Odpowiedź na wstrząsające słowa arcybiskupa

Abp Konrad Krajewski

Słowa arcybiskupa Konrada Krajewskiego mogą szokować. Chyba jeszcze żaden Polak nie mówił o uchodźcach i reakcji naszego społeczeństwa na problem migracji tak mocno i przejmująco.

Terapia wstrząsowa

DEON.PL POLECA

"Byłem na Lampedusie, gdzie utopiło się 350 osób. Przez cały tydzień na polecenie papieża Franciszka towarzyszyłem nurkom na pontonach przy wyławianiu ciał. Drodzy państwo, zapraszam na statki, na wyławianie ciał, skoro nie chcemy pomagać". To słowa jałmużnika papieskiego z wywiadu, który kilka dni temu został wyemitowany w TVN24. Kiedy je pierwszy raz usłyszałem, trochę się przestraszyłem, że to jednak zbyt mocne słowa, że ludzie zareagują na nie alergicznie, że nikogo w ten sposób nie uda się przekonać do działania.

Ale może takie mocne wstrząsy są nam czasem potrzebne. Arcybiskup Krajewski patrzy na Polskę z zewnątrz. Zna nasze społeczeństwo, ale na co dzień pracuje w Watykanie, więc z pewnej odległości może dostrzec rzeczy, których my sami nie zauważamy. Z różnych powodów.

Jednym z nich na pewno jest to, że jesteśmy tak bardzo podzieleni i zantagonizowani. I przez to już się prawie nie słuchamy. Przerzucamy się wciąż tymi samymi argumentami. Nawet nie staramy się od początku do końca posłuchać albo przeczytać tego, co mówi/pisze druga osoba. Szczególnie wyraźnie widać to przy okazji sporu o pomaganie i formę tej pomocy lub niepomaganie uchodźcom. Dlatego mocne słowa jałmużnika papieskiego są tak ważne. Jeden z najbliższych współpracowników papieża zdaje się patrzeć na nas i mówić: "Ludzie kochani, opamiętajcie się. Kiedy wy tu bawicie się w pyskówki i przekonywanie, kto kogo bardziej «zaorał» w facebookowej wymianie ciosów, w której bronią są bezmyślnie powtarzane argumenty, tam umierają niewinni ludzie. Giną w zbombardowanych miastach, które w zasadzie przestały istnieć; giną, topiąc się w morzu w trakcie rozpaczliwych prób przedostania się do świata, w którym panuje pokój. Przestańcie przez chwilę okładać się maczugami jak członkowie prymitywnych plemion i wyjdźcie na spotkanie realnego człowieka potrzebującego waszej pomocy".

Spojrzeć w twarz

W ostatnich miesiącach poznałem wiele osób starających się pomagać ludziom dotkniętym tragedią wojny (w różny sposób - na miejscu w ich krajach, w obozach dla uchodźców, u nas w Europie) i samych uchodźców.

Każde z tych spotkań miało wspólny mianownik. Jeśli dajemy sobie szansę na realne spotkanie się, spojrzenie sobie w oczy, wysłuchanie swoich historii, poznanie problemów, kontekstów, niuansów, to jest szansa, że pojawi się wzajemne zrozumienie, współczucie i zaufanie.

Poznałem między innymi syryjską rodzinę, która od roku mieszka w Polsce. Uciekli z totalnie zniszczonego miasta. Przed wojną prowadzili spokojne życie, a teraz nie mają tam czego szukać, co nie zmienia faktu, że powrót do ojczyzny jest ich największym marzeniem.

Próbują się odnaleźć w naszej rzeczywistości. Nie zawsze jest to łatwe. Z jednej strony spotkali serdecznych ludzi, którzy przyjęli ich, pomogli znaleźć mieszkanie i pracę. Z drugiej strony doświadczyli też jednak zachowań rasistowskich i nie raz usłyszeli, że "mają wracać do siebie do domu".

