Odpocząć od Pana Boga

(fot. martinak15 / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0))

Ranne wstawanie, by zdążyć przed pracą na Eucharystię, zarezerwowany czas na wieczorną modlitwę, błogosławieństwo przed i po posiłku, lektura Pisma świętego… Dlaczego nie darować sobie tego wszystkiego podczas urlopu? W końcu od Pana Boga też trzeba czasem odpocząć.

Czas letnich wakacji jest okazją, by odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chodzenie do Kościoła i codzienna modlitwa jest dla mnie obowiązkiem czy dającym wewnętrzną satysfakcję odpoczynkiem i duchowym pokrzepieniem?

"Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię" - czytamy w Ewangelii według św. Mateusza (11,28). Żadne biuro podróży nie wymyśliło lepszego zaproszenia na wakacje.

Jeśli chodzenie do Kościoła stało się jednym z ciążących na człowieku obowiązków, to Jezus z całą pewnością chce go od tego ciężaru uwolnić i poprowadzić na zielone łąki, nad wody, gdzie będzie mógł odpocząć i doświadczyć orzeźwienia (por. Ps 23,2-3). Bóg proponuje odpoczynek, który nie ma nic wspólnego z leniuchowaniem. Zaprasza do podziwiania i świętowania, które nie męczy bezczynnością i po którym nie ma kaca.

Jeśli jednak radosne świętowanie Zmartwychwstania stało się dla ciebie narzuconym przykazaniem, to lepiej będzie odpocząć od Pana Boga. Obyś wtedy doświadczył, że odpoczywasz u Jego boku i zakosztował orzeźwienia bardziej krzepiącego niż zimny napój na plaży.

