjskim Aleksander Zinowiew czy Emil Cioran w Rumunii (którego setna rocznica urodzin przypada w tym roku). Cała ich spuścizna jest nieustannym pytaniem: czy Bóg istnieje? Zauważają nawet, że my, ludzie pozbawieni takiego "wyższego" świadka, jesteśmy ostatecznie podobni do zwierząt. Jest to więc wołanie o Boga.

Ale jest też drugi aspekt duchowości ateisty, wiążący się z granicznymi momentami naszego życia: ból śmierci czy sens cierpienia. W głębi tych pytań stoi pytanie o Boga. Typowym przykładem owej "granicznej" duchowości jest "Dżuma" Alberta Camusa.

Przywołałem tu Camusa i Ciorana, ale przecież nie są oni jedyni. Trzeba wspomnieć o austriackim myślicielu Bernhardzie i oczywiście Leszku Kołakowskim. Jest to przykład teologii ateisty. Wspaniały jest tekst Kołakowskiego nt. 22. rozdziału Księgi Rodzaju - o ofiarowaniu Izaaka.

- Najgroźniejsze jest obecnie zjawisko amoralności. Podkreślam: nie chodzi o niemoralność, gdyż tę można przezwyciężyć. Najbardziej typowe przykłady amoralności widzimy w polityce i w życiu społecznym, ale także w kulturze w ogóle. Typowym przykładem jest sposób przeżywania seksualności - jako konsumpcji, bez miłości czy nawet grzesznej namiętności. To właśnie jest amoralność.

- Trzeba zrobić wszystko, aby w przestrzeni kulturowej nie zatracić dziedzictwa przeszłości. W Europie jest to chwalebna spuścizna. Przykładem jest kwestia korzeni kulturalnych, chrześcijańskich - odcinamy się od nich, są zapominane. Jakże istotne jest ocalenie pamięci, powrót do korzeni kultury, która wyrasta z chrześcijaństwa.

Sztuka współczesna rozeszła się z wiarą, rozpraszając się na formy, które są same dla siebie punktem odniesienia. Przez to nie są zrozumiałe dla szerszego użytkownika.

Uważam, że Kościół wyraża dziś zbyt małe zainteresowanie sztuką. Wiele nowych kościołów to budowle bez gustu. Konieczny jest zatem dialog Kościoła ze środowiskami twórców. Nie zapominajmy, co wydarzyło się w okresie Odrodzenia, gdy od śpiewu gregoriańskiego, a więc jednogłosowego, przeszliśmy do polifonii, czyli wielogłosowości - była to prawdziwa rewolucja. Te wiele głosów brzmią zgodnie, choć są całkowicie różne. I Kościół przeszedł do polifonii.

Mieliśmy sztukę romańską, która z czasem ustąpiła miejsca gotykowi, po nim przyszła kolej na Odrodzenie, potem barok, neoklasycyzm. Pokazuje to, że Kościół i sztuka zawsze istniały razem w nowych, zmieniających się formach, niekiedy nawet bardzo różnych. Pomyślmy o różnorodności gotyku i baroku, pomyślmy o sztuce Giotta, który porzuca obowiązującą do tego czasu sztukę bizantyńską, hieratyczną i wprowadza na to miejsce postaci mu współczesne - było to wtedy wielkim skandalem.

Dzisiaj musimy szukać sposobów, aby sprawić, żeby sztuka ze swą nową formą wyrazu i muzyka, również ta uprawiana dzisiaj, zaczęły znów uznawać użyteczność wielkich tematów, symboli, postaci i wielkich narracji religijnych.

Język środków przekazu ostatnich dziesięcioleci zmienił się radykalnie. Dzisiejszy młodzieniec nie przebywa już ze swymi rówieśnikami i kolegami, ale zazwyczaj jest sam, trochę jak ślepiec wśród innych. Niby wszyscy są razem, ale oddzieleni, a jeszcze do tego głośna muzyka. Kiedy to młode pokolenie rozmawia ze sobą? Komunikuje się za pośrednictwem komputera - przez tzw. czat czy Facebook. Mamy więc inny sposób komunikacji, znacznie bardziej zimny i mniej wspólnotowy.

Rewolucja ta kształtuje język młodego pokolenia. Powstaje on w oparciu o sms-y, za pomocą kilku znaków. McLuhan twierdził, że gdy coś oznajmiasz, przekazujesz to nie tylko w treści, ale także w sposobie wyrazu. Podkreślał, iż narzędzie komunikacji jest częścią ciebie samego. To znaczy - jeśli mówisz w określonym języku, wyrażasz w ten sposób część siebie, jeśli używasz jakiegoś narzędzia, np. mikrofonu, komputera itd., te narzędzia stają się niejako twoją częścią - przestają być "zewnętrzną rzeczą".

Dziś zjawiska i fakty istnieją, o ile są komunikowane. Człowiek może bezpośrednio obserwować to, co dzieje się w innej części świata. Nie ma już potrzeby słuchania radia, czekania na nadejście poczty. Za to jest globalna "blogosfera". Jest to zjawisko, co do którego Kościół stawiać musi wiele pytań. Musi też nauczyć się tego języka i być tam obecnym. Nie możemy być nieobecni w najnowocześniejszych przestrzeniach komunikacji.