Najlepszy kontakt nawiązałem z ich kilkuletnim synem, który po roku mieszkania w naszym kraju doskonale mówi po polsku. Jest uśmiechnięty, bawi się z innymi dziećmi i - przede wszystkim - jest bezpieczny. To wszystko dzięki ludziom, którzy przezwyciężyli swój lęk, odważyli się na spotkanie twarzą w twarz i otworzyli serca.

Modlitwa i szukanie rozwiązań

Nie każdy jednak ma szansę na takie spotkanie. Nie każdy też może rzucić wszystko, zostać wolontariuszem i wyjechać na Lampedusę albo do Syrii czy jakiegoś innego miejsca ogarniętego wojną. W chwili obecnej Polska w zasadzie nie przyjmuje uchodźców, więc jak w takim razie możemy odpowiedzieć na wstrząsające słowa arcybiskupa Krajewskiego?

Najlepiej zacząć od modlitwy i spotkania. Siostra Małgorzata Chmielewska w "Sposobie na (cholernie) szczęśliwe życie" mówi, że faktycznie nie jesteśmy w stanie fizycznie uratować wszystkich uchodźców, ale przynajmniej możemy stawać w ich imieniu przed Panem Bogiem. A teraz nadarza się ku temu doskonała okazja. W ciągu najbliższych dni w wielu miastach w Polsce w ramach Tygodnia Modlitwy za uchodźców odbędą się właśnie modlitwy i spotkania. Będzie tak między innymi w Warszawie (pod przewodnictwem kard. Kazimierza Nycza), Krakowie (pod przewodnictwem bp. Grzegorza Rysia), Poznaniu (pod przewodnictwem przewodniczącego KEP abp. Stanisława Gądeckiego) i w Gnieźnie (pod przewodnictwem prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka).

Szczegóły dotyczące wydarzeń w różnych miastach można znaleźć tutaj. Ja z całego serca zapraszam wszystkich na ulicę Stolarską w Krakowie. Najpierw w bazylice dominikanów o godzinie 20:30 pomodlimy się za tych, którzy zginęli w trakcie próby przedostania się do Europy. Bezpośrednio po modlitwie odbędzie się spotkanie z udziałem uchodźców z Czeczenii i Syrii, Janiny Ochojskiej i moim. Uchodźcy opowiedzą o swoich doświadczeniach ucieczki przed wojną i późniejszego życia w Polsce. Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej przybliży temat pomocy i wsparcia humanitarnego "na miejscu", tam skąd ludzie uciekają. Ja postaram się opowiedzieć o przykładach realizowania w Europie wezwania papieża Franciszka do otwarcia się wspólnot na pomoc przybyszom.

Bądźmy w tych dniach razem i pamiętajmy o słowach papieża Franciszka, który w czwartek powiedział: "Patrząc na wiele twarzy cierpiących w Syrii, w Iraku, w krajach ościennych i dalekich, gdzie miliony uchodźców zmuszonych jest do szukania schronienia i ochrony, Kościół dostrzega oblicze swego Pana podczas Jego męki".

PS: Pieniądze zebrane podczas krakowskiego spotkania zostaną przeznaczone na pomoc wspomnianej syryjskiej rodzinie, która od roku mieszka w Polsce.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl

Dziennikarz, publicysta, człowiek z Zupy na Plantach. W latach 2015-2020 redaktor naczelny DEON.pl. Autor książek, m.in. bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim "Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość", przetłumaczonej na język niemiecki rozmowy z ks. Manfredem Deselaersem "Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz" czy "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet". Laureat Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka. Prowadzi podcasty "Słuchać, żeby usłyszeć" i "Wiara wątpiących".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odpowiedź na wstrząsające słowa arcybiskupa
Komentarze (32)
MR
Maciej Roszkowski
5 października 2016, 11:59
Potrafiłbym odwiedzać rodzinę uchodźców, przynieść zebrane w rodzinie ubrania, czy obiad, może uczyć dzieci czytać. Tylko, że ich nie ma.I nie ma dlatego, że nie chcą, bo wierzą że gdzieś będzie im lepiej. Jak się pojawią to będzie dla nas sprawdzian. Na razie brak decydowanego głosu polskich polityków na forum ONZ, czy UE. Nie głosu - krzyku! Co robicie darmozjady, aby zmienić politykę światowych potencji, co robicie, aby skłonić ich do skutecznego zapobiegania wojnom, zamiast niekończących się "rozmów" i gadania, gadania, gadania. W jaki stopniu wskazują na taką konieczność media, w tym media katolickie. To musi być krzyk - po nazwiskach - Panie Waszczykowski, panie Tusk, pani Merkel et consortes, jesteście niewiarygodni, odpowiecie za to przed Ojcem. 
MR
Maciej Roszkowski
5 października 2016, 12:00
A póki co mamy świadczyć na  Caritas, PAH, tych którzy naprawdę coś robią. .
Z
Zbyszek
6 października 2016, 11:26
Jak pięknie brzmią słowa o zapobieganiu wojnom: "cóż robicie tacy i owacy politycy [a najlepiej: darmozjady]?!". Można poczuć się lepiej - tyle że wojny będą, bo one tkwią w nas. Można szukać sztucznych wrogów - "darmozjadów", handlarzy bronią, światowego spisku. Albo można popatrzyć na rzeczywistość taką jaka jest - i w niej starać się naśladować Chrystusa. Trzeba pomóc ludziom w ich rodzinnych krajach (zob. rodzina rodzinie Caritasu), we Włoszech czy Grecji. Czy coś możemy w Polsce zrobić? Pewnie tak, mamy też czas - trzeba przygotować się i na negatywne skutki (np terroryzm, kontakt z prymitymnymi zachowaniami, zacofanie)
MR
Maciej Roszkowski
6 października 2016, 12:14
      Nie ma "w nas". Kto napędza wojny - ja, Pan, ktoś z sąsiadów? Zbiorowa odpowiedzialność wszystkich. No to weźmy się za rączki i śpiewajmy Alleluja  To rozmywanie odpowiedzialności. Są konkretni ludzie i ich poglądy działania.   We mnie nie ma wojny, bo pamietam"nie zabijaj" a koniec wojny zapamiętałem jako małe dziecko. Mnie nie trzeba napominać i powstrzymywać.       Stara rzymska zasada głosiła - zrobił kto skorzystał. No to kto korzysta? Ja, Pan? Kto najlepiej zarabia na wojnach , czy nie politycy, handlarze bronią, media którym rośnie sprzedaż i oglądalność.
Andrzej Kozak
3 października 2016, 23:00
Szanuję biskupa, ale dlaczego KK nie używa swoich dyplomatycznych wpływów na rządzących UE i USA. To Zachód wywołał konflikt w Syrii. Zamiast leczyć objawy lczmy przyczyny. Nie podaje się aspiryny na ból wyrostka. Uciekinierom z krajów ogarniętych wojną potrzeba pokoju w ich ojczynie. No chyba, że ktoś nie wierzy, że to Zachód stoi za tą wojną, tylko sami muzułmanie, to ok - przymijmy ich, pozwólmy im i u nas zrobić wojnę domową.