Letni odpoczynek racz mi dać Panie i naucz mnie odpoczywać od samego siebie, bym lepiej Cię poznał. Niech w te wakacje Twoja światłość rozjaśni mrok ciągłego zabiegania, w którym wszystko wydaje się ciężkie i trudne. Nawet chodzenie do Kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odpocząć od Pana Boga
Komentarze (30)
L
Leming
11 lipca 2014, 11:06
W Polsce walka z życiem (kto walczy z życiem, walczy przeciwko Panu Życia!). W telewizji zawsze prawdomówna przecież KOPACZ przekonuje, że WALC, która ukarała lekarza broniącego życia, jest głęboko wierząca? W świecie eskalacja konfliktu pomiędzy wyznawcami religii, w których aktualne jest "oko za oko".  A ksiądz podejmuje temat BANALNY i jeszcze zachęca do DYSPENSY od spotkania z Bogiem w Eucharystii. Jezus nie tylko "głaskał". Jezus mówił także "groby pobielane, plemię żmijowe!.
Z
zel
10 lipca 2014, 17:00
Dla mnie tekst jest interesujący. Gdybym mógł pojsc w niedziele na Mszę św. i usłyszeć to z ambony  ... . W moim kościele słyszę ciągle połajanki i pouczenia kierowane nawet nie wiadomo do kogo - do tych co przyszli czy do tych , których nie ma ? Głodny jestem takich właśnie słów jak w tym artykule. Takiego spojrzenia. I możecie pluć na to ,ale ja i tak mówiąc  po młodzieżowemu "mam te komenty w pompie".
A
Agnieszka
9 lipca 2014, 12:09
Świeccy żonaci mężczyźni chyba jednak wcześniej dojrzewają do prawdziwej miłości, a niektórzy nawet wierzą w Boga obecnego w Eucharystii.
K
klara
9 lipca 2014, 08:25
Jeśli chodzenie do Kościoła stało się jednym z ciążących na człowieku obowiązków, to Jezus z całą pewnością chce go od tego ciężaru uwolnić A co jeśli dotrzymanie wierności małżeńskiej stało się jednym z ciążących obowiązków? Też Jezus chce dać nam wakacje? A co członkami klubów AA. Tym to dopiero ciąży abstynencja.
D
Daniel
8 lipca 2014, 15:57
Człowiek może traktować praktyki religijne jako coś dodatkowego. Całkiem inna perpektywa wiary się przedstawai wtedy ,kiedy wiemy że bez tych praktyk będziemy mniej sczęśliwi. Tak samo jak byśmy powiedzieli swojemu ukochanemu partnerowi  :wyjeżdzam na urlop odpoczac od Ciebie". Oczywiscie ,że pokusy nas odwlekają od tego na wszelkie sposoby ;) 
L
Lubonianka
8 lipca 2014, 15:38
beznadziejny - najlepsze określenie tego artykułu...fałszywa próba uspokojenia sumienia.. grzechem jest zaniedbanie trzeciego przykazania, co z tym zrobisz twoja sprawa... ale  wybieranie grzechu nie jest dla człowieka lepsze nigdy..jak sugeruje autor. Zaniedbanie jest dal mnie brakiem łaski...więc wtedy może lepiej poproś przyjaciela o modlitwę?
Grzegorz Kramer SJ
8 lipca 2014, 16:43
Bo tu trzeba czytać ze zrozumieniem:-)
E
emilia
8 lipca 2014, 16:49
Bzdrura. Otóż nie ma tu żadnej fałszywej próby... Szkoda też, że przypisuje Pani autorowi mysli, których nie wyraził. Nie namawia ani do zaniedbywania trzeciego przykazania, ani tym bardziej do zagłuszania sumienia, a wręcz przeciwnie  - do wsłuchania się w nie. Jeśli już czyta się na opak, nie warto pisać komentarzy, zwłaszcza w odpowiedzi na to kiedy ktoś dzili się wartościowymi myślami. Może jednak tak jak napisał autor warto odpocząć i wsłuchać się w siebie? Bo zjadliwość jest niczym innym jak właśnie efektem wewnętrznego chaosu i zmęczenia. A w takiej sytuacji szkoda udawać, że spojrzenie na Boga i bliźnich jest ok, kiedy właśnie wszystko wydaje się ciężkie i trudne. I nie zawsze sprawę załatwi postawa "poproś przyjaciela". Z całą masą bajzlu samemu trzeba się uporać i nikt Cię nie wyręczy
E
emilia
8 lipca 2014, 16:51
Już nie chciałam sie powtarzać :)
8 lipca 2014, 17:02
Jeśli jednak radosne świętowanie Zmartwychwstania stało się dla ciebie narzuconym przykazaniem, to lepiej będzie odpocząć od Pana Boga. Jak to należy wobez tego przeczytać ze zrozumieniem? Do czego zachęca Autor tekstu?
N
niewierny
8 lipca 2014, 20:02
ze jak się zmuszasz dla Pana Boga, to sobie oszczędź. wtedy ani Ty ani On nie jesteście szczęśliwi. poczekaj, aż zatęsknisz za Bogiem chyba, że jesteś na dalszym etapie, zauroczenie Bogiem masz za sobą i rozumiesz, że Bóg to nie tylko chwilowa satysfakcja i przyjemność (analogicznie jak w małżeństwie), ale wierność nawet wtedy, kiedy nie jest łatwo może jesteś na jeszcze dalszym etapie, nic z tego wszystkiego nie rozumiesz, ale ufasz, że posłuszeństwo przykazaniom (i Kościołowi) jest dobre, bo to Bóg je wymyślił, i tylko dlatego je wypełniasz