- Zeświecczenie charakteryzuje nie Azję i Afrykę, ale Europę i Amerykę Północną: Stany Zjednoczone, Kanadę. Przypadek USA jest nieco odmienny, jednak kraj ten jest również mocno zeświecczony.

Harvey Cox twierdził, że kiedy zeświecczone miasto dominuje, to budzi się zarazem potrzeba sacrum. Często nawet w formie agresywnej - jest to jakby rewanż świętości. Mówiąc o tym, mamy na myśli zazwyczaj fundamentalizm islamski. Ale znacznie większym zagrożeniem są inne, nowe parareligijne nurty, np. New Age, czy magia w nowoczesnym wydaniu. Powracają dziwne formy religijności, mimo rozwoju technologii.

Chrześcijaństwo winno wykorzystać obecną chwilę, gdyż jest to czas odrodzenia sacrum, choć niekoniecznie wiary. Chodzi mi o współczesne odrodzenie duchowości. Zapotrzebowanie na pewne aspekty religii widzimy też w mediach. Wiadomości religijne - szczególnie te z nutą sensacji - są ważne. Informacja o beatyfikacji Jana Pawła II była oczekiwana zarówno wśród wierzących, jak i niewierzących - był to po prostu wielki news.

- Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że dialog jest wpisany w chrześcijaństwo. Bardzo mocno podkreślamy swą tożsamość, ale - w odróżnieniu np. od islamu - czynimy to w dialogu.

Po drugie, chociaż Kościół kroczy rzeczywiście drogą dialogu, to niestety nie jesteśmy w nim dostatecznie silni i niekiedy przegrywamy. Dlaczego? Gdyż współcześni chrześcijanie za mało zdają sobie sprawę ze swej tożsamości. Trzeba więc na nowo odnaleźć swe autentyczne korzenie, i to te głębokie: kulturowe i duchowe... i nie zapominać o tym prowadząc dialog.

Po trzecie uważam, że dialog międzyreligijny ma swe ważne racje. Benedykt XVI powiedział wyraźnie, że różne religie winny odnaleźć elementy wspólne, ale zachowując przy tym swą istotę i tożsamość.

W dialogu między religiami nie chodzi bynajmniej o stworzenie jakiejś nowej Organizacji Narodów Zjednoczonych, czy Zjednoczonych Religii. Trzeba odnajdywać wartości wspólne, ale zarazem podtrzymywać własne bogactwo duchowe i tożsamość. Dlatego tak ważny jest dialog międzykulturowy, nawet przed międzyreligijnym.

Ojciec Święty zechciał, aby w tym roku spotkanie w Asyżu miało inną specyfikę w porównaniu z tym, które 25 lat temu zwołał Jan Paweł II. Owszem, też będą tam różne religie, których przedstawiciele będą się modlić o pokój i pielgrzymować oraz wspólnie szukać dróg do pokoju, ale Benedykt XVI pragnie, aby znaleźli się tam również niewierzący. Będziemy więc mieli po jednym przedstawicielu środowisk niewierzących z każdego światowego języka.

- Jednym z naszych podstawowych tematów są relacje między wiarą a nauką. W listopadzie br. odbędzie się duże spotkanie międzynarodowe nt. komórek macierzystych. Wcześniej zorganizowaliśmy sesję nt. ewolucji.

Innym doniosłym zagadnieniem jest międzykulturowość, którą będziemy rozwijać przede wszystkim w Afryce i Azji. Odbyło się już spotkanie ze wszystkimi ambasadorami państw azjatyckich, akredytowanych przy Stolicy Świętej. Mamy też w planach konferencję nt. ekonomii jako nauki humanistycznej, a nie technicznej. I oczywiście pozostaje jako stały podstawowy temat problem młodzieży. Młodzi ludzie są wielkim wyzwaniem dla przyszłości Kościoła. Mają własny język, różny od naszego, odmienne wizje świata i system wartości, który bardzo często też jest odmienny od naszego, nieraz nawet radykalnie. To wszystko są wyzwania, o których rozmawiamy i nad którymi pracujemy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Obojętność jest gorsza niż ateizm"
Komentarze (3)
K
kowalski
14 lipca 2012, 23:39
katolicyzm jest mi totalnie obojetny , jaki i kazda inna religia
19 lipca 2011, 10:43
Prawdziwy ateizm wymaga odwagi zmierzenia się z pustką i skończonością życia, także na łożu śmierci. Obojętny katolicyzm wymaga jedynie bezrefleksyjnego replikowania schematów religijnych i odmieniania przez wszystkie przypadki popularnych pojęć katolickiej nowomowy.
Jadwiga Krywult
19 lipca 2011, 07:31
"Czołowym przykładem wysokiej moralności, choć bez Boga, był Albert Camus. Zadawał on sobie nawet pytanie: czy jest możliwa świętość bez Boga?" Co na to Leszek, który deprecjonował niewierzących ?