Z
Zbyszek
3 października 2016, 13:26
Panie Piotrze - jakie jest rozwiązanie do którego Pan zmierza? Prawdą jest że w Polsce nie chcemy przyjmować uchodźców, ale także prawdą jest że tylko bardzo nieliczni z nich chcieliby w Polsce się pojawić. Jedyny problem to naciski UE byśmy przyjmowali uchodźców relokowanych WBREW ICH WOLI.  Co się stanie jeśli nagle Polacy w większości zapragną przyjmować tych biednych ludzi? Czy realnie to im w czymś pomoże? Czy jeśli teraz ogłosimy że weźmiemy 5, 10, 50 tysięcy ludzi z Włoch czy Grecji to im pomożemy czy tym krajom?  Ci ludzie nie uciekają do Europy - oni uciekają do niektórych krajów Starego Kontynentu: Niemiec, Skandynawi, Wielkiej Brytanii. UCIEKAJĄ Z TAKICH PAŃSTW JAK WŁOCHY CZY GRECJA!!!! A nawet ta ostatnia jest bogatsza od Polski Innymi słowy - kreujecie sztuczny problem. Rzeczywistym jest tragiczna sytuacja wielu ludzi próbujących się przedostać do niektórych krajów europejskich. Zamiast pustego (choć dającego głosicielom poczucie wyższości) moralizatorstwa - zaproponujcie jak możemy z Polski pomóc tym ludziom i krajom
TD
Tomasz Dych
3 października 2016, 02:48
Wychodzi na to, że według arcybiskupa i o. Piotra w Polsce topi się uchodźców i żeby poruszyć nasze sumienia powinniśmy wziąć udział w wyławianiu ich ciał. Nie wiem, z Wisły czy z Bałtyku? A może  jednak rację maja ci któży uważaję, że lepiej pomagać im w Azji i Afryce, żeby nie musieli wsiadać do pontonów i tonąć w drodze do Europy.
D
demokracja.net
2 października 2016, 15:43
"krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje"  Gdzie jest wasz program działania w pomocy imigrantom , można się dołączyć od jakiejś Wspólnoty realnie działającej ? Piotry , Karole itp. , piszcie więcej o sobie samych ! a może nie ma o czym lub wstyd ?
2 października 2016, 08:23
do no name. Nie uważasz że twierdzenie jakobym WIEDZIAL (A) CO zrobi Jezus w tej konkretnej syytuacji jest mocni nie poważne:)? Za kogo Ty sie masz? Masz wgląd w Bozy umysł?:)... Ja uważam że Jezus zachowałby sie rozsądnie(a Ewangelia utwierdza mnie  w tym)i byłby przeciwny przyjmowaniu na raz milionów ludzi, którzy marza o tym by zabić a co najmniej odebrać wiare Jego uczniom...
DS
Dariusz Siodłak
2 października 2016, 10:24
Śięte słowa. Dodam, że księża, biskupi a także świeccy pokroju pana Żyłki,którzy uczynili sobie z Ewangelii narzędzie szantażu moralnego działają na mnie jak płachta na byka. Jeśli nie zrobisz tego a tego nie jesteś chrzescijaninem. Nie jestem zwolennikiem Trumpa ale było mi wstyd za pewnego biskupa,który go "ekskomunikował" mówiąc: "Nie jest chrześcijaninem ten, kto chce budować mury"
no_name (PiotreN)
2 października 2016, 21:17
Witaj ray. Posłużyłaś/eś się w swym komentarzu słowami z mojej wcześniejszej wypowiedzi. Za kogo Ty sie masz? - he he. Dzięki za te słowa, nawet bardziej za to, że jednocześnie użyłaś/eś w niej dwóch emotikon. To dla mnie niezła nauka, a i dobra lekcja pokory. :-) Wracając do tematu. Biorąc za wzorzec pragmatyzm w ludzkim wydaniu (taki dobrze pojmowany), to wg mnie Jezus wielokrotnie zachowywał się mało "rozsądnie". Podobnie robiło wielu świętych. Oni nigdy nie mieli umiaru w okazywaniu miłości drugiemu Człowiekowi. Przytoczę pewne słowa z Biblii, które racjonalnie biorąc obrażają zdrowy rozsądek: "Jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi". "A temu, kto chce się z tobą