C
ciociacesia
9 lipca 2014, 07:46
A może jesteś na jeszcze dalszym etapie, nic z tego wszystkiego nie rozumiesz i straciłeś już złudzenia, że warto napinać się i wmawiać sobie, że przecież Kościół musi mieć rację.
N
niewierny
9 lipca 2014, 09:00
to raczej jesteś na wcześniejszym etapie: nigdy nie miałeś tak naprawdę żadnej relacji z Bogiem, na mszę chodzisz, bo tak zawsze było w Twojej rodzinie i nigdy nie zadałeś sobie trudu, żeby postawić sobie prawdziwe pytania o rzeczy, których nie rozumiesz; polegasz na obiegowych opiniach i tak naprawdę tak ci wygodnie...
TP
tak partici
9 lipca 2014, 11:17
źle mi zabrzmiała Twoja rada, że nie należy się zmuszać tylko czekać aż się zatęskni. A jak nie zatęsknisz, albo będziesz tęsknił raz na rok lub tylko wtedy gdy masz dobry humor? Po pierwsze wielu świętych,  zachęcało do wysiłku, nawet gdy modlitwa Ci nie idzie, czasami jest tak, że początek jest trudny, przymuszasz się a potem jest fantastycznie. Nie podoba mi się Twoje wejście w nurt rozumowania: " nie zmuszaj się rób  co chcesz". Nie warto się starać? A co powiesz o tzw. "ciemnej nocy", którą przeżywało wielu wybitnych świętych mistyków( chodzi o długie okresy gdy nie odczuwało sie obecności Boga, modlitwa wydawała się  jałowa, trudno się było do niej przymusić) Bóg tak człowieka doświadcza , aby go wzmocnić.  Przecież modlitwa to nie tylko moja rzecz ale to relacja z Bogiem. Dlaczego mam tylko swoje "kaprysy" uznawać za najważniejsze , tak jakby On nie istniał? Skąd wiemy, że nawet taka relacja z Nim go nie cieszy? Myślę, że ks. Żmudziński powinien to rozumieć.
N
niewierny
9 lipca 2014, 11:48
przeczytaj jeszcze raz dokładnie: w drugim paragrafie mówię właśnie o sytuacji, kiedy ktoś nie czuje satysfakcji z modlitwy, ale wie o tym, że to jest normalne i wie, że trzeba być wiernym nawet jeśli pozornie to strata czasu podobnie chyba jest w przypadku nocy ciemnej
T
tak
9 lipca 2014, 14:01
Ależ oczywiście, że to zauważyłem, dlatego ta pierwsza część źle mi brzmiała. Po prostu nie pasowała mi do tego co dalej napisałeś oraz do Twojej odpowiedzi ciociacesi. Pozdrawiam
N
niewierny
9 lipca 2014, 14:29
ok, powiedzmy, że jestem "adwokatem diabła" w pierwszej części. powiedzieć: "odpocznij od Boga", "nie zmuszaj się do chodzenia na mszę", to są jego argumenty; my możemy tak mówić tylko w sposób ironiczny. z drugiej strony prawdą jest, że wszystko, co robimy "dla Boga" robimy tak naprawdę dla siebie; Bogu nasze czyny chwały nie przydają - przeciwnie, wszystko robimy dzięki Jego łasce. myślę, że Bogu nawet uwłacza, jeśli myślimy, że nasze praktyki są Mu "potrzebne". co innego iść na mszę, nawet jesli "się zmuszamy", bo wiemy, że to dla naszego dobra; co innego robić to, bo "ten okropny Bóg mnie pokarze, jak nie pójdę, proboszcz mi nie da zaświadczenia do ślubu i w ogóle skandal dla rodziny" w takim przypadku trzeba sobie najpierw wyprostować wizję Boga i Jego Kościoła
T
tak
9 lipca 2014, 14:46
Nacisnąłem zielony trójkącik przy ocenie tego Twojego komentarza
J
johann
9 lipca 2014, 17:24
Fajne to to do naciskania, no nie?Też sobie nacisnę :)
9 lipca 2014, 22:04
To co proponuje O.Żmudziński i na jakim jest etapie? ;-) Po co ma pić jeśli nie czuję pragnienia?  Dlaczego ma piś z musu? - pytał starszy juz człowiek, swoja córkę, moja koleżankę. Jeśli nie bedziesz pił, znowu się odwodnisz - i w najlepszym wypadku trafisz do szpitala. Osoba popiekująca się nim wcześniej mawiała, jesteś dorosły nie chcesz, nie pij. Napijesz sie jak poczujesz pragnienie... tylko, że najpierw staruszek wylądowal w szpitalu.
N
niewierny
11 lipca 2014, 10:14
nie wiem, na jakim o.Żmudziński jest etapie; sądzę, żę proponuje, żeby wszyscy postawili sobie pytanie: po co ja chdzę do Kościoła na mszę św.? jak sobie nigdy takiego pytania na serio nie postawisz, to prędzej czy później albo przestaniesz tam chodzić, albo za każdą wizytą będziesz się źle czuł i stojąc za bramką ogrodzenia czekał, kiedy już można skończyć ten przykry obowiązek "odstania niedzielnej mszy", sam oceń, co jest bardziej uczciwsze "Wolność was wyzwoli" pisze św Jan. ale nie wolność "od", ale wolność "do"; wolność "od" nie jest wolnością tylko swobodą (patrz słynne hasło: Róbta, co chceta). prawdziwa wolność jest wtedy gdy żadne lenistwo ani uzależnienia, ani Twoje zachcianki, ani powierzchowne opinie krótko mówiąc: żaden grzech nie jest w stanie odwrócić Cię od tego co jest dobre.