procesować i zabrać twą tunikę, zostaw mu i płaszcz. A jeśli ktoś cię zmusza do tysiąca kroków, idź z nim dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie." (Mt 5,38-42) Z tym zabijaniem i odbieraniem wiary to także duża przesada. Mordowanie chrześcijan w Europie przez islamskich imigrantów można rozpatrywać wyłącznie w aspekcie tzw. faktu medialnego. Większe jest prawdopodobienstwo, że zimą zostaniesz zabity przez wyładowanie atmosferyczne, aniżeli staniesz się ofiarą islamskich ekstremistów. Taka prawda. Środki masowego przekazu robią ludziom wodę z mózgu i wciąż na nowo nakręcają karuzelę nienawiści do obcych (karmią się tym, bo zapewnia im to większą kasę). A i o swą wiarę nie martw sie również. Jeśli tylko będziesz miał taką wolę, to nikt cię nie jest w stanie jej pozbawić. Pozdrawiam. :-)
no_name (PiotreN)
1 października 2016, 21:52
Dobrze byłoby zastanowić się nad tym, co z imigrantami zrobiłby Jezus. Jak sądzicie, czy nauczał by podobnie do tego z jakimi wypowiedziami spotykamy się pod tym felietonem? Szczerze wątpię. :-)
KJ
k jar
1 października 2016, 22:22
Gdy Chrystus umierał na krzyżu na Palatynie w więzieniu umierał z głodu Druzus, syn Agrypiny Starszej, a dół rzeki Jangcy spływały fale uciekających przed armią Gongsuna. Jeśli wierzę, że Jezus umarł i za Druzusa i za żołnierzy chińskich, to jakoś trudno mi pojąć, jak mógłby zmienić bieg tych wydarzeń i po co.
Jack French
1 października 2016, 23:02
Hm. Może Jezus odniósłby się do tej sytuacji podpobnie jak to zrobił za swojego życia? Czyli nazwałby po imieniu 'plemię żmijowskie' i nie pozwoliłby tuszować kłamstwem całego tego syfu.
no_name (PiotreN)
1 października 2016, 23:02
Jezus nie zmienia biegu wszystkich wydarzeń. Umarł za nas wszystkich, ale to wcale nie oznacza, że ci "wszyscy" pójdą za nim, czy dotychczas szli. Dobrze jest zastanowić się, co w danej sytuacji zrobiłby Jezus. A co zrobiłby w zaistniałej? Przestraszyłby się uchodźców, bo uznałby ich za terrorystów? Z tego samego powodu odsyłałby ich (jak zarazę) jak najdalej od siebie (bo tak byłoby dla Niego bezpieczniej)? "Umyłby ręce" wskazując na opatrzność Bożą, a tym samym pozwolił im się topić? Gadałby i politykował o uchodźcach, choć ani jednemu z nich nie "podał wcześniej ręki"? A Pani co myśli, co Jezus Chrystus na naszym miejscu zrobiłby z współczesnymi uchodźcami?
no_name (PiotreN)
1 października 2016, 23:07
Chrystus faktycznie nazywał rzeczy po imieniu. A Ty, Jacku, co nazywasz kłamstwem, a co syfem?  :-)
Jack French
1 października 2016, 23:14
Kłamstwem jest, że większość imigrantów, to uchodźcy, uciekający przed piekłem wojny. Syfem jest to, że wchodzi do nas plaga, która chce wyplewić Jezusa, a Ci którzy wierzą w Owego pomagają im w tymże.
no_name (PiotreN)
1 października 2016, 23:26
Pamagaj zatem tylko tym, którzy uciekają od piekła wojny. A uda Ci się szybko oddzielić jednych, od drugich? Jesli nie, to najlepiej pomagaj wszystkim. Mylisz się, żadna "plaga" do nas nie weszła i nie wchodzi. Czy Ci się to Jacku podoba, czy nie, to każdy uchodźca ze wschodu ma twarz Chrystusa.  Podasz mu rękę, bądź kopniesz go w tyłek. Nikt cię nie wyręczy, to Twoja decyzja. :-)
Jack French
1 października 2016, 23:32
Wszystko zależy od punktu widzenia, czym jest pomoc. Dla mnie pomocą jest zapewnienie bezpieczeństwa i opieki tymże osobą w ich własnym kraju. Przecież nie ma ku temu żadnych przeszkód? Dlaczego więc, należy wpuszczać miliony (słownie miliony) osób, które napływają do europy w celu: -islamizacji -zabijania innowierców (patrz chrześcijan) -gwałcenie innowerców (patrz chrześcijan)
K
k.jarkiewicz.ign
2 października 2016, 08:12
Byłam w Syrii w 2011 roku. Wróciłam 15 marca w dniu wybuchu wojny. Mam wielu znajomych w Syrii i Libanie, choć kontakty z powodu wojny się urwały. Wielu moich znajomych, o których wiem, mieszka w obozach w Jordanii (tam mieszkają moje znajome szyitki, które przyjmowały mnie u siebie w meczecie w Damaszku, gdzie rozmawiałyśmy o Maryi i jaką ona rolę spełnia w islamie) i w Libanie. Dopóki była możliwość korespondowałam z siostrami w Saidnaya i Maaloula, ale potem był napad na miasto, uprowadzenie zakonnic i zniszczenie klasztoru, w którym były polskie pamiątki po generale Andersie. Wsperałam zarówno akcję Gościa Niedzielnego pomocy dla uchodźców kurdyjskich z Kobane, jak akcje PKWP, obecnie też PCPM przy klinice mobilnej. I nie zmienię zdania: przyjmowanie uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki w Europie jest idiotyzmem, niepotrzebnym marnowaniem środków i nie rozwiązuje problemów tych ludzi, a je zwiększa. Pytanie, co Jezus zrobiłby na moim miejscu jest idiotyzmem, bo ani nikt pomagający, ani nie pomagający nie zadaje takich pytań. Ktoś pomaga, bo chce i mieszanie Boga do tego jest odwracaniem kota ogonem.
no_name (PiotreN)
2 października 2016, 20:48
Pani Jarkiewicz obawiam się, iż doszło do jakiegoś nieporozumienia. Wnosząc z treści, ale i tonu Pani ostatniego komentarza przypuszczam, że potraktowała Pani moje słowa jak zarzut w swoim kierunku. Proszę wybaczyć, ja nie pisałem personalnie o kimkolwiek. Nie musiała Pani wymieniać swoich "zasług" w stosunku do uchodźców. Rozumiem (z autopsji także) jak trudno pogodzić się z czyjąś oceną o nas, gdy nie jest ona sprawiedliwa. Jednak nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją, gdyż pisałem tu tylko ogólnie i odnosiłem się wyłącznie do problemu. Jako Kobieta uległa Pani emocjom i tylko z tego powodu przemilczę te Pani "idiotyzmy". Nie zgadzam się z Pani myśleniem, ale nie chcę Pani denerwować, wiadomo ... złość piękności szkodzi. :-)
JD
Jacek Dunikowski
1 października 2016, 20:51
Piotr, w jakiś szczgólny sposób polubiła Cię nierogacizna...
WDR .
1 października 2016, 20:15
@ Piotr Żyłka Jeżeli chce Pan słuchać to proszę bardzo: od początku Wasza strona wmawia tym, którzy nie chcą muzułmańskiej imigracji, że coś jest z nimi nie tak. Jeśli nie "argumenty" o nienawiści do drugiego człowieka to inne bardzo lotne epitety. Podstawową obawą było i jest bezpieczeństwo. Wszystkie inne sa albo drugo, albo trzeciorzędne, albo nawet ich nie ma. Już żadne słowa nikim nie będą wstrząsać.
Jack French
1 października 2016, 17:47
Dlaczego przy okazji historycznego czasu, kiedy jesteśmy tak blisko wdrożenia w życie codzienne, tak gigantycznej sprawy jak całkowity zakaz aborcji, Deon z głównymi twarzami na czele, nic o tym nie mówi? Nic nie motywuje do działania, nic nie nakreśla istoty tego co się na naszych oczach może dobrego wydarzyć. Te milczenie i ciągłe nawijanie tego, abyśmy bezmyślnie brali gwałcicieli i dźihadystów jest chore. Irytujące. I głupie.
MP
Marek Pawłowski
1 października 2016, 17:57
Odpowiem: bo to wojna domowa, parafrazujać innego jezuickiego publicystę Deonu.
DS
Dariusz Siodłak