N
niewierny
11 lipca 2014, 10:20
ps. patrz przykład św.Edyty Stein; miała okres w życiu kiedy całkowicie zaprzestała jakichkolwiek praktyk religijnych i co? została wielką święta, bo szukała.
11 lipca 2014, 11:30
Pytanie po co chodzę do Kościoła jest sluszne ale... Rozmawiamy o wniosku: "lepiej będzie odpocząć od Pana Boga." I tu jest problem! Z faktu, że grzesznik po nawróceniu może zostac świetym nie wynika, że nalezy namaiwac do grzeszenia. Nalezy namaiwac do nie grzeszenia i porzucenia grzechu :-) Inaczej: Kościół śpiewa o "błogosławionej winie", która wymagała odkupienia ale caly czas namaiwa by tekiej winy nie zaciągać!
N
niewierny
11 lipca 2014, 13:10
"lepiej odpocząć od Boga" to jest prowokacja, powiedzmy, żeby zmusić nas wszystkich do zadania sobie tego pytania - tak to widzę. przypuszczam, że większość z internautów ma refleksje w tym stylu: chodzę na mszę, bo wierzę w Boga, tak mnie wychowano i nie chcę tego zmieniać; ale jak idę na mszę, to czytań często nie rozumiem a ksiądz ich na homilii nie wyjaśnia; liturgia jest brzydka a kościół często kiczowato przystrojony; cały świat opowiada o skandalach wśród duchowieństwa - część z tego musi być prawdą; proboszczom nieźle się żyje a ja nie mogę związać końca z końcem; życie zgodnie z zasadami katolickiej wiary prowadzi do sytacji w stylu Prof. Chanaz zwolniony z pracy; tak naprawdę: po co to wszystko? po co się męczyć? po co Bóg? (bo skoro Bóg to i Kościół) po co wierzyć, skoro pozornie płyną z tego same niekorzyści? (zakazy, nakazy, obowiązki mniej lub bardziej zrozumiałe etc) to jest prawdziwe pytanie które kryje się za tym prowokacyjnym "lepiej odpocząć od Boga" i na nie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. tak mi się wydaje, ale może się mylę, to o.Żmudziński jest proszony o korektę
N
niewierny
11 lipca 2014, 13:26
ps. poza tym wszystkim, prawdą jest, że Bóg nas kocha, chce naszego szczęścia i nie chce, żebyśmy mieli o Nim błędne pojęcie, myśleli, że On nas do czegoś zmusza a skoro tak, to może dla niektórych lepiej będzie odpocząć od mszy, popytać, poszukać i wrócić z prawdziwą wiarą. 
11 lipca 2014, 14:45
Reflreksja tak - ale taka propozycja jak ją osiągnąc NIE. Załózmy ktoś się zastanawia nad VI przykazaniem. Czy powiesz mu: - Masz wątpliwości po co? Odpocznij sobie od żony i dzieci , przeprowadź się do sąsiadki?
11 lipca 2014, 14:49
Pan A. po zamordowaniu swojej zony przeżył szczere, głębokie nawrócenie. Czy to znaczy, że innym mamy zaproponować: sprobujcie, jemu się udało, może i wam? Złamcie V przykaznie to moze zaprowadzić do głębszej wiary?
11 lipca 2014, 15:10
To że Bóg dał wolna wolę nigdy nie znaczyło, że mówił: A teraz mnie nie wybierz. Teraz zgrzesz. Jak zgrzeszysz będziesz lepszy.
N
niewierny
11 lipca 2014, 21:10
ujmę to w ten sposób: wyobraź sobie, że Twój przyjaciel zaprosił Cię na rodzinną imprezę. a Ty przychodzisz ubrany byle jak, nie słuchasz nic, co on do Ciebie mówi, tylko dajesz jemu i gościom do zrozumienia, że musiałeś tu przyjść, choć tak naprawdę wolałbyś ten czas spędzić na plaży... jedzenia nie tykasz, bo chociaż wszyscy chwalą jego kuchnię, ty jakoś nie dowierzasz, że to może mieć jakiś sensowny smak, na jego żonie wieszasz psy, wychodzisz przed końcem imprezy z ulgą na sercu, że to już koniec. powiedz sam, czy bardziej by go zraniło gdybyś wcale nie przyszedł? on Ci proponuje co ma najlepszego i owszem bardzo mu przykro, że Ty gardzisz jego zaproszeniem. jeśli tak na to spojrzysz, to sam powiedz, co jest większym grzechem: przyjść z taką postawą czy nie przychodzić wcale
11 lipca 2014, 21:55
Wyobraz sobie na grzesznik bez przekoania idzie do kościoła by uczestniczyć w niedzielnej Mszy św. - jedyn co nim kieruje to myśl: Bóg tego chce. Wyobraź sobie też człowieka idealnego, który patrzy w niedzielny poaranek przez okno i mówi: Bóg chce mojego dobra, nie pójde do kościoła. PS. większym grzechem jest zaproponować: nie przychodź!