1 października 2016, 15:43
Miał rację Jacek Międlar mówiąc, że talmudyści z episkopatu chcą zniszczyć Polskę.
K
k.jarkiewicz.ign
1 października 2016, 12:03
Widzę coraz większą bezradność po stronie świata i chrześcijaństwa. Przypomina mi się postawa Romulusa ostatniego cesarza w sztuce Durrenmatta "Romulus Wielki": wobec upadku cywilizacji usunął się w cień i hodował kury, on najlepiej na tym wyszedł, inni poginęli. Ludzie z innych kontynentów w poszukiwaniu sensu, którego nie potrafią stworzyć u siebie szturmują Europę. Przy tym liczba uchodźców to margines. Oni zresztą siedzą w obozach w Turcji, Libanie, Jordanii. Tam sens jest im pomagać i trzeba. Czy tonących na morzu trzeba ratować? Tak, bo takie jest prawo międzynarodowe. Czy trzeba ich do Europy przywozić, bo są na wodach terytorialnych? Wydaje się to działaniem bezcelowym. Albo winni wrócić do portu wypłynęcia, albo winni być przetransportowani na statek ONZ, który starałby się dopiero o zgodę na wpłyniecie do jakiegoś portu kraju przyjmującego. Na nim obowiązkowa kwaranntanna. Przecież kwarantannę wprowadzali Amerykanie wobec statków żydowskich idących z Europy przed wojną. Albo transport na wyspę, gdzie byłyby obozy dla uchodźców. Prawda jest brutalna - Europa nie ma co z tymi ludźmi zrobić, trzeba im zapewnic warunki życia, edukację. Abp Krajewski im doraźnie pomaga na terenie Włoch: zapewnia żywność, ubrania, leki, ale ile tak można, przez ile lat i po co. To rozleniwia i kierunku nie wskazuje. Kto ma ponosić koszty, przez ile lat i dlaczego. Jest taki stary z lat 60. bodaj Mleczki obraz odnoszący się do modnego wtedy autostopu. Scena spod Jerycho z miłosiernym samarytaninem. Pochyla się taki nad leżącym człowiekiem, już ma na osiołek wsadzać biedaka, by go do gospody dowieść, a tu zza krzaków wyskakują autostopowicze z krzykiem: i nas, i nas.  Dokładna ilustracja sutuacji dzisiaj: miłosierdzie chrześcijańskie nie może być elementem roszczeniowości, bo zwyczajnie jej nie udźwignie.
1 października 2016, 15:04
Ależ miłosierdzie jest obecnie doskonałym narzędziem aby nim pałować chrześcijan.
1 października 2016, 10:06
Ale przecież to wasz Bóg zdecydował, że zaopiekuje się tymi uchodźcami przyjmując ich do siebie. Czy mamy sprzeciwiać się Jego woli? Może Bóg wie, że lepiej będzie dla nich u Niego niż na ziemi. Gdyby Bóg chciał aby dopłynęli to by dopłynęli. No ale może tutaj żadnego Boga nie ma? To jest wola Boga i Boża Opatrzność czy nie ma a jest tylko wola człowieka i działanie człowieka? Chcecie konkurować z Bogiem na każdej płaszczyźnie? Jesteście poganami na każdej płaszczyźnie bo wierzycie nawet w matkę naturę, którą próbujecie paradoksalnie ratować przed wolą Boga, której nie rozumiecie bo nie wierzycie w Bożą opatrzność. Neopoganie.
1 października 2016, 12:29
A może to zdecydowały krasnoludki, albo wilk z Czerwonym Kapturkiem do spółki?
MP
Marek Pawłowski
1 października 2016, 18:00
Może to jest niepopularne co napiszę Panie Bazyli, ale chrześcijanie mogą żyć wśród muzułmanów. Najwyżej bedą płacili duże podatki. Natomiast ateiści... Na pewno nie chce się Pan nawrócić?
2 października 2016, 12:12
A poda Pan jakiś powód bym sie nawrócił? Czy tylko mam kierować się katolicką zasadą, że to mi się opłaci więc na wszelki wypadek będę katolikiem. Takie myślenie mnie to nie interesuje. Nie wierzę i nie zamierzam wierzyć w jakieś mitologiczne bzdety.